Nim zdążyłem coś odpowiedzieć na pytania mojej żony, do biura wpadła Amanda i zaczęła bredzić o jakiejś ciąży. Spławiłem ją jak tylko się dało najszybciej. Roz przysiadła na biurku.
-Wierzysz jej?
-Czemu miał bym? Amanda zawsze miesza, nie mam powodu jej wierzyć wiem jak jest. Wiem że cię wczoraj bolało. Widziałem to rano było dobrze nawet chyba cię usatysfakcjonowałem co? A ty nawet nic nie powiedziałaś że boli ,żebym przestał. I z kąt przypuszczenie że ja ciebie nie kocham? Przecież wariowałem bez ciebie, tęskniłem praktycznie nie bywałem w domu, nie jadałem i gdy by nie Damon to chyba by już mnie nie było. Pewnie bym się poddał. Jednak dzięki Damonowi jestem. I nie chciał bym żebyś myślała że jestem z tobą dla niego. Czemu ja mam wrażenie, że ktoś miesza tobie w główce? Powiedz mi co się dziej czy ktoś z domu ci dokucza? - Przyciągnąłem ją do siebie - Nie mam pojęcia jak mam tobie udowodnić żebyś mi uwierzyła - Zsunąłem ją z biurka sobie na kolana i zacząłem całować, i powoli rozbierać nie protestowała. -Kocham cię Roz bardzo kocham i naprawdę nie mówię tak żeby teraz z tobą... -No chociaż na tym biureczku eh... -I znów mi odbija widzisz? Rety jak ja ciebie tak widzę to nie zachowuję się normalnie, eh czy ja kiedyś się ogarnę? Nie wiem co w tobie jest takiego, ale naprawdę muszę się powstrzymywać bo inaczej to... No sama popatrz ty nie masz bluzeczki a ja... Ale mam tak tylko z tobą. Wtedy jak poszedłem w ten las polazły za mną 2 amazonki, jak one mnie irytowały i co one tam nie mówiły do mnie, jak prowokowały i dupa zero pod jary po prostu jesteś skazana na mnie no chyba, że ty mnie nie chcesz i o to chodzi co?
-Nie tylko się pogubiłam i czuje się wyobcowana ,wyjęta z kontekstu, widziałam, że wszyscy wypędzali ciebie do mnie i myślę że mają mi to wszystko za złe że Al...
-Już nie kończ - poprosiłem - nie miałem pojęcia. Znaczy wiedziałem, że jest zle, ale że aż tak bardzo? No ja wiem, że sporo czasu ciebie nie było ale ... no tak to nie będzie żebyś czuła się jak gość w domu. Chciał bym żebyś się mną opiekowała była obecna w moim życiu... w naszym a nie obok i to zamierzam zmienić właśnie od już - Uśmiechnąłem się. Zapiąłem jej bluzkę ku jej zaskoczeniu.
-Nie chcesz? - dopytała.
-Chcę bardzo kochanie. Tylko jest sporo do zrobienia dzisiaj, no poza tym powiedziałem że musimy pojechać do lekarza pamiętasz?
Pokiwała głową i rozpłakała się.
-Jednak jej uwierzyłeś chcesz mnie sprawdzić - krzyczała - a co jak jestem w ciąży, nie biorę tabletek a z tobą dzisiaj...
-Już spokojnie skarbie nie mam zamiaru ciebie sprawdzać i jeżeli nie chcesz nie musisz brać żadnych tabletek i zdaję sobie sprawę co wczoraj, a raczej dzisiaj zrobiłem i wiesz że ja nie potrafię na przerywanego. Wczoraj próbowałem i było do dupy. Jestem nieudacznikiem ,masz ciapę nie chłopa i na tym gruncie chyba się nie zmieni. Natomiast chciał bym żebyś znów przejęła swoje obowiązki, uwielbiam obiady gdy ty pilnujesz jak i co mają przygotować.
Damon też go przekieruję bo widzisz że on tak do wszystkich, i się wstydzi, może dla tego bo między facetami chowany? Zanim zaczniemy się szykować to coś ci pokarzę, opowiem, wytłumaczę i musisz się do tego dostosowywać rozumiesz? Znaczy nie musisz, ale chciał bym żebyś wzięła to pod uwagę? Zadecydujesz i postąpisz jak będziesz sama chciała.
Roz oglądała filmik który przyznam był nie na miejscu. A ja zacząłem jej tłumaczyć im więcej mówiłem tym bardziej się w to wciągała i może mnie nawet rozumiała? Na tym filmiku wszystkie te dziewczyny i kobiety, to matki ,żony, kochanki, córki śmietanki mafijnej. Hm nie chcę żebyś mnie zle zrozumiała, ale muszę się dziś z nimi spotkać. Mściciel robi z nimi interesy ma piękną żonę i chciał by, żebyś była częścią jego całego życia. Tego drugiego pełnego brutalizmu, łajdactwa, przemocy też. Skoro interesuje cię ciemna strona mocy to ...Czarny Koń w zasadzie umarł przestał istnieć kilka tygodni po twoim porwaniu. Gdy ciebie szukałem to sprawdzałem każdy trop który ludzie wskazali. Nadałem w telewizji komunikat i włóczyłem się sprawdzając informacje i któregoś dnia coś pękło, zagotowałem się, zacząłem obwiniać cały świat o moje nieszczęście, o utratę ciebie. Żal rósł z każdym dniem, złość z każdą chwilą, gdy leciałem nieraz 10 godzin by dowiedzieć się, że to ściema, że tam nigdy ciebie nie było, że ktoś chce mi dać zamiast ciebie własną córkę. Czarny koń ma wielu wrogów on załatwiał sprawy raczej dyplomatycznie. Teraz dyplomatą, biznesmenem jest Quick i na tej płaszczyznie daje sobie radę. Żeby oszukać przeciwnika zmieniłem wraz z charakterem, znaczy wtedy, gdy wyszła ze mnie ta bestia Mściciel zmieniłem flagi podbiłem sam siebie, dla zmyłki całą sieć, czyli wszystkie hotele, bo tym się interesuje przejmuje moja mafia, zmieniłem nazwę pod czarnym koniem, tak powstała sieć. A Mściciela to ludzie stworzyli potwora, wiec sami są sobie winni, oni mnie tak nazwali, zmieniłem się jestem twardszy i naprawdę niebezpieczny. Mam ohydnie zrytą banię, więc nie wiem czy chcesz ty być ze mną, brnąć w to ze mną, być z okrutnym mordercą który kocha cię za nic i jednocześnie morduje dla przyjemności, zabawy, nauczki, żeby ulżyć cierpieniu które narastało. Teraz jesteś i mogę tulić cię do siebie. Bardzo się boję że cię stracę, że mi znów gdzieś przepadniesz. Nasz pokój widziałaś, mam na twoim punkcie obsesje i ona rośnie, to nie jest normalne zachowanie Roz. Jesteś tu blisko siedzisz mi na kolanach a ja się boje że zaraz ktoś tu wpadnie, wyrwie mi ciebie z ramion i znów zostanę sam. Nigdy nikt nie dał mi tyle szczęścia co ty, nikt tak mnie nie kochał, nie walczył o tą miłość nie usprawiedliwiał mojej głupoty, nie bronił mnie przed światem jak ty, rozumiesz? Roz ty wiesz jak bardzo jestem pojebany, bo jestem teraz mordercą, psychopatycznym frajerem który podniesie tę atomówkę i wypierdoli połowę tego syfu w kosmos. Taki jest Mściciel taki jestem ja, twój mąż. Taki dla świata, bo on pozbawił mnie szczęścia ,życie zagrało ze mną w pokera i jak przegrałem nie dało mi się odegrać. Należysz do mnie Roz, a ja do ciebie. Chcę żebyś była mamą ,żoną ,kochanka ,moim ukojeniem, chcę ciebie, tylko ciebie. Zaprzedałem dusze diabłu, podpisałem pakt krwią. Damon dla niego to środowisko jest normalne, dobrze się tam czuje i jest tam bezpieczny, bo jest z Mścicielem. Oni wszyscy, cała największa śmietanka mafijna wiedzą kim jestem ,co mogę, wiedzą o tobie, pomagali mi szukać ciebie i dawali wszystko nawet ponad. Dziś chciał bym pokazać im swoją boginię, ciebie piękną, mądrą kobietę, moją żonę, mamę mojego syna. Chcę zdjąć im klapki z oczu pokazać inną stronę kobiety, bo dla nich jesteście dodatkiem do garniaka. Te dziewczyny, kobiety nie umieją same myśleć, są bogate, i nie ważne że dziadek ma 70 lat, ta 20 latka z nim jest, bo jest kasa są imprezy, można robić co się chce, być pustą lalunią która pokazuje dupę a mężuś bije brawo, bo inni faceci mu zazdroszczą. Nie wiem chyba za wiele powiedziałem, za bardzo odkryłem karty, ale to ty i dla tego przed tobą nie mam tajemnic, nie potrafię udawać przed tobą i nie chce. Kochanie moje wylatujemy za godzinkę nie będzie nas jakieś 3 dni, muszę pozałatwiać interesy. Wiec masz godzinkę na to by pomyśleć o nas, o mnie, o tym co robię, i o tym czy chcesz jeszcze uczestniczyć w tym moim chorym życiu. Ty podejmiesz kluczową decyzje dla nas trojga i możesz odejść, po tym co powiedziałem nawet bym się nie zdziwił i pozwolę ci na to, będę kochał cię wtedy z dala i chronił. Oddam tobie Damona, bo usłyszałem coś takiego, że jesteś ze mną bo się boisz stracić jego więc się nie bój, tylko jeżeli będziesz chciała mnie zostawić, proszę pozwól mi go widywać i ciebie chociaż raz w tygodniu...
Gdy skończyłem dopiero zdałem sobie sprawę z tego co powiedziałem, że opowiedziałem jej brutalną prawdę o sobie, że chciał bym ją wciągnąć w ten brutalizm. Jedno jednak nie przeszło mi przez gardło i dobrze, bo pokomplikował bym bardziej jej decyzję. Oboje wiele straciliśmy, wiele się działo w naszym krótkim małżeństwie, chciał bym zacząć od nowa. Teraz gdy wiem co jej jest, jak dbać o nią mógł bym, mogli byśmy pomyśleć o maluszku krótki odstęp bo faktycznie, ale oboje już się nauczyliśmy i byli byśmy razem w tych wszystkich chwilach, które każdemu z nas uciekły... Rety...Tak byłem zamyślony, że nie wiem kiedy wtuliłem się w Roz ,dopiero po jakimś czasie poczułem jak gładzi mnie po głowie a jej długie piękne włosy owijam sobie na palcu. Delikatnie ją pocałowałem .
-Przepraszam może za wiele powiedziałem Tobie proszę niech to zostanie miedzy nami - Podniosłem się - Choć skarbie musimy się uszykować do tego doktorka. Nie będę się tobie narzucał, dam ci wszystko na zimno przeanalizować i będzie tak jak postanowisz...Oboje się czegoś boimy. Dobra zamykam mordę a ty pomyśl skarbie, co byś chciała od życia, ode mnie. Ja już się nie zmienię, ale ciebie nie skrzywdzę wiesz o tym, tu nic się nie zmieniło.
W milczeniu się uszykowaliśmy ,pojechaliśmy do jednostki, podniosłem lota i z Mariuszem i Grześkiem polecieliśmy do Włoch. Posadziliśmy samolot przy szpitalu Mściciel zawsze robił co mu się podobało, po wizycie u doktorka zabrałem Roz do byłej Etny. Znała ten hotel i ludzi, więc pomyślałem, że będzie czuła się tu dobrze. Dopiero teraz się do niej odezwałem, bo ona sama nie wiem czy była w szoku, czy myślała o tym co powiedziałem, czy może się mnie bała.
-Teraz do wieczora jestem wolny, możemy pogadać, porobić coś co byś chciała. A wieczorem jadę na spotkanie już mówiłem gdzie i chciał bym wiedzieć czy będziesz mi towarzyszyła czy nie? Chcę znać twoją decyzję co do nas Roz to bardzo dla mnie ważne i boję się tego co usłyszę, ale nie lubię nie wiedzieć więc może mi powiesz? Po co to ciągnąć.
niedziela, 19 listopada 2017
Od Amandy
Udało mi się załatwić ten pieprzony test. Przyznam że trochę mnie ten podstęp kosztował ale się udało. Więc odraz skierowałem się do gabinetu mojego brata.
- Nie powinieneś pozwalać Damonowi bawić się z tym miśkiem.
- Amanda nie za uwarzyłaś że ty mi przeszkadzasz.
- A to teraz sprawy rodzinne też załatwiasz w godzinach pracy tak?
- Hm... A przyszłaś do mnie jak do brata czy jak do szefa bo nie wiem jak mam się ustosunkować do twojej rozmowy.
- Mam to - wypaliłam pokazując mu test
- No kawałek plastiku i?
- Tu są dwie kreski
- Pokarz
Roz zrobiła wielkie oczy.
- wiesz Amanda że to jest całkiem dobry pomysł. Jak bym dał Damonowi długopis i kartkę to może dwie kreski by narysował.
- Roz wie co to jest - powiedziałam
- Roz wiesz co to jest? - dopytał
Roz pokiwała tylko głową.
- Yhy... no to tłumacz siostra co to jest
- Masz pudełko i instrukcje tłumacz sobie sam.
- No zobacz Roz ta mi z jakimiś rebusami wyskakuje. I faktycznie są tu narysowane różne plastiki z kreskami. Naprawdę muszę to czytać wydaje się nudne.
Roz nie wytrzymała i powiedziała
- To jest test ciążowy i jak znam życie twoja siostra próbuje ci powiedzieć
- Aaa już wiem że jest w ciąży Amanda no wiesz. Ale takie wieści to się na śniadaniu powinno mówić to dobra wiadomość. Nie wiedziałem że Witek jest taki produktywny.
- Nie ja tylko twoja żona jest w ciąży
Brat potrząsnął głową.
- Poczekaj wczoraj to mi się udało ale dzisiaj to już nie. To całkiem możliwe Amanda wiesz tylko tu jest napisane że taki test to się robi gdy babie spóznia się okres. A mi nic o tym nie wiadomo.
- Bo ty nie lubisz gadać na takie tematy - stwierdziłam
- Dobra siostra to co chcesz mi wmówić tym razem
- Że twoja żona i Filip
- Aaa no tak moja żona i Filip z radości rzucili się z mostu do rzeki. Więc nawet gdyby była by w ciąży załóżmy to na pewno by już poroniła. A z reszto skąd założenie że ojcem jest Filip? A może to jest rusek albo Niemiec?
- Albo szczur - dodała Roz
- Ty się naprawdę niczym nie przejmujesz?
- Nie no ogólnie to się przejmuje. Bo jak by się urodziło dziecko z głową szczura i z takim łysy ogonem z tyłu straszne.
- Powiedz czy ty jej w to wierzysz? - dopytała Roz brata
- Czemu miałbym przecież to jest niedorzeczne. Gdybyś ty z kimś to ja wczoraj nie miał bym takich problemów.
- A miałeś jakiś? - dopytałam
- Ta... wyobraz sobie że musiałem latarkę pod kołdrą trzymać. Bo jak u ciebie normalnie to by człowiek wpadł i nie wiedział gdzie się człowiek znajduje. Tak tu trzeba ze świecą wszystkiego szukać. Ale że nie chcieliśmy z Roz spłonąć. To użyliśmy latarki a teraz spadaj bo muszę pogadać z żoną.
- O ciąży - dopytałam
- Amanda nie męcz mnie i co cie to obchodzi. O czym my będziemy rozmawiać.
- No bo chyba powinniście rozmawiać u siebie nie sądzisz jesteście małżeństwem.
- Amanda widzisz - pokazałem jej świeżo wydrukowaną kartkę. - Roz przyszła do mnie dla twojej wiadomości bo chciała bym wykonał dla niej pewne zlecenie. Więc teraz wezmę w rękę stempel. Podstempluje to, podpiszę a ty powinnaś zacząć już uciekać.
- Niby czemu? - dopytałam
- Bo otrzymałem zlecenie na zamordowanie ciebie Amanda tylko właśnie muszę się dogadać z Roz no nie kochanie
- No właśnie - powiedziała Roz - ustalaliśmy jak ty to zrobisz prawda?
- No właśnie bo patelnia to taka oklepana i w świecie dobrze znana.
Odwróciłam się na pięcie i po prostu stamtąd wyszłam. Nie było sensu tego ciągnąć. Muszę wymyślić coś bardziej wiarygodnego.
- Nie powinieneś pozwalać Damonowi bawić się z tym miśkiem.
- Amanda nie za uwarzyłaś że ty mi przeszkadzasz.
- A to teraz sprawy rodzinne też załatwiasz w godzinach pracy tak?
- Hm... A przyszłaś do mnie jak do brata czy jak do szefa bo nie wiem jak mam się ustosunkować do twojej rozmowy.
- Mam to - wypaliłam pokazując mu test
- No kawałek plastiku i?
- Tu są dwie kreski
- Pokarz
Roz zrobiła wielkie oczy.
- wiesz Amanda że to jest całkiem dobry pomysł. Jak bym dał Damonowi długopis i kartkę to może dwie kreski by narysował.
- Roz wie co to jest - powiedziałam
- Roz wiesz co to jest? - dopytał
Roz pokiwała tylko głową.
- Yhy... no to tłumacz siostra co to jest
- Masz pudełko i instrukcje tłumacz sobie sam.
- No zobacz Roz ta mi z jakimiś rebusami wyskakuje. I faktycznie są tu narysowane różne plastiki z kreskami. Naprawdę muszę to czytać wydaje się nudne.
Roz nie wytrzymała i powiedziała
- To jest test ciążowy i jak znam życie twoja siostra próbuje ci powiedzieć
- Aaa już wiem że jest w ciąży Amanda no wiesz. Ale takie wieści to się na śniadaniu powinno mówić to dobra wiadomość. Nie wiedziałem że Witek jest taki produktywny.
- Nie ja tylko twoja żona jest w ciąży
Brat potrząsnął głową.
- Poczekaj wczoraj to mi się udało ale dzisiaj to już nie. To całkiem możliwe Amanda wiesz tylko tu jest napisane że taki test to się robi gdy babie spóznia się okres. A mi nic o tym nie wiadomo.
- Bo ty nie lubisz gadać na takie tematy - stwierdziłam
- Dobra siostra to co chcesz mi wmówić tym razem
- Że twoja żona i Filip
- Aaa no tak moja żona i Filip z radości rzucili się z mostu do rzeki. Więc nawet gdyby była by w ciąży załóżmy to na pewno by już poroniła. A z reszto skąd założenie że ojcem jest Filip? A może to jest rusek albo Niemiec?
- Albo szczur - dodała Roz
- Ty się naprawdę niczym nie przejmujesz?
- Nie no ogólnie to się przejmuje. Bo jak by się urodziło dziecko z głową szczura i z takim łysy ogonem z tyłu straszne.
- Powiedz czy ty jej w to wierzysz? - dopytała Roz brata
- Czemu miałbym przecież to jest niedorzeczne. Gdybyś ty z kimś to ja wczoraj nie miał bym takich problemów.
- A miałeś jakiś? - dopytałam
- Ta... wyobraz sobie że musiałem latarkę pod kołdrą trzymać. Bo jak u ciebie normalnie to by człowiek wpadł i nie wiedział gdzie się człowiek znajduje. Tak tu trzeba ze świecą wszystkiego szukać. Ale że nie chcieliśmy z Roz spłonąć. To użyliśmy latarki a teraz spadaj bo muszę pogadać z żoną.
- O ciąży - dopytałam
- Amanda nie męcz mnie i co cie to obchodzi. O czym my będziemy rozmawiać.
- No bo chyba powinniście rozmawiać u siebie nie sądzisz jesteście małżeństwem.
- Amanda widzisz - pokazałem jej świeżo wydrukowaną kartkę. - Roz przyszła do mnie dla twojej wiadomości bo chciała bym wykonał dla niej pewne zlecenie. Więc teraz wezmę w rękę stempel. Podstempluje to, podpiszę a ty powinnaś zacząć już uciekać.
- Niby czemu? - dopytałam
- Bo otrzymałem zlecenie na zamordowanie ciebie Amanda tylko właśnie muszę się dogadać z Roz no nie kochanie
- No właśnie - powiedziała Roz - ustalaliśmy jak ty to zrobisz prawda?
- No właśnie bo patelnia to taka oklepana i w świecie dobrze znana.
Odwróciłam się na pięcie i po prostu stamtąd wyszłam. Nie było sensu tego ciągnąć. Muszę wymyślić coś bardziej wiarygodnego.
Od Rozi
Wiele się zmieniło przez ten czas kiedy mnie nie było. Te 5 miesięcy... Czułam się dziwnie. Tak bardzo nie na miejscu jak bym wwalała się w cudze życie. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Z kim i o czym rozmawiać. Między mną a Quickiem było jakoś inaczej. Chociaż tak bardzo chciałam by było jak dawniej. Czułam że trzyma mnie na dystans. Może on naprawdę przestał mnie kochać. Dla Damona byłam kompletnie obca już nawet misiek był mu bliższy. Oboje świetnie sobie poradzili. Ja nie potrafiłam się nim zająć. Nawet nie chciał ode mnie jeść. Śniadanie minęło w niezręcznej ciszy. Drake i Luke chlali całą noc więc teraz męczył ich kac. Luke musi mnie nienawidzić. Drake pewnie też mi ma to za złe. I mają rację to moja wina. Moja wina że dałam się porwać, moja że nie zdołałam uciec i moja że powiedziałam o Al i o jej więzi z Alfredami. Amanda cały czas bacznie mnie obserwowała. Z reszto wszyscy oprócz Quicka, Drake'a i Luke gapili się na mnie jak na ufo. Miałam już dość. W sumie nawet nie byłam głodna już chyba przywykłam do jednego posiłku na jakiś czas. Więc patrzyłam na Quicka karmiącego Damona.
- Więc może opracujmy plan - wypalił Drake
Wszyscy spojrzeli na niego. Chyba myśleli że nikt nie przerwie tej ciszy.
- Więc szefuńciu może pomyślimy nad planem odbicia Al. Chyba że Mściciel ma nas w dupie. Dlaczego nam nie powiedziałeś?
- Bo byście nie zrozumieli - odparł
- Więc może mi wyjaśnisz
W rezultacie Drake, Luke i Quick wraz z Damonem poszli do gabinetu.
- Powinnaś zostawić ich w spokoju - powiedziała Amanda - doskonale sobie radzą bez ciebie. Po co będziesz im to wszystko psuła.
- Amanda ma racje - poparł ją Krzysiek
Od kiedy oni są tacy zgodni.
- Damon cię nawet nie pamięta, a mój brat... pozwól mu wreszcie żyć - ciągnęła Amanda - wszyscy w końcu przeszli żałobę po tobie więc zostaw ich w spokoju. Jeżeli sobie poszłaś po co wracałaś?
- Amanda - warknęłam - nie będziesz mówiła mi co mogę a czego nie. Wyjaśnijmy sobie coś. Ja nie wyjechałam na wczasy. Fakt podkochiwałam się kiedyś w Filipie ale to było jak miałam 13 lat. Podkochiwałam się w tym czasie również w Robercie Patinsonie i Laurent Taylorze i w wielu innych. I jeżeli Quick powie żebym spieprzała z jego życia to wtedy to zrobię. A do puki tego nie zrobi ty będziesz zmuszona się ze mną męczyć. I radziła bym ci abyś się ode mnie odczepiła bo możesz nie dożyć jutra. A ty Krzysiek zmień przyjaciół.
I nie żartowałam zmieniłam się i bez wahania pozbawiła bym ich życia. Nie zależało mi na nich, więc czemu nie. Jeżeli byłam na tyle zdeterminowana żeby skakać z mostu to już chyba nie było rzeczy jakiej bym nie zrobiła dla własnej rodziny. I jeżeli Quick mnie nie chce to muszę to usłyszeć od niego. Wtedy dam mu spokój. A do puki tego nie usłyszę będę robiła wszystko by między nami było tak jak dawniej. I żadna Amanda tego nie zmieni. Wściekła wstałam i nie wiem dlaczego to zrobiłam ale skierowałam się do piwnicy. Na szczęście kody były niezmienione. Słyszałam że czasem ofiarę ciągnie do oprawcy. Bo nie wiem jak inaczej wyjaśnić że poszłam do Filipa. Quick wsadził go do celi i przykuł. Ten widok naprawdę mnie ucieszył
- No proszę kto mnie odwiedził - mruknął Filip
- Jak się żyje? - spytałam wrednie
- Nie najgorzej - odparł
- Po co to zrobiłeś? - spytałam - po co mnie porwałeś? Mówiłeś że jesteś z ruchu więc czemu pracujesz dla Saszy?
- A kto powiedział że pracuje dla Saszy?
- Więc dlaczego? - dopytałam - trochę tego nie rozumiem.
- Zrujnowałem ci życie - wypalił
- Skąd ten pomysł - mruknęłam
- Więc dlaczego tu jesteś? Dlaczego nie zajmujesz się swoim dzieckiem? Dlaczego nie jesteś teraz z mężem?
- O to chodziło żeby zrujnować mi życie? - dopytałam
- A udało mi się?
- Więc co ja ci takiego zrobiłam że tak mnie nienawidzisz?
- Tego nie powiedziałem. Dbałem by nic ci się nie stało - powiedział - pamiętasz propozycja ruchu nadal jest aktualna
- Jaka propozycja - warknęłam
- No zabicia Czarnego konia - powiedział
- Zwariowałeś? Mówiłam że tego nie zrobię.
- Nawet jeżeli ci powiem że wtedy jak poszedł w las nie był sam
- O czym ty mówisz? - dopytałam
- Był z dwiema amazonkami. A teraz już nic do ciebie nie czuje. A może ma romans. Dziecko też ma cię w dupie.
Miał szczęście że nie mam kluczy do celi... Ale po chwili się uspokoiłam.
- Masz racje. - przyznałam - Może faktycznie zabije Czarnego konia. Wiesz porwał mnie Mściciel i chyba nawet mi się podoba. Może by tak zabić własnego męża i zakręcić się w koło Mściciela. Chyba będę musiała się nad tym zastanowić. A ty mnie jeszcze popamiętasz.
Wyszłam z piwnicy. W salonie siedział Drake i pił wódkę.
- Pogadaliście? - spytałam - odbijecie Al razem?
- Nie wiem - przyznał - ale tak odbijemy Al razem. Wszystko się sypie. Okłamywał mnie. Wiedział że żyjesz a mi nie powiedział. Pozwolił mi myśleć że nie żyjesz
- Drake jeżeli ci nie powiedział znaczy że miał taki powód. Gdzie jest Quick?
- Nadal w biurze coś tam robi. Chyba gdzieś się wybiera.
Wstałam i poszłam do jego biura. Zapukałam i weszłam do środka
- Mogę? - spytałam - czy przeszkadzam?
- Nie przeszkadzasz - zapewnił
Na podłodze siedział Damon i bawił się niedzwiedziem
- Możemy porozmawiać? - dopytałam - Nie było mnie 5 miesięcy - zaczęłam - Dużo się zmieniło, martwiłam się o was, czy dacie sobie radę. Ale poradziliście sobie świetnie. Nie mogę się jakoś odnalezć dla Damona jestem obcą osobą - zawiesiłam się na chwilę - John kochasz mnie jeszcze? - spytałam - Tylko tak na serio. Nadal chcesz być ze mną? Bo jeżeli nie to powiedz wtedy zostawię was w spokoju... - zamyśliłam się na chwilę - I o co chodzi z tym Mścicielem bo nie bardzo rozumiem.
- Więc może opracujmy plan - wypalił Drake
Wszyscy spojrzeli na niego. Chyba myśleli że nikt nie przerwie tej ciszy.
- Więc szefuńciu może pomyślimy nad planem odbicia Al. Chyba że Mściciel ma nas w dupie. Dlaczego nam nie powiedziałeś?
- Bo byście nie zrozumieli - odparł
- Więc może mi wyjaśnisz
W rezultacie Drake, Luke i Quick wraz z Damonem poszli do gabinetu.
- Powinnaś zostawić ich w spokoju - powiedziała Amanda - doskonale sobie radzą bez ciebie. Po co będziesz im to wszystko psuła.
- Amanda ma racje - poparł ją Krzysiek
Od kiedy oni są tacy zgodni.
- Damon cię nawet nie pamięta, a mój brat... pozwól mu wreszcie żyć - ciągnęła Amanda - wszyscy w końcu przeszli żałobę po tobie więc zostaw ich w spokoju. Jeżeli sobie poszłaś po co wracałaś?
- Amanda - warknęłam - nie będziesz mówiła mi co mogę a czego nie. Wyjaśnijmy sobie coś. Ja nie wyjechałam na wczasy. Fakt podkochiwałam się kiedyś w Filipie ale to było jak miałam 13 lat. Podkochiwałam się w tym czasie również w Robercie Patinsonie i Laurent Taylorze i w wielu innych. I jeżeli Quick powie żebym spieprzała z jego życia to wtedy to zrobię. A do puki tego nie zrobi ty będziesz zmuszona się ze mną męczyć. I radziła bym ci abyś się ode mnie odczepiła bo możesz nie dożyć jutra. A ty Krzysiek zmień przyjaciół.
I nie żartowałam zmieniłam się i bez wahania pozbawiła bym ich życia. Nie zależało mi na nich, więc czemu nie. Jeżeli byłam na tyle zdeterminowana żeby skakać z mostu to już chyba nie było rzeczy jakiej bym nie zrobiła dla własnej rodziny. I jeżeli Quick mnie nie chce to muszę to usłyszeć od niego. Wtedy dam mu spokój. A do puki tego nie usłyszę będę robiła wszystko by między nami było tak jak dawniej. I żadna Amanda tego nie zmieni. Wściekła wstałam i nie wiem dlaczego to zrobiłam ale skierowałam się do piwnicy. Na szczęście kody były niezmienione. Słyszałam że czasem ofiarę ciągnie do oprawcy. Bo nie wiem jak inaczej wyjaśnić że poszłam do Filipa. Quick wsadził go do celi i przykuł. Ten widok naprawdę mnie ucieszył
- No proszę kto mnie odwiedził - mruknął Filip
- Jak się żyje? - spytałam wrednie
- Nie najgorzej - odparł
- Po co to zrobiłeś? - spytałam - po co mnie porwałeś? Mówiłeś że jesteś z ruchu więc czemu pracujesz dla Saszy?
- A kto powiedział że pracuje dla Saszy?
- Więc dlaczego? - dopytałam - trochę tego nie rozumiem.
- Zrujnowałem ci życie - wypalił
- Skąd ten pomysł - mruknęłam
- Więc dlaczego tu jesteś? Dlaczego nie zajmujesz się swoim dzieckiem? Dlaczego nie jesteś teraz z mężem?
- O to chodziło żeby zrujnować mi życie? - dopytałam
- A udało mi się?
- Więc co ja ci takiego zrobiłam że tak mnie nienawidzisz?
- Tego nie powiedziałem. Dbałem by nic ci się nie stało - powiedział - pamiętasz propozycja ruchu nadal jest aktualna
- Jaka propozycja - warknęłam
- No zabicia Czarnego konia - powiedział
- Zwariowałeś? Mówiłam że tego nie zrobię.
- Nawet jeżeli ci powiem że wtedy jak poszedł w las nie był sam
- O czym ty mówisz? - dopytałam
- Był z dwiema amazonkami. A teraz już nic do ciebie nie czuje. A może ma romans. Dziecko też ma cię w dupie.
Miał szczęście że nie mam kluczy do celi... Ale po chwili się uspokoiłam.
- Masz racje. - przyznałam - Może faktycznie zabije Czarnego konia. Wiesz porwał mnie Mściciel i chyba nawet mi się podoba. Może by tak zabić własnego męża i zakręcić się w koło Mściciela. Chyba będę musiała się nad tym zastanowić. A ty mnie jeszcze popamiętasz.
Wyszłam z piwnicy. W salonie siedział Drake i pił wódkę.
- Pogadaliście? - spytałam - odbijecie Al razem?
- Nie wiem - przyznał - ale tak odbijemy Al razem. Wszystko się sypie. Okłamywał mnie. Wiedział że żyjesz a mi nie powiedział. Pozwolił mi myśleć że nie żyjesz
- Drake jeżeli ci nie powiedział znaczy że miał taki powód. Gdzie jest Quick?
- Nadal w biurze coś tam robi. Chyba gdzieś się wybiera.
Wstałam i poszłam do jego biura. Zapukałam i weszłam do środka
- Mogę? - spytałam - czy przeszkadzam?
- Nie przeszkadzasz - zapewnił
Na podłodze siedział Damon i bawił się niedzwiedziem
- Możemy porozmawiać? - dopytałam - Nie było mnie 5 miesięcy - zaczęłam - Dużo się zmieniło, martwiłam się o was, czy dacie sobie radę. Ale poradziliście sobie świetnie. Nie mogę się jakoś odnalezć dla Damona jestem obcą osobą - zawiesiłam się na chwilę - John kochasz mnie jeszcze? - spytałam - Tylko tak na serio. Nadal chcesz być ze mną? Bo jeżeli nie to powiedz wtedy zostawię was w spokoju... - zamyśliłam się na chwilę - I o co chodzi z tym Mścicielem bo nie bardzo rozumiem.
Od Lexi
Kiedy się obudziłam za oknem dopiero się rozwidniało. Wczorajsze wydarzenia uderzyły we mnie. Byłam w Rosji, zamknięta w pokoju. Nie wiedziałam czego ode mnie chce Sasza. Co zyskał dzięki tej wymianie. Rozi była żoną Quicka mógł go szantażować ale po co mu ja. I co się stało z Rozi, kto ją porwał, czego od niej chce, a Quick? Co się z nim stało? Ostatnio widziałam go zanim uderzyłam głową o ten helikopter. Zaczęłam chodzić po pokoju, muszę coś wymyślić i to szybko. Podeszłam do okna, miały kraty. Rozejrzałam się po pokoju, nic nie było czym mogłabym się bronić. Z tej złości rzuciłam talerzem który wciąż leżał na szafce. Zdziwiłam się że w drzwiach stał Dimitri, nie słyszałam że wchodzi, rusek w ostatniej chwili się schylił ale i tak zawartość talerza wylądowała na nim.
-Ups.
-Czy ty chcesz mnie zabić?!- spytał oburzony.
-nie, to znaczy, och- zrezygnowana usiadłam na łóżku- nie miałam zamiaru rzucać w ciebie.
-Słyszałem że próbowałaś wczoraj uciec.
-Mówiłam że to zrobię- przypomniałam. Dimitri stał w progu, nie udałoby mi się uciec, tym bardziej pewnie wpadłabym na jakiegoś Alfreda, muszę uciec ale muszę poczekać na dobry moment.
-Ale ci się znów nie udało, naprawdę doradzałbym się dogadać z Saszą.
-Aha, już lecę -warknęłam sarkastycznie.- czego ty chcesz, po co tu przylazłeś?
-Sasza zaprasza cię na śniadanie.
-Zaprasza czy każe przyjść?- dopytałam ale i tak ruszyłam w stronę drzwi. Dimitri już się nie odezwał. Zaprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia. Sasza siedział przy stole. Jak tylko weszłam wstał.
-Usiądz moja droga- wskazał krzesełko, a więc usiadłam. Sasza wymienił kilka zdań z Dimitrem po rosyjsku po czym Sasza zajął z powrotem swoje miejsce a Dimitri wyszedł.
-mam nadzieję że dobrze ci się spało.
-Daruj sobie, czego ty ode mnie chcesz?- spytałam starając się zamaskować przerażenie złością.
-nic nie jesz- wymigał się od odpowiedzi.
-skąd mam mieć pewność że mnie nie otrujesz?
-Skoro się na ciebie wymieniłem to potrzebuję cię żywą- powiedział co było dość rozsądne.
-A co z Rozi, kto ją porwał?- spytałam choć wiedziałam że mi nie odpowie.
-To już nie mój problem.
-a więc po co ją porwałeś i po co się wymieniłeś na mnie?- zadałam kolejne pytanie.
- Pan Yohate jest no cóż nie obliczalny, jego żona była zabezpieczeniem- wyjaśnił.
-Dlaczego? Jakim?
-Pan Yohate posiada bombę atomową, wiedziałaś o tym?- kiedy mu nie odpowiedziałam kontynuował dalej- jest nieobliczalny i mi groził, ale pan Yohate nie wysadziłby Rosji skoro była tu jego żona, czyż nie?
-No dobra, niech będzie, ale Quick wciąż ma bombę a ty nie masz Rozi, co więc zyskałeś na tej wymianie?
-Przyjaznicie się, prawda?- potaknęłam- a więc nie zagraża mojemu państwu, wiem również że potrafisz komunikować się z projektem 113.
-Projekt 113- powtórzyłam zdziwiona.
-Zaraz zademonstruję- nacisnął coś na tablecie i po chwili wszedł jeden z Alfredów. - każdy z nich ma swoje imię, słuchają moich rozkazów, ale to ty potrafisz się z nimi komunikować, wiesz co one mówią.
-Nie rozumiem o co ci chodzi- skłamałam, poczułam że nowo przybyły próbuje nawiązać ze mną kontakt.
-Na pewno wiesz. To jest Leon, który był pierwszym udanym eksperymentem.
-Jesteś chory, udany eksperyment?! kto robi eksperymenty na ludziach?!
-Może powinnaś najpierw wysłuchać do końca a nie rzucasz bezpodstawnie oskarżenia. Na pewno nie masz zamiaru jeść- dopytał- a więc chodz, coś ci pokażę.
Był podekscytowany jak dzieciak który chce się pochwalić tym co zrobił, ale i tak posłusznie szłam korytarzem którym mnie prowadził. Wprowadził mnie do jakiejś wielkiej pracowni laboratoryjnej. Było pełno stanowisk, masa monitorów i różnego sprzętu, tłum ludzi chodził w tę i wew tę.
-Zacząłem nad tym pracować jak miałem piętnaście lat. Ojcu nigdy nie podobał się mój projekt. Uważał że to za długo czasu zajmie. Dzieci musiały się narodzić i urosnąć- tłumaczył, zatrzymał się przy pustym stanowisku i zaczął coś robić w laptopie. - a więc starałem się to przyśpieszać. Udoskonalać. Patrz- przesunął laptop w moja stronę, na ekranie pojawiły się jakieś plamki, pewnie obraz z mikroskopu lub coś w tym stylu, nic nie rozumiałam ale i tak patrzyłam.- dzieci rozwijają się szybciej, rodzą się na poziomie półrocznego dziecka. Po trzech latach są na poziomie dwudziestolatka. Nie czują bólu, zmęczenia mogą wejść nawet do płonącego budynku i bezpiecznie wyprowadzić osoby tam uwięzione, mogły by obezwładnić terrorystów i zapewnić bezpieczeństwo zakładników, problem pojawił się taki że mają ograniczone człowieczeństwo. Jedna osoba może sterować nimi wszystkimi i wykorzystać do swoich celów.
Nie bardzo rozumiałam co mi pokazuje ale rozumiałam co do mnie mówi. Skoro chciał wykorzystywać ich do dobrych celów to czemu to wszystko się stało, czemu połowa świata została zrujnowana. Pracował dla swojego ojca czy wiedział jak Ivan chce to wykorzystać.
-Wiedziałeś że Ivan chce doprowadzić do wybuchu epidemii? - spytałam.
-W sumie to nie, powiedział co chce a nie do czego, miały być wytrwałe i prawie niezniszczalne. Każdy mój projekt odrzucał. W życie wdrożył projekt F.O.C. -kiedy zauważył że to nic mi nie mówi rozwinął skrót- projekt Fałszywego Ożywienia Ciała.
-Czyli nasze zombie- mruknęłam cicho.
-Właśnie- potaknął.
-A kiedy zacząłeś wdrażać swój projekt?- spytałam szczerze zaciekawiona, skoro mówi to może dowiem się czegoś ciekawego- Jeszcze przed zniknięciem Ivana pojawił się ten twój projekt.
-W sumie to zacząłem go realizować jeszcze przed tą epidemią, przed powstaniem projektu F.O.C. Ivan się nie zgodził na mój projekt ale ja i tak podjąłem się jego realizacji, w ciągu roku go udoskonaliłem i przetestowałem. Leon był pierwszym testem. Podjąłem realizacji na dziesiątce, po trzech latach kiedy projekt zakończył naukę i zakończył rozwój, czyli równo z wdrożeniem projektu F.O.C, zrealizowałem projekt na większej ilości osobników. Co dziennie rodziła się piątka, starałem się aby tworzyły zgraną grupę. Pracowałem z nimi wszystkimi, pozostała 11 ich pilnowała i chyba uczyła. Ale nigdy nie przyszło mi do głowy że ktoś mógłby z nimi rozmawiać. Wcale nie musisz być zamknięta w pokoju, mogłabyś poruszać się po całym terenie mogłabyś mi pomóc. Nie pochwalam tego co zrobił mój ojciec, staram się to naprawić, projekt 113 może to naprawić, może nawet wprowadzić nowe zabezpieczenie w całym świecie. Projekt 113 może uratować wiele żyć, wojny nie dotykały by tak ludzkości, klęski żywiołowe. Wszystko może być inne ale musisz ze mną współpracować.
-Ups.
-Czy ty chcesz mnie zabić?!- spytał oburzony.
-nie, to znaczy, och- zrezygnowana usiadłam na łóżku- nie miałam zamiaru rzucać w ciebie.
-Słyszałem że próbowałaś wczoraj uciec.
-Mówiłam że to zrobię- przypomniałam. Dimitri stał w progu, nie udałoby mi się uciec, tym bardziej pewnie wpadłabym na jakiegoś Alfreda, muszę uciec ale muszę poczekać na dobry moment.
-Ale ci się znów nie udało, naprawdę doradzałbym się dogadać z Saszą.
-Aha, już lecę -warknęłam sarkastycznie.- czego ty chcesz, po co tu przylazłeś?
-Sasza zaprasza cię na śniadanie.
-Zaprasza czy każe przyjść?- dopytałam ale i tak ruszyłam w stronę drzwi. Dimitri już się nie odezwał. Zaprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia. Sasza siedział przy stole. Jak tylko weszłam wstał.
-Usiądz moja droga- wskazał krzesełko, a więc usiadłam. Sasza wymienił kilka zdań z Dimitrem po rosyjsku po czym Sasza zajął z powrotem swoje miejsce a Dimitri wyszedł.
-mam nadzieję że dobrze ci się spało.
-Daruj sobie, czego ty ode mnie chcesz?- spytałam starając się zamaskować przerażenie złością.
-nic nie jesz- wymigał się od odpowiedzi.
-skąd mam mieć pewność że mnie nie otrujesz?
-Skoro się na ciebie wymieniłem to potrzebuję cię żywą- powiedział co było dość rozsądne.
-A co z Rozi, kto ją porwał?- spytałam choć wiedziałam że mi nie odpowie.
-To już nie mój problem.
-a więc po co ją porwałeś i po co się wymieniłeś na mnie?- zadałam kolejne pytanie.
- Pan Yohate jest no cóż nie obliczalny, jego żona była zabezpieczeniem- wyjaśnił.
-Dlaczego? Jakim?
-Pan Yohate posiada bombę atomową, wiedziałaś o tym?- kiedy mu nie odpowiedziałam kontynuował dalej- jest nieobliczalny i mi groził, ale pan Yohate nie wysadziłby Rosji skoro była tu jego żona, czyż nie?
-No dobra, niech będzie, ale Quick wciąż ma bombę a ty nie masz Rozi, co więc zyskałeś na tej wymianie?
-Przyjaznicie się, prawda?- potaknęłam- a więc nie zagraża mojemu państwu, wiem również że potrafisz komunikować się z projektem 113.
-Projekt 113- powtórzyłam zdziwiona.
-Zaraz zademonstruję- nacisnął coś na tablecie i po chwili wszedł jeden z Alfredów. - każdy z nich ma swoje imię, słuchają moich rozkazów, ale to ty potrafisz się z nimi komunikować, wiesz co one mówią.
-Nie rozumiem o co ci chodzi- skłamałam, poczułam że nowo przybyły próbuje nawiązać ze mną kontakt.
-Na pewno wiesz. To jest Leon, który był pierwszym udanym eksperymentem.
-Jesteś chory, udany eksperyment?! kto robi eksperymenty na ludziach?!
-Może powinnaś najpierw wysłuchać do końca a nie rzucasz bezpodstawnie oskarżenia. Na pewno nie masz zamiaru jeść- dopytał- a więc chodz, coś ci pokażę.
Był podekscytowany jak dzieciak który chce się pochwalić tym co zrobił, ale i tak posłusznie szłam korytarzem którym mnie prowadził. Wprowadził mnie do jakiejś wielkiej pracowni laboratoryjnej. Było pełno stanowisk, masa monitorów i różnego sprzętu, tłum ludzi chodził w tę i wew tę.
-Zacząłem nad tym pracować jak miałem piętnaście lat. Ojcu nigdy nie podobał się mój projekt. Uważał że to za długo czasu zajmie. Dzieci musiały się narodzić i urosnąć- tłumaczył, zatrzymał się przy pustym stanowisku i zaczął coś robić w laptopie. - a więc starałem się to przyśpieszać. Udoskonalać. Patrz- przesunął laptop w moja stronę, na ekranie pojawiły się jakieś plamki, pewnie obraz z mikroskopu lub coś w tym stylu, nic nie rozumiałam ale i tak patrzyłam.- dzieci rozwijają się szybciej, rodzą się na poziomie półrocznego dziecka. Po trzech latach są na poziomie dwudziestolatka. Nie czują bólu, zmęczenia mogą wejść nawet do płonącego budynku i bezpiecznie wyprowadzić osoby tam uwięzione, mogły by obezwładnić terrorystów i zapewnić bezpieczeństwo zakładników, problem pojawił się taki że mają ograniczone człowieczeństwo. Jedna osoba może sterować nimi wszystkimi i wykorzystać do swoich celów.
Nie bardzo rozumiałam co mi pokazuje ale rozumiałam co do mnie mówi. Skoro chciał wykorzystywać ich do dobrych celów to czemu to wszystko się stało, czemu połowa świata została zrujnowana. Pracował dla swojego ojca czy wiedział jak Ivan chce to wykorzystać.
-Wiedziałeś że Ivan chce doprowadzić do wybuchu epidemii? - spytałam.
-W sumie to nie, powiedział co chce a nie do czego, miały być wytrwałe i prawie niezniszczalne. Każdy mój projekt odrzucał. W życie wdrożył projekt F.O.C. -kiedy zauważył że to nic mi nie mówi rozwinął skrót- projekt Fałszywego Ożywienia Ciała.
-Czyli nasze zombie- mruknęłam cicho.
-Właśnie- potaknął.
-A kiedy zacząłeś wdrażać swój projekt?- spytałam szczerze zaciekawiona, skoro mówi to może dowiem się czegoś ciekawego- Jeszcze przed zniknięciem Ivana pojawił się ten twój projekt.
-W sumie to zacząłem go realizować jeszcze przed tą epidemią, przed powstaniem projektu F.O.C. Ivan się nie zgodził na mój projekt ale ja i tak podjąłem się jego realizacji, w ciągu roku go udoskonaliłem i przetestowałem. Leon był pierwszym testem. Podjąłem realizacji na dziesiątce, po trzech latach kiedy projekt zakończył naukę i zakończył rozwój, czyli równo z wdrożeniem projektu F.O.C, zrealizowałem projekt na większej ilości osobników. Co dziennie rodziła się piątka, starałem się aby tworzyły zgraną grupę. Pracowałem z nimi wszystkimi, pozostała 11 ich pilnowała i chyba uczyła. Ale nigdy nie przyszło mi do głowy że ktoś mógłby z nimi rozmawiać. Wcale nie musisz być zamknięta w pokoju, mogłabyś poruszać się po całym terenie mogłabyś mi pomóc. Nie pochwalam tego co zrobił mój ojciec, staram się to naprawić, projekt 113 może to naprawić, może nawet wprowadzić nowe zabezpieczenie w całym świecie. Projekt 113 może uratować wiele żyć, wojny nie dotykały by tak ludzkości, klęski żywiołowe. Wszystko może być inne ale musisz ze mną współpracować.
Subskrybuj:
Posty (Atom)