poniedziałek, 6 listopada 2017

Od Quicka

Siedziałem w pokoju i patrzyłem na śpiącego Damona. Po jakimś czasie zacząłem studiować te dokumenty które otrzymałem przy wypisie. To nie może być takie skomplikowane pomyślałem. Z papierów wynikało, że jeżeli opatrunek będzie czysty to jutro można wyciągać ten dren, bo za długo nie może siedzieć, bo się wrośnie w tkanki. Wyjąłem Damona z inkubatora bo tam go trzymałem dla pewności by monitorować jego stan. Amanda mi wyjaśniła o co chodzi z tymi parametrami i błagała bym wypuścił Izę z celi.
-Zapomnij o niej Amando wiesz że już są martwi a i ty podejrzewam, że przyczyniłaś się do tej szopki. O ukaraniu twojej osoby pomyśle pózniej teraz zejdz mi z oczu.
Po jakimś czasie zapukał ktoś do drzwi.
-Wejść - powiedziałem. Do pokoju weszła Jula.
-Przepraszam że się wtrąciłam - zaczęła powoli.
-Nie rób tego nigdy więcej Jula teraz nie wyciągnę konsekwencji ze względu na to, że jesteś z Luke, ale to twój ostatni wyskok. Mojego sposobu pracy się nie komentuje.
-Co mam zrobić z tym dzieckiem?
-Zostaw ja tutaj, dziękuje
-Co jej zrobisz?
-Zajmę się nią
-Ale ja - drążyła Jula.
-Jula a jak ty się nią zajmowałaś? Nie wiem co ty sobie teraz myślisz, ale podejrzewam że to są chore myśli.
-A co robisz?
-Zmieniam opatrunek Damonowi i nawet mi wychodzi jestem niezłą pielęgniarką he. Opatrunek jest czysty. Jutro trzeba będzie wyjąć tę rurkę i to zaszyć tak napisali w karcie zdrowia. Wiec jeszcze raz będę musiał zrobić takie tango z panią Izabelą.
-Co zamierzasz?
-Wszystko zależy od niej. Ja się tylko dostosowuje kara adekwatna do winy. Wiesz gdzie jest Roz?
-W salonie mogę już iść? - dopytała niepewnie.
-Jasne - odparłem.
Usiadłem na fotelu bo Damon po lekach zasnął.
-Powiedz mi jak masz na imię? - dopytałem stojącą przy drzwiach dziewczynkę.
-Sylwia - odparła dziewczynka,
-To bardzo ładne imię - stwierdziłem.
-Zabije pan moją mamę, tatę i Adama?
-Nie wiem kochanie Adama zaraz wyprowadzę z celi a wasi rodzice jeszcze będą musieli poczekać troszkę. Wiesz skarbie oni muszą przemyśleć swoje zachowanie.
Dziewczynka podeszła do mnie wpakowała mi się na kolana i się przytuliła.
-Zawsze przytulał mnie tatuś, ale teraz go nie ma i jak go nie było to czasami przychodził do mojej mamy taki wujek i on jeden zawsze mnie przytulał. Bo inni wujkowie to raczej krzyczeli.
-To smutne a powiedz dużo było tych wujków?
-Nie umiem liczyć, ale chyba więcej niż mam paluszków.
-Było ci smutno?
-Tak bo musieliśmy siedzieć w pokoju mama nas zamykała.
Wtedy przyszła Roz i Drake jednak nie zaczaiłem i nadal rozmawiałem z dziewczynka.
-To było smutne bo nawet siku nie mogłam pójść, ale o panu jak mama zobaczyła w telewizji kiedyś ślub to mówiła, że pan jest dobry i będzie pan naszym nowym tatusiem.
-Mama tobie tak powiedziała?
-Tak dla tego stałam spokojnie i nie bałam się, bo nowy tatuś nic by mi nie zrobił prawda? Bo jak mama mówiła że pan jest dobry to musiała to wiedzieć.
-No w tym jednym się nie pomyliła skarbie, ale ja nie mogę być twoim tatusiem wiesz mam już synka.
-Wiem ale mama mówiła, że go zabije jak tylko będzie miała okazję i tą panią co tu stoi też i wtedy będziemy pana dziećmi.
Dopiero wtedy zauważyłem że Roz i Drake są w pokoju.
-Twoja mama jest bardzo niegrzeczna wiesz? Teraz ten pan pójdzie przyprowadzi twojego brata żeby nie było ci smutno.
-A mogę jeszcze posiedzieć u pana na kolanach?
-Pewnie ale musisz się podzielić z moją żona wiesz? Bo ona też lubi siedzieć na tych kolanach.
-To niech pani do nas przyjdzie - powiedziała Sylwia.
Roz niepewnie podeszła do mnie. A ja przyciągnąłem ja do siebie.
-Śmierdzisz wódą piłaś? - dopytałem.
-Tylko dwie szklanki - Roz opuściła głowę.
-Wino, piwo rozumiem ale czysta? rety.
-Przepraszam - powiedziała Roz.
-Za to że wypiłaś? Nie musisz tylko pij na przyszłość coś szlachetniejszego
-Nie za to przepraszam tylko za swoje myśli i Drake mi nie pomagał tylko mnie utwierdzał.
-Ale w czym?
-Poznałeś mnie jak miałam 15 lat i wiesz a teraz powiedziałeś, że wolisz młodsze dziewczyny wiec myśleliśmy że z tą małą to naprawdę się zabawisz.
-Nie no nie wierze zwariowałaś? Gdy bym wiedział to nawet ciebie bym nie ruszył wyglądałaś na więcej a może i nie. Tylko ja się na kobietach znaczy i dziewczynach nie wiele znam.
-A pobawi się pan z nami?
-Ee no pewnie, ale może jutro bo mam samochód pełen zabawek no i jest jeszcze Maja wiec jak bym wam dał te zabawki to może byście sami się pobawili co?
-Nie wiem mama nie pozwalała nam się bawić.
-Czemu? - dopytała Roz.
-Mówiła że to głupie jest, że musimy się uczyć i mnie biła, bo nie potrafię liczyć do 10.
-Tutaj już nikt cię nie uderzy kochanie a na pewno nie twoja mama nie pozwolę na to - powiedziałem.
W tym samym momencie wszedł Drake z młodym.
-Ciężko się go zabierało musiałem Borysa użyć.
-Drake zawołaj Maje co? może by poszli na dwór się pobawić jest jeszcze w miarę ciepło.
-To ja ich zabiorę.
-Tylko wróć tu musimy pogadać.
Drake poszedł a my zostaliśmy sami.
-Głupio się czuję - powiedziała Roz.
-Ja też ale zrobiłem to co było konieczne jak słyszysz Iza jest raczej nienormalna wiedziałem to, ale żeby do tego stopnia?
-Gapiłeś się na nią jak była goła.
-Bo stała za blisko i obserwowałem żeby w łeb nie wyłapać bo kto taką wie. Widzisz tatusia swoich dzieci ze mnie zrobiła jak ślub w telewizji oglądała czy to mądre? No poza tym ta mała ma chyba innego ojca tak wywnioskowałem z jej wypowiedzi.
-Ty ją przytulałeś, ale tak normalnie nie jak mnie inaczej jak dziecko.
-No a jak miałem ją przytulać słońce ty już sobie nie dopowiadaj ona sama wlazła mi na kolana co miałem zrobić szkoda mi jej a jak zaczęła mówić to eh Roz.
-Nie dobrze mi boli mnie głowa.
-Połóż się może przejdzie, spróbuj zasnąć.
Po chwili przyszedł Drake.
-Ale się narobiło ty to masz zagrywki - Powiedział Drake.
- Nie chciałem nikogo krzywdzić, ale problem pozostał. Jutro wychodzi że trzeba Damonowi usunąć te dreny bo opatrunek zmieniałem i jest czysty tylko nie wiem jak to rozegrać sam tego nie zrobię bo nie potrafię.
-Dasz sobie rade. Wiesz że Roz poszła do piwnicy i wpierdoliła tej wywłoce? Wiec się jutro nie zdziw jej wyglądem.
-Wisi mi jak wygląda - w tym samym momencie Roz puściła pawia. -Rety skocz po miskę bo pewnie jeszcze nie jeden poleci - Drake przyszedł z miska - Musiałeś ją wódą poić?
-Chciała to jej dałem doła miała boi się ciebie znaczy w sensie że...
-Kurwa no nie wierze.
-Do mnie też mierzyłeś.
-I tak byś nie wyłapał kulki wiedziałem gdzie ona jest patrz. - Pokazałem spluwę nabój jest w tej komorze - tu masz małą kreskę. jest oznaczona i tylko tu go wkładam jak bawię się w ruletkę. Kręcę bębenkiem i spoglądam czy się nie zatrzymał na naboju, wtedy niby strzelam tylko do tego trzeba być śmiertelnie poważnym. Chcesz ze mną pracować to będziesz musiał potrenować, bo liczy się prędkość, żeby twoja ofiara nie dostrzegła że spoglądasz gdzie jest nabój kumasz?
-Coś na pewno. Wole stać obok ciebie jak ci odbija.
-O co chodzi z tym baniem się?
-No że ty nawet z tą małą na poważnie i gdy by Marek się nie wysypał to byś jej zrobił kuku.
-Zwariowałeś stary to się nazywa gra na uczuciach i emocjach. Marko się trzymał bo to nie jego dzieciak a ta wywłoka to pierdoli się z kim popadnie wiec chyba jej nie zależy. Pewnie sama nie wie kto jest ojcem tej małej. I co najfajniejsze powiedziało to jej własne dziecko.
Roz się nam przysłuchiwała, ale nie komentowała bo co chwile rzygała.
-Dobra muszę tu posprzątać - powiedziałem do Drake - zawołaj Borysa dobra?
-Jasne idę pograć trochę może się przyłączysz?
-Posiedzę z Roz i Damonem muszę się nimi zająć zaraz kroplówkę trzeba podpiąć i chyba wkuć się na nowo bo raczka mu spuchła.
Sprzątnąłem miskę jeszcze kilkakrotnie a pózniej zająłem się podłogą. Przyszedł Borys i kazałem mu stać pod drzwiami i pilnować Damona gdy mnie niema. Bałem się nawet na sekundę spuścić go z oczu.

Od Rozi

Jak Marco mógł mnie szantażować. Bałam się nie miałam pojęcia co mu podał. Ostrzegałam go że z Quickiem nie będzie mógł się targować ja bym mu wyciągnęła przynajmniej dzieci z celi. Z reszto i tak miałam z nim o tym gadać. Ale Marco chciał więcej. Wzięłam na ręce Damona.
- Wiesz że tego nie przeżyjecie - wypaliłam
Obok pokoju właśnie przechodził Mateusz
- Mati możesz mi tu zawołać Pati?
- Jasne - odparł
Pati na szczęście szybko przyszła. Sama zaproponowała że mi pomoże. Damon płakał
- Co jest? - spytała
- Quick albo Drake wrócił? - odparłam pytaniem na pytanie
- Nie
- Podali coś Damonowi - powiedziałam
Pati się nie patyczkowała tylko od razu przyłożyła porządnie doktorkowi w mordę.
- Co podałeś dzieciakowi? - dopytała
Ale Marco milczał
- Co mu podałeś gadaj - warknęła i walnęła go drugi raz
Pati naprawdę się nie patyczkowała. I naprawdę niezle się biła. Zdecydowanie nie chciała bym jej zajść za skórę.
Wyciągnęła do salonu lekarza w chwili gdy do domu wszedł Drake
- Okej... co się dzieje? - spytał
- Chcą zabić ci siostrzeńca - wyjaśniła Pati
Drake złapał za fraki Marco ale pytająco spojrzał na mnie
- Podał mu coś - wyjaśniłam
Tym razem to Drake zawalił mu w pysk zadał dokładnie te same pytanie co Pati. Pózniej wyjął spluwę i zaczął mu grozić. A Pati zaczęła wykrztuszać informację z Izy.
- Marco do cholery powiedz co mu podałeś - wypaliłam
- Mówiłem pod jakim warunkiem
Próbowałam uspokoić Damona ale mi nie wychodziło. Byłam zdenerwowana i najchętniej sama bym się popłakała. W tedy wrócił Quick. Nie wiedziałam że jest zdolny do czegoś takiego. Że groził im było normalne że mierzył do nich z broni też. Nawet to że bawił się w chore ruletki. Ale on do tego grał w jakąś chorą grę. Iza się rozbierała a ten ewidentnie dobrze się bawił. Pózniej kazał przyprowadzić tę dziewczynkę. To było chore.
- Quick tak nie można
Ale on miał mnie gdzieś. Nie chciałam na to patrzeć. Nigdy nie pozwoliła bym by coś podobnego spotkało moją córkę a zarówno jego jak i ją to obeszło. Na początku sądziłam że Quick blefuje ale pózniej już sama nie wiedziałam. Usiadłam na fotelu on naprawdę rozciął ubranie tej dziewczynki. Drake chyba też był w szoku ale raczej z innego powodu. Quick mierząc do Marco nawet nie patrzył i co jakiś czas mierzył z broni do Drake'a. Nawet bodajże dwa razy naciskając spust mierzył właśnie w niego. A mi już po prostu zabrakło słów. Czułam się tak jakby to wszystko toczyło się obok mnie. Wszyscy musieliśmy się zmienić robiliśmy rzeczy które nie są moralne ale każdy z nas ma jakieś granice. A Quick przekroczył chyba wszystkie. Tak się nie robi... Najgorsze jest to że ja już naprawdę nie miałam pojęcia jakie on ma zamiary. Dobre w tym wszystkim jest przynajmniej to że Marco pękł i powiedział co wstrzyknął Damonowi. Więc poszliśmy na górę. Amanda trzęsącymi się rękoma podawała coś Damonowi. On pewnie też nie wiedziała do czego jest zdolny jej brat.
- Dobra a teraz idę to dokończyć - powiedział Quick i wyszedł
Wzięłam Damona i poszłam za nim. Co on planuje zrobić? Ja naprawdę nie znam własnego męża. Julka zabrała dziewczynkę, a Marco kazał zamknąć w celi. Za to Izie kazał iść nago na dwór. Boże... Nie wieże. Drake właśnie wrócił z piwnicy 
- Drake wez go i zanieś na górę - poprosiłam podając mu Damona
Zabrałam jakiś koc i wybiegła za nimi z domu. No ludzie tak się nie robi.
- Wystarczy - wrzasnęłam rzucając w Izę kocem
Quick jeszcze gadał coś do Izy
- Chodzi już do domu - poprosiłam
Quick wydał rozkaz Borysowi i podszedł do mnie. Przytulił mnie jak by nic się nie stało.
- Przepraszam kochanie musiałem to zrobić. Powiedziałem że dla ciebie i Damona zrobię wszystko
Wszystko okej ale coś takiego. Przemilczałam to nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Po prostu to przemilczałam. Musiałam pomyśleć.
- John proszę cię idz na górę do Damona - poprosiłam - zajmij się nim. I nie wychodzi już dziś proszę, musisz ochłonąć. 
Jak weszliśmy do domu Drake od razu zaczął gadać do Quicka i jeszcze wychwalać go. No ludzie czy faceci naprawdę nie myślą. No a swoją wypowiedzią " Bo Baby są głupie bez obrazy kochanie ale one słuchają a powinny jeszcze rozumieć co się do nich mówi " zdecydowanie sobie nie polepszył. Byłam na niego wściekła i chciałam tylko żeby poszedł na górę. I o dziwo posłusznie poszedł.
- Roz uspokój się - powiedział Drake
- Uspokój się - wrzasnęłam - Drake widziałeś tę akcje. Kazał się jej rozebrać i się na nią gapił. Ty z reszto też a do tego jeszcze ta... boże ja chyba muszę się napić Drake więc przynieś do cholery tę butelkę.
Zdecydowanie muszę się jakoś zdystansować bo najchętniej w tym momencie zabrała bym Damona i uciekła. Naprawdę nie spodziewałam się do czego zdolny się Quick i bałam się że on nie ma żadnych granic ani hamulcy. Dlaczego ja musiałam zakochać się w takim psychopacie. Po chwili Drake przyniósł butelkę i dwie szklanki.
- Polać ci siostra
- Przecież mówiła że muszę się napić - warknęłam - on mógł cię zabić
- Zauważyłem - mruknął wypijając całą szklankę
Odrzucało mnie na sam zapach ale poszłam za jego przykładem. Najwyżej będę puszczać pawie
- Lać? - spytał
- Tak - przytaknęłam
- Nie miałem pojęcia że umie tak blefować mówiłem ci żebyś nie uczyła go grać. Oj uspokój się przecież od początku mówiłem że to psychopata
- Nawet psychopata ma granice - stwierdziłam pijąc drugą szklankę tym razem powoli
- Najwidoczniej ten nie. Myślisz że on tak na serio z tą małą
- Drake - warknęłam
- No co siostra ty też byłaś nie letnia miałaś 15 lat
- Zamknij się - warknęłam
- Może on...
Przywaliłam mu w twarz
- Auł, nie bij mnie za coś co robi twój mąż
- Nie długo będziesz robił tak samo już biegasz za nim jak piesek - wypaliłam - myślisz że nie widzę
- Siostra chciałaś żebyśmy się dogadali. - zauważył - z reszto chodziło o Damona. I uwierz mi że zdecydowanie wolę trzymać tę spluwę albo być obok tego co trzyma. Już wiem jak to jest być na celowniku
- Dobra niech ci będzie. Choć ze mną do tych cel - wypaliłam
- Co? Po co? - dopytał
- Muszę z nimi pogadać - wyznałam
- Poważnie? Musisz gadać z tą suczą i jej mężulkiem
- Muszę - przyznałam wypiłam do reszty zawartość szklanki
- Lepiej ci? - dopytał - czy mam ci nalać trzecią
- Nie jest mi lepiej ale już mi wystarczy
I zdecydowanie wiedziałam co mówię jak tylko wstałam zakręciło mi się w głowie.
- Oj siostra masz słabą głowę - wypalił pijąc z gwinta - może ja cię zaprowadzę do pokoju
- Miałeś zaprowadzić mnie do cel
Drake nie miał żadnych argumentów więc poszedł ze mną do cel.
- Co nasi goście robią w tym apartamencie? - spytał Krzysiek
- Mieszkają - wypalił Drake
- Roz co się stało? - dopytał Krzysiek - jesteśmy przyjaciółmi nawet zaakceptowałem to że jesteś z Quickiem i chyba nawet mi to nie przeszkadza.
- Krzysiek poważnie? - dopytałam - nie przyszłam tu rozmawiać z tobą. Wybacz.
- Spoko
Podeszłam do celi gdzie zamknięci byli Iza, Marco i ich syn. Więc dziewczynka nadal jest u Julki
- Gdzie nasza córka? - dopytał Marco
- Też się ciebie pytałam co podałeś mojemu synowi
- Nic by mu się nie stało - wyjaśnił Marco - po prostu chcieliśmy wrócić do domu
- Mogłeś się ze mną dogadywać wtedy kiedy chciałam i na moich warunkach. Teraz mam gdzieś co się z wami stanie
Iza siedziała cicho otulona kocem.
- Nie jesteś taka, przyszłaś tu znaczy że się interesujesz
- Nie wami. Mówiłam ci Iza byś odczepiła się od mojego męża widzisz on nie jest tobą zainteresowany. Otwórz - powiedziałam do Drake
- Co takiego?
- Musze przywalić tej wywłoce w pysk. Rozebrała się przed moim mężem
- Siostra daruj sobie - poprosił
- Otwórz
Drake otworzył cele i wszedł ze mną do środka. Przywaliłam jej porządnie w pysk
- To za to że przyczyniłaś się że mojego syna wyrzucili ze szpitala - Przywaliłam jej drugi raz - to za to że wlazła do pokoju - przywaliłam jej trzeci raz - to za to że podrywałaś mi męża - przywaliłam jej czwarty raz - a to za to że się przed nim rozebrałaś.
Chciałam przywalić jej następny raz zawsze bym wymyśliła jakiś powód ale złapał mnie Drake. W tym świecie trzeba umieć strzelać i umieć się bronić. Dopiero teraz zauważyłam że całkiem niezle jej przywaliłam. Pózniej na odchodne uderzyłam jeszcze w mordę Marco
- Ty wiesz za co
I wyszłam z podniesioną głową i miałam wyjść dumnie i było by wszystko dobrze gdybym wcześniej nie wypiła i nie potknęła się o schody mało z nich nie spadając
- Skończ już pić - skomentował Drake śmiejąc się ze mnie - zaprowadzę cię do pokoju
- Nie wiem jak mam gadać z Quickiem - pożaliłam się
- To twój mąż, prędzej czy pózniej będziesz musiała z nim pogadać. A teraz dodałaś sobie odwagi wódką więc co ci szkodzi. Jak przesadzisz jutro powiesz że nic nie pamiętasz i zaczniesz od nowa.     
       

Od Quicka

Załatwiłem sprawy na osadzie. Ludzie z deka nie byli zadowoleni tym co do nich powiedziałem. Bo oznaczało to powrót do starych czasów. Czyli inaczej gonitwa za kasą. Po jakimś czasie wróciłem do domu żeby po kserować umowy. Damon darł się w niebo głosy, Drake wrócił już z wiatraka. I trzymał Marco na muszce. Pati niemalże dusiła Izabele. A Roz niemalże ryczał próbując uspokoić ryczącego Damona. Cofnąłem się na dwór zamknąłem drzwi. Potrząsnąłem głową i wróciłem z powrotem. 
- Przepraszam że przerywam tą miłą pogawędkę ale co tu się dzieje?
- Cytuje - powiedziałam Iza - niech ten bachor zamknie ryj
- To może przestań cytować tylko powiedzcie o co chodzi?
- Gdyby babochłop mnie nie dusi to może bym powiedziała
- Patka odpuść pani. Mów
- A pójdziesz ze mną do łóżka
- Tak na forum publicznym? - dopytałem
- Tak powiedz to przed wszystkimi
- Najpierw muszę dowiedzieć się co jest grane
- To jest grane - zaczął Marco - że uwolnisz nasze dzieci, zaplanujesz naszą podróż do stanów a najlepiej będzie jeżeli jak najszybciej nas tam zabierzesz.
- Bo? - dopytałem
- Bo ten szatański pomiot zdechnie
- Drake - powiedziałem - przyprowadzi śliczną córeńkę państwa
- Jeżeli przez najbliższą godzinę ten śmierdziuch nie dostanie odtrutki to umrze - zagroził Marco
- No to będzie nie żywy
- Prześpisz się ze mną? - dopytała Iza
- Jasne tylko najpierw zabije ci męża no chyba że powiesz mi co podaliście Damonowi
- Iza nie mów - powiedział Marco
Drake przyprowadził gówniarę. Rozi oddała Damona Julce. Gra zaczynała schodzić na wysoką stawkę.
- Za każdą zdjętą szmatę - powiedziałem - będziesz mi podawała klucz do zagadki jeżeli odgadnę ty ściągniesz coś z siebie. Jeżeli nie zgadnę - wyjąłem nóż - twoja córeczka przyjmie znak
I usłyszałem trzy razy Quick. Generalnie dla niech nie wiem co było nie jasne.
- Dobra to zaczynamy żeby było łatwiej Iza będę zadawał to samo pytanie. Co twój mąż podał Damonowi
- Zastrzyk - odpowiedziała Iza
Okej ściągnąłem koszulkę
- A dlaczego?
- Nie wiem
- Ściągaj szmatę
I Iza zdjęła bluzkę
- Czemu nie wiesz?
- Blefowałam chciałam się rozebrać
- Więc tak blefowałaś ale nie zrobiłaś na mnie żadnego wrażenia. Powtórzę pytanie co podaliście Damonowi? Przypomnę że odpowiedz A zastrzyk już była odpowiedz B nie wiem też już była. Poproszę o odpowiedz C
- Bo chcemy wrócić do stanów
- Ściągaj szmatę
- Ma robione cycki - stwierdził Drake
- Masz problem to nie było związane z tematem - i z bólem serca rozciąłem nożem rękę jego córki. Przycisnąłem podnosząc do góry.
- Więc nic wam nie dało wiecie że nic nie wiecie - próbował być twardy Marco. Widziałem jak Roz trafia szlak
- Nie ciągnij tego Quick nie tak - prosiła Roz
- Skoro nie było związane z tematem - wyciągnąłem pistolet zakręciłem bębenkiem przystawiłem do głowy Marco - Co podałeś mojemu synowi?
- Skrzywdziłeś mi dziecko
I pistolet pstryknął i ten się zeszczał
- Iza zdejmujesz szmatę to była nie właściwa odpowiedz a raczej jej brak.
Iza zdjęła spodnie.
- Rety ale ty masz nie gustowną bieliznę - stwierdziłem - a po raz trzeci zadam te samo pytanie i jest jeszcze tylko odpowiedz D
Przekręciłem bębenek, pociągnąłem te biedne dziecko za włosy przekręcając jej głowę na bok.
- Co podaliście mojemu synowi? - przystawiłem palce i jednocześnie nóż do szyi dziewczynki
- Nie zrobisz tego - powiedział Marco i znowu puk aż Drake podskoczył
- Śmierdzi - powiedział Drake
- Ucz się Drake'uś mówiłem za drugim razem srają
- Kurwa ja tu zaraz sam wyzionę ducha. Przestań mnie straszyć tym pistoletem
- A więc Iza - przesunąłem palcem po szyi dziewczynki gładząc ją po włosach - nie udało mi się zabić jeszcze twojego męża. A ja lubię młodsze dziewczyny... ale ona ma takie fajne aksamitne włosy i tak ładnie pachnął. Może lepiej by było ją?
- Dobra sama się rozbiorę
- Ale nie odpowiedziałaś jeszcze na pytanie poczekaj chwilę. Może będziemy rozbierać twoją córkę jest ładniejsza. Bardziej mi się podoba. Fajnie by było z taką małą dziewczynką. Pobawić się w doktora. Wiesz zabawił bym się w ginekologa.
- Iza - powiedział Marco
- Właśnie Iza padło już dwa nie udane strzały. Nakręciłem się na twoją córkę, ty jesteś pół naga bo masz skarpetki i buty. Swoją drogą ja bym zaczął od butów. No więc sytuacja wygląda tak mam jeszcze cztery strzały i nie wiem w której komorze jest nabój. Ty mnie nie jarasz ale jest tu Drake, Patrycja która lubi dziewczynki i strasznie rajcuje mnie twoja córcia. Nie mogę zdradzać żony z kobietą ale o dziewczynkach nic nie mówiła.
Jak strzeliłem w tym momencie to prawie Drake się zesrał
- Wymknęło mi się sorry.
Dziewczynka zaczęła płakać.
- Ale mnie to jara - powiedziałem
Roz chyba uwierzyła w to ogólnie że ja zamierzam chyba to zrobić. I gdy odpiąłem pasek od spodni ta zaczęła na mnie wrzeszczeć
- Twoje dziecko cierpi Iza. Butów nie zdejmuj bo poumieramy i tak tu śmierci. Więc co podaliście Damonowi? Bo jak rozepnę guzik i rozporek to nie będzie zmiłuj. Bo jak ja zaczynam to muszę skończyć bo lekarz tak powiedział
I znów strzeliłem do Marco
- Quick uspokój się bo będę rzygał - powiedział Drake
- To zostały tylko jeszcze dwie kulki, goła Iza, i mała dziewczynka całkiem nie winna z której zrobimy całkiem małą nie winną kobietkę.
Rozpiąłem spodnie
- Mówisz czy nie - dopytałem
- Iza była nie wzruszona
Więc rozciąłem dziewczynce ubranie. Roz blada usiadł na fotelu. Strzeliłem piąty raz
- Ty jesteś goła, twoje dziecko jest gołe i mam jedno kulkę
Walnąłem jej głową o ścianę. Skoro Marco nie zależy na dzieciach to ty mów szmato bo stracisz ich wszystkich. Zabije ci męża, zerżnę córkę, potem ją zabije a pózniej wezmę się za syneczka. A ty na to wszystko będziesz patrzyła. A na końcu potnę ciebie i rozbebeszę cię od dołu.
- Dobra wstrzyknąłem mu odrobinę adrenaliny - nie wytrzymał Marco
- No i komu to było potrzebne. Szczasz, srasz pod siebie, żona się publicznie rozbiera, dziecko jest ucięte i wcale nie wesołe ale gołe. Amanda szmato choć tu. Drake pilnuj tego towarzystwa.
- Ma stać taka naga? - dopytał Drake
- Chwilowo ma stać za chwilę będzie chodzić więc dobrze że ma buty.
Poszliśmy na górę. Amanda trzęsącymi się rękoma podała lek na uspokojenie z listy a ja jeszcze z pięć razy to sprawdziłem.
- Może byś się zapiął brat? - dopytała Amanda nie pewnie
- Wstrzykuj to tylko powoli tak jest napisane. Ma być podane tylko wstrzykiwane powoli i patrzę na ciebie Amanda.
Amanda podała Damonowi zastrzyk. Ten za kilka minut się uspokoił.
- Dobra a teraz idę to dokończyć - powiedziałem
Roz wzięła Damona i poszła zaraz za mną. Wziąłem po drodze ręcznik bo miałem pod ręką. Zszedłem do salonu okryłem nim to małe, biedne dziecko. Usiadłem na fotelu wziąłem ją na kolana.
- Widzisz kochanie - powiedziałem do dziewczynki - ja jestem dobrym wujkiem tylko twoja mamusia jest nie grzeczna.
- Nie słuchaj tego pana - mówił Marco
- A twój tatuś mówi że nie jest twoim tatusiem
- Nie ciągnij tego Quick - poprosiła Julka - to tylko dziecko
- Dokładnie ogarnij ją trochę Jula
- Drake'uś pana doktora na dołek
- Takiego osranego? - dopytał Drake
- Jak mu się odparzy dupa to może zrozumie. A panią zapraszam ze sobą - powiedziałem otwierając drzwi na zewnątrz.
- Już idę - powiedziała Iza - tylko się ubiorę.
- Przecież masz buty. Wychodzimy - powiedziałem
- Nie wieże - powiedziała Roz
- Będziesz szła przede mną Izabelą
Skierowaliśmy się do osady. Iza zasłaniała się jak mogła. W ostatniej chwili Roz mnie powstrzymała. Wybiegła z domu i krzyknęła
- Wystarczy - narzucając koc na Izę ta się natychmiast okryła
- Widzisz Izabelą moja żona to bardzo tolerancyjna i dobra osoba więc teraz ładnie przeproś i podziękuj. A żałuję troszkę że weszła mi w paradę. Bo jesteś taka nie wyżyta. Izą a ja chciałem zapewnić ci rozrywkę mam tu na osadzie tyle fajnych, młodych chłopaków, którzy chętnie by się z tobą zabawili. Bo ja już mówiłem tobie że mi nie można, że jestem na emeryturze.
- Choć już do domu - poprosiła Roz
- Borys zaprowadzi panią do piwnicy. Wez chłopaków i zmienicie tą kanapę bo śmierdzi.
Przytuliłem Roz
- Przepraszam kochanie musiałem to zrobić. Powiedziałem że dla ciebie i Damona zrobię wszystko
Roz to przemilczała
- Poprosiła mnie żebym poszedł do pokoju posiedział z Damonem i żebym już z tego pokoju dzisiaj nie wychodził. Bo muszę ochłonąć. Gdy weszliśmy do domu Drake od razu się do mnie przyczepił. 
- Stary ale jazda ja myślałem że ty z tymi poduszkami ze świrowałeś w grobach. Ale ja nie wiem jak ty to zakręciłeś że ta baba się rozebrała bo jak na moją logikę to ty powinieneś być goły.
- Bo baby są głupie bez obrazy kochanie ale one słuchają a powinny jeszcze rozumieć co się do nich mówi.
- Ale wez więcej już nie strzelaj przy mnie
- Ja tylko pokazałem ci jak to się robi jak działa ruletka
- Zajebista lekcja - powiedział Drake - ale chyba nie na moje nerwy. Szwagier ty jesteś gorszy od tej swojej atomówki bo jak by ona wypierdoliła to puf i kosmos a jak ty się na kogoś wypierdolisz to pół rodziny zmęczysz psychicznie.
- Przywykniesz Drake nie biadol przepraszam ale mam karę za zły uczynek muszę się udać do pokoju. -Odkręciłem się jeszcze na schodach - Oblukałeś tych sztywniaków
- Ta mamy 4 w porywach do 5 dni trzeba pomyśleć bo jest ich w chuj dużo. I idą z drugiej strony więc do wąwozu ich nie zaciągniemy.
- Ta trzeba będzie znalezć jakąś inną dziurę. I patrz kurwa przyjaciele co? Lekarze a znęcają się nad niemowlakiem chyba trzeba będzie z nimi iść do piachu.
- Drake zostaw go - powiedziała Roz - a ty Quick zajmij się Damonem proszę
- Oczywiście słonko - powiedziałem zrezygnowany
Siedziałem na łóżku i sobie myślałem głupie to było że musiałem to zrobić. Ale jak ktoś może igrać sobie z życiem i śmiercią. Przecież on mógł umrzeć a może wcale nie podał mu tej adrenaliny nie ważne. Ważne że jest spokojny. Leżałem na wyrku a Amanda cały czas sprawdzała parametry Damona dobre że chociaż na tym się znała. Roz długo nie pojawiała się w pokoju. Pomyślałem że się na mnie obraziła. No ale ja tylko chciałem dowiedzieć się co dzieje się z Damonem przecież gdyby coś mu się stało. Roz umarła by z żalu. 

Od Rozi

Irytowała mnie Iza i naprawdę musiałam się powstrzymywać by jej nie przyłożyć. No ale przypomniała mi że tak naprawdę ja i Quick wcale się nie znamy. Praktycznie nic nie wiem o Quicku i na odwrót. A ona wiedziała o nim więcej ode mnie. Iza przekreśliła już własną rodzinę i jej jedynym celem stał się Quick. Nawet jak jej groził to ta sucz go podrywała. Kurcze teraz nawet we własnym domu muszę pilnować własnego męża. Iza jest nienormalna a Amanda jej pomaga. Pewnie zdecydowanie wolała by żeby to Iza była żoną jej brata. Naprawdę nie mam już sił a co chwila uderzają we mnie ze wszystkich sił. Plan na dziś muszę pogadać z Pati, muszę pogadać z Al jest moją przyjaciółką powinna mi pomóc, dowiedzieć się czy stary profesor wiedział o chorobie mojego syna, wyjaśnić Amandzie i Izie gdzie ich miejsce i znalezć nowych sojuszników. Bo weszłam na wyższy poziom gry. Musze porozmawiać z Robertem, i Marco. No i muszę złapać Mariusza chociaż może z Grześkiem poszło by mi łatwiej. To będzie długi dzień. Dobrze przynajmniej że Quick i Drake w końcu się pogodzili. Śniadanie minęło w miarę spokojnie. Quick miał iść do osady 
- Idę dziś podrasuje nasz złom - zaczął Drake wiedziałam ze mówi o wiatraku - przy okazji zobaczę kiedy będziemy mieli gości 
- Miałem cię właśnie o to poprosić - powiedział Quick 
- Więc proś - powiedział Drake
- Chciał byś - mruknął Quick
- W tedy w tej łazience inaczej do mnie mówiłeś - mruknął patrząc na Amandę - i w łazience z tym lekarzem 
- Drake zamilcz - poprosił Quick
- Mówiłam że poderwał byś mojego chłopaka - wypaliła Pati
- Więc to jednak chłopak - zauważył Drake
- Tego nie powiedziałam - sprostowała Pati
Po śniadaniu Quick poszedł na osadę a Drake na wiatrak. Reszta się rozeszła jak zawsze. Przede wszystkim musiałam rozmówić się z Izą. Nie było ciężko ją znalezć, księżniczka w raz z Amandą siedziały i plotkowały na kanapie 
- Amanda czy ty nie musisz coś zrobić? - dopytałam 
- Nie - odparła 
- Więc lepiej idz coś zrób - nakazałam 
- Słuchaj gówniaro nie będziesz mi rozkazywać
- Oj myślę że będę. Chcę przypomnieć że to ja ciebie przyprowadziłam tutaj. To jest mój dom a w całej Polsce rządzi mój mąż. Chcesz skończyć jak koleżanka? Pamiętasz jak zabrali ci Kasię tylko w tedy nie wylądowała w celi. Chcesz powtórki?
Amanda wstała i poszła gadając coś pod nosem.
- Musimy pogadać - powiedziałam do Izy
- Nie będę z tobą gadać - fuknęła
- Ale ja się ciebie nie pytam czy ty będziesz ze mną gadać - wyjaśniłam - pamiętasz ostrzegałam cię żebyś się trzymała od mojego męża z daleka
- Oj nie posłuchałam. I co mi zrobisz? Quick ma do mnie słabość i w końcu to zrozumie. Ty dziewczynko jesteś skończona. 
- Ja jestem skończona? - powtórzyłam - W takim razie ty mnie jeszcze nie znasz. Zabije cię jak tylko mój syn wyzdrowieje i ja ci nie grożę ja ci obiecuje. Uważałabym na twoim miejscu to co jem bo doskonale znam się na roślinach a ty jako lekarz powinnaś wiedzieć że niektóre są śmiertelnie trujące. Mogę zabijać cię powolutku, ciebie i twoją rodzinę...
Wtedy usłyszałam płacz Damona więc musiałam zakończyć rozmowę. Poszłam na górę się nim zająć. Na szczęście dziś to Marco miał zajmować się zdrowiem Damona. Na śniadaniu go nie widziałam ale jego żonę jak najbardziej. Więc poczekałam na niego aż przyszedł do Damona. 
- Jesteś inteligentnym facetem - wypaliłam - więc dlaczego ożeniłeś się z Izą tak szczerze
- Naprawdę cie to interesuje? - dopytał
- Tak - przytaknęłam 
- Z rozsądku - wyjaśnił po chwili - ożeniłem się z Izą z rozsądku
- No więc chyba do końca rozsądne to nie było. - zauważyłam - twoje dzieci siedzą w celi na dole. 
Podniósł głowę i na mnie spojrzał. 
- Kto odpowiada za to że mój syn został wyrzucony ze szpitala? - spytałam
- Moja żona, profesor, nasz sponsor. Dużo osób było w to zamieszane - odparł 
- A ty? - dopytałam
- Powiedziałem na początku że trzymam się od tej sprawy z daleka.
- Dlaczego to zrobili? Dlaczego narażali Damona?
- Każdy miał w tym swój interes - odparł - mi też było to na rękę 
- Co takiego? - dopytałam
- Mam małe dzieci - zaczął - bałem się o nie i jak widać słusznie
- Dlaczego mi to mówisz? - spytałam
- Chyba nie mam już nic do stracenia - wypalił spokojnie podając coś Damonowi. Coś mi tu nie grało. Nie wiem czemu miałam jakieś głupie złe przeczucie 
- O czym ty mówisz? - dopytałam - Co mu podałeś?
- Spróbujcie się dowiedzieć - wypalił  
- Co ty pieprzysz człowieku - warknęłam podchodząc do Damona 
- Ubijmy interes ja powiem ci co podałem twojemu dziecku a ty wyciągniesz moje i umożliwisz mi powrót do stanów
- Nie mogę tego zrobić. Znaczy dzieci mogła bym postarać się wyciągnąć ale nie dam rady zrobić żebyście mogli wrócić. Quick nikogo nie puszcza. 
- To masz problem - wypalił - twoje dziecko może umrzeć
- Albo ty umrzesz 
- Wtedy nie dowiesz się co podałem twojemu dziecku. 
- Quick ci nie odpuści. Zginą twoje dzieci
- Nie mam pewności że to moje dzieci 
- Przestań ze mną pogrywać - warknęłam - mów co mu podałeś i nie będziesz się ze mną targował. 
- Jak już mówiłem nie mam nic do stracenia. A ty?
Nie miałam pojęcia że Marco okaże się taką świnią. Najgorsze jest to że nie mam pojęcia co podał Damonowi. Nie wiem czy blefuje czy naprawdę był by wstanie narazić jego zdrowie i życie.  
  
    

Od Quicka

Po zjedzonej kolacji. Każdy udał się do własnego pokoju. Po śniadaniu miałem porozmawiać z panem Robertem. A pózniej wybierałem się na osadę. Musze skończyć z tym uzależnieniem ode mnie i trzeba zacząć żyć normalnie. Nawet w mediach trąbili że ktoś robi drugą Polskę w Polsce. Więc najwyższy czas wdrążyć plan nr 2. Zaczekałem aż wszyscy się rozejdą do swoich pokoi bo chciałem porozmawiać chwilę z profesorem. Ale Iza i Amanda cały czas siedziały i szeptały coś w kącie. Piłem wodę i zastanawiałem się jak by tu łatwo przeprowadzić te zmiany. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Rozi
- Iza jest godzina 21 przejmujesz dyżur nad Damonem i nie mam ochoty przypominać ci o tym już więcej. Masz się uwinąć z tym wszystkim w ciągu 20 minut - ciągnęłam dalej Rozi - bo mój mąż pewnie pójdzie się wykąpać a pózniej będzie chciał położyć się spać. I gdy on wejdzie do pokoju po prysznicu ciebie ma tam nie być. On tutaj jest szefem wszystko zależy od niego. Prawie udało ci się zabić moje dziecko... nasze dziecko - poprawiła się - John zapłacił dużą kasę i tak jesteśmy w czarnej dupie bo ty sobie chcesz mieć go na wyłączność. To może dzisiaj będziesz miała okazję przekonać się jak bardzo on jest na czyjąś wyłączność.
Iza wstała i nie wiele myśląc zwinęła za fraki zupełnie zaskoczoną Roz.
- Co ty sobie myślisz biała suko
Zerwałem się jak oszalały. Szarpnąłem Ize za kudły
- Co to kurwa jest - powiedziałem - moja żona wyraznie powiedziała. Nikt powtarzam nikt nie ma prawa jej ruszyć.
- Tutaj prawo nie obowiązuje - stwierdziła Iza
- Izabela prawo to ja, jeżeli moja żona prosi grzecznie...
- Ona krzyczy - wtrąciła się Amanda
- Do pokoju bo przestanę być miły - ryknąłem na Amandę - a ty zaczynasz wartę. Do Damona won i koniec dyskusji
- A co mi zrobisz? - dopytała
- Do piachu - powiedział Mateusz
- O Mati świetnie cię widzieć nie lubię się znęcać ale zwiń śmierdzieli pani doktor i do celi.
- Szefie może lepiej do piachu to zbędny nad bagaż - wtrącił się Borys
- Borys litości
- No widzi pani, szef jest wspaniały, wielkoduszny...
- Nie możesz - powiedziała Iza
- Tutaj się wyraża paniusiu - zajął się nią Borys - to już nie jest twój kolega - kontynuował - to jest twój szef - Borys spojrzał na Roz i za sekundę się poprawił - dla ciebie pan szef
- Dokładnie Borys - uśmiechnęła się usatysfakcjonowana Roz i dodała - Borys jesteś za nią odpowiedzialny
- Szefie? - dopytał prosząco i pytająco Borys
- Dostałeś dyspozycję Borys czego nie rozumiesz
- Sypialni?
- Co z nią nie tak - dopytałem - pościel podobno zmieniona
- No ale szefie
- To tylko opieka medyczna - skomentowała Roz - twojego szefa Borys nie rozpraszają panie lekkich obyczajów
- Ta - wtrącił się Drake który przyszedł bo usłyszał awanturę i był lekko podpity - mój szwagier lubi publiczność
Al zwinęła go z powrotem i powiedziała
- Sorki Roz wymknął mi się
- Al zostałaś rozkodowana - uśmiechnąłem się
- Jasne muszę chyba jakiegoś psa znalezć bo mój się mnie nie słucha
I to chyba była jakaś gra
- Kochasz mnie? - dopytała Roz
- No tak
- Jak bardzo?
- No bardzo
- Ale jak?
- No mocno, bardzo mocno
- A pokażesz mi jak?
- No jak nie jak tak
Roz chyba była usatysfakcjonowana wymianą zdań bo uśmiechnęła się a Izie zrzedła mina. Poszliśmy na górę Iza kręciła się przy Damonie. Roz bacznie ją obserwowała ja zwinąłem potrzebne rzeczy i poszedłem pod prysznic. Roz dobrze mnie znała wiedziała że rano i wieczorem biorę prysznic. Ale gdy przyszedłem to mnie wmurowało. Izy nie było a Roz znów siedziała jak by tu powiedzieć znów odświętnie ubrana na noc.
- Tylko truskawek nie ma - uśmiechnęła się
- Kochanie przepraszam ale ja dziś tego nie załatwię
- Wiem - zrobiła smutną minkę
Usiadłem na wyrku
- Grasz mi na emocjach - powiedziałem. Przytuliła się do mnie. - No tak bo się obawiam - położyliśmy się do łóżka przekręciłem jej na palcu najpierw pierścionek dookoła pózniej obrączkę. - wiesz skarbie dużo czasu spędzałem z babcią i teraz okazuje się że z nie swoją. Ale ona miała prawdziwe serce dla mnie. I to ona wpoiła mi że założenie tego krążka - przekręciłem znów obrączkę na jej palcu - to nie jest tylko tak. I to nie jest pusty bełkot księżowski. To trzeba mieć w sercu. Tutaj głęboko - przyłożyłem jej rękę do jej własnego serca. - jak to mówi twój brat trzeba się zakodować na kogoś. I przynajmniej ja tak właśnie mam. Już raz mnie postrzeliłaś. I możesz strzelać do mnie pięćset razy a i tak będę cię kochał. W normalnym świecie powiedział bym że sam do siebie strzeliłem. Zawsze będę cię chronił Roz. Nie musisz wchodzić mi do łóżka żeby zaistnieć. Oboje wiemy jaki mam problem ale to akurat nie jest żaden argument natomiast musisz przygotować się na to że teraz wiele decyzji będziemy podejmować wspólnie. Bo w tym świecie to jak by ja jestem drogą, prawdą i życiem. Ale będę potrzebował twojej pomocy bo jak by, my nasza rodzina wiesz kogo mam na myśli konkretnie nasze 8 osób to jesteśmy tak jakby ten zdrowy organizm a cała reszta czyli osada to jest wrzód na naszym ciele. I zamierzam to ciało uzdrowić a ty jeżeli już Damon poczuje się lepiej będziesz mogła mi w tym pomóc jeżeli będziesz chciała kochanie. A jeżeli chodzi o naszego małego księcia to świetnie sobie radzisz z Izą. I pamiętaj że ja zawsze jestem za tobą. Cokolwiek nie zrobisz racja leży po twojej stronie
- Nawet jak ją zabije?
- Kochanie nawet wtedy ja sam ją zakopie ale jeszcze troszkę zaczekaj. Wiesz nasz niuniuś musi wyzdrowieć do końca.
- A powiedz mi misiu jak to faktycznie jest z Damonem?
- Z papierów wynika słońce że operacja naprawdę powiodła się i w przyszłości Damon nie będzie miał żadnych problemów tylko chodzi o to że ktoś zadecydował o wcześniejszym wybudzeniu jego. Wyrzucili nas ze szpitala chociaż mam wszystkie faktury mogę ci pokazać. No faktycznie ciągnąłem na resztkach gotówki a po blokowali mi kąta. W sensie że w stanach nie mogłem wypłacić żadnej gotówki. Ktoś dobrze sobie wszystko wykombinował. Tam nie chciałem ciebie denerwować słońce i bardzo się cieszę że w takich sytuacjach ufasz mi i wykonujesz brzydko powiem moje polecenia.
- Teraz bardziej ufnie będę je wykonywać - stwierdziła - oboje wiemy misiu że jesteś narwany ale ja się przekonałam że jeżeli chodzi o mnie i o Damona to jesteś szalony ale inaczej. I wiem że jesteś zdolny poświęcić wszystko dla nas. I cieszę się że porozumieliście się z Drake'm tylko szczerze ja się boję waszego duetu. Ale obu was kocham znaczy wszystkich trzech was kocham. Ale ciebie najbardziej.
- No i za to ja ciebie kocham słoneczko moje. Bo stawiasz mnie na pierwszym miejscu. Nie jako faceta w czerni bo poznałaś jaskiniowca i już wtedy podejrzewam że tak było i bardzo to doceniam. Bo nigdy nie było mi to dane.
Tą rozmowę przerwała Izabela która weszła sprawdzić parametry życiowe Damona. Cały czas się na mnie gapiła
- Przyszłaś do mojego męża czy do mojego syna? Pytam bo nie wiem. Gapisz się na mojego męża a on nie potrzebuje lekarza.
- Przyszłam do... - zawiesiła się Iza
Wyskoczyłem z wyrka, lekko przydusiłem ją przy ścianie.
- Przyszłaś do? - dopytałem - nie wiesz do kogo przyszłaś bo nie pamiętasz imienia mojego syna. Dla ciebie to zdechnij nie zdechnij jedno dziecko w to drugie w tamto. Życie za życie.
- Uwięziłeś moje dzieci - wybełkotała
- Jak będziesz fikać to zacznę je zabijać powoli bardzo powoli a ty będziesz na to patrzyła a one będą cię błagać żebyś to przerwała.
- Nie był byś do tego zdolny - stwierdziła - i ślicznie pachniesz
Odskoczyłem od niej jak poparzony. No nie wyrobię z tą babą pomyślałem.
- Ty masz mózg? - dopytałem już z daleka
- Nigdy nie widziałam cie w stroju nocnym - stwierdziła Iza
Roz stwierdziła że sama się tym zajmie wrzuciłem na siebie spodnie i stwierdziłem że skocze po wodę. Usiadłem na schodach. No nie wieże kurwa ja jej grożę a ta mnie podrywa. Przecież nie skrzywdził bym tych dzieciaków. Rety ale ze mnie miękka cipa. Musiałem się przewietrzyć. Ale fajne było to że znalazłem lody czekoladowe. Uwielbiam je ale zawsze zostawiałem dla Roz jak była w ciąży bo jej smakowały. A miałem małą chłodziarkę i musiałem zadbać o inne przetwory. Lody były tak na pocieszenie. Więc usatysfakcjonowany wróciłem do pokoju. Na moje nieszczęście jeszcze była tam Iza. Która zajmowała się Damonem i widocznie od Amandy wiedziała więcej niż mi się wydawało. Zignorowałem jej obecność. Dałem Roz lody
- Pamiętasz Różyczko jak byłaś w ciąży uwielbiałaś jeść te lody z różnymi dziwnymi dodatkami.
- No tak bo lubię lody czekoladowe
- A John za nimi przepada - stwierdziła Iza - po prostu dał by się za nie pokroić.
- Skąd to wiesz? - dopytała Roz
- Dziwne że żona nie wie co lubi jej mąż. A wiesz jak on lubi w łóżku? - dopytała
- Skończyłaś już - stwierdziłem
- Tak - powiedziała
- To won
- Przyjdę za trzy godziny - powiedziała
- Jak musisz to przychodzi - zamknąłem za nią drzwi
- Nie miałam pojęcia że lubisz lody czekoladowe - powiedziała Roz
- Nie mogłaś wiedzieć to u nas deficytowy towar nie że drogi tylko nie miałem jak go przewieść za bardzo a ty lubiłaś więc dla ciebie zostawiałem
- A skąd ona wie? - dopytała Roz
- Interesowała się mną pewnie Amanda jej wyśpiewała. Ja się z nią tylko całowałem i to przez pomyłkę.
Roz zrobiło się jakoś smutno i przykro. Więc wywaliłem te lody przez okno chociaż miałem na nie ochotę.
- Przepraszam kochanie - powiedziałem
Ale ta zaczęła tylko popłakiwać. Przytuliliśmy się i jakoś usnęła ja niestety nie mogłem spać. Jednak gdy przychodziła Iza udawałem że to robię. Nawet za którymś razem słyszałem jak się kłócą obie ale nie zareagowałem. Głupio mi było że moja nawet nie dziewczyna, nawet nie kochanka wie o mnie więcej niż moja własna żona. 

Od Rozi

Ulżyło mi jak okazało się że Damona przenieśli do innej sali. Chociaż trochę mnie to zaniepokoiło. Przebudzili go chociaż mówili że musi minąć jakiś czas. Nie bardzo wiedziałam o co tu chodzi. Quick szalał ale może po prostu odreagowywał spotkanie z Saszą. Od kiedy wyszła ta wredna baba żaden więcej lekarz nie pojawił się w sali. Coś było nie tak. No ludzie Quick zapłacił masę kasy a oni wcale nie interesowali się Damonem. Nie ufaj lekarzom powtarzała matka w kółko. Damon strasznie płakał a nikt nie udzielił nam żadnych informacji. Nie chciałam mu zaszkodzić a nie wiedziałam czy mogę wziąć go na ręce czy nie. Po jakimś czasie wrócił Quick. Powiedział że Damon czuje się lepiej i że wypisali go ze szpitala. No może nie bywałam w szpitalach, nie dogadała bym się z lekarzem i może nie bardzo wiem jak to działa ale nie jestem głupia. Wypisali go ze szpitala chociaż jeszcze niedawno mówili że nie mogą go jeszcze wybudzić. Z reszto od kiedy wypisuje się dziecko z kroplówką. Coś było bardzo nie tak. Quick niby mówił że wszystko jest w porządku ale wcale nie zachowywał się jak by było. Obiecał że wszystko mi wyjaśni tylko muszę zabrać Damona i wyjść do helikoptera. Wcale mi się to nie podobało ale i tak zrobiłam co mówił. Dopiero jak Drake przyprowadził do helikoptera Marco, Izę i ich dzieciaki dowiedziałam się że z Damonem nie jest wcale tak dobrze i że wyrzucili go ze szpitala. Bałam się że może coś mu się stać. Jak można odmówić komuś pomocy ale pieniądze wziąć. Z reszto tak samo postąpiła Amanda. Odmówiła leczenia dzieci ugryzionych przez zimnych chociaż jeszcze nie stanowili dla niej zagrożenia. Lekarze to śmiecie. Była wściekła, bałam się, Al próbowała mnie pocieszać. Nawet nie wiedziałam gdzie lecimy. Zatrzymaliśmy się we Włoszech, mogłam wyjąć Damona z inkubatora. Quick poszedł załatwiać jakieś sprawy, Drake też chciała już się ewakuować.
- O nie braciszku - wypaliłam - wyjaśnisz mi wszystko
- Eh... siostra jesteś niemożliwa. Chcę mi się rzygać
- Trudno - mruknęłam 
- Co chcesz wiedzieć? - spytał
- Co chcę wiedzieć - powtórzyłam - żartujesz?
Wiedział o co mi chodzi. Przecież nie znamy się od wczoraj. Drake westchnął
- Zabije go - mruknął - dobra siostra tylko mi nie przerywaj. Naprawdę chce mi się puścić pawia. Dobra od początku. Porwaliśmy lekarza - wskazał nie przytomnego gościa którego wcześniej nie zauważyłam - okazało się że wyrzucili Damona ze szpitala w to wszystko zaplątany był Saszka. I chyba owa sucz - wskazał na Izę - więc porwaliśmy jeszcze Marco i ową sucz bo Damon potrzebuje jeszcze opieki medycznej a Amanda jest beznadziejna. Teraz mogę iść puścić pawia.
Iza jest winna temu że wyrzucili mi dziecko ze szpitala. Nie wyrobiłam i przywaliłam jej w pysk
- Mało ci - warknęłam do niej - nie dość że chciałaś przelecieć mi męża to jeszcze wyrzuciłaś mi dziecko ze szpitala. Drake wspomniałeś o Amandzie więc wracamy do Polski?
- Tak - przytaknął
- Więc radziła bym zdziro - warknęłam do Izy - nie wchodzić mi w paradę
- Ta... bo tym razem nie zamierzam jej powstrzymywać - wtrącił Drake - bo za tą księżniczkę dostał Quick i mój telewizor
- Przestań płakać już za ten telewizor - wypaliła Al - masz drugi, większy i nowszy
Po paru godzinach wylądowaliśmy w Polsce. Naprawdę tęskniłam za domem. Chociaż trochę go nie poznałam. Ludzie z osady zrobili naprawdę kawał dobrej roboty. Postawili nowe domy, odremontowali te które już stały. Dobrze że uwinęli się przed zimą. Quick znów zaczął szaleć i wsadził Krzyśka do celi. Znów się zaczyna przynajmniej jeszcze do nikogo nie strzelił. Godzinę pózniej wszyscy zebraliśmy się przy stole na kolacji.
- Jak tak dalej pójdzie będziemy musieli wykołować większy stół - zauważył Drake - Dla jasności kody do piwnicy są zmienione i tylko osoby upoważnione będą go znać. Dla większej jasności nie mam na myśli ciebie Amanda ani profesorka. - zaczął Drake
- Skończ już Drake - wypaliła Pati
Dziwnę ale jej tez mi brakowało. Chociaż ostatnimi czasy była nie znośna
- Chciałam wam pogratulować i powiedzieć że nudno było bez was. - wypaliła - I tak Drake tęskniłam za swoim psychologiem
- Cii... - powiedział szybko - bo się wyda i wszyscy będą się mi zwierzać
- Kto chciał by ci się zwierzać - mruknęłam
- Pati - odparł szybko Drake
- Chodziłam na warty i poznałam kogoś - wypaliła Pati
- Poważnie? - dopytał zdziwiony Luke
- Jasne ja już nie mogę nikogo poznać - oburzyła się Pati
Znów zaczyna się dziwny trójkącik
- On czy ona? - dopytał zainteresowany Drake
Kiedy oni tak się polubili
- Nie powiem Drake bo jeżeli to będzie ona to mi będziesz ją podrywał a jak będzie to on...
- Co ty chrzanisz - oburzył się Drake
- No przecież Amanda cały czas gadała że spędziłeś noc w trójkąciku z Julą i Luke'm a pózniej w łazience z Quickiem no wiesz ja nie chcę wiedzieć co wy tam robiliście
- A co robiliście? - dopytała zainteresowana Aśka
- Nie interesuj się bo szczurzej mordy dostaniesz a nie zapomniałem ty już ją masz - warknął Drake
- Drake przestań być dupkiem - wypaliłam
- Przez nią Luke chciał mnie zabić na środku oceanu - nie dawał za wygraną Drake
Cały czas obserwowałam Izę, która nie spuszczała oczu z Quicka.
Po kolacji pani Grażynka poszła pomóc profesorowej w sprzątaniu po kolacji.
- Zamierzam zmienić zasady w osadzie - wypalił Quick
- Znaczy? - dopytał Drake
- Ludzie będą pracować, będę im płacił a oni będą kupować sobie potrzebne rzeczy w sklepie. Za bardzo polegają na mnie i nic nie robią.
- Wiesz stary to dobry pomysł - odparł Drake
Sama była trochę sceptycznie nastawiona. Musiałam to po prostu przemyśleć.
- Ale nie możemy klasyfikować ludzi - wypaliłam
- Masz rację słoneczko trzeba ustalić jedną stawkę dla wszystkich.
- Roz mogę z tobą pogadać? - dopytała Pati
- Jasne - zdziwiłam się i odeszłam z nią kawałek - co jest? - dopytałam
- Amanda cały czas pieprzyła że coś kombinujesz z Drake'm
- Amanda wszystko koloryzuje - zauważyłam
- Ale coś kombinowałaś? - dopytała
- Skąd taki pomysł?
- Nie jestem głupia - fuknęła Pati - poszłam do wojska. Stoję nie co na uboczu całego tego cyrku ale nie chcę zostać z niczym. Po prostu mówię że jak coś kombinujecie to chcę być tego częścią. Mogę się wam przydać. A i radziła bym uważać na tę przyjaciółeczkę Amandy chce przelecieć ci męża
- Jak bym sama tego nie wiedziałam - fuknęłam
- Mogę się jej pozbyć nawet nikt nie zauważy - stwierdziła
- Teraz jest mi potrzebna ale jak przestanie to zobaczymy.
- Co z Damonem? - spytała
- Już dobrze ale musi być pod opieką lekarza
- Profesorek coś kombinuje. Może specjalnie nie wspomniał o chorobie Damona. Mówiłam że jestem przydatna
Odeszła. Może faktycznie profesorek wiedział coś o chorobie Damona tylko miał w tym interes żeby nie wspominać. Chciał zabić mi dziecko. Już ja sobie z nim pogadam.