wtorek, 19 września 2017

Od Quicka do pozostałych

No po tym czego się dziś dowiedziałem to sprawa ciekawie nie wyglądała. Czasu zero o w dupę. Porozmawiać coś zaplanować? Eh... czasu mało ludzi jeszcze mniej. Chodziłem w koło ogrodzenia i myślałem. Wyszedł Drake
- Co z tym zrobimy?
- Postaraj się podnieść napięcie i rażenie płotu zwiększyć.
- Myślę że da się to zrobić
- Dobrze - powiedziałem - Amanda! Różyczko - powiedziałem już łagodniej i z uśmiechem - Pomyślcie o czymś co by na jakiś czas wyeliminowało naszych strażników płota. Creepy idziesz z nami, zdejmiesz wartownika z prawej wieżyczki.
- Super - piszczała z radości
- Ja zdejmę lewego. Tylko po cichu Creepy. Luke, Pati zajmijcie się sprzętem. Potrzebne będą maszynówki, coś do wysadzenia tego w cholerę, granaty dymne. Dla każdego przynajmniej dwie wielostrzałówki. Luke zdejmij szybę z szyberka i na dach daj automat tak na wszelki wypadek. Amanda, Witku wy zostaniecie z Suprice. Będziecie bezpieczni. Być może - dodałem - Alex przypilnuj wszystkiego, a no i tłumiki to podstawa.
- Jasne. Tylko kody, pamiętasz? Obiecałeś
- Tak niech Drake tobie poda. Za dwie godziny ruszamy. Musimy ich uprzedzić być pierwsi inaczej polegniemy. Nie wiadomo ile jest ich w środku. W dupę - kląłem i jeszcze Amanda i te jej pieprzone
- ... ojejej...  
- Wez zamknij ryj. Rób co nakazałem - ryknąłem
Aż podskoczyła nie wiem czy ze strachu, czy z innego powodu ale poszła. Łaziłem i myślałem ile ich tam jest no poza tym jak to zrobić, aby nie ucierpiały osoby postronne. Te uwięzione no i żeby zimnych nikt nie wypuścił. Ehh... i co z tymi ludzmi dalej. Tu ich nie pomieścimy. Przyszła wreszcie ta chwila.
Wszystko gotowe - zameldowali Drake i Luke
- To ruszamy - powiedziałem bez wahania wsiadając do auta.
Było nas 6-oro ale co mieliśmy zrobić. Najlepszą obroną jest atak. Przez zaskoczenie będzie skuteczniejszy
- Pati, Luke wy rozstawicie automaty. Dziewczyny my wybijamy a raczej wykurzamy szpital ze środka. Granaty dymne powinny załatwić sprawę. Powinni wyjść. No i mam nadzieje że się na wzajem nie powybijamy. Wszystkim życzę powodzenia. Każdy ma czerwoną race?
- Jasne
- No to gdyby co puszczajcie.
Podjechaliśmy, w środku na terenie stał duży samochód ciężarowy. Więzniów już nie było w prowizorycznie zrobionym areszcie. Czyli kawałku placu ogrodzonym siatką.
- Co teraz? - zapytał Luke
- Niech odjadą jest tam jakieś zamieszanie. Na oko ze 40 łepka - powiedziałem
- Naliczyłam 50 - powiedziała Pati - mata była chyba twoim słabym punktem
- Miałem czwórkę - powiedziałem zgodnie z prawdą - poza tym skup się na swoim zadaniu. Nie na rozliczaniu mojej osoby z wiedzy o liczbach. Taki z ciebie wojak jak ze mnie prezydent to chyba cud że przeżyłaś na tej wojnie. No chyba że Luke siedział ci na dupie
- Co masz na myśli?
- W nocy cię rżnął a w dzień pilnował żeby dupy ci nie odstrzelili - powiedziałem z ociąganiem wpatrzony w to co dzieje się w szpitalu. - Dobra wyjeżdżają do roboty. Dalej idziemy z buta. Pozajmujcie stanowiska i zaczynamy. Luke, Drake jak dziewczyny będą zagrożone wykosić dupków
- Jasne
- A ja? - zapytała Pati
- A ty stoisz przy automacie. Czego nie wiesz? Czy masz z niego strzelać czy usiąść na lufę? - zirytowała mnie
Najpierw odstrzeliliśmy z Creepy kolesi ze stróżówki. Pózniej poszła Lexi i Rozi z fajkami. Po 5 min dwudziestka już smacznie lulała. Ja Drake i Creepy pobiegliśmy w ich stronę. Pobiegłem schodami na samą górę czyli 3 piętro. Drake zajął się 2, Alex 1, a parter obstawiła Rozi. Powoli wszyscy wybiegali i kulka w łeb od Pati i Luke. Przeszukałem swoje piętro i podobijałem jakichś ludzi. Wyjrzałem przez okno żeby dać znać że u mnie czysto. Rozi i Drake byli już na dole i szli w stronę bramy do której zmierzał już Luke i Pati.
Powiążcie ich - nakazałem i zapytałem o Alex. Jeszcze nie zeszła.
- Pomogę jej a wy uważajcie bo może ktoś tam został
Gdy zszedłem na 1 piętro zobaczyłem Alex leżącą na podłodze. Jakiś ciul do niej mierzył
- Jeszcze raz suko! - cedził słowa
Bez zastanowienia zaciukałem go nożem.
- Lexi co się stało?
Spojrzałem na nią, szybko ogarniając wzrokiem całe jej ciało. Chciała coś powiedzieć ale zemdlała.
- Luke! Samochód na cito - wrzasnąłem przez okno
W pędzie pobiegł do auta. Nawet nie pytając. Wziąłem Lexi na ręce i wyniosłem ze szpitala. Luke już wyskoczył z samochodu
- Jest ranna w udo! Kula chyba w środku! Pomóż mi! - krzyczałem - zwiążcie ich i czekajcie za 30min będę. - wrzeszczałem do reszty.
Luke gładził Alex po twarzy. Cały się trząsł, coś do niej mówił. Z piskiem wyjechałem ze szpitala. Kurwa... szybciej! - mówiłem sam do siebie cisnąc pedał w podłogę. Otworzyłem bramę. Luke już niósł nieprzytomną Alex.
- Amanda - wrzeszczałem - Alex jest ranna
- Połóżcie ją na stole - nakazała Amanda
- Dasz radę Luke? - spytałem
- Jasne
- Będzie dobrze, nie martw się. Muszę jechać
Podpiąłem przyczepkę i pojechałem do szpitala.
- Dobra ekipa. Panów pakujemy na przyczepkę ja i Drake ich zawieziemy. Rozi poszukajcie wszystkiego co się przyda. Przyjedziemy na 2 auta. No chyba że Luke będzie w stanie.
Dziewczyny pobiegły zbierać leki. Ja zaraz obróciłem z powrotem. Luke, Drake i Witek mieli pozamykać naszych gości. I przyjechali o dziwo obaj. Luke na moim motorze
- Podpiąłem przyczepkę pod motor.
- Jak Alex?
- Amanda robi jej zabiegł ale powiedziała że nic jej nie będzie tylko ty i ja musimy oddać krew. Bo ty masz "0", a ja taką jak Lexi.
- Jasne nie ma sprawy - powiedziałem
- A i Amanda chciała sama obejrzeć sprzęt.
- Dobrze przyjadę z nią tu - odrzekłem - Jedzcie przodem ja pociągnę zimnych.
- Dobra to ja zrobię im jakąś prowizorkę
- Pospiesz się Drake. Ruszajcie już.
Gdy ja dojechałem z zimnymi i ich bezpiecznie zamknęliśmy. Poszedłem do domu.
- Jak Lexi?
- Już dobrze, potrzebuje krwi - zajmowała się w tym czasie pobieraniem krwi od Luke - ty też mógł byś Quick
- Dobrze ale chciałaś jechać do szpitala. To może jak wrócimy?
- Tak będzie bezpieczniej poza tym na 3 godz wystarczy bo będzie zlatywało to co pobrałam od Luke. To załączę tylko niech ta krew zlatuje i jedziemy.
- Ok
Z siostrą nie rozmawiałem po drodze. Pomogłem poprzenosić sprzęt jakiego potrzebowała i wróciliśmy. W tym czasie przy Lexi która nadal leżała na stole i już się obudziła siedział Luke, Drake i Rozi.
Tłumaczyła Amandzie że coś jej od bólu dała. Coś się sprzeczały.
- Jak tam księżniczko? - spytałem
- Uratowałeś mnie
- No to nic takiego wampirzyco. Teraz mam ci podobno oddać trochę swojej zepsutej krwi. Więc będziesz mnie miała w sobie. Hehe....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz