Wiele się zmieniło przez ten czas kiedy mnie nie było. Te 5 miesięcy... Czułam się dziwnie. Tak bardzo nie na miejscu jak bym wwalała się w cudze życie. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Z kim i o czym rozmawiać. Między mną a Quickiem było jakoś inaczej. Chociaż tak bardzo chciałam by było jak dawniej. Czułam że trzyma mnie na dystans. Może on naprawdę przestał mnie kochać. Dla Damona byłam kompletnie obca już nawet misiek był mu bliższy. Oboje świetnie sobie poradzili. Ja nie potrafiłam się nim zająć. Nawet nie chciał ode mnie jeść. Śniadanie minęło w niezręcznej ciszy. Drake i Luke chlali całą noc więc teraz męczył ich kac. Luke musi mnie nienawidzić. Drake pewnie też mi ma to za złe. I mają rację to moja wina. Moja wina że dałam się porwać, moja że nie zdołałam uciec i moja że powiedziałam o Al i o jej więzi z Alfredami. Amanda cały czas bacznie mnie obserwowała. Z reszto wszyscy oprócz Quicka, Drake'a i Luke gapili się na mnie jak na ufo. Miałam już dość. W sumie nawet nie byłam głodna już chyba przywykłam do jednego posiłku na jakiś czas. Więc patrzyłam na Quicka karmiącego Damona.
- Więc może opracujmy plan - wypalił Drake
Wszyscy spojrzeli na niego. Chyba myśleli że nikt nie przerwie tej ciszy.
- Więc szefuńciu może pomyślimy nad planem odbicia Al. Chyba że Mściciel ma nas w dupie. Dlaczego nam nie powiedziałeś?
- Bo byście nie zrozumieli - odparł
- Więc może mi wyjaśnisz
W rezultacie Drake, Luke i Quick wraz z Damonem poszli do gabinetu.
- Powinnaś zostawić ich w spokoju - powiedziała Amanda - doskonale sobie radzą bez ciebie. Po co będziesz im to wszystko psuła.
- Amanda ma racje - poparł ją Krzysiek
Od kiedy oni są tacy zgodni.
- Damon cię nawet nie pamięta, a mój brat... pozwól mu wreszcie żyć - ciągnęła Amanda - wszyscy w końcu przeszli żałobę po tobie więc zostaw ich w spokoju. Jeżeli sobie poszłaś po co wracałaś?
- Amanda - warknęłam - nie będziesz mówiła mi co mogę a czego nie. Wyjaśnijmy sobie coś. Ja nie wyjechałam na wczasy. Fakt podkochiwałam się kiedyś w Filipie ale to było jak miałam 13 lat. Podkochiwałam się w tym czasie również w Robercie Patinsonie i Laurent Taylorze i w wielu innych. I jeżeli Quick powie żebym spieprzała z jego życia to wtedy to zrobię. A do puki tego nie zrobi ty będziesz zmuszona się ze mną męczyć. I radziła bym ci abyś się ode mnie odczepiła bo możesz nie dożyć jutra. A ty Krzysiek zmień przyjaciół.
I nie żartowałam zmieniłam się i bez wahania pozbawiła bym ich życia. Nie zależało mi na nich, więc czemu nie. Jeżeli byłam na tyle zdeterminowana żeby skakać z mostu to już chyba nie było rzeczy jakiej bym nie zrobiła dla własnej rodziny. I jeżeli Quick mnie nie chce to muszę to usłyszeć od niego. Wtedy dam mu spokój. A do puki tego nie usłyszę będę robiła wszystko by między nami było tak jak dawniej. I żadna Amanda tego nie zmieni. Wściekła wstałam i nie wiem dlaczego to zrobiłam ale skierowałam się do piwnicy. Na szczęście kody były niezmienione. Słyszałam że czasem ofiarę ciągnie do oprawcy. Bo nie wiem jak inaczej wyjaśnić że poszłam do Filipa. Quick wsadził go do celi i przykuł. Ten widok naprawdę mnie ucieszył
- No proszę kto mnie odwiedził - mruknął Filip
- Jak się żyje? - spytałam wrednie
- Nie najgorzej - odparł
- Po co to zrobiłeś? - spytałam - po co mnie porwałeś? Mówiłeś że jesteś z ruchu więc czemu pracujesz dla Saszy?
- A kto powiedział że pracuje dla Saszy?
- Więc dlaczego? - dopytałam - trochę tego nie rozumiem.
- Zrujnowałem ci życie - wypalił
- Skąd ten pomysł - mruknęłam
- Więc dlaczego tu jesteś? Dlaczego nie zajmujesz się swoim dzieckiem? Dlaczego nie jesteś teraz z mężem?
- O to chodziło żeby zrujnować mi życie? - dopytałam
- A udało mi się?
- Więc co ja ci takiego zrobiłam że tak mnie nienawidzisz?
- Tego nie powiedziałem. Dbałem by nic ci się nie stało - powiedział - pamiętasz propozycja ruchu nadal jest aktualna
- Jaka propozycja - warknęłam
- No zabicia Czarnego konia - powiedział
- Zwariowałeś? Mówiłam że tego nie zrobię.
- Nawet jeżeli ci powiem że wtedy jak poszedł w las nie był sam
- O czym ty mówisz? - dopytałam
- Był z dwiema amazonkami. A teraz już nic do ciebie nie czuje. A może ma romans. Dziecko też ma cię w dupie.
Miał szczęście że nie mam kluczy do celi... Ale po chwili się uspokoiłam.
- Masz racje. - przyznałam - Może faktycznie zabije Czarnego konia. Wiesz porwał mnie Mściciel i chyba nawet mi się podoba. Może by tak zabić własnego męża i zakręcić się w koło Mściciela. Chyba będę musiała się nad tym zastanowić. A ty mnie jeszcze popamiętasz.
Wyszłam z piwnicy. W salonie siedział Drake i pił wódkę.
- Pogadaliście? - spytałam - odbijecie Al razem?
- Nie wiem - przyznał - ale tak odbijemy Al razem. Wszystko się sypie. Okłamywał mnie. Wiedział że żyjesz a mi nie powiedział. Pozwolił mi myśleć że nie żyjesz
- Drake jeżeli ci nie powiedział znaczy że miał taki powód. Gdzie jest Quick?
- Nadal w biurze coś tam robi. Chyba gdzieś się wybiera.
Wstałam i poszłam do jego biura. Zapukałam i weszłam do środka
- Mogę? - spytałam - czy przeszkadzam?
- Nie przeszkadzasz - zapewnił
Na podłodze siedział Damon i bawił się niedzwiedziem
- Możemy porozmawiać? - dopytałam - Nie było mnie 5 miesięcy - zaczęłam - Dużo się zmieniło, martwiłam się o was, czy dacie sobie radę. Ale poradziliście sobie świetnie. Nie mogę się jakoś odnalezć dla Damona jestem obcą osobą - zawiesiłam się na chwilę - John kochasz mnie jeszcze? - spytałam - Tylko tak na serio. Nadal chcesz być ze mną? Bo jeżeli nie to powiedz wtedy zostawię was w spokoju... - zamyśliłam się na chwilę - I o co chodzi z tym Mścicielem bo nie bardzo rozumiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz