Przez następnych kilka dni włóczyłam się po rezydencji. Znałam cały plan budynku, gdzie są kamery i jaki odcinek kamerują, znalazłam pięć wyjść w tym jedno w podziemiach. Dużo czasu spędzałam również w ogrodzie, obserwowałam ludzi oraz mur którego pilnowali. Za dnia było około czterdziestu wartowników a w nocy trzydziestu.
Po kilka godzin dziennie Sasza pomagał mi nauczyć się języka co okazało się prostsze niż myślałam na początku. Po tygodniu nauczyłam się najważniejszych słówek, gramatykę chwilowo olałam oczywiście udawałam przed Saszą że idzie mi to o wiele wolniej niż w rzeczywistości. W ten sposób zyskałam dużo czasu, Sasza nie naciskał abym mu cokolwiek tłumaczyła, skoro jeszcze nie znam rosyjskiego.
Resztę czasu myślałam o rodzinie. Drake pewnie sobie już z tym poradził, może już o mnie zapomniał i właśnie podrywa jakąś kretynkę z osady. Ale co z Luke'em, jestem jego siostrą on nie może o mnie zapomnieć chociaż z drugiej strony ma Julkę, która na pewno skutecznie go pocieszyła i wmówiła mu że potrafię o siebie zadbać a ja potrzebuję kogoś kto powie że wszystko będzie dobrze i że niedługo wrócę do domu. Co prawda Rozi jest moją przyjaciółką ale już raz ją wystawiłam z tymi kieckami i okazało się że wcale nie jestem nie zastąpiona, i została przez kogoś porwana. A jeśli chodzi o Quicka nawet nie wiedziałam co z nim się stało.
Takie myśli krążyły nade mną od tygodnia i nie mogłam ich w żaden sposób odgonić. Aby jakoś je stłumić włączyłam telewizor w sumie po raz pierwszy odkąd tu wisi. Na szczęście miałam kanały po polsku i od razu trafiłam na jakieś ploty o najsławniejszych ludziach. Mówili o jakiś jachtach, że ktoś kupił o połowę droższy od jakiegoś ruska i większy od jakiegoś amerykana. Miałam już przełączać kiedy puścili wywiad z właścicielem tego jachtu który okazał się być Quickiem. Tłumaczył że kupił ten jacht dla żony którą odnalazł. Byłam tak zdziwiona że oglądałam ten program do końca. Dowiedziałam się że kupił go ponad miesiąc temu a wywiad był przeprowadzony ponad tydzień. O co w tym chodzi? Zamartwiałam się cały czas o tę dwójkę a tu się okazuje że nic im nie jest i sobie jachty kupują, robią jakieś imprezy.
Powinnam się cieszyć że nic im nie jest ale nie potrafiłam. Oni się świetnie bawią, a to dowodzi że moje obawy się potwierdziły. Oni już o mnie zapomnieli.
Wyłączyłam ten głupi telewizor i wyszłam z pokoju. Był już pózny wieczór ale i tak postanowiłam się przejść, w sumie nie mam godziny policyjnej ale oczywiście kiedy wychodziłam z budynku musiałam wpaść na Saszę i to dosłownie. Jeszcze tego mi brakowało.
-Co się stało?
-Nic- fuknęłam, próbując go wyminąć ale ten nie miał zamiaru mnie przepuścić.
-A więc czemu płaczesz?- spytał.
-nie płaczę- warknęłam wycierając łzy ale to i tak nic nie dało bo z oczu spłynęły mi kolejne. Byłam wkurzona i zrozpaczona, jak mogli o mnie zapomnieć. Podobno byli moimi przyjaciółmi, rodziną. A Luke jest moim bratem, przecież matka się w grobie przewraca a w sumie to nawet nie bo jej nie pochowałam. Zmieniła się w zombie i pewnie gdzieś zgniła, takie myśli wcale nie pomagały mi powstrzymać łez.
-To wszytko przez ciebie- powiedziałam wymijając go. Chciałam być sama ale oczywiście Sasza musiał iść za mną.
-Ale co ja takiego zrobiłem?- dopytał
-Niech no pomyślę- udałam że się zastanawiam- ach no jak mogłam zapomnieć, pewnie chodzi o to że porwałeś Roz a teraz ja muszę tu siedzieć.
Wkurzona usiadłam na ławce.
-I dlatego płaczesz?
-A co twoim zdaniem to nie jest wystarczający powód? Zabrałeś mnie od rodziny, przetrzymujesz wbrew mojej woli i nawet popłakać sama nie mogę.
-Przecież się zgodziłaś, i wcześniej nie płakałaś.
-Ale zmieniłam zdanie. Nie wolno? Tym bardziej obiecałeś że jak będziesz coś o nich wiedzieć to mi powiesz a o Quicku i tym jachcie trąbią w całej telewizji.
-Czyli płaczesz dlatego że ci o tym nie powiedziałem?- dopytał.
-To wszystko przez ciebie, oni zapomnieli o mnie przez ciebie.- dopiero jak to powiedziałam zdałam sobie sprawę że to był błąd. Nie powinnam mu tego mówić.
-Dlaczego myślisz że o tobie zapomnieli- drążył temat dalej
- nie ważne, w ogóle zapomnij że coś mówiłam.
-Chodzi ci o to że się świetnie bawią kiedy ty jesteś jak to ty mówisz "przetrzymywana wbrew swojej woli"- podsumował ale ja już siedziałam cicho i tak za dużo powiedziałam. - a więc pokaż im że ty też się świetnie bawisz bez nich, za dwa dni mam bankiet mogę cię ze sobą zabrać- zaproponował i trafił w dziesiątkę. Od razu się zgodziłam, przecież nie mogłam pokazać im że się tym przejmuję. Niech myślą że ja też mam ich gdzieś i się świetnie bawię.
Och, dlaczego jak jestem wściekła nie myślę, może zauważyłabym że w ten sposób wszytko tylko ułatwiam Saszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz