Na reszcie udało mi się zamienić kilka zdań z Roz ona zna mnie jak książkę i, gdy tylko zapewniła mnie że nadal jestem kochany ulżyło mi i dopiero teraz mogłem cieszyć się imprezą. Po akcji z rybą kazałem zamknąć podłogę, ale wtedy już porządnie mnie uchlali poszedłem za bar by porobić obiecane drinki. Pierwszy naturalnie był dla Roz delikatny z truskawkami i nutko egzotyczność. Wtedy dopiero mogłem z nią porozmawiać
-Dziękuję skarbie, że mi wybaczyłaś gryzło mnie to i oni zawsze to robią upijają mnie eh zacząłem ją całować.
-Nie miałam pojęcia że to będzie taka luzna impreza.
-Mam nadzieję że dobrze się bawisz?
-Tak tylko dziewczyn kilka się obraziło za dietę że podać nie chce
-E tam one głupie są. A wiesz będziesz musiała się przebrać bo podlecimy do lasu zrobimy ognicho, chłopaki stwierdzili że tak było za starych dobrych czasów to i teraz chcemy.
Pózniej znów ktoś mnie zaczepił i impreza trwała nadal. Ognisko zastąpiliśmy grillem posiedzieliśmy troszkę i koło 5 po rozchodziliśmy się spać. Nachlany jak bąk powędrowałem z Roz do sypialni. Nawet rozbierać mi się pomagała.
-Jaka ty jesteś kochana skarbie - przytuliłem ją - Wiem że jestem niedobry
-Śpij już misiu - powiedziała Roz.
Nawet nie wiem jak długo spałem. Gdy się obudziłem moi goście już polecieli na stały ląd eh rety. Roz nie było w pokoju znalazłem ją i Damona na dolnym pokładzie rozmawiała z Grześkiem. Ja poszedłem na górę.
-Gdzie jesteśmy?
-Już niedaleko portu szefie.
-To dobrze zawijaj go do portu
Rety łeb mi pękał zszedłem do Roz.
-Chyba bardzo wczoraj popłynąłem co? - dopytałem.
-No nie wiedziałam że tyle możesz w siebie wlać.
-Idę wypije jakieś piwo i popatrzę na wiadomości - stwierdziłem - Bo jak wrócimy muszę się zająć tym problemem w landrynie.
Roz poszła za mną
-Wiesz że spotkałam tu znajomą dziewczynę.
-Tak? A jak ma na imię? To chyba dobrze się bawiłaś co? Bo ja to popłynąłem po tej akcji z rybą i nic już nie pamiętam a łeb to mnie tak nawala że zdechnę za moment.
-To Liliana wiesz to nie było fajne spotkanie bo to córka mojego ojca z inną kobietą.
-Poważnie? Szczerze to ja nie wiem nawet która to jest. I przykro mi że doszło do tego spotkania. Generalnie to nie rozumiem skoro swoją jakby drugą rodzinę zabezpieczył to czemu o was nie zadbał no to nie jest moja sprawa ale mógł chociaż coś powiedzieć to sami byście się ewakuowali gdzieś. Rety tak mi przykro kochanie mogłaś powiedzieć.
-Ona ogólnie jest miła ale jak ja miała bym ją polubić skoro ...
-Wiem kochanie rozumiem już w to może nie wnikajmy co? Jak dowleczemy się do Etny to pójdę do Landrynki posprzątać tam. Muszę obejrzeć papiery i tak dalej to będziesz mogła pójść z Damonkem na dół na plac zabaw.
-A mogła bym pójść z tobą?
-Kochanie ale to nie miejsce dla ciebie.
-Ale ja się boję po tym co się wczoraj stało.
-No rozumiem dobrze, ale do tego pokoju gdzie jest trup nie dam ci wejść bo to może koszmarnie wyglądać eh.
Po godzinie byliśmy już na miejscu skierowałem kroki do Landrynki szczerze to nigdy tam nie byłem. Ten zdrajca nadal tam siedział eh
-Szefie miło cię widzieć
Po chwili przyszło 10 dziewczyn w tym o zgrozo arabska księżniczka i oczywiście mówiła po niemiecku. Zachęcała mnie bym poszedł z nią do pokoju one podobno wszystkie dla mnie prezentami były. Nie skomentowałem tego poprosiłem Mariusza by popilnował Roz a z alfonsem poszedłem do pokoju. To co zobaczyłem no masakra.
-Dobra zamykaj na dziś interes zaraz ktoś to posprząta.
Roz była wściekła. Raczej chyba nie na mnie bo nie wiedziałem sam i też się wściekłem no może i ta arabka była urocza, ale ja ma żonę piękną, kochającą i tylko za nią moje oczyska biegają jak się nachlam też nie kleje się do bab. Kazałem Mariuszowi to zabrać i podpalić gdzieś i wyznaczyłem do tego ludzi.
-Chodz kochanie to nie miejsce dla nas.
-Bardzo zle to wygląda? - dopytała Roz.
-Okropnie i śmierdzi. Jesteś na mnie zła? Ja to o tym pojęcia nie miałem naprawdę i nie wiem po co oni mi darują kobiety to jest niezgodne z prawami człowieka. Jesteś na mnie pewnie zła chociaż ja nie winny jestem. Byłem tam tylko raz wtedy jak otwierałem hotel a teraz to no widzisz sama jak by chłopaki nie narozrabiali to i bym nie wiedział o tych babach i ty mi powiedz słonko bo czemu oni tak robią chcą nas rozdzielić? Bo tylko to do głowy mi przychodzi. Po co wpychają mi te baby ,wiesz jak ja się teraz czuję? Psychiczny wrak człowieka rety no i jeszcze po tej imprezie jestem nieżyty. Mam dziś spotkanie niestety biznesowe na jachcie więc znów się tam udamy. To kilku biznesmenów starszych z żonami będzie i pewnie znów się nudziła będziesz słonko.
piątek, 24 listopada 2017
Od Lexi
Przez następnych kilka dni włóczyłam się po rezydencji. Znałam cały plan budynku, gdzie są kamery i jaki odcinek kamerują, znalazłam pięć wyjść w tym jedno w podziemiach. Dużo czasu spędzałam również w ogrodzie, obserwowałam ludzi oraz mur którego pilnowali. Za dnia było około czterdziestu wartowników a w nocy trzydziestu.
Po kilka godzin dziennie Sasza pomagał mi nauczyć się języka co okazało się prostsze niż myślałam na początku. Po tygodniu nauczyłam się najważniejszych słówek, gramatykę chwilowo olałam oczywiście udawałam przed Saszą że idzie mi to o wiele wolniej niż w rzeczywistości. W ten sposób zyskałam dużo czasu, Sasza nie naciskał abym mu cokolwiek tłumaczyła, skoro jeszcze nie znam rosyjskiego.
Resztę czasu myślałam o rodzinie. Drake pewnie sobie już z tym poradził, może już o mnie zapomniał i właśnie podrywa jakąś kretynkę z osady. Ale co z Luke'em, jestem jego siostrą on nie może o mnie zapomnieć chociaż z drugiej strony ma Julkę, która na pewno skutecznie go pocieszyła i wmówiła mu że potrafię o siebie zadbać a ja potrzebuję kogoś kto powie że wszystko będzie dobrze i że niedługo wrócę do domu. Co prawda Rozi jest moją przyjaciółką ale już raz ją wystawiłam z tymi kieckami i okazało się że wcale nie jestem nie zastąpiona, i została przez kogoś porwana. A jeśli chodzi o Quicka nawet nie wiedziałam co z nim się stało.
Takie myśli krążyły nade mną od tygodnia i nie mogłam ich w żaden sposób odgonić. Aby jakoś je stłumić włączyłam telewizor w sumie po raz pierwszy odkąd tu wisi. Na szczęście miałam kanały po polsku i od razu trafiłam na jakieś ploty o najsławniejszych ludziach. Mówili o jakiś jachtach, że ktoś kupił o połowę droższy od jakiegoś ruska i większy od jakiegoś amerykana. Miałam już przełączać kiedy puścili wywiad z właścicielem tego jachtu który okazał się być Quickiem. Tłumaczył że kupił ten jacht dla żony którą odnalazł. Byłam tak zdziwiona że oglądałam ten program do końca. Dowiedziałam się że kupił go ponad miesiąc temu a wywiad był przeprowadzony ponad tydzień. O co w tym chodzi? Zamartwiałam się cały czas o tę dwójkę a tu się okazuje że nic im nie jest i sobie jachty kupują, robią jakieś imprezy.
Powinnam się cieszyć że nic im nie jest ale nie potrafiłam. Oni się świetnie bawią, a to dowodzi że moje obawy się potwierdziły. Oni już o mnie zapomnieli.
Wyłączyłam ten głupi telewizor i wyszłam z pokoju. Był już pózny wieczór ale i tak postanowiłam się przejść, w sumie nie mam godziny policyjnej ale oczywiście kiedy wychodziłam z budynku musiałam wpaść na Saszę i to dosłownie. Jeszcze tego mi brakowało.
-Co się stało?
-Nic- fuknęłam, próbując go wyminąć ale ten nie miał zamiaru mnie przepuścić.
-A więc czemu płaczesz?- spytał.
-nie płaczę- warknęłam wycierając łzy ale to i tak nic nie dało bo z oczu spłynęły mi kolejne. Byłam wkurzona i zrozpaczona, jak mogli o mnie zapomnieć. Podobno byli moimi przyjaciółmi, rodziną. A Luke jest moim bratem, przecież matka się w grobie przewraca a w sumie to nawet nie bo jej nie pochowałam. Zmieniła się w zombie i pewnie gdzieś zgniła, takie myśli wcale nie pomagały mi powstrzymać łez.
-To wszytko przez ciebie- powiedziałam wymijając go. Chciałam być sama ale oczywiście Sasza musiał iść za mną.
-Ale co ja takiego zrobiłem?- dopytał
-Niech no pomyślę- udałam że się zastanawiam- ach no jak mogłam zapomnieć, pewnie chodzi o to że porwałeś Roz a teraz ja muszę tu siedzieć.
Wkurzona usiadłam na ławce.
-I dlatego płaczesz?
-A co twoim zdaniem to nie jest wystarczający powód? Zabrałeś mnie od rodziny, przetrzymujesz wbrew mojej woli i nawet popłakać sama nie mogę.
-Przecież się zgodziłaś, i wcześniej nie płakałaś.
-Ale zmieniłam zdanie. Nie wolno? Tym bardziej obiecałeś że jak będziesz coś o nich wiedzieć to mi powiesz a o Quicku i tym jachcie trąbią w całej telewizji.
-Czyli płaczesz dlatego że ci o tym nie powiedziałem?- dopytał.
-To wszystko przez ciebie, oni zapomnieli o mnie przez ciebie.- dopiero jak to powiedziałam zdałam sobie sprawę że to był błąd. Nie powinnam mu tego mówić.
-Dlaczego myślisz że o tobie zapomnieli- drążył temat dalej
- nie ważne, w ogóle zapomnij że coś mówiłam.
-Chodzi ci o to że się świetnie bawią kiedy ty jesteś jak to ty mówisz "przetrzymywana wbrew swojej woli"- podsumował ale ja już siedziałam cicho i tak za dużo powiedziałam. - a więc pokaż im że ty też się świetnie bawisz bez nich, za dwa dni mam bankiet mogę cię ze sobą zabrać- zaproponował i trafił w dziesiątkę. Od razu się zgodziłam, przecież nie mogłam pokazać im że się tym przejmuję. Niech myślą że ja też mam ich gdzieś i się świetnie bawię.
Och, dlaczego jak jestem wściekła nie myślę, może zauważyłabym że w ten sposób wszytko tylko ułatwiam Saszy.
Po kilka godzin dziennie Sasza pomagał mi nauczyć się języka co okazało się prostsze niż myślałam na początku. Po tygodniu nauczyłam się najważniejszych słówek, gramatykę chwilowo olałam oczywiście udawałam przed Saszą że idzie mi to o wiele wolniej niż w rzeczywistości. W ten sposób zyskałam dużo czasu, Sasza nie naciskał abym mu cokolwiek tłumaczyła, skoro jeszcze nie znam rosyjskiego.
Resztę czasu myślałam o rodzinie. Drake pewnie sobie już z tym poradził, może już o mnie zapomniał i właśnie podrywa jakąś kretynkę z osady. Ale co z Luke'em, jestem jego siostrą on nie może o mnie zapomnieć chociaż z drugiej strony ma Julkę, która na pewno skutecznie go pocieszyła i wmówiła mu że potrafię o siebie zadbać a ja potrzebuję kogoś kto powie że wszystko będzie dobrze i że niedługo wrócę do domu. Co prawda Rozi jest moją przyjaciółką ale już raz ją wystawiłam z tymi kieckami i okazało się że wcale nie jestem nie zastąpiona, i została przez kogoś porwana. A jeśli chodzi o Quicka nawet nie wiedziałam co z nim się stało.
Takie myśli krążyły nade mną od tygodnia i nie mogłam ich w żaden sposób odgonić. Aby jakoś je stłumić włączyłam telewizor w sumie po raz pierwszy odkąd tu wisi. Na szczęście miałam kanały po polsku i od razu trafiłam na jakieś ploty o najsławniejszych ludziach. Mówili o jakiś jachtach, że ktoś kupił o połowę droższy od jakiegoś ruska i większy od jakiegoś amerykana. Miałam już przełączać kiedy puścili wywiad z właścicielem tego jachtu który okazał się być Quickiem. Tłumaczył że kupił ten jacht dla żony którą odnalazł. Byłam tak zdziwiona że oglądałam ten program do końca. Dowiedziałam się że kupił go ponad miesiąc temu a wywiad był przeprowadzony ponad tydzień. O co w tym chodzi? Zamartwiałam się cały czas o tę dwójkę a tu się okazuje że nic im nie jest i sobie jachty kupują, robią jakieś imprezy.
Powinnam się cieszyć że nic im nie jest ale nie potrafiłam. Oni się świetnie bawią, a to dowodzi że moje obawy się potwierdziły. Oni już o mnie zapomnieli.
Wyłączyłam ten głupi telewizor i wyszłam z pokoju. Był już pózny wieczór ale i tak postanowiłam się przejść, w sumie nie mam godziny policyjnej ale oczywiście kiedy wychodziłam z budynku musiałam wpaść na Saszę i to dosłownie. Jeszcze tego mi brakowało.
-Co się stało?
-Nic- fuknęłam, próbując go wyminąć ale ten nie miał zamiaru mnie przepuścić.
-A więc czemu płaczesz?- spytał.
-nie płaczę- warknęłam wycierając łzy ale to i tak nic nie dało bo z oczu spłynęły mi kolejne. Byłam wkurzona i zrozpaczona, jak mogli o mnie zapomnieć. Podobno byli moimi przyjaciółmi, rodziną. A Luke jest moim bratem, przecież matka się w grobie przewraca a w sumie to nawet nie bo jej nie pochowałam. Zmieniła się w zombie i pewnie gdzieś zgniła, takie myśli wcale nie pomagały mi powstrzymać łez.
-To wszytko przez ciebie- powiedziałam wymijając go. Chciałam być sama ale oczywiście Sasza musiał iść za mną.
-Ale co ja takiego zrobiłem?- dopytał
-Niech no pomyślę- udałam że się zastanawiam- ach no jak mogłam zapomnieć, pewnie chodzi o to że porwałeś Roz a teraz ja muszę tu siedzieć.
Wkurzona usiadłam na ławce.
-I dlatego płaczesz?
-A co twoim zdaniem to nie jest wystarczający powód? Zabrałeś mnie od rodziny, przetrzymujesz wbrew mojej woli i nawet popłakać sama nie mogę.
-Przecież się zgodziłaś, i wcześniej nie płakałaś.
-Ale zmieniłam zdanie. Nie wolno? Tym bardziej obiecałeś że jak będziesz coś o nich wiedzieć to mi powiesz a o Quicku i tym jachcie trąbią w całej telewizji.
-Czyli płaczesz dlatego że ci o tym nie powiedziałem?- dopytał.
-To wszystko przez ciebie, oni zapomnieli o mnie przez ciebie.- dopiero jak to powiedziałam zdałam sobie sprawę że to był błąd. Nie powinnam mu tego mówić.
-Dlaczego myślisz że o tobie zapomnieli- drążył temat dalej
- nie ważne, w ogóle zapomnij że coś mówiłam.
-Chodzi ci o to że się świetnie bawią kiedy ty jesteś jak to ty mówisz "przetrzymywana wbrew swojej woli"- podsumował ale ja już siedziałam cicho i tak za dużo powiedziałam. - a więc pokaż im że ty też się świetnie bawisz bez nich, za dwa dni mam bankiet mogę cię ze sobą zabrać- zaproponował i trafił w dziesiątkę. Od razu się zgodziłam, przecież nie mogłam pokazać im że się tym przejmuję. Niech myślą że ja też mam ich gdzieś i się świetnie bawię.
Och, dlaczego jak jestem wściekła nie myślę, może zauważyłabym że w ten sposób wszytko tylko ułatwiam Saszy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)