-No tyle to za wiele jak na jedną dziewczynę. Ech, życie jest nie sprawiedliwe- mówiłem
-Masz rację- odrzekła Alex.
-Wiesz kto skrzywdził Kasie?- dopytałem. Odpowiedziała mi tylko cisza. Nie drążyłem tematu widocznie Alex nie chciała o tym mówić. Samo to było ogromnym przeżyciem dobrze że był tam jej brat.
-Ech. Ładnie grasz- rzuciłem bez ładu i składu- Nie martw się stanem chałupy w tej chwili możemy ruszyć szukać Luka, choćby zaraz. -pieprzone zombie pomyślałem- Dzięki.
-Za co?- zapytała.
-Za obronę Surprise. Ona nie miała siły. Życie za życie- powiedziałem- jestem ci jedno winien. Wiem że bredzę głupoty ale nie martw się Alex, jest dobrze.
-Jak mam się nie martwic tyle tu śmierdzieli.
-Wiem w tych czasach to trudne żeby się nie martwić, ale co do świata to trzeba przywyknąć i nauczyć się w nim funkcjonować w końcu kiedyś to się skończy.
-Tak myślisz?- zapytała.
-Tak, musi bo inaczej po co żyć? Trzeba mieć nadzieję. Jutro będzie nowy dzień. Nowe zmartwienia. Ale i może coś pozytywnego nas spotka , trzeba mieć nadzieję. Wiem, wiem nadzieja to matka głupich ale każda matka kocha swoje dzieci nawet w tym posranym świecie- przytuliłem Alex do siebie a ona lekko się uśmiechnęła i oparła mi głowę o ramię.