Próbowałem pogadać z Tomkiem na temat Drake. Bo to że mieliśmy fazę to się wyjaśniło. Drake wypił tą whisky a ja to doktorek pomylił leki i dał mi jakieś narkotyki. Tylko jemu chodziło o tą Aśkę bo go wkręcała. Jednak Tomek powiedział że nie mogło nic takiego mieć miejsca bo odprowadził nas do pokoi. W tym samym momencie Roz powiedziała.
-Damon, coś się z nim dzieje.
-On śpi niespokojnie kochanie.
-John on ma otwarte oczka chce płakać a nie może.
-Podszedłem do małego był cały siny łezki mu leciały z oczek, ale nie wydawał krzyku.
-Drake otwórz okno Różyczko może rozepnij go troszkę nie wiem dzwonie na pogotowie.
Po skończonej rozmowie i milionie wyjaśnień powiedzieli mi że przyślą karetkę.
-Tomek leć i czekaj na nich zblokuj windę niech nie czekają. Borys mój samochód niech czeka gdzieś na uboczu pilnujcie żeby karetka mogła stanąć pod drzwiami.
Po 15 minutach było już pogotowie długo badali małego podawali tlen wreszcie stwierdzili że muszą go zabrać bo parametry oddechowe się pogarszają.
-Żona może z nim pojechać? - zapytałem cała rozmowa odbywała się po włosku.
-Nie ma takiej możliwości można tu wprowadzić inkubator?
-Tak obie windy są do panów dyspozycji. Proszę mi powiedzieć jaki jest jego stan zdrowia.
-Przyznam że ciężki - powiedział lekarz.
Rety wytłumaczyłem wszystko co mówili Roz.
-Musimy jechać za karetką kochanie.
-Co mu jest on umrze?
-Skarbie oni nie wiedzą, nie możesz z nim pojechać bo nie maja miejsca. Wezmą go do inkubatora żeby lepiej mu się oddychało my pojedziemy za karetką i zaraz będziemy przy Damonie. Będę jechał za dupa tej karetce nie denerwuj się.
Roz zjechała winda z Damonem umieszczonym w inkubatorze razem z lekarzami najgorzej było jak zamknęli drzwi od karetki Roz przed nosem .Wpadła w panikę.
-Choć kochanie oni muszą jechać pojedziemy za nimi liczy się każda minuta. - Zaciągnąłem Roz do samochodu. Całą drogę płakała a ja siedziałem na dupie tej karetce. No kurwa sam bym szybciej go dowiózł kląłem. Podjechałem za karetka pod same drzwi.
-Musi pan stąd odjechać tu nie wolno parkować nie widzi pan znaku?
-Widzę chwila Roz idz z nimi muszą cie wpuścić ja zaparkuje i do was dobiegnę.
Roz poszła z obsługą karetki i Damonem. Zaparkowałem samochód i pobiegłem do szpitala załatwiłem tłumacza i pokierowałem się pod wskazane miejsce. Tam Roz czekała z plikiem dokumentów.
-Musimy to wypełnić i mnie nie wpuścili.
-Spokojnie kochanie zerknąłem na nazwę oddziału. To jest oddział neonatologiczny tu nie wpuszczają rodziców. Znaczy wpuszczają ale na jakiś czas raz w ciągu dnia i na pewno jak go zbadają to będziemy mogli go zobaczyć. Teraz wypełnimy te dokumenty.
To nie okazało się proste Damon nie miał szczepień, książeczki zdrowia.Tłumaczyłem tej babie, ale ona nie rozumiała i wkoło gadała że to karalne że mnie posadzą za niedopełnienie obowiązków.
-To będę siedział zamknij ryj i po lekarza zapierdalaj migiem nie wiesz kim ja jestem - zdenerwowałem się. Tłumacz wszystko przetłumaczył Roz a nie miał tego robić.
-Jak cię zamkną ja nie dam rady - płakała jeszcze bardziej Roz.
-Nikt mnie nie zamknie kochanie. Nie mają prawa zadzwonię po moją papugę na wszelki wypadek - spokojnie wyjąłem telefon. Wtedy nie wiadomo z kąt pojawili się Al, Luke, Jula i nawet Drake dotarł. Musiał im powiedzieć bo pytali czy coś już wiemy.
-Niestety czekamy - powiedziałem przytulając Roz.
-Czemu po adwokata dzwoniłeś? - dopytał Drake.
-Mały nie ma tych szczepień , nigdzie nie był diagnozowany a jest wcześniakiem i za niedopełnienie obowiązku rodzicielskiego mnie chcą sadzać. Tłumaczyłem im że u nas nie istnieje służba zdrowia ale dupa .
-A jak cie posadzą? - zapytał Drake
-Nie maja prawa mogą to sprawdzić nie maja podstaw ani argumentów. Przez prawie dwa lata nie wpuszczali do Włoch nikogo. Wszędzie były blokady granic nawet jak byśmy chcieli nic by to nie dało, bo by nas nie puścili. Baba się nie zna a kozaczy.
-No stary bo bez ciebie to Roz polegnie.
-Spoko Drake ja zaciukam tego ruska kurwa takie piekło to przez niego.
-Uspokój się - warknęła Al.
-No co? Prawda taka jest - Tuliłem Roz do siebie - Gdy by nie oni to w Polsce było by normalnie a tak ty ugryziona, zresztą kogo ty uczysz Al zabije gada i tych twoich Alfredów i daj mi spokój. Drake mi pomoże to jego siostrzeniec jak by nie patrzeć.
-Teraz to masz racje jak coś młodemu się stanie to pójdę z tobą na tego ruska.
-Oni powariowali - stwierdziła Jula.
-Trzyma ich od wczoraj jeszcze szwagierki naćpały się i się razem trzymają - stwierdziła Al.
-Zamknij się Al - wrzasnęła Roz - John ma rację jak coś się stanie Damonowi to niech jadą.
-Spokój teraz nie czas na takie gadki - powiedziałem - Rety czemu to tyle trwa siedzimy tu już godzinę
Po dwóch godzinach przyszedł lekarz z diagnozą.
-Państwa syn ma wrodzoną wadę serca nazywamy ją fachowo przewód tętniczy Botalla. Już państwu tłumaczę. Przewód tętniczy Botalla to naczynie krwionośne, które u płodu łączy bezpośrednio lewą tętnicę płucną z aortą, aby krew omijała naczynia płucne <płód nie oddycha płucami dla tego nie odbywa się transport krwi z serca do płuc> Prawidłowo przewód ten ulega samoistnemu zamknięciu w ciągu 24 godzin od wykonania pierwszego wdechu. Ponieważ przestaje pełnić swoją funkcję. Kiedy nie dojdzie do jego zamknięcia krew z lewej komory zamiast płynąć do aorty a następnie do tkanek całego ciała przepływa do tętnicy płucnej i do płuc. Objawy pojawiają się 3 do 5 dni po porodzie. To przyspieszone bicie serca, cichy i miękki szmer słyszalny w okolicy mostka, gdy przeciek jest duży dziecko słabo rośnie, rozwija się z opóznieniem. Konieczne jest przeprowadzenie operacji, aby nie dopuścić do uszkodzenia serca i płuc. Musicie państwo podjąć decyzję w miarę szybko bo mały jest wcześniakiem i słabo sobie radzi. Utrzymujemy go teraz w stanie śpiączki farmakologicznej jest podłączony pod tlen na razie samodzielnie oddycha. Zapraszam możecie państwo wejść do synka tylko ostrzegam że to nie wygląda najlepiej bo pełno w koło niego kabli przewodów monitorów, ale wszystko jest w porządku znaczy pod kontrolą.
Poszliśmy z Roz za tym lekarzem to co zobaczyliśmy nas powaliło nasz maleńki synek prawie nie widać go było z poza rurek kabli szok
-On umrze co my zrobimy, już nie żyje - płakała Roz.
-Żyje słonko tylko śpi żeby spokojny był, żeby nie płakał.
-Musi mieć operację a jak się nie uda?
-Nie myśl tak nawet. Musze pomyśleć nie wiem. No tak to jest jak byś była pod kontrolą w tej ciąży a on urodził by się pózniej to może by tego nie było. Rety moja wina. Mógł bym po prosić o coś na uspokojenie jakieś relanium dla żony?
-Tak oczywiście - powiedział doktor jednak Roz nie rozumiała bo tłumacza nie wpuścili. - Nie ma sensu żebyście państwo tu tkwili nie pomożecie mu a decyzje musicie podjąć no nie ukrywam szybko. Tu też długo nie możecie państwo przebywać.
-Rozumiem doktorze jeszcze chwilkę popatrzymy na nasz skarb i postaram się zabrać żonę eh.
Roz nie bardzo chciała wychodzić. Ale powolutku jakoś ją przekonałem
- Kochanie musimy stąd wyjść nie mogę się bardziej narażać lekarz powiedział - skłamałem - że w ogóle nie możemy tutaj zostać. A wiesz że chcą mnie posadzić. Więc może chodzimy.
- A jak on umrze?
- Kochanie nie umrze. Ja mu zabraniam a to grzeczny chłopiec słucha tatusia.
Roz przestała płakać bo chyba leki już zaczęły działać.
- No tak wszyscy ciebie słuchamy - powiedziała - czasem ci nie wychodzi decydowanie najlepiej ale zawsze spadamy na cztery łapy, jakoś.
- No właśnie chodzimy już. Teraz ja pomyślę powoli. Bo to o naszego synka chodzi. Wydaje mi się słonko że to nie jest najlepszy szpital do tego typu operacji. Musimy podjąć decyzję czy w ogóle ją przeprowadzić.
Wyszliśmy już na hol szpitalny. Usiedliśmy tam na jakichś kanapach. Wziąłem Roz na ręce dosiadła się do nas cała reszta.
- Bo widzisz kochanie - mówiłem do niej dalej - decyzja jest tylko jedna. Musimy się zgodzić na tą operację. Stawką jest życie naszego synka. Ryzyko jest duże ale bez operacji umrze. No przynajmniej ja tak zrozumiałem.
Wszyscy słyszeli diagnozę. I potwierdzili Roz zgodność moich słów.
- Tylko kochanie nie wydaje mi się że to jest dobry szpital. I tak pomyślałem że ja dopytam tego doktora może czy był by możliwy transport Damona gdzieś indziej. Oni mają tu medyczny helikopter przystosowany. Tylko czy Damon nadaje się do transportu. No i na pewno nie będziemy mogli pojechać razem z nim skarbie.
- Ale gdzie ty chcesz go wywieść?
- Nie wiem kochanie. Muszę poszukać jakiejś kliniki kardiologicznej nie wiem coś takiego, może stany. Nie wiem słyszałem że jest tam jakiś dobry szpital jeszcze przed epidemią. Matka moja udzielała się w takiej fundacji na rzecz chorych dzieci na serce. To bym to wszystko posprawdzał
- Ale jak mogą tu zrobić to nie dadzą ci helikoptera na kasę. - powiedziała Al
- Ja to wiem ale może będę mógł go wynająć. W stanach i tak będę musiał bulić za tą operację. Chodzi tylko o to czy dam radę wyciągnąć ten helikopter. I czy Damon nadaję się do transportu.
- No - powiedział Drake - choć dowiemy się czy on nadaje się do transportu znaczy że Damon. A jak ci tego helikoptera nie dadzą to ty mafia jesteś ukradniesz go. Zaciągniesz flagę na szpital i chuj twój. Bo ty jesteś taka mafia nie?
- No trochę nie tak to działa Drake ale pomysł jest dobry. Helikoptera możemy pożyczyć.
- No widzisz co ty byś zrobił beze mnie
- No to mówiłem ci że moja prawa ręka będziesz.
- No a dogadaliśmy się dzięki małpie.
- To było yeti - uśmiechnąłem się
- No tak to pamiętasz, a brązowa koza?
- Chodzi idziemy ja ci opowiem co ja dziś od dziwiłem. Ty wiesz co ja przyszedłem do pokoju. I Roz tak dziwnie siedziała na tym wyrku i ja jeszcze chyba nie do końca byłem sobą i ja myślałem że ona tą kozę pod kołdrą ma. Ale ona powiedziała że nie no to pogodzić się chciałem no i mówię wiesz żeby przyszła do mnie no i wiesz rozumiesz
- No ta godzenie przez wyro
- No ja pod tą kołdrę a ta nie, won do mnie mówi wręcz. Ty ja tak patrzę i mnie olśniło. I drę się na nią że spałem z nią i Saszą. I zacząłem kotłować się z tą kołdrą bo myślałem że ten chłop tam jest. A potem spadłem z wyrka i oprzytomniałem słuchaj. Bo ono całe we krwi było. To ja myślałem że coś jej zrobiłem
Ten mnie zwinął za fraki
- Coś ty jej zrobił?
- Uspokój się bo nas ochrona zwinie - odepchnąłem go - też myślałem że coś jej zrobiłem. Ale ona tych babskich spraw dostała. A za nim mi to powiedziała to myślałem że zawału dostanę. I potem ty przyszedłeś i jeszcze mi w mordę dałeś.
- No normalnie król hip hopu jesteś - zaśmiał się Drake - dobrze że ja z tą Aśką nic
- No a ja się nie znam w ogóle na babach wiesz o tym. Co ja tam może tam przez cały ten czas to może ze 4 razy z Roz.
- Rety ale ta moja siostra jest biedna - stwierdził Drake - no ale im bardziej cię poznaje tym bardziej cię nie rozumiem. Im bardziej się do ciebie zbliżam tym bardziej się ciebie boje.
- Ale ja naprawdę tego ruska zapierdole mówię ci
- Jeszcze umowy nie mam z tobą ale ty jesteś mafia, przez ciebie moja siostra jest mafia. No to ja jestem jej brat też muszę być mafia. Tylko musisz wyjaśnić mi zasady o co z tym ciukaniem chodzi. Czy to się robi tak ja ty nie podoba ci się to kulka w łeb.
- No mniej więcej. A jak chcesz od kogoś coś wyciągnąć to bierzesz taką starą sześciostrzałówkę na bębenek. Wkładasz jeden nabój ty wiesz w którą komorę go włożyłeś ten nad którym się znęcasz nie i wiesz do pięciu razy sztuka.
- Znaczy że co?
- Znaczy że na spluwie masz zaznaczone gdzie masz włożony nabój jak chcesz wyciągnąć informację zakręcasz bębenek i patrzysz żeby ten nabój nie wypalił przystawiasz do głowy i strzelasz na sucho. Po pierwszej takiej próbie gość pęknie i się zesra. A im bliżej będziesz 6 tym więcej się dowiesz.
- A jak już się dowiem? - dopytał Drake
- To musisz go zabić.
- No tak my mafia nie zostawiamy świadków.
- No i takich ludzi ja potrzebuję i chciał bym bo rodzina jesteśmy
- No...
- To interes rodzinny mamy nie
- Że mafię gadasz? Bo mafia to rodzina
- No to ty będziesz taki tajnos agentos.
- Taki twój as w rękawie
- No... taki czarny charakter w garniturze i okularach będziesz grał w pokera i wyciągał info. A jak nie dasz rady to spłukanego do burdelu.
- A jak ja przegram - dopytał
- To zwiną cię moi dla pozoru bo będą wiedzieć że ty to ty
- Ale nie wsadzą mnie do bagażnika?
- Nie no co ty wyprowadzą cię tylko.
- A czyli ustawka. To ja robiłem w czymś takim
- Grasz zawodowo? - dopytałem
- No grałem
- I nic nie gadasz
- Nie pytałeś
- Rety ty wiesz ile jesteśmy w plecy. Dobra Drake ten konował jest chodzimy. Przepraszam doktorze - powiedziałem po Włosku
- Żona lepiej się czuje? - dopytał doktor
- Udało nam się uspokoić moją siostrę - powiedział Drake
Zdziwiłem się że tak szybko się nauczył
- Tak troszeczkę - powiedziałem do doktora
- Rodzina się nią zajmuje - dodał Drake
- Rozumiem że podjęliście państwo decyzję.
- Znaczy nie mamy wyboru ale chciał bym się dowiedzieć czy jest możliwy transport do innego szpitala.
- Jedynie lotniczy - stwierdził lekarz
- Ale wy macie helikopter medyczny
- No tak ale tego nie obejmuje ubezpieczenie
- Rozumiem a wyczarterować go można?
- Chyba pana nie stać
- Chyba pan nie wie na co go stać - wtrącił Drake
- Czyli tak - powiedziałem
- No tak trzeba złożyć podanie do dyrekcji
- Doktorze sam pan mówił że czas nas goni.
- Przecież możemy to zrobić tutaj.
- Jasne dla was to jedno życie w to jedno w tamto.
- No taka ruletka - powiedział Drake - Jeden na sześć się udaje
- Drake ty nic nie rozumiesz nie jeden na sześć. To ty decydujesz jeden na ile
- A to tak działa - powiedział Drake
- Dobra niech pan mi powie gdzie urzęduje ten wasz pan dyrektor
- A gdzie chce pan zabrać syna? Pana żona jest nie pełnoletnia nie może decydować w świetle naszego prawa.
- Moją żonę to niech pan zostawi w świętym spokoju. To jest jej syn i to jest jej decyzja.
- Ale pan jest za nich odpowiedzialny.
- Dlatego stoi przed panem i mówi grzecznie do pana - skomentował Drake - teraz mówi grzecznie - ciągnął dalej - do momentu kiedy stanie się nie przyjemy, pózniej zacznie panu grozić a na końcu przedstawi panu swoje drugie oblicze.
- Drake - warknąłem
- No co ja tylko tłumacze
- Doktorze - powiedziałem - ile u pana kosztuje pobyt na intensywnej albo inaczej kto będzie miał dyżur przez najbliższe 24 godziny.
- No ja - przyznał lekarzyna
- Możemy iść do pana gabinetu? - dopytałem
- Zapraszam - powiedział
- Więc ile kosztuje pobyt dwóch osób na oddziale intensywnej terapii noworodka
- Dwóch osób? nie ma takiej ceny bo jest to nie możliwe
Wyjąłem cały pliczek banknotów rzuciłem mu na biurko
- Ale to są dolary - stwierdził doktor
- Ta cała setka setek - powiedział Drake
- Teraz jest to możliwe - dopytałem doktora
- Dwie osoby... hmm... gdyby
Rzuciłem drugi pliczek
- A teraz?
- Teraz to od zaraz i zadzwonię do dyrektora umówię panów o ten helikopter
- No już pana lubię - powiedziałem - chodzi Drake zabieramy się stąd
- I co teraz? - dopytał
- Nie wiem Roz stąd nie będzie chciała wyjść. Może Al by z nią posiedziała albo Jula. Ja muszę sprawdzić te szpitale na spokojnie. No po za tym jeszcze rozwałkę dziś muszę zrobić za tą Jessicę. Wiesz nim polecę
- Chyba polecimy - stwierdził Drake
- Drake proszę cię to moja żona, moje dziecko
- Ale ja jestem jej bratem lecę z wami
- Tak wiem a z tobą Al i cała reszta łańcuszek szczęścia. Dobra powiedziałem. Wez się z nimi dogadaj bo mnie nie trawią. Naprawdę muszę znalezć dobry szpital.
- Okej no to lecimy z tym bałaganem - powiedział Drake