- Jeszcze ich brakowało - fuknęłam
- Słoneczko one nam tylko pomogą - zaczął
- Ciekawe w czym? - mruknęłam
- One wiedzą coś o tych którzy podszywają się pod moje znaki
- I co jakieś laski z dzidami pomogą nam ich pokonać? Przecież ty masz liczne wojsko
- Słoneczko nie mogłem ich tak zostawić
- Dlaczego tak długo cię nie było? - spytałam
- Mieliśmy małe komplikacje. One mają tylko łuki i włócznie, mają problemy...
- Wiem z czym mają problemy. - przerwałam mu - rozmawiałam z Robertem - zmieniłam temat
- I? - dopytał
- Podobno szczepionka nie działa. Znaczy jakoś tam działa Robert mówił że rozbiła jakoś tego wirusa. Podobno Jasiek wyzdrowiał całkowicie.
Podeszłam do niego i się przytuliłam.
- Skocze pod prysznic słoneczko i zaraz jestem - powiedział
Pocałował mnie i poszedł do łazienki. Nie domknął drzwi w których chwilę pózniej stanął Drake.
- Musimy pogadać - powiedział - choć ze mną
- Nie rozumiem - odparłam
- Oj siostra choć na dół. Musisz zobaczyć trupa
- A co ja trupa nie widziałam
Wzięłam najedzonego Damona i poszłam za nim
- Ostatnimi czasy jesteś jakiś dziwny - stwierdziłam
Zeszliśmy na dół, a Drake podprowadził mnie pod cele. Gdzie leżały trzy zwłoki.
- Ten - pokazał Drake jednego z facetów - przypatrz się i powiedz skąd go znamy
- A znamy? - dopytałam
- On nas znał - odparł
Podeszłam bliżej do celi. I przypatrzyłam się wskazanemu facetowi. Miała jakieś 30 lat. Miał dłuższe włosy, był napakowany a na szyi miał zawiązaną chustkę. Znałam go tylko wtedy miał krótsze włosy. Wmurowało mnie. Myślałam że Drake go zabił...
- Poznałaś go - stwierdził Drake
- Nie poznajesz go? - dopytałam - w tedy miał krótsze włosy.
- Nie kojarzę. Znaczy kojarzę tylko nie wiem skąd
- To Fabian - powiedziałam
Drake też zrozumiał. Nie miałam żadnych wątpliwości że to przywódca grupy w Zakopanym
- Myślałam że go zabiłeś - wypaliłam
- Też tak myślałem - przyznał
Nie chciałam go więcej razy widzieć. Przecież to on powiedział że przyjmie nas do grupy jak się z nim prześpię. Wróciłam na górę. A Drake szedł za mną
- Ja naprawdę myślałem że on nie żyje
- Więc upewnij się tym że tak jest - fuknęłam
- Mamy większy problem. Quick nie myśli wywołuje tylko większą panikę wśród ludzi. A tam w śród nich są te ścierwa. Ludzie zaczynają im wierzyć. To nie koniec buntu oni chcą abyśmy sami się pozabijali. Za każdym razem gdy tamten wysadzał się w powietrze zaraz z tłumu wychylał się ktoś inny mówiąc że to sprawka czarnego konia. To było zaplanowane uderzali tam gdzie ludzi najbardziej zaboli. Pierwszy wybuch był w tłumie wystraszonych dzieci. Drugi wybuch był kawałek dalej. Następne dwa były w momentach kiedy do rannych zbiegała się pomoc. Oni są spanikowani i ranni a on nawet do nich nie wyszedł. Oni wierzą a ci co nie wierzą to zaczną.
- Nawet nie zapytałam czy nic ci nie jest. Blisko z Grześkiem byliście tego wybuchu
- Którego? - dopytał
Wzruszyłam ramionami
- Wszystkie trzy uderzyły blisko nas. Nie rozumiem tylko jednego skoro byli tak zorganizowani czemu mieli tak dziadowską bombę. Ofiar śmiertelnych było tylko 8 i to te które stały najbliżej.
- Może wcale nie chcieli zabijać. Może chcieli wywołać większą panikę.
Z łazienki wrócił Quick nie wiem czy dopiero teraz czy stał już jakiś czas