poniedziałek, 16 października 2017

Od Quicka

Chwilowo wszystko jak by wróciło do normy, chłopaki oglądali ten film, babeczki coś tam tworzyły w kuchnie. A ja miałem chwile odpoczynku walnąłem się na wyro i wtedy przypomniało mi się że miałem porozmawiać z profesorem. Profesor siedział na ganku.
-Witaj chłopcze trochę marnie wyglądasz widziałem że po nocach nie sypiasz. Usiądz porozmawiamy - poprosił .
-W sumie to chciałem panu powiedzieć że widziałem tego zimnego i generalnie nie chcę siać paniki, ale to mi się nie podoba. Co zobaczyłem, widział pan może jakiegoś z nich?
-Nie - przyznał profesor - to było ściśle tajne, ale po pobraniu próbek od Alex wyselekcjonowałem pewne substancje i stworzyłem to.
Wyjął z kieszeni fiolkę.
-Ma pan lekarstwo?
-Niestety nie ale mam pomysł
-Słucham?
-Widzisz to właśnie tę substancję wstrzykiwali kobietom w ciąży i co tydzień zmieniali dawkę. W sensie ze ją zwiększali i pomyślałem że gdy byś wytypował jakąś kobietę mogli byśmy sobie wyhodować takiego stwora. Wtedy byśmy wiedzieli jak to wszystko działa
- No nie wiem czy to dobry pomysł bo nasza Al się z nimi porozumiewa jak by telepatycznie. Poszedłem odłowiłem jednego, miałem przyprowadzić ale wtedy ona chyba się z nim skontaktowała. Bo choć była w domu, wiedziała co z nim robimy. Poskarżył się mówiła że niby ja i Drake chcieliśmy go zabić, choć plan zakładał coś innego. Dodatkowo nie stawiał większych oporów znał Drake i nawet za nim szedł. One nie uciekają, żywią się gdy odczuwają głód. Całkiem jak by myślały i wyglądają całkiem zwyczajnie. Co prawda niemrawo się poruszają ale poznać to można ich w sumie tylko po czarnych oczach totalnie bez wyrazu. No i pokryte są tą czarną pajęczyną żylną. Musieli nad tym długo pracować skoro to się rodzi to musi pewnie rosnąc i ten proces wzrostu przejść... kurde nie wiem jak się za to zabrać... ehhh...
-Interesujące że Sasza stworzył coś takiego - stwierdził profesor - Ciekawe czy odczuwają ból i inne doznania.
-Nie mam pojęcia profesorze ale wiem że mają imiona i są podobno rodzeństwem. Rozwala mnie to na łopatki i spać nie daje.
-No podejrzewam że nie tylko ta sprawa spędza ci sen z powiek - stwierdził profesor.
-W sumie to nie miałem dobrych relacji z ojcem i nie nauczyłem się relacji właściwych z ludzmi. Sam ze sobą też jakby nie radzę sobie no i Rozi stawia mnie pod ścianą. Tak bym to delikatnie ujął
-Zmieniłeś się synu. Odkąd cię poznałem - stwierdził profesor - co się z tobą dzieje porozmawiaj ze starym człowiekiem. Ja z synem miałem dobre kontakty choć nasza praca różniła się diametralnie więc i tobie może będę mógł w czymś pomóc, doradzić
-Eeeee... cały czas profesor pomaga i żona dom do kultury doprowadziła.
-Tak tylko relacje miedzy wami są dziwne opowiedz jak to się stało że jesteście no jakby razem
-Po całym tym gównie rok siedziałem w jaskini w lesie. Wyszedłem spotkałem Al trochę pomogłem. Pózniej Rozi i Drake. Od nich dowiedziałem się o tej chacie i o ludziach ze szpitala. Ja sam szukałem Amandy to moja siostra. Luke jest bratem Al, a Rozi siostrą Drake
-A ty i Rozi?
-To, to już całkiem skomplikowane jechałem na polowanie i zabrałem ja ze sobą. Zbierała zioła to było jakieś 3 dni od spotkania z nimi chyba i wtedy wracaliśmy z tego lasu. I jakoś tak wyszło. Po jakimś czasie Drake dowiedział się i nakrył nas jak się całowaliśmy i zszokował mnie informacją że ona ma 16 lat... ehhh... to był jej pierwszy raz. Pózniej przyszła kiedyś do mnie i stwierdziła że okresu nie ma, a ja że to chyba normalne. Chodziło mi raczej o to że jest jeszcze za młoda i nie wracaliśmy do tego. Ja się troszkę wycofałem w sensie że przyhamowałem i mnie Ivan dorwał. Pózniej poznałem pana. Spieszyłem się do nich bo nie wiedziałem czy przetrwali... Czy on ich nie połapał lub nie powybijał. No i teraz tak jest jak jest.
-A ty jak to widzisz? Bo tu chyba się pogubiłeś co?
-Znaczy jakby odkryłem siebie na nowo. Niedawno i trochę mi się to nie podoba. Byłem zahukany przez starego i chyba zdałem sobie sprawę że nie jest żadnym hamulcem dla mnie. Muszę trzymać się krótko bo inaczej to na żywioł idę. A Rozi młodziutka jest i mi nie pomaga w tych sprawach
-To może znajdz sobie jakąś starszą pannę tyle tu ich i aż piszczą do ciebie. A generalnie to że Rozi do tej pory nie stanęła na nogi to jest twoja wina bo ciągle wszędzie ją nosiłeś. A noga nawet skręcona musi pracować. I szwy też muszą się ponaciągać a teraz to ją wszystko boli. Ty po prostu się za mocno nad nią trzęsiesz i muszę stwierdzić że chyba się jej boisz. A przecież to nie jajko nie stłucze się. A ciąża to nie choroba tylko jak ty to powiedziałeś stan umysłu. I to ty masz problem z jej ciążą a nie ona z własną.
-No wie profesor? Ja to nie z takich zresztą zakodowałem się już na nią i żadna inna mnie nie skusi. No poza tym to ona kurde zamki chce żebym pozakładał. No domaga się tej prywatności ode mnie i okazuje to wyraznie. Na przykład budzi mnie w nocy, a ja się obawiam że jej zaszkodzę bo młodziutka i ta ciąża i wszystko jest niby dobrze ale ja nie wiem czy ją to nie boli. Ciężko mi o tym mówić no i ten poród sam pan mówi że dobrze to nie wygląda...
 I pewnie ciągnął bym dalej tę rozmowę gdy bym nie zobaczył Rozi opartej o framugę drzwi .
-Długo tak stoisz skarbie? - zapytałem
-Nie chciałam przeszkadzać ale szukałam ciebie i profesora miałam na obiad poprosić .
-Chodż chłopcze - powiedział profesor. - Wrócimy jeszcze do tej rozmowy .
Jednak jedzenie mi nie szło. Zastanawiałem się ile usłyszała Rozi przeprosiłem wszystkich i poszedłem na górę .
-O nie mój drogi ja ci tu zaraz dam lekcję pokory - darła się Rozi idąc za mną. Gdy weszła do pokoju popchnęła mnie na wyrko no to usiadłem, a ta do mnie.
-Rozbieraj się John
No to powoli zacząłem wykonywać pytając.
-Czy wiesz co robisz słoneczko?
A ta sama zaczęła się rozbierać ba mi jeszcze pomogła i się drze
-Już ja ci pokarze a profesor też oberwie za swoje.
No i mi pokazała znaczy dała lekcje i przyznam że mi się to podobało. A zmordowałem się, no w ten sposób to ja z Rozi jeszcze nigdy
-I co już zadowolona? - dopytałem
-A ty co mnie pytasz zagęszczaj ruchy i powtórka
-Ale słońce uspokój się nie mam siły - kombinowałem żeby naprawdę coś jej się nie stało.
-Praktyka czyni mistrza nic ci nie będzie poza tym chce jeszcze - domagała się.
Okej.... To nie było normalne. Rozi zdecydowanie się wściekła i próbowała mi coś udowodnić. Choć sam nie bardzo wiedziałem co więc jak chciała to jej pokazałem na co mnie stać.
Ledwie skończyłem i chyba ta runda była moja bo Rozi się uspokoiła. Przeciągała się po łóżku jak kotka po czesaniu. Usłyszałem pukanie do drzwi
-Zaraz - powiedziałem. Wciągnąłem spodnie nie zapinając ich -wejść - i w drzwiach stanęła Julka Pati Alex i Borys
-Muszę spadać - powiedziałem całując Rozi, a ta do mnie na forum publicznym
-Byłeś dobry ale możesz być jeszcze lepszy i zamek zakładaj dziś i ostatni raz wychodzisz po obiedzie z domu. Musisz mieć czas dla rodziny i żyć jak normalny człowiek, a nie jak robot
Wkurzony zbiegłem na dół zapinając spodnie i ubierając się po drodze .
-No nasz szefuńcio dostał lekcję pokory - śmiał się Drake
-Nie denerwuj mnie - i wyszedłem


Od Mariusza

Razem z Grzesikiem docuciliśmy Borysa a ten się zerwał i gada
- Ale co?
- Nic śpisz na służbie
- Ta... ta wpierdol dostałem
- Bo masz jęzor za długi - powiedziałem
- A wy słyszeliście Warszawę - powiedział Grzesiek
- Ta... ja to słyszałem - stwierdziłem - i blondynka też bo słyszałem jej o Boże
- Ja pierdole no to jak my to powiemy szefowi. Kurwa czy te araby nie mogły przywieść wielbłąda - powiedział Grzesiek - jak my mu powiemy że oni księżniczkę mu przywiezli
- A ja to swoją drogą się mu dziwię - stwierdził Borys - ja to bym zabił ich na śmierć wszystkich jak leci
- Ale słyszałeś jak to było z tymi sukami  - stwierdziłem - myślicie że ona to słyszała. Borys idz się dowiedz
- A co ja wtyka jestem
- A nie jesteś?
- Ta teraz to wasza chyba
- E ludzie - powiedział Grzesiek - ale szefo to nas wymiksował z imprezy ogólnie
- No - stwierdziłem - coś chyba szykuje. I chyba ja nie chcę wiedzieć. Są przecież typy z pod ciemnej gwiazdy które załatwiają brudną robotę. To my po co?
- Chuj wie - powiedział Grzesiek - byle rodzinę mi przywiezli. Zgred nas na niezłą minę wpierdolił, ale chuj ja chcę mieć własną rodzinę przy sobie. Mogę być tą pierdoloną mafią
- Ta... gdybym ja wiedział - powiedziałem - to za chuj bym tu nie przyjechał. Chociaż w sumie, paść jak kaczka. Nie znasz dnia ani godziny chłopie
- A ja wam powiem że z Ivanem dobrze by było - powiedział Borys
- No a do nas strzelał jak do kaczek, śmiały się te ruskie że se celność trenują na nas. Tu przynajmniej jako tako jest. Szef ogarnia jakoś te potwory - stwierdziłem
- Ta ale jakie on jazdy ma daj spokój - powiedział Borys - to co ja się wczoraj naoglądałem to wieta co mógł bym się podniecić, spuścić, załamać i za bać jednocześnie. I ja to nie rozumiem jak to tak ze spokojem można coś tam z jakimś kwiatkami kombinować chuj wie o co im tam chodziło. Ale wpadł ten koleś co go pilnować miałem i odgraża się temu naszemu szefowi. Wyzywa go tam, kozaczy.
- No szef miał spluwę to mógł go odstrzelić - stwierdziłem
- Ta on to w spodniach ino był. Wsio na krzesełku leżało drzwi otwarte były to widziałem. Nie upilnowałem gada cud że żyje. Ale ten kolo mógł na spoko wziązć tą spluwę i go zajebać że szefa. Ten kurwa jakieś kwiatki rozkminia ja nie mogę. Najpierw na niego ryknął żeby posadził dupę, a potem wpierdzielał tą swoją gadkę jak to on. Niby spokojnie a chuj wie o co mu chodzi. I na jakimś kwiatku był skupiony kompletnie nawet nie patrzył na tamtego.
- Ale co tulipana miał w ręku? - zapytałem 
- Nie no siedział na wyrku. Oparty o ścianę ta jego coś się darła na tego kolesia i siedziała tamtemu na kolanach że szefowi. A tamten coś z tymi kwiatkami wydziwiał.
- Może jej się jakiś wisiorek zaplątał - stwierdziłem
- Ja tam nie wiem - powiedział Borys - wczoraj chuj zrebaka tresował, bo się wkurwił to się na klaczy wyżył. Pianę na ryju miała a zrebak prawię padł. No i wczoraj mielim jechać, a dziś wyjebałem orła,
- Dwa orły - stwierdziłem - jednego chyba nie pamiętasz.
Zaczęliśmy się śmiać z niego.
- Fakt jest faktem ale jeżeli tego nie słyszał a ona słyszała. Jak my mu powiemy o tej księżniczce. - powiedziałem
- Niech oni lepiej mają dla niego coś innego niż księżniczka a tym z Warszawy trzeba zakodować niech te araby ją odeślą do domu. Niech wielbłąda mu przyślą i najlepiej samca. - powiedział Borys
- Ja to go nie rozumiem - stwierdziłem - przecież mógł by tak jak każdy z mafii mięć se harem wielbicielek i taką żonę do prezentacji.
- Ta - powiedział Borys - żona do prezentacji. Znaczy elegancka jest ale ona to mu prezentuje takie jazdy że ja to jak bym się nie ożenił to bym się już rozwiódł. Rozwiódł bym się przed ślubem z taką.
- No - stwierdziłem - urodzi się gnój i trzeba będzie mu szefować albo księzniczkować
- Chłopak będzie - stwierdził Grzesiek - całego tira niebieskiego mamy najebanego
- Połamałeś plomby? - zapytałem
- No chyba mnie nie wydarz - powiedział Grzesiek
- Przecież polegniemy obaj - stwierdziłem
- No co ty - powiedział Grzesiek - powie się jemu że transport był podejrzany i żeśmy przewietrzyli tiry.
- No nie wiem czy to przejdzie
- Nie spróbujesz się nie dowiesz - powiedział Grzesiek
- Ty to lepiej nie graj facetowi na emocjach. A ty Borys idz zobacz to tam się dzieje
- Ja to mogę iść, ale ja mu nic nie mówię. A wam powiem jak będę mógł wyjść
- Dobra to jesteśmy na łączach - powiedziałem

Od Quicka

- Ja pierdole - powiedziałem - Ty Drake to słyszałeś? To co ja?
- No ja ci wczoraj próbowałem to powiedzieć
- Próbowałeś to zaczerpnąć powietrza między jedną a drugą flachą. Ty Drake ale po za tym że jest cały taki czarny to jest normalny. Cześć Stefan Quick jestem
- Wez go nie dotykaj - warknął Drake - on patrzy na mnie jak na kurczaka
- Uspokój się skąd możesz wiedzieć jak na ciebie patrzy skoro ma oczy bez wyrazu.
- No ale patrzy
- Ja też patrze i to nie znaczy że cię zjem Drake
- Jednak ty też zgłupiałeś - stwierdził Drake
- Różyczko jesteś tam? - dopytałem
I Rozi się odezwała.
- Włącz tam taki czerwony przycisk. Wiesz ja teraz będę mówił a ty idz do Alex i nie musisz nic przyciskać tylko mi odpowiadajcie okej?
- Co ty zamierzasz zrobić? - dopytał Drake
- No co zerżnę głupa Rozi przecież wie. Jest blondynką fakt ale to nie znaczy że jest głupia znam swoją dziewczynę
- Ta.. jasne chyba od dupy strony
- I tu się kurwa mylisz. Bo z tej strony znam ją mniej przez ciebie
- A co ja kurwa takiego zrobiłem
- Światło gasisz debilu o 22
- Ty Quick a jak on to rozumie?
- Ale kto?
- No Stefan
- A Stefan... jak rozumiesz to się ucz chłopie - powiedziałem do trupa - dobra teraz bądz Drake cicho - i uruchomiłem krótkofalówkę  - jesteście tam dziewczyny.
- Tak - odpowiedziała Rozi ale Alex niestety się nie odezwała
- Al no pomóż mi - powiedziałem. - Wpadłem dosłownie na twojego przyjaciela, przypadkiem. Uciekałem przed świnią naprawdę... nie zauważyłem go naprawdę
- Kłamiesz - wydarła się Alex
Wyłączyłem odbiornik
- Skąd ona wie że kłamię
- Nie wiem mówię ci że to w baniach im siedzi
- Dobra ale jak się komunikują to ten Stefan czy jak mu tam nigdzie nie polezie. Trzeba wziązć sprawę od dupy strony - powiedziałem
- Quick proszę cię - powiedział Drake - A jak się zarażę
- Drake jak pada słowo dupa to ty myślisz tylko o jednym. Trzeba z nią pogadać, zaprosić tego Alfreda, Stefana czy tam Fernanda i poprosimy ją żeby toto - pokazałem na zimnego - dało se pobrać krew, no zwalimy wszystko na sora. Wytłumaczymy że chcemy obejrzeć jego rękę tylko w inny sposób my to robimy.
- Ale ty masz łeb ja pierdole, spadamy - powiedział Drake - muszę się napić
- Pij tylko nie każ mi robić tego ze sobą
- Czego kurwa? - zapytał Drake
- No pić - powiedziałem. - Wczoraj najpierw Krzysiek wjebał mi się na kwadrat, on to chuj ale kurwa żenić się muszę czaisz. Po za tym już prawie rozkminiłem ten kwiatek i wpadłeś wtedy.
- Jaki kurwa kwiatek? - zapytał Drake
- No ten od stanika - wytłumaczyłem
- A to ja wam wszedłem w paradę jak się godziliście
- A ja ci powiem że Krzysiek był szybszy.
- Kurwa i znów dałem dupy a miałem was pilnować i to obu
- Dobra daj spokój wracamy na chatę. Saszka nam tu niezłe piekło szykuje. Ty jak wpadniemy na chatę proszę cię ogarnij ją. Ja do niej nie mam nic, nie chcę nawet podchodzić bo chodzi o to że Rozi ma jazdy. Ja wcześniej nie zauważałem tego że wszystkie te dziunie się na mnie ślinią
- A co teraz zakwitłeś? - dopytał Drake
- Żebyś kurwa wiedział. Ty ja będę miał dzieciak rozkminiasz to
- No raczej tego brzucha nie da się ukryć. Ale co chcesz się wyprzeć? Spróbuj to będzie solo
- Nie o to chodzi. Ja się Kaśki kurwa boję a to takie małe wezmę i połamie przez pomyłkę
- Moja siorka też jest mała a jeszcze jej nie połamałeś
- A wiesz kurwa jakie to jest skomplikowane, żeby to dobrze zrobić i nie uszkodzić tej piłeczki. Ale stary to jest magia ty musisz to zobaczyć jak on się tam rusza. Pierwszy raz jak mnie kopnął to znaczy Rozi. Ja dostałem rykoszetem, kurwa mało co z wyra nie spadłem że ktoś mnie leje
- Pierdolisz? - powiedział Drake z okrągłymi oczami
- No powaga mówię ci, spróbuje namówić Perełkę aby dała ci dotknąć... brzucha. A jak zje czekoladę to mówię ci, on tam salta wywija chyba
- Dobrze że nie jestem babą - stwierdził Drake - bo wez nie dość że ma okres taka, to jeszcze jest w ciąży, ma jazdy umysłowe i taniec brzucha
- Nie, my to mamy szczęście
- Szwagier ty to nie bardzo - stwierdził Drake - ja muszę cię ożenić jak obiecałeś
- Drake - powiedziałem poważnie ten aż się blady zrobił jak ściana - ja Rozi nie obiecałem ja normalnie i legalnie się do tego zobowiązałem
- Ale zrobisz to? - dopytał niepewnie
- Zrobię... papiery lewe muszę załatwić. Ty wiesz że za to jest kryminał?
- W tym świecie?
- W tym świecie nie, ale ja się w tym świecie nie będę żenił. Będzie wesele. Będzie biała sukienka, nie będzie zimnych będzie w chuj gości
- Czyli mafia
- Nie tylko z mafią tańczę. Każda dziewczyna marzy o ślubie z pompą. Nie zamierzam się na tym wyłożyć. Też bym chciał tak jak ty i Al. Trzymać się za rączki no i sam wiesz.
- No ale ty w tych sprawach jesteś życiową ofermą
- Nie marudzi, przynajmniej strzelam celnie - uśmiechnąłem się
Na tym zakończyliśmy bo z lasu wyszliśmy i dopadł mnie wianuszek wielbicielek... chyba.
- No i widzisz masz babo placek - uśmiechnął się Drake
- No chyba dziadu - stwierdziłem
- Ty pójdziem dziś na ten twój poligon? - zapytał Drake
- Mogę cię zabrać bo muszę tam podjechać. Mariusz - ryknąłem
- Właśnie ja do szefa
Drake powiedział spokojnie:
- Pies nr 2 niech zabierze te suczki w cieczce od naszego samca alfy bo się wkurzy...
- Panienka Rozi - dokończył Mariusz
- Twoja szefowa - powiedział Drake
Mariusz się zdziwił i nie pewnie popatrzył na mnie. Pokiwałem tylko głową
- Szefie ale jak to? - zapytał Mariusz
- Tak to kurwa Mariusz że posłuchaj siebie. Jak to brzmi
I wyręczył mnie Borys
- Panienka Rozi z brzuchem wielkim jak piłka od koszykówki
I wtedy dostał od Drake pigułę. A jak Mariusz go pozbierał i Grzesiek który zaraz nadbiegł to ja mu wyjebałem taką rakietę że padł nieprzytomny.
- Co się dzieje? - zapytał Grzesiek
- Szefową obraził kulka w łeb - powiedział Mariusz
Grzesiek nie wiele myśląc wyjął spluwę i wycelował w łeb Borysowi.
- Ty ale my nie mamy szefowej - stwierdził
- Uwierz mi mamy - powiedział Mariusz
- Mamy panienkę Rozi - dodał Grzesiek stanowczo
- Odwołaj to Grzesiek - powiedział spanikowany Mariusz - szefie my nawet nie podnosiliśmy wzroku.
- Ty Quick czaisz oni brali moją siostrę. Jak ty kurwa jej pilnujesz.  Pies nr 1,2,3 ciekawe czy 4 też
- Drake - upomniałem go - nie wplątuj do tego Luke
- Sorry Gregory - powiedział Drake - ale każdy piesek wyczuje sukę w cieczce
- Drake - zawiesiłem głos - ostrzegam cię - powiedziałem ostro - to jest twoja siostra i nie masz prawa mówić o niej w ten sposób jesteś szwagier ale jeszcze raz to ci dojebie. Nie chcę słyszeć więcej słowa suka. Nawet kiedy faktycznie będzie tu jakaś suka to kurwa ma być psem i mam na myśli zwierzęta
- Mamy szefową - zakwitł Grzesiek
- Nie uduś jej tylko - warknąłem
Zgarnąłem Drake za fraki
- Chodz do domu pajacu
- Ja muszę się napić - stwierdził Drake - I domagam się ruskiej wódki ona jest najlepsza. Szybko sponiewiera człowieka,
- Nachlasz się jak załatwisz sprawę z Alex
Drake poszedł do domu a mnie zatrzymał Mariusz
- Szefie to jak z tym wyjazdem wczorajszym
- Wy zostajecie. Włosi pojadą do ruskich pod moimi flagami i wywalić tę niebieskie gówno.
- Ale jak to? - zapytał Mariusz
- Potrzebuję was tutaj. Przyjdziecie do mnie pózniej musimy ustalić pewne zasady i dajcie tego włoskiego architekta na malował mi już coś ciekawego.
- Tak jest, a możemy do domu wejść jak będziemy już coś mieli do szefa
- Podajcie przez Borysa. Rozi ma na was uczulenie
- A... - nie wiedział jak się wysłowić - no szef i panienka... pani... szefowa... - co raz bardziej się pogrążał co mnie bawiło
- No to co? - dopytałem
- To na poważnie z tym ślubem?
- A co to ja jestem reksio żebym bawił się szynką. Na poważnie
- Ale tu chodzą takie sztuki szefie
- Sztuka to jest mięsa, a ja mam to w dupie
I poszedłem do domu i wtedy napadła mnie Rozi że ktoś do mnie miał coś i że ona nacisnęła niechcący coś. No i była dość zdenerwowana. I przepraszała że podsłuchuje, przyznała się że jakieś papiery znalazła i przepraszała że je czytała.
- Kochanie nic się nie stało, nacisnęłaś przez przypadek. O co chodziło się dowiem i nigdzie jechał nie będę - po prostu uprzedziłem jej pytanie bo wiedziałem że padnie - a z papierami pokarzesz mi które i ja ci wszystko wyjaśnię
- A te wszystkie dziewczyny co przez okno widziałam?
- Mógł bym powiedzieć żebyś zapytała moje psy - odparłem bo wszyscy ich tu tak nazywali - ale Drake jest świadkiem i na ślubie i w tej sprawie też...
A ta mi przerwała i mnie pocałowała.
- Fajnie że wybrałeś już świadka i jest nim mój brat. Słyszycie John wybrał świadka
Co znaczyło że wszyscy już wiedzą. Normalnie dom bez tajemnic. Walniesz w stół a Krzysiek się odezwie. No i jeszcze babcia
- Czaruś kochanie, babcia ciebie tak bardzo rzadko widuje że już prawię zapomniałam jak wyglądasz.
- Bo masz sklerozę - burknąłem pod nosem
- Słucham? - dopytała staruszka
- Bo jestem bardzo zapracowany babciu
- Zmizerniałeś synuś, oj zmizerniałeś
- Niunia wez tą starą ode mnie proszę cię
Uśmiechnęła się pocałowała mnie i cała w skowronka zgarnęła starszą panią i wytłumaczyła jej że muszę popracować. A Krzysiek, Mateusz, Luke i Drake oglądali pornola no ja nie wierze.
- Jak to dziewczyny zobaczą chłopaki - powiedziałem - to macie przesrane na całej linii
- No chodz pooglądasz z nami - powiedział Drake
- Spierdalaj - powiedziałem - idę pokroić sałatkę. I tak mam przesrane nie będę się podkładał.
I wyszedłem do kuchni, a tam był cały babiniec i Witek coś one tworzyły.
- A ty tu co? - zapytały
- Przyszedłem pomóc - stwierdziłem
- Wynocha na górę - powiedziała Julka
- No chyba nie chcecie mnie z tego wymiksować - powiedziałem
- Uciekaj na górę - powiedziała Rozi
W sumie to nawet obejrzał bym z chłopakami tego pornola ale posłusznie poszedłem na górę. Naprawdę mnie pojebało stwierdziłem oglądać pornole. Ja i pornole szok. 

Od Rozi

Jak obudziłam się rano Drake'a już nie było w naszym pokoju, a Quick przeglądał jakieś papiery.
- I co zrobimy z Alex? - spytałam
- Dziś pójdę z Drake'em. Musimy wyłapać tego Alfreda
- Alfredów było kilku - przypomniałam
- Dokładnie 5
- Ty tak na serio w to wierzysz? - dopytałam rozbawiona - ja uważam że mój brat się nachlał, mało tego powiedziałabym nawet że się naćpał
- Więc pójdę tam - powiedział - i jak nic nie znajdziemy, będę miał pretekst by się z niego nabijać, nie dam mu już spokoju
- A jak jednak mówił prawdę?
Usiadł na łóżko i mnie pocałował.
- To go złapiemy i dowiemy się z czym mamy do czynienia
Zaczęliśmy się całować, ale wiedziałam że i tak zaraz ktoś tu wpadnie
- Która godzina? - spytałam
- Koło 8 - odparł
- Więc zaraz śniadanie - zauważyłam - A tak na poważnie musimy zamykać drzwi na klucz i wywieszać kartkę nie przeszkadzać.
- I myślisz że to ich powstrzyma? - dopytał rozbawiony
- Nie - przyznałam - będą dobijać się aż się wkurzymy i otworzymy im drzwi.
- To może postawimy Borysa przed drzwiami
- Ty jednak się mnie boisz, nie wystarcza ci już że przynosisz broń do pokoju.
- John - powiedziałam po chwili
- Yyy - mruknął
- Musimy ustalić zasady - powiedziałam - ludzie przychodzą jak do jakiegoś domu publicznego. Wchodzą, wychodzą kiedy im się podoba. No wiesz na przykład ustalmy że pracujesz jak normalny człowiek 8 godz dziennie, a pózniej nie przyjmujesz interesantów. I proszę cię po tych 8 godz wyrzuć Borysa z domu, a jak tak bardzo się do niego przywiązałeś to na litość daj mu krzesełko niech siedzi. I przede wszystkim nie zabijaj w domu, naprawdę ciężko jest sprzątać krew z dywanu.
Zdziwiłam go, w sumie to zadziwiam samą siebie.
- Zobaczę co da się zrobić
- I naprawdę najwyższy czas zastanowić się nad imieniem dla dziecka. I ślubem...
- Słucham? - dopytał
- Nie mów mi że się rozmyśliłeś - fuknęłam
Przecież sam mi się oświadczył. Sam chciał się ze mną żenić. W koło niego cały czas kręcą się jakieś laski czy on tego nie widzi?
- Nie - zaprzeczył - ale...
- Ale...? - dopytałam
- Chodzimy już na śniadanie - zaproponował
Wiedziałam że chce uniknąć odpowiedzi, ale nie wie że nie odpuszczę. Na dole byli już wszyscy oprócz Alex i Drake'a. Żona profesora właśnie podawała śniadanie. Alex wściekła zeszła na śniadanie. Czyż by pokłóciła się z Drake'm. Chwile pózniej na dół zszedł skacowany Drake.
- Lex ale o co ci chodzi - wypalił siadając na krzesełku
- Nie wiesz o co mi chodzi? - warknęła - ustaliliśmy coś miałeś nie pić
- Miałem - przytaknął - ale wczoraj to była wyjątkowa sytuacja
- Nie odzywaj się do mnie
- Mówisz do mnie czy do Alfreda? - dopytał
- Głupek i błazen - warknęła
Po tym śniadanie minęło całkiem spokojnie. Amanda jak zawsze szukała dziury w całym ale po za tym nikt więcej się nie pokłócił.
- Idziemy Drake? - dopytał Quick
Doskonale wiedziałam gdzie zamierzają iść ale pozostali byli w nie w temacie. Chłopacy poszli szukać Alfreda w lesie, Luke wyszedł trenować swoich ludzi. Wszyscy zajęli się własnymi sprawami.
- Krzysiek - zatrzymałam go jak zamierzał się ewakuować
- Co tam? - dopytał
- Wczoraj przeszedłeś samego siebie - wypaliłam - Krzysiek ogarnij błagam... Rujnujesz moje życie i narażasz własne. Quick jak się wkurzy to nawet ja cie nie uratuje. Zależy mi na tobie ale tylko i wyłącznie jak na przyjacielu. I jeżeli twoje nastawienie się nie zmieni to wszystko zepsujesz.
Odkręciłam się i poszłam na górę. Dziś nogi bolały mnie mniej niż wczoraj.
Martwiłam się że nadal ich nie ma. Wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżko. Nie wiem co mnie podkusiło nigdy nie grzebałam w jego rzeczach. Ale podeszłam do biurka, usiadłam na krzesełku i zaczęłam przeglądać wszystkie te papiery. Była tego masa większa część w nieznanym języku, a nawet to co było napisane po polsku nie wiele mi mówiło. Ale wśród tego wszystkiego znalazłam jedno zlecenie na zabicie pewnej grupy liczącej 70 ludzi. Niech to szlak nie powinnam była grzebać mu w rzeczach. Odkładając wszystkie te dokumenty całkiem przez przypadek włączyłem jakieś radio. " Szefie powtarzam w Warszawie mamy Sheik przyjechali i chcą rozmawiać z szefem "
Że co, on jak Ivan szyfrem zaczął nadawać. Poszło lawiną zaraz jak skończył gadać o Sheikach odezwał się następny
" Szefie zrobione wracamy " i następny  " robota wykonana, towar dostarczony". W cale nie podobało mi się to co robi Quick a najgorsze że nic nam nie mówi. Wyłączyłam radio. Jestem pewna że gdyby Krzysiek nie poruszył tego tematu sam nic by nie powiedział. Nawet sama nie jestem pewna czy chcę wiedzieć o czym oni mówili. I wtedy usłyszałam histeryczny płacz Lexi. Wyszłam z pokoju i poszłam do niej.
- Al co jest? - spytałam
- Oni go zabiją - płakała
- Kogo? Kto? - dopytałam zdezorientowana
- Oni go zabiją nie mogą, Drake obiecał. - Trzęsącą się ręką złapała za krótkofalówkę.
- Daj - poprosiłam
Wzięłam od niej krótkofalówkę
- Chłopaki co tam się dzieje? - spytałam
Wyszłam z pokoju i stanęłam na korytarzu
- Znalezliśmy Alfreda - powiedział Drake
- To Alfred jest prawdziwy? - dopytałam zdziwiona
- Przecież wczoraj mówiłem
- Alex histeryzuje - powiedziałam - o co chodzi? Macie kłopoty?
- Minimalne ale spoko - powiedział
- Ona krzyczy że ktoś kogoś zabije? - fuknęłam
Alex wyszła z pokoju i wyrwała mi urządzenie
- Drake ja go zabijecie nie wybaczę wam tego - krzyknęła
Oddała mi urządzenie i popłakała się jeszcze głośniej
- Roz powiedz im że nie mogą go zabić. On nic nie robi, nie jest zagrożeniem. Stefan to brat Alfreda
- Quick - powiedziałam do urządzenia - wracajcie do domu. I nie ważcie się zabić Stefana 

Od Quicka

W murowało mnie. To co usłyszałem, no kurwa fakt nie mówiłem im o wszystkim. Miałem to zrobić ale żeby Rozi tak to odebrała że ja ją na równi z Borysem? Równia pochyła ehhh... Myślą że to takie proste, łatwe. Chcą przetrwać rozumiem ale jeżeli nie ustawię wszystkiego do pionu oni nie wyjdą za ten pierdolony płot. Bo rozszaleje się bezkrólewie tak ciężko pojąć. Ja nie mogę sobie na to pozwolić już nie pamiętają ludzi ze szpitala? Wszystkie by wyłapały te skurwiele i nawet jebana Pati była by pierdolonym inkubatorem. Ja wyjaśniłem, nie rozumieją trudno. Na siłę nie trzymam. Właśnie Rozi i schody zgubiłeś chłopie orient - skarciłem się w myślach i pobiegłem za nią. Była już przy schodach.
Złapałem ją na ręce szybko zdecydowanie ale delikatnie.
-Nie grzeczna jesteś wiesz - powiedziałem łagodnie.
-Odpowiedz mi proszę, bądz moim dawnym Quickiem - powiedziała przez łzy.
-Jestem skarbie i oczywiście że odpowiem. Wszystkie zarejestrowałem
-Ale porozmawiamy, tak normalnie jak... no nie jak ostatnio. Nie chcę sama siedzieć na łóżku. Nie sypiasz ze mną. Opiekujesz się mną nie mówię że nie, ale... -  wtuliła się we mnie
- Co się dzieje maleńka - nie rozkminiałem kobiet, a Różyczka to już zupełnie szyfrem mówiła. Miała jazdy i zmiany nastroju, w ciąży podobno to normalne ale że aż tak
-Zaniosę ciebie na górę i porozmawiamy jak kiedyś - powiedziałem, a w duchu kurde jakie to trudne. Ostatnio po tym jak wpadła do tego dołka, to ja też miałem jazdy sam ze sobą. Jak ja se pomyśle co ja myślałem gdy ją rozbierałem z tych mokrych ciuchów. Pierwszy raz rozbierałem dziewczynę. Sytuacja była trudna, zle się czuła, a ja no sorry miałem kudłate myśli. A jak ostatnio się przed nią wygadałem czemu jestem jaki jestem, to już zupełnie się chyba odblokowałem. Dostrzegałem pewne rzeczy inaczej chyba dorosłem do roli chłopaka... kurde ale ojca? Ja się  Kaśki boje, a tu taki maluszek... ehhh... życie
-Usiądz - powiedziałem, sadzając Rozi na wyrko. Zdjąłem kurtkę, koszulkę, wyjąłem nóż i spluwę. Położyłem na krześle i pamiętaj frajerze jak kiedyś i bez numerów łapy pod kontrolą. Wskoczyłem na wyrko, oparłem się o ścianę, a Różyczka wdrapała się mi na kolana.
-Tak dawno mnie nie przytulałeś. Nosiłeś zajmowałeś się mną ale tak inaczej, nie wkładałeś w to serca. Nie czułam ze jesteś. Byłeś tak blisko, a tak daleko... - mówiła
-Właśnie byłem - przerwałem jej - to dla tego spałem na fotelu. Bo bardzo ciebie bolało, a wiesz słonko że ja w nocy mam jazdy. Znaczy zrywam się ze snu i mógł bym przez przypadek ciebie urazić. To dla tego tylko spałem w fotelu. Nie że ciebie nie kocham czy chce zerwać. Tylko dla tego żeby było ci wygodniej rozumiesz?
-Ale teraz już będziesz? I nie zerwiesz ze mną? I mnie kochasz? I nie gniewasz się na mnie za tego Krzyska? Bo to nie moja wina że on mnie kocha że ... To twoje dziecko wierzysz mi? - znów zarzucała mnie pytaniami, znów miała obawy nie była mnie pewna i zaczęła się nakręcać
-Już słonko cichutko. - wtuliłem ją w siebie jeszcze bardziej , -Wszystko sobie wyjaśnimy, naprawdę. Kocham cie i to całym sobą nie zostawię was, nigdy i nikomu nie powierzę pilnowania ciebie, bo ostatnio zle to się skończyło. I nie jadę nigdzie. Rozumiesz słonko? Nigdzie do żadnych rusków. Nie długo będziesz rodziła nie mógł bym się ruszyć. Ja wszystko pod ciebie sobie układam, wszystkie spotkania teraz muszę być na miejscu i nie wybierałem się nigdzie. Tylko do jaskini, bo gdy powiedziałaś że idziesz do swojego pokoju zle to odebrałem. Musiałem odreagować. Wyszedłem i rozruszałem trochę klacz. Pózniej miałem pojechać z niespodzianką do jaskini rozejrzeć się po lesie, odreagować i wrócić porozmawiać. Też jestem narwany wiesz jedno twoje słowo odbieram inaczej i się zapalam i mamy klops. Ludzi zbieram bo proszą o pomoc, gdyż zaczynają się rządy takich ludzi jak ci ze szpitala. Ludzie zaczynają się zjadać na wzajem. Rozumiesz ktoś łapał ludzi i ich zjadał taki sobie pewna grupa w pewnym mieście zrobiła patent na przeżycie. Szerzy się mord, kanibalizm i wszystkie inne kataklizmy i do tego Ruskie. Widzisz ja umiem zapolować, zadbał bym o nas tak czy inaczej. Mieli byśmy co jeść, razem możemy wszystko w pojedynkę nie wiele. Ja mieszkałem w jaskini i żyłem jak żyłem. Wy z Drake tutaj było wam dobrze ale nim znalzliście chatę pełną żarcia też ciężko było wam. No i potem szpital was wysadził. Ja gdy bym się nie wychylał siedział bym teraz w jaskini na dupie i żarł sarnę pieczoną. Tobie nie mówiłem bo denerwować ciebie nie można. Im bo wiedziałem że nie zrozumieją i co nie jest tak? Ja traktuje ws wszystkich jak własna rodzinę ale ty i mały jesteście dla mnie priorytetem. To o ws martwię się najbardziej. Mam posłuch, ludzie się mnie boją. Jestem kim jestem maleńka nie zmienię się. Powiedziałem ci to już, a ty jak twierdzisz mnie kochasz. Wiec znaczy że to zaakceptowałaś. W jaskini byłem inny. Tak bo nie miałem pojęcia o Iwanach, mafia znikła, ale widzisz mafia to rodzina i ta rodzina mnie znalazła. Bo byłem jej członkiem stąd nie można się wypisać. Bo i tak cię znajdą a teraz skoro obaliłem Salvadore i Ivana to musiałem przejąć pałeczkę. Bo inaczej ktoś inny by to zrobił i znów był bym na celowniku, a z dwojga złego to ja wole strzelać niż być kaczką do odstrzału. Rozumiesz mnie teraz słonko? Nadążasz za tokiem mojego myślenia? Gdy bym nie robił tego co robię nasz synek może nie miał by już taty. Rozumiesz? Jestem pojebany, ale w końcu jestem jego tatą wiec lepiej go mieć niż być popychadłem.  Chciałem powiedzieć... jak skończę to co zacząłem bo nie zrozumieli by i nie rozumieją. Jedyny błąd jaki popełniłem to, to że zbliżyłem się do ciebie i teraz muszę dbać o wsze bezpieczeństwo, komfort życia i tak dalej. Czuje się za was odpowiedzialny i Drake naprawdę nie musi martwić się o żarcie bo rzygał nim będzie. Ja mam kontakty. Wiem z kim co załatwiać mam coś chodliwego i w chuj drogiego. Mogę to wymieniać na co tylko chce mam sposób na życie, a ty jesteś jego częścią i nie pozwolę byś w śmietnikach grzebała.
Różyczka chyba zrozumiała bo odsunęła się ode mnie. Popatrzyła na mnie i zapytała, gdybym nie siedział to bym się wyłożył
-To znaczy że się ze mną ożenisz tak?
-Tak - odparłem, a w duchu. Co kurwa, no nie mogę ona jest skomplikowana
-I jesteś tego pewien?
-No tak - odparłem
Wtedy zaczęliśmy się całować, już nawet 3 guziki od bluzeczki jej odpiąłem i próbowałem rozkminić jak rozpiąć stanik, który notabene zapięcie miał z przodu i z kwiatkiem. I ten kwiatek trzeba było jakoś przekręcić żeby się rozpiął. Normalnie szyfr jakiś. Rozi to nawet sama chciała to zdjąć ale jej nie pozwoliłem
-Im dłużej będę cie rozbierał, tym bardziej będziesz chciała żebym to zrobił. A im bardziej będziesz chciała to w efekcie pózniej będzie ci lepiej niż...
Wtedy drzwi się otworzyły i do pokoju wpadł z hukiem Krzysiek i się drze
-Zabraniam ci ją dotykać pojebany psycholu. Ze mną nie pójdzie ci tak łatwo. Ja wszystko wiem o tobie, a dziecko jest moje. Wiec od jeb się od Rozi. Bo wiem że to ty ją tak załatwiłeś. Nie chciała z tobą to ją zlałeś i kazałeś gadać że uciekła i ją szukałeś
-Siadaj kurwa na dupie - warknąłem - nie wiesz Krzysiek z kim ty tańczysz - męczyłem się dalej z tym stanikiem. Rozi siedziała przodem do mnie wiec ten debil nic nie widział. A ja po pierwsze to rozkminie ten kwiatek i go odepnę i nie popsuje. I nie dam sobie popsuć humoru, bo chwilę to już sobie popsułem. Znaczy to dziwaczne ludzisko to zrobiło
Nawet Rozi wydarła się na niego że przesadził teraz, ale tamten tłumaczył jej o ty dziecku no bajkopisarz normalny
-John powiedz mu coś wyrzuć go. Nie wiem uparł się na mnie
I wrzeszczy do niego
-Ty masz urojoną ciąże chyba Krzysiek. Co ty myślisz ze będziesz mi rozwalał życie... Wiesz ile ja muszę pózniej się na starać żeby to wszystko do normy wróciło? - krzyczała
-Właśnie Krzysiu widzisz? Ona cię nie chce. Wyraziła się jasno, nie denerwuj jej, nie wpierdalaj się w jej życie. Nie kontroluj i nie sugeruj wyborów. Jednym słowem nie mieszaj dziewczynie w głowie, bo to że jest młoda nie znaczy ze głupia. To raz, a dwa to kto jest ojcem tego maleństwa to sama wie najlepiej i niestety alimenty będę płacił ja... he he. Słoneczko z alimentami to żart - powiedziałem szybko. I znów skierowałem swoje słowa do Krzyska - Czy ja skoro jestem taki straszny, zły i w ogóle bije swoją Perełeczkę jak twierdzisz stoję nad nią teraz z pięścią wycelowana w oko? Może tak jest, a ja tego nie rejestruje co? Powiedz co widzisz?
I wtedy do pokoju wpadł Drake był przerażony darł się że musimy pogadać, że musi się napić, że razem musimy, że na trzezwo to nawet i ja nie przyswoję
-Chwila - powiedziałem zapinając Rozi guziczki -Przepraszam kochanie dobre jest to że sobie wyjaśniliśmy bo tak jest prawda?
- Ale co wyjaśniliśmy - Przerwał sobie i mi Drake. Mi rozmowę, sobie opruznianie butelki z wódką duszkiem. Normalnie pił jak wodę
-No John się ze mną ożeni. Obiecał - Drake aż wypluł zawartość z ust
-Co takiego? - popatrzył na mnie, pokiwałem głowa utwierdzając go w tym że się zgodziłem
-Swoją drogą to ta ruska wóda jest w chuj mocna i niesmaczna -stwierdziłem - a ty chłepczesz jak koń wodę
-Szykuj następną bo padniesz albo najlepiej dwie bo kończę zaraz
-Borys skołuj tu coś szlachetniejszego niż te bełty. Ze 4 przynieś
-Chodz musimy pogadać. Widziałem go
-Kogo?
-Alfreda, a może mi się wydawało - pociągnął duży łyk alkoholu i bredził dalej - nie ja z nim gadałem. Ona gadała - i znowu gól skończył butelkę i stwierdził - zwariowałem
Borys przyniósł alkohol
-No chodz już - ciągnął mnie dalej
-Uspokój się, powoli - ale ten odkręcał już kolejną flaszkę - no pij kurwa co mówię bo muszę ci o Alfredzie powiedzieć no cho już szybko
-Borys szklanki. Porozmawiamy tutaj, siadaj uspokój się napije się z tobą, a Rozi to twoja siostra wiec powinna wiedzieć
-Dobra, ale nawet ty nie masz wiedzieć. To ona też nie ma i znów pociągnął z flaszki
-Borys polej i wyjdz, A ja to na razie wiem ze nic nie wiem
-Ty to pij już - wydarł się na mnie - no pij ze mną. Proszę cię ciągnął łyk po łyku Drake
-No już - pociągnąłem łyk z nienawidzonego alkoholu - no mów już. Pije
-To pij szybciej. Słuchaj
Obserwował mnie wiec piłem powoli
-Słuchaj - zaczął Drake - albo ja zwariowałem, albo to jest na prawdę. Alex zaciągnęła mnie do lasu bo miała doła. Chciałem ją pocieszyć ale nie wiedziałem jak i zgodziłem się. Bo myślałem że bredzi o Alfredzie, polazłem tam. Długo łaziliśmy i nawet go wołałem bo myślałem że to wymyślony przyjaciel, ale Alfred się zjawił. Było 5 Alfredów mówili że jestem.... ładnie pachnę, że smacznie, oni jedzą ludzi chyba. Gadają z Alex bo mnie nie zjedli, zabroniła im - teraz to ja opróżniłem szklankę
-Co kurwa?
-No ona nie ściemnia a może ja zwariowałem
-Pij ty wolniej mów więcej i do rzeczy
-Znalazła tego nowego trupa widziałem go, a on oglądał jej rękę
-Jak on wygląda i po co mu ręka
-Jest jak ręka Alex. Tylko cały w takie żyły jak by czarny był i ma czarne oczy. Znaczy oni jest ich 5 a tak to normalnie jak by człowiek... żywy w ciuchach i nie gnije i chciał tą rękę 
- Mogłeś go zabić
- Chciałem ale mi nie dała
- I co było dalej?
- Obejrzał i chyba oni jakoś w myślach czytają. Wmawiają Alex że jest jedną z nich. Zabiorą ją do Saszy, a ona pójdzie. Mówiła że oni mówili że Sasza dobry jest i opiekuje się nimi i ja... Musi zobaczyć i się nią zaopiekować. Ja się kurwa boje... Zrób coś, jesteś mafia czy nie mafia... wiem jak się załatwia porachunki gangsterskie, to ty wiesz musisz to załatwić inni porwą moja kochaną Alex.  Chemia to twój konik rób coś. Ty ruszaj dupę chłopie wyzdrowiej ją jakoś, zamknij ją, zastrzel tamtych... jebane
Znów zaczął pić z butelki
-No pij szwagier i myśl. Właśnie byłem kurczakiem Alex w sejfie ją zamknij czy co nie wiem
-Jutro stary. Dziś obstawie dom jest ciemno nie znajdziemy ich. Trafisz tam w ogóle? Muszę jednego złapać dla starego rozkroi go i będzie może wiedział
-A jak oni cie słyszą i mnie, że powiedziałem ci o boże... ja... zeżrą mnie
-Nie panikuj Drake
-Pilnuj jej, mnie, nas. Pokarz czy wystarczy ci ludzi. Muszę policzyć i przywieś tych rusków. Nie chce umierać, nie chce żeby Alex zabrali - i się rozryczał
Rozi podeszła do niego i go przytulała, uspokajała
-John co o tym myślisz?
-Uchlał się i wypłacze to dobrze ulży mu. Ja obstawie dom, dosłownie nie wiem z czym mam do czynienia oni mają imiona dziwne. Jutro pojadę złapie jednego. Muszę kochanie a ty z Al jakoś porozmawiaj trzeba się dowiedzieć więcej o nich no i pilnować jej bo nie wiem jak to jest
Drake zasnął ja dopiłem tą szklankę i zacząłem grzebać w papierach. Rozi poprosiła żebym się położył bo padam i stwierdziła że się nawet nie upiłem a wypiłem 3