-Może ktoś mi wyjaśnić co się tu do cholery dzieje? Czy ja nie mogę porozmawiać z własną żoną?
Pati rzuciła się na mnie nim Drake zdążył w jakiś sposób zareagować. Wylądowaliśmy na podłodze szarpiąc się. Odepchnąłem ją i wstałem, ale jej to nie wystarczyło.
-Ty pierdolony debilu, jebany morderco - podchodziła do mnie powoli a ja nie chcąc się z nią tłuc cofałem się w stronę schodów - Posłuchaj mnie pieprzony gówniarzu, nikt powtarzam, nikt nie będzie obrażał mojej dziewczyny i zamykał jej w celi. Kim ty jesteś że masz taką władzę? Wszyscy staramy się znosić twoje jebane humorki
-Już za dużo - powiedziałaś Pati ostrzegł ją Drake, nie wiadomo z jakiego powodu.
Wtedy Patka rzuciła się na mnie i zjebaliśmy się ze schodów, no ona nawalała się jak regularny facet. W momencie gdy wylądowaliśmy pod nogami Roz i Pati zamachnęła się na mnie, lekko ją potrącając, tylko dzięki Luke'owi nie przewróciła się, bo ją podtrzymał, całe jedzenie Damona wylądowało na podłodze, a on sam zaczął płakać przestraszony.
-Dość tego suko, nie będziesz mi tu rodziny straszyła i rozbijała po kątach bo się zakochałaś.
Zacząłem się z nią więc bić jak z facetem. Po kilku chwilach unieruchomiłem ją i o mało ręki jej nie złamałem. Podniosłem się sam, potem ją z podłogi
-Nie żyjesz już szmato - powiedziałem sadzając ją na krzesło. To moja własna żona przedkłada nad rozmowę ze mną problem twojej dziewczyny i prosi bym ją wypuścił ja to wykonuję, a ty się na mnie rzucasz? Masz tu siedzieć grzecznie, bo inaczej Mariusz zabije twoje kochanie i skończę z tą miłością.
Wziąłem od Roz Damona podszedłem do niej.
-Nie uderzyła cię niechcący?
Nim Roz otworzyła twarz Drake powiedział.
-Coś jej odbiło i rzuciła się na niego z łapami.
-Nie musisz mnie bronić - fuknąłem - Sam umiem się tłumaczyć.
-Roz mówi że powinniśmy rozmawiać i słuchać się na wzajem szkoda że mówi to tylko do mnie.
-Mariusz wdrażamy w życie plan "B"
-Co oznacza to dla nas? - zapytał zaniepokojony Luke
-Tylko tyle że się wynoszę, bo wy nie jesteście moją rodziną, nigdy nią nie byliście, no może wtedy gdy byłem wam potrzebny. Teraz beze mnie będziecie mogli okradać banki, napadać na ludzi, rabować. No musicie radzić sobie sami. Ja zwijam interes i się wynoszę.
-Stary to tylko baba pogadaj ze mną chociaż - zaczął Drake - wszyscy daliśmy dupy, wszyscy nie jesteśmy ostatnio sobą
Usiadłem na chwile i milczałem Mariusz posadził Sonię obok Pati i wyszedł bez słowa. Roz usiadła mi na kolana nie protestowałem nawet ja przytuliłem. Usłyszeliśmy otwierającą się bramę Popatrzyłem w szmaragdowe oczy Roz i pogładziłem ją po brzuchu.
-To nie jest ich wina kochanie, chcę bardzo żeby się urodziły i były zdrowe i nigdy się ich nie wyprę. Widzisz Roz chciałem rozmawiać nawet się uspokoiłem, ale tu nie ma do kogo mówić, tu wszyscy wiedzą wszystko lepiej, trzeba więc przypomnieć wszystkim starą dobrą Polskę, gdzie ja nie będę ingerował w to czy ktoś ma co do gara wsadzić, bo do tego to jestem dobry i jest cacy Roz, ale reszta jest pe.
-Czemu Mariusz wystawia tą odbezpieczoną atomówkę? - dopytał Drake patrząc przez okno
-Bo zabieram zabawki i się wynoszę?
-Co oznacza to dla nas? - dopytał niepewnie.
-Tyle że posprzątam po sobie, zabieram wojsko i ich rodziny, mafię i spadam z waszego życia.
-Może pogadamy - zaproponował - obiecałeś mojej siostrze sam to powiedziałeś. Chcesz żeby musiała wybierać między mną a tobą.
-Nie chcę tego, ale tak wyszło Roz będziesz musiała wybierać i nie zabiorę ci Damona jak o to chodzi, nie chcę żebyś podejmowała decyzję pod wpływem presji, czy zostanie mały z tobą, tak zostanie jak ty tu zostaniesz.
-To wszystko moja wina - powiedziała Sonia.
-Cicho niech spierdala jak chce będzie spokój.
-No słyszałeś Drake czemu się bawić w jakieś zbędne dyskusje, zebrałem was wszystkich staliśmy się grupą, i do puki słuchaliście co do was mówię i się dogadywaliśmy było dobrze, rozwaliliśmy szpital a teraz no cóż już nie potrafimy rozmawiać, ja czuję się tak że jestem wam potrzebny do przetrwania, a tak tylko ze mną same kłopoty macie, więc kłopoty się wynoszą.
-Pójdę zrobię Damonowi nową kolacje, bo nawet normalnie dzieciak zjeść nie może - powiedziałem do Roz delikatnie ją podnosząc
-Choć mistrzu już pózno zrobimy amciu i pójdziesz luli
Ku mojemu zdziwieniu Roz poszła za mną.
-Nie zostawiaj mnie?
-Nie robię tego - pocałowałem ją - was nigdy nie zostawię, ty masz wybór kochanie możesz przecież jechać ze mną potraktuj to jako przeprowadzkę.
-A ze mną ... znaczy dasz mi czas bym mogła się zastanowić i poczekasz, ze mną na moją decyzję?
-Jeżeli tego chcesz słońce, oczywiście kocham cie i ciężko by mi było żyć bez ciebie - chciałem ją pocałować, ale Damon zaczął ciągnąć mnie do pokoju - Przepraszam ale mały jest głodny. Idziesz z nami?
-Tak tylko może butle zrobię jemu już na noc? - powiedziała Roz.
-Słusznie nie będzie trzeba już schodzić.
Poszedłem do pokoju po kilku minutach przyszła Roz Damon zjadł i zaczął wieczorną zabawę klockami ostatnio lubił układać jeden na drugim.
-Misiu bo ja pomyślałam że jak tak chcesz to nie musisz im pomagać ale mógł byś postawić tu gdzieś dom tylko dla nas bo chciała bym tu zostać ale nie bez ciebie bo cię kocham
Oczywiście rozmowę przerwało pukanie do drzwi, ale ja już się nie odezwałem Roz poszła do drzwi a ja do Damona po chwili przyszła.
-Pati chciała cię przeprosić a i możemy już zejść na kolację.
-Wybacz słonko nie będę jadł z tą rodziną, a Pati niech sobie te przeprosiny daruje.
-Dobrze to ja pójdę coś zjem i przyniosę tobie.
-Naprawdę nie jestem głodny słonko.
poniedziałek, 4 grudnia 2017
Od Rozi
Nie mogłam sobie poradzić z tymi wszystkimi rewelacjami. Całe szczęście Drake był cały. Nie wiedziałam ile z tego co usłyszałam jest prawdą. Ile rzeczywiście powiedział im Quick. Nie wiedziałam gdzie poszedł i kiedy zamierza wrócić. Było już dość pózno. A może on w ogóle nie wróci. A to wszystko przez tą ciąże. I wtedy do domu wrócił Quick z tą dziewczyną. Była ładna dlaczego koło niego zawsze muszą się kręcić ładne dziewczyny. Przedstawił nam ją chociaż miał problemy aby przedstawić jej nas. Zauważyłam że się zawahał. Znów zachciało mi się płakać. Próbowałam powstrzymywać łzy. Damon podbiegł do niego.
- Roz wez go proszę - powiedział
Podeszłam i wzięłam Damona na ręce. Nie chciałam się rozpłakać ale nie mogłam powstrzymać łez.
Opowiadał że Virginia bo tak na imię miała dziewczyna uciekła od Saszy. Podobno była w ciąży. Robert miał się dowiedzieć czy dziewczyna ma w sobie Alfreda. Quick zajmuje się wszystkim tylko nie tym żeby ze mną porozmawiać. Uznał nawet że powinniśmy zjeść wszyscy razem bo muszą pogadać. Olał mnie wczoraj i to samo robi przez cały dzisiejszy dzień.
-... Porozmawiasz ze mną Roz tak kawałek chociaż. Tobie przecież nie można...
No nie wierze mówi mi że nie można mi się denerwować a nie robi nic bym się nie denerwowała tylko wręcz przeciwnie. Przecież i tak chce mnie zostawić. Nie chce tych dzieci więc co się przejmuje. Wrzasnęłam żeby poszedł na górę. Byłam wściekła ale bałam się że to może być nasza ostatnia rozmowa. Chodziłam w kółko po pokoju żeby jakoś się uspokoić. Gdy już się uspokoiłam, usiadłam obok niego. Wspomniałam że usłyszałam gadkę Mariusza z Grześkiem. A on sam przyznał się że właśnie to im powiedział. Przecież powtórzył dokładnie to co mówili. Naprawdę było mi przykro. Po tym chciał wyjść z pokoju. Nie mogłam na to pozwolić. I kiedy byłam pewna że nigdzie nie wyjdzie wspomniałam że powinien wypuścić Sonię.
- Dobrze zadzwonię niech wypuszczą granatową damę. I przyprowadzą do chaty. Chciałaś ze mną porozmawiać. To ja zamieniam się w słuch. Dodam tylko że jest mi bardzo przykro. Ze wszystkich powodów jakie by ci tylko przyszły do głowy.
Wziął telefon i zadzwoni do Mariusza by przyprowadził Sonię.
- Załatwione - powiedział gdy odłożył telefon
- Nie wiem co mam powiedzieć - wypaliłam - kocham cię John naprawdę i nie jestem z tobą tylko dlatego że jest Damon. I trochę przykro mi że tak myślisz. Byłam trochę zła że w naszą rocznicę poszedłeś załatwiać interesy. Ale wściekłam się jak rano zobaczyłam wiadomości i dowiedziałam się że pojechałeś do tej Rosji. Boję się jak bawisz się w tą swoją zabawę. Boję się że coś ci się stanie. Zwłaszcza że w kółko latasz z tą atomówką. I tak lubię konwalie bo kojarzą mi się z tobą i wcale nie musisz obdarowywać mnie prezentami. Bo kocham ciebie nie błyskotki - pocałowałam go - I musimy zacząć wszyscy ze sobą rozmawiać bo widzisz jak to się skończyło przecież wy mogliście się pozabijać.
- Na szczęście nic się nikomu nie stało - odparł
- Ale mogło się stać. Mogliście się pozabijać albo mogłeś wysadzić chłopaków w powietrze. Musimy zacząć rozmawiać o swoich planach a nie się na siebie obrażać.
- Słoneczko nie denerwuj się już
- Ale nie mam racji mogło to się skończyć o wiele gorzej
- No mogło ale się nie skończyło
I zaczął mnie całować.
- John - zaczęłam po chwili
- Tak
- Bo jak podsłuchałam tą rozmowę to usłyszałam że ty chcesz mnie zostawić. To prawda? - spytałam, Quick spojrzał na mnie. Nie odpowiedział więc spanikowałam. On naprawdę chce mnie zostawić. - Chcesz mnie zostawić? To przez to że jestem w ciąży? Oczywiście że przez to przecież byłeś zły jak ci powiedziałam...
Mój paniczny monolog przerwało pukanie do drzwi. I jakieś zamieszanie na korytarzu.
- Czego kurwa - wrzasnął
Drzwi się otworzyły a do środka wszedł Mariusz z dziewczyną o granatowych włosach a zaraz za nimi wściekła Pati i Drake który próbował ją uspokoić. Było już pózno i trzeba było dać Damonowi jeść. Mało co znów się nie popłakałam. Quick nie odpowiedział.
- Pójdę nakarmię Damona - oznajmiłam
Wzięłam go i zeszłam na dół.
Od Quicka
Gdy wszedłem do domu. A dokładniej do jego salonu. Wszyscy patrzyli na mnie jak na zjawę.
- To jest Virginia - przedstawiłem dziewczynę stojącą obok
- A to - zawahałem się - jest moja rodzina
Damon podbiegł do mnie
- Roz wez go proszę - na wszelki wypadek odsunąłem Damona od Virginii.
Gdy Roz do mnie podeszła popłynęły jej po policzkach łzy.
- Ty płaczesz? - dopytałem - ta głupio pytam przecież widzę - odpowiedziałem sobie na pytanie - No dobra to tyle jeśli chodzi o wstęp.
- Virginia i już - syknął Drake
- Nie wiem jak ma na nazwisko mówi trochę dziwacznie. Ktoś ją znalazł gdzieś. Dodatkowo chyba jest inkubatorem Saszy. I chce dzikiego mięsa. Dlatego ją tutaj przyprowadziłem Robert i profesorek muszą ją zbadać i potwierdzić czy mam raję czy też nie. Tak sobie myślę że powinniśmy zjeść jakiś posiłek. I pogadać bo jest chyba o czym.
- Ty to powinieneś porozmawiać z moją siostrą a swoją żoną - stwierdził Drake
Nim otworzyłem gębę Pati wywrzeszczała że powinienem oddać jej Sonię.
- A ty powinnaś zaprosić ją na obiad i przedstawić rodzinie. A nie... się po kontach. Swoją drogą jak wy to robicie?
- Naprawdę cię to ciekawi - wysyczał Drake
- A ty czego się wściekasz
- Bo krzywdzisz moją siostrę.
- No i widzisz Roz - powiedziałem - wszyscy twierdzą że cię krzywdzę. To że rodzina to tak oczywiście ale nawet konował tak twierdzi. Coś w tym chyba musi być.
W tym momencie przyszedł Robert.
- Krzysiek przyprowadzi profesora - powiedziałem - Mateusz a ty sprowadzi panią na dół. Robert tak na szybko jak będzie wiadomo że ona ma w środku to coś to musicie to usunąć. Proszę cię o info przez telefon. To nie jest sprawa przyziemna ale mam teraz ważniejszą. Niż to czy będę dziabał małego Alfreda widłami czy nie. Porozmawiasz ze mną Roz tak kawałek chociaż. Tobie przecież nie można... - zacząłem
Teraz to Roz wydarła się na mnie bym poszedł na górę. Rety pomyślałem. Po drodze spotkaliśmy na schodach Julkę i zakwitniętego Luke'a. Który o zgrozo próbował mnie pocałować.
- Rety Luke szaleju się nażarłeś. Wez ten ryj bo Roz gotowa pomyśleć że ja i ty.
- Idz na górę - powiedziała Roz
Więc poszedłem wlazłem do pokoju. Rozwaliłem dupę na wyrku gotów na opierdol a nawet na wpierdol. Roz chodziła po pokoju w to i z powrotem. A Damon krążył za nią krok w krok ze z fochaną miną. Przyznam że zaczęło mnie to bawić.
- Damon bo się zmęczysz - powiedziałem
Ale ten podniósł głowę do góry i łaził za Roz dalej.
- Roz a ty zamiast wrzeszczeć motorycznie będziesz sprawę załatwiać. Swoją drogą to ciekawie będzie wyglądać. Jak jeszcze dwoje dzieciaków będzie tak za tobą chodziło jak się wściekniesz. Normalnie jak kura z kurczakami. A poważnie dzwoniłem do Al. Wytłumaczyłem jej że wszystko jest ok. A Ivanow nie odbiera ode mnie telefonu. I przepraszam za wczoraj. Nie poradziłem sobie emocjonalnie z całą tą sytuacją. Za krótki odstęp między dobrymi wiadomościami i na końcu ten tekst konowała. Dlatego tak się wściekłem i pojechałem na Ruskich. I gdyby mi nie zależało na tobie tak jak mi zależy. To dziś też bym pojechał. Wczoraj przyznam zrobiłem tam żeż niewiniątek. Ale czy nie możemy zjeść spóznionej rocznicowej kolacji.
- I co znów ubierzesz mnie jak choinkę albo dasz mi drogę świecidełko.
- Właśnie o to chodzi - spuściłem głowę - że nie ma dla ciebie prezentu nawet kwiatów ci nie kupiłem bo w sumie to nawet nie wiem czy ty lubisz te cholerne konwalie nigdy cię o to nie pytałem. Zawsze robiłem co mi się podobało. Dawałem co uważałem za stosowne. A może ty ucieszyła byś się na przykład z głupiej pokrzywy. Albo z wianuszka z mleczy.
Roz uspokoiła się usiadła obok oparła mi głowę o ramię.
- Umiesz pleść wianki - dopytała
- Nawet całe sznurki jak siedziałem w jaskini to z nudów się nauczyłem. Pełno różnych traw tam rosło.
Bałem się ruszyć, bałem się przytulić ją do siebie.
- Wyglądasz jak zbity pies - powiedziała łamiącym się głosem
- Bo tak się też czuje
- Przez przypadek słyszałam rozmowę Mariusza z Grześkiem na nasz temat. Twierdzili że jestem z tobą tylko dla Damona.
- No i dodali jeszcze - dopowiedziałem - że boisz się że go zabiorę i takie tam. Wiesz Roz bo szczerze to czasami tak to wygląda. Wiesz jak ja wam zazdroszczę. Na przykład ty i Drake. Jedno drugiemu może się wyryczeć doradzić. Z Luke'em i Al było tak samo. A ja... mam nie siostrę tylko Hitlera w spódnicy.
Roz podniosła głowę. I ja skorzystałem z okazji i chciałem wyjść.
- Nie rób tego - poprosiła Roz
- To co ja mam teraz zrobić? - dopytałem
- Może posłuchaj co chcę ci powiedzieć
Damon stał również przy mnie i próbował naśladować Roz. Jego posłuchaj brzmiało jak posiusiaj, pociuciaj tata. Te jego słowa rozbawiły i mnie i Roz.
- Widzisz jaki jest inteligentny - powiedziałem - musiał po tobie to odziedziczyć bo raczej nie po mnie
Roz mnie posadziła na wyrko. Ściągnęła mi koszulkę usiadła na mnie i przytuliła się do mnie.
- Teraz powinieneś przesunąć się pod ścianę
A ja zacząłem dokańczać
- Jasne powinien wejść tu Krzysiek żeby nas po wkurzać i pózniej wwalić się pół rodziny z milionem problemów.
- No i by było tak jak wtedy gdy wróciłeś.
- No eh... - westchnąłem - tylko teraz mamy podwójnie.
- Nie uważasz że powinieneś wypuścić tą Sonie
- A kto to? - dopytałem
- Dziewczyna Pati
- Aa... ta z granatowymi włosami. To złodziejka jest może dlatego Pati nam jej nie przedstawiła
- Quick ludzie się ciebie po prostu boją. Naprawdę trzeba mieć nerwy żeby z tobą wytrzymać.
- Dobrze zadzwonię niech wypuszczą granatową damę. I przyprowadzą do chaty. Chciałaś ze mną porozmawiać. To ja zamieniam się w słuch. Dodam tylko że jest mi bardzo przykro. Ze wszystkich powodów jakie by ci tylko przyszły do głowy.
- To jest Virginia - przedstawiłem dziewczynę stojącą obok
- A to - zawahałem się - jest moja rodzina
Damon podbiegł do mnie
- Roz wez go proszę - na wszelki wypadek odsunąłem Damona od Virginii.
Gdy Roz do mnie podeszła popłynęły jej po policzkach łzy.
- Ty płaczesz? - dopytałem - ta głupio pytam przecież widzę - odpowiedziałem sobie na pytanie - No dobra to tyle jeśli chodzi o wstęp.
- Virginia i już - syknął Drake
- Nie wiem jak ma na nazwisko mówi trochę dziwacznie. Ktoś ją znalazł gdzieś. Dodatkowo chyba jest inkubatorem Saszy. I chce dzikiego mięsa. Dlatego ją tutaj przyprowadziłem Robert i profesorek muszą ją zbadać i potwierdzić czy mam raję czy też nie. Tak sobie myślę że powinniśmy zjeść jakiś posiłek. I pogadać bo jest chyba o czym.
- Ty to powinieneś porozmawiać z moją siostrą a swoją żoną - stwierdził Drake
Nim otworzyłem gębę Pati wywrzeszczała że powinienem oddać jej Sonię.
- A ty powinnaś zaprosić ją na obiad i przedstawić rodzinie. A nie... się po kontach. Swoją drogą jak wy to robicie?
- Naprawdę cię to ciekawi - wysyczał Drake
- A ty czego się wściekasz
- Bo krzywdzisz moją siostrę.
- No i widzisz Roz - powiedziałem - wszyscy twierdzą że cię krzywdzę. To że rodzina to tak oczywiście ale nawet konował tak twierdzi. Coś w tym chyba musi być.
W tym momencie przyszedł Robert.
- Krzysiek przyprowadzi profesora - powiedziałem - Mateusz a ty sprowadzi panią na dół. Robert tak na szybko jak będzie wiadomo że ona ma w środku to coś to musicie to usunąć. Proszę cię o info przez telefon. To nie jest sprawa przyziemna ale mam teraz ważniejszą. Niż to czy będę dziabał małego Alfreda widłami czy nie. Porozmawiasz ze mną Roz tak kawałek chociaż. Tobie przecież nie można... - zacząłem
Teraz to Roz wydarła się na mnie bym poszedł na górę. Rety pomyślałem. Po drodze spotkaliśmy na schodach Julkę i zakwitniętego Luke'a. Który o zgrozo próbował mnie pocałować.
- Rety Luke szaleju się nażarłeś. Wez ten ryj bo Roz gotowa pomyśleć że ja i ty.
- Idz na górę - powiedziała Roz
Więc poszedłem wlazłem do pokoju. Rozwaliłem dupę na wyrku gotów na opierdol a nawet na wpierdol. Roz chodziła po pokoju w to i z powrotem. A Damon krążył za nią krok w krok ze z fochaną miną. Przyznam że zaczęło mnie to bawić.
- Damon bo się zmęczysz - powiedziałem
Ale ten podniósł głowę do góry i łaził za Roz dalej.
- Roz a ty zamiast wrzeszczeć motorycznie będziesz sprawę załatwiać. Swoją drogą to ciekawie będzie wyglądać. Jak jeszcze dwoje dzieciaków będzie tak za tobą chodziło jak się wściekniesz. Normalnie jak kura z kurczakami. A poważnie dzwoniłem do Al. Wytłumaczyłem jej że wszystko jest ok. A Ivanow nie odbiera ode mnie telefonu. I przepraszam za wczoraj. Nie poradziłem sobie emocjonalnie z całą tą sytuacją. Za krótki odstęp między dobrymi wiadomościami i na końcu ten tekst konowała. Dlatego tak się wściekłem i pojechałem na Ruskich. I gdyby mi nie zależało na tobie tak jak mi zależy. To dziś też bym pojechał. Wczoraj przyznam zrobiłem tam żeż niewiniątek. Ale czy nie możemy zjeść spóznionej rocznicowej kolacji.
- I co znów ubierzesz mnie jak choinkę albo dasz mi drogę świecidełko.
- Właśnie o to chodzi - spuściłem głowę - że nie ma dla ciebie prezentu nawet kwiatów ci nie kupiłem bo w sumie to nawet nie wiem czy ty lubisz te cholerne konwalie nigdy cię o to nie pytałem. Zawsze robiłem co mi się podobało. Dawałem co uważałem za stosowne. A może ty ucieszyła byś się na przykład z głupiej pokrzywy. Albo z wianuszka z mleczy.
Roz uspokoiła się usiadła obok oparła mi głowę o ramię.
- Umiesz pleść wianki - dopytała
- Nawet całe sznurki jak siedziałem w jaskini to z nudów się nauczyłem. Pełno różnych traw tam rosło.
Bałem się ruszyć, bałem się przytulić ją do siebie.
- Wyglądasz jak zbity pies - powiedziała łamiącym się głosem
- Bo tak się też czuje
- Przez przypadek słyszałam rozmowę Mariusza z Grześkiem na nasz temat. Twierdzili że jestem z tobą tylko dla Damona.
- No i dodali jeszcze - dopowiedziałem - że boisz się że go zabiorę i takie tam. Wiesz Roz bo szczerze to czasami tak to wygląda. Wiesz jak ja wam zazdroszczę. Na przykład ty i Drake. Jedno drugiemu może się wyryczeć doradzić. Z Luke'em i Al było tak samo. A ja... mam nie siostrę tylko Hitlera w spódnicy.
Roz podniosła głowę. I ja skorzystałem z okazji i chciałem wyjść.
- Nie rób tego - poprosiła Roz
- To co ja mam teraz zrobić? - dopytałem
- Może posłuchaj co chcę ci powiedzieć
Damon stał również przy mnie i próbował naśladować Roz. Jego posłuchaj brzmiało jak posiusiaj, pociuciaj tata. Te jego słowa rozbawiły i mnie i Roz.
- Widzisz jaki jest inteligentny - powiedziałem - musiał po tobie to odziedziczyć bo raczej nie po mnie
Roz mnie posadziła na wyrko. Ściągnęła mi koszulkę usiadła na mnie i przytuliła się do mnie.
- Teraz powinieneś przesunąć się pod ścianę
A ja zacząłem dokańczać
- Jasne powinien wejść tu Krzysiek żeby nas po wkurzać i pózniej wwalić się pół rodziny z milionem problemów.
- No i by było tak jak wtedy gdy wróciłeś.
- No eh... - westchnąłem - tylko teraz mamy podwójnie.
- Nie uważasz że powinieneś wypuścić tą Sonie
- A kto to? - dopytałem
- Dziewczyna Pati
- Aa... ta z granatowymi włosami. To złodziejka jest może dlatego Pati nam jej nie przedstawiła
- Quick ludzie się ciebie po prostu boją. Naprawdę trzeba mieć nerwy żeby z tobą wytrzymać.
- Dobrze zadzwonię niech wypuszczą granatową damę. I przyprowadzą do chaty. Chciałaś ze mną porozmawiać. To ja zamieniam się w słuch. Dodam tylko że jest mi bardzo przykro. Ze wszystkich powodów jakie by ci tylko przyszły do głowy.
Od Rozi
Byłam wściekła na Quicka. Pojechał do Rosji jako Mściciel olewając mnie kompletnie. A mi powiedział że jakaś pilna sprawa. I nawet rano w spokoju nie mogłam z nim pogadać bo w kółko dzwonił ten telefon. Wściekła wróciłam do Juli. Jula próbowała się czegoś dowiedzieć ale nie miałam ochoty na gadki. Dokończyłam karmić Damona i przyszedł Quick. I znów zaczął gadać do mnie jak moja wściekła matka. Mimo wszystko poszłam do tego pokoju. Puścił mi te chore nagranie. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Posrany lekarz próbował nakłonić Quicka by namówił mnie na aborcje. I te jego chore gadki. Że Quick mnie głodził. To chore. Naprawdę nie rozumiem takich ludzi. Nic nie wiedzą a uważają że jest inaczej. Rozumiałam że Quick się zdenerwował. Tylko nie byłam pewna o co bardziej. Czy chodziło o to że lekarz zaproponował aborcje czy to że osądził go że mnie głodzi. Mimo wszystko powinien ze mną porozmawiać wczoraj a nie bez słowa jako Mściciel jechać na Rosję. Ale żeby rewelacji było więcej Quick na tym nie zakończył. Powiedział że dzwoniła Al. I że prawdo podobnie Drake i Luke w tym samym czasie również byli u Saszy. I że trafili na siebie i do siebie strzelali. Po tych rewelacyjnych słowach oznajmił że mam 10 minut bo jedziemy do Polski i wyszedł. Bałam się że Drake'owi mogło się coś stać. Bo Quickowi na szczęście nic nie było. Boże właśnie tego w tym wszystkim się bałam że Quick w końcu trafi na jakiegoś idiotę któremu uda się go zabić. Powiedział do mnie Rozalio co znaczyło że był na mnie wściekły. Tylko nie rozumiałam dlaczego aż tak się na mnie wścieka. Przecież to on pojechał na Rosję, on bawi się w Mściciela i to on naraża życie. A teraz jeszcze może się okazać że mój brat nie żyje. Właściwie cały ten czas zmarnowałam na płakaniu. Jakim cudem ci kretyni do siebie strzelali co w tym amoku nie rozpoznają się wzajemnie. Ja ich chyba wszystkich uduszę. Po 10 minutach poszliśmy do helikoptera. Jula panikowała czy Luke żyje. A Quick poszedł gadać z Mariuszem i Grześkiem. Same kłopoty. Jak wylądowaliśmy Quick od razu poszedł do domu. Nawet na mnie nie patrząc. Nie rozumiałam o co mu chodzi chyba jakaś rozmowa mi się należy. Stwierdziłam że spróbuję się czegoś dowiedzieć i pogadam z Mariuszem i Grześkiem. Znaczy prędzej z Grześkiem niż Mariuszem. Stali obaj przed lotem tyłem do mnie i kurzyli faję. Coś gadali a że wyłapałam słowo szef to ustałam i uważniej się przysłuchałam ich rozmowie
- Wątpię żeby to były jego gnoje - wypalił Mariusz - na jego miejscu zrobił bym badania.
- Żeby lekarz takie rzeczy gadał - odparł Grzesiek
- Ta przecież ta biała suka w diamenty się ubiera - odparł Mariusz - szkoda mi go. Wszyscy grają do własnej bramki. Biała też raczej jest dobrą aktorką niż go kocha.
- A może mieć każdą - powiedział Grzesiek - ale mówiłeś coś że musimy z nim pogadać
Z ciszyli głosy więc bardziej musiałam się skupić.
- ... często powtarza że biała jest z nim tylko ze względu na gnoja. Bo boi się go stracić. Więc w takim razie uważa że ten związek nie ma sensu. Szefo coś kombinuje Grzechu.
- Znaczy? - dopytał
- Nie wiem aż tak mi się nie spowiada ale chyba chce stąd spadać i zostawić wszystko w pizdu. Musimy uważać bo bez niego ta osada padnie.
Gadali coś dalej ale ja i tak już za dużo się nasłuchałam. Nie wiedziałam co o tym myśleć chciało mi się wyć. On naprawdę tak im mówi. Naprawdę uważa że nasz związek nie ma sensu i że jestem z nim ze względu na Damona. Czułam się jak bym dostała w twarz. Człowiek dowiaduje się prawdy dopiero wtedy jak jej podsłucha. Wróciłam do domu. Jula czekała na mnie na podwórku.
- I co?
- Nie mogłam ich znalezć - odparłam
Nie mogłam się popłakać. We dwie weszłyśmy do domu. Nie zdążyłam nic powiedzieć i tak chyba nie była bym w stanie. Quick oznajmił że Drake zarobił od niego kulkę ale że jest opatrzony i że wszystko w porządku. Bez słowa skierowałam się do jego pokoju. Weszłam nawet nie pukając. Drake właśnie zakładał koszulkę i chyba zamierzał zejść na dół.
- Puka się - fuknął
- Z tobą wszystko okej? - dopytałam
Odkręcił się szybko w moją stronę. Znał mnie zbyt dobrze ciężko miałam coś przed nim ukrywać i chyba nie chciałam. Po policzkach popłynęły mi łzy
- Roz - powiedział i mnie przytulił - ze mną wszystko ok. No zostałem postrzelony przez twojego faceta fakt ale...
- Właśnie jakim cudem do siebie strzelaliście - warknęłam
- Mieliśmy bomby dymne nie widzieliśmy się dokładnie. Nie było szans żeby się rozpoznać
- Mogliście się pozabijać - warknęłam płacząc
- Ale się nie pozabijaliśmy. Nie miałem pojęcia że twój mąż wybierał się do Saszy z wizytą
- Ja też nie wiedziałam. Z reszto o waszej wizycie też nie. Jak mogliście tam jechać i się narażać.
- Roz nie wyj - powiedział - Luke poprosił bym pomógł mu odbić Al więc pomogłem. Plan był dobry tylko jej nie było w chacie. No i nie przewidzieliśmy że Quick również się zjawi. Ale nic się nie stało. Wszystko ok
- Nie jest ok - wypaliłam płacząc - mogliście się pozabijać. Musimy ze sobą rozmawiać.
- Pogadam z Quickiem
- Jestem w ciąży - wypaliłam
- Więc tym bardziej nie płacz - powiedział
- Ty nic nie rozumiesz. Wczoraj...
- Była wasza rocznica - zauważył Drake
- Nie przerywaj mi - fuknęłam - wczoraj byłam u lekarza a po wizycie Quick dziwnie się zachowywał
- Siostra jeżeli dopiero się dowiedział
- Dowiedział się dzień wcześniej - wyjaśniłam - i już dzień wcześniej mówiłam że to blizniaki
- Blizniaki - powtórzył Drake
- Pózniej powiedział że musi coś załatwić i pojechał jako Mściciel do Rosji. Dowiedziałam się rano i się z nim pokłóciłam.
- Roz proszę cię kłótnie się zdarzają.
- Tak ale przed chwilą usłyszałam gadkę Mariusza i Grześka.
- I? - dopytał
Popłakałam się jeszcze bardziej. Drake podał mi chusteczki
- I mówili że Quick chce mnie zostawić bo uważa że ten związek nie ma sensu. Bo ja jestem z nim tylko dlatego bo boje się stracić Damona. Przecież to nie prawda. On nie chce tych dzieci. Chce mnie zostawić bo zaszłam w ciąże.
- Tak powiedział czy sobie dośpiewałaś? - dopytał
- Jesteś dupkiem - fuknęłam - w ogóle mnie nie rozumiesz. Ja go kocham ale wszyscy dookoła sądzą inaczej. On też tak sądzi, on myśli że to nie jego dzieci.
- Siostra cholera uspokój się. Tak to jest jak się podsłuchuje. Mama zawsze powtarzała nie podsłuchuj. Gadają jakieś głupoty a ty je słuchasz. Przecież on cię kocha i nie chce cię zostawić. Idz teraz do niego i z nim pogadaj. A że się zdenerwowałaś i się z nim pokłóciłaś miałaś do tego prawo.
Ogarnęłam się i wróciłam do pokoju ale Quicka nie było. Damonem zajmowała się Grażyna.
- Gdzie Quick? - spytałam
- Poszedł się przejść - odparła
- Dawno? - dopytałam
- Nie jakieś parę minut temu
- Dziękuje że zajęłaś się Damonem. - wypaliłam biorąc Damona na ręce
- To żaden problem kochanie może w czymś mogę pomóc. Coś się stało?
- Nic się nie stało - odparłam o wiele za szybko
Ale Grażyna nie dociekała i poszła do siebie. Zeszłam na dół i nakarmiłam Damona. Pati zrobiła jakieś zamieszanie. Ale mało mnie to obchodziło. Przysiadł się do mnie Drake
- Gdzie Quick? - dopytał
- Też chciała bym wiedzieć - odparłam
- Nie gadaliście jeszcze
- W sumie to nie wiem o czym mam z nim gadać. - wyznałam - wiesz że lekarz powiedział Quickowi że powinnam zrobić aborcje.
- Z dzieckiem coś nie tak? - dopytał
- Z dziećmi - poprawiłam - nie wszystko w porządku. Uznał że Quick mnie głodzi jedynie. W sumie nie wiem czemu to zaproponował. Co się dzieje po co szukasz Quicka?
- Wsadził Sonie do paki
- Jaką Sonie? - dopytałam
- Dziewczynę Pati. Pomagała nam w akcji.
Po długim czasie wrócił Quick ale nie był sam. Towarzyszyła mu ładna ciemno włosa dziewczyna. To z nią spędził cały ten czas kiedy go nie było... Znów zachciało mi się płakać. Przecież słyszałam że Quick chce mnie zostawić. A jeżeli to ona jest powodem albo jakaś inna. Szlak dlaczego musiałam zajść w tą ciąże. To wszystko przez to gdybym nie była w ciąży wszystko było by normalnie. Wszystko się posypało od momentu kiedy mu powiedziałam.
- Wątpię żeby to były jego gnoje - wypalił Mariusz - na jego miejscu zrobił bym badania.
- Żeby lekarz takie rzeczy gadał - odparł Grzesiek
- Ta przecież ta biała suka w diamenty się ubiera - odparł Mariusz - szkoda mi go. Wszyscy grają do własnej bramki. Biała też raczej jest dobrą aktorką niż go kocha.
- A może mieć każdą - powiedział Grzesiek - ale mówiłeś coś że musimy z nim pogadać
Z ciszyli głosy więc bardziej musiałam się skupić.
- ... często powtarza że biała jest z nim tylko ze względu na gnoja. Bo boi się go stracić. Więc w takim razie uważa że ten związek nie ma sensu. Szefo coś kombinuje Grzechu.
- Znaczy? - dopytał
- Nie wiem aż tak mi się nie spowiada ale chyba chce stąd spadać i zostawić wszystko w pizdu. Musimy uważać bo bez niego ta osada padnie.
Gadali coś dalej ale ja i tak już za dużo się nasłuchałam. Nie wiedziałam co o tym myśleć chciało mi się wyć. On naprawdę tak im mówi. Naprawdę uważa że nasz związek nie ma sensu i że jestem z nim ze względu na Damona. Czułam się jak bym dostała w twarz. Człowiek dowiaduje się prawdy dopiero wtedy jak jej podsłucha. Wróciłam do domu. Jula czekała na mnie na podwórku.
- I co?
- Nie mogłam ich znalezć - odparłam
Nie mogłam się popłakać. We dwie weszłyśmy do domu. Nie zdążyłam nic powiedzieć i tak chyba nie była bym w stanie. Quick oznajmił że Drake zarobił od niego kulkę ale że jest opatrzony i że wszystko w porządku. Bez słowa skierowałam się do jego pokoju. Weszłam nawet nie pukając. Drake właśnie zakładał koszulkę i chyba zamierzał zejść na dół.
- Puka się - fuknął
- Z tobą wszystko okej? - dopytałam
Odkręcił się szybko w moją stronę. Znał mnie zbyt dobrze ciężko miałam coś przed nim ukrywać i chyba nie chciałam. Po policzkach popłynęły mi łzy
- Roz - powiedział i mnie przytulił - ze mną wszystko ok. No zostałem postrzelony przez twojego faceta fakt ale...
- Właśnie jakim cudem do siebie strzelaliście - warknęłam
- Mieliśmy bomby dymne nie widzieliśmy się dokładnie. Nie było szans żeby się rozpoznać
- Mogliście się pozabijać - warknęłam płacząc
- Ale się nie pozabijaliśmy. Nie miałem pojęcia że twój mąż wybierał się do Saszy z wizytą
- Ja też nie wiedziałam. Z reszto o waszej wizycie też nie. Jak mogliście tam jechać i się narażać.
- Roz nie wyj - powiedział - Luke poprosił bym pomógł mu odbić Al więc pomogłem. Plan był dobry tylko jej nie było w chacie. No i nie przewidzieliśmy że Quick również się zjawi. Ale nic się nie stało. Wszystko ok
- Nie jest ok - wypaliłam płacząc - mogliście się pozabijać. Musimy ze sobą rozmawiać.
- Pogadam z Quickiem
- Jestem w ciąży - wypaliłam
- Więc tym bardziej nie płacz - powiedział
- Ty nic nie rozumiesz. Wczoraj...
- Była wasza rocznica - zauważył Drake
- Nie przerywaj mi - fuknęłam - wczoraj byłam u lekarza a po wizycie Quick dziwnie się zachowywał
- Siostra jeżeli dopiero się dowiedział
- Dowiedział się dzień wcześniej - wyjaśniłam - i już dzień wcześniej mówiłam że to blizniaki
- Blizniaki - powtórzył Drake
- Pózniej powiedział że musi coś załatwić i pojechał jako Mściciel do Rosji. Dowiedziałam się rano i się z nim pokłóciłam.
- Roz proszę cię kłótnie się zdarzają.
- Tak ale przed chwilą usłyszałam gadkę Mariusza i Grześka.
- I? - dopytał
Popłakałam się jeszcze bardziej. Drake podał mi chusteczki
- I mówili że Quick chce mnie zostawić bo uważa że ten związek nie ma sensu. Bo ja jestem z nim tylko dlatego bo boje się stracić Damona. Przecież to nie prawda. On nie chce tych dzieci. Chce mnie zostawić bo zaszłam w ciąże.
- Tak powiedział czy sobie dośpiewałaś? - dopytał
- Jesteś dupkiem - fuknęłam - w ogóle mnie nie rozumiesz. Ja go kocham ale wszyscy dookoła sądzą inaczej. On też tak sądzi, on myśli że to nie jego dzieci.
- Siostra cholera uspokój się. Tak to jest jak się podsłuchuje. Mama zawsze powtarzała nie podsłuchuj. Gadają jakieś głupoty a ty je słuchasz. Przecież on cię kocha i nie chce cię zostawić. Idz teraz do niego i z nim pogadaj. A że się zdenerwowałaś i się z nim pokłóciłaś miałaś do tego prawo.
Ogarnęłam się i wróciłam do pokoju ale Quicka nie było. Damonem zajmowała się Grażyna.
- Gdzie Quick? - spytałam
- Poszedł się przejść - odparła
- Dawno? - dopytałam
- Nie jakieś parę minut temu
- Dziękuje że zajęłaś się Damonem. - wypaliłam biorąc Damona na ręce
- To żaden problem kochanie może w czymś mogę pomóc. Coś się stało?
- Nic się nie stało - odparłam o wiele za szybko
Ale Grażyna nie dociekała i poszła do siebie. Zeszłam na dół i nakarmiłam Damona. Pati zrobiła jakieś zamieszanie. Ale mało mnie to obchodziło. Przysiadł się do mnie Drake
- Gdzie Quick? - dopytał
- Też chciała bym wiedzieć - odparłam
- Nie gadaliście jeszcze
- W sumie to nie wiem o czym mam z nim gadać. - wyznałam - wiesz że lekarz powiedział Quickowi że powinnam zrobić aborcje.
- Z dzieckiem coś nie tak? - dopytał
- Z dziećmi - poprawiłam - nie wszystko w porządku. Uznał że Quick mnie głodzi jedynie. W sumie nie wiem czemu to zaproponował. Co się dzieje po co szukasz Quicka?
- Wsadził Sonie do paki
- Jaką Sonie? - dopytałam
- Dziewczynę Pati. Pomagała nam w akcji.
Po długim czasie wrócił Quick ale nie był sam. Towarzyszyła mu ładna ciemno włosa dziewczyna. To z nią spędził cały ten czas kiedy go nie było... Znów zachciało mi się płakać. Przecież słyszałam że Quick chce mnie zostawić. A jeżeli to ona jest powodem albo jakaś inna. Szlak dlaczego musiałam zajść w tą ciąże. To wszystko przez to gdybym nie była w ciąży wszystko było by normalnie. Wszystko się posypało od momentu kiedy mu powiedziałam.
Od Quicka
Po jakimś czasie. Od mojego powrotu zjawiła się Grażyna. Raczej bardziej z ciekawości niż z obowiązku. No w końcu miała swoją cukiernię. Wcześniej miałem telefon że w lesie znaleziono intruza. Kazałem tą osobę umieścić w celi na jednostce.
- Może chce szef odpocząć? - dopytała niepewnie Grażyna
- A zajęła byś się Damonem? Roz ma wiele na głowie. Po prostu nie uchwytna jest w tym domu na tą chwilę. No po za tym mamy sobie dużo do wyjaśnienia.
- Tak wiem szef nerwowy jest niech się szef przewietrzy ja posiedzę z Damonem.
Wyszedłem z domu i skierowałem się od razu na jednostkę. Gdy tylko wyszedłem za bramę. Zadzwoniłem do Mańka.
- Maniuś ja wiem że obiecałem ci spokój ale jak myślisz ten intruz to szpieg Ivanowa czy raczej ruchu oporu.
- Raczej spekulował bym ostrożnie szefie. W ogóle był bym ostrożny na pana miejscu.
- Okej - powiedziałem dobitnie przedłużając owe słowo.
Po chwili byłem na jednostce.
- Dawać mi to coś do biura.
- Szef nie zejdzie? - dopytał jeden z mafiozów
- Nie, panuje tam wilgoć i grzyb. To szkodzi włosom i zdrowiu. Zaciukać wszystkich co tam żyją oprócz granatowej lali i naszego intruza.
Poszedłem do biura. Tu przynajmniej mogę odpocząć od całego tego zgiełku pomyślałem. Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi.
- Wejść
- Szefie my z tym intruzem
- Dawać go u na blat - wyjąłem spluwę.
W końcu na kimś trzeba się wyżyć.
- Rozkuć i wpuścić - powiedziałem
- Mamy czekać na rozkaz pod drzwiami - dopytał niepewnie mafiozo
- Dokładnie tak - powiedziałem - zabawię się trochę, zagram człowiekowi na emocjach
- Pomijając słowo zagram zabawi się szef faktycznie
- Za dużo gadasz szczurze - powiedziałem - dawać mi tu tego szpiega
Po chwili mafiozo wyszedł i przed moje biurko została na kolanach wrzucona osoba. Szczerze aż wstałem tak byłem zszokowany. Dziewczyna podniosła do góry głowę.
- Virginia - powiedziała
- Niewinność - odparłem
- Znaczy tak mam na imię przepana
Podszedłem do dziewczyny podałem jej rękę.
- No całkiem jak Maryna z janosika - powiedziałem
- Oglądał pan - dopytała
- Usiądz proszę - powiedziałem do niej - po prostu Quick - stwierdziłem
- Dziwnie tak zjawiskowo - dodała
Usiadłem obok niej
- Skąd się wzięłaś w tej demonologi?
- Powinieneś szybki zapytać jak się uchowałam w tym piekielnym świecie
- Niech zgadnę teleportowałaś się z innego wymiaru. Skąd wiesz co oznacza moja ksywka - kontynuowałem
- Anglikańskie wyjaśnienie normalka - wzruszyła ramionami
- Pewnie jesteś przestraszona i głodna - stwierdziłem
- Zostawiłeś żelazo na stole więc się ciebie nie obawiam ale fakt zeżarła bym dzika z kopytami
- Lubisz dziczyznę - zainteresowałem się
- Pan ojciec odkąd pamiętam polował tak żyliśmy. Odkąd pamiętam zamiast smoczka dawali mi do żucia mięso.
- To kim ty jesteś?
- Pochodzę z rodziny amiszów. Pan ojciec chciał mnie wydać za mąż i wtedy uciekłam bo się z tym nie zgadzam.
- No tak słyszałem coś o tym u was panuje starożytne prawo
Dziewczyna była zjawiskowa. Miała czarne proste gęste włosy równo obcięte kończące się w okolicach ud. Wielkie granatowe oczy, delikatne usta i śliczny uśmiech.
- Nosisz soczewki koloryzujące
- Nie - odpowiedziała zdziwiona - u nas zabronione. A wiesz co ci powiem szybki ostatnio wiele dziwnie wyglądających osób chciało mnie zjeść. Czy w Polsce panuje zjadalizm?
- Pytasz o kanibalizm? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie
- Nawet myślisz za szybko - stwierdziła
- To uważaj - ostrzegłem - bo ta ksywka nie wzięła się znikąd ja wszystko robię za szybko
- Sugerujesz że mógłbyś bez pozwolenictwa mojego pana ojca
- Szef bierze co chce i nie pyta o pozwolenie
- Coś ci się rozpruło? - dopytała
Rozbawiła mnie tym stwierdzeniem.
- Powiedzmy po twojemu że jestem tu królem
Ta padła na kolana skłoniła się i mówi
- Panie
- Virginio u was rządzi pastor, ksiądz no duchowny jednym słowem
- No tak i wszystkie owieczki jego są.
- Czyli baran - powiedziałem
- To obraza jego majestatu - stwierdziła - ale miałam być którąś jego żoną.
- Przestaliście już liczyć? - dopytałem
- Nie wiem co to liczyć chodzi o partię
- Nie umiesz liczyć? - dopytałem niedowierzając
- Umiem tylko żon nie liczę bo to wszystko w rodzinie zostaje a ja się z tym nie zgodziłam i się wykluczyłam. Czemu nie chcesz mnie zjeść? - dopytała
- Rety dziewczyno jaka ty trudna jesteś
- Jestem łatwa mogę się rozebrać nawet teraz - stwierdziła
- Nie mówi się łatwa tylko tania - poprawiłem ją
- No tak nie chce za seks świni
- Ale jaki seks - dopytałem zbity z tropu
- No wiesz ja bez ubrania ty bez ubrania ty leżysz na mnie i...
- I tralala - nie dałem jej dokończyć
- Pan ojciec mówił że nie ma przy tym muzyki jest tylko ból
- Ta i kwiczenie - dodałem
- Raczej jęczenie - skomentowała
- Dobra mniejsza o większość
- Nie prawda - sprzeciwiła się - u nas cena zależy od wielkości
A ja głupi zapytałem
- Od wielkości czego?
Wiedziałem trochę o amiszach.
- No - zawahała się dziewczyna patrząc na mnie
- Dobra nie kończ - wycofałem się
- Ale z tobą wszystko jest okej - powiedziała
- Po za tym że nie jestem amiszem i nie chce nim być to raczej tak. Moja żona nie narzeka przynajmniej do mnie
- Bo kobiety nie są od tego - stwierdziła - my jesteśmy od pracy, rodzenia, wychowywania dzieci i słuchania mężów
- A ty nie posłuchałaś i?
- I jak mnie ojciec znajdzie to albo wyda mnie za przyszłego męża albo zabije. A jak będę nie czysta to zabije na pewno.
- Jak ty tu się dostałaś? - dopytałem
- Uciekłam z Rosji - powiedziała
- Pamiętasz coś? - dopytałem
- Tylko faceta z brązowymi włosami i brodą taką jak kozy mają
- Ja pierdole choć ze mną - powiedziałem
Wziąłem dziewczynę za rękę i poprowadziłem do samochodu.
- A gdzie obiecana dzika świnia - dopytywała po drodze
Wyjąłem telefon wybrałem nr do Mariusza
- Mariusz wyjdz przed chatę za chwilę będę.
Zatrzymałem się przed jego chatę otworzyłem drzwi podałem dziewczynie rękę.
- To jest jak to mówi Robert projekt Alfred
- No jak by wszystkie projekty Saszy były takie ładne - stwierdził Maniek
- Uspokój się Maniek wołaj Roberta i Marko trzeba to, to zbadać. Spróbować wyciągnąć Alfreda. No nie wiem zabieram ją na chatę zadzwoń po Roberta i Marko.
Gdy wszedłem do domu z Virginią Drake niemalże od zdrowiał Luke się jak by odkochał. Roz spojrzała morderczym wzrokiem.
- Złapali Virginię w lesie - wyjaśniłem - jest amiszką i w brzuchu nosi Alfreda.
- Skąd możesz o tym wiedzieć? - dopytał Drake
- Sama to powiedziała. Saszę opisała dokładnie
Wtedy wszedł Robert poprosił by wypuścić profesora. I zabrali ją na badania.
- Może chce szef odpocząć? - dopytała niepewnie Grażyna
- A zajęła byś się Damonem? Roz ma wiele na głowie. Po prostu nie uchwytna jest w tym domu na tą chwilę. No po za tym mamy sobie dużo do wyjaśnienia.
- Tak wiem szef nerwowy jest niech się szef przewietrzy ja posiedzę z Damonem.
Wyszedłem z domu i skierowałem się od razu na jednostkę. Gdy tylko wyszedłem za bramę. Zadzwoniłem do Mańka.
- Maniuś ja wiem że obiecałem ci spokój ale jak myślisz ten intruz to szpieg Ivanowa czy raczej ruchu oporu.
- Raczej spekulował bym ostrożnie szefie. W ogóle był bym ostrożny na pana miejscu.
- Okej - powiedziałem dobitnie przedłużając owe słowo.
Po chwili byłem na jednostce.
- Dawać mi to coś do biura.
- Szef nie zejdzie? - dopytał jeden z mafiozów
- Nie, panuje tam wilgoć i grzyb. To szkodzi włosom i zdrowiu. Zaciukać wszystkich co tam żyją oprócz granatowej lali i naszego intruza.
Poszedłem do biura. Tu przynajmniej mogę odpocząć od całego tego zgiełku pomyślałem. Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi.
- Wejść
- Szefie my z tym intruzem
- Dawać go u na blat - wyjąłem spluwę.
W końcu na kimś trzeba się wyżyć.
- Rozkuć i wpuścić - powiedziałem
- Mamy czekać na rozkaz pod drzwiami - dopytał niepewnie mafiozo
- Dokładnie tak - powiedziałem - zabawię się trochę, zagram człowiekowi na emocjach
- Pomijając słowo zagram zabawi się szef faktycznie
- Za dużo gadasz szczurze - powiedziałem - dawać mi tu tego szpiega
Po chwili mafiozo wyszedł i przed moje biurko została na kolanach wrzucona osoba. Szczerze aż wstałem tak byłem zszokowany. Dziewczyna podniosła do góry głowę.
- Virginia - powiedziała
- Niewinność - odparłem
- Znaczy tak mam na imię przepana
Podszedłem do dziewczyny podałem jej rękę.
- No całkiem jak Maryna z janosika - powiedziałem
- Oglądał pan - dopytała
- Usiądz proszę - powiedziałem do niej - po prostu Quick - stwierdziłem
- Dziwnie tak zjawiskowo - dodała
Usiadłem obok niej
- Skąd się wzięłaś w tej demonologi?
- Powinieneś szybki zapytać jak się uchowałam w tym piekielnym świecie
- Niech zgadnę teleportowałaś się z innego wymiaru. Skąd wiesz co oznacza moja ksywka - kontynuowałem
- Anglikańskie wyjaśnienie normalka - wzruszyła ramionami
- Pewnie jesteś przestraszona i głodna - stwierdziłem
- Zostawiłeś żelazo na stole więc się ciebie nie obawiam ale fakt zeżarła bym dzika z kopytami
- Lubisz dziczyznę - zainteresowałem się
- Pan ojciec odkąd pamiętam polował tak żyliśmy. Odkąd pamiętam zamiast smoczka dawali mi do żucia mięso.
- To kim ty jesteś?
- Pochodzę z rodziny amiszów. Pan ojciec chciał mnie wydać za mąż i wtedy uciekłam bo się z tym nie zgadzam.
- No tak słyszałem coś o tym u was panuje starożytne prawo
Dziewczyna była zjawiskowa. Miała czarne proste gęste włosy równo obcięte kończące się w okolicach ud. Wielkie granatowe oczy, delikatne usta i śliczny uśmiech.
- Nosisz soczewki koloryzujące
- Nie - odpowiedziała zdziwiona - u nas zabronione. A wiesz co ci powiem szybki ostatnio wiele dziwnie wyglądających osób chciało mnie zjeść. Czy w Polsce panuje zjadalizm?
- Pytasz o kanibalizm? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie
- Nawet myślisz za szybko - stwierdziła
- To uważaj - ostrzegłem - bo ta ksywka nie wzięła się znikąd ja wszystko robię za szybko
- Sugerujesz że mógłbyś bez pozwolenictwa mojego pana ojca
- Szef bierze co chce i nie pyta o pozwolenie
- Coś ci się rozpruło? - dopytała
Rozbawiła mnie tym stwierdzeniem.
- Powiedzmy po twojemu że jestem tu królem
Ta padła na kolana skłoniła się i mówi
- Panie
- Virginio u was rządzi pastor, ksiądz no duchowny jednym słowem
- No tak i wszystkie owieczki jego są.
- Czyli baran - powiedziałem
- To obraza jego majestatu - stwierdziła - ale miałam być którąś jego żoną.
- Przestaliście już liczyć? - dopytałem
- Nie wiem co to liczyć chodzi o partię
- Nie umiesz liczyć? - dopytałem niedowierzając
- Umiem tylko żon nie liczę bo to wszystko w rodzinie zostaje a ja się z tym nie zgodziłam i się wykluczyłam. Czemu nie chcesz mnie zjeść? - dopytała
- Rety dziewczyno jaka ty trudna jesteś
- Jestem łatwa mogę się rozebrać nawet teraz - stwierdziła
- Nie mówi się łatwa tylko tania - poprawiłem ją
- No tak nie chce za seks świni
- Ale jaki seks - dopytałem zbity z tropu
- No wiesz ja bez ubrania ty bez ubrania ty leżysz na mnie i...
- I tralala - nie dałem jej dokończyć
- Pan ojciec mówił że nie ma przy tym muzyki jest tylko ból
- Ta i kwiczenie - dodałem
- Raczej jęczenie - skomentowała
- Dobra mniejsza o większość
- Nie prawda - sprzeciwiła się - u nas cena zależy od wielkości
A ja głupi zapytałem
- Od wielkości czego?
Wiedziałem trochę o amiszach.
- No - zawahała się dziewczyna patrząc na mnie
- Dobra nie kończ - wycofałem się
- Ale z tobą wszystko jest okej - powiedziała
- Po za tym że nie jestem amiszem i nie chce nim być to raczej tak. Moja żona nie narzeka przynajmniej do mnie
- Bo kobiety nie są od tego - stwierdziła - my jesteśmy od pracy, rodzenia, wychowywania dzieci i słuchania mężów
- A ty nie posłuchałaś i?
- I jak mnie ojciec znajdzie to albo wyda mnie za przyszłego męża albo zabije. A jak będę nie czysta to zabije na pewno.
- Jak ty tu się dostałaś? - dopytałem
- Uciekłam z Rosji - powiedziała
- Pamiętasz coś? - dopytałem
- Tylko faceta z brązowymi włosami i brodą taką jak kozy mają
- Ja pierdole choć ze mną - powiedziałem
Wziąłem dziewczynę za rękę i poprowadziłem do samochodu.
- A gdzie obiecana dzika świnia - dopytywała po drodze
Wyjąłem telefon wybrałem nr do Mariusza
- Mariusz wyjdz przed chatę za chwilę będę.
Zatrzymałem się przed jego chatę otworzyłem drzwi podałem dziewczynie rękę.
- To jest jak to mówi Robert projekt Alfred
- No jak by wszystkie projekty Saszy były takie ładne - stwierdził Maniek
- Uspokój się Maniek wołaj Roberta i Marko trzeba to, to zbadać. Spróbować wyciągnąć Alfreda. No nie wiem zabieram ją na chatę zadzwoń po Roberta i Marko.
Gdy wszedłem do domu z Virginią Drake niemalże od zdrowiał Luke się jak by odkochał. Roz spojrzała morderczym wzrokiem.
- Złapali Virginię w lesie - wyjaśniłem - jest amiszką i w brzuchu nosi Alfreda.
- Skąd możesz o tym wiedzieć? - dopytał Drake
- Sama to powiedziała. Saszę opisała dokładnie
Wtedy wszedł Robert poprosił by wypuścić profesora. I zabrali ją na badania.
Od Pati
Chłopacy wreszcie dojechali. Nie było z nimi Al, Luke był załamany chyba niczego nie przyswajał a Drake postrzelony. Dopytywałam się co się stało ale mi nie odpowiedzieli. Miałam prowadzić bo tych dwoje nie było w stanie ale na szczęście Sonia mnie wyręczyła. Usiadłam przy Drake'u i próbowałam jakoś zatamować krwotok.
-Sonia jak najszybciej do domu- poprosiłam ,ktoś musiał go opatrzyć. - Drake gdzie Al?
-nie było jej w rezydencji- wyjaśnił po dłuższym czasie.
-Filip nas okłamał?- dopytałam. Plan był doskonały i wypalił mimo małych komplikacji związanych z nieproszonym gościem ale nikt nie przewidział że jej tam w ogóle nie będzie.
-Nie, po prostu jej nie było. Ale Luke chyba tego nie przyswoił.
I już nic nie powiedział. W ciszy dojechaliśmy do domu. Amanda od razu wzięła się za opatrywanie Drake'a, Luke zamknął się w pokoju.
-To może ja już pójdę- zaproponowała Sonia., kiedy sytuacja z Drake'em była pod kontrolą. Ta dziewczyna normalnie się bała tego domu.
-nie musisz, chodz.- i zaprowadziłam ją do pokoju.- poczekasz chwilę spróbuję pogadać z Luke'em.
Sonia skinęła głową i ostrożnie usiadła na łóżku.
-może kasę policz, może mi się trochę zejść- wyjaśniłam i poszłam do pokoju Luke. Zapukałam ale nie było żadnej reakcji a więc weszłam. Luke siedział na łóżku.
-Idz sobie- powiedział podnosząc na mnie wzrok. Usiadłam obok niego.
-jej tam nie było- wyjaśniłam
-nie prawda była, Filip mówił...
-nie było jej- przerwałam mu -Luke znajdziemy ją i odbijemy. Plan był dobry, po prostu musimy trzymać się razem, może pogadaj z Quickiem. Pamiętasz, szpital przejęliśmy w siódemkę. A więc odbicie osoby która chce być odbita nie powinno być trudniejsze.
Nie wiem czy go to pocieszyło ale nie wiedziałam co jeszcze mogę powiedzieć. Wstałam z łóża
-Julka ze mną zerwała- wyznał a ja z powrotem usiadłam - wiem że to cię nie obchodzi...
-nie prawda. Co prawda nie przepadam za Julą ale już mi przeszło, mam Sonię- wyjaśniłam, kiedyś wszytko sobie mówiliśmy ale wszystko rozwaliłam podkochując się w nim i jakoś tak wyszło, zrobiło się niezręcznie i zaczęliśmy się unikać. - może z nią pogadaj- doradziłam- powinno pomóc.
Luke skinął głową a ja wróciłam do swojego pokoju. Sonia wyrzuciła całą kasę na wyrko ale chyba nie była wstanie się skupić na jej liczeniu. Ona naprawdę się bała.
-Chyba szef wrócił, to ja już sobie pójdę- oznajmiła, podeszłam do niej i ją pocałowałam. W tym samym momencie do pokoju wparował wkurzony Quick.
Kazał mi pójść do salonu a Sonie zaczął wyzywać. Jeszcze nigdy nie widziałam jej takiej przerażonej. Trzeba było ją wtedy puścić. Przecież ten gnojek zawsze coś do mnie miał a więc było do przewidzenia że będzie się wyżywał na Sonii. Qucik spytał czy komuś coś się stało a więc wyjaśniłam jak sprawa wygląda z Drake'em. Kiedy weszliśmy do salonu do domu weszły dziewczyny. Rozi jak tylko się dowiedziała o postrzale poszła do Drake'a a Quick kazał przyprowadzić Luke'a. Biedak cały czas był przekonany że jego siostra nie żyje. Quick powiedział żeby poszedł z Julą pogadać bo mają o czym. Akurat to był dobry pomysł może Julka jakoś do niego przemówi i się pogodzą bo te rozstanie mu nie służy. Jak tylko poszli zwrócił się do mnie i zaczął posądzać o to wszystko Sonię choć przecież ona najmniej była w to zamieszana. Po co ja się uparłam aby ją zabierać. Powinnam odpuścić jak tylko Drake się nie zgodził. Ale ja nie chciałam z nim gadać, Sonia się strasznie go bała,a ten kazał ją zabrać na jednostkę co wywołało że po policzkach Sonii popłynęły łzy. To mnie tylko w tym utwierdziło. Sonię wyprowadzili a Quick zabrał Damona i sobie poszedł. Muszę odbić Sonię i się stąd wyniesiemy. Wróciłam do pokoju i zaczęłam pakować potrzebne rzeczy. Okazało się że większość kasy to rosyjska waluta ale były też inne. Zgarnęłam część użytecznej kasy a resztę zostawiłam na wyrku. Niech sobie robią z nią co chcą. Wyszłam z pokoju i wpadłam na Julkę i Luke'a. Chyba się pogodzili ale pewności nie miałam.
-A ty gdzie?- spytał na wstępie i wepchnął mnie do pokoju.
-A jak myślisz?!- odparłam. -Sonia niczego nie zrobiła, chciała nam tylko pomóc a ten gnojek ja zabiję.
-na razie ją tylko zamknął. Pati nie można wszystkiego rozwiązywać dynamitem. Siadaj, pójdę po Drake i pogadamy z Quickiem aby ją wypuścił.
-ona się go boi nie mam zamiaru czekać- sprzeciwiłam się.
-Pati masz się stąd nie ruszać- rozkazał i sobie poszedł zostawiając mnie z Julką. Dziewczyna oparła się o drzwi. Wystarczyło by jej przywalić ale chyba to nie spodobało się Luke'owi.
-A ty czego ode mnie chcesz?- spytałam siadając na łóżku.
-Luke poprosił abym z tobą została- wyjaśniła.
-pogodziliście się?- dopytałam. Julka skinęła głową.
-Słuchaj przykro mi z powodu twojej...dziewczyny...
-Dobra daruj sobie- przerwałam jej- wcale nie musimy gadać. A już na pewno nie o Sonii.
-Ok- zgodziła się ale zaczęła gadać dalej -nie martw się, Quick porostu się trochę wkurzył, dużo przeszedł.
Jej wybraniania Quicka też nie chciałam słuchać ale już nic nie mówiłam.
-Jestem w ciąży- wyznała po chwili. Zdziwiona spojrzałam na nią.
-Luke wie?- spytałam, byłam pewna że gdyby wiedział nie odwalał by takich akcji.
-Przed chwilą mu powiedziałam- wyjaśniła.
-no to gratulacje.
-Jesteś zła?- spytał Julka siadając obok mnie.
-Dlaczego miałabym? To nie moje dziecko.
-Kochałaś Luke'a.- przypomniała
-Właśnie, czas przeszły.
-Czyli nie jesteś zła.
-nie jestem ale to wcale nie oznacza że cię lubię- mruknęłam w tej chwili do pokoju wszedł Luke z Drake'em.
-Pati co ty odwalasz?- spytał Drake.
-Co ja odwalam?- powtórzyłam- ja nic. Kiedy ty chciałeś odbić dziewczynę nie próbowałam ci wmówić że to zły pomysł, wręcz przeciwnie pomogłam ci, Sonia też.
-No właśnie a więc ja też jestem ci to winien. Pójdziemy do Quicka i mu wyjaśnimy.
-Nie mam zamiaru z nim gadać.- sprzeciwiłam się.
-Pati nie rób niczego głupiego.- wtrącił się Luke- Pójdziesz i pogadamy, chociaż ty może lepiej siedz cicho.
-A jak to nie pomoże to wydostaniemy ją po swojemu - dokończył Drake.
-Ok- zgodziłam się. Przecież można spróbować.
-Sonia jak najszybciej do domu- poprosiłam ,ktoś musiał go opatrzyć. - Drake gdzie Al?
-nie było jej w rezydencji- wyjaśnił po dłuższym czasie.
-Filip nas okłamał?- dopytałam. Plan był doskonały i wypalił mimo małych komplikacji związanych z nieproszonym gościem ale nikt nie przewidział że jej tam w ogóle nie będzie.
-Nie, po prostu jej nie było. Ale Luke chyba tego nie przyswoił.
I już nic nie powiedział. W ciszy dojechaliśmy do domu. Amanda od razu wzięła się za opatrywanie Drake'a, Luke zamknął się w pokoju.
-To może ja już pójdę- zaproponowała Sonia., kiedy sytuacja z Drake'em była pod kontrolą. Ta dziewczyna normalnie się bała tego domu.
-nie musisz, chodz.- i zaprowadziłam ją do pokoju.- poczekasz chwilę spróbuję pogadać z Luke'em.
Sonia skinęła głową i ostrożnie usiadła na łóżku.
-może kasę policz, może mi się trochę zejść- wyjaśniłam i poszłam do pokoju Luke. Zapukałam ale nie było żadnej reakcji a więc weszłam. Luke siedział na łóżku.
-Idz sobie- powiedział podnosząc na mnie wzrok. Usiadłam obok niego.
-jej tam nie było- wyjaśniłam
-nie prawda była, Filip mówił...
-nie było jej- przerwałam mu -Luke znajdziemy ją i odbijemy. Plan był dobry, po prostu musimy trzymać się razem, może pogadaj z Quickiem. Pamiętasz, szpital przejęliśmy w siódemkę. A więc odbicie osoby która chce być odbita nie powinno być trudniejsze.
Nie wiem czy go to pocieszyło ale nie wiedziałam co jeszcze mogę powiedzieć. Wstałam z łóża
-Julka ze mną zerwała- wyznał a ja z powrotem usiadłam - wiem że to cię nie obchodzi...
-nie prawda. Co prawda nie przepadam za Julą ale już mi przeszło, mam Sonię- wyjaśniłam, kiedyś wszytko sobie mówiliśmy ale wszystko rozwaliłam podkochując się w nim i jakoś tak wyszło, zrobiło się niezręcznie i zaczęliśmy się unikać. - może z nią pogadaj- doradziłam- powinno pomóc.
Luke skinął głową a ja wróciłam do swojego pokoju. Sonia wyrzuciła całą kasę na wyrko ale chyba nie była wstanie się skupić na jej liczeniu. Ona naprawdę się bała.
-Chyba szef wrócił, to ja już sobie pójdę- oznajmiła, podeszłam do niej i ją pocałowałam. W tym samym momencie do pokoju wparował wkurzony Quick.
Kazał mi pójść do salonu a Sonie zaczął wyzywać. Jeszcze nigdy nie widziałam jej takiej przerażonej. Trzeba było ją wtedy puścić. Przecież ten gnojek zawsze coś do mnie miał a więc było do przewidzenia że będzie się wyżywał na Sonii. Qucik spytał czy komuś coś się stało a więc wyjaśniłam jak sprawa wygląda z Drake'em. Kiedy weszliśmy do salonu do domu weszły dziewczyny. Rozi jak tylko się dowiedziała o postrzale poszła do Drake'a a Quick kazał przyprowadzić Luke'a. Biedak cały czas był przekonany że jego siostra nie żyje. Quick powiedział żeby poszedł z Julą pogadać bo mają o czym. Akurat to był dobry pomysł może Julka jakoś do niego przemówi i się pogodzą bo te rozstanie mu nie służy. Jak tylko poszli zwrócił się do mnie i zaczął posądzać o to wszystko Sonię choć przecież ona najmniej była w to zamieszana. Po co ja się uparłam aby ją zabierać. Powinnam odpuścić jak tylko Drake się nie zgodził. Ale ja nie chciałam z nim gadać, Sonia się strasznie go bała,a ten kazał ją zabrać na jednostkę co wywołało że po policzkach Sonii popłynęły łzy. To mnie tylko w tym utwierdziło. Sonię wyprowadzili a Quick zabrał Damona i sobie poszedł. Muszę odbić Sonię i się stąd wyniesiemy. Wróciłam do pokoju i zaczęłam pakować potrzebne rzeczy. Okazało się że większość kasy to rosyjska waluta ale były też inne. Zgarnęłam część użytecznej kasy a resztę zostawiłam na wyrku. Niech sobie robią z nią co chcą. Wyszłam z pokoju i wpadłam na Julkę i Luke'a. Chyba się pogodzili ale pewności nie miałam.
-A ty gdzie?- spytał na wstępie i wepchnął mnie do pokoju.
-A jak myślisz?!- odparłam. -Sonia niczego nie zrobiła, chciała nam tylko pomóc a ten gnojek ja zabiję.
-na razie ją tylko zamknął. Pati nie można wszystkiego rozwiązywać dynamitem. Siadaj, pójdę po Drake i pogadamy z Quickiem aby ją wypuścił.
-ona się go boi nie mam zamiaru czekać- sprzeciwiłam się.
-Pati masz się stąd nie ruszać- rozkazał i sobie poszedł zostawiając mnie z Julką. Dziewczyna oparła się o drzwi. Wystarczyło by jej przywalić ale chyba to nie spodobało się Luke'owi.
-A ty czego ode mnie chcesz?- spytałam siadając na łóżku.
-Luke poprosił abym z tobą została- wyjaśniła.
-pogodziliście się?- dopytałam. Julka skinęła głową.
-Słuchaj przykro mi z powodu twojej...dziewczyny...
-Dobra daruj sobie- przerwałam jej- wcale nie musimy gadać. A już na pewno nie o Sonii.
-Ok- zgodziła się ale zaczęła gadać dalej -nie martw się, Quick porostu się trochę wkurzył, dużo przeszedł.
Jej wybraniania Quicka też nie chciałam słuchać ale już nic nie mówiłam.
-Jestem w ciąży- wyznała po chwili. Zdziwiona spojrzałam na nią.
-Luke wie?- spytałam, byłam pewna że gdyby wiedział nie odwalał by takich akcji.
-Przed chwilą mu powiedziałam- wyjaśniła.
-no to gratulacje.
-Jesteś zła?- spytał Julka siadając obok mnie.
-Dlaczego miałabym? To nie moje dziecko.
-Kochałaś Luke'a.- przypomniała
-Właśnie, czas przeszły.
-Czyli nie jesteś zła.
-nie jestem ale to wcale nie oznacza że cię lubię- mruknęłam w tej chwili do pokoju wszedł Luke z Drake'em.
-Pati co ty odwalasz?- spytał Drake.
-Co ja odwalam?- powtórzyłam- ja nic. Kiedy ty chciałeś odbić dziewczynę nie próbowałam ci wmówić że to zły pomysł, wręcz przeciwnie pomogłam ci, Sonia też.
-No właśnie a więc ja też jestem ci to winien. Pójdziemy do Quicka i mu wyjaśnimy.
-Nie mam zamiaru z nim gadać.- sprzeciwiłam się.
-Pati nie rób niczego głupiego.- wtrącił się Luke- Pójdziesz i pogadamy, chociaż ty może lepiej siedz cicho.
-A jak to nie pomoże to wydostaniemy ją po swojemu - dokończył Drake.
-Ok- zgodziłam się. Przecież można spróbować.
Od Mariusza
Ostatnie kilka dni to jakieś fatum było. Najpierw szef zajebał dwóch mafijnych przywódców no od kąt odzyskał blondynę to wszystko jak by wróciło do normy. Tylko Luke i Drake nie w sosie byli, no nie przemyślał szefo planu do końca. Przecież można było zwinąć je obie no, ale myślał że Iwanow też tam będzie, więc swoich kart do końca odkrywać nie chciał. Nie rozumiałem czemu uparł się by odzyskać tą całą Al, ale no tak postanowił. Potem ta impreza na jachcie nie wiedziałem, że w chuj tak wypasiony będzie a impra z takim rozmachem. Szef naprawdę stał się spokojniejszy bardziej wyrozumiały więcej myślał no i nie bawił się w te swoje gierki od czego Grzechu nie wytrzymał i dostał pierdolca. Z nim to gorszy stres mieliśmy niż w Afganistanie ,ale jednocześnie i lepiej, bo robota żadna. Nawet jak tą lale zajebał Grzechu to konsekwencji nie miał. Odbiło mu na dobre znów jak o tej ciąży blondyny się dowiedział, no ja to bym badania porobił, bo mało prawdopodobne by z nim bachory miała, ale ten postanowił zrobić piekło z Ruskimi co mu się udało no nawet my nie strzelaliśmy do cywilów a on jak leciało no i jeszcze te dziwne bomby. Nie wierzyłem że jest ktoś taki jak szef a jednak, bo ruch oporu to tak nie działał. Jak szef skończył się bawić to z Moskwy zostało sito trup na trupie, trupem przykryty. Teraz to i mi w dekiel pizdnęło po akcji aż się zrzygałem, ale to nie koniec jebanych problemów był, bo okazało się że tych dwóch też wtedy szukało siostry i dziewczyny, czyli tej Aleksandry czy mogło być jeszcze gorzej? No mogło teraz rozumiałem czemu mój szef taki jest, czemu wszystko tak a nie inaczej załatwia, wszystko ułożyło się w jedną całą układankę, gdy puścił nagranie z wizyty u lekarza każdy by się załamał, ale nie on no ludzie jak można zdrowe dzieci kazać dla kasy uśmiercać, bo szef to przeliczył i jak można tak mówić o nim toż ta biała suka w diamenty się ubierała. Najwyrazniej chciał się wygadać, może i nawet wypłakać ,biedny dzieciak, ale nie miał nikogo siostra suka, i wszyscy w koło to samo każdy do swojej bramki cisnął, tylko biała go chyba kochała, albo doskonale grała, ale teraz to i u niej sobie przejebał. Ja nie mogłem się pchać mu jako kumpel do zwierzania, bo byłem jego podwładnym. Miał plan na życie i wszystko zależało od białej suki to smutne, że ktoś może się tak zakodować jak szef. Mógł mieć każdą, ile suk w tym burdelu na niego czekało a on nic. Jego plan nic dobrego na osadzie by nie przyniósł dla nikogo to nie było by dobre rozwiązanie bez niego oni wszyscy zdechną pomalutku no powierzył mi tą tajemnicę żebym uszykował wszystko do drogi. Często powtarzał że biała to tylko ze względu na gnoja z nim jest to dało się zauważyć że boi stracić się gówniarza i szef pomyślał że skoro tylko dla tego z nim jest to większego sensu ten związek nie ma bo robi co on chce bo się boi ale czy go kocha wątpliwe. No szef to tak nie gadał ale człowiek widzi to i wie i dziś to chyba będzie jego smutny koniec z tą rodziną a co za tymi idzie koniec miasteczka, żarcia, problemy z ruchem, ruskami i zimnymi. Smutny koniec chłopaczka który nie umiejąc nic. Zrobił tak wiele dla ludzi i tak namieszał na całym świecie. Poszedłem pogadać z Grześkiem o tym może coś wymyślimy by wybić mu to ze łba a może jakoś dotrzeć do białej? ale ona dziś to tak wkurwiona że bez spluwy nie podchodz.
Od Quicka
Na wstępie gdy Roz się wykrzyczała na mnie i sobie poszła odebrałem telefon od spanikowanej Al. Nim zdążyłem coś powiedzieć usłyszałem głos Al.
-O Boże Quick co wy narobiliście - płakała do telefonu.
-Al uspokój się proszę - ale ona nie słuchała.
-Nic im nie jest - ciągnęła dalej swój monolog - powiedz że wrócili, a najlepiej że wcale ich tam nie było.
-Alex o czym ty do mnie mówisz? - dopytałem zdezorientowany.
-Wczoraj Mściciel napadł na Rosję a Dimitri mówi, że był tam ktoś jeszcze. Powiedz ,że Luke'owi i Drake'owi nic nie jest i są z tobą.
-Ja pierdole matoły jebane. Al oni wylecieli wczoraj do Polski, nie ma ich z nami - i wtedy znów mi przerwała.
-To oni sami pojechali oni nie żyją ten świr wysadził ich w powietrze - panikowała.
-Al uspokój się proszę, jak będę coś wiedział zadzwonię do ciebie, zaraz się zbieram no powiedzmy, że zadzwonię o 14 jeżeli nie będziesz odbierała będę dzwonił co 5 minut, tylko wycisz fona - i się rozłączyłem, nie czekając na jej odpowiedz.
Skierowałem się do pokoju Juli, gdzie jak myślałem była wściekła Roz.
-Nie mam ochoty z tobą rozmawiać.
-I nie będziesz musiała Rozalio wracaj w tej chwili do pokoju i bez dyskusji, mam dość wszystkiego Al dzwoniła tyle do pokoju. Jula to ciebie chwilowo nie dotyczy została byś z Damonem 5 minutek? I zebrała tego Angola za 20 minut wylatujemy do Polski.
-Dobrze nie zrobisz jej nic?
-Nie przecież ją kocham miała prawo się zdenerwować.
-A czemu do Polski lecimy przecież...
-No wiem wyniki, podlece po nie bo Al dzwoniła i mówiła, że chłopcy też tam wczoraj byli wiec narozrabialiśmy niezle wszyscy kurwa.
Jula pobladła a ja mimo wszystko wyszedłem do swojego pokoju po drodze do Mariusza zadzwoniłem.
-Mariusz podleć pod Etnę za 20 minut wylatujemy.
-Z tyłu go posadzę szefie.
-Dobra na razie - rozłączyłem się i wszedłem do pokoju ,gdzie na wyrku siedziała wkurwiona Roz. Nim zdążyła na nowo zacząć mnie opierdalać położyłem jej palec na ustach.
-Zanim powiesz coś czego możesz potem żałować posłuchaj tego nagrania, wyjąłem telefon z kieszeni i puściłem nagranie od momentu gdy konował kazał wyjść Roz za drzwi.
"-Proszę pana do 12 tygodnia ma pan prawo dokonać aborcji mimo że dzieci są zdrowe, ale ciąża za szybko i może być różnie. Jest pan nieodpowiedzialny, nie dba pan o żonę. Nie rozumiem przywozi ją pan na badania a skąpi jej pan na jedzenie.
-Nie jest tak doktorze to skomplikowane ja mam pieniądze Roz ma wszystko.
-Dobrze ważne żeby pan z żona porozmawiał i namówił ją na tę aborcje to kosztuje 5 tysięcy polskich złotych,"
-Dla tego tak się zachowywałem nie chciałem ci tego powiedzieć nie potrafiłem nie wiedziałem jak przecież one żyją biją im maleńkie serduszka nie mógł bym. On chce po prostu kasy.
Roz była w szoku trzymała się za twarz, z oczu płynęły jej łzy.
-Druga sprawa jest taka że własnie to rozmowa z tym konowałem spowodowała, że postanowiłem odbić Al i zabić Saszę, bo to on jest wszystkiemu winien taka sprawiedliwość. Dzwoniła Al i okazało się że pojechali tam też chłopacy i faktycznie jak sprawdzałem jego włości ktoś tam biegał nie wykluczone, że strzelaliśmy do siebie.
-A w banku była Pati - skomentowała - o boże co wy narobiliście co teraz?
-Wściekać się masz prawo jak najbardziej, uszykuj się masz 10 minut lecimy do Polski ja tych debili chyba pozabijam.
-O ile już tego nie zrobiłeś - skomentowała i zaczęła się szykować.
Po 10 minutach byliśmy już wszyscy przy windzie wziąłem Damona na ręce i wpakowaliśmy się do windy, nikt nic się nie odzywał. Poszliśmy do lota pozapinałem pasy dziewczynom i Angolowi i poszedłem na przód do chłopaków. Dziewczyny rozmawiały miedzy sobą i Angol też próbował wsadzić tam swoje parę zdań.
-Mariusz kieruj się na Polskę i lecimy z maksymalną prędkością.
-Niezle szefo wczoraj tańczył - skomentował Grzesiek.
-Ta tylko te dwa debile co poleciały do Polski też tam były i nie wiem czy żyją strzelaliśmy do siebie na wzajem no i jeszcze Pati pewnie ze swoja dziwką okradły ruski bank ,a Al tam nie było wiec wyjebałem tą Alfredzialnię w jebany kosmos. Muszę się teraz dowiedzieć czy tych dwóch żyje i zadzwonić do Al. Teraz rozmowy z nią nie było, ale może jak zadzwonię powie mi gdzie się znajduje. Ona nie wie że Mściciel to ja i na razie nie będę jej mówił, ona nie zrozumie ja tylko chciałem się zemścić za to: puściłem rozmowę z doktorkiem.
-No to się nie dziwie - skomentował Mariusz.
-A szefowa?
-Nie wiem Grzesiu jest wściekła na mnie wczoraj rocznica była a ja się spózniłem ,już spała od tego się zaczęło, potem zobaczyła akcję w telewizji i awantura, jeszcze obraziła się, że dobijała się do mnie spanikowana Al
Czas upłynął nam na rozmowie dość szybko.
-No jesteśmy sadzaj go przed domem wysadz pasażerów i przyjdzcie obaj. Ja im kurwa dam bawienie się w wojnę pierdolce jebane. Na jachcie można było to szybko załatwić, ale nie jeden chlał, drugi się fohnął.
Helikopter wylądował ja wyskoczyłem i pobiegłem do domu. Przywitała mnie siostra i na dzień dobry dowiedziałem się że Drake był ranny w ramie, ale sytuacja opanowana. Wpadłem do pokoju Pati a ta całowała się z jakąś damską kurwą, na wyrku leżała kasa co upewniło mnie że napadły na ten jebany bank.
-Patrycjo zapraszam do salonu a ty idziesz ze mną szmato - powiedziałem do dziewuchy - no kurwa kto włosy na granatowo maluje masz marny gust Patrycjo porażka eh. Wszyscy jesteście cali? - dopytałem.
-Tak tylko Drake zarobił kulkę od kogoś.
Weszły w tym momencie dziewczyny, nim zdążyły o coś zapytać powiedziałem.
-Drake zarobił ode mnie kulkę w ramie ale już jest opatrzony i w swoim pokoju.
Roz bez słowa poszła do niego do pokoju.
-Jula ty poczekaj Grzesiek idz po Luke wydałem komendę. Gdy Grzesiek go przyprowadził okazało się że jest jeszcze trzeżwy.
-Kurwa człowieku czy ty jesteś normalny? No uważałem że jesteś odpowiedzialny, ale ty dałeś dupy na całej linii, mój plan miałeś w dupie, ale z Drake'em pojechałeś.
-No oni zabili Al ona nie żyje.
-Nie zabili kretynie.
-Z kąt ty możesz to wiedzieć wyjebało w kosmos całą tą chatę, a ona tam była.
-Ja też tam byłem i jej tam nie było, sprawdziłem wszystkie pomieszczenia ,znam ten dom no dodatkowo są dwie sprawy, mam tu telefon. Roz dała Al swój i ona dziś dzwoniła jako że nagrywam wszystkie rozmowy, żeby je przeanalizować to w drodze wyjątku ci ją puszczę, choć powinienem dać ci w mordę.
Puściłem Luke'owi tę krótką rozmowę zobaczył datę, godzinę, przesłuchał jeszcze trzy razy i aż podskoczył z radości przytulając Jule.
-Naprawdę będzie można z nią dziś porozmawiać?
-No właśnie nie bardzo, zadzwonię i powiem że z wami oka, bo baterii musi oszczędzać a jak będę wiedział gdzie ją trzymają to pojadę i jej ze dwie przemycę jakoś i wtedy to pogadasz z nią uspokoiłem ciebie trochę? - dopytałem.
-Trochę tak..
-To dobrze bo teraz masz facet wielki problem.
-No wiem Jula....
-Jula ciebie kocha i musisz z nią porozmawiać naprawdę, i nie zepsuj tego.
-Jula przepraszam za siebie załamałem się porozmawiasz ze mną dasz mi szansę jeszcze jedną?
-Idzcie do siebie to co macie sobie do powiedzenia jest bardzo osobiste, ale chwila pobiegłem do biura wyjąłem czysty laptop, masz Jula faceci czasem jak nie zobaczą to nie uwierzą dasz sobie rade?
-Tak dzięki jesteś szurnięty, ale naprawdę w porządku - pocałowała mnie w policzek Jula i poszli z Luke do swojego pokoju.
-Pati może ty mi powiesz co to szmacisko tu robi?
Patrycja nie chciała ze mną rozmawiać.
-Mariusz na jednostkę z tym czymś i pod strażą złodziejkę, a i macie dziś wolne jak coś będę dzwonił.
-Od początku mnie nie cierpiałeś i na wzajem nie będę ci się tłumaczyła - syknęła.
-Nie musisz ale do puki sprawa się nie wyjaśni twoja suka siedzi na karnym dołku ja bym zaczął opowiadać.
Wziąłem Damona i poszliśmy do naszego pokoju, po drodze słyszałem jak Roz rozmawia z Drake. Usiadłem włączyłem u nas telewizor i zacząłem oglądać te wiadomości, po kilku minutach była już 14 wiec jak obiecałem zadzwoniłem do Al.
-Już coś wiesz?
-Tak Al posłuchaj oni tam faktycznie byli, ale są już w domu i są cali. Drake pewnie od Mściciela zarobił kulkę w ramie, ale nic mu nie jest gada teraz z Roz.
-Wiesz jak się cieszę - skomentowała Al.
-Al posłuchaj musisz się zorientować gdzie jesteś teraz, bo nie długo padnie ci bateria a ja nie wiem czy Iwanow poda mi adres, bo baterie jakoś ci przemycić muszę, to postaraj się to jakoś załatwić
I Al się rozłączyła.
Ja usiadłem na rogówkę i czekałem na Roz ,bo pewnie czeka mnie wykład, bo przecież wszystko jest moją winą wszyscy tak uważają nawet jebany konował. Wiec czemu moja wściekła żona ma mnie oszczędzić?
-O Boże Quick co wy narobiliście - płakała do telefonu.
-Al uspokój się proszę - ale ona nie słuchała.
-Nic im nie jest - ciągnęła dalej swój monolog - powiedz że wrócili, a najlepiej że wcale ich tam nie było.
-Alex o czym ty do mnie mówisz? - dopytałem zdezorientowany.
-Wczoraj Mściciel napadł na Rosję a Dimitri mówi, że był tam ktoś jeszcze. Powiedz ,że Luke'owi i Drake'owi nic nie jest i są z tobą.
-Ja pierdole matoły jebane. Al oni wylecieli wczoraj do Polski, nie ma ich z nami - i wtedy znów mi przerwała.
-To oni sami pojechali oni nie żyją ten świr wysadził ich w powietrze - panikowała.
-Al uspokój się proszę, jak będę coś wiedział zadzwonię do ciebie, zaraz się zbieram no powiedzmy, że zadzwonię o 14 jeżeli nie będziesz odbierała będę dzwonił co 5 minut, tylko wycisz fona - i się rozłączyłem, nie czekając na jej odpowiedz.
Skierowałem się do pokoju Juli, gdzie jak myślałem była wściekła Roz.
-Nie mam ochoty z tobą rozmawiać.
-I nie będziesz musiała Rozalio wracaj w tej chwili do pokoju i bez dyskusji, mam dość wszystkiego Al dzwoniła tyle do pokoju. Jula to ciebie chwilowo nie dotyczy została byś z Damonem 5 minutek? I zebrała tego Angola za 20 minut wylatujemy do Polski.
-Dobrze nie zrobisz jej nic?
-Nie przecież ją kocham miała prawo się zdenerwować.
-A czemu do Polski lecimy przecież...
-No wiem wyniki, podlece po nie bo Al dzwoniła i mówiła, że chłopcy też tam wczoraj byli wiec narozrabialiśmy niezle wszyscy kurwa.
Jula pobladła a ja mimo wszystko wyszedłem do swojego pokoju po drodze do Mariusza zadzwoniłem.
-Mariusz podleć pod Etnę za 20 minut wylatujemy.
-Z tyłu go posadzę szefie.
-Dobra na razie - rozłączyłem się i wszedłem do pokoju ,gdzie na wyrku siedziała wkurwiona Roz. Nim zdążyła na nowo zacząć mnie opierdalać położyłem jej palec na ustach.
-Zanim powiesz coś czego możesz potem żałować posłuchaj tego nagrania, wyjąłem telefon z kieszeni i puściłem nagranie od momentu gdy konował kazał wyjść Roz za drzwi.
"-Proszę pana do 12 tygodnia ma pan prawo dokonać aborcji mimo że dzieci są zdrowe, ale ciąża za szybko i może być różnie. Jest pan nieodpowiedzialny, nie dba pan o żonę. Nie rozumiem przywozi ją pan na badania a skąpi jej pan na jedzenie.
-Nie jest tak doktorze to skomplikowane ja mam pieniądze Roz ma wszystko.
-Dobrze ważne żeby pan z żona porozmawiał i namówił ją na tę aborcje to kosztuje 5 tysięcy polskich złotych,"
-Dla tego tak się zachowywałem nie chciałem ci tego powiedzieć nie potrafiłem nie wiedziałem jak przecież one żyją biją im maleńkie serduszka nie mógł bym. On chce po prostu kasy.
Roz była w szoku trzymała się za twarz, z oczu płynęły jej łzy.
-Druga sprawa jest taka że własnie to rozmowa z tym konowałem spowodowała, że postanowiłem odbić Al i zabić Saszę, bo to on jest wszystkiemu winien taka sprawiedliwość. Dzwoniła Al i okazało się że pojechali tam też chłopacy i faktycznie jak sprawdzałem jego włości ktoś tam biegał nie wykluczone, że strzelaliśmy do siebie.
-A w banku była Pati - skomentowała - o boże co wy narobiliście co teraz?
-Wściekać się masz prawo jak najbardziej, uszykuj się masz 10 minut lecimy do Polski ja tych debili chyba pozabijam.
-O ile już tego nie zrobiłeś - skomentowała i zaczęła się szykować.
Po 10 minutach byliśmy już wszyscy przy windzie wziąłem Damona na ręce i wpakowaliśmy się do windy, nikt nic się nie odzywał. Poszliśmy do lota pozapinałem pasy dziewczynom i Angolowi i poszedłem na przód do chłopaków. Dziewczyny rozmawiały miedzy sobą i Angol też próbował wsadzić tam swoje parę zdań.
-Mariusz kieruj się na Polskę i lecimy z maksymalną prędkością.
-Niezle szefo wczoraj tańczył - skomentował Grzesiek.
-Ta tylko te dwa debile co poleciały do Polski też tam były i nie wiem czy żyją strzelaliśmy do siebie na wzajem no i jeszcze Pati pewnie ze swoja dziwką okradły ruski bank ,a Al tam nie było wiec wyjebałem tą Alfredzialnię w jebany kosmos. Muszę się teraz dowiedzieć czy tych dwóch żyje i zadzwonić do Al. Teraz rozmowy z nią nie było, ale może jak zadzwonię powie mi gdzie się znajduje. Ona nie wie że Mściciel to ja i na razie nie będę jej mówił, ona nie zrozumie ja tylko chciałem się zemścić za to: puściłem rozmowę z doktorkiem.
-No to się nie dziwie - skomentował Mariusz.
-A szefowa?
-Nie wiem Grzesiu jest wściekła na mnie wczoraj rocznica była a ja się spózniłem ,już spała od tego się zaczęło, potem zobaczyła akcję w telewizji i awantura, jeszcze obraziła się, że dobijała się do mnie spanikowana Al
Czas upłynął nam na rozmowie dość szybko.
-No jesteśmy sadzaj go przed domem wysadz pasażerów i przyjdzcie obaj. Ja im kurwa dam bawienie się w wojnę pierdolce jebane. Na jachcie można było to szybko załatwić, ale nie jeden chlał, drugi się fohnął.
Helikopter wylądował ja wyskoczyłem i pobiegłem do domu. Przywitała mnie siostra i na dzień dobry dowiedziałem się że Drake był ranny w ramie, ale sytuacja opanowana. Wpadłem do pokoju Pati a ta całowała się z jakąś damską kurwą, na wyrku leżała kasa co upewniło mnie że napadły na ten jebany bank.
-Patrycjo zapraszam do salonu a ty idziesz ze mną szmato - powiedziałem do dziewuchy - no kurwa kto włosy na granatowo maluje masz marny gust Patrycjo porażka eh. Wszyscy jesteście cali? - dopytałem.
-Tak tylko Drake zarobił kulkę od kogoś.
Weszły w tym momencie dziewczyny, nim zdążyły o coś zapytać powiedziałem.
-Drake zarobił ode mnie kulkę w ramie ale już jest opatrzony i w swoim pokoju.
Roz bez słowa poszła do niego do pokoju.
-Jula ty poczekaj Grzesiek idz po Luke wydałem komendę. Gdy Grzesiek go przyprowadził okazało się że jest jeszcze trzeżwy.
-Kurwa człowieku czy ty jesteś normalny? No uważałem że jesteś odpowiedzialny, ale ty dałeś dupy na całej linii, mój plan miałeś w dupie, ale z Drake'em pojechałeś.
-No oni zabili Al ona nie żyje.
-Nie zabili kretynie.
-Z kąt ty możesz to wiedzieć wyjebało w kosmos całą tą chatę, a ona tam była.
-Ja też tam byłem i jej tam nie było, sprawdziłem wszystkie pomieszczenia ,znam ten dom no dodatkowo są dwie sprawy, mam tu telefon. Roz dała Al swój i ona dziś dzwoniła jako że nagrywam wszystkie rozmowy, żeby je przeanalizować to w drodze wyjątku ci ją puszczę, choć powinienem dać ci w mordę.
Puściłem Luke'owi tę krótką rozmowę zobaczył datę, godzinę, przesłuchał jeszcze trzy razy i aż podskoczył z radości przytulając Jule.
-Naprawdę będzie można z nią dziś porozmawiać?
-No właśnie nie bardzo, zadzwonię i powiem że z wami oka, bo baterii musi oszczędzać a jak będę wiedział gdzie ją trzymają to pojadę i jej ze dwie przemycę jakoś i wtedy to pogadasz z nią uspokoiłem ciebie trochę? - dopytałem.
-Trochę tak..
-To dobrze bo teraz masz facet wielki problem.
-No wiem Jula....
-Jula ciebie kocha i musisz z nią porozmawiać naprawdę, i nie zepsuj tego.
-Jula przepraszam za siebie załamałem się porozmawiasz ze mną dasz mi szansę jeszcze jedną?
-Idzcie do siebie to co macie sobie do powiedzenia jest bardzo osobiste, ale chwila pobiegłem do biura wyjąłem czysty laptop, masz Jula faceci czasem jak nie zobaczą to nie uwierzą dasz sobie rade?
-Tak dzięki jesteś szurnięty, ale naprawdę w porządku - pocałowała mnie w policzek Jula i poszli z Luke do swojego pokoju.
-Pati może ty mi powiesz co to szmacisko tu robi?
Patrycja nie chciała ze mną rozmawiać.
-Mariusz na jednostkę z tym czymś i pod strażą złodziejkę, a i macie dziś wolne jak coś będę dzwonił.
-Od początku mnie nie cierpiałeś i na wzajem nie będę ci się tłumaczyła - syknęła.
-Nie musisz ale do puki sprawa się nie wyjaśni twoja suka siedzi na karnym dołku ja bym zaczął opowiadać.
Wziąłem Damona i poszliśmy do naszego pokoju, po drodze słyszałem jak Roz rozmawia z Drake. Usiadłem włączyłem u nas telewizor i zacząłem oglądać te wiadomości, po kilku minutach była już 14 wiec jak obiecałem zadzwoniłem do Al.
-Już coś wiesz?
-Tak Al posłuchaj oni tam faktycznie byli, ale są już w domu i są cali. Drake pewnie od Mściciela zarobił kulkę w ramie, ale nic mu nie jest gada teraz z Roz.
-Wiesz jak się cieszę - skomentowała Al.
-Al posłuchaj musisz się zorientować gdzie jesteś teraz, bo nie długo padnie ci bateria a ja nie wiem czy Iwanow poda mi adres, bo baterie jakoś ci przemycić muszę, to postaraj się to jakoś załatwić
I Al się rozłączyła.
Ja usiadłem na rogówkę i czekałem na Roz ,bo pewnie czeka mnie wykład, bo przecież wszystko jest moją winą wszyscy tak uważają nawet jebany konował. Wiec czemu moja wściekła żona ma mnie oszczędzić?
Subskrybuj:
Posty (Atom)