Ze snu wyrwało mnie płakanie. Musiałem twardo spać bo zapomniałem, że dziecko już się urodziło. I o mały włos nie zrzuciłem go z siebie. Rozi przekręciła się na drugi bok i spała dalej. Nie budziłem jej bo ostatnio naprawdę za dużo przeszła.
- W sumie to nie becz, damy sobie stary radę. Niech mama sobie pośpi - szykowałem butelkę i rozmawiałem z Damonem to naprawdę go uspokajało.
Na dworze było gorąco więc pomyślałem że wyjdę z nim do chłopaków bo słyszałem że niezle się tam bawią. Szybko przyszykowałem mu butelkę, zawinąłem go w koc. I na wszelki wypadek zostawiłem go na własnych rękach bo bałem się że zacznie ryczeć. Po cichu wymknąłem się z pokoju
- Widzisz jak chcesz to umiesz być grzeczny. Posiedzimy sobie z chłopakami. Ty się napijesz mleka, ja się napije piwa no każdy dostanie butlę. A mamusia się wyśpi i będzie miała dobry humor bo teraz to ją chyba chłopie wystraszyłeś tym swoim beczeniem.
- Ty znów do niego gadasz - stwierdził Drake
- Bo on nie robi sobie ze mnie jaj
- A co ty się zabawiasz w nianie Franie
- Oj daj spokój wiesz co przeszła Rozi teraz sobie śpi więc go zabrałem
Na podwórku był już Maniek, Grzesiek, Borys jeszcze jakieś ziomki z osady, których Drake ogrywał w pokera. Usiadłem na krzesełku obok nich i karmiłem Damona w sumie to nie było takie trudne
- Chłopakom to już się fanty kończą i co będzie dalej? Pokerek rozbierany? - skomentowałem
- Rozpraszasz mnie - stwierdził Drake
- Nie mogę cię rozpraszać bo ty się nie umiesz skupiać. No wiesz Damon krzyczał, a tobie smok zjadł króliczka. Straszne to było przeżycie Drake'uś prawda prawie się popłakałeś
- Szef to ma dzisiaj dobry humor - powiedział do mnie Mariusz
- No wiesz mam dwa seriale w jednym. Niania frania i Na sygnale he he. No i mógł bym tak jeszcze przytaczać
- A szef nie miał odpoczywać
- No przecież odpoczywam siedze sobie, piwo pije i nawet coś tej sarny bym zjadł ale nie włoże go do wózka bo boję się że będzie ryczał.
No i tak siedzieliśmy przez dwie godziny. Pózniej poprosiłem Julkę żeby zrobiła młodemu mleko i udało się że nawet nie płakał. Tylko za to mnie o rzygał.
- Powinieneś sobie na ramie zakładać pieluchę - stwierdziła Julka
- Dobre rady zawsze w cenie - stwierdziłem bo pomysł był świetny ciekawe skąd ona to wie. Godziny powoli upływały ja już byłem po piątym piwie. I stwierdziłem że już chyba wystarczy. Bo zaczynam widzieć dwóch Damonów
- Dobra panwie ja to będę spadał, mam już trochę w czubie i robi się chłodno. Eee i trzeba będzie pewnie wykąpać tego szkraba.
- Jak dzisiaj on w nocy będzie się darł - powiedział już dobrze naprany Drake - to daj mu wódki bo po wódce lepiej się śpi.
- Jasne, jasne - stwierdziłem - szczególnie po tej ruskiej - i na odchodne dodałem - a potem będzie miał kaca i dam mu coli
Gdy wszedłem do salonu to Julka dała mi umytą butelkę i zwróciła mi karton z mlekiem.
- Nadajesz się na niańkę - stwierdziła
- No wiesz, osikał mnie, o rzygał mnie, brakuje jeszcze kupy i będę ojciec pełną gębą. A i dzięki że pomogłaś Roz z Damonem on jest jeszcze malutki, a ona no cóż i zmęczona i chyba nie za bardzo wie co robić. Oboje się wszystkiego uczymy. I jeszcze Ananda. Ja nie wiem jak to będzie bo do roboty wrócić musiał będę W sumie to sobie jakoś poukładałem żeby być częściej w domu, ale robić trzeba żebyście mieli co jeść bo wszyscy się nakręcacie. No nie mówię o tobie Jula, ale jesteście przeciw Damonowi bo płacze i jeżeli im to nie odpowiada to ja i Roz stąd odejdziemy. Postawie sobie i Roz chatę dla mnie to nie jest problem. Tylko wy z mojej strony będziecie mogli liczyć jedynie na nietykalność i ochronę. Wiem że może jestem egoistą, ale dla mnie liczy się tylko mały i Roz i nie może tak być że jak mnie nie ma to wszyscy z ryjem na nią, bo coś tam. Damon jest moim synem to ja popełniłem błąd bo go zrobiłem. Roz nie jest gotowa na to a ja jej uszykowałem takie piekło. Dla tego będę ich chronił i jeżeli będzie trzeba postawię ludzi którzy będą pilnować by miała spokój. Ja przepraszam że mówię to do ciebie bo ty chyba nas jako jedna z niewielu rozumiesz .
-Wiem tylko co ja mogę. Sam będziesz musiał porozmawiać z nimi wszystkimi
-Ja mówię tobie bo ty pomogłaś Roz dziś jako jedyna. I prosić chciał bym ciebie jeżeli to nie jest dla ciebie problem byś pomagała troszkę Roz jak mnie nie będzie. Wiesz idą zimni i będę musiał zapolować. Zejdzie mi się trochę bo raz zwierzyna jest, raz jej nie ma. A nie mogę pozwolić sobie by podeszli bliżej bo Damon mi krzyczy więc je przyciągnie i płot puści. Roz jeszcze nie wie, nie chciałem jej mówić bo jest padnięta. Dobra uciekam - powiedziałem
-Słodko wyglądasz z tym malcem i podziwiam cię że tak dbasz o Roz. Ja zawsze postrzegałam cie jako zimnego drania, a ty masz w sobie tyle ciepła, spokoju i zrozumienia. Rozi w całym tym pechu ma trochę szczęścia że ma takiego ciebie. No idz już bo chwiejesz się z deka tylko go nie upuść
-No co ty i dzięki za komplement rety nie wiedziałem że mi się przyglądasz he he.
Wszedłem na górę Damon nie spał ale nie płakał. Jakie było moje zdziwienie kiedy zobaczyłem Rozi siedząco na łóżku i oglądającą katalog.
czwartek, 19 października 2017
Od Quicka
Gdy zobaczyłem Rozi z Damonem aż mnie dreszcze przeszły po całym ciele. Gdy odeszliśmy kawałek dalej zapytałem
- Słonko miałaś odpoczywać co ty tu robisz?
- W domu jest nie do wytrzymania. Damon ledwie usnął a przyszła Amanda prawić mi kazania. I mówiła że jestem złą matką.
I Rozi się rozpłakała.
- Nie jesteś złą matką tylko zmęczoną, a to jest różnica. A on nie jest złym dzieckiem tylko jest wcześniakiem. Po za tym wbrew temu co mówił profesor ja tam jestem zdania że on powinien dostać flachę. Każdy chłop dostanie flachę to zamknie ryj.
No i wtedy Damon się znowu rozryczał.
- Naprawdę? - dopytałem Rozi - ty wiesz że jak on się drze to słychać jest go na podwórku. Normalnie jak tu zimni przyjdą to polegniemy. Eh... chyba będę musiał jednak nosić nóż. Bo kto to wie czy jakiś Alfred z lasu nie wyleci. Rety ty mi powiedz jak my dzisiaj będziemy spali?
Ale Rozi tylko się skarżyła, że w domu jest awantura, że tylko dzięki Julce wyszła z Damonem na dwór. Że Amanda ją wkurwiła i bidulka nawet kawy nie wypiła. No i że nawet uruchomił się Drake i próbował ogarnąć Amandę.
W takim o to stanie rzeczy czyli na sygnale próbując o czymś rozmawiać dotarliśmy do domu.
- I co teraz? - dopytała Rozi
- Nic - wzruszyłem ramionami - trzeba wziąć człowieka orkiestrę na ręce.
- Ale ja naprawdę padam z nóg - powiedziała Rozi
- No to ja nie rozumiem czemu nie zawołałaś mnie przez te pieprzone okno. Mówię że z tym trzeba zrobić porządek to tak nie może być. I mówię to Różyczko póki jestem trzezwy.
- To co ty zamierzasz dzisiaj pić - załamała się
- No trzeba opić narodziny.
- A ja się będę z nim bujać tak?
- Oj zaraz tam. Zaraz pójdziemy spać tylko zrobię porządek z tym pieprzonym barachłem.
No skoro i tak Damon się darł, a Rozi totalnie się wycofała i załamała. Normalnie jak bym jej nie znał to stwierdził bym że się go boi. No przynajmniej ma go dość. Zdecydowanie 48 godz to za dużo.
- Zjesz coś Różyczko? - zapytałem wchodząc do domu
I nim ta zdążyła odpowiedzieć wypierdoliła się na mnie Amanda z rykiem. Że Kaśka spać nie może, że wszystkim się nie podobają krzyki tego dziecka. I ogólnie że ono śmierdzi bo się chyba zesrało. Drake się jeszcze dołączył bo się wkurwił i wcale mu się nie dziwie bo grał w jakąś zręcznościówkę i jak się Amanda wydarła zdechła mu postać
- Przez ciebie Amanda królika zeżarł mi smok.
- Mmm jak romantycznie króliczek i smok. Ty wez poszukaj może tam są porno gry. Na przykład jak rzut młotkiem do kółka.
- Miałeś ze mną pograć - warknął Drake - a na razie to twoja siostra gra mi na nerwach
- No niestety to musisz ją jebnąć bo ja mam zajęte ręce.
Damon o dziwo się uspokoił
- No widzicie kurwa ja muszę się drzeć jak wszyscy są cicho to i dziecko jest spokojne. Choć Roz idziemy spać. A jak twój mąż Amanda spierdoli mi sarnę, nie o jej... Co ja mówię przecież Amanda postąpiła w brew woli ojca wpierdoliła się z imbecylem. Przecież ten twój Wituś to nie dość że sra pod siebie to jeszcze dogodzić ci nie może. A może, może tylko...
- Choć Quick na górę skończ tą komedie
- Idę bo w przeciwieństwie do Kaśki mój Damon nie będzie miał odparzonej dupy, bo chciałem zauważyć że do tej pory to ja załatwiałem pieluchy dla Kaśki ale skoro ty robisz afer o pierdolony kocyk i o to że on płaczę to od tej chwili radzisz sobie sama. I nie chcę więcej słyszeć że weszłaś w drogę Rozi bo zamknę cię kurwa w jakimś sejfie. A przypomnę że już raz wylądowałaś na karnym dołku.
Rozi już była na górze a ja poszedłem po czajnik elektryczny. Kurcze widziałem gdzieś tam w kartonach mleko, jakoś nazwę miało ale nie pamiętam od 0 do 5. No więc jak dobrze rozkminiam to będzie 0.
- Bo ty bracie jesteś minus 2 - powiedziałem do Damona - więc jesteś mniej niż zero - szedłem przez cały salon i mówiłem do niego
- Czemu do niego gadasz przecież ci nie odpowie - śmiał się ze mnie Drake
- Oj tam wiesz jak on się fajnie gapi
- Co będziesz mu mleko gotował? - zapytał
- No a co ma mi Rozi zjeść. A ty Drake wez rusz dupę i powiedz osobie Krzysiek żeby przyniosła dla Rozi coś do zjedzenia.
- No nie naprawdę teraz my będziemy niańczyć was
- Ja mam tylko taką małą prośbę do puki nie ogarniemy i poszedłem na górę.
Rozi leżała na łóżku
- A może je rozłożymy? - zapytałem
- Nie no tak jest dobrze on nie krzyczy
- On to ma brudną pieluchę aż czuć, ble
Rozi zaczęła się śmiać i mówi do mnie
- Twoja kolej
- A to jakaś jest? - dopytałem
- No tak twoja
- Okej... A jutro?
- A jutro też jest twoja
Rzuciłem jej karton z mlekiem
- Wez to rozszyfruj, a w ogóle to co to ja jestem saper żebym bomby rozbrajał
- Ale on cię lubi i przy tobie nie płacze.
- A ja lubię ciebie i to znaczy że się rozbierzesz? - uśmiechnąłem się
A ona popatrzyła na mnie okrągłymi oczami.
- Wiesz ja to bym wszystko dała żeby tylko się przespać. Natomiast ty myślisz tylko o jednym. A te mleko to będzie leciało tak...
- To może je zrobisz chociaż? - dopytałem - a ja się zmierzę z tą bombą i rozłoże wyro. Jak by usnął to i my byśmy się trochę przespali.
W sumie to był faktycznie najlepszy pomysł na jaki wpadłem do tej pory. I wtedy do pokoju wszedł Krzysiek przyniósł Rozi sok, frytki i coś tam jeszcze. Patrzył na mnie nie pewnym wzrokiem. Mleko się studziło a mi udało się zdjąć pieluchę i się nawet przy tym nie upaprać. Wytrzeć Damona chusteczkami i rozkminiałem jak założyć następną.
- Jak myślisz obrazek do przodu czy na tyłek się zakłada
- Czemu on nie płacze? - zapytała Rozi
- Nie wiem może lubi być na golasa
I ten łobuz mnie oszczał. Rozi to zauważyła i zaczęła się śmiać.
- Normalnie jesteś perfekcjonalistą
- No ba a wiesz że zawsze byłem, a to wszystko wina mojej matki.
Zrzuciłem tą koszulkę i korzystając z tego że jest tam jeszcze Krzysiek mówię do Rozi
- Zmieniłem mu kupę, uspokoiłem go, teraz spróbuję go nakarmić, rozkładam wyrko, a ty się za to rozbierasz
Jakie było moje zdziwienie ja Rozi powiedziała że nie ma sprawy.
Krzysiek patrzył na nią z takim zdziwieniem, a ona żeby go podkurwić dodała
- No co lubię się rozbierać, a za to żeby Damon nie płakał to bardzo niska cena opłaca się - uśmiechnęła się
Karmiłem tego malucha i dopiero teraz zaciąłem że ręce mi nie latają
- Ty wiesz co, że ja się chyba już do niego przyzwyczaiłem jeszcze rano trzęsły mi się ręce a teraz jest spoko.
Mały się najadł a pózniej o zgrozo się zrzygał. Rozi się przestraszyła
- Na pewno coś mu jest
- Nie to chyba normalne - stwierdziłem - jak Kaśka była mała to widziałem że też tak robiła, tylko że Amanda trzymała ją wtedy tak o - i jakoś mi się udało to pokazać nawet. - Tylko muszę mu przekręcić głowę bo się udusi.
Rozi stwierdziła żebym już z nim tak został. Bo gdzieś oglądała w telewizji że takie maluchy na brzuchu lubią leżeć. I stwierdziła że ona sama pościeli te łóżko. Pózniej się położyliśmy wszyscy troje. Rozi przytuliła się do mnie i zapytała
- Jak ty to robisz że on nie płacze?
- Nie wiem ja nic nie robię. Mówię że pewnie głodny był. Na tym kartonie pisało żeby dawać mu co trzy godziny. - Przykryliśmy się - Eee tam jak będzie głodny to będzie beczał wtedy mu się da.
Przytuliłem ją druga ręką
- I wiesz co ta butelka to mi nawet pasuje i cieszy mnie że pomogłaś mi odegrać się na tym idiocie Krzyśku. Swoją drogą to go trochę nie rozumiem. No dobra kocha cię ale jeżeli jasno mu powiedziałaś że nie jesteś nim zainteresowana, to czemu on robi wszystko bym myślał ze właśnie tak jest. Ja naprawdę nawet lubię tego gościa ale jak tak dalej będzie to wywalę go na osadę nie będzie mi rogów doprawiał. A Amandą się nie przejmuj ogarnę ją. Malucha to trzeba się nauczyć ty jesteś zmęczona mi jakoś wychodzi to ja z nim pobędę może on nie płacze bo lubi czuć naszą bliskość. Nie możesz słonko tak się zamartwiać i nie daj sobie wmówić że jesteś złą mamą bo jesteś wspaniała i bardzo dzielna. To ja ciągle nawalam pomożemy sobie na wzajem i się go ogarnie. No i nie rezygnujmy z tego mleka bo ty to tak chyba nie bardzo je masz słonko. No a tym się najada i nie będę taki zazdrosny o niego że on ma a ja nie - pocałowałem ją - to my jesteśmy jego rodzicami i my decydujemy i żadna Amanda nie będzie nas pouczać - mówiłem już na wpół przytomny.
- Słonko miałaś odpoczywać co ty tu robisz?
- W domu jest nie do wytrzymania. Damon ledwie usnął a przyszła Amanda prawić mi kazania. I mówiła że jestem złą matką.
I Rozi się rozpłakała.
- Nie jesteś złą matką tylko zmęczoną, a to jest różnica. A on nie jest złym dzieckiem tylko jest wcześniakiem. Po za tym wbrew temu co mówił profesor ja tam jestem zdania że on powinien dostać flachę. Każdy chłop dostanie flachę to zamknie ryj.
No i wtedy Damon się znowu rozryczał.
- Naprawdę? - dopytałem Rozi - ty wiesz że jak on się drze to słychać jest go na podwórku. Normalnie jak tu zimni przyjdą to polegniemy. Eh... chyba będę musiał jednak nosić nóż. Bo kto to wie czy jakiś Alfred z lasu nie wyleci. Rety ty mi powiedz jak my dzisiaj będziemy spali?
Ale Rozi tylko się skarżyła, że w domu jest awantura, że tylko dzięki Julce wyszła z Damonem na dwór. Że Amanda ją wkurwiła i bidulka nawet kawy nie wypiła. No i że nawet uruchomił się Drake i próbował ogarnąć Amandę.
W takim o to stanie rzeczy czyli na sygnale próbując o czymś rozmawiać dotarliśmy do domu.
- I co teraz? - dopytała Rozi
- Nic - wzruszyłem ramionami - trzeba wziąć człowieka orkiestrę na ręce.
- Ale ja naprawdę padam z nóg - powiedziała Rozi
- No to ja nie rozumiem czemu nie zawołałaś mnie przez te pieprzone okno. Mówię że z tym trzeba zrobić porządek to tak nie może być. I mówię to Różyczko póki jestem trzezwy.
- To co ty zamierzasz dzisiaj pić - załamała się
- No trzeba opić narodziny.
- A ja się będę z nim bujać tak?
- Oj zaraz tam. Zaraz pójdziemy spać tylko zrobię porządek z tym pieprzonym barachłem.
No skoro i tak Damon się darł, a Rozi totalnie się wycofała i załamała. Normalnie jak bym jej nie znał to stwierdził bym że się go boi. No przynajmniej ma go dość. Zdecydowanie 48 godz to za dużo.
- Zjesz coś Różyczko? - zapytałem wchodząc do domu
I nim ta zdążyła odpowiedzieć wypierdoliła się na mnie Amanda z rykiem. Że Kaśka spać nie może, że wszystkim się nie podobają krzyki tego dziecka. I ogólnie że ono śmierdzi bo się chyba zesrało. Drake się jeszcze dołączył bo się wkurwił i wcale mu się nie dziwie bo grał w jakąś zręcznościówkę i jak się Amanda wydarła zdechła mu postać
- Przez ciebie Amanda królika zeżarł mi smok.
- Mmm jak romantycznie króliczek i smok. Ty wez poszukaj może tam są porno gry. Na przykład jak rzut młotkiem do kółka.
- Miałeś ze mną pograć - warknął Drake - a na razie to twoja siostra gra mi na nerwach
- No niestety to musisz ją jebnąć bo ja mam zajęte ręce.
Damon o dziwo się uspokoił
- No widzicie kurwa ja muszę się drzeć jak wszyscy są cicho to i dziecko jest spokojne. Choć Roz idziemy spać. A jak twój mąż Amanda spierdoli mi sarnę, nie o jej... Co ja mówię przecież Amanda postąpiła w brew woli ojca wpierdoliła się z imbecylem. Przecież ten twój Wituś to nie dość że sra pod siebie to jeszcze dogodzić ci nie może. A może, może tylko...
- Choć Quick na górę skończ tą komedie
- Idę bo w przeciwieństwie do Kaśki mój Damon nie będzie miał odparzonej dupy, bo chciałem zauważyć że do tej pory to ja załatwiałem pieluchy dla Kaśki ale skoro ty robisz afer o pierdolony kocyk i o to że on płaczę to od tej chwili radzisz sobie sama. I nie chcę więcej słyszeć że weszłaś w drogę Rozi bo zamknę cię kurwa w jakimś sejfie. A przypomnę że już raz wylądowałaś na karnym dołku.
Rozi już była na górze a ja poszedłem po czajnik elektryczny. Kurcze widziałem gdzieś tam w kartonach mleko, jakoś nazwę miało ale nie pamiętam od 0 do 5. No więc jak dobrze rozkminiam to będzie 0.
- Bo ty bracie jesteś minus 2 - powiedziałem do Damona - więc jesteś mniej niż zero - szedłem przez cały salon i mówiłem do niego
- Czemu do niego gadasz przecież ci nie odpowie - śmiał się ze mnie Drake
- Oj tam wiesz jak on się fajnie gapi
- Co będziesz mu mleko gotował? - zapytał
- No a co ma mi Rozi zjeść. A ty Drake wez rusz dupę i powiedz osobie Krzysiek żeby przyniosła dla Rozi coś do zjedzenia.
- No nie naprawdę teraz my będziemy niańczyć was
- Ja mam tylko taką małą prośbę do puki nie ogarniemy i poszedłem na górę.
Rozi leżała na łóżku
- A może je rozłożymy? - zapytałem
- Nie no tak jest dobrze on nie krzyczy
- On to ma brudną pieluchę aż czuć, ble
Rozi zaczęła się śmiać i mówi do mnie
- Twoja kolej
- A to jakaś jest? - dopytałem
- No tak twoja
- Okej... A jutro?
- A jutro też jest twoja
Rzuciłem jej karton z mlekiem
- Wez to rozszyfruj, a w ogóle to co to ja jestem saper żebym bomby rozbrajał
- Ale on cię lubi i przy tobie nie płacze.
- A ja lubię ciebie i to znaczy że się rozbierzesz? - uśmiechnąłem się
A ona popatrzyła na mnie okrągłymi oczami.
- Wiesz ja to bym wszystko dała żeby tylko się przespać. Natomiast ty myślisz tylko o jednym. A te mleko to będzie leciało tak...
- To może je zrobisz chociaż? - dopytałem - a ja się zmierzę z tą bombą i rozłoże wyro. Jak by usnął to i my byśmy się trochę przespali.
W sumie to był faktycznie najlepszy pomysł na jaki wpadłem do tej pory. I wtedy do pokoju wszedł Krzysiek przyniósł Rozi sok, frytki i coś tam jeszcze. Patrzył na mnie nie pewnym wzrokiem. Mleko się studziło a mi udało się zdjąć pieluchę i się nawet przy tym nie upaprać. Wytrzeć Damona chusteczkami i rozkminiałem jak założyć następną.
- Jak myślisz obrazek do przodu czy na tyłek się zakłada
- Czemu on nie płacze? - zapytała Rozi
- Nie wiem może lubi być na golasa
I ten łobuz mnie oszczał. Rozi to zauważyła i zaczęła się śmiać.
- Normalnie jesteś perfekcjonalistą
- No ba a wiesz że zawsze byłem, a to wszystko wina mojej matki.
Zrzuciłem tą koszulkę i korzystając z tego że jest tam jeszcze Krzysiek mówię do Rozi
- Zmieniłem mu kupę, uspokoiłem go, teraz spróbuję go nakarmić, rozkładam wyrko, a ty się za to rozbierasz
Jakie było moje zdziwienie ja Rozi powiedziała że nie ma sprawy.
Krzysiek patrzył na nią z takim zdziwieniem, a ona żeby go podkurwić dodała
- No co lubię się rozbierać, a za to żeby Damon nie płakał to bardzo niska cena opłaca się - uśmiechnęła się
Karmiłem tego malucha i dopiero teraz zaciąłem że ręce mi nie latają
- Ty wiesz co, że ja się chyba już do niego przyzwyczaiłem jeszcze rano trzęsły mi się ręce a teraz jest spoko.
Mały się najadł a pózniej o zgrozo się zrzygał. Rozi się przestraszyła
- Na pewno coś mu jest
- Nie to chyba normalne - stwierdziłem - jak Kaśka była mała to widziałem że też tak robiła, tylko że Amanda trzymała ją wtedy tak o - i jakoś mi się udało to pokazać nawet. - Tylko muszę mu przekręcić głowę bo się udusi.
Rozi stwierdziła żebym już z nim tak został. Bo gdzieś oglądała w telewizji że takie maluchy na brzuchu lubią leżeć. I stwierdziła że ona sama pościeli te łóżko. Pózniej się położyliśmy wszyscy troje. Rozi przytuliła się do mnie i zapytała
- Jak ty to robisz że on nie płacze?
- Nie wiem ja nic nie robię. Mówię że pewnie głodny był. Na tym kartonie pisało żeby dawać mu co trzy godziny. - Przykryliśmy się - Eee tam jak będzie głodny to będzie beczał wtedy mu się da.
Przytuliłem ją druga ręką
- I wiesz co ta butelka to mi nawet pasuje i cieszy mnie że pomogłaś mi odegrać się na tym idiocie Krzyśku. Swoją drogą to go trochę nie rozumiem. No dobra kocha cię ale jeżeli jasno mu powiedziałaś że nie jesteś nim zainteresowana, to czemu on robi wszystko bym myślał ze właśnie tak jest. Ja naprawdę nawet lubię tego gościa ale jak tak dalej będzie to wywalę go na osadę nie będzie mi rogów doprawiał. A Amandą się nie przejmuj ogarnę ją. Malucha to trzeba się nauczyć ty jesteś zmęczona mi jakoś wychodzi to ja z nim pobędę może on nie płacze bo lubi czuć naszą bliskość. Nie możesz słonko tak się zamartwiać i nie daj sobie wmówić że jesteś złą mamą bo jesteś wspaniała i bardzo dzielna. To ja ciągle nawalam pomożemy sobie na wzajem i się go ogarnie. No i nie rezygnujmy z tego mleka bo ty to tak chyba nie bardzo je masz słonko. No a tym się najada i nie będę taki zazdrosny o niego że on ma a ja nie - pocałowałem ją - to my jesteśmy jego rodzicami i my decydujemy i żadna Amanda nie będzie nas pouczać - mówiłem już na wpół przytomny.
Od Rozi
Wszystko to jedna wielka maskara. Byłam padnięta, przecież znów na nogach byłam 48 godz. A tu płaczące malutkie dziecko. Nie miałam pojęcia co robić by tak nie płakał. Pierwszy raz widziałam takiego maluszka. Najmłodszym dzieckiem z jakim miałam do czynienia była Kasia. Wcale nie potrafiłam się nim zajmować. Więc z ulgą przyjęłam to że usnął. Quick wyemigrował na dwór z pretekstem że obiecał mi tę sarnę. Położyłam się i sama prawię usnęłam, kiedy drzwi do pokoju się otworzyły. Nie otwierałam nawet oczu.
- Szczerze jesteś beznadziejną matką - skomentowała Amanda
Tylko jej mi tu brakowało
- Zamknij się bo dziecko obudzisz - mruknęłam
- Tak krzyczał że obudził mi Kasie - warknęła
- Straszne - wypaliłam
Pewnie gadała by dalej ale na szczęście właśnie obudził się Drake i wychodził z pokoju.
- Jak tam życie? - spytał Drake opierając się o framugę - widzę że sobie miło rozmawiacie
- Ta...
- A gdzie tatuś? - spytał Drake
- Nie wiem - przyznałam - poszedł sarnę piec pewnie jest na podwórku
- Rozmawia przed domem z Borysem, Mariuszem i Grześkiem - wyjaśniła Amanda
- Co takiego? - dopytałam - mówił że bierze wolne
- Najwidoczniej zmienił zdanie - wypaliła Amanda - pewnie ma dość tak jak ja.
- Jak masz dość to wyjdz - warknęłam
- Przynieść ci coś do żarcia, a może kawy? - spytał Drake
- Zabierz Amandę
- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo - fuknęła Amanda - musimy pogadać bo tak to nie może być
- O Boże - mruknęłam
Nie odczepi się ode mnie. Wstałam z łóżka i wyszłam za drzwi.
- Chcesz gadać więc chodzimy do salonu. Bo obudzisz mi Damona
Ale zdecydowanie kawa mi się przyda. Podejrzewam że szybko się nie wyśpię.
- Chcesz coś? - dopytał Drake
- Kawy - powiedziałam i usiadłam na kanapie
- Nie powinnaś - powiedziała Amanda
- Bo ty tak powiedziałaś - wypaliłam - nie jesteś moją dietetyczką
- Wcale nie myślisz o swoim dziecku
- Dobra mów co chciałaś powiedzieć i daj już spokój.
No i oczywiście jak by inaczej w salonie zebrali się prawie wszyscy. Drake podał mi kubek z kawą.
- Nie może być tak że te dziecko płacze bez przerwy. Ja też mam małą Kasię.
- Te dziecko ma imię - zauważyłam
- Jesteś beznadziejną matką - warknęła
- Masz racje - powiedziałam - tylko ja macierzyństwa się nie uczyłam. Za to ty zmarnowałaś tyle czasu na naukę medycyny i tak jesteś beznadziejnym lekarzem.
- Jak śmiesz idiotko
- Mówię to co widzę. Jesteś beznadziejna, więc witaj w klubie
Miała racje byłam beznadziejną matką. Nie wiedziałam jak zajmować się własnym dzieckiem. I nie miałam pojęcia czemu tak płakał.
- Hej - przywitała się Julka która zeszła na dół - czemu ten maluszek tak strasznie płakał. Nie żeby mi przeszkadzało - zapewniła szybko - po prostu szkoda mi go było i ciebie kochana.
- Nie mam pojęcia czemu płacze, a nasza pani doktor nie umie mi wyjaśnić dlaczego i co zrobić by nie płakał - powiedziałam
- No wrzeszczy jak by go ze skóry obdzierano - skomentował Drake
- Zainwestuj w zatyczki - fuknęłam
- Nie unoś się siostra - powiedział szybko - ja mogę spać nawet przy trzech wrzeszczących dzieciach. A ty Amanda odczep się od niej
- Co mówię prawdę. - oburzyła się Amanda - dzieciak wrzeszczy niemiłosiernie, wszystkim to przeszkadza. A on powinna...
- Zamknij się - przerwał jej Drake - chcę ci przypomnieć że ona ma tylko 16 lat
- I co z tego - ciągnęła
- To że jak twój brat zrobił jej dzieciaka to miała jeszcze 15. Poszedł by siedzieć a twój ojciec pluł by kasą i nie ważne jakie miał stanowisko. Nie irytuj mnie kretynko. Bo w każdej chwili mogę wyrzucić cię z chaty
Jednak Drake się nie wyspał...
- Nie masz prawa
- Doprawdy to mój dom.
I wtedy znów rozpłakał się Damon. Ile minęło 20 min. Wstałam i poszłam na górę. Oczywiście pozostali się nadal kłócili. A ja myślałam że zwariuje, robiłam wszystko by nie płakał. A Quick chociaż miał sobie wziąć wolne poszedł i rozmawia z psami. Przecież ja się zastrzelę. Chwile pózniej przyszła Julka i wzięła go na ręce.
- Może ja z nim na spacer pójdę - zaproponowała - jest ciepło, przewietrzy się to uśnie i ty odpoczniesz
- Ja pójdę - powiedziałam
O nie Quick dziś nigdzie się nie wymiksujesz
- Mogę go ubrać? - dopytała
Pokiwałam twierdząco głową. Sama się boje go ubierać. Dobrze że Jula to zaproponowała. Wyszłam na zewnątrz i podeszłam do Quicka
- Szczerze jesteś beznadziejną matką - skomentowała Amanda
Tylko jej mi tu brakowało
- Zamknij się bo dziecko obudzisz - mruknęłam
- Tak krzyczał że obudził mi Kasie - warknęła
- Straszne - wypaliłam
Pewnie gadała by dalej ale na szczęście właśnie obudził się Drake i wychodził z pokoju.
- Jak tam życie? - spytał Drake opierając się o framugę - widzę że sobie miło rozmawiacie
- Ta...
- A gdzie tatuś? - spytał Drake
- Nie wiem - przyznałam - poszedł sarnę piec pewnie jest na podwórku
- Rozmawia przed domem z Borysem, Mariuszem i Grześkiem - wyjaśniła Amanda
- Co takiego? - dopytałam - mówił że bierze wolne
- Najwidoczniej zmienił zdanie - wypaliła Amanda - pewnie ma dość tak jak ja.
- Jak masz dość to wyjdz - warknęłam
- Przynieść ci coś do żarcia, a może kawy? - spytał Drake
- Zabierz Amandę
- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo - fuknęła Amanda - musimy pogadać bo tak to nie może być
- O Boże - mruknęłam
Nie odczepi się ode mnie. Wstałam z łóżka i wyszłam za drzwi.
- Chcesz gadać więc chodzimy do salonu. Bo obudzisz mi Damona
Ale zdecydowanie kawa mi się przyda. Podejrzewam że szybko się nie wyśpię.
- Chcesz coś? - dopytał Drake
- Kawy - powiedziałam i usiadłam na kanapie
- Nie powinnaś - powiedziała Amanda
- Bo ty tak powiedziałaś - wypaliłam - nie jesteś moją dietetyczką
- Wcale nie myślisz o swoim dziecku
- Dobra mów co chciałaś powiedzieć i daj już spokój.
No i oczywiście jak by inaczej w salonie zebrali się prawie wszyscy. Drake podał mi kubek z kawą.
- Nie może być tak że te dziecko płacze bez przerwy. Ja też mam małą Kasię.
- Te dziecko ma imię - zauważyłam
- Jesteś beznadziejną matką - warknęła
- Masz racje - powiedziałam - tylko ja macierzyństwa się nie uczyłam. Za to ty zmarnowałaś tyle czasu na naukę medycyny i tak jesteś beznadziejnym lekarzem.
- Jak śmiesz idiotko
- Mówię to co widzę. Jesteś beznadziejna, więc witaj w klubie
Miała racje byłam beznadziejną matką. Nie wiedziałam jak zajmować się własnym dzieckiem. I nie miałam pojęcia czemu tak płakał.
- Hej - przywitała się Julka która zeszła na dół - czemu ten maluszek tak strasznie płakał. Nie żeby mi przeszkadzało - zapewniła szybko - po prostu szkoda mi go było i ciebie kochana.
- Nie mam pojęcia czemu płacze, a nasza pani doktor nie umie mi wyjaśnić dlaczego i co zrobić by nie płakał - powiedziałam
- No wrzeszczy jak by go ze skóry obdzierano - skomentował Drake
- Zainwestuj w zatyczki - fuknęłam
- Nie unoś się siostra - powiedział szybko - ja mogę spać nawet przy trzech wrzeszczących dzieciach. A ty Amanda odczep się od niej
- Co mówię prawdę. - oburzyła się Amanda - dzieciak wrzeszczy niemiłosiernie, wszystkim to przeszkadza. A on powinna...
- Zamknij się - przerwał jej Drake - chcę ci przypomnieć że ona ma tylko 16 lat
- I co z tego - ciągnęła
- To że jak twój brat zrobił jej dzieciaka to miała jeszcze 15. Poszedł by siedzieć a twój ojciec pluł by kasą i nie ważne jakie miał stanowisko. Nie irytuj mnie kretynko. Bo w każdej chwili mogę wyrzucić cię z chaty
Jednak Drake się nie wyspał...
- Nie masz prawa
- Doprawdy to mój dom.
I wtedy znów rozpłakał się Damon. Ile minęło 20 min. Wstałam i poszłam na górę. Oczywiście pozostali się nadal kłócili. A ja myślałam że zwariuje, robiłam wszystko by nie płakał. A Quick chociaż miał sobie wziąć wolne poszedł i rozmawia z psami. Przecież ja się zastrzelę. Chwile pózniej przyszła Julka i wzięła go na ręce.
- Może ja z nim na spacer pójdę - zaproponowała - jest ciepło, przewietrzy się to uśnie i ty odpoczniesz
- Ja pójdę - powiedziałam
O nie Quick dziś nigdzie się nie wymiksujesz
- Mogę go ubrać? - dopytała
Pokiwałam twierdząco głową. Sama się boje go ubierać. Dobrze że Jula to zaproponowała. Wyszłam na zewnątrz i podeszłam do Quicka
Od Mariusza
Borys już lekko się pozbierał po tym jak dostał w pierdol i na szczęście tylko tak to się skończyło. I dołączył do nas w południe bo z niecierpliwością czekaliśmy na ten Włoski transport z Rosji. Bo miały przyjechać chłopaków rodziny. No i jeszcze miało przyjechać jakieś kinder pingui. Z tym że szef już nam to zapowiedział. Przez tego jebanego błękitnego tira, że jak rozplombujemy jakikolwiek to żywcem nas zapierdoli. No więc paliliśmy tak sobie tego fajka. I jak kurwa zjawa, zjawił się szef. I gadał całkiem jak nie szef.
- To co panowie przyszedł już transport z ziemi zakazanej
- Nie no czekamy, ale tamci za płota mówili że jakieś problemy są.
- Znaczy? - dopytał szef - no generalnie Mariusz to ty to musisz rozkminić - powiedział szef
- A szef to nie miał mieć dzisiaj wolne? - dopytałem
- Sarnę piekę to przyszedłem. Rozi obiecałem to muszę, teraz będzie miała kolejne fazy
Grzesiek i Borys w ogóle nie wiedzieli o co chodzi. I obaj już otwierać chcieli gęby żeby się usprawiedliwiać przynamniej Borys a Grzesiek pewnie żeby dopytać o co kaman. A ja że wiedziałem to wyskoczyłem w przód, żeby się szef nie zapalił bo w sumie z nim to nigdy nic nie wiadomo. Bo w końcu polecą jakieś głowy.
- No ja to gratuluje szefowi syna, bo tak w ogóle to nie zdążyłem. Bo się szef tak szybko pojawił i znikł
- No Maniek pamiętaj - powiedział szef - nie znasz dnia ani godziny, pojawiam się i znikam. Bój się - i się roześmiał
Był wyraznie w dobrym humorze. Chłopaki nie co zdębiali. Też mu pogratulowali. I oczywiście Borys jak to Borys ten to język chyba ma jak mrówkojad albo wąż jakiś... Dupa ma jak żaba bo do niego wszystko się lepi. I do szef prosto z mostu
- To panienka Rozi już urodziła? To za wcześnie chyba
- Chyba, nie chyba - powiedział szef. I całkiem gadał jak nie szef - mówię wam to była jakaś apokalipsa chłopaki.
Chyba chciał się wygadać albo cuś bo mówił dalej
- Rano miałem taką jazdę że 15 ton węgla przejebałem, mówię do niej że nie, a ta swoje. Chłopaki wieczorem przychodzę i kulka przez tą jebaną księżniczkę. No nie mówię że nie skosiło mnie ale was wszystkich też. A ciebie Borys to już najbardziej. Musiałem ci wpierdolić sorry, ale jak mogłeś dać sobie odebrać broń. Chuj z jebaną księżniczką, ale Roz tak się wściekła za tą księżniczkę przyjebała mi kulkę i przez to wszystko urodziła. A wszystko przez was. Bo było mi kurwa powiedzieć.
- No my też nie wiedzieliśmy że jest aż tak - powiedziałem
- Borys i tu do ciebie - mówił dalej szef - jak mi kurwa się wysypiesz z czymkolwiek to ja cię żywcem zapierdole i nie będę pytał. I tego całego Krzyśka na oku masz mieć, jebaną dzień i noc. Bo on ze mnie jakiegoś damskiego kilera robi.
- No na zdrowy chłopski rozum - powiedziałem - to szef kulkę dostał. Ja bym za tą panią Rozi...
- Nie kończ Maniek - powiedział szef - nie kończ
- Szef poległ w tej kwestii - powiedział Grzesiek
- Poległem to mało
- A szef to czegoś nie wziął
- Znaczy? - dopytał szef
- No nie wiem wypił szef czy co?
- Nie no co wy...A ja przez tą kulkę to już wiem co mi można a co nie i trzymajcie ode mnie z dala wszelkiego kalibru baby. Bo przecież jak jakąś przy mnie zobaczy to ja pierdole. I powtarzam Borys ryj na kłódkę, kłódeczkę ewentualnie. Trochę znam Rozali i wiem że to diablica i się jej boisz bo to widzę, ale tak jak mówię ryj Borys bo zdechniesz. No to kontynuując sarnę piekę - gadał szef - w sumie to trzy bo ta ciamajda Witek nie upilnował i Suprice zeżarła jedną. Chociaż kurwa jej dawałem. A i jeszcze jeden myk Maniek nadaj na łączach żeby do niej nie strzelali bo ona biega po lesie. Wypuściłem ją bo głodna chyba. No i teraz będą zasady chłopcy. Wiecie kto ja jestem i co się z tym wiąże
- Ta... - powiedział Grzesiek - kłopoty, morderstwa, zabójstwa i namiot. Żona podjedzie i co pod namiot
- Uspokój się - powiedział szef który najwidoczniej był w zajebistym humorze - niunika mi się wysypała że chałupy trzy obiecała. To wam dam, ale Jola musi być lojalna. Rozumiecie? Na razie będzie bez prądu. Jak Drake ogarnie to się zrobi
- Ale mamy ludzi mogą podłączyć - powiedziałem
- Szwagier nadzorować to będzie - ryknął szef - macie tu jakiegoś busa czy cuś? A sekundo - powiedział szef - Mariusz wytypuj mi najlepszych ludzi i nie śpiochy. Bo ta drużyna A Luke do mnie nie przemawia. Ma być obstawiony cały teren w koło domu i mysz ma mi się nie wśliznąć. A ty Borys ten gnojownik sprzątnąć komuś każ przecież ja mam chlew na podwórku. Mam tam kurwa dwa konie, dwie kozy, trzy miśki i zombiego.
- Trupa szef na podwórku trzyma - zapalił się Borys
- Psa debilu, psa - roześmiał się szef - no i to wszystko kurwa sra
- No czaisz Borys - powiedziałem - miny trzeba posprzątać
- Ta w chuj całe pole tego będzie - powiedział szef
- Szefie - powiedziałem - ja nie chcę nic mówić, ale pani Rozi przez okno patrzy.
- No widzisz Mariusz i co widzi
- No gówno - powiedział Grzesiek
- Właśnie pełno gówna wszędzie i jeszcze śmierdzi.
- To co szefie wchodzimy na kwadrat bo panienka znowu się rozzłości
- Uspokój się Borys i więcej żadnych takich akcji jak wczoraj bez paniki. Jak mnie zabije to będziecie mieli szefową.
- W sumie to chyba i tak mamy - stwierdził Grzesiek
- Co ty gówno wiesz - zgasił go szef
Eee... Jak ten nasz szef mało o babach wie. Przecież to i tak one nami pomiatają, a nawet i szefo kulkę zarobił a i tak zrobił co chciała. Niepokoiła mnie ta cała Rozi, za bardzo się rozglądała, nie podobało mi się to. Gówniarz miał sobie wziązć wolne tak jak bredził, a tu przylazł i będzie jazda. No i się, stało się. Szefo rozkminiał jakiś temat, gadaliśmy tak na luzaku na sarenkę nas zaprosił, żeby pępkowe oblać a tu patrzymy a ta idzie z wózkiem ja pierdole. Uparta jak osioł, zawzięta jak diabli i jeszcze tego gnoja nazwali, Demon, Djamon, Dimon, Damon. No to ja stuknąłem szefa nim ten zaczaił bo zajęty był jakimiś pierdo lamento o tej swojej chałupie to ta do nas doszła.
- John ty to nie musisz przekręcić sarenki
Szef takiego orienta miał ja to w życiu nie widziałem takiego spida.
- A ty miałaś odpoczywać słońce - powiedział
- Ale jest ciepło, a Damon cały czas się drze, mam już dość a ty się wymiksowałeś
- Nie to nie tak słońce. O tych domach przyszedłem pogadać. Co obiecałaś - spojrzał na nią jakoś tak, że spuściła głowę a w sumie to zwinęła szefa. A ten coś tam najpierw do niej mówił. Pózniej zaczęli się całować. I pózniej zrobiło się jej chyba słabo czy co bo szef to ją lekko przytrzymał. Chwilę postali i szef to ją przytuli, wziął ten wózek i poszli dalej.
- Ja nie rozkminiam faceta - powiedział Grzesiek - trzęsie ludzmi, może mieć każdą księżniczkę a ten się takiej mendy uwiesił. I ta Zgroza kto tak dzieciakowi na imię daje.
- No co chcesz - powiedział Borys - fajne takie mafijne jak szef taki mały typ w wózku z pod ciemnej gwiazdy
- Ty Borys - powiedziałem - a ja to słyszałem że twoja żona w ciąży jest
A Borys do mnie
- no ale jak
- Z dmuchawcem chłopie, to z powietrzem się roznosi - powiedział Grzesiek
- Zapylamy ją jak pszczółki nie ma jak rój i chuj
Borys się wściekł i se poszedł. A ja to musiałem aż szczać do krzaków bo bym się zlał z tego śmiechu. No ale w sumie jak szef sam zaprosił na tę sarninkę, domek zaproponował. W sumie spoko jest ta blondyna, nawet ją lubię. Ogarnia gościa, szajby nie dostaje. A jak kozaczy to go kulką potraktuje. Trzeba będzie nad tym pomyśleć. Można by posterować szefuńciem przez mamuśkę. Trzeba pogadać z psorem. Może stary jeszcze wróci do gry. I o swoich rozmyślaniach powiedziałem Grzesikowi. Przybiliśmy sobie piątkę i każdy poszedł do swojej roboty.
- To co panowie przyszedł już transport z ziemi zakazanej
- Nie no czekamy, ale tamci za płota mówili że jakieś problemy są.
- Znaczy? - dopytał szef - no generalnie Mariusz to ty to musisz rozkminić - powiedział szef
- A szef to nie miał mieć dzisiaj wolne? - dopytałem
- Sarnę piekę to przyszedłem. Rozi obiecałem to muszę, teraz będzie miała kolejne fazy
Grzesiek i Borys w ogóle nie wiedzieli o co chodzi. I obaj już otwierać chcieli gęby żeby się usprawiedliwiać przynamniej Borys a Grzesiek pewnie żeby dopytać o co kaman. A ja że wiedziałem to wyskoczyłem w przód, żeby się szef nie zapalił bo w sumie z nim to nigdy nic nie wiadomo. Bo w końcu polecą jakieś głowy.
- No ja to gratuluje szefowi syna, bo tak w ogóle to nie zdążyłem. Bo się szef tak szybko pojawił i znikł
- No Maniek pamiętaj - powiedział szef - nie znasz dnia ani godziny, pojawiam się i znikam. Bój się - i się roześmiał
Był wyraznie w dobrym humorze. Chłopaki nie co zdębiali. Też mu pogratulowali. I oczywiście Borys jak to Borys ten to język chyba ma jak mrówkojad albo wąż jakiś... Dupa ma jak żaba bo do niego wszystko się lepi. I do szef prosto z mostu
- To panienka Rozi już urodziła? To za wcześnie chyba
- Chyba, nie chyba - powiedział szef. I całkiem gadał jak nie szef - mówię wam to była jakaś apokalipsa chłopaki.
Chyba chciał się wygadać albo cuś bo mówił dalej
- Rano miałem taką jazdę że 15 ton węgla przejebałem, mówię do niej że nie, a ta swoje. Chłopaki wieczorem przychodzę i kulka przez tą jebaną księżniczkę. No nie mówię że nie skosiło mnie ale was wszystkich też. A ciebie Borys to już najbardziej. Musiałem ci wpierdolić sorry, ale jak mogłeś dać sobie odebrać broń. Chuj z jebaną księżniczką, ale Roz tak się wściekła za tą księżniczkę przyjebała mi kulkę i przez to wszystko urodziła. A wszystko przez was. Bo było mi kurwa powiedzieć.
- No my też nie wiedzieliśmy że jest aż tak - powiedziałem
- Borys i tu do ciebie - mówił dalej szef - jak mi kurwa się wysypiesz z czymkolwiek to ja cię żywcem zapierdole i nie będę pytał. I tego całego Krzyśka na oku masz mieć, jebaną dzień i noc. Bo on ze mnie jakiegoś damskiego kilera robi.
- No na zdrowy chłopski rozum - powiedziałem - to szef kulkę dostał. Ja bym za tą panią Rozi...
- Nie kończ Maniek - powiedział szef - nie kończ
- Szef poległ w tej kwestii - powiedział Grzesiek
- Poległem to mało
- A szef to czegoś nie wziął
- Znaczy? - dopytał szef
- No nie wiem wypił szef czy co?
- Nie no co wy...A ja przez tą kulkę to już wiem co mi można a co nie i trzymajcie ode mnie z dala wszelkiego kalibru baby. Bo przecież jak jakąś przy mnie zobaczy to ja pierdole. I powtarzam Borys ryj na kłódkę, kłódeczkę ewentualnie. Trochę znam Rozali i wiem że to diablica i się jej boisz bo to widzę, ale tak jak mówię ryj Borys bo zdechniesz. No to kontynuując sarnę piekę - gadał szef - w sumie to trzy bo ta ciamajda Witek nie upilnował i Suprice zeżarła jedną. Chociaż kurwa jej dawałem. A i jeszcze jeden myk Maniek nadaj na łączach żeby do niej nie strzelali bo ona biega po lesie. Wypuściłem ją bo głodna chyba. No i teraz będą zasady chłopcy. Wiecie kto ja jestem i co się z tym wiąże
- Ta... - powiedział Grzesiek - kłopoty, morderstwa, zabójstwa i namiot. Żona podjedzie i co pod namiot
- Uspokój się - powiedział szef który najwidoczniej był w zajebistym humorze - niunika mi się wysypała że chałupy trzy obiecała. To wam dam, ale Jola musi być lojalna. Rozumiecie? Na razie będzie bez prądu. Jak Drake ogarnie to się zrobi
- Ale mamy ludzi mogą podłączyć - powiedziałem
- Szwagier nadzorować to będzie - ryknął szef - macie tu jakiegoś busa czy cuś? A sekundo - powiedział szef - Mariusz wytypuj mi najlepszych ludzi i nie śpiochy. Bo ta drużyna A Luke do mnie nie przemawia. Ma być obstawiony cały teren w koło domu i mysz ma mi się nie wśliznąć. A ty Borys ten gnojownik sprzątnąć komuś każ przecież ja mam chlew na podwórku. Mam tam kurwa dwa konie, dwie kozy, trzy miśki i zombiego.
- Trupa szef na podwórku trzyma - zapalił się Borys
- Psa debilu, psa - roześmiał się szef - no i to wszystko kurwa sra
- No czaisz Borys - powiedziałem - miny trzeba posprzątać
- Ta w chuj całe pole tego będzie - powiedział szef
- Szefie - powiedziałem - ja nie chcę nic mówić, ale pani Rozi przez okno patrzy.
- No widzisz Mariusz i co widzi
- No gówno - powiedział Grzesiek
- Właśnie pełno gówna wszędzie i jeszcze śmierdzi.
- To co szefie wchodzimy na kwadrat bo panienka znowu się rozzłości
- Uspokój się Borys i więcej żadnych takich akcji jak wczoraj bez paniki. Jak mnie zabije to będziecie mieli szefową.
- W sumie to chyba i tak mamy - stwierdził Grzesiek
- Co ty gówno wiesz - zgasił go szef
Eee... Jak ten nasz szef mało o babach wie. Przecież to i tak one nami pomiatają, a nawet i szefo kulkę zarobił a i tak zrobił co chciała. Niepokoiła mnie ta cała Rozi, za bardzo się rozglądała, nie podobało mi się to. Gówniarz miał sobie wziązć wolne tak jak bredził, a tu przylazł i będzie jazda. No i się, stało się. Szefo rozkminiał jakiś temat, gadaliśmy tak na luzaku na sarenkę nas zaprosił, żeby pępkowe oblać a tu patrzymy a ta idzie z wózkiem ja pierdole. Uparta jak osioł, zawzięta jak diabli i jeszcze tego gnoja nazwali, Demon, Djamon, Dimon, Damon. No to ja stuknąłem szefa nim ten zaczaił bo zajęty był jakimiś pierdo lamento o tej swojej chałupie to ta do nas doszła.
- John ty to nie musisz przekręcić sarenki
Szef takiego orienta miał ja to w życiu nie widziałem takiego spida.
- A ty miałaś odpoczywać słońce - powiedział
- Ale jest ciepło, a Damon cały czas się drze, mam już dość a ty się wymiksowałeś
- Nie to nie tak słońce. O tych domach przyszedłem pogadać. Co obiecałaś - spojrzał na nią jakoś tak, że spuściła głowę a w sumie to zwinęła szefa. A ten coś tam najpierw do niej mówił. Pózniej zaczęli się całować. I pózniej zrobiło się jej chyba słabo czy co bo szef to ją lekko przytrzymał. Chwilę postali i szef to ją przytuli, wziął ten wózek i poszli dalej.
- Ja nie rozkminiam faceta - powiedział Grzesiek - trzęsie ludzmi, może mieć każdą księżniczkę a ten się takiej mendy uwiesił. I ta Zgroza kto tak dzieciakowi na imię daje.
- No co chcesz - powiedział Borys - fajne takie mafijne jak szef taki mały typ w wózku z pod ciemnej gwiazdy
- Ty Borys - powiedziałem - a ja to słyszałem że twoja żona w ciąży jest
A Borys do mnie
- no ale jak
- Z dmuchawcem chłopie, to z powietrzem się roznosi - powiedział Grzesiek
- Zapylamy ją jak pszczółki nie ma jak rój i chuj
Borys się wściekł i se poszedł. A ja to musiałem aż szczać do krzaków bo bym się zlał z tego śmiechu. No ale w sumie jak szef sam zaprosił na tę sarninkę, domek zaproponował. W sumie spoko jest ta blondyna, nawet ją lubię. Ogarnia gościa, szajby nie dostaje. A jak kozaczy to go kulką potraktuje. Trzeba będzie nad tym pomyśleć. Można by posterować szefuńciem przez mamuśkę. Trzeba pogadać z psorem. Może stary jeszcze wróci do gry. I o swoich rozmyślaniach powiedziałem Grzesikowi. Przybiliśmy sobie piątkę i każdy poszedł do swojej roboty.
Od Quicka
Bolało jak cholera, ale robota to robota. Muszę trzymać to barachło na krótko. Muszę im przemówić do tych tępych łbów, że no takie rzeczy się zdarzają nawet najlepszym. Pocałowałem Roz i powiedziałem że idę do roboty. Nawet niechętnie, ale mnie puściła. Powiedziała że się położy bo nie spała i jest zmęczona. Zgodziłem się z tym, coś zle wyglądała ale może to nerwy i przemęczenie. Swoją drogą to nie myślałem że ona jest tak nakręcona na mnie i zazdrosna do tego stopnia żeby próbować ubić tą jebaną księżniczkę a pózniej do mnie celować. Kurde nie wiedziałem co myśleć o tym wszystkim. No cóż kochałem ją, nie mam nawet wątpliwości, ale te jej jazdy. Eh... rano mnie przeleciała, wieczorem postrzeliła. Miłość na zabój. Uśmiechnąłem się do siebie. Sam jestem sobie winien. Eh... nie miałem kiedy się odblokować. Kurde... Teraz by poskakał z kwiatka na kwiatek tyle tu tych laleczek no i...
-Co mówiłem nie wychodzić za ogrodzenie prawie cię przejechałem.
- Trzeba patrzeć na drogę, nie jest pan tu bogiem
Wyskoczyłem z auta.
-A mam ci kurwa udowodnić że tak właśnie jest
Podbiegł jakiś wojak i ją zabrał
-Przepraszam szefie nie zwróciłem uwagi
-To kurwa nie spać na służbie - wrzasnąłem
Wsiadłem do samochodu i pojechałem na jednostkę.
Dałem 3 chłopakom farbę i kazałem pomalować pokój u siebie. Bo nie będziemy siedzieć z Roz na kwadracie u Al. Nie wyrobię z Drake'em . Pózmiej zebranie, opierdol dostała cała ekipa. O zlecenia na najbliższe 3 dni bo miałem w planach zrobić sobie wolne. Trzeba z tym Alfredem porządek zrobić, no poza tym nie najlepiej się czułem i Roz muszę uspokoić bo nie miała się tak denerwować. Pózniej wziąłem się za te tiry przepakowaliśmy dwa. Musiałem wymienić meble więc je spakowałem do ciężarówki, znaczy kazałem. Stwierdziłem że rogówka nada się świetnie na wyro. A i miejsca się zaoszczędzi, no i pewnie Drake beczy za telewizor. I znów się wściekłem, no kto kurwa strzela do telewizora. No ale sprzętu na stanie trochę miałem wiec wziąłem plazmę 49 cali tamten był przymały i pleyawkę. Znalazłem jakieś pierdoły do kuchni taka modernizacja maszynki do mielenia mięsa i inne pierdoły. Do pokoju wsio na błękitno wziąłem, bo ściany na granatowo pomalowałem. A niebieski chyba Roz się podoba bo ma sporo rzeczy w tym kolorze, wiec nie powinna kręcić noskiem. A jak jej się nie spodoba to zawsze można będzie zamienić. Przyjedziemy tutaj i sobie wezmie to co jej pasuje. A i przypomniało mi się o tych katalogach, bo szmaty trzeba pokupować. Dziewczyny się ucieszą, zrobią listę i poleci z następnym transportem do Włoch.
-No zbieramy się panowie - dopiero teraz uświadomiłem sobie że jest 21. No nie Roz mnie zabije pomyślałem. Kolacja mnie ominęła. W tych myślach pogrążony dojechałem pod dom, a ziomki ciężarówką za mną. Wszedłem na chatę i jak myślałem Drake napadł mnie o ten telewizor.
- Uspokój się, nie marudzi. Zaraz chłopaki przyniosą nowy - i właśnie go wnosili - Może byś dziś zmienił godzinę policyjną co? - zapytałem - mam pleyawkę przeróbeczke 100 gier ma, piszesz się?
-Powaga? - dopytał - jak ja dawno nie grałem.
-Mam nadzieje że wszystkie kable mam, bo jak nie to na jednostkę trzeba będzie. - Chłopaki znosili sprzęt. W sumie to wszyscy byli w salonie oprócz Krzyśka i Roz. W sekundę pojąłem. Zabije go, teraz to na sto procent. Pobiegłem po schodach i jak się domyśliłem ten imbecyl siedział na wyrku i głaskał Roz po reku .
-Teraz to sobie przejebałeś synek - zwinąłem go za fraki. I dawaj go bez słowa. Pięść mi się zatrzymała gdy usłyszałem Cichutkie -Boli
-Masz szczęście ale jeszcze z tobą nie skończyłem wiec się kurwa bój chuju.
Wpadłem do pokoju Roz nie wyglądała najlepiej.
-Co się dzieje słonko moje? - usiadłem przy niej
-Nie dobrze mi - powiedziała, a ja jak torpeda wypadłem po miskę i obróciłem w kilka sekund. W sumie to ledwie zdążyłem. Opłukałem miskę i przyniosłem ją na wszelki wypadek.
-Przepraszam mówiła - przyłamując głos
-Słonko już mówiłem nic się nie stało. Kocham cię rozumiesz? Twój tylko jestem, żadnych bab - wziąłem ją na kolana a ona zwijała się z bólu
-Znów ci nie dobrze?
Pokiwała głową i nachyliła się nad miską. Do pokoju wszedł Drake
-Podłączyłem i działa... Ale wy sobie romantycznie rzygacie
-A co kurwa ucz się, nawet rzyganie kobiecie można uprzyjemnić. Trzeba tylko wiedzieć jak
-Ty to w ramie zarobiłeś nie w czapę - stwierdził rozbawiony Drake .-No i pomogło. Widzisz u nas ta miłość boli i jest zabójcza - uśmiechnąłem się
-A jak to ty mówisz osoba Krzysztof co ma pizdę pod okiem?
-To początek jego końca. No morderce kobiet ze mnie tu robi wez mu Drake przetłumacz toż ty wiesz jak jest
-Noooo erotycznie he he
-Wez zawołaj tu Amandę co?
-Robi się, jak skończysz zejdziecie na dół pogramy?
-Jasne jak Roz poczuje się lepiej
-No ona to coś odkąd pojechałeś do roboty. Przyszła się położyć. Wiesz ja to myślałem że ma dołka bo cie trafiła, ale widzę że coś jej jest spadam po Amandę
-Powiedz kotku co się dzieje zjadłaś coś nie tak?
-Brzuch mnie strasznie boli tutaj - pokazała
-Rety dawno?
-Od rana, teraz wieczorem się nasiliło. A ciebie nie było nawet na kolacji myślałam że mnie zostawiłeś
-Skarbie nie. Pokój pomalowałem, teraz chłopaki nowe meble wnoszą, drzwi założyłem nowe i zamek. Musiałem trochę dłużej posiedzieć bo sobie wolne zrobię ze 3 dni. Ostatnio tak mało z tobą jestem i sarenkę upolowałem, a nawet 4 Witek je już robi. A jutro sam je upiekę lubisz taką, a dawno nie jadłaś .
-Kochany jesteś .
I przyszedł Drake z Amandą ta tylko popatrzyła na Roz dotknęła w sumie jej brzucha i kazała starego zawołać. Nas wywalili z pokoju
-Ty co jest, dałeś się wyjebać Amandzie?
-Coś chyba nie ciekawie, bo stary przylazł. Nie droczyłem się jest pózno Roz na zmęczoną wygląda. Jak skończą to się zwijamy, już se pokój odświeżyłem u siebie w pokoju mała zaśnie, może to nic poważnego
Pózniej wyszedł profesor i Amandą
-Choć chłopcze musimy porozmawiać. A ty idz na chwilę do siostry, nie może być teraz sama Drake - rozdysponował profesor
-Co się dzieje? Co jest Rozi? Czemu nic nie mówicie?
-Synu ona jest już w drugiej fazie porodu - powiedział profesor, i nie pozwolił mi wstać - to 30 tydzień, za wcześnie. Dziecko może urodzić się martwe, nie czujemy ruchów. Przykro mi
Złapałem się za głowę o kurwa...
-Nie zrobiliśmy szczepionki - ciągnął profesor - jest ryzyko sam wiesz
Pokiwałem głową i zwątpiłem jeszcze bardziej .
-Brat wez się w garść - powiedziała Amanda, trzymając mnie za ramie. Po raz pierwszy widziałem u niej odruch współczucia. Nigdy nie okazywała żadnych uczuć - Masz nauczkę od życia, lekcja pokory jest ci potrzebna - dodała
-Pozbieraj się synu i znieś ją na badania i powiedz jej co się z nią dzieje, bo jest wystraszona. To już 7 cm więc kwestia godzin synu to już trwa kilkanaście godzin podejrzewam - ciągnął profesor -Powinna nam powiedzieć że coś się dzieje teraz już nic nie da się zrobić przykro mi .
-Rozumiem dajcie mi 5 minut zaraz zejdę z Rozi. Rety co ja jej powiem? I jak? I dla czego ja?
Otworzyłem drzwi
-W porządku? - zapytał Drake. Niepewnie pokręciłem głową i kiwnąłem żeby ze mną wyszedł.
- Co jest? No mów
-Te światło przedłuż ma być włączone cała noc
-Mamy zasady - warknął
-To jest wyjątek wiec złam zasady i nie będę dwa razy mówił
-Kurwa szwagier ja się zaczynam bać
- I masz racje Rozi dziś urodzi - wypaliłem
-Jak to urodzi toż to za wcześnie
-Normalnie... Wiem że za wcześnie, ale za póżno żeby coś zrobić. Dzieciak już się pcha na świat tyle. Rób te światło bo 22 dochodzi -Dobra spadam ja pierdole - powiedział i pobiegł. Ja wziąłem głęboki wdech i wszedłem do pokoju. Usiadłem przy Rozi, która leżała na łóżku i prawie płakała
-Tak bardzo mnie boli, John zrób coś
-Jeszcze troszkę musisz wytrzymać niunia, wiesz dziś urodzisz naszego maluszka. Dla tego tak boli
Zbladła
- ale to za wcześnie
-Wiem, ale damy radę i on da - uśmiechnąłem się - a teraz zabiorę cie na badania
-Nie dam rady pójść
-A od czego ja tu niby jestem co? - Próbowałem nieudolnie rozładować napięcie. Delikatnie wziąłem ją na ręce i powoli szliśmy na dół chłopaki właśnie skończyli meblowanie.
-Te wyro na śmieci wyjebać - powiedziałem i poszedłem z Roz na dół
Wszyscy siedzieli w salonie i kłócili się kto w co gra nawet nas nie zauważyli i dobrze
-Będziesz ze mną? - dopytała Rozi - cały czas i do końca?
-Jeżeli chcesz? Pewnie że tak słoneczko moje, jesteś dla mnie najważniejsza
-A my nawet dla niego nic nie mamy ubranek, pieluch nic. Nie umiem zajmować się dziećmi - powiedziała smutno
-Ja się nim zajmę. Spokojnie damy sobie rade. Amanda pożyczy nam kocyka, bo ja wszystko mam tylko na jednostce stoi wiec pojechać muszę na chwilkę, ale to dopiero jak mały się urodzi i obrócę w 5 minutek tak? - uśmiechnąłem się .
-Naprawdę masz wszystko?
-Naprawdę może jestem szurnięty narwany i czasem tego nie okazuje, ale martwię się o was. I wszystko dla was całego tira mam. Dla małego o wszystkim pomyślałem no trochę mi pomogli, ale mam wszystko chyba...
-Co ja bym bez ciebie zrobiła - wtuliła się we mnie po chwili byliśmy już w gabinecie
Profesor porobił wszystkie badania
-No wygląda dobrze, mały się przesuwa do dołu. No i będzie mały wcześniak kochani. Podam kroplówkę poboli bardziej ale za 30 minut powinnaś zacząć rodzic dziecino.
Te 30 minut to był jakiś koszmar, a całe to rodzenie to jakaś masakra nigdy więcej ciąży i rodzenia. O nie to nie dla mnie... Ja się wypisuje, muszę zakombinować jakieś tabletki. Nie będę tego przechodził po raz kolejny i patrzył bezradnie jak moja kruszynka cierpi. Byłem podrapany, Roz wszystkie paznokcie połamała. Potem mnie szczypała i ściskała za ręce aż siniaki miałem.
Amanda poszła po kocyk bo już był czas i rozgadała wszystkim. Bo do tej pory to tylko Drake podobno chodził w koło i ją zaczepił. To ta mu odpowiedziała na forum publicznym wiec wiedział tyle co ja, czyli że rodzi i że nie wiadomo
Roz była dzielna no przyznam ja to bym się wyłożył na czymś takim. Robiłem za worek treningowy znowu, ale obiecałem że nie zostawię to się jakoś trzymałem. Nad ranem o 5:24 młody się urodził chwila niepewności i się rozdarł. Stary go zbadał, zrobił mu usg odraz. A ten się darł. Ja zwariuje pomyślałem, no i bałem się go gorzej niż Kaśki
-Zdrowy i głośny - uśmiechnął się profesor, oddając małego zawiniętego w kocyk Rozi. - Jesteś teraz jego mamusią dziecino - powiedział - malutki jest, waga 2200 g ale nadgoni - uśmiechnął się profesor. Amanda coś tam ogarniała jeszcze Rozi bredziła że nic jej nie pękło a ja
-Toż to nie jajko żeby pękało
-Cicho bo go obudzisz - zwróciła mi uwagę Rozi
-No to możecie spadać - stwierdziła Amanda - a koc do zwrotu i to czysty silny tatusiu co pieluch nie masz
-Już ty się nie bój sramy na twój koc - zdjąłem koszulkę i jakoś tak odruchowo
-Daj go niunia, w dupie z jej kocem - Nie z darnie wziąłem od Rozi małego i go zawinąłem w koszulkę. Dopiero jak go jej oddałem to łapy mi się trząść zaczęły. Bo zdałem sobie sprawę że go na rękach miałem i go zawijałem a ten mały łobuziak patrzył granatowymi oczyskami na mnie - I masz szczęście że włosy masz ciemne, bo nie miał byś imienia łobuzie. Nie robi się niespodzianek rodzicom.
Widzisz niunia taki mały i niegrzeczny coś jak ty - zaczęliśmy się śmiać
-Za bierzesz nas stąd John? Żle mi się kojarzy to miejsce
-Jasne pójdziemy do miejsca które mi się żle kojarzyło -stwierdziłem biorąc ja na ręce. - Z 10 klocków to ci ubyło Różyczko normalnie skóra i kości. - Powoli wychodziliśmy z piwnicy
-Naprawdę będziemy patrzeć na tę krew?
-Nie będziemy - uśmiechnąłem się - już ci mówiłem wieczorem, ale jak nie pamiętasz to mam niespodziankę
-I jak? - Prawie wpadł na nas Drake .
-No melduje że zadanie bojowe wykonane, alarm bombowy odwołany. Rozi cała zdrowa tylko chuda i młody łobuz na świecie goły i wesoły, he he...
Jak weszliśmy do salonu to nas już nie wypuścili. Zostawiłem Rozi z dziewczynami, a sam podskoczyłem po ten samochód. Mariusz był na warcie akurat
-Wskakuj - powiedziałem - jedziemy do jednostki za 5 minut. Dawaj pod chatę 10 ludzi tira rozpakujemy
Maniek szybko wydał polecenia i po chwili byliśmy w jednostce
-Kurwa który to był - zastanawiałem się
-A co szef znów jakąś wojnę miał z panienką Rozi?
-Ta tym razem zostałem podrapany i posiniaczony i już nie z panienką mam syna chłopie
-Syna? - zakrztusił się Maniek - to tamten w chuj niebieski szefie
-Sprawdzi czy na pewno i na warsztat z nim. Wsio pod moje drzwi na korytarzu poukładać ładnie. Jutro Roz to ogarnie. To ja spadam - powiedziałem wsiadłem w samochód i pojechałem na chatę
-Co mówiłem nie wychodzić za ogrodzenie prawie cię przejechałem.
- Trzeba patrzeć na drogę, nie jest pan tu bogiem
Wyskoczyłem z auta.
-A mam ci kurwa udowodnić że tak właśnie jest
Podbiegł jakiś wojak i ją zabrał
-Przepraszam szefie nie zwróciłem uwagi
-To kurwa nie spać na służbie - wrzasnąłem
Wsiadłem do samochodu i pojechałem na jednostkę.
Dałem 3 chłopakom farbę i kazałem pomalować pokój u siebie. Bo nie będziemy siedzieć z Roz na kwadracie u Al. Nie wyrobię z Drake'em . Pózmiej zebranie, opierdol dostała cała ekipa. O zlecenia na najbliższe 3 dni bo miałem w planach zrobić sobie wolne. Trzeba z tym Alfredem porządek zrobić, no poza tym nie najlepiej się czułem i Roz muszę uspokoić bo nie miała się tak denerwować. Pózniej wziąłem się za te tiry przepakowaliśmy dwa. Musiałem wymienić meble więc je spakowałem do ciężarówki, znaczy kazałem. Stwierdziłem że rogówka nada się świetnie na wyro. A i miejsca się zaoszczędzi, no i pewnie Drake beczy za telewizor. I znów się wściekłem, no kto kurwa strzela do telewizora. No ale sprzętu na stanie trochę miałem wiec wziąłem plazmę 49 cali tamten był przymały i pleyawkę. Znalazłem jakieś pierdoły do kuchni taka modernizacja maszynki do mielenia mięsa i inne pierdoły. Do pokoju wsio na błękitno wziąłem, bo ściany na granatowo pomalowałem. A niebieski chyba Roz się podoba bo ma sporo rzeczy w tym kolorze, wiec nie powinna kręcić noskiem. A jak jej się nie spodoba to zawsze można będzie zamienić. Przyjedziemy tutaj i sobie wezmie to co jej pasuje. A i przypomniało mi się o tych katalogach, bo szmaty trzeba pokupować. Dziewczyny się ucieszą, zrobią listę i poleci z następnym transportem do Włoch.
-No zbieramy się panowie - dopiero teraz uświadomiłem sobie że jest 21. No nie Roz mnie zabije pomyślałem. Kolacja mnie ominęła. W tych myślach pogrążony dojechałem pod dom, a ziomki ciężarówką za mną. Wszedłem na chatę i jak myślałem Drake napadł mnie o ten telewizor.
- Uspokój się, nie marudzi. Zaraz chłopaki przyniosą nowy - i właśnie go wnosili - Może byś dziś zmienił godzinę policyjną co? - zapytałem - mam pleyawkę przeróbeczke 100 gier ma, piszesz się?
-Powaga? - dopytał - jak ja dawno nie grałem.
-Mam nadzieje że wszystkie kable mam, bo jak nie to na jednostkę trzeba będzie. - Chłopaki znosili sprzęt. W sumie to wszyscy byli w salonie oprócz Krzyśka i Roz. W sekundę pojąłem. Zabije go, teraz to na sto procent. Pobiegłem po schodach i jak się domyśliłem ten imbecyl siedział na wyrku i głaskał Roz po reku .
-Teraz to sobie przejebałeś synek - zwinąłem go za fraki. I dawaj go bez słowa. Pięść mi się zatrzymała gdy usłyszałem Cichutkie -Boli
-Masz szczęście ale jeszcze z tobą nie skończyłem wiec się kurwa bój chuju.
Wpadłem do pokoju Roz nie wyglądała najlepiej.
-Co się dzieje słonko moje? - usiadłem przy niej
-Nie dobrze mi - powiedziała, a ja jak torpeda wypadłem po miskę i obróciłem w kilka sekund. W sumie to ledwie zdążyłem. Opłukałem miskę i przyniosłem ją na wszelki wypadek.
-Przepraszam mówiła - przyłamując głos
-Słonko już mówiłem nic się nie stało. Kocham cię rozumiesz? Twój tylko jestem, żadnych bab - wziąłem ją na kolana a ona zwijała się z bólu
-Znów ci nie dobrze?
Pokiwała głową i nachyliła się nad miską. Do pokoju wszedł Drake
-Podłączyłem i działa... Ale wy sobie romantycznie rzygacie
-A co kurwa ucz się, nawet rzyganie kobiecie można uprzyjemnić. Trzeba tylko wiedzieć jak
-Ty to w ramie zarobiłeś nie w czapę - stwierdził rozbawiony Drake .-No i pomogło. Widzisz u nas ta miłość boli i jest zabójcza - uśmiechnąłem się
-A jak to ty mówisz osoba Krzysztof co ma pizdę pod okiem?
-To początek jego końca. No morderce kobiet ze mnie tu robi wez mu Drake przetłumacz toż ty wiesz jak jest
-Noooo erotycznie he he
-Wez zawołaj tu Amandę co?
-Robi się, jak skończysz zejdziecie na dół pogramy?
-Jasne jak Roz poczuje się lepiej
-No ona to coś odkąd pojechałeś do roboty. Przyszła się położyć. Wiesz ja to myślałem że ma dołka bo cie trafiła, ale widzę że coś jej jest spadam po Amandę
-Powiedz kotku co się dzieje zjadłaś coś nie tak?
-Brzuch mnie strasznie boli tutaj - pokazała
-Rety dawno?
-Od rana, teraz wieczorem się nasiliło. A ciebie nie było nawet na kolacji myślałam że mnie zostawiłeś
-Skarbie nie. Pokój pomalowałem, teraz chłopaki nowe meble wnoszą, drzwi założyłem nowe i zamek. Musiałem trochę dłużej posiedzieć bo sobie wolne zrobię ze 3 dni. Ostatnio tak mało z tobą jestem i sarenkę upolowałem, a nawet 4 Witek je już robi. A jutro sam je upiekę lubisz taką, a dawno nie jadłaś .
-Kochany jesteś .
I przyszedł Drake z Amandą ta tylko popatrzyła na Roz dotknęła w sumie jej brzucha i kazała starego zawołać. Nas wywalili z pokoju
-Ty co jest, dałeś się wyjebać Amandzie?
-Coś chyba nie ciekawie, bo stary przylazł. Nie droczyłem się jest pózno Roz na zmęczoną wygląda. Jak skończą to się zwijamy, już se pokój odświeżyłem u siebie w pokoju mała zaśnie, może to nic poważnego
Pózniej wyszedł profesor i Amandą
-Choć chłopcze musimy porozmawiać. A ty idz na chwilę do siostry, nie może być teraz sama Drake - rozdysponował profesor
-Co się dzieje? Co jest Rozi? Czemu nic nie mówicie?
-Synu ona jest już w drugiej fazie porodu - powiedział profesor, i nie pozwolił mi wstać - to 30 tydzień, za wcześnie. Dziecko może urodzić się martwe, nie czujemy ruchów. Przykro mi
Złapałem się za głowę o kurwa...
-Nie zrobiliśmy szczepionki - ciągnął profesor - jest ryzyko sam wiesz
Pokiwałem głową i zwątpiłem jeszcze bardziej .
-Brat wez się w garść - powiedziała Amanda, trzymając mnie za ramie. Po raz pierwszy widziałem u niej odruch współczucia. Nigdy nie okazywała żadnych uczuć - Masz nauczkę od życia, lekcja pokory jest ci potrzebna - dodała
-Pozbieraj się synu i znieś ją na badania i powiedz jej co się z nią dzieje, bo jest wystraszona. To już 7 cm więc kwestia godzin synu to już trwa kilkanaście godzin podejrzewam - ciągnął profesor -Powinna nam powiedzieć że coś się dzieje teraz już nic nie da się zrobić przykro mi .
-Rozumiem dajcie mi 5 minut zaraz zejdę z Rozi. Rety co ja jej powiem? I jak? I dla czego ja?
Otworzyłem drzwi
-W porządku? - zapytał Drake. Niepewnie pokręciłem głową i kiwnąłem żeby ze mną wyszedł.
- Co jest? No mów
-Te światło przedłuż ma być włączone cała noc
-Mamy zasady - warknął
-To jest wyjątek wiec złam zasady i nie będę dwa razy mówił
-Kurwa szwagier ja się zaczynam bać
- I masz racje Rozi dziś urodzi - wypaliłem
-Jak to urodzi toż to za wcześnie
-Normalnie... Wiem że za wcześnie, ale za póżno żeby coś zrobić. Dzieciak już się pcha na świat tyle. Rób te światło bo 22 dochodzi -Dobra spadam ja pierdole - powiedział i pobiegł. Ja wziąłem głęboki wdech i wszedłem do pokoju. Usiadłem przy Rozi, która leżała na łóżku i prawie płakała
-Tak bardzo mnie boli, John zrób coś
-Jeszcze troszkę musisz wytrzymać niunia, wiesz dziś urodzisz naszego maluszka. Dla tego tak boli
Zbladła
- ale to za wcześnie
-Wiem, ale damy radę i on da - uśmiechnąłem się - a teraz zabiorę cie na badania
-Nie dam rady pójść
-A od czego ja tu niby jestem co? - Próbowałem nieudolnie rozładować napięcie. Delikatnie wziąłem ją na ręce i powoli szliśmy na dół chłopaki właśnie skończyli meblowanie.
-Te wyro na śmieci wyjebać - powiedziałem i poszedłem z Roz na dół
Wszyscy siedzieli w salonie i kłócili się kto w co gra nawet nas nie zauważyli i dobrze
-Będziesz ze mną? - dopytała Rozi - cały czas i do końca?
-Jeżeli chcesz? Pewnie że tak słoneczko moje, jesteś dla mnie najważniejsza
-A my nawet dla niego nic nie mamy ubranek, pieluch nic. Nie umiem zajmować się dziećmi - powiedziała smutno
-Ja się nim zajmę. Spokojnie damy sobie rade. Amanda pożyczy nam kocyka, bo ja wszystko mam tylko na jednostce stoi wiec pojechać muszę na chwilkę, ale to dopiero jak mały się urodzi i obrócę w 5 minutek tak? - uśmiechnąłem się .
-Naprawdę masz wszystko?
-Naprawdę może jestem szurnięty narwany i czasem tego nie okazuje, ale martwię się o was. I wszystko dla was całego tira mam. Dla małego o wszystkim pomyślałem no trochę mi pomogli, ale mam wszystko chyba...
-Co ja bym bez ciebie zrobiła - wtuliła się we mnie po chwili byliśmy już w gabinecie
Profesor porobił wszystkie badania
-No wygląda dobrze, mały się przesuwa do dołu. No i będzie mały wcześniak kochani. Podam kroplówkę poboli bardziej ale za 30 minut powinnaś zacząć rodzic dziecino.
Te 30 minut to był jakiś koszmar, a całe to rodzenie to jakaś masakra nigdy więcej ciąży i rodzenia. O nie to nie dla mnie... Ja się wypisuje, muszę zakombinować jakieś tabletki. Nie będę tego przechodził po raz kolejny i patrzył bezradnie jak moja kruszynka cierpi. Byłem podrapany, Roz wszystkie paznokcie połamała. Potem mnie szczypała i ściskała za ręce aż siniaki miałem.
Amanda poszła po kocyk bo już był czas i rozgadała wszystkim. Bo do tej pory to tylko Drake podobno chodził w koło i ją zaczepił. To ta mu odpowiedziała na forum publicznym wiec wiedział tyle co ja, czyli że rodzi i że nie wiadomo
Roz była dzielna no przyznam ja to bym się wyłożył na czymś takim. Robiłem za worek treningowy znowu, ale obiecałem że nie zostawię to się jakoś trzymałem. Nad ranem o 5:24 młody się urodził chwila niepewności i się rozdarł. Stary go zbadał, zrobił mu usg odraz. A ten się darł. Ja zwariuje pomyślałem, no i bałem się go gorzej niż Kaśki
-Zdrowy i głośny - uśmiechnął się profesor, oddając małego zawiniętego w kocyk Rozi. - Jesteś teraz jego mamusią dziecino - powiedział - malutki jest, waga 2200 g ale nadgoni - uśmiechnął się profesor. Amanda coś tam ogarniała jeszcze Rozi bredziła że nic jej nie pękło a ja
-Toż to nie jajko żeby pękało
-Cicho bo go obudzisz - zwróciła mi uwagę Rozi
-No to możecie spadać - stwierdziła Amanda - a koc do zwrotu i to czysty silny tatusiu co pieluch nie masz
-Już ty się nie bój sramy na twój koc - zdjąłem koszulkę i jakoś tak odruchowo
-Daj go niunia, w dupie z jej kocem - Nie z darnie wziąłem od Rozi małego i go zawinąłem w koszulkę. Dopiero jak go jej oddałem to łapy mi się trząść zaczęły. Bo zdałem sobie sprawę że go na rękach miałem i go zawijałem a ten mały łobuziak patrzył granatowymi oczyskami na mnie - I masz szczęście że włosy masz ciemne, bo nie miał byś imienia łobuzie. Nie robi się niespodzianek rodzicom.
Widzisz niunia taki mały i niegrzeczny coś jak ty - zaczęliśmy się śmiać
-Za bierzesz nas stąd John? Żle mi się kojarzy to miejsce
-Jasne pójdziemy do miejsca które mi się żle kojarzyło -stwierdziłem biorąc ja na ręce. - Z 10 klocków to ci ubyło Różyczko normalnie skóra i kości. - Powoli wychodziliśmy z piwnicy
-Naprawdę będziemy patrzeć na tę krew?
-Nie będziemy - uśmiechnąłem się - już ci mówiłem wieczorem, ale jak nie pamiętasz to mam niespodziankę
-I jak? - Prawie wpadł na nas Drake .
-No melduje że zadanie bojowe wykonane, alarm bombowy odwołany. Rozi cała zdrowa tylko chuda i młody łobuz na świecie goły i wesoły, he he...
Jak weszliśmy do salonu to nas już nie wypuścili. Zostawiłem Rozi z dziewczynami, a sam podskoczyłem po ten samochód. Mariusz był na warcie akurat
-Wskakuj - powiedziałem - jedziemy do jednostki za 5 minut. Dawaj pod chatę 10 ludzi tira rozpakujemy
Maniek szybko wydał polecenia i po chwili byliśmy w jednostce
-Kurwa który to był - zastanawiałem się
-A co szef znów jakąś wojnę miał z panienką Rozi?
-Ta tym razem zostałem podrapany i posiniaczony i już nie z panienką mam syna chłopie
-Syna? - zakrztusił się Maniek - to tamten w chuj niebieski szefie
-Sprawdzi czy na pewno i na warsztat z nim. Wsio pod moje drzwi na korytarzu poukładać ładnie. Jutro Roz to ogarnie. To ja spadam - powiedziałem wsiadłem w samochód i pojechałem na chatę
Subskrybuj:
Posty (Atom)