piątek, 3 listopada 2017

Od Quicka

Runda pierwsza za nami. Wiem że Roz może zostać teraz z Damonem. Drake poszedł załatwić opiekunkę do ich obojga. Bo ja się raczej nie dogadywałem z nimi wszystkimi już. Poszedłem załatwiać ten medikopter. Stawka była duża. Ale chuj większa była inna że ani ja, ani Roz nie możemy lecieć. Znaczy duża w rozumieniu Drake'a że stawka. Dla mnie to był wrzut na ciele zdrowego organizmu. A już myślałem że będę musiał sprzedać tego lexusa. Znaczy nie żebym żałował tylko myślałem że życie jest droższe. Przyszedł Drake
- Już wszystko załatwiłem. Powiedziałem Al żeby upomniała się o uspokajacze dla Roz i mimo tego iż mam u niej na minusie zgodziła się.
- Ja mam na większym uwierz mi
- No widzisz stary przyjazń kobiet jest bezgraniczna i bez warunkowa a jeżeli chodzi o moją siostrę i twoją żonę to masz bracie problem
- No ale co? - dopytałem - jaki? Zle się czuje?
- Nie stary ma syndrom stracenia
- Znaczy? - dopytałem
- Rety ty na prawdę nic nie rozumiesz?
- No gdybym rozumiał to nie pytał bym
- No powiedziała że dzisiaj wieczorem będzie w domu.
- No i dobrze - stwierdziłem - odpocznie troszkę. Cieszę się że trochę się zdystansowała
- No właśnie nie szwagier jesteś na cenzurowanym
- Ale co?
- Kurwa jaki ty jesteś trudny.
- No przecież już nic nie zrobiłem
- No ona chce drugiego dzieciaka
- Co? - dopytałem
- No tak. Jak jej dzisiaj w nocy nie zrobisz dobrze to się wkurwi znam własną siostrę.
- No przecież jest Damon i skończyły jej się tabletki
- No i czego nie rozumiesz?
- No ma eee...
- No ma ale mówiła mi że Damon umrze i rozumiesz
- Nie bardzo przecież nie umrze
- No tłumaczyłem ale wez jej wytłumacz
- To co ja mam zrobić? - dopytałem
- Pozostało ci upierdolić wyro krwią
- No przestań to nie etyczne jest
- Gówno wiesz - powiedział Drake - baby to tak mają. Bachora chcą zastąpić bachorem. Taki syndrom straty
- Co ty pieprzysz Damon przecież to przejdzie. Właśnie załatwiam szpital w Bostonie.
- To wez to wytłumacz mojej siostrze
- No się nie da - powiedziałem
- Ty to wiesz, ja to wiem. Musisz to wziąć na klatę.
- Ale? - dopytałem
- Robisz a nie robisz - powiedział zirytowany Drake
- No po to są te tabsy bo nie potrafię się powstrzymać.
- Rety wiedziałem że jesteś dupek i ciemniak ale że aż taki. Gorzej to już moja siostra nie mogła trafić. Ja bym ciebie o coś zapytał ale chyba już to pominę milczeniem. Bo ty raczej nie za kumasz
- Ale co?
- No i nie kumasz
- To przestań gadać szyfrem
- To co teraz? - dopytał Drake
- No zwijaj wszystkich do hotelu. Jeżeli Al się zobowiązała to niech zostanie ja pójdę pogadam z Roz. Załatwię ten medikopter no i muszę coś wyczarować dla siebie znaczy no mam tego czarter'a którym Maniek przyleciał więc polecimy.
- Jutro jest rozprawa - przypomniał Drake
- Dobra więc my polecimy a wy zostaniecie. Dam wam papugę swoją
- Dobra to my dolecimy - stwierdził Drake
- Miłego bociana - uśmiechnąłem się
- Miłej nocy w nocy - stwierdził Drake - i się nie migaj Quick bo wyłapiesz i nie ma tłumaczenia.
- No nie znaczy tak
- Przestaniesz - warknął Drake
- Nie znaczy tak. Wszystko jasne Drake'uś nie denerwuj się
- To idziemy łatwić ten helikopter - powiedział Drake
- Czekaj zadzwonię czy tam miejsce dla Damona będą mieli.
Po kilku dziesięciu minutach, to powiedzieli że istotnie mogą go przyjąć. Mogą przeprowadzić operację ale muszą zrobić swoją diagnostykę i za wszystko trzeba bulić. Odpowiedziałem że cena nie gra roli że liczy się czas. Wyszło tak że mamy 24 godziny na stawienie się na miejscu. Powiedziałem o tym Drake'owi i Roz nim poszła do Damona z Alex.
- Ale stać nas na to? - dopytała Roz
- Jeżeli mnie nie będzie stać to zastawię samego siebie - powiedziałem
- Dobrze - uśmiechnęła się blado - przyjadę wieczorem do hotelu
Eh... a ja myślałem że zostanie to nie wróżyło nic dobrego. Stuknąłem Drake
- Roz - powiedział Drake - a może byście zostały z Damonem na noc. On taki malutki jest.
- On prawie nie żyje - warknęła Alex
- Jest w śpiączce farmatologicznej - poprawiłem ją
- Boli mnie jak patrzę jak on się męczy - stwierdziła Roz - nawet na ręce go wziąć nie mogę. Boli mnie gdy na niego patrze
- Dobrze kochanie - powiedziałem - podstawię wam limuzynę taką z flagami. Gdy będziesz chciała to przyjedziesz do hotelu. Ja załatwiłem już szpital w Bostonie. I całą resztę załatwię.
- Dobrze - powiedziała spokojnie Roz
Poszliśmy z Drake'em do samochodu. A ten zaczął
- Jak moja siostra mówi tak spokojnie to masz przejebaną noc chłopie
- Już ty się nie martw - powiedziałem
Podjechaliśmy pod hotel rozmawiając. W wejściu przywitał mnie Tomek
- Dawaj mi tu Mańka czasu nie mam
Pogadałem z Mariuszem i generalnie to byłem w wielkim szoku. Umowa była inna, inne warunki ktoś chyba coś zle przetłumaczył. Ktoś inny tego nie zrozumiał i otrzymałem trzy hotele i wojskowy samolot zbrojony po zęby. I Mariusz musiał lądować 200 km dalej na wojskowym lotnisku. Maniek mówił że dobrze że ma papiery na lota i tak powołał się na mnie a generalnie to mam coś do zapłacenia bo przejebane było.
- Spoko Maniek - powiedziałem - musimy spierdalać do Bostonu znajdz tam jakieś lotnisko.
- Będzie trudno - stwierdził Mariusz
- Bo? - dopytałem
- No jak go dostarczyli to zajebałem mu tą atomówkę na pokład jeszcze
- Ja pierdolę debilu. Wez ją jakoś rozbrój.
- Się nie da bo kazałeś ją uzbroić
- Może nie byłem sobą
- Może - uśmiechnął się Mariusz - ale teraz to tylko czerwony przycisk pomoże - stwierdził
- To go naciśnij i rano wylatujemy - powiedziałem
- Jak go nacisnę to rozpierdoli trzy państwa w pobliżu nigdzie nie wylecimy w powietrze co najwyżej
- I o to chodzi - powiedziałem
- Nie no chodzi o to że szef do Bostonu chce lecieć nie w kosmos a jak to odpalę na ziemi to wylecimy co najwyżej w kosmos.
- To aż tak - dopytałem
- Szef chciał to szefowi dali. Szef przykazał że idziemy na ruskich to go dozbroiliśmy
- Ale to miał być czarter - powiedziałem
- To jest bojowy helikopter wojskowy doposażony przeze mnie.
- Znaczy? - dopytałem
- Ciemniaku - stracił cierpliwość Drake - znaczy że nie wiesz co nabyłeś. I możesz wywalić pół kosmosu w powietrze.
- A mój samochód się zmieści? - dopytałem
- No ten helikopter ma dużą ładowność szefie. Nie myślałem o samochodach raczej o bombach
- No ja syna na operacje... znaczy muszę lecieć do syna. Co ty mi bredzisz o jakiś bombach i atomówkach
- Szefie ja nie rozumiem
- A wiesz że ja też. Dobra nie ważne dawaj to coś na jutro i w Bostonie mamy wylądować
- Tylko na wojskowym nas przyjmą szefie i żeby jutro wylecieć to lotnisko jest 150 km dalej. Ta szefa fura się zmieści. To niech szef wezmie czas pod uwagę.
- Ej Maniek ty chyba mówiłeś obok mnie już teraz czaje. Będziesz ubezpieczał ten medikopter
- Znaczy? - dopytał Mariusz
- Musimy zgrać się w czasie - powiedziałem - Jesteś za nim, przed nim, pod nim, nad nim, obok niego. No przecież naruszymy strefę powietrzną stanów zjednoczonych. Nie możemy czekać.
- Czyli szantaż rozumiem - stwierdził Mariusz
- Ta... medikopter ma dostarczyć Damona do szpitala w Bostonie ale jak to zrobię pójdą w ruch migi amerykańskie. Powiesz im przez radio że ubezpieczasz ten medikopter.
- Będą się sadzić - powiedział Mariusz
- Dasz radę ich zestrzelić? - dopytałem
- Tak tylko potrzebuję Grześka i konsekwencję będą. A jak w nas pierdolną wylecimy w kosmos.
- Oni też. Znasz angielski wytłumaczysz im że mamy atoma nie będą kozaczyć. Szybki musi jeszcze myśleć
- A to dlatego szef ma taką ksywkę
- No moja żona by się z tym nie zgodziła
- Wiem bo szef jest za szybki. Szef to powinien mieć na szybki jakiś przyrostek bardzo
- Ta... myślący pózniej - skomentował Drake
- Dobra to załatwiaj sprawy Mariusz
- A tak dla jasności szefie to złamałem regulamin
- Znaczy - zjeżyłem się
- No przywiozłem nasze rodziny i Borysa też
- Tylko tyle?
- No aż - powiedział Mariusz
- Rety - zawiesiłem się
- Właśnie - dodał Drake - rety a my myśleliśmy że wysadziłeś kogoś w powietrze
- Spokój - powiedziałem - ty Drake urabiaj Alex jak przyjadą
- No a ty? Masz zadowolić moją siostrę bo inaczej nim odlecisz to cię w powietrze wysadzę
- Spoko luzik tylko nie odpowiadam za skutki
- Kolejny Damon? - dopytał Drake 
- Ja się na tym nie znam
- Ta, ta i cała piosenka - powiedział Drake - skończ już śpiewać
- No co? - dopytałem
- ble ble ble - powiedział Drake - jak będę miał dwóch takich pojebanych siostrzeńców
- No dobra stary luzik co Roz będzie chciała to zrobię.
- Ale ona...
- Zamknij się, wiem co ona. Przestań mi to w kółko powtarzać. Mówisz co innego, myślisz co innego a pierdolisz na mnie. Trzeba to się robi.
- A ty to tak na komendę jesteś? - dopytał Drake
- Wiesz mi to wystarczy że ona mi na kolanach usiądzie i pełna gotowość bojowa
- Debil - stwierdził Drake
- Lepiej debil niż zooofil
- Ale co? - dopytał Drake
- Jajco ja dzisiaj nie przytulałem małpy a ty tak
- Poważnie? - dopytał zdziwiony
- No niby
- Mów jaśniej
- Macałeś poduszkę po cipie i gadałeś że yeti jest takie mięciutkie
- Poduszka nie ma cipy - stwierdził Drake
- No właśnie i tu jest pies pogrzebany
- Ale co?
- No byłeś tym zafascynowany tą poduszką
- Idę spać - skwitował Drake zmieszany
- Tylko nie wpadnij na Aśkę Drake'uś bo znów cię zgwałci
- Jednak ja i ona to tak - powiedział poważnie
- No tak znaczy nie. Ja tylko podążam za twoim tokiem myślenia że Aśka i ty razem na zawsze
- Masz chorego syna i jak ty się możesz nabijać
- Płakanie Drake tu nic nie pomoże to dobre dla bab. facet musi działać a ja za działałem
- To zmień baterie i działaj w nocy - stwierdził Drake
- No - powiedziałem - włożę sobie te paluszki diurasel
- Ty jednak jesteś popierdolony - stwierdził Drake
- Ojej odkryłeś Amerykę Drake'uś. Kolombo XXI wieku
- Dobra spadam - stwierdził Drake
I poszedł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz