-To pewnie nic takiego, może przypomniał sobie a jakiejś jednostce i tam pojechał.
Ale chyba i on w to nie wierzył.
-Musimy go poszukać- zadecydowałam.
-Lex, powoli, Quick powiedział że poszukamy go jak ogarnie tą osadę, Luke potrafi o siebie zadbać- próbował mnie uspokoić i pewnie gdyby nie fakt że cały czas mnie trzymał sama bym poszła jego szukać. Nie wiem ile czasu minęło , kiedy Drake odebrał telefon.
-Znalazł go- oznajmił, odetchnęłam z ulga- mówiłem że twój brat potrafi o siebie zadbać.
Niestety nie mogło być tak pięknie i zaczęło się już rozwidniać a ich wciąż nie było. Teraz to nawet Roz zaczęła się martwić. Drake chyba był rozdarty czy ma pocieszać mnie czy iść do Rozi. W salonie zrobiło się pusto, nie wiem gdzie byli ci wszyscy ludzie i miałam to gdzieś.
Po kilku godzinach zamartwiania się usłyszeliśmy helikopter. Wybiegłam przed dom, reszta wyszła za mną. Helikopter zaczął lądować. jak tylko wysiedli Julka rzuciła się na Luke'a a Roz na Quicka. Z helikoptera zaczęły wysiadać jakieś dziewczyny z łukami i włóczniami. Wymieniłam spojrzenie z Drake'em i podeszliśmy do nich.
Luke mnie przytulił odepchnęłam go od siebie.
-ja cię kiedyś uduszę, tak się nie robi, nie możesz tak znikać- zaczęłam na niego krzyczeć.
-też się ciesze że cię widzę siostra- powiedział Luke- zobacz przywiozłem ci amazonki.
Jedna z dziewczyn przewróciła oczami.
-Dobra moje drogie panie- powiedział Quick zwracając na siebie uwagę wszystkich- możecie zająć ten dom- wskazał budynek obok naszego- jak będziecie chciały z nami porozmawiać znajdziecie mnie tutaj- wyjaśnił w skazując nasz dom.
Jedna z dziewczyn z ciemnym grubym warkoczem powiedziała coś do pozostałych, dziewczyny posłusznie skierowały się do wskazanego domku a przy nas zostały trzy w tym ta z warkoczem była nie wiele starsza ode mnie, może o rok lub dwa lata, blondynka z kokiem i trzecia z ciemnymi włosami krótko obciętymi.
-Miejmy to już za sobą- powiedziała, Quick skinął głową i skierował się w stronę domu, Spojrzałam pytająco na Luke'a.
-To długa historia, chodzcie- odparł, byłam tak zaciekawiona że nie musiał mnie prosić abym wróciła do domu. Weszliśmy do salonu.
-Możemy zaczynać?- dopytała ta z warkoczem Quick skinął głową- A wiec do tych którzy jeszcze nas nie znają jestem Daria, to Eris'a- wskazała na blondynkę z kokiem- i Marta. Miałam opowiedzieć jak powstała nasz grupa. Po kilku miesiącach od wybuchu natrafiłam na osadę do której się przyłączyłam jak większość z dziewczyn. Po kilku następnych miesiącach napadli na nas ci z jednostek co byli przed wami, kojarzycie ich?
-Tak -przytaknął Quick, pewnie chodzi jej o ludzi Ivana.- ja przejąłem większość z tych jednostek a tych co się buntowali zabiłem.
Dziewczyna skinęła głową i kontynuowała.
- Z około trzystu osób zostało niecałe sto, tym co udało się przeżyć trzymali się razem.
-ty rządziłaś- spytał Luke
-Niestety nie, rządził Paweł, dość szybko doszło do sprzeczek rządził beznadziejnie, zabił połowę. Część uciekła, reszta została w tym ja. Każdy kto się sadził obrywał kulką w łeb. raz przesadził, zabiłam go i objęłam dowodzenie, było czterdzieści dziewczyn i dziesięć chłopaków. Byliśmy bandą dzieciaków która nie da rady się bronić, nie mieliśmy broni żywności nic, a atakowali nas z różnych stron. Samanta, potrafiła strzelać z łuku, był w śród naszych pewien chłopak który rzezbił w drewnie, okazało się również że nie ma problemu ze struganiem nam strzał czy włóczni. Uczyliśmy się walczyć dostępną nam bronią, polować. Kiedy weszły flagi Czarnego Konia była nas czterdziestka, jedna z jednostek namierzyła nas, przeżyło 21 dziewczyn i 3 chłopaków. jak tylko ktoś się do nas dołączał jakiś koleś próbował wrzucać swoje rządu, szybko uznałam że musimy radzić sobie same i nie braliśmy do siebie żadnych grup w której był choćby jeden mężczyzna.
-a ci trzej chłopacy- dopytał Luke
-Antek brat Eris'i miał 11 lat, Bartek ośmioletni i pięcioletni Marcin.
-Co pózniej się stało- spytał Quick
-Ci z pod znaku Czarnego Konia zaczęli nas atakować, były pięć ataki zawsze zabijali pięć osób, jeden atak na mniej więcej miesiąc no i teraz były te trzy i również umarło pięć dziewczyn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz