czwartek, 9 listopada 2017

Od Rozi

Całe szczęście w końcu wraz z Quickiem wszystko sobie wyjaśniliśmy. Chociaż tak szczerze nadal nie miałam pojęcia dlaczego te nasze czteromiesięczne nieporozumienie miało miejsce. Unikał mnie bo złapały go wyrzuty sumienia że przespał się ze mną jak miałam 15 lat. No ludzie to było naprawdę dawno temu. No i przecież sama chciałam. Z reszto równo 4 dni pózniej miałam urodziny. To wszystko tylko utwierdzało mnie że Quick naprawdę jest trudny. A ja naprawdę już tworzyłam milion różnych scenariuszy. I naprawdę bałam się że on zamierza się ze mną rozwieść. Ale na szczęście i rozczarowanie całej osady wszystko między nami wróciło do normy. Dużo zawdzięczałam swojemu bratu który już chyba z nudów zaczął ratować nasz związek. Quick obiecał że pracować będzie tylko 8 godzin i naprawdę się tego trzymał. Po za pracą bardzo rzadko o niej wspominał. Było rano a za godzinę było śniadanie. 
- Niedługo święta - zauważyłam - Będziemy je robić?
- Święta? - dopytał jeszcze zaspany Quick
- No przecież o świętach mówię. W tamtym roku ich nie robiliśmy no ale teraz jest tak jakby normalnie. I nawet sklep jest...
- Święta to dobry pomysł - zgodził się
- A do tej Anglii kiedy będziemy jechać? - dopytałam - i chociaż jeszcze nie zacząłeś pracy możesz mi powiedzieć
- No właśnie jeszcze nie zacząłem pracy - droczył się Quick
- Oj przecież ze służbowego wypadu możemy zrobić go mniej służbowym.
Pocałowałam go
- Spędzimy tam góra tydzień - zaczął - wyjazd planowałem na 17 bo 19 jest cały ten bankiet
- Grudnia? - dopytałam
- Tak
- Misiu zdajesz sobie sprawę że mamy dziś 14 grudnia?
- Serio? - dopytał
- A skoro chcesz spędzić tam tydzień będziemy wracać w samą wigilię więc zdecydujmy gdzie spędzimy święta
- Oczywiście słoneczko - odparł
- Ty w ogóle mnie słuchasz? - dopytałam
- Oczywiście słoneczko
- No więc gdzie będziemy spędzać święta? - spytałam
- A gdzie byś chciała? - dopytał
- Tutaj - wyznałam
- Więc spędzimy święta tutaj
- W takim razie musimy wrócić wcześniej. - stwierdziłam - co to za święta bez choinki. John słyszysz? - dopytałam kiedy zaczął przysypiać
- Oczywiście słonko wypad do Anglii, święta w domu i choinka ja wszystko załatwię
- Wiesz że cię kocham - powiedziałam całując go - ale musimy już wstawać bo właśnie podają śniadanie.
Śniadanie minęło i wszyscy zaczęli szykować się do wyjścia.
- Uciekam bo jestem spózniony - powiedział Quick i pocałował mnie w czubek głowy
- To nic nowego - odparłam
Oczywiście wszyscy pracowali a mój brat jak zawsze rozsiadł się przed telewizorem
- Czy ty nie powinieneś znalezć sobie robotę? - dopytałam
Szczerze sama z chęcią bym czymś się zajęła. Ale Damon był za malutki i nie chciałam go z nikim zostawiać.
- Znalazłem - odparł wskazując na telewizor
- Miałam na myśli coś za co ci płacą. No chyba że Quick płaci ci za oglądanie wiadomości?
- Twój mąż płaci mi że uczę się języków - wyjaśnił Drake
- Co takiego? - dopytałam
- Potrzebuje osoby która szybko uczy się języków więc się ich uczę.
- Ty tak na serio? - dopytałam
- No... Zatrudnił mnie jako osobę która ma mu pomagać w interesach. Więc jako mój szef kazał nauczyć mi się języków
- Więc jakich się nauczyłeś? - dopytałam zdziwiona
- Umiem angielski, włoski, niemiecki i francuski. Teraz ogarniam ruski, hiszpański i arabski
- Co takiego? - dopytałam wściekła samo słowo arab mnie denerwuje a wszystko przez tą księżniczkę
- No Quick chyba myśli o jakiś interesach z arabami więc kazał mi się uczyć ich języka. Tak na marginesie to beznadziejny język. I naprawdę zastanawiam się czego każe uczyć mi się za chwilę.
Nie miałam pojęcia że Quick aż tak ufa Drake'owi i wciąga go w swoje interesy. 

Od Quicka

Dogadaliśmy się z Roz na wielu płaszczyznach. Znaczy ona zrozumiała moje wątpliwości dużo pomógł mi Drake. Który uświadamiał mnie w słuszności mojego wyboru i w tym że jednak nasz świat różni się od reszty świata. Że my naprawdę szybciej dorośliśmy, dojrzeliśmy. Roz musiała się mu zwierzać. Bo któregoś dnia powiedział mi że skoro zaliczyłem z nią gola jak miała 15 lat to teraz już raczej tego nie naprawię. A jak będę robił tak jak robiłem to tylko bardziej to popsuje. Ciężko mi było ale przeprowadziliśmy trudną dla mnie jednak szczerą rozmowę z Roz. I uświadomiłem sobie że próbując chronić ją przed sobą bardzo ją skrzywdziłem. Ustaliliśmy że jeżeli chodzi o moją pracę, spotkania itp. Znaczy to ja tak ustaliłem bo postanowiłem sobie że nie będę mieszał życia służbowego z życiem prywatnym. Więc jeżeli miałem jakiś planowany wyjazd to napominałem Roz że coś takiego będzie. Wspominałem o terminie i to był koniec tematu, pracy po pracy. Bo tak się umówiliśmy. I jeżeli Roz chciała dopytać coś w danej kwestii to przychodziła do mnie do biura. W godzinach mojego urzędowania i wtedy to ustalaliśmy. Bo stwierdziłem że czas po pracy nie będzie czasem rozmowy o pracy tylko będzie to czas dla rodziny. Czyli dokładnie dla Roz i dla Damona. I nikt ani nic nie było wstanie tego zmienić. Nawet Drake jak miał problemy i miał do załatwienia sprawę nie mógł rozmawiać ze mną o pracy w godzinach gdy nie urzędowałem musiał radzić sobie sam. No czasami jak Roz bardzo nalegała to naginałem swoje zasady ale to na jej wyłączną prośbę. Ona bardzo wiele rozumiała ale ja bardzo ją zaniedbałem przez ostatnie miesiące. A naprawdę była moją miłością. I gdybym przez własną głupotę ją stracił to chyba bym się zastrzelił. Więc po ośmiu godzinnym dniu pracy jak by z domu wracałem do domu. No były jakieś odstępstwa jak na przykład moje misje które sam musiałem wykonać. Ale gdy kończyłem swój dzień pracy moi współpracownicy czyli Borys, Mariusz, Grzesiek i interesanci opuszczali nasze biuro. Nigdy nie zapraszałem gości na kolację ewentualnie na obiad biznesowy. Po godzinach mojego urzędowania miałem czas dla swojej rodziny. I byłem wtedy jak każdy facet bawiłem się z Damonem, wygłupiałem się z dzieciakami. Dużo czasu poświęcałem Roz na rozmowy, głupoty. Ja lubiłem horrory ona różne romansidła jak to kobitki. Więc umówiliśmy się że jednego dnia ja wybieram film drugiego ona. I chociaż Drake twierdził że to bełty to moje przekonania były inne. W tych jak on to mówił głupich brazylijskich serialach i polskich dlaczego ja uświadomiłem sobie jak bardzo jestem beznadziejny. I jak by przez obserwację bohaterów tych seriali nauczyłem się rozumieć kobiety i ich potrzeby. Bo wcześniej nikt nigdy mi tego nie tłumaczył. Ojciec raczej mnie od tego odwodził i blokował. A Roz na tych horrorach się bała. To pewnie przez moje postępowanie z ludzmi raczej nie ze względu na film. Ale wtedy było fajnie bo mocniej mnie ściskała a jak to wszyscy mówią byłem psychopatą. Więc im bardziej mnie dusiła tym bardziej mi się to podobało. Bo Roz to zaczęła używać takiego dziwnego sformułowania że ona kocha mnie na zabój. I popełniała na mnie pół morderstwa przy każdym horrorze. I ciągle się ze mną sprzeczała bo jak już ona się za bała i skończył się film to ja ją do sypialni nosiłem. Bo ona ściemniała że się boi a ja chyba już przywykłem i chyba lubiłem to robić. Z reszto nie było tu siłowni a poćwiczyć trochę trzeba. Ale do łazienki nieść jej nie musiałem to było nie sprawiedliwe. Zawsze się z nią o to droczyłem no i weszły jeszcze nowe sypialne zasady. Często jadaliśmy kolację przy świecach. Sami we dwoje. Roz sama to wszystko przygotowywała chociaż babcia się buntowała. I oprócz uwielbianych przez Roz truskawek o czym dowiedziałem się pózniej doszły moje lody czekoladowe za którymi ja przepadałem a Roz też je lubiła. No i do truskawek doszła bita śmietana. Chociaż ja próbowałem przeforsować taki krem co się do ptysiów dodaje bo ten lubiłem. Jak my żeśmy przewalili z Roz internet żeby znalezć przepis na takie nadzienie do ptysiów. Ale jakoś nam nie szło. W ogóle bardzo dużo się zmieniło. Roz myślała o założeniu zielarni nawet poprosiła mnie bym zamówił jej jakieś książki. I stwierdziła że mogła by prowadzić taką mini zielarnie połączoną z apteką. Temat niby wypłynął kiedyś wieczorem przy kolacji ale że ustaliliśmy własne zasady we dwoje Roz go ucięła ja go nie drążyłem a mieliśmy pogadać o tym w godzinach pracy. Wspomniałem jej o wylocie do Anglii. I wtedy poczułem się tak normalnie. Bo myślałem że ona ochrzani mnie że gadam o robocie a Roz się tylko uśmiechnęła, usiadła mi na kolanach. Zrobiła nie winną minkę i powiedziała
- Ale ja nie mam w co się ubrać misiu. A te katalogi to są takie pospolite
- hmm.... - powiedziałem - to może w necie poszukamy coś odpowiedniego
I zaczęliśmy oglądać różne kiecki. Jak jakaś mi pasowała to Roz nie bardzo i na odwrót i w końcu stwierdziła że ja to chyba lubię zakupy. A ja jej obiecałem że jak już polecimy do tej Anglii. Powłóczymy się w Londynie po sklepach.

Od Quicka

Zszedłem na dół po mleko od którego już chyba się uzależniłem. Alex była nareszcie w domu. Zauważyła że schodzę i podała mi faktury.
- To rozliczenie za dzisiejszy dzień
- A zamówienia? - dopytałem
- Są uwzględnione - dodała
- Dobra spojrzę na to jutro przepraszam dziś jestem zajęty
- To co tu robisz? - dopytał Drake
- Po mleko do kuchni idę tak
- Ale jak to? - dopytał Drake
- Chłopie czego ty nie rozumiesz? Przy twojej siostrze wodą nie da się żyć.
- Wyglądasz jak by cię traktor przejechał.
- A czuję się jak by cały pociąg po mnie przeleciał
Wziąłem papiery od Alex i udałem się do kuchni. Wracając z mlekiem rzuciłem je na biurko w biurze. Dziś i tak nie miałem zamiaru tego rozkminiać. Po pierwsze nie miałem ochoty a po drugie obiecałem Roz że zaraz wrócę. Gdy wychodziłem z biura Al zawzięcie rozmawiała z Drake'em. Nie przysłuchiwałem się ale rozkminiali najwyrazniej jakiś temat. I wtedy dobiegło mnie pukanie do drzwi.
- Ki chuj - mruknął Drake - o tej porze
- Zluzuj ja otworze - powiedziałem
- To my spadamy na górę - stwierdził Drake
- Oki powiedz Roz że zaraz będę bo ktoś przylazł
- A na pewno mogę tam wejść - dopytał Drake
- No wiesz drzwi zostawiłem otwarte, na szeroko żebyś nie miał ale
- Co ciekawego robicie na forum publicznym? - dopytał Drake
- Wwaliliśmy się na jakiś czat i nabijamy się z ludzi
Oni poszli a ja otworzyłem drzwi. Stała w nich kobieta.
- Chciałam złożyć skargę szefie
I omal biedna nie spadła ze schodów jak mnie zobaczyła. No przyznam że prezencja moja była raczej nie służbowa ale żeby aż tak speszyć około 40 latkę. Jak popatrzyłem na siebie to faktycznie też bym się przewrócił bo wystąpiłem bez koszulki z rozpiętym paskiem, guzikiem z spodniach i mlekiem w ręku. Baba do mnie gada
- Przepraszam
A ja do niej co ją boli. Ona do mnie że przyszła nie w porę. A ja do niej że niech powie. Bo do biura jej nie zaproszę ponieważ już skończyłem pracę. Więc ta zaczęła skarżyć się na Al. Że za bardzo się rządzi i że w ogóle jej na ubliżała.
- Pani - zawiesiłem się
- Tereniu - dodała
- Dokładnie pani Tereso pani Aleksandra jest w tym sklepie kierownikiem mianowanym przeze mnie. Więc miała pełne prawo wyciągnąć konsekwencje z pani zachowania.
- Ale to była tylko jedna paczka - powiedziała baba - gdy by były dwie nie było by problemu
- Gdyby pani poczekała do jutra też nie było by problemu. Bo owe chipsy będą w promocji i za pięć złotych kupiła by pani dwie paczki. A tak musiała pani zapłacić 2,5 za chipsy które zostały zamiecione do kosza. Trzeba myśleć droga pani
- A jak tam pana żona? - dopytała pani Teresa
- Słucham - zdziwiłem się 
Wtedy przy mnie pojawiła się Roz
- Ja ciebie o coś prosiłam - powiedziała
- Wiem kochanie ktoś zapukał otworzyłem bo Drake i Al coś zajęci byli i pani ze skarga na Al przyszła. No i pyta jak ty się czujesz i coś w tym stylu nie wiem chyba nie zrozumiałem. Znaczy ja tłumaczyłem że skończyłem pracę. Widzisz kochanie mam to mleko po które poszedłem ale ktoś zapukał no to otworzyłem
- I znów zaczną gadać na osadzie - powiedziała Roz
- Kochanie myślałem że to któryś z chłopaków
- Nie prezentujesz się oficjalnie - powiedziała Roz która była w samym szlafroku ale okej
- Kochanie jesteśmy u siebie po godzinach urzędowania i w ogóle po ja poszedłem tylko po mleko. A ta pani zaczęła ubliżać Al.
- No więc słusznie się zainteresowałeś - stwierdziła Roz
- No więc właśnie pani to wytłumaczyłem
- Ale już do końca - dopytała Roz
- Powiedziałem co miałem powiedzieć ale czy do pani dotarło to ja nie wiem
- To powiedz pani dobranoc bo łóżko nam stygnie
- Nie no znaczy tak się zawiesiłem bo nie wiem czy ta pościel była zmieniona. Bo taka trochę nie... A no właśnie pani e... Przepraszam zapomniałem pani imię więc droga pani jutro te chipsy będą w promocji a tym czasem życzę przyjemnego wieczoru i do widzenia
I zamknąłem drzwi.
- Ty siebie widzisz? - dopytała Roz jak szliśmy na górę.
- No ale co ja poradzę jak jakiś babiszon nas odwiedził. Bo we własnym domu mam prawo wyglądać jak mi się podoba. Z reszto nie szedłem na żadne spotkanie tylko po mleko. A jemu nie trzeba tłumaczyć jak się wygląda
- No choć już bo się stęskniłam - skomentowała moją wypowiedz Roz
- Rety coś mi się przypomniało
- Mianowicie? - dopytała Roz
- O robotę chodzi ale nie mieliśmy o tym gadać
- No ale powiedz jak zacząłeś
- Bo dziś zwrotka z Anglii mi przyszła i na dniach byśmy wylecieli
- Masz rację nie wiążemy pracy z sypialnią - powiedziała Roz i poszliśmy na górę.

Od Lexi

Ta wymówka z wiatrakiem nie bardzo mnie przekonała, nawet Julka to potwierdziła, no ale nie drążyłam tego tematu. Pogadam z Drake'em jak wrócę. Cieszyłam się że Rozi pójdzie ze mną. Na prawdę dawno z nią nie gadałam na osobności. Chyba nie najlepiej mi szło pocieszanie jej.
Dzisiaj był taki sam ruch jak wczoraj, dzień zlatywał szybko a ja nie miałam czasu na nic. I dzięki właśnie temu sklepowi udawało mi się utrzymać Alfredów z dala od siebie. Lubiłam ich i brakowało mi kontaktu z nimi ale od tamtej rozmowy zrozumiałam że oni potrafią kierować moimi myślami. Jeszcze chwila a naprawdę pojechałabym do tej Rosji, to mnie przerażało. W sklepie pojawił się Quick z Rozi i Damonem. I wyglądało jakby wszystko między nimi było w porządku. Może udawali? Chociaż nie to było nie możliwe żadne z nich nigdy nie udawałoby szczęśliwej rodzinki na pokaz. Musieli sobie wszystko wyjaśnić. I dobrze bo Rozi nie potrzebnie się zamartwiała. Quick nie powinien się wykręcać pracą. A jeżeli Drake czyje się podobnie? W końcu ja też więcej czasu spędzam w sklepie niż w domu.
-Kamila, dzisiaj zamykamy o 17.- powiedziałam do dziewczyny która jako pierwsza została zatrudniona.
-Ale jest pełno ludzi...-zaczęła protestować.
-Kamila nie jesteśmy robotami nie możemy pracować więcej niż 10 godzin, otwieramy o 9 i zamykamy o 17, i tak musimy przychodzić godzinę wcześniej i zostawać godzinę. A w niedziele nie otwieramy sklepu, powiedz Szymonowi aby wywiesił karteczkę kiedy sklep jest czynny.
Dziewczyna nie protestowała i od razu poszła zrobić to o co prosiłam. Spojrzałam na zegarek było wpół do piątej a wiec oświadczyłam że za pół godziny zamykamy. Myślicie że ludzie spokojnie kończyli zakupy i szli do kasy. Nie o ni zaczęli się rzucać jeszcze bardziej, jakieś dwie babki kłóciły się o paczkę chipsów, która w rezultacie pękła i wysypała się na podłogę.
-No normalnie gorzej niż w zoo- skomentowałam. Poszłam do tych babek.
-Czy panie to są normalne?- spytałam zirytowana- cenę podzielę na pół i panie będą musiały to zwrócić, radziłabym iść już do kasy i opuścić sklep bo jeszcze będę kazała paniom sprzątać.
-Co ty sobie gówniaro myślisz?- spytała jedna z nich, druga posłusznie poszła do kasy- ty tutaj jesteś od sprzedawania a nie od rozkazywania mi.
-Słuchaj babo, wynocha z mojego sklepu bo cię stąd wywalę i nie kupisz tu niczego już nigdy.
-Wszystko powiem szefowi- pogroziła ale i tak poszła do kasy.
-Świetnie- mruknęłam- to jeszcze resztę mu przy okazji oddaj.
 I mało co nie wpadłam na Szymona.
-Posprzątam- oświadczył z miotłą w ręku.
Szymon starał się najbardziej ze wszystkich pracowników. Pamiętam że Quick w ogóle go zatrudnić nie chciał bo nie miał jeszcze osiemnastu lat. Ale w końcu się zgodził bo do osiemnastki brakowało mu miesiąca, ale powiedział że będzie miał go na oku. A wiec Szymon na uszach stawał by utrzymać się na stanowisku, tym bardziej że miał młodszą siostrę na utrzymaniu,a ich rodzice zginęli podczas pierwszego ataku zombie na osadę.
Z moich planów nic nie wyszło bo ostatniego klienta wywaliłam 20 minut po osiemnastej.
Zwołałam całą ekipę liczącą dwadzieścia osób.
-Ok zacznijmy od tego że wprowadziłam małe zmiany, pracę zaczynamy o ósmej a kończymy teoretycznie o osiemnastej, sklep otwieramy od 9 zamykamy o 17 niedziela jest wolna za miesiąc wszystko powinno się unormować i spróbuję wprowadzić pracę zmianową. Teraz ogarnijcie sklep i możecie wychodzić.
Zakończyłam "spotkanie"  i poszłam się rozliczać. Te wszystkie faktury były jak czarna magia. Przy których siedziałam do 20. miałam tylko nadzieję że tym razem nie narobię zbyt wiele błędów. Ale do domu i tak wróciłam wcześniej niż wczoraj, Drake i dzisiaj siedział przed telewizorem. Usiadłam przy nim i przytuliłam się do niego.
-Rozi i Quick się już pogodzili?- spytałam.
-Taa, w końcu, jeszcze chwila a Rozi by się od wódy uzależniła.
-Jesteś na mnie zły?- dopytałam
-O co?- spojrzał na mnie zdziwiony.
-O cokolwiek na przykład o ten sklep.
-Nie- zapewnił od razu.
-A więc gdzie byłeś z Quickiem po śniadaniu?
-No pojechaliśmy do wiatraka, przecież mówiłem- skłamał.
-Drake dobrze wiem że to nie o wiatrak chodzi, skoro nie jesteś na mnie zły o ten sklep to czemu nie mówisz mi prawdy?
No i szach mat. Cokolwiek nie odpowie zaprzeczy sobie.