Ledwie trzymałem się na nogach. Lecz kontem oka zauważyłem jak Rozi wybiega z domu. No kurwa, przecież to nie mogło być nic innego tylko Amanda. Musiała jej coś powiedzieć i zapewne nie było to miłe. Zapewne poddała w wątpliwość uczucia jakimi darzę Rozi. W sumie to dobrze mnie znała. Lubiłem bawić się uczuciami. Ale nie w taki sposób. Wyszedłem za Rozi, usiadłem obok niej na ławce. Przyciągnąłem ją do siebie i przyznam że musiałem użyć trochę siły.
- Różyczko... Słoneczko jesteś cała rozpalona
- Nie, wydaje ci się - rzekła
Ale mi się nie wydawało. Trzęsła się nie wiem czy z nerwów czy z zimna. Czy miała dreszcze od wysokiej gorączki. Pomyślałem że zaraz zabiorę ja do Amandy bo trzeba obejrzeć rękę. Po za tym Rozi ma gorączkę. Rozi podrapana, Alex postrzelona jakieś złe fatum nad nami krążyło.
- Różyczko ja nie będę mówił długo bo nigdy nie wyznawałem nikomu miłości, ale chcę żebyś wiedziała że kocham cię całym sobą.
Zbliżyłem usta do jej ust i zacząłem ją całować. Odepchnęła mnie
- Przecież mogę cię zarazić. Amanda chce mnie zamknąć razem z Kubą.
- W takim razie - powiedziałem uśmiechając się - będzie musiała zamknąć nas razem. Bo właśnie za sekundę oznajmię jej że z premedytacją cię całowałem.
- Wiesz co - szepnęła Rozi wtulając się we mnie jak tylko mogła najmocniej. - ty jednak jesteś szurnięty.
Dobrze mi tak było chociaż strasznie drapały te jej pazurki. Którymi wpiła się w moją skórę i wtedy o stwórco. Przyszedł jej demon stróż. Rozi, gdy zobaczyła Drake chciała ode mnie odskoczyć. Jednak nie pozwoliłem jej na to.
- Ja przepraszam, że przeszkadzam w tej romantycznej chwili ale chciał bym się dowiedzieć co szanowny kolega robi z moją siostrą.
- Aaaa... długo by gadać- uśmiechnąłem się - ale powiem krótko - wstałem ciężko z Różyczko na rękach - że trochę nam przeszkodziłeś. Powtórzę bo chyba nie zrozumiałeś.
- Co ty wyprawiasz? Gdzie zabierasz moją siostrę do cholery?
- Wiesz co Drake? Naprawdę mi przeszkadzasz. Właśnie się zarażałem
- Co ty bredzisz! - wykrzyknął
- No tak zarażałem się -powtórzyłem
- Ale jak? - zapytał Drake
- Niestety tylko przez ślinę bo nam przeszkodziłeś
- Nie mówisz poważnie
- Jestem całkowicie poważny, a teraz choć bo ktoś będzie musiał mnie powstrzymać żebym nie ubił własnej siostry. Rozi ma gorączkę
Poszliśmy obaj. Amanda już otwierała usta, żeby coś powiedzieć. Jednak byłem szybszy
- Masz tu jakiś termometr? - zapytałem - Różyczka ma gorączkę. Po za tym boli ją ręka o czym oczywiście nie chce powiedzieć. I powinnaś chyba zmienić opatrunek. Ja nie jestem twoim ordynatorem żeby ci o tym przypominać.
Rozi zaczęła płakać już w sumie nie wiedziałem dlaczego. Czy naprawdę aż tak bardzo ją bolało czy z jakiegoś innego powodu. Gdy po chwili wyjęła termometr wskazywał prawie 40 stopni.
- Różyczko boli cię ta ręka? - zapytałem
pokiwała tylko głową.
- W takim razie coś przeciw gorączkowego i przeciw bólowego poprosimy
- Ty naprawdę mnie kochasz? - wymamrotała ledwie przytomna Rozi
-Przecież nawet się zaraziłem
- Jak to się zaraziłeś - wrzasnęła Amanda
- Normalnie, jeżeli Rozi się zmieni to ja razem z nią. I będzie szalony zimny Quick
- Ciebie to powaliło do reszty - wrzeszczała Amanda
- Nie uruchamiaj mnie siostra
Amanda sprawdziła rękę Rozi. Jednak na szczęście nic złego tam się nie działo. Wytłumaczyła nam że ręka jest spuchnięta i mogła boleć również dlatego bo była za ciasno zabandażowana. I nie dopływała tam krew. Podała też Rozi jakiś zastrzyk
- Czy powinna być spuchnięta? - zapytała Drake
- Szczerze to nie wiem -odparła Amanda - ale rana jest czysta to jest najważniejsze posmaruje to maścią, położę sterylne gaziki i zawinę elastycznym bandażem. Jeżeli ręka nadal będzie puchła bandaż się rozciągnie i nie będzie uciskał ręki
- A co ty jej podałaś ona jest nieprzytomna! - wrzasnąłem
- Ma gorączkę i ją boli więc podałam jej morfinę i raczej zasnęła. I może przestań się na mnie drzeć i panikować jednocześnie.
Nie zamierzałem dłużej kontynuować tej rozmowy. Podniosłem się z Rozi na kolanach. I zeszliśmy na duł
- Nie uważasz że powinna zostać na górze - powiedział Drake
- Nie, bo nie pozwolisz mi tam zostać. a ja muszę być przy niej rozumiesz to?!
- To co zamierzasz zrobić?
- Położę się przy niej, na mojej skórze a ty napal w piecu. I jak możesz to przesuń tą skórę bliżej niego.
W tym samym czasie biedna Alex, która nadal leżała na stole obudziła się i szybko usiadła. Zasyczała z bólu.
- Drake skocz po Luke i panią doktor
- Co z Rozi? - zapytała Alex
- Chyba kiepsko
- Myślisz że się zaraziła?
- Gdybym tak myślał nie całował bym się z nią 20 min temu.
- Naprawdę to zrobiłeś?
- A co wy się tak wszyscy dziwicie - odparłem - Jeżeli się zmienię to walnij mnie nożem w mózg bo zwariowany zimny będzie dla was poważnym zagrożeniem.
- Mało to śmieszne - powiedziała Alex
Ale już zszedł Luke i zaczął o czymś z nią rozmawiać. W sumie to dobrze się stało bo nie miałem ochoty kontynuować tej rozmowy. Drake w tym czasie przyniósł jeszcze kołdrę i poduszkę z łóżka pod którą położyłem Różyczkę. I sam usadowiłem się na skórze. Chciałem jeszcze pogadać z Drak'em, ale Rozi zaczęła majaczyć, wypowiadać moje imię i rzucać się we śnie. Więc położyłem się przy niej po chwili uspokoiła się przytuliła do mnie i spała już spokojnie. Mi też w sumie film się urwał. Mało ostatnio spałem więc padłem ze zmęczenia.
wtorek, 19 września 2017
Od Rozi
Postrzelili Alex... Martwiłam się o nią. Chociaż Amanda zapewniła że nic jej nie będzie. Podała jej krew i pojechała z Quickiem do szpitala. Czekaliśmy, a Luke nie mógł nawet wysiedzieć na miejscu.
- Powinieneś usiąść - poleciłam cicho - przed chwilą straciłeś ponad litr krwi
Spojrzał na mnie a gdy by wzrok mógł zabijać już była bym martwa ale usiadł posłusznie.
Lexi poruszyła ręką i jęknęła
- Budzi się - oznajmił Luke jak byśmy nie zauważyli
Po chwili otworzyła oczy głośno przeklinając.
- Czemu ta sucza musiała jechać? - wrzasnął wściekły Luke
- Dajcie mi jakieś prochy - warknęła przez zęby Alex
- Zaraz wrócą - uspokoiłam
Czas mijał, Luke bardziej się wściekał, a Alex płakała z bólu.
- Poczekaj zaraz coś ci dam - powiedziałam i poszłam do pokoju Amandy
Odszukałam jej torbę lekarską i spróbowałam coś znalezć. Jednak łacińskie nazwy kompletnie nic mi nie mówiły. Niech to szlag! Moje napary nie zadziałają tak dobrze chyba że.... Jednak wilcza jagoda może jej zaszkodzić. W dawnych czasach używało się jej jako narkozy lub maści znieczulających ale przecież medycyna poszła do góry. No tak ale teraz nasza " Pani Doktor " zamiast pilnować pacjenta wolała jechać sobie na wycieczkę. Nie wiem czy zrobiłam dobrze ale zadecydowałam. Nie mogłam dłużej słuchać jak cierpi. Zaparzyłam mam nadzieje odpowiednią ilość wilczej jagody, dorzuciłam trochę dzikiej róży by zabić nie zbyt dobry smak. I zaniosłam ją Alex do wypicia. Miałam świadomość że mogę jej zaszkodzić, że mogłam zle odmierzyć. Matka zawsze powtarzała że jak nie jesteś pewna to odpuść. Jeżeli komuś coś podajesz musisz mieć 100% pewności że wiesz co robisz. Ja nie wiedziałam. Po wypiciu natychmiast zasnęła. Cała krew już prawię spłynęła, Lexi nadal spała, Quicka i Amandy nadal nie było. Przynajmniej Luke uspokoił się i rozsiadł się w fotelu.
Alex obudziła się w tym samym momencie kiedy usłyszałam parkujący samochód. Do pokoju wszedł Quick który wpatrzony był tylko w Lexi i Amanda.
- Potrzebowała czegoś przeciwbólowego podałam jej napar z wilczej jagody - powiedziałam
- Czyś ty oszalała głupia gówniaro - wrzasnęła - mogłaś ją zabić
- Ale jak widzisz żyje - odparłam i wyszłam z pokoju
Usiadłam w salonie na kanapie. Kiedy prawie przysypiałam przyszła Amanda.
- Co z nią? - spytałam
- Quick z nią jest - odparła - dziwne skoro ze sobą zerwali
- też przy niej siedziałam a nie byłam jej dziewczyną - mruknęłam
- On nadal może coś do niej czuć - powiedziała beznamiętnie - no wiesz już świta, a on spędził przy jej łóżku całą noc
- A Luke? - spytałam
- Poszedł spać - odpowiedziała - jak ręka
- Dobrze - skłamałam
- Rozmawiałam z Creepy - zaczęła z nad książki - obie jesteśmy zgodne. Skoro Kuba jest zamknięty dla bezpieczeństwa choć jeszcze się nie przemienił ty też powinnaś. Możesz się zmienić, a ja mam małe dziecko które nie umie się obronić.
Wstałam i wyszłam na zewnątrz. Nie mogłam dłużej tam siedzieć. W głowie miałam tylko słowa Amandy " On się tobą bawi " , " On nadal może coś do niej czuć ". A jeżeli ona ma racje... Jeżeli on się mną bawi a nadal kocha Alex. Faktycznie skoro Kuba jest zamknięty ja też powinnam. Usiadłam za domem na zniszczonej huśtawce i się rozpłakałam.
- Powinieneś usiąść - poleciłam cicho - przed chwilą straciłeś ponad litr krwi
Spojrzał na mnie a gdy by wzrok mógł zabijać już była bym martwa ale usiadł posłusznie.
Lexi poruszyła ręką i jęknęła
- Budzi się - oznajmił Luke jak byśmy nie zauważyli
Po chwili otworzyła oczy głośno przeklinając.
- Czemu ta sucza musiała jechać? - wrzasnął wściekły Luke
- Dajcie mi jakieś prochy - warknęła przez zęby Alex
- Zaraz wrócą - uspokoiłam
Czas mijał, Luke bardziej się wściekał, a Alex płakała z bólu.
- Poczekaj zaraz coś ci dam - powiedziałam i poszłam do pokoju Amandy
Odszukałam jej torbę lekarską i spróbowałam coś znalezć. Jednak łacińskie nazwy kompletnie nic mi nie mówiły. Niech to szlag! Moje napary nie zadziałają tak dobrze chyba że.... Jednak wilcza jagoda może jej zaszkodzić. W dawnych czasach używało się jej jako narkozy lub maści znieczulających ale przecież medycyna poszła do góry. No tak ale teraz nasza " Pani Doktor " zamiast pilnować pacjenta wolała jechać sobie na wycieczkę. Nie wiem czy zrobiłam dobrze ale zadecydowałam. Nie mogłam dłużej słuchać jak cierpi. Zaparzyłam mam nadzieje odpowiednią ilość wilczej jagody, dorzuciłam trochę dzikiej róży by zabić nie zbyt dobry smak. I zaniosłam ją Alex do wypicia. Miałam świadomość że mogę jej zaszkodzić, że mogłam zle odmierzyć. Matka zawsze powtarzała że jak nie jesteś pewna to odpuść. Jeżeli komuś coś podajesz musisz mieć 100% pewności że wiesz co robisz. Ja nie wiedziałam. Po wypiciu natychmiast zasnęła. Cała krew już prawię spłynęła, Lexi nadal spała, Quicka i Amandy nadal nie było. Przynajmniej Luke uspokoił się i rozsiadł się w fotelu.
Alex obudziła się w tym samym momencie kiedy usłyszałam parkujący samochód. Do pokoju wszedł Quick który wpatrzony był tylko w Lexi i Amanda.
- Potrzebowała czegoś przeciwbólowego podałam jej napar z wilczej jagody - powiedziałam
- Czyś ty oszalała głupia gówniaro - wrzasnęła - mogłaś ją zabić
- Ale jak widzisz żyje - odparłam i wyszłam z pokoju
Usiadłam w salonie na kanapie. Kiedy prawie przysypiałam przyszła Amanda.
- Co z nią? - spytałam
- Quick z nią jest - odparła - dziwne skoro ze sobą zerwali
- też przy niej siedziałam a nie byłam jej dziewczyną - mruknęłam
- On nadal może coś do niej czuć - powiedziała beznamiętnie - no wiesz już świta, a on spędził przy jej łóżku całą noc
- A Luke? - spytałam
- Poszedł spać - odpowiedziała - jak ręka
- Dobrze - skłamałam
- Rozmawiałam z Creepy - zaczęła z nad książki - obie jesteśmy zgodne. Skoro Kuba jest zamknięty dla bezpieczeństwa choć jeszcze się nie przemienił ty też powinnaś. Możesz się zmienić, a ja mam małe dziecko które nie umie się obronić.
Wstałam i wyszłam na zewnątrz. Nie mogłam dłużej tam siedzieć. W głowie miałam tylko słowa Amandy " On się tobą bawi " , " On nadal może coś do niej czuć ". A jeżeli ona ma racje... Jeżeli on się mną bawi a nadal kocha Alex. Faktycznie skoro Kuba jest zamknięty ja też powinnam. Usiadłam za domem na zniszczonej huśtawce i się rozpłakałam.
Od Rozi do pozostałych
Chłopacy zgodnie stwierdzili żeby odłożyć partyjkę pokera i whisky na kiedy indziej. Mieliśmy kolejny kłopot. I znów trzeba było się narażać. Kidy ja z Quickem pojechaliśmy do lasu, Drake i Lexi poszli pod szpital. Podsłuchali że mają za atakować nas jak tylko przejdzie stado. We troje planowali jak najlepiej to rozegrać. Stanęło na tym że za atakujemy ich pierwsi. A żeby to zrobić musimy jeszcze tego wieczoru tam pojechać. Osobiście wcale nie miałam na to ochoty. Wszyscy byliśmy zmęczeni a przez to można popełniać błędy na które nie możemy sobie pozwolić. Za dużo czasu też nie mieliśmy. Zamierzali wykluczyć mnie z całej akcji. Chcieli bym wraz z Amandą wymyśliła sposób aby wyeliminować większą cześć z gry bez walki. Miałam pomysł przecież coś podobnego zrobiłam z osami ale Amanda już zaczęła rozmyślać jak to zrobić rzucając nie znanymi słowami. Zaczęłam iść za nią kiedy zatrzymały mnie słowa Drake
- Rozi zostaje tu - oznajmił
I pozostała dwójka zgodnie przytaknęła.
- Nie zostaje - zaprzeczyłam
- Rozi... - zaczął Drake
- Drake ma racje powinnaś zostać... - zaczął zgodnie Quick
- No proszę jacy zgodni - mruknęłam - nie ma mowy idę z wami i najlepiej wymyślcie mi coś do roboty bo sama to zrobię.
Miałam nadzieje że wyraziłam się jasno. Wyszłam z salonu. Musiałam z nimi jechać. A jeżeli się zmienię to może być ostatnie w czym mogę im pomóc. Poszłam do Amandy.
- Mogła byś zająć się Kasią. Sama zaraz coś wymyślę ty pewnie i tak nie masz o niczym pojęcia - wypaliła
- Tak się składa że ja już mam pomysł - odparłam
- Kochanie - zaczęła słodko - cieszę się że chcesz mi pomóc ale zapewne masz gorączkę i troszkę majaczysz
- Zapewne - mruknęłam - więc na twoim miejscu bym uważała bo jeszcze zmienię się w zombie i się na ciebie rzucę.
Kasia spała, usiadłam na fotel i wzięłam książkę którą czytała Amanda. Udałam że czytam bo w rzeczywistości nie mogłam skupić się na żadnym słowie.
- Nie zrozumiesz tej książki - skomentowała Amanda
- Może żyjemy w czasach gdzie nie ma szkoły, ale nie jestem analfabetą
- Mój brat się tobą bawi - wypaliła nagle
- Dzięki za radę ale o nią nie prosiłam - powiedziałam
Udałam że wcale nie ruszają mnie jej słowa, ale naprawdę dała mi do myślenia. A jeżeli ma rację. No ale przecież Quick powiedział że jestem jego dziewczyną... Chociaż mógł tak powiedzieć by zdenerwować Drake.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi i do pokoju wszedł Quick
- Wymyśliłyście coś? - spytał
- Nie
- Tak - wypaliłam jednocześnie
- Nie mam żadnego pomysłu - oburzyła się Amanda
- Ty nie ale ja tak. Można było by rzucić coś na styl bomb usypiających, albo po prostu dać im coś wypić albo wypalić...
- Masz na myśli by ktoś poczęstował ich fajkami? - dopytał Quick
- Właśnie - zgodziłam się
- I co ten papieros ma im niby zrobić - warknęła Amanda
- Jeżeli wymieszali byśmy tytoń np. z suszonym kozłekiem lekarskim, albo chmielem, czy werbeną. Mają właściwości nasenne.
- Dobry pomysł - przytaknął Quick z uśmiechem
Jak ja chciałam z nim pogadać na osobności ale wiedziałam że teraz nie ma na to czasu. Zdążyłyśmy a raczej ja zdążyłem bo oburzona Amanda nawet nie kiwnęła palce, w ostatniej chwili zrobić wymieszane fajki.
Nadeszła ta chwila. I kiedy poszłam do samochodu, nie zabronili mi jechać. Mieli dla mnie zadanie, w końcu musieli zdawać sobie sprawę z tego że przyda im się dodatkowa osoba do pomocy.
Ja i Alex miałyśmy iść podać strażnikom nasze papierosy.
- W ogóle to cie nie rusza - mruknęłam gdy szłyśmy - nie boisz się?
- Boje - przyznała - ale nie lubię dawać innym przewagi
Na szczęście faceci w tych jak i poprzednich czasach są naprawdę naiwni. A Lexi to naprawdę ładna dziewczyna która wie jak zakręcić faceta. I po 5 min po zapalonym papierosie wszyscy usnęli.
Teraz musiałam się wykazać. Musiałam przeszukać parter budynku szpitala i nie pozwolić by ktoś tam się ukrył. A z godziny na godzinę ręka co raz bardziej mnie bolała. Przeszłam korytarzem zaglądając w każde drzwi. Na szczęście parter był pusty. Oparłam się o ścianę i czekałam. Po dłuższym czasie usłyszałam kroki na schodach. Trzęsącą dłonią wymierzyłam broń i czekałam. Zabicie zimnego to coś innego niż zabicie człowieka. A jak się zawaham on zabije mnie pierwszy. Kroki były co raz bliżej a ja już miała naciskać spust.
- siostra to tylko ja - krzyknął Drake z lufą przy twarzy
Z ulgą opuściłam broń
- Przynajmniej mam pewność że byś sobie poradziła... - nagle urwał przyglądając się mi uważnie - dobrze się czujesz? - spytał
- Jasne - skłamałam
Drake przyłożył mi dłoń do głowy.
- Masz gorączkę
- Nic mi nie będzie - odparłam
Drake jeszcze raz przejrzał sale na parterze i wyszliśmy z budynku. Czekaliśmy tylko na Quicka i Lexi.
- Luke! Samochód na cito - krzyknął Quick przez okno
- Rozi zostaje tu - oznajmił
I pozostała dwójka zgodnie przytaknęła.
- Nie zostaje - zaprzeczyłam
- Rozi... - zaczął Drake
- Drake ma racje powinnaś zostać... - zaczął zgodnie Quick
- No proszę jacy zgodni - mruknęłam - nie ma mowy idę z wami i najlepiej wymyślcie mi coś do roboty bo sama to zrobię.
Miałam nadzieje że wyraziłam się jasno. Wyszłam z salonu. Musiałam z nimi jechać. A jeżeli się zmienię to może być ostatnie w czym mogę im pomóc. Poszłam do Amandy.
- Mogła byś zająć się Kasią. Sama zaraz coś wymyślę ty pewnie i tak nie masz o niczym pojęcia - wypaliła
- Tak się składa że ja już mam pomysł - odparłam
- Kochanie - zaczęła słodko - cieszę się że chcesz mi pomóc ale zapewne masz gorączkę i troszkę majaczysz
- Zapewne - mruknęłam - więc na twoim miejscu bym uważała bo jeszcze zmienię się w zombie i się na ciebie rzucę.
Kasia spała, usiadłam na fotel i wzięłam książkę którą czytała Amanda. Udałam że czytam bo w rzeczywistości nie mogłam skupić się na żadnym słowie.
- Nie zrozumiesz tej książki - skomentowała Amanda
- Może żyjemy w czasach gdzie nie ma szkoły, ale nie jestem analfabetą
- Mój brat się tobą bawi - wypaliła nagle
- Dzięki za radę ale o nią nie prosiłam - powiedziałam
Udałam że wcale nie ruszają mnie jej słowa, ale naprawdę dała mi do myślenia. A jeżeli ma rację. No ale przecież Quick powiedział że jestem jego dziewczyną... Chociaż mógł tak powiedzieć by zdenerwować Drake.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi i do pokoju wszedł Quick
- Wymyśliłyście coś? - spytał
- Nie
- Tak - wypaliłam jednocześnie
- Nie mam żadnego pomysłu - oburzyła się Amanda
- Ty nie ale ja tak. Można było by rzucić coś na styl bomb usypiających, albo po prostu dać im coś wypić albo wypalić...
- Masz na myśli by ktoś poczęstował ich fajkami? - dopytał Quick
- Właśnie - zgodziłam się
- I co ten papieros ma im niby zrobić - warknęła Amanda
- Jeżeli wymieszali byśmy tytoń np. z suszonym kozłekiem lekarskim, albo chmielem, czy werbeną. Mają właściwości nasenne.
- Dobry pomysł - przytaknął Quick z uśmiechem
Jak ja chciałam z nim pogadać na osobności ale wiedziałam że teraz nie ma na to czasu. Zdążyłyśmy a raczej ja zdążyłem bo oburzona Amanda nawet nie kiwnęła palce, w ostatniej chwili zrobić wymieszane fajki.
Nadeszła ta chwila. I kiedy poszłam do samochodu, nie zabronili mi jechać. Mieli dla mnie zadanie, w końcu musieli zdawać sobie sprawę z tego że przyda im się dodatkowa osoba do pomocy.
Ja i Alex miałyśmy iść podać strażnikom nasze papierosy.
- W ogóle to cie nie rusza - mruknęłam gdy szłyśmy - nie boisz się?
- Boje - przyznała - ale nie lubię dawać innym przewagi
Na szczęście faceci w tych jak i poprzednich czasach są naprawdę naiwni. A Lexi to naprawdę ładna dziewczyna która wie jak zakręcić faceta. I po 5 min po zapalonym papierosie wszyscy usnęli.
Teraz musiałam się wykazać. Musiałam przeszukać parter budynku szpitala i nie pozwolić by ktoś tam się ukrył. A z godziny na godzinę ręka co raz bardziej mnie bolała. Przeszłam korytarzem zaglądając w każde drzwi. Na szczęście parter był pusty. Oparłam się o ścianę i czekałam. Po dłuższym czasie usłyszałam kroki na schodach. Trzęsącą dłonią wymierzyłam broń i czekałam. Zabicie zimnego to coś innego niż zabicie człowieka. A jak się zawaham on zabije mnie pierwszy. Kroki były co raz bliżej a ja już miała naciskać spust.
- siostra to tylko ja - krzyknął Drake z lufą przy twarzy
Z ulgą opuściłam broń
- Przynajmniej mam pewność że byś sobie poradziła... - nagle urwał przyglądając się mi uważnie - dobrze się czujesz? - spytał
- Jasne - skłamałam
Drake przyłożył mi dłoń do głowy.
- Masz gorączkę
- Nic mi nie będzie - odparłam
Drake jeszcze raz przejrzał sale na parterze i wyszliśmy z budynku. Czekaliśmy tylko na Quicka i Lexi.
- Luke! Samochód na cito - krzyknął Quick przez okno
Od Quicka do pozostałych
No po tym czego się dziś dowiedziałem to sprawa ciekawie nie wyglądała. Czasu zero o w dupę. Porozmawiać coś zaplanować? Eh... czasu mało ludzi jeszcze mniej. Chodziłem w koło ogrodzenia i myślałem. Wyszedł Drake
- Co z tym zrobimy?
- Postaraj się podnieść napięcie i rażenie płotu zwiększyć.
- Myślę że da się to zrobić
- Dobrze - powiedziałem - Amanda! Różyczko - powiedziałem już łagodniej i z uśmiechem - Pomyślcie o czymś co by na jakiś czas wyeliminowało naszych strażników płota. Creepy idziesz z nami, zdejmiesz wartownika z prawej wieżyczki.
- Super - piszczała z radości
- Ja zdejmę lewego. Tylko po cichu Creepy. Luke, Pati zajmijcie się sprzętem. Potrzebne będą maszynówki, coś do wysadzenia tego w cholerę, granaty dymne. Dla każdego przynajmniej dwie wielostrzałówki. Luke zdejmij szybę z szyberka i na dach daj automat tak na wszelki wypadek. Amanda, Witku wy zostaniecie z Suprice. Będziecie bezpieczni. Być może - dodałem - Alex przypilnuj wszystkiego, a no i tłumiki to podstawa.
- Jasne. Tylko kody, pamiętasz? Obiecałeś
- Tak niech Drake tobie poda. Za dwie godziny ruszamy. Musimy ich uprzedzić być pierwsi inaczej polegniemy. Nie wiadomo ile jest ich w środku. W dupę - kląłem i jeszcze Amanda i te jej pieprzone
- ... ojejej...
- Wez zamknij ryj. Rób co nakazałem - ryknąłem
Aż podskoczyła nie wiem czy ze strachu, czy z innego powodu ale poszła. Łaziłem i myślałem ile ich tam jest no poza tym jak to zrobić, aby nie ucierpiały osoby postronne. Te uwięzione no i żeby zimnych nikt nie wypuścił. Ehh... i co z tymi ludzmi dalej. Tu ich nie pomieścimy. Przyszła wreszcie ta chwila.
Wszystko gotowe - zameldowali Drake i Luke
- To ruszamy - powiedziałem bez wahania wsiadając do auta.
Było nas 6-oro ale co mieliśmy zrobić. Najlepszą obroną jest atak. Przez zaskoczenie będzie skuteczniejszy
- Pati, Luke wy rozstawicie automaty. Dziewczyny my wybijamy a raczej wykurzamy szpital ze środka. Granaty dymne powinny załatwić sprawę. Powinni wyjść. No i mam nadzieje że się na wzajem nie powybijamy. Wszystkim życzę powodzenia. Każdy ma czerwoną race?
- Jasne
- No to gdyby co puszczajcie.
Podjechaliśmy, w środku na terenie stał duży samochód ciężarowy. Więzniów już nie było w prowizorycznie zrobionym areszcie. Czyli kawałku placu ogrodzonym siatką.
- Co teraz? - zapytał Luke
- Niech odjadą jest tam jakieś zamieszanie. Na oko ze 40 łepka - powiedziałem
- Naliczyłam 50 - powiedziała Pati - mata była chyba twoim słabym punktem
- Miałem czwórkę - powiedziałem zgodnie z prawdą - poza tym skup się na swoim zadaniu. Nie na rozliczaniu mojej osoby z wiedzy o liczbach. Taki z ciebie wojak jak ze mnie prezydent to chyba cud że przeżyłaś na tej wojnie. No chyba że Luke siedział ci na dupie
- Co masz na myśli?
- W nocy cię rżnął a w dzień pilnował żeby dupy ci nie odstrzelili - powiedziałem z ociąganiem wpatrzony w to co dzieje się w szpitalu. - Dobra wyjeżdżają do roboty. Dalej idziemy z buta. Pozajmujcie stanowiska i zaczynamy. Luke, Drake jak dziewczyny będą zagrożone wykosić dupków
- Jasne
- A ja? - zapytała Pati
- A ty stoisz przy automacie. Czego nie wiesz? Czy masz z niego strzelać czy usiąść na lufę? - zirytowała mnie
Najpierw odstrzeliliśmy z Creepy kolesi ze stróżówki. Pózniej poszła Lexi i Rozi z fajkami. Po 5 min dwudziestka już smacznie lulała. Ja Drake i Creepy pobiegliśmy w ich stronę. Pobiegłem schodami na samą górę czyli 3 piętro. Drake zajął się 2, Alex 1, a parter obstawiła Rozi. Powoli wszyscy wybiegali i kulka w łeb od Pati i Luke. Przeszukałem swoje piętro i podobijałem jakichś ludzi. Wyjrzałem przez okno żeby dać znać że u mnie czysto. Rozi i Drake byli już na dole i szli w stronę bramy do której zmierzał już Luke i Pati.
Powiążcie ich - nakazałem i zapytałem o Alex. Jeszcze nie zeszła.
- Pomogę jej a wy uważajcie bo może ktoś tam został
Gdy zszedłem na 1 piętro zobaczyłem Alex leżącą na podłodze. Jakiś ciul do niej mierzył
- Jeszcze raz suko! - cedził słowa
Bez zastanowienia zaciukałem go nożem.
- Lexi co się stało?
Spojrzałem na nią, szybko ogarniając wzrokiem całe jej ciało. Chciała coś powiedzieć ale zemdlała.
- Luke! Samochód na cito - wrzasnąłem przez okno
W pędzie pobiegł do auta. Nawet nie pytając. Wziąłem Lexi na ręce i wyniosłem ze szpitala. Luke już wyskoczył z samochodu
- Jest ranna w udo! Kula chyba w środku! Pomóż mi! - krzyczałem - zwiążcie ich i czekajcie za 30min będę. - wrzeszczałem do reszty.
Luke gładził Alex po twarzy. Cały się trząsł, coś do niej mówił. Z piskiem wyjechałem ze szpitala. Kurwa... szybciej! - mówiłem sam do siebie cisnąc pedał w podłogę. Otworzyłem bramę. Luke już niósł nieprzytomną Alex.
- Amanda - wrzeszczałem - Alex jest ranna
- Połóżcie ją na stole - nakazała Amanda
- Dasz radę Luke? - spytałem
- Jasne
- Będzie dobrze, nie martw się. Muszę jechać
Podpiąłem przyczepkę i pojechałem do szpitala.
- Dobra ekipa. Panów pakujemy na przyczepkę ja i Drake ich zawieziemy. Rozi poszukajcie wszystkiego co się przyda. Przyjedziemy na 2 auta. No chyba że Luke będzie w stanie.
Dziewczyny pobiegły zbierać leki. Ja zaraz obróciłem z powrotem. Luke, Drake i Witek mieli pozamykać naszych gości. I przyjechali o dziwo obaj. Luke na moim motorze
- Podpiąłem przyczepkę pod motor.
- Jak Alex?
- Amanda robi jej zabiegł ale powiedziała że nic jej nie będzie tylko ty i ja musimy oddać krew. Bo ty masz "0", a ja taką jak Lexi.
- Jasne nie ma sprawy - powiedziałem
- A i Amanda chciała sama obejrzeć sprzęt.
- Dobrze przyjadę z nią tu - odrzekłem - Jedzcie przodem ja pociągnę zimnych.
- Dobra to ja zrobię im jakąś prowizorkę
- Pospiesz się Drake. Ruszajcie już.
Gdy ja dojechałem z zimnymi i ich bezpiecznie zamknęliśmy. Poszedłem do domu.
- Jak Lexi?
- Już dobrze, potrzebuje krwi - zajmowała się w tym czasie pobieraniem krwi od Luke - ty też mógł byś Quick
- Dobrze ale chciałaś jechać do szpitala. To może jak wrócimy?
- Tak będzie bezpieczniej poza tym na 3 godz wystarczy bo będzie zlatywało to co pobrałam od Luke. To załączę tylko niech ta krew zlatuje i jedziemy.
- Ok
Z siostrą nie rozmawiałem po drodze. Pomogłem poprzenosić sprzęt jakiego potrzebowała i wróciliśmy. W tym czasie przy Lexi która nadal leżała na stole i już się obudziła siedział Luke, Drake i Rozi.
Tłumaczyła Amandzie że coś jej od bólu dała. Coś się sprzeczały.
- Jak tam księżniczko? - spytałem
- Uratowałeś mnie
- No to nic takiego wampirzyco. Teraz mam ci podobno oddać trochę swojej zepsutej krwi. Więc będziesz mnie miała w sobie. Hehe....
- Co z tym zrobimy?
- Postaraj się podnieść napięcie i rażenie płotu zwiększyć.
- Myślę że da się to zrobić
- Dobrze - powiedziałem - Amanda! Różyczko - powiedziałem już łagodniej i z uśmiechem - Pomyślcie o czymś co by na jakiś czas wyeliminowało naszych strażników płota. Creepy idziesz z nami, zdejmiesz wartownika z prawej wieżyczki.
- Super - piszczała z radości
- Ja zdejmę lewego. Tylko po cichu Creepy. Luke, Pati zajmijcie się sprzętem. Potrzebne będą maszynówki, coś do wysadzenia tego w cholerę, granaty dymne. Dla każdego przynajmniej dwie wielostrzałówki. Luke zdejmij szybę z szyberka i na dach daj automat tak na wszelki wypadek. Amanda, Witku wy zostaniecie z Suprice. Będziecie bezpieczni. Być może - dodałem - Alex przypilnuj wszystkiego, a no i tłumiki to podstawa.
- Jasne. Tylko kody, pamiętasz? Obiecałeś
- Tak niech Drake tobie poda. Za dwie godziny ruszamy. Musimy ich uprzedzić być pierwsi inaczej polegniemy. Nie wiadomo ile jest ich w środku. W dupę - kląłem i jeszcze Amanda i te jej pieprzone
- ... ojejej...
- Wez zamknij ryj. Rób co nakazałem - ryknąłem
Aż podskoczyła nie wiem czy ze strachu, czy z innego powodu ale poszła. Łaziłem i myślałem ile ich tam jest no poza tym jak to zrobić, aby nie ucierpiały osoby postronne. Te uwięzione no i żeby zimnych nikt nie wypuścił. Ehh... i co z tymi ludzmi dalej. Tu ich nie pomieścimy. Przyszła wreszcie ta chwila.
Wszystko gotowe - zameldowali Drake i Luke
- To ruszamy - powiedziałem bez wahania wsiadając do auta.
Było nas 6-oro ale co mieliśmy zrobić. Najlepszą obroną jest atak. Przez zaskoczenie będzie skuteczniejszy
- Pati, Luke wy rozstawicie automaty. Dziewczyny my wybijamy a raczej wykurzamy szpital ze środka. Granaty dymne powinny załatwić sprawę. Powinni wyjść. No i mam nadzieje że się na wzajem nie powybijamy. Wszystkim życzę powodzenia. Każdy ma czerwoną race?
- Jasne
- No to gdyby co puszczajcie.
Podjechaliśmy, w środku na terenie stał duży samochód ciężarowy. Więzniów już nie było w prowizorycznie zrobionym areszcie. Czyli kawałku placu ogrodzonym siatką.
- Co teraz? - zapytał Luke
- Niech odjadą jest tam jakieś zamieszanie. Na oko ze 40 łepka - powiedziałem
- Naliczyłam 50 - powiedziała Pati - mata była chyba twoim słabym punktem
- Miałem czwórkę - powiedziałem zgodnie z prawdą - poza tym skup się na swoim zadaniu. Nie na rozliczaniu mojej osoby z wiedzy o liczbach. Taki z ciebie wojak jak ze mnie prezydent to chyba cud że przeżyłaś na tej wojnie. No chyba że Luke siedział ci na dupie
- Co masz na myśli?
- W nocy cię rżnął a w dzień pilnował żeby dupy ci nie odstrzelili - powiedziałem z ociąganiem wpatrzony w to co dzieje się w szpitalu. - Dobra wyjeżdżają do roboty. Dalej idziemy z buta. Pozajmujcie stanowiska i zaczynamy. Luke, Drake jak dziewczyny będą zagrożone wykosić dupków
- Jasne
- A ja? - zapytała Pati
- A ty stoisz przy automacie. Czego nie wiesz? Czy masz z niego strzelać czy usiąść na lufę? - zirytowała mnie
Najpierw odstrzeliliśmy z Creepy kolesi ze stróżówki. Pózniej poszła Lexi i Rozi z fajkami. Po 5 min dwudziestka już smacznie lulała. Ja Drake i Creepy pobiegliśmy w ich stronę. Pobiegłem schodami na samą górę czyli 3 piętro. Drake zajął się 2, Alex 1, a parter obstawiła Rozi. Powoli wszyscy wybiegali i kulka w łeb od Pati i Luke. Przeszukałem swoje piętro i podobijałem jakichś ludzi. Wyjrzałem przez okno żeby dać znać że u mnie czysto. Rozi i Drake byli już na dole i szli w stronę bramy do której zmierzał już Luke i Pati.
Powiążcie ich - nakazałem i zapytałem o Alex. Jeszcze nie zeszła.
- Pomogę jej a wy uważajcie bo może ktoś tam został
Gdy zszedłem na 1 piętro zobaczyłem Alex leżącą na podłodze. Jakiś ciul do niej mierzył
- Jeszcze raz suko! - cedził słowa
Bez zastanowienia zaciukałem go nożem.
- Lexi co się stało?
Spojrzałem na nią, szybko ogarniając wzrokiem całe jej ciało. Chciała coś powiedzieć ale zemdlała.
- Luke! Samochód na cito - wrzasnąłem przez okno
W pędzie pobiegł do auta. Nawet nie pytając. Wziąłem Lexi na ręce i wyniosłem ze szpitala. Luke już wyskoczył z samochodu
- Jest ranna w udo! Kula chyba w środku! Pomóż mi! - krzyczałem - zwiążcie ich i czekajcie za 30min będę. - wrzeszczałem do reszty.
Luke gładził Alex po twarzy. Cały się trząsł, coś do niej mówił. Z piskiem wyjechałem ze szpitala. Kurwa... szybciej! - mówiłem sam do siebie cisnąc pedał w podłogę. Otworzyłem bramę. Luke już niósł nieprzytomną Alex.
- Amanda - wrzeszczałem - Alex jest ranna
- Połóżcie ją na stole - nakazała Amanda
- Dasz radę Luke? - spytałem
- Jasne
- Będzie dobrze, nie martw się. Muszę jechać
Podpiąłem przyczepkę i pojechałem do szpitala.
- Dobra ekipa. Panów pakujemy na przyczepkę ja i Drake ich zawieziemy. Rozi poszukajcie wszystkiego co się przyda. Przyjedziemy na 2 auta. No chyba że Luke będzie w stanie.
Dziewczyny pobiegły zbierać leki. Ja zaraz obróciłem z powrotem. Luke, Drake i Witek mieli pozamykać naszych gości. I przyjechali o dziwo obaj. Luke na moim motorze
- Podpiąłem przyczepkę pod motor.
- Jak Alex?
- Amanda robi jej zabiegł ale powiedziała że nic jej nie będzie tylko ty i ja musimy oddać krew. Bo ty masz "0", a ja taką jak Lexi.
- Jasne nie ma sprawy - powiedziałem
- A i Amanda chciała sama obejrzeć sprzęt.
- Dobrze przyjadę z nią tu - odrzekłem - Jedzcie przodem ja pociągnę zimnych.
- Dobra to ja zrobię im jakąś prowizorkę
- Pospiesz się Drake. Ruszajcie już.
Gdy ja dojechałem z zimnymi i ich bezpiecznie zamknęliśmy. Poszedłem do domu.
- Jak Lexi?
- Już dobrze, potrzebuje krwi - zajmowała się w tym czasie pobieraniem krwi od Luke - ty też mógł byś Quick
- Dobrze ale chciałaś jechać do szpitala. To może jak wrócimy?
- Tak będzie bezpieczniej poza tym na 3 godz wystarczy bo będzie zlatywało to co pobrałam od Luke. To załączę tylko niech ta krew zlatuje i jedziemy.
- Ok
Z siostrą nie rozmawiałem po drodze. Pomogłem poprzenosić sprzęt jakiego potrzebowała i wróciliśmy. W tym czasie przy Lexi która nadal leżała na stole i już się obudziła siedział Luke, Drake i Rozi.
Tłumaczyła Amandzie że coś jej od bólu dała. Coś się sprzeczały.
- Jak tam księżniczko? - spytałem
- Uratowałeś mnie
- No to nic takiego wampirzyco. Teraz mam ci podobno oddać trochę swojej zepsutej krwi. Więc będziesz mnie miała w sobie. Hehe....
Od Witka do Amandy
- Amandziu czemu płaczesz? - usiadłem i przytuliłem Amandę do siebie
- Quick... on się zmienił, uderzył mnie i groził mi - wymamrotała rycząc
- Quick ma za dużo na głowię. Tyle się wydarzyło. Przecież poza tym on jest chyba zakochany tylko nie wiem w kim. Wtedy jak zajmowaliśmy się zwierzyną był dla mnie miły. Rozmawialiśmy i nawet nie zezłościł się że znów się schowałem. A i jeszcze naprawdę smakowała mu moja pizza. I obiecał mi że jak już to wszystko się skończy to będzie uczył mnie strzelać, żebym mógł was bronić. No i powiedział że pojedzie nakarmić niedzwiedzia to przywiezie dzika i usmażymy go razem. Quick mi pokaże jak to na ognisku robił. Rozumiesz? Będę gotował z Quickiem
Byłem taki podekscytowany. Quick mnie lubi.
- A tak poza tym to straszne. Amandziu jak ja się bałem. Naboi nie było i płot przestał działać. Już myślałem że będzie po nas ale Quick jak zawsze zdążył. On jest niesamowity.
- Tak a Kasię ma gdzieś
- Nie, to nie prawda. Pytał mnie o nią, jak tam ona, czy jest zdrowa. Mówił że jest grubiutka i szybko rośnie. I że dużo płacze, ale jemu to nie przeszkadza. Nawet bo się go pytałem. Musisz Amandziu zmienić się troszkę i nie denerwuj Quicka bez powodu. Idę coś zjem bo zgłodniałem. Przynieść coś i tobie?
- Nie dziękuje - powiedziała do mnie Amanda i sobie poszedłem
- Quick... on się zmienił, uderzył mnie i groził mi - wymamrotała rycząc
- Quick ma za dużo na głowię. Tyle się wydarzyło. Przecież poza tym on jest chyba zakochany tylko nie wiem w kim. Wtedy jak zajmowaliśmy się zwierzyną był dla mnie miły. Rozmawialiśmy i nawet nie zezłościł się że znów się schowałem. A i jeszcze naprawdę smakowała mu moja pizza. I obiecał mi że jak już to wszystko się skończy to będzie uczył mnie strzelać, żebym mógł was bronić. No i powiedział że pojedzie nakarmić niedzwiedzia to przywiezie dzika i usmażymy go razem. Quick mi pokaże jak to na ognisku robił. Rozumiesz? Będę gotował z Quickiem
Byłem taki podekscytowany. Quick mnie lubi.
- A tak poza tym to straszne. Amandziu jak ja się bałem. Naboi nie było i płot przestał działać. Już myślałem że będzie po nas ale Quick jak zawsze zdążył. On jest niesamowity.
- Tak a Kasię ma gdzieś
- Nie, to nie prawda. Pytał mnie o nią, jak tam ona, czy jest zdrowa. Mówił że jest grubiutka i szybko rośnie. I że dużo płacze, ale jemu to nie przeszkadza. Nawet bo się go pytałem. Musisz Amandziu zmienić się troszkę i nie denerwuj Quicka bez powodu. Idę coś zjem bo zgłodniałem. Przynieść coś i tobie?
- Nie dziękuje - powiedziała do mnie Amanda i sobie poszedłem
Od Amandy do Quicka
- Quick!
- Czego wrzeszczysz Amando?
- Nie zauważasz Katarzyny!
- No i?
- To twoja siostrzenica
- A czy ja się wypieram? - podniósł ręce w geście poddania
- Nie dostrzegasz jej! - krzyczałam
- Wydaje ci się Amando - odparł spokojnie
- Co ode mnie chciałaś bo tak w zasadzie to jestem zajęty
- Czym? - zapytałam poirytowana - przeglądaniem się w lustrze? Czy czesaniem miśka? Ty jesteś chory na głowę Quick! - wysyczałam
- A ty na mózg! Na jego brak - ryknął - Co ty myślisz Amanda, że jesteś pępkiem świata bo skończyłaś studia i napisałaś doktorat? Tak jak ja, zrobiłaś zgredowi na złość i puściłaś się z tą białą świnią byle zaciążyć. Dziwka - dodał mimo chodem
- A ty gnoju uważasz, że masz mózg? Co ty sobie myślisz, że jestem ciemna. Wypierałeś się tego co robiłeś z tą...tą Rozi
- Nie wściekaj się bo zaczynasz się jąkać - drwił - a jak nawet to jestem atrakcyjny i przystojny
- No nie ukrywam. Masz racje, ale jeżeli ona... - chciałam kontynuować ale przytknął mi rękę do ust.
- Ona ma swoje imię. Rozi ma na imię gdy byś zapomniała
- W takim razie twoja Rozi też jest dziwką, jeżeli ci dała.
Tak zdenerwowanego brata jeszcze nie widziałam Strzelił mnie w twarz, aż upadłam na łóżko i się rozryczałam.
- Rozi z czego się orientuje nie daje jak to ty mówisz byle komu. Jest nastolatką i czuwa nad nią jej brat Drake. Więc skończ knuć, męczyć ludzi swoimi podejrzeniami, szpiegować, liczyć czas i tym podobne. Zajmij się tym co umiesz najlepiej czyli leczeniem. Nie knuciem i wciskaniem nosa w nie swoje sprawy, bo w przeciwnym wypadku zaboli, jeszcze bardziej - powiedział i po prostu wyszedł
Nie tak miało być Quick się zmienił. Uderzył mnie! Gdyby tata to zobaczył... Ehh....
- Czego wrzeszczysz Amando?
- Nie zauważasz Katarzyny!
- No i?
- To twoja siostrzenica
- A czy ja się wypieram? - podniósł ręce w geście poddania
- Nie dostrzegasz jej! - krzyczałam
- Wydaje ci się Amando - odparł spokojnie
- Co ode mnie chciałaś bo tak w zasadzie to jestem zajęty
- Czym? - zapytałam poirytowana - przeglądaniem się w lustrze? Czy czesaniem miśka? Ty jesteś chory na głowę Quick! - wysyczałam
- A ty na mózg! Na jego brak - ryknął - Co ty myślisz Amanda, że jesteś pępkiem świata bo skończyłaś studia i napisałaś doktorat? Tak jak ja, zrobiłaś zgredowi na złość i puściłaś się z tą białą świnią byle zaciążyć. Dziwka - dodał mimo chodem
- A ty gnoju uważasz, że masz mózg? Co ty sobie myślisz, że jestem ciemna. Wypierałeś się tego co robiłeś z tą...tą Rozi
- Nie wściekaj się bo zaczynasz się jąkać - drwił - a jak nawet to jestem atrakcyjny i przystojny
- No nie ukrywam. Masz racje, ale jeżeli ona... - chciałam kontynuować ale przytknął mi rękę do ust.
- Ona ma swoje imię. Rozi ma na imię gdy byś zapomniała
- W takim razie twoja Rozi też jest dziwką, jeżeli ci dała.
Tak zdenerwowanego brata jeszcze nie widziałam Strzelił mnie w twarz, aż upadłam na łóżko i się rozryczałam.
- Rozi z czego się orientuje nie daje jak to ty mówisz byle komu. Jest nastolatką i czuwa nad nią jej brat Drake. Więc skończ knuć, męczyć ludzi swoimi podejrzeniami, szpiegować, liczyć czas i tym podobne. Zajmij się tym co umiesz najlepiej czyli leczeniem. Nie knuciem i wciskaniem nosa w nie swoje sprawy, bo w przeciwnym wypadku zaboli, jeszcze bardziej - powiedział i po prostu wyszedł
Nie tak miało być Quick się zmienił. Uderzył mnie! Gdyby tata to zobaczył... Ehh....
Od Quicka do kogoś
Nie umknęła mojej uwadze i zaciekawiła mnie przyznam dość dziwna sytuacja. Brat i siostra w jednej łazience razem? Nie wróć Quick, brat i twoja laska w jednej łazience razem. Stałem sobie pod drzwiami i czekałem przechylając głowę to w lewo to w prawo. Gdy w końcu wyszli.
- Różyczko coś się stało? I to nie jest pytanie to jest stwierdzenie - dodałem
Rozi rzuciła się na mnie z pięściami
- To wszystko twoja wina - wrzeszczała
Drake próbował ja złapać żeby mnie nie okładała. W sumie to było ciekawe doświadczenie. I nawet nie bolało. Raczej bawiła mnie ta sytuacja. W końcu sam złapałem ja za ręce i powiedziałem:
- Wytłumacz mi skarbie co moja dziewczyna wraz z bratem własnym dodam w nawiasie porabiała w jedno osobowej toalecie.
- To - wywrzeszczała Rozi - podciągając rękaw do góry.
-Drake zadrapałeś ją? No nie wierzę musisz wyżywać się na niewinnej dziewczynie?- ale dla Drake'a nie było ważne to że on ją zadrapał
- Dziewczyna powiadasz - wysyczał
- No i jak nawet to co? - zapytałem
- To - wyciągnął rękę próbując mnie uderzyć jednak zablokowałem jego ruch i wylądował w wannie kołami do góry.
- Dobra zrobiliśmy to, sama tego chciała. To ona podrapała mnie - ściągnąłem koszulkę i odkręciłem się tyłem
- Drapnął ją trup - wyryczał się Drake
- Jak drapnął ją trup? - zapytałem z szokowany, ale Drake to nie obchodziło on się już zakodował
- Przeleciałeś mi siostrę - wrzeszczał
- Amanda - ryknąłem - chodz tu szybciej do cholery. Przelatuje to sraczka człowieka, albo rzyganie jak wolisz. Wiesz Drake taka infekcja wirusowa.
Żeby nas ostudzić Rozi próbowała wtrącić swoje trzy słowa.
- Zadrapał mnie trup
Amanda która przysłuchiwała się temu, o czym nie miałem świadomości, że moja siostra z człapię się z góry tak szybko.
- Wiedziałam - wysyczała - magiczne 40 min mojego braciszka. Masz skazę na honorze braciszku.
- Przestań mi tu sączyć jad żmijo i może twój pieprzony doktorat w najlepszej uczelni za pieniądze tatusia. Bo wiedzę bystrzocho zdobyłaś sama, więc się przyda. Różyczkę zadrapał zimny. Wez coś z tym kurwa zrób.
Drake wylazł w tym czasie z wanny.
- Tylko nie zaczynaj od początku Drake proszę cię
- Ale jej nie zamkniesz - bardziej stwierdził niż zapytał Drake
- Jeżeli będę musiał to sam się z nią zamknę i w ogóle co ty pieprzysz? Amanda nie stój jak krowa rób coś do cholery!
- Polałem to wodo - powiedział Drake
- Ojejej - powiedziałem - nie wiesz kretynie że w nie przegotowanej wodzie żyją kultury bakterii.
- Przestańcie - wrzasnęła Amanda - obaj - dodała - Miałam cztery wykłady z profesorem Blake i tam właśnie dowiedziałam się że zadrapanie, jeżeli był wyciek krwi samo się oczyszcza. Rozi nadal leci ci krew.?
- No nie widzisz kretynko - darłem się jak oszalały. - Przecież cały rękaw ma już czerwony
- Ojejej John'uś się poważnie zakochał dasz wiarę Drake. Sex z nie letnią dziewczyną. Ja bym go oskarżyła.
- Tak - powiedziałem - A wysokim sędzią będzie najwyższy z zimnych. - Moja siostra i jej pomysły. - Taka mądra, wykształcona, ba wręcz wykwalifikowana A nawet Kaśka grzechotką jej przypierdoli.
- Quick ty to widziałeś? Jednak ją kochasz
- Rety przecież to moja siostrzenica. Tak kocham ją, kocham ciebie i Witka. - Potrząsnąłem głową w szoku - toleruje Witka, toleruje. Żeby była jasność
- Dobrze toleruj Witka, kochaj Kasie. Braciszku kochany już się zajmuje twoją dziewczyną.
Dziewczyny poszły. Ja podrapałem się w głowę
- Drake'u ja ciebie przepraszam i ja tobie to wszystko wytłumaczę tylko daj mi szanse
- Powinniśmy załatwić to jak faceci - powiedział Drake, ale wtedy przyszedł Luke
- Drake może jednak załatw to w cywilizowany sposób, jeżeli Quick jeszcze nie chce cię lać To ja wam naleje trochę whisky i pogadacie. Znaczy zrobił bym to ale whisky jest w piwnicy. A kod? - zapytał Luke
Obaj z Drak'em popatrzyliśmy na siebie i jak męski chórek wypowiedzieliśmy cztery słowa
- Wszystko przez jebany kod
Drake wymamrotał jakieś cyfry. I obiecał, że pogadamy przy whisky. O bleee... Luke poszedł po procent. Powiedziałem:
- Pójdę zajrzę co z Różyczką
- Pójdę z tobą - położył mi rękę na ramieniu Drake - w końcu dopóki ci się nie znudzi to jesteśmy jak by szwagrami.
- Dobra chodzimy razem - powiedziałem - ale najpierw zapukamy.
- Przecież obaj widzieliśmy ją nago - obruszył się Drake
- zapukamy - gadałem po cichu pod drzwiami - ty widziałeś ją jako siostrę, ja jako swoja dziewczynę, ale razem zobaczymy... Amandę! - skrzywiłem się gdy ta stanęła w drzwiach
- Gołą Amandę? - zapytał Drake
- Jest ubrana - stwierdziłem
- Faktycznie - Drake strzelił się w mordę - trochę mnie te wszystkie informacje zaskoczyły i dodatkowo prysznic rzucił się na mnie. Jak leżałem już w wannie.
- Potrzebujesz pomocy Drake? - zapytała z troska Amanda. Widząc nas nadal objętych w braterskim uścisku
- Jeżeli masz leki na guza - zaczął Drake
- I na głupotę - dodałem ja
- To obaj wymagają leczenia - stwierdził Luke stając za nami z butelką z nienawidzonej prze zemnie whisky.
- Wejdzcie- powiedziała Amanda,- oczyściłam ranę i nałożyłam maści z antybiotykiem. Stało się to kilka godzin temu. Więc Rozi powinna dostać temperatury. A jeszcze jej nie ma. Więc mam nadzieje że wszystko będzie dobrze. Ile ja bym dała za mikroskop... Musimy teraz pilnować żeby Rozi nie dostała gorączki, znaczy żeby zauważyć to jak najprędzej. No i trzeba cały czas przyglądać się temu zadrapaniu. Czy nic nie wycieka. Znaczy coś na pewno będzie. tylko żeby to nie była ropa ani żółta wydzielina.
- Dobrze będziemy pilnować
Różyczka podbiegła do mnie, przytuliła się. Popatrzyła na mnie swoimi zielonymi oczami.
- Teraz skoro wszyscy już wiedzą. To nadal będziesz mnie kochał. Nawet kiedy zmienię się w zimną.
- Nawet wtedy - powiedziałem i mówiłem szczerze
- To co wypijemy? - zapytał Drake - ale we trzej nie czekaj we czworo. W końcu Witek też jest facetem nie
- No tak jego żarcie czasem wygląda jak gówno ale smakuje świetnie - zgodzili się obaj
- No to ja skoczę po kieliszeczki. Powiem Witkowi żeby przyrządził coś na ząb. I może partyjka pokera?
Luke się zgodził. Ja nie miałem bladego pojęcia o kartach.
- Jeżeli mnie nauczycie
- Ja będę Quickowi pomagać - powiedziała Rozi
- No bracie - zagadnął Drake - to mamy wyrównane szanse, bo Rozi to ja uczyłem grać w karty.
Uśmiechnąłem się w sumie to cieszyłem się z jednej strony że wszystko się wydało. I martwiłem o Różyczkę czy to tylko zadrapanie. Czy nie dostała się tam ślina, krew czy jakaś tkanka cokolwiek co wydzielają zimni. Nie wiem jak to się stało ale ja na prawdę kochałem tą dziewczynę.
- Różyczko coś się stało? I to nie jest pytanie to jest stwierdzenie - dodałem
Rozi rzuciła się na mnie z pięściami
- To wszystko twoja wina - wrzeszczała
Drake próbował ja złapać żeby mnie nie okładała. W sumie to było ciekawe doświadczenie. I nawet nie bolało. Raczej bawiła mnie ta sytuacja. W końcu sam złapałem ja za ręce i powiedziałem:
- Wytłumacz mi skarbie co moja dziewczyna wraz z bratem własnym dodam w nawiasie porabiała w jedno osobowej toalecie.
- To - wywrzeszczała Rozi - podciągając rękaw do góry.
-Drake zadrapałeś ją? No nie wierzę musisz wyżywać się na niewinnej dziewczynie?- ale dla Drake'a nie było ważne to że on ją zadrapał
- Dziewczyna powiadasz - wysyczał
- No i jak nawet to co? - zapytałem
- To - wyciągnął rękę próbując mnie uderzyć jednak zablokowałem jego ruch i wylądował w wannie kołami do góry.
- Dobra zrobiliśmy to, sama tego chciała. To ona podrapała mnie - ściągnąłem koszulkę i odkręciłem się tyłem
- Drapnął ją trup - wyryczał się Drake
- Jak drapnął ją trup? - zapytałem z szokowany, ale Drake to nie obchodziło on się już zakodował
- Przeleciałeś mi siostrę - wrzeszczał
- Amanda - ryknąłem - chodz tu szybciej do cholery. Przelatuje to sraczka człowieka, albo rzyganie jak wolisz. Wiesz Drake taka infekcja wirusowa.
Żeby nas ostudzić Rozi próbowała wtrącić swoje trzy słowa.
- Zadrapał mnie trup
Amanda która przysłuchiwała się temu, o czym nie miałem świadomości, że moja siostra z człapię się z góry tak szybko.
- Wiedziałam - wysyczała - magiczne 40 min mojego braciszka. Masz skazę na honorze braciszku.
- Przestań mi tu sączyć jad żmijo i może twój pieprzony doktorat w najlepszej uczelni za pieniądze tatusia. Bo wiedzę bystrzocho zdobyłaś sama, więc się przyda. Różyczkę zadrapał zimny. Wez coś z tym kurwa zrób.
Drake wylazł w tym czasie z wanny.
- Tylko nie zaczynaj od początku Drake proszę cię
- Ale jej nie zamkniesz - bardziej stwierdził niż zapytał Drake
- Jeżeli będę musiał to sam się z nią zamknę i w ogóle co ty pieprzysz? Amanda nie stój jak krowa rób coś do cholery!
- Polałem to wodo - powiedział Drake
- Ojejej - powiedziałem - nie wiesz kretynie że w nie przegotowanej wodzie żyją kultury bakterii.
- Przestańcie - wrzasnęła Amanda - obaj - dodała - Miałam cztery wykłady z profesorem Blake i tam właśnie dowiedziałam się że zadrapanie, jeżeli był wyciek krwi samo się oczyszcza. Rozi nadal leci ci krew.?
- No nie widzisz kretynko - darłem się jak oszalały. - Przecież cały rękaw ma już czerwony
- Ojejej John'uś się poważnie zakochał dasz wiarę Drake. Sex z nie letnią dziewczyną. Ja bym go oskarżyła.
- Tak - powiedziałem - A wysokim sędzią będzie najwyższy z zimnych. - Moja siostra i jej pomysły. - Taka mądra, wykształcona, ba wręcz wykwalifikowana A nawet Kaśka grzechotką jej przypierdoli.
- Quick ty to widziałeś? Jednak ją kochasz
- Rety przecież to moja siostrzenica. Tak kocham ją, kocham ciebie i Witka. - Potrząsnąłem głową w szoku - toleruje Witka, toleruje. Żeby była jasność
- Dobrze toleruj Witka, kochaj Kasie. Braciszku kochany już się zajmuje twoją dziewczyną.
Dziewczyny poszły. Ja podrapałem się w głowę
- Drake'u ja ciebie przepraszam i ja tobie to wszystko wytłumaczę tylko daj mi szanse
- Powinniśmy załatwić to jak faceci - powiedział Drake, ale wtedy przyszedł Luke
- Drake może jednak załatw to w cywilizowany sposób, jeżeli Quick jeszcze nie chce cię lać To ja wam naleje trochę whisky i pogadacie. Znaczy zrobił bym to ale whisky jest w piwnicy. A kod? - zapytał Luke
Obaj z Drak'em popatrzyliśmy na siebie i jak męski chórek wypowiedzieliśmy cztery słowa
- Wszystko przez jebany kod
Drake wymamrotał jakieś cyfry. I obiecał, że pogadamy przy whisky. O bleee... Luke poszedł po procent. Powiedziałem:
- Pójdę zajrzę co z Różyczką
- Pójdę z tobą - położył mi rękę na ramieniu Drake - w końcu dopóki ci się nie znudzi to jesteśmy jak by szwagrami.
- Dobra chodzimy razem - powiedziałem - ale najpierw zapukamy.
- Przecież obaj widzieliśmy ją nago - obruszył się Drake
- zapukamy - gadałem po cichu pod drzwiami - ty widziałeś ją jako siostrę, ja jako swoja dziewczynę, ale razem zobaczymy... Amandę! - skrzywiłem się gdy ta stanęła w drzwiach
- Gołą Amandę? - zapytał Drake
- Jest ubrana - stwierdziłem
- Faktycznie - Drake strzelił się w mordę - trochę mnie te wszystkie informacje zaskoczyły i dodatkowo prysznic rzucił się na mnie. Jak leżałem już w wannie.
- Potrzebujesz pomocy Drake? - zapytała z troska Amanda. Widząc nas nadal objętych w braterskim uścisku
- Jeżeli masz leki na guza - zaczął Drake
- I na głupotę - dodałem ja
- To obaj wymagają leczenia - stwierdził Luke stając za nami z butelką z nienawidzonej prze zemnie whisky.
- Wejdzcie- powiedziała Amanda,- oczyściłam ranę i nałożyłam maści z antybiotykiem. Stało się to kilka godzin temu. Więc Rozi powinna dostać temperatury. A jeszcze jej nie ma. Więc mam nadzieje że wszystko będzie dobrze. Ile ja bym dała za mikroskop... Musimy teraz pilnować żeby Rozi nie dostała gorączki, znaczy żeby zauważyć to jak najprędzej. No i trzeba cały czas przyglądać się temu zadrapaniu. Czy nic nie wycieka. Znaczy coś na pewno będzie. tylko żeby to nie była ropa ani żółta wydzielina.
- Dobrze będziemy pilnować
Różyczka podbiegła do mnie, przytuliła się. Popatrzyła na mnie swoimi zielonymi oczami.
- Teraz skoro wszyscy już wiedzą. To nadal będziesz mnie kochał. Nawet kiedy zmienię się w zimną.
- Nawet wtedy - powiedziałem i mówiłem szczerze
- To co wypijemy? - zapytał Drake - ale we trzej nie czekaj we czworo. W końcu Witek też jest facetem nie
- No tak jego żarcie czasem wygląda jak gówno ale smakuje świetnie - zgodzili się obaj
- No to ja skoczę po kieliszeczki. Powiem Witkowi żeby przyrządził coś na ząb. I może partyjka pokera?
Luke się zgodził. Ja nie miałem bladego pojęcia o kartach.
- Jeżeli mnie nauczycie
- Ja będę Quickowi pomagać - powiedziała Rozi
- No bracie - zagadnął Drake - to mamy wyrównane szanse, bo Rozi to ja uczyłem grać w karty.
Uśmiechnąłem się w sumie to cieszyłem się z jednej strony że wszystko się wydało. I martwiłem o Różyczkę czy to tylko zadrapanie. Czy nie dostała się tam ślina, krew czy jakaś tkanka cokolwiek co wydzielają zimni. Nie wiem jak to się stało ale ja na prawdę kochałem tą dziewczynę.
Od Drake do Rozi
Gdy zobaczyłem tę 8 ze szpitala bałem się że nasz plan się nie powiedzie. Choć zgodziłem się jechać z Quickem i Alex. Cały czas martwiłem się o pozostałych którzy zostali w domu. Nie... martwiłem się tylko o Rozi reszta była mi obojętna. W głowie miałem dwa scenariusze. W jednym wracamy, a wszyscy są martwi. Drugi był gorszy bo martwa jest tylko Rozi. Od kiedy zaczęła się apokalipsa i znalazłem siostrę nigdy nie rozdzielaliśmy się w krytycznych sytuacjach.
Wiedziałem że poszło coś bardzo nie tak jak tylko podjeżdżaliśmy pod dom. Przy płocie tłoczyła się masa zombie. Płot musiał mieć jakąś usterkę. Przyjechaliśmy w ostatnim momencie. Powybijaliśmy ich, spalenie trupów zostawiłem Quickowi i poszedłem szukać Rozi. Alex szła obok mnie, była dziwnie milcząca pewnie myślała tylko o Luke. Jak tylko przeszliśmy przez ogrodzenie Rozi od razu rzuciła mi się na szyję.
- Jak mogłeś - wrzasnęła odsuwając się ode mnie - jak mogłeś zmienić kod
- Mówiłam - powiedziała bezgłośnie Alex
- Lexi szalała - zacząłem - Quick bał się że zrobi coś głupiego. Kazał zmienić mi kody.
- I nie podałeś mi go
- Quick zabronił mi mówić - wyjaśniłem
- Od kiedy jesteś takim posłusznym pieskiem. - warknęła - siad Drake'usi, waruj Drake'usi. O ile pamiętam jeszcze nie dawno mało co się nie pozabijaliście.
- Rozi posłuchaj - zacząłem
- Nie Drake ty posłuchaj - przerwała - mało co nie umarliśmy, a tylko dlatego, że cała broń została w piwnicy. A nikt nie znał kodu do piwnicy.
- Rozi - zacząłem uspokajająco
- Zadrapały mnie - powiedziała nagle - nie wiem czy nie ugryzły. Drake boje się
- Chwila - powiedziałem
- Skończyła nam się amunicja - ciągnęła - mieliśmy tylko noże, a zimni znalezli dziurę w płocie i zaczęli przedzierać się przez ogrodzenie. Na szczęście pojedynczo. Nie mogliśmy pozwolić by przeszło ich zbyt dużo. Wbiłam jednemu z nich nóż w głowę ale ten padł za nim zdążyłam go wyciągnąć. Straciliśmy z byt dużo broni, nie mogliśmy pozwolić by stracić więcej.
- Nie mów mi że wyciągnęłaś rękę by zabrać nóż
Czy ona zwariowała?
- Nie był daleko - usprawiedliwiła się
- Kretynka - wrzasnąłem
- Nie musiała bym gdy byś nie zmieniał kodu albo podał mi nowy. - oskarżyła
- Widział to ktoś? - spytałem
- Nie - odparła po chwili zastanowienia.
- Dobrze - wypaliłem - nie mów nikomu, chodz ze mną
- Jeżeli mnie ugryzł - oburzyła się - musimy im powiedzieć
- Ciszej - warknąłem rozglądając się dookoła na szczęście nikogo nie było - żeby zamknęli cię w piwnicy
- To najlepsze rozwiązanie
- Sama powiedziałaś że nie wiesz czy cie ugryzł
- Nie wiemy jak to działa - przypomniała - może wystarczy zadrapanie
- Chodz - powiedziałem
Poszliśmy do domu. W salonie była tylko Alex i Luke ale byli zajęci rozmową. Pociągnąłem ją za drugą rękę. I zaprowadziłem do łazienki. Odkręciłem wodę i podciągnąłem jej prawy rękaw swetra. Całą rękę miała czerwoną od krwi. Podstawiła ją pod wodę. Na szczęście nie było żadnego ugryzienia ale ręka nie wyglądała dobrze. I tak jak wspomniała Rozi nie wiemy jak to działa. Kuba został ugryziony i się jeszcze nie zmienił. Może wystarczy zadrapanie.
- Co teraz - wyszeptała Rozi
- Boli? - spytałem głupio - wiem głupie pytanie. Nie mów nikomu - poleciłem - Ojciec pracował nad tym wirusem, na pewno w domu miał notatki. Pojadę po nie.
- Nie zostawiaj mnie - poprosiła ze łzami w oczach
Przytuliłem ją do siebie. Bała się, a ja nie mogłem nic powiedzieć bo bałem się bardziej od niej...
Wiedziałem że poszło coś bardzo nie tak jak tylko podjeżdżaliśmy pod dom. Przy płocie tłoczyła się masa zombie. Płot musiał mieć jakąś usterkę. Przyjechaliśmy w ostatnim momencie. Powybijaliśmy ich, spalenie trupów zostawiłem Quickowi i poszedłem szukać Rozi. Alex szła obok mnie, była dziwnie milcząca pewnie myślała tylko o Luke. Jak tylko przeszliśmy przez ogrodzenie Rozi od razu rzuciła mi się na szyję.
- Jak mogłeś - wrzasnęła odsuwając się ode mnie - jak mogłeś zmienić kod
- Mówiłam - powiedziała bezgłośnie Alex
- Lexi szalała - zacząłem - Quick bał się że zrobi coś głupiego. Kazał zmienić mi kody.
- I nie podałeś mi go
- Quick zabronił mi mówić - wyjaśniłem
- Od kiedy jesteś takim posłusznym pieskiem. - warknęła - siad Drake'usi, waruj Drake'usi. O ile pamiętam jeszcze nie dawno mało co się nie pozabijaliście.
- Rozi posłuchaj - zacząłem
- Nie Drake ty posłuchaj - przerwała - mało co nie umarliśmy, a tylko dlatego, że cała broń została w piwnicy. A nikt nie znał kodu do piwnicy.
- Rozi - zacząłem uspokajająco
- Zadrapały mnie - powiedziała nagle - nie wiem czy nie ugryzły. Drake boje się
- Chwila - powiedziałem
- Skończyła nam się amunicja - ciągnęła - mieliśmy tylko noże, a zimni znalezli dziurę w płocie i zaczęli przedzierać się przez ogrodzenie. Na szczęście pojedynczo. Nie mogliśmy pozwolić by przeszło ich zbyt dużo. Wbiłam jednemu z nich nóż w głowę ale ten padł za nim zdążyłam go wyciągnąć. Straciliśmy z byt dużo broni, nie mogliśmy pozwolić by stracić więcej.
- Nie mów mi że wyciągnęłaś rękę by zabrać nóż
Czy ona zwariowała?
- Nie był daleko - usprawiedliwiła się
- Kretynka - wrzasnąłem
- Nie musiała bym gdy byś nie zmieniał kodu albo podał mi nowy. - oskarżyła
- Widział to ktoś? - spytałem
- Nie - odparła po chwili zastanowienia.
- Dobrze - wypaliłem - nie mów nikomu, chodz ze mną
- Jeżeli mnie ugryzł - oburzyła się - musimy im powiedzieć
- Ciszej - warknąłem rozglądając się dookoła na szczęście nikogo nie było - żeby zamknęli cię w piwnicy
- To najlepsze rozwiązanie
- Sama powiedziałaś że nie wiesz czy cie ugryzł
- Nie wiemy jak to działa - przypomniała - może wystarczy zadrapanie
- Chodz - powiedziałem
Poszliśmy do domu. W salonie była tylko Alex i Luke ale byli zajęci rozmową. Pociągnąłem ją za drugą rękę. I zaprowadziłem do łazienki. Odkręciłem wodę i podciągnąłem jej prawy rękaw swetra. Całą rękę miała czerwoną od krwi. Podstawiła ją pod wodę. Na szczęście nie było żadnego ugryzienia ale ręka nie wyglądała dobrze. I tak jak wspomniała Rozi nie wiemy jak to działa. Kuba został ugryziony i się jeszcze nie zmienił. Może wystarczy zadrapanie.
- Co teraz - wyszeptała Rozi
- Boli? - spytałem głupio - wiem głupie pytanie. Nie mów nikomu - poleciłem - Ojciec pracował nad tym wirusem, na pewno w domu miał notatki. Pojadę po nie.
- Nie zostawiaj mnie - poprosiła ze łzami w oczach
Przytuliłem ją do siebie. Bała się, a ja nie mogłem nic powiedzieć bo bałem się bardziej od niej...
Subskrybuj:
Posty (Atom)