poniedziałek, 20 listopada 2017

Od Quicka

Spotkanie przebiegało gładko w miłej sympatycznej i w miarę przyjemnej atmosferze. No poza incydentem, który miał miejsce z udziałem Roz. Niby rozmawiałem załatwiałem sprawy, ale jednocześnie nie spuszczałem wzroku z Roz. Po pierwsze to pięknie wyglądała, a po kolejne to wiele męskich wydań się nią interesowało. Jeden z obecnych jakiś pionek w grze zainteresował się bliżej. W sumie to już miałem się podnieść do niego gdy wyłapał w baniak od Roz. Dobrze się stało, bo nie chciałem rozwałki przed zakończeniem wszystkich interesów. Po chwili wróciła do mnie Roz i wpakowała mi się na kolana, chciała wypić drinka, ale coś nie ufała kelnerowi i w rezultacie zrobiłem jej sam. Podobno był smaczny i po nim Roz stwierdziła, że pobawi się w pokera a ja mam jej zrobić jeszcze jednego. Okej pomyślałem i skierowałem się do baru, po chwili byłem z powrotem i obserwowałem rozgrywkę. Pózniej głupek z którym miałem w planach zrobić interes postawił na szali właśnie ten kontrakt o który mi chodziło i Roz go ograła. Koleś się wkurwił a ja nie musiałem się z nim bujać wystarczyło przeczytać i klepnąć. Pózniej wszystko potoczyło się nie tak jak bym chciał. Roz narobiła małego zamieszania, ale panowie tak się zirytowali że musiałem się ewakuować, dla dobra ogółu byłem wkurwiony i mógł bym narobić głupot. Uważałem że Roz ma prawo zachowywać się jak jej się podoba była w końcu pod moją opieka. Gdy rozpętała się awantura bo jakiś typ się do Roz ślinił i twierdził, że ta mu seks obiecała kazałem Mariuszowi ewakuować Damona i podnosić lota sam wymierzyłem sprawiedliwość typowi, zwinąłem Roz i powoli wyszedłem z imprezy. No to jednak nie był koniec, nie miałem pojęcia że Roz tak odbije he no nawet fajne to było. Puściły ją wszystkie hamulce i całą noc do samiutkiego rana się bujaliśmy. Normalnie autostrada do nieba nie miałem pojęcia że moja żona potrafi takie rzeczy, tak zaspokoić faceta, e tam zaspokoić ona mnie musiała jeszcze... eh no obłęd ja już nie dawałem rady a ona swoje. Sam nie przypuszczałem że też mi palma odwali i zrobię to czego normalnie bym nie zrobił. Już się rozwidniało, gdy ostatnie podejście zrobiliśmy.
-No tak na okrągło bez przerwy to faceci nie mogą kochanie - tłumaczyłem jednak jeszcze zmobilizowałem samego siebie, a raczej Roz doprowadziła mnie do szaleństwa i pojechaliśmy po bandzie. Sporo włosów straciłem w tej akcji, dodatkowo zarobiłem malinkę jak pózniej się okazało... eh i Roz tak odleciała, że przez moment to myślałem, że straciła przytomność, ale ona miała tylko taki dziki odlot i obłęd w oczach. To jakaś orka. Ledwie zdążyłem usnąć a usłyszałem pukanie do drzwi. Założyłem spodnie nakryłem Roz i otworzyłem. W drzwiach stał kelner ze śniadaniem dla Damona i Mariusz z kolesiem który dobierał się do Roz.
-Szefie mam tego typa.
-Wejdż proszę.
-Czekałem ponad godzinę z nim bo głośno u pana było.
-Ta, dobra obetnij mu prawą łapę na początek i wyślemy jego szefowi i się zobaczy. I jak podobało się w landrynce? - dopytałem.
-No jestem usatysfakcjonowany.
-To się cieszę - mówiłem próbując rozruszać mięśnie które no nie ukrywam mnie bolały.
-Szef to chyba na tapetę na ostro poszedł.
-Mało powiedziane chłopie ledwo żywy jestem i jeszcze kolejne spotkanie dziś. Jak Roz zrobi mi powtórkę to nie wydołam, no mówię mało co na zawał nie zszedłem.
W tym momencie podniosła się Roz.
-Nie dobrze ci skarbie? - dopytałem.
-Boli mnie wszystko - skomentowała ze smutną miną.
-Pamiętasz co robiliśmy? - dopytałem.
-No to jak tu...  - zobaczyła Mariusza a obok tego typa - Co on tu robi? przecież mu jasno powiedziałam.
-No nawet mu pokazałaś - skomentowałem.
-Wiedziałeś o tym?
-Tak teraz pan zapłaci bo mojego skarbu się nie rusza.
-Jejku jak ty wyglądasz John jak sto nieszczęść - skomentowała.
-No bo niegrzeczna byłaś - uśmiechnąłem się.
-Przyzwyczajaj się - odparła.
Wtedy przyszedł Damon i poszedł do Roz się położyć, przytulić i dospać. Położyłem go na kołdrze by pod nią nie właził jak miał w zwyczaju ,bo Roz była naga więc eh...
-Szefie to ja wiem co mam robić więc uciekam a ty jak byś miał czas to zadzwoń bo chcemy z szefem coś omówić ja i Grzechu.
-No dobra tyko może po obiedzie, bo spodziewam się gościa na obiedzie.
Mariusz wyszedł.
-To gdzie dziś nas zabierasz?
-Tylko na dół kochanie i to raczej fajna rodzina a umowa to tylko formalność. To młody biznesmen mają córeczkę w wieku Damona a może ciut starszą więc powinnyście się dogadać, bo ta jego żona ma obsesje podobno ciągle łazi do jakiejś wróżki.
Podałem jej koszulkę by się ubrała, położyłem śpiącego Damona pod kołdrę i wtedy Roz zobaczyła tą plamę krwi i się przeraziła. Pobiegła do łazienki słyszałem prysznic więc poczekałem.
-Nie rozumiem tej plamy.
-Chodz do mnie połóż się proszę i nie martw tym
-Ty wiesz z kąt to...
Pokiwałem głową.
-Możemy o tym nie mówić - poprosiłem.
-Chyba sobie już przypominam - powiedziała smutno - boli cię? - dopytała.
-Nie martw się tym proszę nic się nie stało troszkę za ostro się ze mną obeszłaś i tylko tyle jestem mało elastyczny, bo my tylko kilka razy i nigdy w ten sposób, a przez ostatnie 5 miesięcy to nic. Rety słonko nie drąż proszę, ciężko mi o tym rozmawiać.
-A wieczorem tam na spotkaniu bardzo narozrabiałam? Masz kłopoty?
-Nie kochanie byłaś cudowna naprawdę i dziękuję za ten kontrakcik.
-Nie wiedziałam że robisz tak fajne drinki.
-Dziś zafunduję ci innego jak będziesz miała ochotkę dobrze?
-I znów mi odbije po nim.
-Za szybko tamtego wypiłaś kochanie to dla tego.
-Bo nie umiem pić - pożaliła się.
-Nie przejmuj się tym nauczysz się powoli wszystkiego, zaufaj mi.
-Ufam wiesz co robisz nie sprzeciwię ci się nigdy, udowodniłeś to w przypadku Damonka dziś przyszedł się do mnie przytulić.
-Widzisz kochanie mówiłem że się poukłada kochamy cię obaj mocno.
-No nie wierze i jeszcze to - wskazała na malinkę - ja naprawdę przepraszam za siebie.
-Nie przepraszaj tylko powtarzaj takie jazdy częściej podobało mi się no i słychać cię było na całym pietrze he Mariusz mówił... - Roz się zaczerwieniła. - Kochanie no nie wstydz się może lepiej o śniadanku byś pomyślała?
-A może jak nakarmimy Damona to sama bym coś nam zrobiła? Była by taka możliwość dostać się do kuchni?
-Jasne załatwię to zaraz
Roz coraz bardziej mnie zaskakiwała. Na prawdę to nasze rozstanie bardzo nas oboje pozmieniało. I nie wiem, ja się tak wyłożyłem z tym co robię a Roz, ona brnie ze mną w to szaleństwo ona jedna się mnie nie boi czuje się wyluzowana i mnie rozumie.
Damon dał się jej nakarmić, nawet go wykapała i ubrała. Rozmawiali sobie. Roz mu coś tłumaczyła a on gadał po swojemu. Ja zająłem się na chwilę tym kontraktem, bo musiałem zadzwonić i dogadać warunki. I jak się okazało poprawki przewalić. Pózniej zadzwonił ten biznesmen i zaprosił nas do siebie na domowy obiadek, więc nie pozostawało nic tylko się zgodzić. Ze śniadania nic nie wyszło, bo czasu już nie wiele było i musieliśmy się szykować do wyjścia.

Od Rozi

Naprawdę zaskoczył mnie gdy zaczął mówić o tym że chciał by mieć drugie dziecko. No przynajmniej ja tak zrozumiałam z tego co mówił. Oczywiście po tym jak przedtem wszystko poplątał. Sama jak Damon zachorował myślałam o dziecku ale pózniej jak wyzdrowiał nie zastanawiałam się nad tym dłużej. A na pewno nie myślałam o drugim dziecku teraz, kiedy jedno które mam mnie nie pamięta i nie uważa za swoją mamę. Ale Quick jest dobrym tatą. Damona wychował dobrze i to sam. I naprawdę zaczęłam się zastanawiać nad drugim dzieckiem. Pózniej zakończył temat szybciej niż go zaczął. Cały Quick. I zaczął objaśniać mi jak wyglądają tego typu imprezy i czego ode mnie oczekuje chyba... Chciał żebym zagrała w pokera z tymi typami. Nie bardzo mi się to podobało. Nie chciałam mu nic popsuć. A Drake ucząc mnie gry zawsze powtarzał że w towarzystwie kobiecie nie wypada grać. A już na pewno wygrać. Jeszcze bym kogoś obraziła i zepsuła bym mu interesy. Próbowałam przekonać go że moja gra w pokera to będzie zły pomysł. Przecież nie jestem tak dobra jak Drake i mogłam bym dużo przegrać. No i do końca sama nie wiedziałam właściwie czego ode mnie oczekuje. I wtedy wyskoczył z tym głupim kwiatkiem. Wtedy jeszcze nie byliśmy małżeństwem i co chwila ktoś wwalał nam się do pokoju. A tamtego wieczora mieliśmy dość dużą publiczność. Naprawdę nie miałam pojęcia że jeszcze to pamięta. Pocałowałam go i wtedy przerwał nam Damon. Który przyszedł i zaczął mnie wypychać. Damon to tylko dziecko ale ciężko mi było że moje własne dziecko traktuje mnie jak obcą osobę. Quick na siłę przytulił do mnie Damona nie bardzo mi się to podobało. Nie chciałam by robił to bo ktoś go do tego zmusza. Mówił że wie co robi i był naprawdę tego pewny. Więc po prostu mu zaufałam chociaż było mi ciężko. W sumie nie wiem jak Quickowi to się udało i skąd to wiedział ale zadziałało. Po czasie Damon pierwszy raz sam się do mnie przytuli. A pózniej udało mi się go nakarmić. A może jednak wszystko wróci do normy.
- Więc jak idziemy na te zakupy? - dopytałam - na ogólnie jak dobrze pamiętam obiecałeś mi że zrobimy je w Anglii
- Tam też jeszcze zrobimy zakupy - zapewnił
Na hasło zakupy pojawił się Dominik. Chciał wybrać się z nami, chociaż mi to było nie na rękę Quickowi raczej też. Dziwnie się patrzyło na faceta który wyznał miłość mojemu mężowi. Więc po zmarnowaniu paru minut na Dominika wreszcie poszliśmy bez niego na te zakupy. Trochę nam się zeszło musiałam wybrać sobie wygodne szpilki w których będę mogła długo wytrzymać. No i do tego musieliśmy dogadać się co do długość sukienki. W końcu stanęło na jego. Chociaż jak dla mnie ta sukienka była troszkę za krótka. No ale Quick wspomniał że im krótsza tym lepsza. Czyż by i on przestał być tak chorobliwie zazdrosny... Na miesicie spędziliśmy parę godzin. Pózniej wróciliśmy do hotelu. Uszykowałam się i był już czas abyśmy jechali na te jego spotkanie. Kurcze sama nie byłam do końca pewna czego się tam spodziewać i jak mam się zachować. No i jak dotarliśmy na miejsce okazało się że byliśmy spuznieni. A Quick nic nie mówił. Swoją drogą zaczęłam się zastanawiać ile ci ludzie wiedzą. Bo jeżeli sądzą tak jak ja wcześniej że Czarny koń i Mściciel to zupełnie inne osoby. Przecież część osób poznała mnie jako żonę Czarnego konia. Nie ograniam własnego męża. Przywitał nas Salim był arabem a może turkiem. I znów araby. Przedstawił mi swoje pięć żon o dziwnych imionach. Mój niespełna roczny syn czuł się tu bardziej na miejscu niż ja. Na szczęście wszyscy mówili po angielsku więc nie miałam problemu z rozumieniem ich. Te laski mnie denerwowały to typowe farbowane, sylikonowe blachary. Na trzezwo nie da się z takim towarzystwem. Z reszto nigdy nie byłam jakoś bardzo towarzyska. Między innymi przez to że często gadam to co myślę a nie wszystkim to pasuje. A te 5 miesięcy w izolacji spowodowały że zle czułam się w tak licznym gronie. Odeszłam kawałek na taras musiałam odetchnąć.
- Czy my się nie znamy? - spytał facet
- Beznadziejny podryw który nie działa na wolną dziewczynę a na mężatkę tak trzykrotnie - odparłam
- Jednak coś mi się wydaje że się znamy
Spojrzałam na faceta. Faktycznie wydawał się jakiś znajomy ale nie mogłam sobie przypomnieć.
- Nie kojarzę pana - powiedziałam
- Ciesze się że wreszcie mogę ujrzeć piękną żonę Mściciela
- Nie interesuje mnie pana towarzystwo
- Obserwowałem panią jest pani zjawiskowa
- Nie przyjmuję komplementów - odparłam ostro
Czego ten typ nie rozumie. Ale ten przycisnął mnie do barierki i zaczął się do mnie dobierać. No nie wierze. Był tak skoncentrowany na macaniu mnie że nie zauważył że pozbawiłam go broni. Kretyn nie spodziewał się że przywalę mu w łeb jego własną bronią.
- Czego skurwysynie nie rozumiesz w słowie nie. Jak kobieta mówi nie to znaczy nie.
Podszedł do nas zainteresowany kelner z szampanem na tacy. Wzięłam kieliszek i wylałam zawartość na dupka. Odwróciłam się na pięcie i odeszłam. Wróciłam do pustych panienek właśnie jedna z nich chwaliła się pierścionkiem. Poprosiłam kelnera o drinka ale ten jakoś dziwnie spoglądał na mojego rozmówcę stojącego kawałek dalej który notabene nie spuszczał ze mnie wzroku więc moja intuicja mówiła żeby na pewno tego nie piła. Nie miałam pewności ale wolałam posłuchać własnej intuicji i oddałam kelnerowi podejrzanego drinka. W rezultacie to Quick osobiście zrobił mi drinka. Nie miałam pewności więc nie wspominałam że poprzedni wydał mi się podejrzany. Ale dobrze się stało, byłam ciekawa jego umiejętności barmańskich. Wypiłam drinka i stwierdziłam że jednak zagram w tego pokera. Chociaż panom to się nie bardzo podobało. I jeden z nich naprawdę mocno się burzył. Więc jeszcze bardziej się uparłam że zagram tylko po to by dokopać temu dupkowi. Drake ciągle powtarzał że pierwszą rundę zawsze trzeba przegrać by poznać swoich przeciwników. Więc tak też zrobiłam. Dupek który się sadził był zbyt pewny siebie. Jeden był bardzo przejrzysty i bez problemu można było zauważyć jakie ma karty. Trzeci był słabym oszustem, a czwarty był dość dobrym graczem którego ciężko miałam przejrzeć. I to właśnie na tamtego musiałam uważać. Pierwszą partię przegrałam co nie obeszło się bez uwag tego maczo.
- Baby nie umieją grać. Spadaj laleczko...
- Babę to masz w nosie - fuknęłam przerywając jego wypowiedzi - jakoś innym to nie przeszkadza więc może sam stąd spływaj
- Suka
- Miło mi, możesz mówić do mnie Rozi
To było słabe ale pozostałych rozbawiło. Pózniej postawili kasę ale pula nie przekroczyła poprzedniej rozgrywki oraz jakiś kontrakt. Nie kumałam tego kontraktu ale okej... przynajmniej się odegram i wyjdę na zero. I tak jak sądziłam najgorzej miałam z tym czwartym typem ale i tylko cudem udało mi się wygrać.
Pózniej zaczęło kręcić mi się w głowie. Nie wiedziałam że jednym drinkiem można się tak upić...  
                         

Od Quicka

- Bym i coś mówił ale próbuję zaczerpnąć oddechu. Nie żeby mi to przeszkadzało. Ale cieszę się że kochasz mnie w każdym wydaniu. Cieszę się że mi ufasz i proponuje zakupy. No bo musisz zabłysnąć moja gwiazdo kochana. Tam to będzie jakby taka impreza. A ty na pewno mi nic nie popsujesz. Wiem że nie lubisz pewnego słowa. Ale to właśnie ty jesteś moją prawdziwą księżniczko.
Roz spojrzała na mnie a ja rozłożyłem się jak flak na łóżku.
- Wiesz że twoje szmaragdowe oczęta bolą. To strasznie droga kulka bo szmaragdowa. Bym ci coś powiedział gdybyś nie była na mnie zła bo chyba będziesz jak to powiem. Ale jak byś chociaż udała że nie jesteś to może bym powiedział. Znaczy przy naszej obopólnej głupocie to jest całkiem realne i możliwe. A powiedział bym że nieuniknione wręcz. I teraz będę nie skromny. Bo to takie dziwne jest ty się przede mną rozbierasz a ja gaszę światło. No ale to właśnie ty mnie znasz z tej zupełnie innej strony i tego nie wie akurat nikt prócz ciebie. Bo ja znam ciebie wiem że takimi rzeczami się nie dzielisz. To nie skromnie odważę się coś powiedzieć.
- Nooo - uśmiechnęła się Roz - Mój Mściciel się zabojał.
- Raczej się zawstydziłem.
- Damon też jest wstydziochem zauważyłam ma to po tobie. W ogóle jest do ciebie podobny.
- A nie obrazisz się na mnie jak coś powiem?
- No to powiedz tylko nie owijaj już w bawełnę
- No... bo ja... to chciałem mieć córeczkę. Taką podobną do ciebie. I no o tym mówię że to jest nieuniknione. Bo tobie nie odpowiadają tabletki a ja w tych sprawach jestem w ogóle do dupy - Podniosłem się - dobra nie ważne. Co ma być to będzie. Ale teraz robimy wypad na zakupy. I parę małych wskazówek dotyczących tej imprezki. To będzie zamknięta impera będzie tam mnóstwo, mnóstwo czarnych charakterów. I naprawdę wiele rzeczy może cię zaskoczyć. Tam każda żona, kochanka, przyjaciółka próbuje się jakoś wykazać i zabłysnąć dla swojego męża czy tam sponsora. Żeby mógł z finalizować umowę. One nie zdradzają swoich facetów nie to nie o to chodzi. Ja na to mówię puste odwracacze uwagi. Pieprzą się po kontach ze swoimi facetami.
- Czyli typowo jak w filmach - stwierdziła Roz
- No wiesz kochanie filmy opierają się na podstawach
- I ty w to wszystko pakujesz Damona? - dopytała
- Wiesz Damon to następca tronu. Wszyscy są zaskoczeni że tak wcześnie go tego uczę. On umie przybijać piątkę, żółwika no i ma coś ze mnie. No i dla mamusi pilnuje tatusia. Także nawet jak bym chciał - pocałowałem ją - to na Damona żadnej bym nie wyrwał. Bo on na laski mówi ble.
- A próbowałeś? - dopytała
- Nie, nie ciągnęło mnie nigdy do bab. Znasz mnie. Jedyna baba jaką miałem to była Suprice. No i właśnie chciał bym żebyś zachowała się całkiem naturalnie. Żadne zasady ciebie nie obowiązują ale również musisz zabłysnąć. Nawet jako Mściciel nie ukrywałem że mam żonę. Nigdy nie zdejmuję obrączki. Wszyscy wiedzą że mam żonę. A ty potrafisz się dostosować do każdej sytuacji. No powiem nie skromie i w prost. Tylko mi ciężko
- No mów - ponagliła mnie
- No jak by to ująć. Im więcej byś miała znaczy im więcej byś pokazała. Tym jak by tu powiedzieć lepiej bym wypadł. A ty nie wyszła byś na jakąś kurę domową. W mafii żona jest na pokaz. I tylko na pokaz. Do robienia interesów i towarzystwa są panienki i tym pustym lalom to nie przeszkadza bo dla nich liczy się tylko hajs. A ja bym chciał udowodnić im że właśnie żona potrafi być matką, kochanką i partnerem w interesach. Potrafi się zaprezentować, zadbać w odpowiednim momencie o własnego męża żeby nie szukał pocieszenia w ramionach damy do towarzystwa. Wiesz takie rzeczy są niby nie widoczne jakieś gesty niby nie zauważalne ale nasze środowisko rejestruje każdy gest. Wiem że Drake uczył cię grać w pokera. Zagraj z nimi.
- Drake powiedział że kobieta nie może wygrać bo to jest hańba na honorze mężczyzny.
- I ma racje kochanie ale jak ograsz jakiegoś ciula to, to będzie hańba na jego honorze a moje zwycięstwo. Zaczną cię podziwiać, czuć do ciebie respekt, szanować,
- Ale Drake mówił...
- Kochanie jesteś siostrą Drake i moją żoną i jeżeli potrafisz masz ich perfidnie ograć jak będziesz miała ochotę oczywiście.
- A jak stawka będzie za wysoka i przegram?
- W mafii jest jedna zasada nigdy nie graj o to na czym ci najbardziej zależy. Czyli nie stawiaj mnie na szali. A cokolwiek innego przegrasz to ja to załatwię.
- A na rurze tez mogę potańczyć?
- Jak taka jesteś odważna to ja chętnie na to popatrzę.
- Rozbrajasz mnie misiu - uśmiechnęła się
- To ja wydrukuję szybko papierek że zdałem i mam umiejętności sapera.
- Wariat
- A mogę mieć prośbę? - dopytałem
- A jaką?
- Nie obcinaj tych włosów co. Bo ja muszę rozkminić ten kwiatek.
- To było tak dawno - uśmiechnęła się Roz
- Ale to jest taki mój szyfr do złamania
Roz mnie wywaliła na wyro i stwierdziła że za moment to ona mi coś brzydkiego zrobi. Ale wtedy przyszedł Damon krzyknął mama ble i zaczął szarpać Roz za bluzkę żeby ze mnie zeszła. Roz się zasmuciła.
- Mistrzu - wziąłem go na kolana - mama jest bardzo cacy. Tatuś zada ci bardzo poważne pytania. I zrobi coś co się nie spodoba mamusi.
Roz zrobiła ogromne oczy. Zdjąłem koszulkę
- No nie wierze - powiedziała Roz
- Ale zaufaj mi kochanie i zrób to samo. Ja już to rozkminiłem i nawet dopytałem i wiem co w tym wszystkim śpiewa.
- Ale ja się nie rozbiorę - zaprotestowała.
- To rozepnij chociaż tą bluzeczkę.
Wziąłem Damona przytuliłem go do serca. Młody się uspokoił pózniej posadziłem go na kolanach Roz. Trochę protestował odchyliłem jej bluzkę i prawie na siłę przekręciłem mu głowę i przytuliłem ją w miejscu gdzie przynajmniej wydawało mi się że znajduje się serce. Damon zaczął protestować wyrywać się i płakać. Roz też poleciały łzy.
- Zaufaj mi wiem co robię.
Pomogłem jej się położyć. Przez chwilę jeszcze trzymałem jego głowę przy jej serduszku wziąłem ją za rękę. I pokazałem jej jak ma przesuwać rękę po jego plecach. Po chwile młody się uspokoił.
- Jak to zrobiłeś? - dopytała
- Ty to zrobiłaś kochanie to jest naukowo stwierdzone i dowiedzione jeżeli zaczniesz mówić cokolwiek możesz mówić do mnie. To jeżeli to prawda to się uda. A jeżeli naukowcy bredzą...
- To się zemścisz
Ale o dziwo po kilku zdaniach Damon sam przytulił się do Roz objął ją za szyje i powiedział mama. Popłynęły jej łzy po policzkach.
- Dzieci podświadomie mają zakodowane - mówiłem - i najbardziej pamiętają bicie serca swojej matki, jej głos. Powstał w tobie, żył w tobie, pózniej z tobą. A pózniej mu ciebie zabrali. Odwykł tak jak ja teraz mu się przypomniało. Moje serce bije inaczej niż twoje. Ale on już teraz wie. Przynajmniej powinien, i przynajmniej tak mi się wydaje. Jest pora posiłku więc może spróbujemy.
- I ty w to wierzysz?
Ale Damon potwierdził moje słowa. Po prostu mistrz kamuflażu. Gdy Roz się podniosła. Ten zaczął ciągnąć ją do Suprice.
- No idz z nim - powiedziałem
Podeszli do Suprice Damon wziął za rękę Roz położył ją na Supci i powiedział
- Mimi - I zaczął ją głaskać.
- Chcesz żeby mama pogłaskała misia? - dopytałem
Młody skinął głową. Podszedłem do Roz i na ucho podpowiedziałem jej żeby zapytała czy zje obiadek z mamusią. A mistrzu objął ją za szyję wdrapał się po niej jak po drabinie pogładził się po brzuszku. I powiedział
- Mama mniam
Roz się uśmiechnęła. A mi się przypomniał tekst Alfredów " Braci się nie zjada" Przytoczyłem to Roz a ta usiadła i aż płakała ze śmiechu. No i pierwszy raz udało jej się nakarmić Damona. Pózniej ruszyliśmy w miasto bez Dominika który silnie się piął. Sami wybraliśmy sukienkę, buty, wszystkie dodatki. Najpierw sceptycznie podchodzili do Roz i do mnie w wytartych jeansach i zniszczonej skórzanej kurtce. Jednak złota karta robi swoje. Otwiera każde drzwi. Trochę się nie zgadzaliśmy co do długości sukienki. Ale w końcu Roz mi zaufała i stanęło na moim. Ale to nie był koniec droczenia się.
- A jak bym zagrała w pokera? - dopytała - i bym się wkręciła
- Kontynuuj - nakręciłem się
- I bym przegrała wszystko i na przykład postawiła twoją limuzynę w zastaw
- Robi się ciekawie, mów dalej
- Ten samolot co przylecieliśmy
- Kontynuuj
- I gdybym to wszystko przegrała co wtedy?
- Hm... myślisz że byś wytrzymała nerwowo.
- Może - zablefowała
- Okej - powiedziałem - wtedy postaw mnie na szalę.
- Nie zrobię tego - powiedziała
- Bo wygrasz kochanie. A tak na poważnie możesz dużo. Tylko nie zastawiaj Etny. Bo ona jest twoja. Jak wrócimy to dopełnimy formalności. Postaw Ivana na szalę. Lepiej, mam pomysł Roz postaw jego plastik. Wtedy faceci się na to skuszą.
- Jesteś szalony - powiedziała
- Jestem
- I co na rurce tez mogę zatańczyć? - dopytała
- Jeżeli chcesz możesz robić wszystko
- Nie wiem czy mi się to podoba - stwierdziła
- Ale oczy ci się świecą - dodałem
Pózniej Roz stwierdziła że musi podciąć końcówki. A ja mało co nie ukatrupiłem fryzjera. Żeby nie podcinał ich zbyt dużo. Roz miała wyjątkowy kolor włosów. Totalnie proste, grube, gęste, długie wiele bab dało by się pociąć za takie włosy. Nie można niszczyć czegoś tak pięknego. Wróciliśmy do hotelu uszykowaliśmy się. Mariusz zawiózł nas do miejsca docelowego. Roz się zdziwiła że idę w swoim Mścicielczym przebranku ale nie skomentowała tego. Przywitał nas najważniejszy z Bossów.
- John jak zwykle spózniony - uśmiechnął się - ale teraz już rozumiem - spojrzał na Roz. I uczynił gest w jej stronę cofnąłem to ruchem dłoni.
- Salim przedstawiam ci moją księżniczkę. Moja żona Rozali.
- Tak - cofnął rękę - szanowna pani - ukłonił się w geście - zasługiwała by pani na pierwszą moją...
- Po prostu się przywitaj Salim proszę możemy przejść dalej - kontynuowałem
- Oczywiście zapraszam. No widzę że mistrzu dorósł do rangi i opanował niedzwiedzia
- No ba mistrzu się rozwija - powiedziałem przytulając Roz do siebie która się czuła trochę nie pewnie
- Piątka mistrzu i żółwik - powiedział Arab
Roz się zdziwiła że młody mu to przybił.
- Raczej nie rozumie - szepnąłem - nauczyłem go na gesty kochanie. Opłaca mu się bo dostanie pewnie słodki bonus.
Im głębiej wchodziliśmy do lokalu. Tym Roz bardziej była zdziwiona. Salim przedstawił jej pierwsze pięć żon. Pózniej inni mafiozi zrobili to samo. Roz chyba się nie odnajdowała. Młody zajął się swoimi sprawami. Pilnowała go Supcia i nieodłączny Mariusz. My zajęliśmy się własnymi. Na początku zgarnąłem Roz która nie wiedziała jak się zachować. Wytłumaczyłem wszystkim całą sytuację. Bo wcześniej wiedzieli że jej poszukuję i pomagali mi w odnalezieniu jej. Nadmieniłem że moja żona pierwszy raz uczestniczy w takim spotkaniu. I poprosiłem by nie zważali uwagi na jej małe kaprysy. Pózniej baby zaciągnęły Roz do swojego grona. Nie spuszczałem z niej oczu ale nie słyszałem o czym rozmawiały. Najpierw załatwiliśmy interesy. Rozmawialiśmy o babach i innych pierdołach jak to zwykle bywa. Pózniej po prostu zaczęliśmy się bawić. Nie wiem czy Roz bawiła się dobrze może tylko robiła dobrą minę do złej gry. Jedna rzecz jaka mi się spodobała. To taka że poprosiła egzotycznego drinka. Kelner jej przyniósł a Roz ku zaskoczeniu moim i całej reszty walnęła kieliszkiem w kelnera.
- Co ty za gówno mi podajesz
- Księżniczko? - dopytałem
- Nie podoba mi się i świeci
- Kapryśna jest twoja żona - powiedział któryś z mafiozów
- Istotnie Rozali jest wymagająca w każdej sferze.
- Teraz rozumiem czemu ty wychowujesz syna. Twoja żona jest zbyt piękna, zbyt nie zależna i zbyt mądra by zajmować się takimi błahostkami
- Moja żona jest sobą - poprawiłem - zajmuje się synem, domem, mną. To nie jest pustak na pokaz. Wybaczcie ale chyba sam będę musiał skonstruować drinka.
- Naprawdę to zrobisz? - dopytała
- Jasne może nie wyjdzie mi hawajski ale na pewno jakiś egzotyczny. Ma być mocny czy słaby? - dopytałem
- Smaczny - powiedziała
- Okej czyli ładny
Oczywiście jak zacząłem gwiazdorzyć. To zbiegły się kobitki. Niestety żadna nie dostała drinka. Ale Roz jak najbardziej. Trochę przesadziłem chyba bo ją trochę sponiewierał. I przyłączyła się do pokera.
- Poważnie? - zbuntował się któryś z mafiozów - baba
- Coś cie boli? - dopytałem
- Może - stwierdził już tamten lekko nachlany
- To może ulżę ci w cierpieniu.
- Stawka jest za wysoka nie chcesz przegrać - powiedział
- Ty się nie martw graj i wygraj
- Jednak ty jesteś pojebany - stwierdził - babom się nie pozwala na takie rzeczy.
- Jak ciebie nie stać to nie pozwalasz. Jak masz pustak ładnie wyglądający to dobrze go konserwuj bo nie długo pleśń na niego wejdzie potocznie nazywana grzybem. Moja żona postanowiła się do czegoś przydać i nie pokazywać własnej dupy. Jak to twoje coś co próbuje wyginać się na rurze.
- Interesuje cię ona? - dopytał
- Raczej rani mi oczy swoim nie profesjonalnym podejściem. Po prostu cię kompromituje chłopie. Żeby nie posiadać celulitu to trzeba na to pracować a nie robić sobie operacje. Więc jak to mówisz stawka jest wysoka skup się na grze.
- Życzę ci powodzenia Mścicielu - powiedział
- Nie dziękuje ale porażka może cię zaboleć.
- Kto dostanie po kieszeni to się zobaczy się - powiedział tamten
- To uważnie się przyglądaj - stwierdziłem
Oczywiście blefowałem w tym momencie. Roz dobrze grała ale ich nie znałem jako graczy. W sumie to co postawili dla mnie było pryszczem. Więc niech się mój skarb bawi. Sam zresztą chciałem żeby zachowywała się normalnie robiła co chce. I że nie będzie miała żadnych konsekwencji. Ale tego co się stało po kilku minutach się nie spodziewałem. Na szalę poszedł spory kontrakt z Arabami. Chuj najwyżej go przegram pomyślałem. Jak to mówią albo konie albo woznica. Ja pierdziele ale Roz to wygrała. Mało tego postanowiła jeszcze to odreagować na mnie. Podeszła i powiedziała do mnie głosem nie znoszącym sprzeciwu
- Poleć Mariuszowi by dopilnował Damona a ty idziesz ze mną.
I pokiwała palcem.
- Ale czemu? - dopytał mnie Salim - przecież wygrała nie musi się mścić.
- No - uśmiechnąłem się - to jest tak Salim jak wygrasz no to masz pulę dla siebie. No więc moja żona wygrała dla mnie. A teraz żeby przewalić ten układ to zagra ze mną.
- Nie rozumiem? - dopytał
- Bo masz za dużo żon.
- I co twoja żona zrobi coś co ci się nie spodoba? Zaszantażuje cię?
- Nie wiem - wzruszyłem ramionami i uśmiechnąłem się
- Twoja żona jest inna niż wszystkie żony
- Raczej - dodałem
- Nie lubię czekać - ponagliła mnie Roz
 I o zgrozo zaciągnęła mnie do jakiegoś konta.
- Naprawdę? - dopytałem
Pokiwała głową i stwierdziła
- Ty rozładowujesz się zabijając...
- Dobra już cicho, to się rozładuj.
No i Roz się wzięła i rozładowała. Ale tak mnie normalnie z cięło że po wszystkim aż usiadłem z wrażenia. Ja pierdole jaka jazda. Aż się biedulka zmartwiła że mi się coś stało.
- Coś zrobiłam nie tak? - dopytała
Wstałem, zapiąłem spodnie pocałowałem ją
- Jak wygrasz jeszcze raz to zaliczę z tobą bar, rurę i co tylko chcesz
- Przecież oboje jesteśmy inni - powiedziała - pokochałam psychopatę i wariata więc teraz bądz psychopatą i wariatem. I się wykazuj. W jakimś celu mi to mówiłeś. Gdybyś chciał mógł byś mnie przekonać żebym brała te tabletki ale nie chcesz bym je brała. Chcę się dzisiaj dobrze bawić John. Chcę jeszcze jednego takiego drinka. I chcę byś wyluzował. Przecież tak naprawdę nikt nas tu nie zna. Gadają o tobie różne rzeczy w telewizji. Jesteś Mścicielem a Mściciel zawsze idzie na żywioł. Więc wykaż się.
- Co mam zrobić? - dopytałem nie pewnie i to teraz ja miałem wielkie gały
- Pod jaraj te wszystkie sucze a pózniej udowodnij że to ja jestem dla ciebie naj.
- Ale wiesz kochanie że tylko ty
- Ja wygrałam dla ciebie teraz twoja kolej zrób to dla mnie.
- Ten drink zle na ciebie podziałał skarbie
- Zrobisz to dla mnie? - dopytała
- Jeżeli jesteś tego pewna dostosuję się.
- Tylko pamiętaj jak w pokerze są zasady. Nakręcasz, zachęcasz ale to ja jestem trofeum.
- Stawka jest wysoka - powiedziałem - ale chyba też powinnaś postawić coś na szali.
- Jeżeli dopniesz swego to publicznie się dla ciebie rozbiorę.
Ja pierdole pomyślałem łapiąc się za głowę.
- Kochanie zle obstawiasz. Znaczy stawka jest okej ale może zmieńmy odrobinę warunki.
- Na? - dopytała
- Na prywatne - dodałem niepewnie
- Miałam się pokazać - droczyła się w coś grała ewidentnie
- Tak skarbie ale tylko mi, jesteś moja rozumiesz - przyciągnąłem ją do siebie i już wtedy publicznie - moja - dodałem
- Jak bardzo twoja - dopytała
Kurde pilnowałem tego drinka nikt do niego nic nie dorzucił o co kaman.
- Roz idziemy już - powiedziałem
- Nie, nie, nie Mścicielu - odezwał się Salim - zagrajcie w tą grę my chętnie popatrzymy.
Gestem przywołałem do siebie Mariusza
- Nie znałem szefowej z tej strony - powiedział
- Dzwoń do Grześka podnieście tego lota
- Poważnie? - dopytał
- Zabieraj Damona i Subcie i podnoś tego lota. Gotowość bojowa kod czerwony.
- To co mam pierdolnąć atomem? - dopytał
- Debil - ryknąłem
- Ale szefowa ja nie wiedziałem, gorąca...
I wyjebałem mu w pysk za nim dokończył.
- Wykonaj
On nie wierzył, ja nie wierzyłem kurwa. Się mi zachciało z żony mafię robić. No i co musiałem zagrać w tą jej grę. To akurat było proste bo laski na mnie leciały nawet babcie. Ale po trzecim już drinku z kolei. Rety... Roz tak się rozkręciła. Że musiałem dzwonić po chłopaków. Dodatkowo żeby to ogarnąć. No ale w hotelu nie było lepiej. Jazda na okrągło przez całą noc. Kurwa co ja dodałem do tego drinka. Rano ja byłem nieprzytomny, Roz miała potężnego kaca. I jeszcze męczył nas Damon. I jej bezcenne słowa.
- Trochę film mi się urwał misiu. Ponieśliśmy porażkę?
- Nie kochanie zwyciężyliśmy na wszystkich frontach
- A czemu wyglądasz jakbyś stanął przed plutonem egzekucyjnym?
- Przegrałem z tobą. A stawka była bardzo wysoka.
- Czuję się jak by mnie czołg przejechał - powiedziała
- No właśnie o tym mówię
- Czyli? - dopytała
- Czyli jak nic się nie zmieniło a ja to dobrze rozkminiłem to te dwie kreski będą realne na tym plastiku.
Roz stwierdziła że posłucha muzyki w telewizji. Ale poszły wiadomości bo jednak trochę się wydarzyło. Roz na to wszystko patrzyła, ja w to nie wierzyłem.
- Ale jak to? - dopytała z wielkimi oczami.
- Księżniczko z arabami wojnę będę miał

Od Rozi

Musiałam to wiedzieć, musiałam wiedzieć że Quicka nadal mnie kocha mimo tych 5 miesięcy. I właśnie wtedy Amandzie zachciało się opowiadać jakieś bajeczki. No nie wierze. Przyszła z testem ciążowym. Gdy by była inteligentną osobą stwierdziła bym że przyszła pochwalić się że jest w ciąży. No ale Amanda nie jest normalną osobą. Więc wiedziałam że ten test to nic dobrego. I oczywiście Amanda próbowała wmówić że to ja jestem w ciąży. Swoją drogą to ciekawe. Ona wie że jestem w ciąży chociaż ja nie mam o tym pojęcia. Nie mam pojęcia czemu Amanda tak mnie nie cierpi. Przecież przywlokłam ją do domu by nie zeżarło ją stado. Nie żebym się tym jakoś przejmowała ale Amanda była denerwująca na maksa. I kiedyś nie wytrzymam i zrobię jej krzywdę. Bałam się że Quick jednak uwierzy w jej historyjkę. Po chwili która trwała wieczność Amanda spławiona sobie poszła. No i na szczęście Quick jej nie uwierzył. No i zapewnił że nadal mnie kocha że nic się nie zmieniło. Wiedziałam że jemu też było ciężko został sam z małym dzieckiem. No i musimy nadrobić całe 5 miesięcy. No i w dziwny sposób przestałam być o niego zazdrosna. Filip wyskoczył z tymi amazonkami a mnie wcale to nie ruszyło. Quick sam przyznał że amazonki były. No ale to było 5 miesięcy gdy by miał mnie zdradzić już by to zrobił. Zdecydowanie te 5 miesięcy to kupa czasu, wszyscy się zmieniliśmy w jakiś sposób. Słuchałam uważnie wszystko co mówił. Na koniec powiedział że za godzinę lecimy. Nawet trochę się zdziwiłam że chce mnie zabrać ze sobą. Ogarnęłam się i nawet udało mi się wpaść na Pati
- Patka mogła bym mieć do ciebie prośbę? - spytałam
- Jasne - odparła
- Wiem że mój brat to dupek i że wszyscy mają go dość. Nie wiem jak Al mogła z nim wytrzymywać niemalże 24 na dobę ale mogła byś go przypilnować żeby nie wpakował się w kłopoty. I jak uprze się żeby jechać do tej Rosji... Nie powinnam cię o to prosić ale...
- Chciała byś bym nie puściła go samego i z nim pojechała - zauważyła
- Właśnie - przytaknęłam
- Będę z nim chlać, płakać nad kieliszkiem, nie spuszczę z niego oka i jak będzie chciał pojechać do Rosji pojadę z nim. Nie martw się zaopiekuje się Drake'em.
- Pati? - spytałam
- No co lubię go. Jest dupkiem ale w swój dupkowaty sposób mi pomógł. To dzięki niemu skończyłam wzdychać do Luke i zaczęłam żyć własnym życiem - powiedziała szybko
Nie mogłam go zostawić samego. A Quick powiedział że to będą trzy dni. Drake'a ktoś musi pilnować. No po za tym to moja wina że Sasza zachciał Al. Wiem jak Drake się czuje bo on naprawdę ją kocha. Chyba nigdy nie był tak długo z dziewczyno no przynajmniej nigdy tak długo o żadnej nie gadał.  
Pózniej już w milczeniu pojechaliśmy pod szpital. Quick zabrał Mariusza i Grześka. A gdzie Borys? Myślałam że to właśnie jego zabiera wszędzie. Dawno nie widziałam Borysa. Chyba przywykłam do tego kabla. Nawet jeżeli często rujnuje mi życie. Siedziałam i patrzyłam na bawiącego się Damona. Czułam się okropną matką która porzuca własne dziecko. Chociaż przecież nie zrobiłam tego z własnej woli. Zastanawiałam się czy jeszcze będę kimś ważnym w jego życiu. No i pózniej znów zaczęłam myśleć o tym co mówił Quick. Stał się większym psychopatą niż był wcześniej. Zaczął zabawiać się w Mściciela. Przyznał że zabija dla przyjemności, że robi to dla zabawy. Ale mimo tego wszystkiego była bardziej niż pewna że nadal chce z nim być. I chyba nie przeszkadza mi ta jego zabawa w Mściciela. Był psychopatą z którym nic nie wiadomo. Powinnam uciec i zadbać by Damon nie miał z nim kontaktu. Przecież to jest chore by dziecko widziało jak jego ojciec zabija ludzi, ale ja też nie jestem normalna. Chyba nikt kto żył w tym świecie nie jest normalny. Ja wiedziałam jaki jest na prawdę. Chociaż nadal nie pojmowałam jego rozdwojenia osobowości. Teraz to już chyba roztrojenia. Jak można grozić samemu sobie i po co?
Byłam tak zamyślona że nie wiedziałam kiedy dolecieliśmy do hotelu. Z wizyty u lekarza też nie wiele zarejestrowałam
- ...boję się tego co usłyszę, ale nie lubię nie wiedzieć więc może mi powiesz? Po co to ciągnąć - wypalił Quick
Spojrzałam na niego pytająco. Naprawdę nie przyswoiłam że coś do mnie mówi. I o czym do mnie mówił i jak długo?
- Przepraszam misiu wyłączyłam się, mógł byś powtórzyć - poprosiłam
- Mówiłem że będę jechać wieczorem na spotkanie chciał bym znać twoją decyzję czy pojedziesz ze mną czy nie? No i co z nami?
- A chcesz bym pojechała? - dopytałam
- Tak - przytaknął
- Więc pojadę - zapewniłam i go pocałowałam - a jak coś ci tam zepsuję. Ja siebie nigdzie bym nie zabierała wiesz często gadam jakieś głupoty a teraz przez ostatnie 5 miesięcy prawie z nikim nie gadałam - droczyłam się ale widziałam że w napięciu czeka aż ustosunkuję się do jego drugiego pytani - przepraszam - zaczęłam - byłam zamyślona, trochę mnie tym wszystkim zaskoczyłeś. Jesteś psychopatą i wiedziałam to zawsze. Wiem że się nie zmienisz i tego nie oczekuję. Kocham cię John wiem jaki jesteś naprawdę i chcę być z tobą. Chcesz to baw się w Mściciela tylko proszę nie używaj atomówki bo osobiście chciała bym jeszcze trochę pożyć. Możesz być sobie Czarnym koniem, Mścicielem, Quickiem i kim jeszcze tam sobie chcesz pod warunkiem że każdy z panów będzie zgodny co do tego że mnie kocha - Usiadłam mu na kolana i zaczęłam go całować - ale tak na serio przydał by ci się dobry psychiatra. I jeżeli udało by mu się ciebie wyleczyć sama bym się do niego udała.      

Od Mariusza

-Kolejna misja ciekawe czy tym razem szefo jakąś rozpierduchę zrobi.Odezwałem się do Grześka który tkwił na siedzeniu drugiego pilota.
-Nie mam pojęcia,. ale lepiej się nie pluć dziwny jest ja pewnie jeszcze zarobię z tą całą Al. I jeszcze tę czarną cholerę wziął ja to się obawiam, że przez pomyłkę coś poleci i to w jebany kosmos. Chyba na jakiś kurs pojadę, bo coraz to nowsze jest, tym boje się operować. Szefowi od jebało gorzej niż Hitlerowi i bez urazy. Czasem to się gada boję.
-Nie martw się będzie spoko raczej. Rodzinkę zabrał to może zluzuje. Jakieś interesy ma łatwić z czego wiem.
- To po chuj tą czarną mendę wziął - dopytał Grzesiek - a to że ma rodzinkę na pokładzie gówno znaczy. Młodego cały czas przecież za sobą ciąga. A co ty o tym myślisz Mariusz? Bo on podobno w Anglii jakąś chatę kupił.
- Ta a w stanach apartament tylko nie wiem kurwa w jakim stanie.
- Ten Krzysiek mówił - zaczął Grzesiek - że on z białą raczej nie będzie że to się rozjebało. Stąd stany albo Anglia bo biała angielski zna więc tam pewnie ją wypierdoli jak coś.
- Ale ty tak myślisz że on na poważnie? - dopytałem
- No patrz że się nie odzywa siedzi jak mumia. Totalne skupienie albo coś się już gościowi we łbie rodzi
- Mnie to się to podoba niech on tu nie przyłazi. Rozprasza mnie. Mówię ci że boję się tego samolotu w chuj dziwny jest. Najebane elektroniką, atomem dobrze że jeszcze nie tyka.
No i jak na złe szefuńcio się pojawił. Grzesikowi zaczęły trząść się łapy.
- A ty co wczoraj się nachlałeś jak nie tą osobę porwałeś co trzeba
- Oj kurwa no szefie pogubiłem się
- Po pierwsze to nie jestem kurwa bo ruchał by mnie cały świat, a po drugie to jak się zgubiłeś to włącz nawigacje i się poszukaj to polecimy po ciebie. Tylko uważaj nie przeleć się bo możesz się nie zauważyć
- Naprawdę szefie ja muszę na jakiś kurs z tej elektroniki iść. I po co kolejny lot z zbrojoną bombą.
- A po co nie - wzruszył ramionami - znów się wszystko zjebało. Jak by wysadzić cały świat i zostawić tylko Polskę. Wiecie co ja to chyba stąd pójdę bo bredzę - powiedział szef
- Raczej szef milczy - stwierdziłem - żonę do domu ściągnął
- Raczej do samolotu - powiedział szef - i nie ściągnął bo ściąga się majtki i inne części garderoby. Tylko przywiózł
- Chyba przeleciał - stwierdził Grzesiek
- Raczej przyleciała z nami tak bym to ujął. A swoją drogą nie wiedziałem że w sypialni mam kamery.
- Ale dlaczego? - dopytał Grzesiek
- Bo mówisz że ją przeleciałem
- No o lota mi chodziło - wytłumaczył się
- Ty Grzesiu to jakiś zestresowany jesteś - powiedział szef oparł się o mój fotel i teraz mi zaczęły trząść się łapy. - Obu wam przydał by się jakiś bonusik ode mnie
- Znaczy? - dopytał Grzesiek
- Sporo przeszedłeś Grzesiu ostatnio z tym Jaśkiem, a i twoja żona Mariusz coś nie bardzo wygląda. Tam w Etnie mam bardzo fajne dziewczyny.
- I szef nam to tak otwarcie proponuje? - dopytałem
- A co ty myślisz że ja nie widzę co ty robisz
- Ale jak to? - dopytałem
- No ostatnio na służbie to pod drzewem dmuchał żeś jakąś dziewczynkę.
- Nie - powiedziałem
- A mówię ci Grzesiu jaki on był za cieszony. Mariusz ty trzymaj poziom bo lecimy w dół.
- Bo po twoim komentarzu szefie to mu wszystko opadło nawet samolot.
- Co ty bredzisz niezły ogier z niego
- Może byście przestali rozpraszacie mnie - stwierdziłem
- Te amazonki też wam się podobają co?
Obaj popatrzyliśmy na siebie a pózniej na niego.
- Mnie nie ruszają - stwierdził szef - ale kondycje i refleks przyznam że mają niezły
- O czy rozmawiacie? - dobiegł mnie głos żony szefa
- O amazonkach - powiedział odruchowo Grzesiek
- My o amazonkach szefowo a szef o refleksie
- To co z nimi - dopytała Roz jego
- No amazonki są a ja refleksu nie mam
Przyjęliśmy miny posągów. Biała z nie pocieszoną miną wróciła na miejsce.
- Pięknie wam dziękuje - powiedział szef - wy dwaj to potraficie wpierdolić mnie w szambo.
I sobie polazł.
- No widzisz tak się takie sprawy załatwia - stwierdziłem
- No jak wrócimy do domu to chyba będę musiał zacząć sobie kopać grób - stwierdził Grzesiek
- Oj co ty chcesz. Polecimy do tej Etny jak mówił szef to i panienki będziemy mieli. Ja to sobie taką murzynkę wybiorę
- A ja - rozmarzył się Grzesiek
Samolotem rzuciło a Grzesiek wystrzelił serie.
- Co wu tam robicie - wrzasnął szef
- Mariusz marzył o murzynce i nami rzuciło.
- A ty zawadziłeś się o korzeni i nacisnąłeś guzik
- No nie dokładnie ale mówiłem że nie umiem się tym posługiwać.
- Wam to dać jakąś premię to cieszycie się jak dzieci.
Tak dolecieliśmy do tej Etny wcześniej między lądowanie w szpitalu. Pózniej my do swoich pokoi a szefo na swój apartamencik.