wtorek, 7 listopada 2017

Od Quicka do Roz

Powoli skierowałem się do pokoju. Nawet zapukałem.
-Mogę? - dopytałem uchylając drzwi
-To nie najlepsza pora na odwiedziny Damon jest śpiący jest już pózno.
-Roz przecież wiesz...porozmawiaj ze mną proszę.
Spojrzała na mnie, miała czerwone oczy. Próbowałem ją przytulić jednak się odkręciła
-Muszę uśpić Damona.
-Może ja to zrobię? pójdziesz się wykąpać i pogadamy co?
-No proszę rozmowa na pokaz jak chcesz, nie dziwi mnie. To przyszedłeś do Damona nawet jego olałeś a to twój syn.
-Do ciebie przyszedłem z tobą porozmawiać i jak byś chciała to nie tylko.
-A pózniej co ja mam zapłacić tobie czy ty zapłacisz mi?
-Roz o czym ty do mnie mówisz?
-Uśpij Damona i znikaj stąd. Idz sobie gdzie chcesz i rób co ci się podoba - wrzasnęła na mnie - Nie będę twoją żoną na pokaz.
-Jak sobie życzysz Roz. Wykąp się i znikam
Roz wyszła do łazienki raczej ryczeć niż się myć wiem, że złamałem jej serce swoim zachowaniem. Po jakimś czasie przyszła wyglądała ślicznie
-Skarbie ślicznie wyglądasz - zacząłem jeszcze raz - i włosy ci urosły im są dłuższe tym jesteś śliczniejsza.
-Fajnie że mnie zauważyłeś, ale już idz Damon śpi.
-Jesteś pewna?
-Tak dobranoc.
Zamknąłem drzwi i zszedłem na dół Drake siedział przed telewizorem, usiadłem obok niego i nalałem sobie kolejna szklankę.
-Miałeś tam zostać co tu robisz?
-Wywaliła mnie nie chce ze mną rozmawiać raczej się na mnie darła. Nie ważne to mój problem. Al już jest?
-Nie no czekam na nią.
-To poczekam z tobą.
Po chwili przyszła Al widać było że jest zmęczona.
-Jak robota? Nie powinnaś siedzieć całymi dniami w tym sklepie zamęczasz się - skomentowałem.
-Ludzie wydal dziś chyba całą kasę - powiedziała.
-Muszą się nauczyć 7 samochodów poszło - skomentowałem.
-A ty nie powinieneś do żony iść?
-Powinienem ale mnie wywaliła nie chciała nawet rozmawiać. Kazała mi na osadę iść wiec se znalazłem przyjaciółkę i spędzę z nią dziś noc i potem przygrucham sobie jeszcze jedną dokładnie taką samą.
-Idę pogadam z Roz - zdecydowała Al.
-Nie potrzebuje mediatora.
-Tego też nie - Al zabrała mi flaszkę.
-Aleksandro tak to my bawić się nie będziemy. Nasz Drake czekał na ciebie więc się sobą zajmijcie i gratuluje mam nadzieje, że wam się uda. Oddawaj wyrwałem jej butelkę z ręki nie jesteś moją żoną nie będziesz decydować czy mogę chlać czy nie.
Al z Drake'em poszli rozmawiając coś miedzy sobą a ja kończyłem flaszkę, potem wypiłem jeszcze jedną.
-Cho supcia powiedziałem nic tu po nas idziemy na polowanie - bełkotałem - znaczy jedziemy bo szef się wozi.
Z chodząc po kuszę spadłem ze schodów po kilku minutach znalazłem jeszcze jedną flaszkę i poszedłem do samochodu, kazałem supci włazić na pakę i zapaliłem silnik od terenówki.
Ruszałem już i o mało nie rozjechałem Roz która nie wiem skąd wyrosła przed samochodem.
-Gdzie ty się wybierasz?
-Wsiadaj żono moja - wybełkotałem - przeziębisz sobie pupę w tej pięknej koszulce.
-Wróć do pokoju proszę.
-Najpierw mnie wypierdalasz teraz prosisz? Karzesz mi spierdalać na osadę ruchać baby za kasę co ja alfons jestem? Ale jak prosiłaś znalazłem sobie laskę ta jest już moja 3 wiec dwie już pękły i dałem rade - pokazałem na butelkę.
-Poczekasz na mnie ubiorę się i pojadę z tobą.
-Nie. Mam już kochankę czarodziejkę gorzałkę, no poza tym nasz syn może się obudzić i nie będzie mamusi wiec nie możesz pojechać.
-Poczekaj proszę - wtedy pojawił się Drake i zaczął ze mną gadać.
-Ty to spać powinieneś - stwierdziłem.
-Myślisz że się da jak tłuczesz się po chacie?
-Ojejej już spadam złaś mi z drogi.
Wtedy przyszła Roz z Damonem.
-To zły pomysł żebyś z nim jechała zobacz jak się nachlał.
-Rozmawiałam z Al i coś mi uświadomiła.
-Koniec romansów bo nie mam czasu - powiedziałem
-Wyłaz przecież ty ich pozabijasz - wyciągnął mnie Drake z samochodu - Roz gdzie mam go wywalić?
-Do piachu i kulka w łeb - powiedziałem.
-Do pokoju na łóżko.
-No nie wiem siostra czy to dobry pomysł jak mu odbije?
-Właśnie jak mi odbije? powtórzyłem.
-Nam nic nie zrobisz.
-Tak znaczy nie - pokręciłem głową - wam nic nie zrobię, bo was kocham a wy znaczy ty mnie nie, bo Damon to siedzi i gada po chińsku muszę się nauczyć to z nim pogadam to będę wiedział.
Potem urwał mi się film i nie wiem jak znalazłem się w pokoju. Ale jak się obudziłem i udało mi się otworzyć oczy to Roz wtulała się we mnie.
-Ale mam karuzele bardzo narozrabiałem?
-Nie tylko się nachlałeś.
-Trzeba było mnie zostawić na dole jak ty możesz się do mnie przytulać śmierdzę jakąś wódą i pewnie nie brałem prysznica.
-Nie mogłam ciebie zostawić na dole, brakuje mi twojego przytulania w nocy.
-Naprawdę ja...Ja przepraszam za siebie.
-Może po miskę pójdę?
-Nie trzeba łeb mi pęka ,mam karuzele i ochotę na...ee nie ważne to faza pijacka przejdzie.
-Chcesz powiedzieć że masz ochotę na mnie?
-No tak ale to zły pomysł musiał bym się ogarnąć i zaraz Damon się obudzi no i porozmawiać musimy w końcu, bo wczoraj chciałem pogadać mam problem ze sobą, nie z robotą wiec o nas chciałem pogadać, ale mnie wywaliłaś bo zła jesteś znaczy byłaś, ale teraz pewnie jesteś też i się wkurzyłem i wypiłem 2 pamiętam a dalej to nie bardzo. Eh zbieram się po śniadaniu mieliśmy z Drake do tego Roberta pójść i muszę znalezć inkubator bo to niebezpieczne i zastanowić się co zrobię ze starym, bo za moimi plecami się tak nie robi.
Podniosłem się z wyra i pożałowałem łeb mi pękał, karuzela zrobiła swoje i tylko do kibla zdążyłem.
-Widzimy się na śniadaniu. I dzięki za przytulaśny poranek skarbie.
Nim się ogarnąłem to wszyscy siedzieli już przy stole.
-Marnie wyglądasz - śmiał się Drake.
-Ta i tak się czuje idziemy po śniadaniu co?
-No ta - powiedział Drake.
-A dokąd? - dopytała Al.
-No wiatrak coś zamula sprawdzimy to nie Drake?
-Ta światło miga trzeba sprawdzić.
-Nic nie zauważyłam - przyznała Jula.
-Bo to takie skoki napięcia - wyjaśnił Drake.
-Właśnie to podjedziemy i go ustabilizujemy.
-Porozmawiamy jak wrócisz? - dopytała Roz.
-Jak wrócę to tak.
-Dziś sobota jesteś umówiony na 20 - nabijał się Drake.
-Nie wkurwiaj mnie stary nic nie będę robił o 20 zresztą nic nie wiem - wstałem od stołu.
-Musiałeś i tak jest zle, a ty go jeszcze drażnisz. Coś go gryzie pewnie taki jest wspominał kawałek rano.
-Wiem siostra przepraszam.
-John choć musisz zjeść śniadanie Drake nie chciał.
-Straciłem apetyt wybacz Roz.
-Będę w biurze jak skończysz śniadanie to się zwijamy - mruknąłem i poszedłem.

Od Quicka do Drake'a

-Co tam rozkminiacie? - Dopytałem wchodząc do salonu by zerknąć na wiadomości. Nie czekając na odpowiedz dopowiedziałem. - No widzę że temat jest poważny, bo stoją tu dwie szklanki. Roz naprawdę? - dopytałem spoglądając na szklankę.
-Nie interesujesz się mną... nami nawet nie wiesz że Damon już od dwóch tygodni siedzi. Nie rozmawiasz ze mną przychodzisz tylko do niego i się przebrać jak jakiś wizytator.
Zrobiło mi się cholernie głupio bo już i na osadzie zaczęli plotkować coś podobnego. Roz się w końcu rozpłakała.
-Masz prawo tak mówić istotnie zachowałem się nietaktownie ,ale możemy pójść i porozmawiać do siebie?
-I co to da? - burknęła - na opowiadasz mi że to twoja wina i tyle już cię znam - Fochnęła się i skierowała na górę.
-To będę mógł z tobą porozmawiać?
-Nie wysilaj się i jutro też nie musisz przychodzić idz na osadę i jakiejś zapłać jak masz ochotę.
-Ale nie mam, chciałem zrobić ci przyjemność.
Roz rozryczała się jeszcze bardziej.
-Pogadam z nią za chwile aż ochłonie - powiedziałem do Drake.
-Stary powiedz co jest na rzeczy moja siostra zagląda do kieliszka ty nocujesz na dole poszło wam o coś?
-W zasadzie to nie, ale nie wiem.. nie powód żeby mnie odstawiać na bocznice, albo na osadę wysyłać. Nieważne może uda mi się z nią porozmawiać.
-Stary to jest ważne to twoja żona a ty traktujesz ją jak by jej nie było.To już ja z Al...układa nam się i się chyba naprawdę zakochałem ta Wenecja nam posłużyła. Ty stary to wiesz jak zacząć romantyczne sprawy twoja taktyka sprawdziła się ze mną i Al tylko my to jeszcze wódki używamy.
-Twoja siostra powinna do szkoły chodzić a nie mieć jebniętego męża i dziecko. Gdy bym wiedział wtedy i znał się coś na tym nie doszło by do tego.
-Żałujesz? - powiedział zaskoczony Drake.
-Nie stary tylko nie wiem co robić, jak mam z nią gadać, nic nie wiem głupi jestem tyle. Wole sobie roboty poszukać niż na górę łazić patrzę na nią to przypomina mi się ten pieprzony samochód i moja nieodpowiedzialność.
-Roz jest już jakby dorosła stary ty teraz się cofasz gdy ona potrzebuje ciebie twojego ciepła, twojej uwagi ja jej tego nie dam bo bratem jej jestem ona ma chłopa swojego, a jak by go nie miała.
-Pójdę po szklankę - burknąłem, po chwili wróciłem - Masz racje stary prawda jest taka że nie potrafię z babami. - Nalałem sobie sam i polałem jemu. - To o mnie gadaliście?
-Trochę też ale Roz ucięła temat.
-To czemu piła?
-Przez ciebie kretynie. Powinienem dać ci w mordę.
-Nie wysilaj się. Będą kłopoty z tym sklepem - zacząłem.
-Będziesz miał większe niż sklep obawiam się - mruknął Drake.
-Jak większe nic nie zrobiłem.
-Słuchaj byłem dziś na osadzie i podobno szukał mnie Robert.
-No i?
-Mam to: co prawda stwierdził że trzeba przetestować, ale to szczepionka.
-Pięknie nareszcie. Nie doceniałem tego Roberta. Na czym chce to testować?
-Na początek na myszach, a potem na zdrowym ochotniku, zaszczepi go. Ta osoba musi dać się ugryzć i powinno działać.
-Świetnie znajdzie się jakiegoś frajera to by było jakieś zabezpieczenie i oby się udało i zadziałało.
-No to teraz bomba numer dwa. Stary profesorek tworzy Alfreda.
-Co takiego?
-Podobno ma już zapyloną babę i niedługo urodzi się mały Alfred.
-Ja pierdole - pociągnąłem łyk alkoholu - Przecież wyraznie się wypowiedzieliśmy. Dziad stary coś mu nie ufałem i widać czemu. Robert raz dwa ze szczepionką się uwinął a ten nie chciał nam jej zrobić, a nie jak mówił mu nie wychodziło. Trzeba się dowiedzieć w co dziadyga gra. Jutro się przejdziemy do Roberta pogadać bo stary na pewno zaprzeczy lepiej żeby nie wiedział. A to coś no cóż trzeba będzie zabić jak się wykluje.
-Jestem tego samego zdania - poparł mnie Drake.
-No to ja spadam na pięterko muszę naprawdę załatwić sprawy miedzy Roz a mną.

Od Drake'a

Al od tygodni wychodzi z samego rana a wraca pózno wieczorem. Nie bardzo mi się to podobało. Miałem tylko nadzieje że jak ten sklep wystartuje a ludzie się ogarną to Al nie będzie brała nadgodzin. Siedziałem i oglądałem telewizje. Zawsze oglądałem w orginale. Lektora ktoś musiał podłożyć więc ktoś mógł manipulować w tym co przekazują ludziom. Wtedy przyszła Roz. Od jakiegoś czasu widziałem że między nią a Quickiem coś nie gra. Ale nie chciałem się w to wplątywać. To ich życie a ja naprawdę nie lubię robić za psychologa, chusteczkę i pocieszycielkę. Jednak moja siostra oczywiście musiała mnie w to wplątać. Nawet sam na schodach zapytałem czy ma kochankę. Nie wiem czy on mnie nie słuchał, jest taki tępy czy po prostu robi sobie jaja. Quick poszedł do swojego biura a ja zapukałem ich pokoju i otworzyłem drzwi
- Mogę? - spytałem
- Już wlazłeś - zauważyła
Ubierała Damona
- Idziesz gdzieś? - spytałem
- Quick zaproponował byśmy pojechali do sklepu - wyjaśniła
- Małżeństwo na pokaz - mruknąłem pod nosem
Nie wiem czy moja siostra mnie usłyszała ale nie skomentowała.
- Potrzymasz go pójdę się szybko ogarnę - powiedziała
- Jasne - wziąłem od niej Damona - co jest mistrzu? - powiedziałem do Damona - uważaj tylko by cię w sklepie nie zostawili - Gadałem z Quickiem - powiedziałem
- I? - spytała Roz zbierając rzeczy i idąc do łazienki   
- Po za tym że jest kompletnym idiotą - wypaliłem stając pod drzwiami łazienki. Damon uważnie słuchał co mówię - no tak młody twój stary to idiota
- Nie ucz go chamstwa - ochrzaniła mnie Roz z łazienki - no gadaj
- Nie wiedziałem że z własną żoną trzeba umawiać się na seks - wypaliłem - i jeszcze jej za to płacić. Chociaż coś w tym jest... Młody pamiętaj nie żeń się...
- Drake - warknęła Roz z kibla - o czym ty pieprzysz
- No twój mąż powiedział że umówił się z tobą jutro na seks o godzinie 20. Więc podsunąłem żeby ci zapłacił a ten zaczął się nad tym zastanawiać
- Co? - dopytała otwierając drzwi i wychodząc
- No mówię jak jest. On jest za tępy na kochankę. Chyba że robi sobie jaja żeby nie wydało się że ją ma. Rada na dziś znajdzi sobie kogoś na boku. Dobre w tym jest to że Quick ci zapłaci a ty kochankowi nie.
- Debil - fuknęła
- Nie ale tak na serio siostra sądzę że to przejściowe. Po prostu ma za dużo na głowie
- A gdzie on jest teraz? - spytała
- Poszedł do gabinetu...
- I to wcale nie jest dziwne. On nawet jak nie ma roboty to ją sobie wynajduję. Masz rację sorki to moje problemy, nie twój interes nie powinnam cię w to wplątywać.
- Siostra wiesz że możesz na mnie liczyć. I uwierz mi postaram się dowiedzieć o co mu chodzi
- On nawet nie wiedział że Damon już siedzi - załamał jej się głos
Nie tylko nie płacz błagałem ją w myślach. Ale faktycznie Damon siedzi od dwóch tygodni a ten obudził się dopiero dziś. Wzięła ode mnie Damona i zeszła na dół. Usiadłem przed telewizorem. Ale nie bardzo mogłem się skupić na tym co do mnie mówią. Naprawdę zastanawiałem się o co chodzi z Quickiem. Wkurzyłem się wyłączyłem telewizor i wyszedłem z domu. Przed sklepem była masa ludzi więc nawet nie wchodziłem do środka. O dziwo na osadzie wpadłem na Aśkę całującą się z Filipem
- No proszę, proszę - wypaliłem
- O siemka stary - zaczął Filip - co tam u ciebie dość dawno cię nie widziałem
- Jakoś leci a co u was?
- Robert chciał z tobą o czymś gadać - wypaliła Aśka
- Ze mną? - dopytałem zdziwiony
- Z tobą albo Roz prędzej pewnie z nią
Pogadaliśmy jeszcze chwilę i skierowałem się do domu Roberta. Zapukałem i grzecznie poczekałem aż wpuszczą mnie do środka. Otworzyła pani Grażynka
- Drake wejdz - powiedziała od razu - no przechodzi. Mój mąż właśnie miał się do was wybierać coś go gryzie ale nie chciał mówić. Napijesz się czegoś? Może coś zjesz?
- Nie dziękuje - odparłem od razu
- Gabinet męża jest na górze ostatnie drzwi po prawej - wyjaśniła
Od razu skierowałem się do gabinetu Roberta. Zapukałem w ostatnie drzwi po prawej stronie
- Proszę
Otworzyłem drzwi
- Dobrze że cię widzę miałem się do was wybierać. Zamknij drzwi proszę nie chce by Grażyna słyszała
Okej... wzruszyłem ramionami i zamknąłem drzwi
- Mam szczepionkę - powiedział
- To dobre wieści - powiedziałem - Quick wie
- Jeszcze nie miałem się do was wybierać ale chciałem najpierw porozmawiać z twoją siostrą
- Z Roz? - dopytałem niepewnie
- Jakiś czas temu przeprowadziłem rozmowę z twoją siostrą. - wyjaśnił - prosiła mnie bym zobaczył co kombinuje profesor. A że jest mądrym człowiekiem i pracował nad tym projektem często z nim rozmawiałem i dowiedziałem się pewnej rzeczy
- No... - ponagliłem
- Miałem powiedzieć to Roz. I dopiero pózniej iść z tym do naszego szefa. Nie wiem ile powinienem powiedzieć
- Robert - wypaliłem - no mów. Jeżeli moja siostra kazał ci szpiegować to nic dziwnego więc czego się dowiedziałeś
- Wasz profesor coś kombinował
- A mianowicie - warknąłem zirytowany
- Eksperymentuje z nową mutacją tej choroby - wyjaśnił ściszając głos - Słyszałem że Sasza pracował nad tym i on sam też zaczął...
- Chwila poczekaj - poprosiłem - chcesz mi powiedzieć że stary profesorek tworzy Alfreda
- Jeżeli ten projekt właśnie tak nazwaliście.
- Aby urodził się Alfred - zacząłem
- Istotnie potrzebuje żywą kobietę w ciąży. Profesor taką ma dziewczyna jest w zaawansowanej ciąży. To kwestia tygodni.
- Od dawna wiesz? - spytałem
- Podejrzewałem to już jakiś czas temu ale dowiedziałem się trzy dni temu
- Okej - powiedziałem - pogadam z Roz i Quickiem. Daj mi tę szczepionkę
Robert wyciągnął fiolkę z szafki
- I to działa? - spytałem
- To jest szczepionka - wytłumaczył - osoba zaszczepiona nie powinna się zarazić wirusem.
- Czyli jak bym to wziął i został bym ugryziony nie zmienił bym się - powiedziałem
- Teoretycznie - zgodził się Robert - ale nie wiem jak działa to w praktyce. Nie testowałem tego, potrzebował bym szczura albo innego zwierzęcia i zarażonego. Oczywiście w pózniejszej fazie testów trzeba było by znalezć ochotnika by przetestować skutki uboczne. No i na koniec ochotnik musiał by dać się ugryzć abyśmy mieli pewność. To tylko prototyp bez testów.
- Dobra przekażę to, pogadam z Quickiem i spodziewaj się nas na dniach
- Będę czekał - wypalił zadowolony z siebie
Z fiolką w kieszeni, z mętlikiem w głowie wróciłem do domu. Gdy wszedłem w salonie siedziała tylko Roz i karmiła Damona
- Al nadal w robocie? - spytałem
- Tak nie wróciła jeszcze - przytaknęła
- A Quick? - dopytałem
Bez słowa wzruszyła tylko ramionami
- Roz nie możesz w kółko się zamartwiać, zadręczać - powiedziałem
- Oj skończmy temat Quicka okej - poprosiła a w oczach zebrały jej się łzy
Naprawdę chyba będę musiał przywalić mu w pysk. Czy on nie widzi że ją rani.
- Byłem u Roberta - zacząłem wyciągając szklankę i whisky
- I co? - dopytała
- Powiedział że ma prototyp szczepionki będę gadał z Quickiem - odparłem nalewając sobie. Ale to Roz sięgnęła po szklankę i się napiła
- Okej... mogłaś powiedzieć że chcesz - mruknąłem idąc po drugą szklankę - jak tam w sklepie
- Jak w sklepie - odparła - co mówił jeszcze Robert
- Że kazałaś mu szpiegować
Swoją drogą od kiedy moja siostra zaczęła pić?
- I? - dopytała
- Od kiedy ty pijesz? - spytałem siadając obok niej przy stole
- Od jednej szklanki nie zbiedniejesz - odparła - co powiedział Robert
Rozejrzałem się dookoła
- Że profesorek robi Alfreda - szepnąłem
- Co? - wrzasnęła łapiąc się za twarz
Wypiłem szklankę którą sobie nalałem.
- Idę pogadać z twoim mężem - oznajmiłem - A ty nie pij nie warto - wypaliłem i opróżniłem i jej szklankę.   

Od Lexi

Na śniadaniu byłam nieprzytomna a więc totalnie nie wiedziałam o czym i kto mówi. Luke chyba kilkukrotnie próbował mi coś wytłumaczyć ale ja totalnie nie rozumiałam o jakie tabletki mu chodzi a ni o co ze szpitalem. W końcu się poddał. 
-Co ty w nocy robiłaś?- spytała po chwili Roz, to była pierwsza pełna wypowiedz jaka do mnie dotarła.
-Nie wiem zapytaj Drake'a.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Jedyne co pamiętałam z dnia poprzedniego to że Drake zaproponował randkę. Wyjechaliśmy z osady, i nawet nikt tego nie zauważył, w sumie sama nie wiem gdzie dojechaliśmy ale trochę to trwało, oczywiście wcale mi to nie przeszkadzało, zwłaszcza że udało mu się jakoś uruchomić radio, powaga. Zabrał mnie do wesołego miasteczka i nawet je podłączył pod agregator. Zapewnił również że nie ściągniemy żadnego zombie. Co oznaczało że to był planowany wypad. I jak tu takiego nie kochać? Sporo tam wypiliśmy i dobrze się bawiliśmy ale nie wiem jak wróciłam do domu.
-Pojechaliśmy.Upiłam się i film mi się urwał- wyjaśniłam kiedy spojrzała na mnie pytająco.
-To wcale nie usprawiedliwia Drake z nie obecności- stwierdziła. 
-oj daj mu się wyspać. Skoro ja wyjaśniłam co robiłam to może ty wyjaśnisz o co chodziło mojemu bratu. 
-Ty na prawdę nie przyswajasz.- stwierdziła uśmiechając się, chyba coś ją gryzło, a może jeszcze nie odreagowała tego co przydarzyło się Damonowi. -Twój brat starał ci powiedzieć że przyszły twoje wyniki ze szpitala. -momentalnie oprzytomniałam i spojrzałam na nią wyczekująco- jeżeli nie pamiętasz że zostałaś ugryziona....
-Roz- ponagliłam ją.
-Dobra już mówię, ale na przyszłość słuchaj brata- zaczęła rozbawiona- lekarze a może profesorowie...
-Roz- powiedziałam błagalnie.
-Trzeba było nie pić tak to już byś wiedziała na czym stoisz. No a więc ci lekarze lub profesorowie lub inny tego typu zdołał zrobić dla ciebie lek. Co prawda to cię nie wyleczy- wyjaśniła od razu- ale zatrzyma przemianę. 
-Na prawdę?- dopytałam nie dowierzając.
-No tak leki przyjdą za kilka dni...-powiedziała by pewnie coś jeszcze ale pisnęłam przytulając ją. Luke zerknął na nas i tylko pokręcił głową rozbawiony i wrócił do rozmowy z Quickem. W tym samym czasie zszedł Drake.
-Wow nie wiedziałem że tak się za mną stęsknicie- powiedział kiedy rzuciłam mu się na szyję.
-Spózniełeś się- wypomniała mu Roz i zaczęli się o coś sprzeczać. Przysłuchałam się rozmowie Quicka z Lukiem. Zażarcie próbowali rozwiązać jakiś problem. 
-...miał być już miesiąc temu- powiedział Quick. 
-To tylko małe opuznienie- próbował uspokoić go Luke. 
-Za miesiąc go otwieramy...
-Za ponad miesiąc- przypomniał Luke
-...A nawet nie mamy pracowników.- dokończył Quick.
-na osadzie jest pełno ludzi- zauważył Luke 
-I co z tego nie wezmę pierwszej lepszej osoby bo wszystko z paprze.
-To może sam tam pracuj, będziesz miał wszystko poukładane. 
Dopiero teraz zaczaiłam że gadają o sklepie. W Wenecji pracowałam przez jakiś czas w sklepie i nawet mi się to podobało i...
-Ja mogę- zaoferowałam bez większego przemyślenia- no pracowałam już w sklepie- zaczęłam się wybraniać widząc sceptyczne spojrzenie Luke'a. Quick zdziwiony najpierw spojrzał na mnie a pózniej na Luke'a.
-Ej no chłopaki przecież nie wysadzę w powietrze sklepu- zaczęłam się wybraniać na prawdę zaczęło mi już na tym zależeć.
-No nie wiem siostra, lakier jest łatwopalny a Quick na pewno nie odpuści. - stwierdził Luke za co oberwał zabójczym spojrzeniem od Quicka. 
-Luke- upomniałam go - chcę pracować, widzisz brat jestem odpowiedzialna. 
-Chodzi mi o to...
-Quick no proszę, wiem co trzeba robić, mogę ci zdawać raporty codziennie, obiecuję że nie pożałujesz. Naprawdę no proszę- zaczęłam już go nawet błagać. 
-Czekaj Lex dobrze czaję, twoim marzeniem zawsze było zostać sprzedawcą?- wtrącił się Drake. 
-Oj wal się i przestań się ze mnie nabijać.- fuknęłam na niego i z powrotem zwróciłam się do Quicka- no proszę, chcesz zniszczyć moje marzenia? 
-Alex ale wiesz że będziesz mieć masę roboty zwłaszcza na początku?- dopytał Quick i od razu zaczął się tłumaczyć - Znaczy ja ci dam kilku ludzi do pomocy i w ogóle ale będziesz musiała prowadzić księgowość....
-Ciągła mata- próbował mnie zniechęcić Luke.
-Umiem liczyć kretynie- fuknęłam na niego- na prawdę nie będziesz żałować. 
-No ok- poddał się Quick- ale jak ci się znudzi to daj znać mi wcześniej okej? 
I tak rozpoczęła się moja praca w sklepie. Całe dnie w nim spędzałam, wszystko musiało być idealnie. No przecież nie dam im tej satysfakcji. Tak mi mijały dni które zmieniały się w tygodnie. Wiem że większość czasu spędzałam w sklepie, mało widziałam się z resztą, Roz chyba miała jakieś problemy i miałam z nią pogadać ale nigdy nie mogłam na nią wpaść. Że też Quick musiał rozbudować tą chatę. 
No i nastał ten dzień, niedługo będzie otwarcie. Już się wdrążyłam w ten cały system bo chodz mówiłam że wszystko wiem to prawda była trochę inna ale pewność siebie to podstawa i chyba nikt nie zauważył że czasem nie wiedziałam co zrobić albo o czym do mnie mówią. Nie długo się  wszystko unormuje, ludzie przestaną się rzucać na sklep a ja będę mogła  złapać Roz. W końcu to moja przyjaciółka. Właśnie , przecież już raz ją wystawiłam z tymi kieckami. Złapię ją dzisiaj chodz bym miała im władować się do pokoju. 

Od Quicka

- To jedziesz ze mną do tego sklepu?
- Będziesz jechał - dopytała
- No tak muszę przetestować nowego kierowce i samochód. Pojedziemy najpierw na jednostkę muszę zobaczyć te dwa nowe helikoptery. No i zobaczymy nasz nowy samolot tylko skąd ja wezmę teraz pilota? Ale nic pewnie przy sklepie spotkamy Mariusza to powiem mu żeby kogoś przeszkolił
- Naprawdę chcesz jechać tam jakąś limuzyną?
- Nie jakąś tylko nową naprawdę słońce muszę oblukać tego kierowce przecież nie mogę skompromitować się w świecie. Wiesz czerwone dywany te sprawy, wiesz limuzyna też musi być. Wynajmował też nie będę bo zaraz by gadali że biedny jestem i na limuzynę mnie nie stać.
- Dobrze to zaraz pojedziemy tylko ubiorę Damona
- No właśnie ty wiesz jak on krzyczy ja słyszę go u siebie w biurze.
- Jak nie ma smoka albo czegoś w buzi to się drze. A czemu tak mało czasu z nami spędzasz?
Przytuliła się do mnie Roz
- Skarbie ten sklep mnie całkowicie pochłonął. Wiesz ludzie dostali teraz pieniądze i jak znam życie to kilka razy będę musiał dzisiaj dorzucać towar.
- Myślisz że wykupią ci cały sklep?
- No raczej i to być może nie jeden i zapewne pójdą towary deficytowe jak owoce, słodycze, wódka, fajki. Wiesz ja im dałem pieniądze znaczy sami je zarobili ale nie powiedziałem im jak mają je wydawać. Może jak bym założył jakieś limity że ja o tym nie pomyślałem. Na przykład zakupy za 50 zł dziennie. No to by było dobre rozwiązanie.
- A ty znów odpływasz - stwierdziła Roz
- Dobrze już się rehabilituje. Pewnie się teraz zdenerwujesz ale chciał bym cię o coś zapytać. Damon to sam siada czy my go sadzamy?
- Sadzamy go - powiedziała Roz - i dla jasności śpi z nami znaczy ze mną. A jak nawet uda mi się zejść do ciebie na dół bo ostatnio służą ci do spania inne meble niż łóżko i próbuję zaciągnąć cię na górę żebyś się dobrze wyspał i wygodnie to ty tylko marudzisz coś przez sen i wcale nie idze z tobą pogadać. Już nie wspomnę o innych rzeczach
- Brakuje ci tego? - zapytałem zdziwiony
- A tobie nie? - dopytała
- Szczerze to nie miałem okazji nawet się nad tym zastanawiać. Dobra może trochę uciekłem w prace, może to wymówka no że robota ale faktycznie wtedy jak zrobiłem to akcje z Izą no przyznam chore to było. Tak samo jak picie ruskiej wódki przez ciebie jak ty się wtedy biedactwo strułaś. Przecież to jest taka berberucha na spirycie robiona.
- Wróć do poprzedniego tematu
- No to jak przyszłaś wtedy taka z deka naprana to trochę rozplątał ci się język, trochę Drake'owi. No i wyszło na to że ja to jak by tu powiedzieć z dziećmi sypiam. Ale w naszym świecie wszystko się inaczej toczy. Musieliśmy szybciej dorosnąć i zadbać o własne bezpieczeństwo. Że jak to mówią w grupie cieplej. No to efekt końcowy jest taki że dzieci mają dzieci.
- Ale ja i Drake nie mieliśmy tego na myśli. Tylko po prostu jak ci coś odwali. No ja naprawdę myślałam że ty tą dziewczynkę skrzywdzisz
- No ja nie mogę - stwierdziłem - wystarczy wam godzinka? Pójdę sprawdzę jeszcze pocztę
- I znów uciekasz Quick - powiedziała - tylko nie wiem od kogo ode mnie czy od tego tematu
- Ale jak uciekam od ciebie serduszko, przecież czasami siedzimy sobie w salonie na kanapie, przytulamy się, oglądamy telewizje
- No właśnie widzisz czasami, jesteś wtedy skupiony bardziej na telewizorze nisz na mnie. Wiesz ile ja nocy na ciebie czekam
- Nie wiedziałem że tak ci zależy
- Jak ty nic nie rozumiesz. Teraz znów pewnie myślisz na odwrót. Fakt zależy mi na naszych bardzo bliskich relacjach ale chciałabym też żebyś po prostu był. Brakuje mi ciebie w łóżku nie mam się do kogo przytulić. A mówię ci to dlatego bo znając ciebie to albo coś pokomplikujesz albo wpiszesz sobie do laptopa w grafiku na przykład sobota, prysznic, seks z żoną 22 won na kanapę.
- No ale rozpisywanie wszystkiego na godziny to jest dobry plan.
- A spróbuj tylko coś takiego zapisać - ostrzegła
- Nie no kochanie skoro chcesz w sobotę okej mi pasuje i nie muszę zapisywać bo taką rzecz to ja raczej będę pamiętał
Roz tylko westchnęła i z rezygnacją poszła ubierać Damona. Schodziłem z góry na schodach spotkałem Drake'a
- Jedziesz może do Anglii? - dopytał
- Nie wiem - stwierdziłem - wystosowałem taką propozycję jednak nie otrzymałem żadnej wiadomości zwrotnej
- W telewizji mówią że jakaś polska delegacja przyleci do Anglii. A przecież tylko ty załatwiasz sprawy z różnymi krajami
- Wiesz Drake'uś ja to muszę dostać jakieś pisemne potwierdzenie jakby zaproszenie
- A ty i moja siostra o co z wami chodzi?
- Nie no o nic, wiesz że Damon już siedzi?
- No siedzi od dwóch tygodni - stwierdził Drake
- Co ty do mnie gadasz? - dopytałem
- Quick ja cię pytałem o moją siostrę
- Nie jest w ciąży - stwierdziłem
- A jak niby ma być jak cztery miesiące z nią nie spałeś
- To aż tyle czasu minęło? - dopytałem
Drake z niedowierzaniem pokiwał głową
- Patrz jak to szybko zleciało
- Dobra zapytam w prost jak facet faceta - zaczął Drake - masz kochankę?
- Ko co? - dopytałem
- Kochankę taką Izę no nie koniecznie ją ale taką drugą Izę
- A musi to być Iza? - dopytałem
- Stary no nie wierze - stwierdził Drake - nie wiem może mieć na imię jak chcesz wymyśl sobie
- Ale co mam sobie marzyć o kochance?
- Quick proszę cię - nie wytrzymał i strzelił mnie w mordę - moja siostra potrzebuje faceta
- Bijesz mnie, gadasz coś o kochankach. Już się z nią umówiłem w sobotę o 20 a o 22 mogę spadać na kanapę
- Kto ci tak powiedział?
- No Roz mówiła tak do mnie. Tymczasem idę zobaczyć tą pocztę bo idę do sklepu
- Nie wierze muszę chyba pogadać z własną siostrą. A może się napijemy jutro razem - dopytał Drake
- Jutro jest sobota jestem już umówiony
Całej rozmowie przysłuchiwała się Julka
- Dobrze słyszę? - dopytała
- No ja też nie wierze - stwierdził Drake
- Ale co?
- No skoro jesteś umówiony to może jeszcze powiesz że musisz zapłacić.
- Wydaje mi się Drake że nie ale o to nie pytałem wiesz. Myślisz że Roz potrzebuje kasy? I chce zaciągnąć mnie do łóżka żebym jej zapłacił. A czekaj ja już wiem to tak leci ja już cie rozkminiłem stary. Ja mam sobie wymyślić jakąś Izę, pózniej w sobotę iść do Roz a na koniec jej zapłacić. Tylko jedna rzecz mi się tu nie zgadza po co mi ta wymyślona kochanka w łóżku...
- Może z taką sypiasz?
- Z wymyśloną się nie da Drake z resztą nie myślałem jak ona ma wyglądać.
- Rety - powiedziała Julka - ja wiedziałam że oni mają jakieś problemy ale że aż takie.
Nie wiedząc o co im chodzi skierowałem się do gabinetu. Dziwne kochanka, zapłata. Musze nad tym wszystkim pomyśleć.

Od Rozi

Okazało się że zmiany które zamierzał wprowadzić Quick rozciągnęły się w czasie. Wszystko okazało się znacznie trudniejsze w praktyce. Faktycznie ludzie zaczęli pracować. Nasz dom przeszedł generalny remont i tylko bunkier w piwnicy oraz sama piwnica pozostały niezmienione. Mieszkaliśmy w luksusowym, ogromnym domu ale czasem naprawdę brakowało mi tej małej ciasnej klitki. Wtedy przynajmniej musieliśmy na siebie wpaść chociaż by przypadkiem a teraz. Przynajmniej zostały nam wspólne posiłki na które każdy starał się być. No i nie dało się ukryć że Quick zaczął mnie unikać. Praca pracą ale... Quick dosłownie zaczął zachowywać się jak mój ojciec. Stał się pracoholikiem i miałam dziwne wrażenie że praca jest dla niego dobrą wymówką. Najgorsze tylko to że nie miałam pojęcia co się dzieje. Ostatnio podobnie zachowywał się jak miał przyjechać Ivan tylko wtedy dodatkowo nawet ze mną nie rozmawiał. Teraz w te chwile kiedy robi sobie wolne od pracy jest nie mal normalnie. Nie mal bo woli spać na kanapie w salonie niż we własnym łóżku.
- Siostra śpisz? - dopytał Drake
- Wybacz coś mówiłeś? - dopytałam
- Tak i to od dobrych paru minut - oburzył się i zapatrzył w telewizor
Quicka jak zwykle nie było pewnie siedział w gabinecie, albo na osadzie albo na szpitalu.
- I znów odpływasz - stwierdził - ludzie co z wami ani z tobą ani z twoim mężem ostatnimi czasy nie ma gadki
Damon siedział na dywanie i bawił się zabawkami. Jak dzieci szybko rosną niedawno jeszcze nie umiał nawet sam podnieść główki
- Sorki Drake jestem rozkojarzona - wyjaśniłam
- Tyle to zauważyłem - wypalił - pytałem czy słyszałaś co mówią w telewizji
- A co mówią? - dopytałam
- Jak bym wiedział że będę musiał ci wszystko powtarzać to bym to nagrał.
Siedzie obok niego i gapię się w telewizor jakiś czas a dopiero teraz zorientowałam się że Drake ogląda wiadomości po angielsku
- Nie łatwiej włączyć lektora? - dopytałam
- Nie bo wole oglądać orginał. Dobra mówili że do Wielkiej Brytanii ma przylecieć jakaś delegacja z polski czy coś takiego
- Co takiego? - dopytałam uważnie słuchając wiadomości
- Już przestali o tym gadać, ale wnioskuje że twój mąż ci o niczym nie powiedział - wypalił Drake wyłączając telewizor
- Ostatnio w ogóle mało rozmawiamy. Quick jest cały czas zajęty a jak nie jest to i tak jest myślami gdzie indziej...
- Siostra skończ nie mam ochoty być twoim psychologiem - powiedział szybko Drake
- Drake przyjaznicie się, ostatnio spędzasz z nim więcej czasu niż ja. Ty musisz wiedzieć co się z nim dzieje
- Ale nie wiem - odparł od razu
- Robiliście razem wiatraki, ogrodzenia i inne głupoty nic ci nie wspominał
- Siostra nie wiem jak działa damska przyjazni ale my faceci nie jesteśmy chętni by się sobie zwierzać - powiedział
- Okej - odparłam zrezygnowana.
Miałam już serdecznie dość. Stawałam na uszach aby zwrócić jakoś jego uwagę. Jedyne co było dla mnie logicznym wyjaśnieniem to, to że kogoś ma albo może że kogoś poznał. 
- Dziś otwarcie tego sklepu Al od 5 siedzi w robocie
- Złapie nad godziny - zauważyłam
Al jak tylko pomysł zaczął wchodzić w życie zgłosiła się że chce pracować w sklepie. Od jakiegoś tygodnia ciężko ją złapać pracuje od rana do pózniego wieczora a chciała bym z kimś pogadać z reszto Drake'owi chyba tez nie na rękę że tak rzadko widzi teraz swoją dziewczynę
- Wyobrażasz sobie otwarcie? - dopytał
- Pierwsze otwarcie sklepu po ponad 2 latach epidemii nie bardzo. Nie sądziłam że to możliwe
- Ja też
- Drake - powiedziałam po chwili
- No - mruknął
- Quick ma kogoś? - spytałam
Popatrzył na mnie jak na kretynkę
- Skąd ten pomysł
- Jest nie obecny więc pomyślałam że może nie tyle co mnie zdradza co może kogoś poznał, może się zakochał
- Kretynko przestań - warknął Drake - jest twoim mężem nie zdradza cię na boku. Nie potrzebnie się dołujesz. Z reszto czemu pytasz mnie przestałaś wypytywać Borysa?
- I tak mi nie powie prawdy. Nie wiem Drake co mam robić. Może po prostu odpuszczę. Nie sądzisz że Quick zachowuje się jak nasz ojciec? Nie wraca do domu, ucieka w robotę 
- Przecież on jest w domu. Większość czasu spędza w biurze w domu - zauważył Drake
- Ty nie rozumiesz - podniosłam się z kanapy i wzięłam Damona na ręce
- Wszystko się rozkręca Quick ma dużo na głowie. Jak wszystko ruszy zobaczysz że wróci wszystko do normy - powiedział Drake
- Albo i nie - mruknęłam - nasz ojciec odkąd pamiętam zachowywał się w ten sposób. Spędzał czas po za domem dużo pracował ale nie koniecznie w pracy. I nie próbuj mi wmawiać że nie wiesz o czym mówię
- Nie wiedziałem że wiesz - wypalił Drake
- Wiedziałam że miał kochankę i dziecko, matka też wiedziała po prostu udawała że tak nie jest.
- Siostra - przytulił mnie Drake - jestem pewien że Quick nie ma nikogo.
- Wiesz że on od jakiś czterech miesięcy w ogóle ze mną nie spał. Dobra nieważne idę na górę.
Zgarnęłam zabawki i odeszłam a Drake znów usiadł na kanapę i włączył telewizor. Quick wybiera się do Anglii i nic mi nawet nie wspomniał. Poszłam do kuchni wzięłam dla Damona banana i poszłam z nim do jego bawialni.
Po jakimś czasie do pokoju wszedł Quick pocałował mnie w głowę a pózniej Damona
- Skończyłeś już na dziś? - spytałam
- Na tą chwilę tak - przytaknął - za pół godziny otwarcie sklepu
- I co idziemy na zakupy? - dopytałam głupio
- Słońce a po co innego chodzi się do sklepu.

Od Mariusza

Życie toczyło się dalej. Damon szefa wyzdrowiał szef powoli wprowadzał zmiany. Co prawda to być może była dyktatura ale troszczył się o wojsko, cywili i swoją mafię. Coś chyba było tylko nie tak między szefem a jego żoną. Niby pozornie wszystko było normalnie ale jednak nie do końca a wiem co z opowieść Borysa to było sądnego dnia gdy szef porwał tych lekarzy. I zrobił im piekło. Wtedy biała się napiła. Szef podobno łaził przy niej i nawet podłogę sam sprzątał jak rzygała. Pózniej wziął się za rozbudowę domu. Ludzie chętnie pracowali bo płacił jedną stawkę godzinowo każdemu. Nie wyróżniał ludzi czy to robol, świniopas, lekarz czy wojskowy. Każdy dostawał 10 zł za godzinę więc ile pracowałeś tyle miałeś. W ciągu miesiąca ludzie zarobili sobie pieniądze. Szef doposażył jeden z ogromnych pawilonów handlowych. Który wcześniej wyremontował, bo te pracę szły równo z pracami nad szefa posiadłością. Ze skromnego małego domku powstała willa z basenem, dwoma garażami i mini placem zabaw. Wszyscy z niecierpliwością czekali na swoje pieniądze. I na to czy szef dotrzyma słowa. Wypłaci kasę ludziom i czy ruszy ten sklep. Co w nim będzie? Jakie będą ceny? Czy będzie po prostu to co dostawaliśmy i szef sobie wymyślił i kazał za to płacić. Nastroje na osadzie były różne. Jednak tak jak szef uprzednio obiecał tak się stało. Na jednostkę co dziennie przychodziły transporty i to były ogromne kolumny tirów. Mafia się rozrastała nie dość że przybywało ludzi to powstały tam jeszcze ogromne hale magazynowe. A ludzie szefa ciągle gdzieś jezdzili. Za pewne na zlecenia, zbieranie haraczy jak to mafia. A ci co pozostawali na miejscu zawsze coś robili. Drake z szefem uruchomili wszystkie wiatraki, a że Drake miał sentyment do tego starego złoma pierwszego wiatraka tak dłużej się zeszło bo szef z Drake'em cały czas modernizowali tego złoma. Ten stary nowy wiatrak miał zaopatrzać tylko i wyłącznie rezydencje szefa i nie wypał stojący obok w samolocie. Drake z szefem postawili ogromny maszt gdzie zamontowane było kilka anten różnej wielkości i była możliwość zakupienia telewizora, internetu, laptopa, telefonu. Wszystko szło na zamówienie i za miesięczną opłatę jak w normalnym świecie. Tylko my dopiero startowaliśmy i ludzie skupiali się bardziej na jedzeniu. Borys mówił że nawet programy były tłumaczone na polski. Biała zajmowała się dzieckiem często spacerowała po osadzie. Kiedyś nawet mnie zaczepiła i wymieniliśmy grzecznościowe dzień dobry. Ten maluch naprawdę urósł. I był grubiutki jak pączek w maśle. Już nawet nie widać było że jest wcześniakiem. Szef wiele czasu spędzał w domu jednak większość w swoim biurze. Dużo pracował Borys mówił że biała w wolnym czasie ciągle z laptopem łaziła. Teraz mieli zajebistą chatę tylko podobno coś z nimi było nie tak. I co śmieszne gryzło to Borysa. Bo biedak nie mógł się dowiedzieć o co chodzi. Szef podobno rzadko spał u siebie. Albo zasypiał nad papierami albo przy telewizorze to chyba wyglądało na jakiś kryzys. Bo on tak jakby odwiedzał własnego syna wtedy bywał u nich na apartamentach. Bo oni mieli trzy pokoje sypialnie, pokój dla Damona i bawialnie dla niego. Wspólne posiłki im nadal zostały jednak szef mało udzielał się nawet na forum rodziny. To Drake ciągle gwiazdożył biała mu ciągle dogadzała kulinarnie. A on po prostu na wszystko się zgadzał. Ciągle był zamyślony, nie obecny, błądził myślami gdzieś daleko. Całkiem jak wtedy co Ivan miał go zabić. Wymamrotał coś do rodziny gdy ktoś go stuknął. Biała pakowała mu się na kolana, przytulała się do niego tak jak zawsze a on nigdy nie protestował. Było niby normalnie ale chyba jednak inaczej. Czasami w środku nocy biała złaziła i próbowała ciągnąć go na górę spać ale ten mówił że tu mu dobrze, że nie ma siły i że potrzebuje snu. Wtedy ona zostawała z nim ale on tylko przytulał ją do siebie i rano zawsze budziła się sama. Bo szef już u siebie papierkologię rozkminiał. Wreszcie nadszedł dzień wypłaty i otwarcia sklepu. Wszyscy zebrali się przed szefa domem i stało się tak jak szef obiecał. Ludzie dostali wypłatę każdy miał napisane czarno na białym ile pracował godzin, jak jest stawka, ile zarobił. Przy szefie musiał przeliczyć pieniądze czy wszystko się zgadza. I wtedy mógł odejść gdy się podpisał. W tym pierwszym sklepie to było tak jak w stanach wszystko słodycze, owoce, warzywa, środki czystości. Wszystko można było kupić hulaj dusza piekła nie ma. Wszystko po przystępnych cenach na przykład za 5 zł można było nabyć zestaw kilku katalogów które miały termin ważności przez 6 miesięcy i wystarczyło wpisać się na listę zaznaczyć odpowiedni produkt, zrobić przedpłatę i po tygodniu zamówiony towar przychodził z transportem. Nasz szef dotrzymał słowa uczył nas normalnego funkcjonowania. I to była prawdziwa ironia. Było tam na osadzie mnóstwo ludzi mądrych, wykształconych dorosłych po prostu ludzi znających życie. A jednak taki gówniarz mówię gówniarz bo zbliżały się święta i we wigilię szef miał urodziny miała stuknąć mu 19. Więc co będę tu wiele mówił. I ten gówniarz miał taki łeb żeby zrobić nową Polskę w Polsce. Często przychodził na osadę, zawsze słuchał ludzi. I dotrzymywał danego słowa. Jedyne co to ciągle się spuzniał był jak zawsze nie przewidywalny miał swoje humorki, huśtawki nastroju, czasami fundował nam jakieś szczeniackie wybryki. Często miał te swoje jazdy i biegał z bronią jak kiler. Ogólnie rządził twardą ręką. Panowało prawo pięści, był obowiązek pracy i konieczność przestrzegania zasad. Ale to wszystko dla ogólnego dobra bo cały czas nawiedzały nas stada zimnych. Zauważyłem że szef kupił kilka ciężkich samochodów bojowych. Dowiedziałem się że ma w planie kupno kilku samolotów. Sam mi powiedział co mnie ciężko zdziwiło że musi kupić taki zwyczajny mały samolot pasażerski i ja będę miał fuchę bo w nad godzinach będę szkolił pilotów. Bo w najbliższym czasie szef miał zaplanowane spotkanie w Wielkiej Brytanii mówił że to będzie raczej spotkanie dyplomatyczne. Ten prywatny odrzutowiec miał lecieć na polskich flagach po środku miał mieć tą mafijną i miały go ubezpieczać dwa helikoptery wojskowe. Dobrze wyposażone. Nie śmiałem już dopytywać czy atomówka będzie na pokładzie. Poinformowano mnie że szef obstawił wojskowymi granicę polski. A najwięcej wojskowych było na granicy z Rosją. Wyraznie szykował się na Ruskich. Lot z uzbrojoną atomówką stał pod samą rezydencją. Drake zrobił mu hangar, sam hangar podłączył pod kody i napięcie dodatkowo było tam cztery bramy na kody uzbrojona siatka. Szef zakupił również czarną limuzynę. Ciągle odbierał telefony umawiał się na spotkania. Ale często też widziałem go na tarasie i wtedy czesał swojego miśka. Niedzwiedzica miała złoty gruby łańcuch na szyi i wychodziła już tylko i wyłącznie z szefem. Traktował ją jak psa. Coś go gryzło ale chyba nikt nie był w stanie stwierdzić co go bolało. Zmienił się bardzo, już tak z nami nie plotkował gdy do nas podchodził był raczej rzeczowy i oficjalny. Ludzie z za płotu też mi potwierdzali że coś się wydarzy coś ewidentnie wisiało w powietrzu ta Alex chyba na coś chorowała. Bo przy każdym posiłku brała jakieś leki cała reszta niby normalnie nawet ta ala Iza i jej mąż byli tylko szef zabrał im dzieci. I przebywały na jego apartamentach. Biała jak czegoś chciała a raczej jak o czymś wspomniała zaraz to miała. Szef nie szczędził kasy na jej zachcianki, na zabawki dla Damona na wszystko, co biała chciała to dawał a raczej to zamawiał i przywoził. Często wciągała szefa na jakieś strony żeby coś przeczytał coś zobaczył. Tak jakoś niby normalnie było między nimi ale nie do końca. Biała jak już schodziła na dół to była tak wypindrzona jak na noc poślubną. Na otwarcie sklepu szef sam osobiście przyszedł z żoną i synem. Ludzie rzucili się na produkty bo życie nauczyło nas robić zapasy i oszczędzać ich. Więc sklep szybko pustoszał a szef w ciągu kilku minut uzupełniał zapasy co chwila podjeżdżały tam nowe tiry i ludzie zatrudnieni w tym sklepie naprawdę mieli masę roboty. Szef z żoną nawet sami udali się na zakupy. Nie wiem co kupowali bo obstawiłem wejście ale ludzie mówili że podobno i coś kupili. Pózniej wyszli i naprawdę wszystko wyglądało normalnie jak zawsze szef przytulał żonę do siebie jak coś marudziła to całował ją w czoło. Po chwili odezwał się do mnie.
- Ciekawe Mariusz kiedy oni ogarną i zrozumieją że to wszystko zawsze tu będzie. Nie mają lodówek powinni od tego zacząć. Na nawet promocje zrobiłem toż to im się popsuje. Masakra Mariusz ale to życie ich zmieniło teraz od nowa muszą uczyć się żyć w miarę normalnie.
Może i szef powiedział by coś jeszcze ale żona go ofukała że niby to czasu nie ma a zemną gada.