poniedziałek, 13 listopada 2017

Od Lexi

Wokół panował harmider, Quick oświadczył że ludzie Luke'a wrócili ale on nie. Jak to nie wrócił. Zastanawiałam się co mogło się stać ale nim odzyskałam władzę nad głosem Quicka już nie było. Jula zaczęła płakać Roz podeszła ją pocieszyć. Sama stałam osłupiała. Drake podszedł i mnie przytulił.
-To pewnie nic takiego, może przypomniał sobie a jakiejś jednostce i tam pojechał.
Ale chyba i on w to nie wierzył. 
-Musimy go poszukać- zadecydowałam.
-Lex, powoli, Quick powiedział że poszukamy go jak ogarnie tą osadę, Luke potrafi o siebie zadbać- próbował mnie uspokoić i pewnie gdyby nie fakt że cały czas mnie trzymał sama bym poszła jego szukać. Nie wiem ile czasu minęło , kiedy Drake odebrał telefon.
-Znalazł go- oznajmił, odetchnęłam z ulga- mówiłem że twój brat potrafi o siebie zadbać. 
Niestety  nie mogło być tak pięknie i zaczęło się już rozwidniać a ich wciąż nie było. Teraz to nawet Roz zaczęła się martwić. Drake chyba był rozdarty czy ma pocieszać mnie czy iść do Rozi. W salonie zrobiło się pusto, nie wiem gdzie byli ci wszyscy ludzie i miałam to gdzieś. 
Po kilku godzinach zamartwiania się usłyszeliśmy helikopter. Wybiegłam przed dom, reszta wyszła za mną. Helikopter zaczął lądować. jak tylko wysiedli Julka rzuciła się na Luke'a a Roz na Quicka. Z helikoptera zaczęły wysiadać jakieś dziewczyny z łukami i włóczniami. Wymieniłam spojrzenie z Drake'em i podeszliśmy do nich. 
Luke mnie przytulił odepchnęłam go od siebie.
-ja cię kiedyś uduszę, tak się nie robi, nie możesz tak znikać- zaczęłam na niego krzyczeć. 
-też się ciesze że cię widzę siostra- powiedział Luke- zobacz przywiozłem ci amazonki. 
Jedna z dziewczyn przewróciła oczami. 
-Dobra moje drogie panie- powiedział Quick zwracając na siebie uwagę wszystkich- możecie zająć ten dom- wskazał budynek obok naszego- jak będziecie chciały z nami porozmawiać znajdziecie mnie tutaj- wyjaśnił w skazując nasz dom. 
Jedna z dziewczyn z ciemnym grubym warkoczem powiedziała coś do pozostałych, dziewczyny posłusznie skierowały się do wskazanego domku a przy nas zostały trzy w tym ta z warkoczem była nie wiele starsza ode mnie, może o rok lub dwa lata, blondynka z kokiem i trzecia z ciemnymi włosami krótko obciętymi. 
-Miejmy to już za sobą- powiedziała, Quick skinął głową i skierował się w stronę domu, Spojrzałam pytająco na Luke'a. 
-To długa historia, chodzcie- odparł, byłam  tak zaciekawiona że nie musiał mnie prosić abym wróciła do domu. Weszliśmy do salonu. 
-Możemy zaczynać?- dopytała ta z warkoczem Quick skinął głową- A wiec do tych którzy jeszcze nas nie znają jestem Daria, to Eris'a- wskazała na blondynkę z kokiem- i Marta. Miałam opowiedzieć jak powstała nasz grupa. Po kilku miesiącach od wybuchu natrafiłam na osadę do której się przyłączyłam jak większość z dziewczyn. Po kilku następnych miesiącach napadli na nas ci z jednostek co byli przed wami, kojarzycie ich? 
-Tak -przytaknął Quick, pewnie chodzi jej o ludzi Ivana.- ja przejąłem większość z tych jednostek a tych co się buntowali zabiłem.
Dziewczyna skinęła głową i kontynuowała.
- Z około trzystu osób zostało niecałe sto, tym co udało się przeżyć trzymali się razem.
-ty rządziłaś- spytał Luke 
-Niestety nie, rządził Paweł, dość szybko doszło do sprzeczek rządził beznadziejnie, zabił połowę. Część uciekła, reszta została w tym ja. Każdy kto się sadził obrywał kulką w łeb. raz przesadził, zabiłam go i objęłam dowodzenie, było czterdzieści dziewczyn i dziesięć chłopaków. Byliśmy bandą dzieciaków która nie da rady się bronić, nie mieliśmy broni żywności nic, a atakowali nas z różnych stron. Samanta, potrafiła strzelać z łuku, był w śród naszych pewien chłopak który rzezbił w drewnie, okazało się również że nie ma problemu ze struganiem nam strzał czy włóczni. Uczyliśmy się walczyć dostępną nam bronią, polować. Kiedy weszły flagi Czarnego Konia była nas czterdziestka, jedna z jednostek namierzyła nas, przeżyło 21 dziewczyn i 3 chłopaków. jak tylko ktoś się do nas dołączał jakiś koleś próbował wrzucać swoje rządu, szybko uznałam że musimy radzić sobie same i nie braliśmy do siebie żadnych grup w której był choćby jeden mężczyzna. 
-a ci trzej chłopacy- dopytał Luke 
-Antek brat Eris'i miał 11 lat, Bartek ośmioletni i pięcioletni Marcin. 
-Co pózniej się stało- spytał Quick 
-Ci z pod znaku Czarnego Konia zaczęli nas atakować, były pięć ataki zawsze zabijali pięć osób, jeden atak na mniej więcej miesiąc no i teraz były te trzy i również umarło pięć dziewczyn. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz