Wszedłem do pokoju Al lecz gdy ją zobaczyłem przeszła mi ochota na gadkę. Miałem porozmawiać z nią o tym szpitalu, ale dziś to chyba raczej nie najlepszy moment.
-Mam nadzieję że dobrze się bawiliście - skomentowałem jej zachowanie. Położyłem kasę na łóżko - wystarczyło powiedzieć i samochód też był dostępny. Nie musieliście roznosić miasta,teraz jesteście na cenzurowanym i każdy wasz mały błąd i lądujecie w pace. Co mogłem to dla was zrobiłem teraz jak coś przeskrobiecie to was nie wyciągnę no w szczególności twojego pajaca.
-Jesteś zły? - skomentowała Al.
-Raczej zawiedziony.
-Drogo cie to kosztowało.
-Cena to pojecie względne przyjazń wymaga poświęceń. Po prostu Luke i Roz martwili się o was ja zresztą też a oni wymagali ode mnie cudów. We wtorek pojedziesz na badanie jesteś tam umówiona na 10.
-Ale ja może mam inne plany - stwierdziła rozbawiona Al.
-Będą musiały poczekać.
-Bo ty tak mówisz?
-Mówię tak bo martwię się o twoje zdrowie a skoro jest szansa żeby coś z tym problemem zrobić to trzeba korzystać. Przepraszam ale nie czuje się najlepiej i nie mam ochoty ciągnąć tego dialogu, bo chyba nie odzyskałaś jeszcze zdrowego rozsądku.
-Nie masz prawa tak do mnie mówić - Krzyknęła Al.
-Jeszcze będziesz miała przeprawę z Luke a ja istotnie nie mam prawa. Proszę tylko żebyś dopełniła obowiązku świadkowej.
-Zastanowię się może wcale nie przyjdę na ten ślub.
-Ok to powiedz to Roz. Na pewno się ucieszy.
-Miłego pobytu w moim hotelu panno Kwiatek. Powiedziałem na odchodne.
-Ja tylko żartowałam - usprawiedliwiała się Al. Do pokoju wszedł Luke
-Mogę zostawić małego z Julą? Roz rozmawia z Drake a jego raczej nie mam ochoty oglądać. A i przekaż Roz że widzimy się jutro w kościele. Pogadaj też z siostrą bo czuje że do tego ślubu nie dojdzie.
-Nie będzie cię na noc?
-Na to wygląda.
-Robisz sobie kawalerski?
-Przed chwilą z niego wróciłem taniec z pałami to było moje największe z marzeń. Po prostu chyba wszyscy musicie pobyć razem a ja nie będę siedział w pokoju z Julą. I ogarnij Al we wtorek jest umówiona na wizytę z tą ręką ,trzeba coś robić bo to postępuje ja ją poinformowałem, ale jedyne co to się oburzyła.
-Naprawdę przepraszam za nią i dzięki .
-Zrobiłem co było trzeba drobiazg. Poza tym jesteśmy kumplami.
Pózniej wszedłem do pokoju Juli pukając.
-Zajęła byś się Damonem?
-Jasne coś zle wyglądasz?
-Nie za bardzo się czuję a tych dwoje jeszcze kozaczy eh.Widzimy się na ślubie o ile do niego dojdzie.
-Czemu miało by nie? - dopytała Jula.
-Al się zapytaj. Przepraszam ale muszę już iść. Po kilku minutach opuściłem hotel wsiadłem do samochodu i jechałem przed siebie.
Po dwóch godzinach byłem już tak wyczerpany i temperatura dawała o sobie znać ,że zjechałem na parking oparłem głowę o kierownice i przysnąłem. Musiałem się usunąć w cień oni są rodzeństwem każde z nich kogoś ma. Ja w tym momencie zszedłem na dalszy plan.
piątek, 27 października 2017
Od Lexi
To dopiero randka, w życiu jej nie zapomnę. Funkcjonariusze zabrali nas na komisariat i zaprowadzili do osobnych pokoi przesłuchań. Gliniarz coś tam mówił.
-Sorry ale nie czaję co ty gadasz. -powiedziałam po polsku doskonale wiedząc że i on mnie nie rozumie. A wiec koleś przeszedł na angielski i zapytał skąd jestem i jak się nazywam. No to się przedstawiłam a pózniej musiałam czekać na tłumacza. Po około pół godziny przyszedł kolejny facet.
-Nazywam się Luigi i jestem tłumaczem, będę tłumaczył wszystko co mówisz oraz wszytko co powie funkcjonariusz Caruso. Rozumiesz?- skinęłam głową na znak że rozumiem. Nie byłam pewna w jak wielkich kłopotach jesteśmy ale wiedziałam że z psami trzeba ostrożnie. -A wiec zacznijmy od początku. Nazywasz się Aleksandra Kwiat i...
-Aleksandra Kwiatek- poprawiłam, uznałam że muszę mówić dużo, szybko i nie na temat. - i bardzo nie lubię jak ktoś mówi do mnie Ola. Możecie do mnie mówić Lexi.
Luigi przetłumaczył to co powiedziałam.
-Dobrze. Czy możesz pokazać dokumenty?
-Nie mam żadnych dokumentów.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Chodzi mi o dowód osobisty. jakiś dokument potwierdzający twoją tożsamość.
-Wszystko zostało w hotelu- skłamałam
-A wiec skąd jesteś?
-No z Polski a skąd mam być, skoro mówię po polsku to chyba oczywiste że jestem z polski prawda?
-A ile masz lat?
-A co pan na randkę chce się umówić? Właśnie z jednej wracałam.
-To jest przesłuchanie, pan funkcjonariusz zadaje pytania ja je tłumaczę a ty odpowiadasz.- wyjaśnił Luigi z trudem powstrzymując rozbawienie.
-Aha a wiec to on mnie podrywa?- dopytałam- jest trochę za stary. I chyba funkcjonariusz na służbie nie może randkować.
-nie może i nie o to chodzi. A wiec wracając do pytania ile masz lat?
-Kobiety o wiek się nie pyta.- zauważyłam
-A to jest przesłuchanie.
Nagle zaczęło mi szumieć i kręcić się w głowie a ręka zaczęła mnie piec, to nie wróżyło niczego dobrego. Od wyjazdu z Polski nie czułam najmniejszej obecności Alfreda czy jemu podobnych. Zaczynałam podejrzewać że ich słyszę zawsze kiedy się denerwowałam lub smuciłam. Musiałam coś zrobić.
-No dobrze, a bo wie pan jest taki problem...
-Jaki?- dopytał nachylając się.
-No bo ja muszę do łazienki.
Luigi to przetłumaczył a Caruso coraz bardziej był zirytowany.
-Funkcjonariusz Caruso mówi że to przesłuchanie i jak się skończy będziesz mogła skorzystać z toalety. - powiedział Luigi.
-no wie pan, to już podlega pod szantaż albo nawet tortury, mi się bardzo chce.
-Funkcjonariusz Caruso mówi że to nie jest przedszkole- powiedział przepraszająco Luigi. A wiec weszłam na temat przy którym faceci wymiękają.
-No ale proszę pana, to bardzo niezręczny temat ale proszę aby pan się za mną wstawił i wszystko przetłumaczył.
-no dobrze- zgodził się Luigi widocznie zainteresowany.
-Bo widzi pan mam okres, i przez to muszę częściej korzystać z toalety, pan nie wie jak to jest, ale ja zaraz panu wytłumaczę...
-Dobrze, zaprowadzę cie do tej łazienki. - przerwał mi. Posłusznie poszłam za tłumaczem który ustał pod drzwiami ubikacji. I choć przedłużałam wyjście jak tylko się dało i próbowałam jakoś uciąć tę więz wychodziło mi to bardzo kiepsko i kiedy Luigi zapytał się czy już skończyłam musiałam wyjść. Okazało się że spędziłam 15 minut w łazience. Jednak Luigi nie odprowadził mnie do pokoju przesłuchań tylko do wytrzezwiałki na której kilka razy już wylądowałam. Po kilku minutach przyprowadzili Drake'a i zamknęli go w celi obok. I dopiero kiedy go zobaczyłam udało mi się odłączyć od Alfredów.
Drake wytłumaczył mi z grubsza w jakie bagno wpadliśmy. A po kilku minutach zaczął chodzić po celi i śpiewać jakiś rock. I to nie był pierwszy raz kiedy panikował w zamknięciu. W telewizji chyba mówili o tej stacji benzynowej na którą że niby napadliśmy. Po kolejnych minutach które ciągnęły się całą wieczność Drake wykłócił się o telefon i zadzwonił do hotelu. Spojrzałam na zegarek wiszący na przeciw który wskazywał osiemnastą. Przecież Luke się na śmierć zamartwia, na dodatek wystawiłam Roz.
-Siedzimy w kiciu. To chyba najgorsza randka na którą mogłem zabrać dziewczynę- powiedział cicho Drake w końcu siadając.
-No coś ty to takie romantyczne- powiedziałam próbując jakoś rozładować napięcie.
-No bynajmniej nigdy jej nie zapomnimy.
-Właśnie, same pozytywy. - i zaczęliśmy się śmiać, nie wiem czy to była zasługa alkoholu czy może całego tego napięcia.
-I żadne zombie nas nie zje- wyliczałam dalej.
I tę naszą wyliczankę przerwali nam funkcjonariusze którzy wyprowadzili nas z cel i zaprowadzili do jednego pokoju, w którym byli Quick , Luke i Roz.
Quick zażarcie rozmawiał z glinami po włosku, a Luke spoglądał na mnie morderczym wzrokiem. Po jakimś czasie Quick zwrócił się do nas że Luke ma mnie zabrać i Roz. Luke o dziwo mnie przytulił byłam pewna że będzie się wściekał, prawił kazanie, tak było zawsze kiedy coś nawywijałam. No ale wtedy po świecie nie grasowało zombie.
-A co z Drake'em- dopytałam kiedy mnie wyprowadził z pokoju.
-Quick musi się trochę bardziej postarać z wydostaniem jego dupy.- wyjaśnił Luke.- swoja drogą to było bardzo nie odpowiedzialne, martwiliśmy się o was przez cały dzień! Co wy w ogóle na odwalaliście?! On ma na ciebie zły wpływ. - i gadał dalej ale przestałam go słuchać.
-Roz sorry że nie poszłam z tobą znaleść tą kieckę- powiedziałam do niej- mieliśmy rano wrócić, no i wracaliśmy ale wtedy Drake walnął w psiarnię. Naprawdę nie chcieliśmy by tak się to potoczyło.
-Ok- powiedziała tylko co oznaczało że ma mi to za złe. No pewnie że ma, jestem jej świadkową a zamiast szukać dla niej kiecki zrobić jej wieczór panieński ja siedziałam w kiciu. Kolacje w sumie też ja rozwaliłam.
W samochodzie była jeszcze Julka która opiekowała się przez ten czas Damonem. Roz od razu go od niej wzięła.
-A możemy na nich poczekać?- spytałam
-Lexi ty wystarczająco narozrabiałaś- zauważył Luke i odwiózł nas do hotelu.
-Sorry ale nie czaję co ty gadasz. -powiedziałam po polsku doskonale wiedząc że i on mnie nie rozumie. A wiec koleś przeszedł na angielski i zapytał skąd jestem i jak się nazywam. No to się przedstawiłam a pózniej musiałam czekać na tłumacza. Po około pół godziny przyszedł kolejny facet.
-Nazywam się Luigi i jestem tłumaczem, będę tłumaczył wszystko co mówisz oraz wszytko co powie funkcjonariusz Caruso. Rozumiesz?- skinęłam głową na znak że rozumiem. Nie byłam pewna w jak wielkich kłopotach jesteśmy ale wiedziałam że z psami trzeba ostrożnie. -A wiec zacznijmy od początku. Nazywasz się Aleksandra Kwiat i...
-Aleksandra Kwiatek- poprawiłam, uznałam że muszę mówić dużo, szybko i nie na temat. - i bardzo nie lubię jak ktoś mówi do mnie Ola. Możecie do mnie mówić Lexi.
Luigi przetłumaczył to co powiedziałam.
-Dobrze. Czy możesz pokazać dokumenty?
-Nie mam żadnych dokumentów.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Chodzi mi o dowód osobisty. jakiś dokument potwierdzający twoją tożsamość.
-Wszystko zostało w hotelu- skłamałam
-A wiec skąd jesteś?
-No z Polski a skąd mam być, skoro mówię po polsku to chyba oczywiste że jestem z polski prawda?
-A ile masz lat?
-A co pan na randkę chce się umówić? Właśnie z jednej wracałam.
-To jest przesłuchanie, pan funkcjonariusz zadaje pytania ja je tłumaczę a ty odpowiadasz.- wyjaśnił Luigi z trudem powstrzymując rozbawienie.
-Aha a wiec to on mnie podrywa?- dopytałam- jest trochę za stary. I chyba funkcjonariusz na służbie nie może randkować.
-nie może i nie o to chodzi. A wiec wracając do pytania ile masz lat?
-Kobiety o wiek się nie pyta.- zauważyłam
-A to jest przesłuchanie.
Nagle zaczęło mi szumieć i kręcić się w głowie a ręka zaczęła mnie piec, to nie wróżyło niczego dobrego. Od wyjazdu z Polski nie czułam najmniejszej obecności Alfreda czy jemu podobnych. Zaczynałam podejrzewać że ich słyszę zawsze kiedy się denerwowałam lub smuciłam. Musiałam coś zrobić.
-No dobrze, a bo wie pan jest taki problem...
-Jaki?- dopytał nachylając się.
-No bo ja muszę do łazienki.
Luigi to przetłumaczył a Caruso coraz bardziej był zirytowany.
-Funkcjonariusz Caruso mówi że to przesłuchanie i jak się skończy będziesz mogła skorzystać z toalety. - powiedział Luigi.
-no wie pan, to już podlega pod szantaż albo nawet tortury, mi się bardzo chce.
-Funkcjonariusz Caruso mówi że to nie jest przedszkole- powiedział przepraszająco Luigi. A wiec weszłam na temat przy którym faceci wymiękają.
-No ale proszę pana, to bardzo niezręczny temat ale proszę aby pan się za mną wstawił i wszystko przetłumaczył.
-no dobrze- zgodził się Luigi widocznie zainteresowany.
-Bo widzi pan mam okres, i przez to muszę częściej korzystać z toalety, pan nie wie jak to jest, ale ja zaraz panu wytłumaczę...
-Dobrze, zaprowadzę cie do tej łazienki. - przerwał mi. Posłusznie poszłam za tłumaczem który ustał pod drzwiami ubikacji. I choć przedłużałam wyjście jak tylko się dało i próbowałam jakoś uciąć tę więz wychodziło mi to bardzo kiepsko i kiedy Luigi zapytał się czy już skończyłam musiałam wyjść. Okazało się że spędziłam 15 minut w łazience. Jednak Luigi nie odprowadził mnie do pokoju przesłuchań tylko do wytrzezwiałki na której kilka razy już wylądowałam. Po kilku minutach przyprowadzili Drake'a i zamknęli go w celi obok. I dopiero kiedy go zobaczyłam udało mi się odłączyć od Alfredów.
Drake wytłumaczył mi z grubsza w jakie bagno wpadliśmy. A po kilku minutach zaczął chodzić po celi i śpiewać jakiś rock. I to nie był pierwszy raz kiedy panikował w zamknięciu. W telewizji chyba mówili o tej stacji benzynowej na którą że niby napadliśmy. Po kolejnych minutach które ciągnęły się całą wieczność Drake wykłócił się o telefon i zadzwonił do hotelu. Spojrzałam na zegarek wiszący na przeciw który wskazywał osiemnastą. Przecież Luke się na śmierć zamartwia, na dodatek wystawiłam Roz.
-Siedzimy w kiciu. To chyba najgorsza randka na którą mogłem zabrać dziewczynę- powiedział cicho Drake w końcu siadając.
-No coś ty to takie romantyczne- powiedziałam próbując jakoś rozładować napięcie.
-No bynajmniej nigdy jej nie zapomnimy.
-Właśnie, same pozytywy. - i zaczęliśmy się śmiać, nie wiem czy to była zasługa alkoholu czy może całego tego napięcia.
-I żadne zombie nas nie zje- wyliczałam dalej.
I tę naszą wyliczankę przerwali nam funkcjonariusze którzy wyprowadzili nas z cel i zaprowadzili do jednego pokoju, w którym byli Quick , Luke i Roz.
Quick zażarcie rozmawiał z glinami po włosku, a Luke spoglądał na mnie morderczym wzrokiem. Po jakimś czasie Quick zwrócił się do nas że Luke ma mnie zabrać i Roz. Luke o dziwo mnie przytulił byłam pewna że będzie się wściekał, prawił kazanie, tak było zawsze kiedy coś nawywijałam. No ale wtedy po świecie nie grasowało zombie.
-A co z Drake'em- dopytałam kiedy mnie wyprowadził z pokoju.
-Quick musi się trochę bardziej postarać z wydostaniem jego dupy.- wyjaśnił Luke.- swoja drogą to było bardzo nie odpowiedzialne, martwiliśmy się o was przez cały dzień! Co wy w ogóle na odwalaliście?! On ma na ciebie zły wpływ. - i gadał dalej ale przestałam go słuchać.
-Roz sorry że nie poszłam z tobą znaleść tą kieckę- powiedziałam do niej- mieliśmy rano wrócić, no i wracaliśmy ale wtedy Drake walnął w psiarnię. Naprawdę nie chcieliśmy by tak się to potoczyło.
-Ok- powiedziała tylko co oznaczało że ma mi to za złe. No pewnie że ma, jestem jej świadkową a zamiast szukać dla niej kiecki zrobić jej wieczór panieński ja siedziałam w kiciu. Kolacje w sumie też ja rozwaliłam.
W samochodzie była jeszcze Julka która opiekowała się przez ten czas Damonem. Roz od razu go od niej wzięła.
-A możemy na nich poczekać?- spytałam
-Lexi ty wystarczająco narozrabiałaś- zauważył Luke i odwiózł nas do hotelu.
Od Quicka
To zdecydowanie było za długo. Dochodziła już pora kolacji a Al i Drake nie było jeszcze w hotelu. Gdzie oni się kurde podziewają. Może przejdę się popatrzę po kamerach o której oni rano dokładnie wyszli. Poszedłem na dyspozytorkę. Prześwietliłem calutki dzień, pózniej jeszcze raz
- Szefie o co chodzi? - dopytał operator
- No wiesz oprócz tego że wczoraj policjanci z majami przelecieli mi dziwki za free to...
- No to jest 160$ za godzinę.
- Ta... tylko to nie była godzina. Do tego obrobili mi stację benzynową to jeszcze jutro się żenię
- No ale czego pan szuka na kamerach
- Świadka - wypaliłem
- Ale jak to?
- No tak to dawaj mi tu wczorajszy dzień najlepiej noc. Eh... widzisz jak to człowieka nie słuchają. Mówiłem nie wychodzić ale nie
Okazało się że wreszcie ich znalazłem. Wyszli dokładnie dwie godziny po kolacji. Ja pierdole pomyślałem. Poszedłem na górę. I po jakimś czasie przyszedł Luke.
- I co znalazłeś coś?
- Ta... znalazłem ich jak opuszczali hotel. A wiesz co jest w tym wszystkim najfajniejsze że za cztery godziny minie 24 jak ich nie ma.
Luke się zjeżył i aż podskoczył ze złości.
- I co teraz zrobisz?
- Co ja zrobię ty mnie się pytasz? A co ty myślisz że ja mam szpiegów w całej Wenecji i nie mają co robić tylko pilnować twojej siostry i tego mojego śmiesznego świadka.
Wtedy przyszedł kierownik hotelu
- A ty tu czego? Co znowu ukradli lub kogo zgwałcili
- No dzwonił pan Drake Blake i mówił że ma kłopoty i żeby się z panem skontaktować.
- A powiedział przynajmniej skąd dzwoni
- Nie rozłączył się
- Jak to nie powiedział gdzie jest
- Znaczy no recepcjonistka... ja miałem ciężko z niej wydusić bo on dokładnie powiedział cytuje że ma kłopoty znaczy że oboje mają bo się pierdolą.
Nie no zacząłem się śmiać bo nie wyrobiłem.
- To nie jest śmieszne - powiedział poważnie Luke
- No jak nie jest? Szkoda że nie odebrałem tego telefonu.
- I co jak byś mu nawciskał to myślisz że by pomogło.
- Na pewno bym mu coś doradził. Może chłopak nie wie z której strony ma się do tego zabrać.
- John to nie jest śmieszne- powiedziała poważnie Rozi - mój brat gdzieś tam jest i ma kłopoty
- No tak pewnie jest pijany, patrzy na stopy Al i szuka tam oczu
- Wiem że chciałeś powiedzieć coś innego
- Ale nie powiedziałem
- No nie wygłupiaj się no wez coś zrób.
- Bo to wszystko Roz jest twoja wina. Bo to ty powiedziałaś że będę mieć z wami jeszcze kłopoty
Kierownik hotelu tego wszystkiego słuchał. Chyba coś tam nawet rozumiał bo starał się zachować powagę.
- No dobra poważnie jeżeli ma kłopoty to pewnie ich przyskrzynili albo są w szpitalu. Daj mi tu wszystkie nr do wszystkich szpitali i komisariatów w zasięgu 50 km.
No i zacząłem dzwonić. Na szczęście a może i nie w szpitalach ich nie było.
- No to kochani mamy już jedną jasność. Drake'a zamknęli pewnie grał w karty i się dośpiewał
- Tak tylko z Drake'm zamknęli moją siostrę
- Dobra poczekajcie podzwonię teraz po komisariatach
Trwało to jakieś pół godziny w końcu dowiedziałem się na którym są komisariacie. Dowiedziałem się że raczej pan Drake będzie potrzebował adwokata. Eh... co ten frajer znowu nawywijał.
- Luke zostajecie czy jedziecie ?
- Nie no pewnie że jedziemy
- Tak myślałem. Eh... Roz chyba będziemy musieli poszukać nowych świadków to też wykrakałaś
- Ale wyciągniesz ich powiedz że tak
- Wiesz że tak tylko nie wiem czy dziś i mam nadzieje że ich jeszcze nie przesłuchiwali. Mieli prawo domagać się adwokata. Dobra zbieraj małego i lecimy. 30 km oni na piechotę to przeszli
- Aż tak daleko są - dopytała Rozi
- No wiesz ja nie wiem gdzie ich zwinęła policja
- Eh... mój brat zawsze ładuje się w kłopoty
- No raczej
Wzięliśmy naszego franczesko po drodze zadzwoniłem po Emanuela
- Słuchaj podjeżdżaj mi na 17 i to migiem
- Co się znowu nawywijało
- Nie wiem musisz mi wyciągnąć kogoś z paki. Potrzebuję papugi a ty jesteś papugą
Po jakiś 30 minutach byliśmy na miejscu. Po chwili dojechał do nas Emanuel.
- Słuchaj Emanuel jeżeli pały przesłuchały Drake'a i coś od niego wyciągnęli. To trzeba to zakręcić tak aby wyszło to z winy policji.
- Ta... a co on zrobił?
- No tego to musimy się dowiedzieć
Weszliśmy z Emanuelem na posterunek i jakie było moje zdziwienie i jednocześnie przerażenie. Gdy okazało się że sprawą zajęli się kryminalni.
- Dobrze to chcę rozmawiać z osobą kompetentną w sprawie.
No i wtedy poprosili do nas tego kryminalnego
- Witam pana - podał mi rękę - pan to wie kiedy się u nas zjawić. Właśnie dokonaliśmy aresztowania faceta który rozpierdzielił panu stację. Mamy też samochód no i powiem panu że kolorowo to nie wygląda facet posiedzi przynajmniej 25 lat. Po pierwsze to był napad rabunkowy z bronią w ręku. Mamy ofiarę w ciężkim stanie w szpitalu. Do tego samochód nafaszerowany był narkotykami, bronią i w środku było pełno opróżnionych butelek po alkoholu. Gość którego zatrzymaliśmy miał 4 promile we krwi
- A w bagażniku kogoś mieli?
Jak nic byłem pewien że Drake z nimi tańczył.
- Nie no żadnych trupów
- To znaczy że żyją - ulżyło mi bo chyba zbladłem jak usłyszałem słowo trup - dobrze to gdzie są z tego bagażnika
- Ale ja właśnie tłumacze panu że tam nikogo nie było
- Mówi pan do mnie nie zrozumieli
- To się nazywa manipulacja dowodami - stwierdził Emanuel
- Dobra to jest teraz nie ważne ja mam do pana inne pytanie. Dowiedziałem się że na komisariacie przebywają Drake Blake i Aleksandra Kwiatek
- No tak to ci od samochodu
- Co takiego? - dopytałem - możemy się z nimi zobaczyć?
- W tej chwili ten pan jest przesłuchiwany
- Więc proszę to zatrzymać. Jeżeli macie aż tak poważne zarzuty to ten facet potrzebuje adwokata.
- No chyba mi pan nie powie - powiedział policjant
- Tak właśnie do pana mówię i samochód może i rąbnął, może i był pod wpływem ale na stację nie napadł na pewno bo przyjechał ze mną wczoraj około 16 i przekażę panom nagrania z monitoringu.
Zadzwoniłem do hotelu aby przywiezli mi nagrania. Co było przynajmniej nie zbitym dowodem co do tego że Drake nie opierdzielił mojej stacji benzynowej. Zaprowadzili nas do pokoju przesłuchań. I wprowadzili tam Drake i Alex.
- Chwilę a tę panią za co zatrzymaliście?
- No w sumie na panią to nic nie mamy po za tym że też była pod wpływem
- okej czyli jak wpłacił bym kaucję za tą panią to może opuścić komisariat.
- W sumie to tak - powiedział policjant - jest trochę jakaś dziwna
- Przede wszystkim ta pani jest chora i jeżeli jej stan zdrowi się pogorszył będziecie płacić mi odszkodowanie. Bo sprawa skończy się w sądzie
Dogadaliśmy się co do kaucji i Luke wreszcie mógł przytulić własną siostrę
- No dobrze to teraz może byśmy się dogadali żebym mógł porozmawiać na osobności o to z tym panem
- Tylko po przeciwnej stronie stołu - powiedział policjant - będę was obserwował
- Luke wez dziewczyny i jedzcie do hotelu bo tu trochę to się zejdzie
Gliniarz zajął się liczeniem banknotów
- Coś ty Drake nawydziwiał - dopytałem
No i ku mojemu zdziwieniu Drake który okazał się kasanową zaczął od początku mówić o swoich przewinieniach.
- chciałem się wybrać z Al na randkę a że nie znam Wenecji i nie miałem kasy to najpierw wziąłem mapkę, wino, chipsy, ciastka i lizaka. Pózniej poszedłem do kwiaciarni po jedną różę. Chciałem żeby było romantycznie to pożyczyłem gondolę w sumie to miałem ją oddać tylko ona się utopiła jakoś. A pózniej znalazłem ten samochód. Był otwarty to pomyślałem że jest nikomu nie potrzebny. Al było zimno więc chciałem ją tylko jakoś ogrzać i wtedy znalezliśmy tam monopolowy i chyba coś mi się poplątało bo wpadłem na tych tu.
- Chciałem nadmienić- wtrącił się policjant -że jak już pan wpadł na nas tu to jechał pan pod prąd, z nadmierną prędkością, spożywał pan alkohol i naubliżał pan funkcjonariuszom. Dobra koniec widzenia -powiedział policjant
Wstałem zabrałem mu plik banknotów
- Koniec liczenia. Odwaliłem za was brudną robotę przesłuchałem pana.
Drake zabrali z powrotem do celi. A ja powiedziałem do papugi że daję mu dwie godziny czasu na to żeby go stamtąd wyciągnął. Chociażby za kasę
-Ale on jest podejrzany- upierał się Emanuel
- Przecież nie będzie mataczył bo nikogo tu nie zna. Mają dowody na to że nie miał pojęcia że ukradł właśnie ten samochód.
- No może za kasę da się go jakoś wyciągnąć. Ale to co szef przy sobie nosi to będzie trochę za mało.
- Dobra daj mi kluczyki ty łatw ja jadę po kasę
Gdy wróciłem Roz się rozryczała widząc że nie ma ze mną Drake'a
- Uspokój się skarbie za dwie godziny go wypuszczą. Musze zebrać tylko odpowiednią ilość pieniędzy na kaucję
Otworzyłem sejf liczyłem forsę
- Widzisz słońce a mówią że policja jest nie przekupna a oni są jeszcze gorsi niż mafia. No i jak ten pajac już wytrzezwieje to musi mi pokazać w których sklepach był. Może uda mi się ugłaskać właścicieli i nie wniosą skargi. No i ciekawe ile będzie kosztować ta zasrana gondola. Eh... uciekam powiedziałem całując ją w czoło.
- Ale na pewno go wyciągniesz?
- Wyciągnę słonko tylko nie wiem na jakich zasadach. Jest obcokrajowcem i prawdopodobnie nie będzie mógł opuścić kraju. Do wyjaśnienia sprawy.
Pojechałem z powrotem na posterunek. Emanuel już wszystko pozałatwiał wystarczyło wpłacić kaucje i Drake musiał się meldować raz dziennie na posterunku do wyjaśnienia sprawy. Swoją drogą to ta papuga tez mnie w chuj kasy kosztuje. Ale przynajmniej się do czegoś przydaje. Za wiozłem całego i zdrowego Drake do hotelu i zgarnąłem go do naszego pokoju.
- Proszę Różyczko twój braciszek cały i zdrowy
- Jesteś na mnie zły - burknął Drake
- Jestem prze szczęśliwy że cię widzę
- Roz ja zabiorę Damona i spadam stąd wy sobie pogadajcie. Bo normalnie jak go widzę to wiesz co mam ochotę zrobić. A swoją drogą przyjacielu pod szlifuj włoski a nie mówisz że masz problem z ruchaniem.
- Ja mówiłem że nas pały złapały
- A ja dostałem informację że nie wiedziałeś gdzie masz wsadzić tą pałę.
- Ale ja wsi narobiłem - podrapał się w głowę Drake
- Roz ja pójdę porozmawiać z Al okej? A wy tutaj sobie pogadajcie.
- Szefie o co chodzi? - dopytał operator
- No wiesz oprócz tego że wczoraj policjanci z majami przelecieli mi dziwki za free to...
- No to jest 160$ za godzinę.
- Ta... tylko to nie była godzina. Do tego obrobili mi stację benzynową to jeszcze jutro się żenię
- No ale czego pan szuka na kamerach
- Świadka - wypaliłem
- Ale jak to?
- No tak to dawaj mi tu wczorajszy dzień najlepiej noc. Eh... widzisz jak to człowieka nie słuchają. Mówiłem nie wychodzić ale nie
Okazało się że wreszcie ich znalazłem. Wyszli dokładnie dwie godziny po kolacji. Ja pierdole pomyślałem. Poszedłem na górę. I po jakimś czasie przyszedł Luke.
- I co znalazłeś coś?
- Ta... znalazłem ich jak opuszczali hotel. A wiesz co jest w tym wszystkim najfajniejsze że za cztery godziny minie 24 jak ich nie ma.
Luke się zjeżył i aż podskoczył ze złości.
- I co teraz zrobisz?
- Co ja zrobię ty mnie się pytasz? A co ty myślisz że ja mam szpiegów w całej Wenecji i nie mają co robić tylko pilnować twojej siostry i tego mojego śmiesznego świadka.
Wtedy przyszedł kierownik hotelu
- A ty tu czego? Co znowu ukradli lub kogo zgwałcili
- No dzwonił pan Drake Blake i mówił że ma kłopoty i żeby się z panem skontaktować.
- A powiedział przynajmniej skąd dzwoni
- Nie rozłączył się
- Jak to nie powiedział gdzie jest
- Znaczy no recepcjonistka... ja miałem ciężko z niej wydusić bo on dokładnie powiedział cytuje że ma kłopoty znaczy że oboje mają bo się pierdolą.
Nie no zacząłem się śmiać bo nie wyrobiłem.
- To nie jest śmieszne - powiedział poważnie Luke
- No jak nie jest? Szkoda że nie odebrałem tego telefonu.
- I co jak byś mu nawciskał to myślisz że by pomogło.
- Na pewno bym mu coś doradził. Może chłopak nie wie z której strony ma się do tego zabrać.
- John to nie jest śmieszne- powiedziała poważnie Rozi - mój brat gdzieś tam jest i ma kłopoty
- No tak pewnie jest pijany, patrzy na stopy Al i szuka tam oczu
- Wiem że chciałeś powiedzieć coś innego
- Ale nie powiedziałem
- No nie wygłupiaj się no wez coś zrób.
- Bo to wszystko Roz jest twoja wina. Bo to ty powiedziałaś że będę mieć z wami jeszcze kłopoty
Kierownik hotelu tego wszystkiego słuchał. Chyba coś tam nawet rozumiał bo starał się zachować powagę.
- No dobra poważnie jeżeli ma kłopoty to pewnie ich przyskrzynili albo są w szpitalu. Daj mi tu wszystkie nr do wszystkich szpitali i komisariatów w zasięgu 50 km.
No i zacząłem dzwonić. Na szczęście a może i nie w szpitalach ich nie było.
- No to kochani mamy już jedną jasność. Drake'a zamknęli pewnie grał w karty i się dośpiewał
- Tak tylko z Drake'm zamknęli moją siostrę
- Dobra poczekajcie podzwonię teraz po komisariatach
Trwało to jakieś pół godziny w końcu dowiedziałem się na którym są komisariacie. Dowiedziałem się że raczej pan Drake będzie potrzebował adwokata. Eh... co ten frajer znowu nawywijał.
- Luke zostajecie czy jedziecie ?
- Nie no pewnie że jedziemy
- Tak myślałem. Eh... Roz chyba będziemy musieli poszukać nowych świadków to też wykrakałaś
- Ale wyciągniesz ich powiedz że tak
- Wiesz że tak tylko nie wiem czy dziś i mam nadzieje że ich jeszcze nie przesłuchiwali. Mieli prawo domagać się adwokata. Dobra zbieraj małego i lecimy. 30 km oni na piechotę to przeszli
- Aż tak daleko są - dopytała Rozi
- No wiesz ja nie wiem gdzie ich zwinęła policja
- Eh... mój brat zawsze ładuje się w kłopoty
- No raczej
Wzięliśmy naszego franczesko po drodze zadzwoniłem po Emanuela
- Słuchaj podjeżdżaj mi na 17 i to migiem
- Co się znowu nawywijało
- Nie wiem musisz mi wyciągnąć kogoś z paki. Potrzebuję papugi a ty jesteś papugą
Po jakiś 30 minutach byliśmy na miejscu. Po chwili dojechał do nas Emanuel.
- Słuchaj Emanuel jeżeli pały przesłuchały Drake'a i coś od niego wyciągnęli. To trzeba to zakręcić tak aby wyszło to z winy policji.
- Ta... a co on zrobił?
- No tego to musimy się dowiedzieć
Weszliśmy z Emanuelem na posterunek i jakie było moje zdziwienie i jednocześnie przerażenie. Gdy okazało się że sprawą zajęli się kryminalni.
- Dobrze to chcę rozmawiać z osobą kompetentną w sprawie.
No i wtedy poprosili do nas tego kryminalnego
- Witam pana - podał mi rękę - pan to wie kiedy się u nas zjawić. Właśnie dokonaliśmy aresztowania faceta który rozpierdzielił panu stację. Mamy też samochód no i powiem panu że kolorowo to nie wygląda facet posiedzi przynajmniej 25 lat. Po pierwsze to był napad rabunkowy z bronią w ręku. Mamy ofiarę w ciężkim stanie w szpitalu. Do tego samochód nafaszerowany był narkotykami, bronią i w środku było pełno opróżnionych butelek po alkoholu. Gość którego zatrzymaliśmy miał 4 promile we krwi
- A w bagażniku kogoś mieli?
Jak nic byłem pewien że Drake z nimi tańczył.
- Nie no żadnych trupów
- To znaczy że żyją - ulżyło mi bo chyba zbladłem jak usłyszałem słowo trup - dobrze to gdzie są z tego bagażnika
- Ale ja właśnie tłumacze panu że tam nikogo nie było
- Mówi pan do mnie nie zrozumieli
- To się nazywa manipulacja dowodami - stwierdził Emanuel
- Dobra to jest teraz nie ważne ja mam do pana inne pytanie. Dowiedziałem się że na komisariacie przebywają Drake Blake i Aleksandra Kwiatek
- No tak to ci od samochodu
- Co takiego? - dopytałem - możemy się z nimi zobaczyć?
- W tej chwili ten pan jest przesłuchiwany
- Więc proszę to zatrzymać. Jeżeli macie aż tak poważne zarzuty to ten facet potrzebuje adwokata.
- No chyba mi pan nie powie - powiedział policjant
- Tak właśnie do pana mówię i samochód może i rąbnął, może i był pod wpływem ale na stację nie napadł na pewno bo przyjechał ze mną wczoraj około 16 i przekażę panom nagrania z monitoringu.
Zadzwoniłem do hotelu aby przywiezli mi nagrania. Co było przynajmniej nie zbitym dowodem co do tego że Drake nie opierdzielił mojej stacji benzynowej. Zaprowadzili nas do pokoju przesłuchań. I wprowadzili tam Drake i Alex.
- Chwilę a tę panią za co zatrzymaliście?
- No w sumie na panią to nic nie mamy po za tym że też była pod wpływem
- okej czyli jak wpłacił bym kaucję za tą panią to może opuścić komisariat.
- W sumie to tak - powiedział policjant - jest trochę jakaś dziwna
- Przede wszystkim ta pani jest chora i jeżeli jej stan zdrowi się pogorszył będziecie płacić mi odszkodowanie. Bo sprawa skończy się w sądzie
Dogadaliśmy się co do kaucji i Luke wreszcie mógł przytulić własną siostrę
- No dobrze to teraz może byśmy się dogadali żebym mógł porozmawiać na osobności o to z tym panem
- Tylko po przeciwnej stronie stołu - powiedział policjant - będę was obserwował
- Luke wez dziewczyny i jedzcie do hotelu bo tu trochę to się zejdzie
Gliniarz zajął się liczeniem banknotów
- Coś ty Drake nawydziwiał - dopytałem
No i ku mojemu zdziwieniu Drake który okazał się kasanową zaczął od początku mówić o swoich przewinieniach.
- chciałem się wybrać z Al na randkę a że nie znam Wenecji i nie miałem kasy to najpierw wziąłem mapkę, wino, chipsy, ciastka i lizaka. Pózniej poszedłem do kwiaciarni po jedną różę. Chciałem żeby było romantycznie to pożyczyłem gondolę w sumie to miałem ją oddać tylko ona się utopiła jakoś. A pózniej znalazłem ten samochód. Był otwarty to pomyślałem że jest nikomu nie potrzebny. Al było zimno więc chciałem ją tylko jakoś ogrzać i wtedy znalezliśmy tam monopolowy i chyba coś mi się poplątało bo wpadłem na tych tu.
- Chciałem nadmienić- wtrącił się policjant -że jak już pan wpadł na nas tu to jechał pan pod prąd, z nadmierną prędkością, spożywał pan alkohol i naubliżał pan funkcjonariuszom. Dobra koniec widzenia -powiedział policjant
Wstałem zabrałem mu plik banknotów
- Koniec liczenia. Odwaliłem za was brudną robotę przesłuchałem pana.
Drake zabrali z powrotem do celi. A ja powiedziałem do papugi że daję mu dwie godziny czasu na to żeby go stamtąd wyciągnął. Chociażby za kasę
-Ale on jest podejrzany- upierał się Emanuel
- Przecież nie będzie mataczył bo nikogo tu nie zna. Mają dowody na to że nie miał pojęcia że ukradł właśnie ten samochód.
- No może za kasę da się go jakoś wyciągnąć. Ale to co szef przy sobie nosi to będzie trochę za mało.
- Dobra daj mi kluczyki ty łatw ja jadę po kasę
Gdy wróciłem Roz się rozryczała widząc że nie ma ze mną Drake'a
- Uspokój się skarbie za dwie godziny go wypuszczą. Musze zebrać tylko odpowiednią ilość pieniędzy na kaucję
Otworzyłem sejf liczyłem forsę
- Widzisz słońce a mówią że policja jest nie przekupna a oni są jeszcze gorsi niż mafia. No i jak ten pajac już wytrzezwieje to musi mi pokazać w których sklepach był. Może uda mi się ugłaskać właścicieli i nie wniosą skargi. No i ciekawe ile będzie kosztować ta zasrana gondola. Eh... uciekam powiedziałem całując ją w czoło.
- Ale na pewno go wyciągniesz?
- Wyciągnę słonko tylko nie wiem na jakich zasadach. Jest obcokrajowcem i prawdopodobnie nie będzie mógł opuścić kraju. Do wyjaśnienia sprawy.
Pojechałem z powrotem na posterunek. Emanuel już wszystko pozałatwiał wystarczyło wpłacić kaucje i Drake musiał się meldować raz dziennie na posterunku do wyjaśnienia sprawy. Swoją drogą to ta papuga tez mnie w chuj kasy kosztuje. Ale przynajmniej się do czegoś przydaje. Za wiozłem całego i zdrowego Drake do hotelu i zgarnąłem go do naszego pokoju.
- Proszę Różyczko twój braciszek cały i zdrowy
- Jesteś na mnie zły - burknął Drake
- Jestem prze szczęśliwy że cię widzę
- Roz ja zabiorę Damona i spadam stąd wy sobie pogadajcie. Bo normalnie jak go widzę to wiesz co mam ochotę zrobić. A swoją drogą przyjacielu pod szlifuj włoski a nie mówisz że masz problem z ruchaniem.
- Ja mówiłem że nas pały złapały
- A ja dostałem informację że nie wiedziałeś gdzie masz wsadzić tą pałę.
- Ale ja wsi narobiłem - podrapał się w głowę Drake
- Roz ja pójdę porozmawiać z Al okej? A wy tutaj sobie pogadajcie.
Od Drake'a
No nie wieże udało mi się nawet uratować randkę a tu te psy. Jak ja nie cierpię mundurowych. Przecież to była tylko delikatna stłuczka z nie mojej winy. Jeden z policjantów wyszedł z radiowozu i podszedł do samochodu.
- Dokumenty panie kierowco - powiedział po Włosku
- Może ustalmy najpierw winnego stłuczki - powiedziałem a przynajmniej to chciałem powiedzieć. - To wasza wina. Miałem pierwszeństwo, a pan wymusił.
- Pan nie widział znaku to jest jedno kierunkowa - powiedział policjant
- Widziałaś znak? - spytałem Al - podobno to jedno kierunkowa
Al próbowała być poważna ale w którymś momencie po prostu wybuchła śmiechem.
- Dokumenty - powtórzył policjant
- Zostały w hotelu - powiedziałem
Oczywiście miałem prawko ale zaginęło mi gdzieś na początku epidemii.
- Proszę dmuchnąć
Grzecznie dmuchnąłem w alkomat a facet zdziwił się jak zobaczył mój wynik.
- Zdaje sobie pan sprawę z tego że nie powinien prowadzić w takim stanie. Przecież pan ledwo trzyma się na nogach.
- Na pewno szwankuje wam sprzęt. Wypiłem tylko jedno piwo.
- Poproszę dokumenty samochodu - ciągnął dalej policjant
- Panie władzo mówiłem zostały w hotelu i kto tu z nas dwojga nie przyswaja.
Z samochodu wyszedł drugi policjant.
- Zapraszam z nami - powiedział
- Dlaczego? - dopytałem
- Samochód jest kradziony - zauważył policjant
- Co pan mówi - powiedziałem - pożyczyłem ten samochód
- Wyjaśnimy wszystko na komisariacie
- Panowie twierdzą że samochód jest kradziony - powiedziałem do Al - musimy jechać na psiarnie
Wysiadłem z samochodu, Al zrobiła to sama. Przyjechał drugi radiowóz który zabezpieczył samochód a my pojechaliśmy z pierwszym patrolem.
- Chyba mamy problemy - szepnąłem do Al
Jak dojechaliśmy na komisariat wzięli nas na przesłuchanie.
- Potrzebuje pan tłumacza? - dopytał policjant
- Nie dziękuje doskonale pana rozumiem
- Dobrze jak by były jakiś problemy... - zaczął
- Są - przerwałem mu - zabraliście nas na komisariat bezpodstawnie.
- Prowadził pan pod wpływem, jechał pan z niedozwoloną prędkością. Nie przestrzegał pan znaków drogowych ani sygnalizacji świetlnej. Spowodował pan kradzionym samochodem aż 4 wypadki drogowe. Rozumie pan
- Oczywiście
- Poproszę dokumenty
- Zostały w hotelu
- Dowód osobisty również? - dopytał policjant
- Jak najbardziej, cały portfel zostawiłem w hotelowym pokoju
- Więc cały ten alkohol w samochodzie? - dopytał mężczyzna - Pan nawet nie zdaje sobie sprawy w jakie kłopoty się pan wpakował.
Przesłuchanie przerwał nam jakiś typek. Przesłuchujący mnie policjant wyszedł a do środka wszedł drugi. Ciekawe jak trzyma się Al ją powinni wypuścić. W pomieszczeniu była tylko jedna kamera. Po paru minutach wrócił pies tym razem był w towarzystwie kryminalnego.
- Eee... nie miałem pojęcia że wykroczeniami drogowymi zajmują się kryminalni.
- Imię i nazwisko - wypalił kryminalny
- Drake Blake
- Obywatelstwo?
- Polskie
- Drake dawno przyjechałeś?
- Nie wczoraj
- Przyjechałeś z... - zajrzał w kartki - z Aleksandrą Kwiatek?
- Dokładnie - przytaknąłem
- W jakim hotelu się zameldowaliście
- W hotelu w Wenecji nazwy nie pamiętam
Niech to szlak faktycznie nie wiedziałem jak nazywa się ten hotel.
- Nie pamięta pan jak nazywa się hotel?
- Dokładnie to powiedziałem
- Radził bym przestać ci kozaczyć bo za to możesz iść siedzieć na wiele lat.
- Za co? Za przekroczenie prędkości? - dopytałem opierając się na krzesełku
- Napadłeś na stację benzynową - stwierdził kryminalny
- Co takiego? - dopytałem zdziwiony
- Za napad z bronią pójdziesz siedzieć na parę lat a ja postaram się byś długo nie wyszedł. Na tej stacji pracowała moja córka. Samochód jest kradziony i tym samochodem dokonano napaści.
- Nie rozumiem - wyznałem
Naprawdę nie ogarniałem nie byłem na żadnej stacji
- To musi być jakaś pomyłka - powiedziałem
- Wsadzicie na wytrzezwiałkę jutro go przesłuchamy
O co tu chodzi? Naprawdę wpakowałem się w niezłe szambo. Al już siedziała w celi. Mnie wsadzili do sąsiedniej
- Mamy kłopoty - stwierdziła Al
- I to dość duże. - przyznałem - ej panie władzo - wrzasnąłem po Włosku któryś raz z kolei
Zacząłem chodzić w kółko. Naprawdę nie mogę być zamknięty dostaje w tedy czegoś na styl klaustrofobii. Jeżeli jestem zamknięty i nie mogę wyjść nie potrafię usiedzieć w miejscu taki jak by stan po urazowy czy coś.
- Al ja muszę stąd wyjść - powiedziałem i zacząłem śpiewać rokowe piosenki
- Zamknąć się
- Włącz głośniej - poprosiłem
W telewizji właśnie mówili o tej napaści na stację benzynową za którą jestem posądzony. Napad był o 3 nad ranem o tej porze to nas nawet jeszcze nie było we Włoszech.
- Al jak nazywa się hotel Quicka
- Nie wiem - przyznała - Drake nie mogą wsadzić nas do więzienia
- Już nas wsadzili - zauważyłem
- Ty panie władzo - wrzasnąłem znów po Włosku - znasz pan może hotel w Wenecji. Jest to hotel z 5 gwiazdkami. Ma kasyno
Miałem nadzieje że nie ma w Wenecji dużo hoteli z kasynem
- Właścicielem tego hotelu jest mój dobry znajomy. - Błagam by jako właściciel używał swojego prawdziwego nazwiska - Jak on ma na nazwisko? - dopytałem Al
- John Yohate - szepnęła
- Właścicielem hotelu jest John Yohate
- Tak znam ten hotel - przyznał facet chyba na odczepnego
- Przysługuje mi jeden telefon prawda?
- Chcesz zadzwonić po adwokata? - dopytał facet - słusznie
- Możesz pan podać mi nr tego hotelu? - spytałem
Facet podał mi telefon z wbitym nr hotelu.
- Osobiście zadzwonił bym po adwokata
- Ta dziewczyna? - dopytałem
- Na szczęście żyje ale jest w ciężkim stanie
Nacisnąłem zieloną słuchawkę. Stary wyciągnij nas bo ja zwariuje.
Po kilku sygnałach odezwała się recepcjonistka
- Masz 1 minutę - powiedział policjant
- Hotel Etna tak słucham
- Dzwoni Drake Blake proszę z właścicielem hotelu
- Niestety nie mogę połączyć pana z właścicielem. Proszę zadzwonić na jego prywatny nr.
- Niech pani posłucha bo nie mam czasu. Proszę przekazać właścicielowi hotelu panu Yohate że dzwonię z komisariatu.
Rozłączyłem się i oddałem telefon. Miałem tylko nadzieje że Quick nas wyciągnie.
- Dokumenty panie kierowco - powiedział po Włosku
- Może ustalmy najpierw winnego stłuczki - powiedziałem a przynajmniej to chciałem powiedzieć. - To wasza wina. Miałem pierwszeństwo, a pan wymusił.
- Pan nie widział znaku to jest jedno kierunkowa - powiedział policjant
- Widziałaś znak? - spytałem Al - podobno to jedno kierunkowa
Al próbowała być poważna ale w którymś momencie po prostu wybuchła śmiechem.
- Dokumenty - powtórzył policjant
- Zostały w hotelu - powiedziałem
Oczywiście miałem prawko ale zaginęło mi gdzieś na początku epidemii.
- Proszę dmuchnąć
Grzecznie dmuchnąłem w alkomat a facet zdziwił się jak zobaczył mój wynik.
- Zdaje sobie pan sprawę z tego że nie powinien prowadzić w takim stanie. Przecież pan ledwo trzyma się na nogach.
- Na pewno szwankuje wam sprzęt. Wypiłem tylko jedno piwo.
- Poproszę dokumenty samochodu - ciągnął dalej policjant
- Panie władzo mówiłem zostały w hotelu i kto tu z nas dwojga nie przyswaja.
Z samochodu wyszedł drugi policjant.
- Zapraszam z nami - powiedział
- Dlaczego? - dopytałem
- Samochód jest kradziony - zauważył policjant
- Co pan mówi - powiedziałem - pożyczyłem ten samochód
- Wyjaśnimy wszystko na komisariacie
- Panowie twierdzą że samochód jest kradziony - powiedziałem do Al - musimy jechać na psiarnie
Wysiadłem z samochodu, Al zrobiła to sama. Przyjechał drugi radiowóz który zabezpieczył samochód a my pojechaliśmy z pierwszym patrolem.
- Chyba mamy problemy - szepnąłem do Al
Jak dojechaliśmy na komisariat wzięli nas na przesłuchanie.
- Potrzebuje pan tłumacza? - dopytał policjant
- Nie dziękuje doskonale pana rozumiem
- Dobrze jak by były jakiś problemy... - zaczął
- Są - przerwałem mu - zabraliście nas na komisariat bezpodstawnie.
- Prowadził pan pod wpływem, jechał pan z niedozwoloną prędkością. Nie przestrzegał pan znaków drogowych ani sygnalizacji świetlnej. Spowodował pan kradzionym samochodem aż 4 wypadki drogowe. Rozumie pan
- Oczywiście
- Poproszę dokumenty
- Zostały w hotelu
- Dowód osobisty również? - dopytał policjant
- Jak najbardziej, cały portfel zostawiłem w hotelowym pokoju
- Więc cały ten alkohol w samochodzie? - dopytał mężczyzna - Pan nawet nie zdaje sobie sprawy w jakie kłopoty się pan wpakował.
Przesłuchanie przerwał nam jakiś typek. Przesłuchujący mnie policjant wyszedł a do środka wszedł drugi. Ciekawe jak trzyma się Al ją powinni wypuścić. W pomieszczeniu była tylko jedna kamera. Po paru minutach wrócił pies tym razem był w towarzystwie kryminalnego.
- Eee... nie miałem pojęcia że wykroczeniami drogowymi zajmują się kryminalni.
- Imię i nazwisko - wypalił kryminalny
- Drake Blake
- Obywatelstwo?
- Polskie
- Drake dawno przyjechałeś?
- Nie wczoraj
- Przyjechałeś z... - zajrzał w kartki - z Aleksandrą Kwiatek?
- Dokładnie - przytaknąłem
- W jakim hotelu się zameldowaliście
- W hotelu w Wenecji nazwy nie pamiętam
Niech to szlak faktycznie nie wiedziałem jak nazywa się ten hotel.
- Nie pamięta pan jak nazywa się hotel?
- Dokładnie to powiedziałem
- Radził bym przestać ci kozaczyć bo za to możesz iść siedzieć na wiele lat.
- Za co? Za przekroczenie prędkości? - dopytałem opierając się na krzesełku
- Napadłeś na stację benzynową - stwierdził kryminalny
- Co takiego? - dopytałem zdziwiony
- Za napad z bronią pójdziesz siedzieć na parę lat a ja postaram się byś długo nie wyszedł. Na tej stacji pracowała moja córka. Samochód jest kradziony i tym samochodem dokonano napaści.
- Nie rozumiem - wyznałem
Naprawdę nie ogarniałem nie byłem na żadnej stacji
- To musi być jakaś pomyłka - powiedziałem
- Wsadzicie na wytrzezwiałkę jutro go przesłuchamy
O co tu chodzi? Naprawdę wpakowałem się w niezłe szambo. Al już siedziała w celi. Mnie wsadzili do sąsiedniej
- Mamy kłopoty - stwierdziła Al
- I to dość duże. - przyznałem - ej panie władzo - wrzasnąłem po Włosku któryś raz z kolei
Zacząłem chodzić w kółko. Naprawdę nie mogę być zamknięty dostaje w tedy czegoś na styl klaustrofobii. Jeżeli jestem zamknięty i nie mogę wyjść nie potrafię usiedzieć w miejscu taki jak by stan po urazowy czy coś.
- Al ja muszę stąd wyjść - powiedziałem i zacząłem śpiewać rokowe piosenki
- Zamknąć się
- Włącz głośniej - poprosiłem
W telewizji właśnie mówili o tej napaści na stację benzynową za którą jestem posądzony. Napad był o 3 nad ranem o tej porze to nas nawet jeszcze nie było we Włoszech.
- Al jak nazywa się hotel Quicka
- Nie wiem - przyznała - Drake nie mogą wsadzić nas do więzienia
- Już nas wsadzili - zauważyłem
- Ty panie władzo - wrzasnąłem znów po Włosku - znasz pan może hotel w Wenecji. Jest to hotel z 5 gwiazdkami. Ma kasyno
Miałem nadzieje że nie ma w Wenecji dużo hoteli z kasynem
- Właścicielem tego hotelu jest mój dobry znajomy. - Błagam by jako właściciel używał swojego prawdziwego nazwiska - Jak on ma na nazwisko? - dopytałem Al
- John Yohate - szepnęła
- Właścicielem hotelu jest John Yohate
- Tak znam ten hotel - przyznał facet chyba na odczepnego
- Przysługuje mi jeden telefon prawda?
- Chcesz zadzwonić po adwokata? - dopytał facet - słusznie
- Możesz pan podać mi nr tego hotelu? - spytałem
Facet podał mi telefon z wbitym nr hotelu.
- Osobiście zadzwonił bym po adwokata
- Ta dziewczyna? - dopytałem
- Na szczęście żyje ale jest w ciężkim stanie
Nacisnąłem zieloną słuchawkę. Stary wyciągnij nas bo ja zwariuje.
Po kilku sygnałach odezwała się recepcjonistka
- Masz 1 minutę - powiedział policjant
- Hotel Etna tak słucham
- Dzwoni Drake Blake proszę z właścicielem hotelu
- Niestety nie mogę połączyć pana z właścicielem. Proszę zadzwonić na jego prywatny nr.
- Niech pani posłucha bo nie mam czasu. Proszę przekazać właścicielowi hotelu panu Yohate że dzwonię z komisariatu.
Rozłączyłem się i oddałem telefon. Miałem tylko nadzieje że Quick nas wyciągnie.
Od Lexi Cd Drake
Dość szybko zdążyłam zapomnieć o wszystkim. O tym że mało co nie zabiłam niewinnego człowieka, o tym że Creepy nie żyje jak i o świecie w jakim musieliśmy żyć przez dwa lata. Przy Drake'u wszystko wydawało się łatwiejsze i takie normalne.
Drake ukradł również łódkę a raczej gondolę i pomógł mi do niej wejść, byłam pewna że za moment się wywali. Jednak udało mi się usiąść. Ale jak tylko Drake zanurzył wiosło wylądowaliśmy w wodzie. Woda była lodowata i jak najszybciej z niej wyszłam, co nie było łatwe zwłaszcza że cały czas się śmiałam.
- Trochę kiepsko wyszło- przyznał Drake.
-Mam tylko nadzieję że to niebyły ścieki.- powiedziałam.
-Na pewno nie, jaki idiota by pływał w ściekach- zapewnił co nie bardzo mnie przekonało, w końcu jak sama nazwa wskazuje to są kanały. A wiec szybko przestałam o tym myśleć, to była czysta woda.
-A wiec wracamy do hotelu- stwierdził Drake prowadząc mnie w drogę powrotną.
-Nie, jeszcze nie- poprosiłam. Nie chciałam wracać do hotelu.
-Jesteśmy cali mokrzy, przeziębisz się- upierał się przy swoim Drake.
-I co z tego nie długo umrę a więc mam zamiar miło spędzić czas który mi został. - mruknęłam cicho, faktycznie zrobiło mi się zimno ale nie chciałam by ten dzień się już skończył, a może noc, ale Drake chyba to usłyszał bo od razu się zatrzymał.
- Nie umrzesz- powiedział zdecydowanie- nie pozwolę ci, słyszysz?
Skinęłam głową bo nie chciałam się z nim kłócić, Drake pocałował mnie w czubek głowy i poprowadził dalej ale inną drogą. Kluczyliśmy wąskimi uliczkami a Drake co jakiś czas patrzył na mapę. Nie wiem ile czasu minęło ale zdążyłam przemarznąć kiedy wyszliśmy z wąskich uliczek z kanałami na normalną ulicę. Chwilę szliśmy tą ulicą kiedy Drake zatrzymał się przed czarnym bmw.
-Drake, chyba nie chcesz...
-Tylko pożyczymy.- zapewnił, uśmiechając się łobuzersko.
-Pożyczenie gondoli nie najlepiej nam wyszło- przypomniałam
-Ale to samochód.
- I na pewno ma alarm- stwierdziłam, ale było za pózno bo Drake już nacisnął na klamkę. Nie wiem co mnie bardziej zdziwiło, to że nie było alarmu czy to że samochód był otwarty. Drake zabawił się w dżentelmena i otworzył mi drzwi. Jeżeli w środku będą kluczyki to chyba się nawrócę. Jednak z odpaleniem Drake musiał się trochę pomęczyć.
-A gdyby miał alarm? Nie mogłeś wziąść innego?- spytałam kiedy ruszyliśmy.
-Wiedziałem że nie ma alarmu i nie mogłem wziąść jakiegoś złomu bo nie było by ogrzewania. W sumie tylko dlatego pożyczyłem samochód ale jak już go mamy to się przejedziemy.
I faktycznie dopiero teraz zauważyłam że działa ogrzewanie a ubrania powoli wysychały. Zauważyłam również kilka butelek pod fotelem. Drake oczywiście nie przejmował się ani ograniczeniem prędkości a ni czerwonymi światłami a więc nie odmówił również wódce. W radiu leciał jakiś rock. Powoli zaczynało się rozwidniać. Po jakimś czasie Drake zatrzymał się na jakimś klifie.
-Chodz- powiedział wysiadając z samochodu i zabierając pełną butelkę. Usiedliśmy na masce samochodu a Drake mnie przytulił.
-Oglądanie wschodu słońca jest bezpieczniejsze i stu procentowo łatwiejsze od pływania gondolą.- przyznał.
-I raczej nic nie może pójść nie tak.
-Ty to lepiej nic nie mów bo jeszcze wykraczesz.
Przez chwilę panowała cisza, co przy Drake'u bardzo rzadko się zdarzało. Drake na prawdę się starał, ciekawe jakby to było gdybyśmy się poznali w normalnym świecie.
Siedzieliśmy i piliśmy aż słońce nie wzeszło a patrzenie na nie ,nie stało się niemożliwe.
-Powinniśmy wracać- zauważyłam- Luke na pewno już się nie pokoi, tym bardziej miałam iść z Roz oglądać suknie.
-Myślisz że już popowstawali?
A więc wsiedliśmy z powrotem do samochodu i ruszyliśmy w drogę powrotną.
-Dzięki Drake, to była super noc, nawet te ścieki tego nie zepsuły- powiedziałam bo uznałam że powinien wiedzieć że naprawdę doceniam jego starania bycia romantycznym.
-To były kanały- poprawił mnie i mnie pocałował.
-Patrz na drogę, bo Luke cie zabije jak przez ciebie zginę w wypadku- ostrzegłam go ale Drake się tym raczej nie przejął bo pocałował mnie po raz drugi i jak tylko się odsunął by zerknąć na drogę wdepnął hamulec aż pasami szarpnęło, niestety samochód nie zdążył do końca zahamować i stuknął w auto które wyjeżdżało z uliczki. Uderzenie na pewno nie było poważne. Na nasze nieszczęście to był radiowóz.
Drake ukradł również łódkę a raczej gondolę i pomógł mi do niej wejść, byłam pewna że za moment się wywali. Jednak udało mi się usiąść. Ale jak tylko Drake zanurzył wiosło wylądowaliśmy w wodzie. Woda była lodowata i jak najszybciej z niej wyszłam, co nie było łatwe zwłaszcza że cały czas się śmiałam.
- Trochę kiepsko wyszło- przyznał Drake.
-Mam tylko nadzieję że to niebyły ścieki.- powiedziałam.
-Na pewno nie, jaki idiota by pływał w ściekach- zapewnił co nie bardzo mnie przekonało, w końcu jak sama nazwa wskazuje to są kanały. A wiec szybko przestałam o tym myśleć, to była czysta woda.
-A wiec wracamy do hotelu- stwierdził Drake prowadząc mnie w drogę powrotną.
-Nie, jeszcze nie- poprosiłam. Nie chciałam wracać do hotelu.
-Jesteśmy cali mokrzy, przeziębisz się- upierał się przy swoim Drake.
-I co z tego nie długo umrę a więc mam zamiar miło spędzić czas który mi został. - mruknęłam cicho, faktycznie zrobiło mi się zimno ale nie chciałam by ten dzień się już skończył, a może noc, ale Drake chyba to usłyszał bo od razu się zatrzymał.
- Nie umrzesz- powiedział zdecydowanie- nie pozwolę ci, słyszysz?
Skinęłam głową bo nie chciałam się z nim kłócić, Drake pocałował mnie w czubek głowy i poprowadził dalej ale inną drogą. Kluczyliśmy wąskimi uliczkami a Drake co jakiś czas patrzył na mapę. Nie wiem ile czasu minęło ale zdążyłam przemarznąć kiedy wyszliśmy z wąskich uliczek z kanałami na normalną ulicę. Chwilę szliśmy tą ulicą kiedy Drake zatrzymał się przed czarnym bmw.
-Drake, chyba nie chcesz...
-Tylko pożyczymy.- zapewnił, uśmiechając się łobuzersko.
-Pożyczenie gondoli nie najlepiej nam wyszło- przypomniałam
-Ale to samochód.
- I na pewno ma alarm- stwierdziłam, ale było za pózno bo Drake już nacisnął na klamkę. Nie wiem co mnie bardziej zdziwiło, to że nie było alarmu czy to że samochód był otwarty. Drake zabawił się w dżentelmena i otworzył mi drzwi. Jeżeli w środku będą kluczyki to chyba się nawrócę. Jednak z odpaleniem Drake musiał się trochę pomęczyć.
-A gdyby miał alarm? Nie mogłeś wziąść innego?- spytałam kiedy ruszyliśmy.
-Wiedziałem że nie ma alarmu i nie mogłem wziąść jakiegoś złomu bo nie było by ogrzewania. W sumie tylko dlatego pożyczyłem samochód ale jak już go mamy to się przejedziemy.
I faktycznie dopiero teraz zauważyłam że działa ogrzewanie a ubrania powoli wysychały. Zauważyłam również kilka butelek pod fotelem. Drake oczywiście nie przejmował się ani ograniczeniem prędkości a ni czerwonymi światłami a więc nie odmówił również wódce. W radiu leciał jakiś rock. Powoli zaczynało się rozwidniać. Po jakimś czasie Drake zatrzymał się na jakimś klifie.
-Chodz- powiedział wysiadając z samochodu i zabierając pełną butelkę. Usiedliśmy na masce samochodu a Drake mnie przytulił.
-Oglądanie wschodu słońca jest bezpieczniejsze i stu procentowo łatwiejsze od pływania gondolą.- przyznał.
-I raczej nic nie może pójść nie tak.
-Ty to lepiej nic nie mów bo jeszcze wykraczesz.
Przez chwilę panowała cisza, co przy Drake'u bardzo rzadko się zdarzało. Drake na prawdę się starał, ciekawe jakby to było gdybyśmy się poznali w normalnym świecie.
Siedzieliśmy i piliśmy aż słońce nie wzeszło a patrzenie na nie ,nie stało się niemożliwe.
-Powinniśmy wracać- zauważyłam- Luke na pewno już się nie pokoi, tym bardziej miałam iść z Roz oglądać suknie.
-Myślisz że już popowstawali?
A więc wsiedliśmy z powrotem do samochodu i ruszyliśmy w drogę powrotną.
-Dzięki Drake, to była super noc, nawet te ścieki tego nie zepsuły- powiedziałam bo uznałam że powinien wiedzieć że naprawdę doceniam jego starania bycia romantycznym.
-To były kanały- poprawił mnie i mnie pocałował.
-Patrz na drogę, bo Luke cie zabije jak przez ciebie zginę w wypadku- ostrzegłam go ale Drake się tym raczej nie przejął bo pocałował mnie po raz drugi i jak tylko się odsunął by zerknąć na drogę wdepnął hamulec aż pasami szarpnęło, niestety samochód nie zdążył do końca zahamować i stuknął w auto które wyjeżdżało z uliczki. Uderzenie na pewno nie było poważne. Na nasze nieszczęście to był radiowóz.
Od Quicka
Leżałem na łóżku. Damon gapił się na zabawki które co jakiś czas poruszałem. I nagle drzwi otworzyły się z hukiem. W sumie mnie to obeszło. Przecież nikt nie powołany nie wejdzie na te piętro. Pewnie Luke się wściekł i przyszedł z wyrzutami. Dopiero kiedy usłyszałem wyrzuty Dominika że sam musiał dobierać dodatki, że Roz nie zrobiła jakiegoś tam pierdolamento z włosami bo jakieś kolory są teraz w modzie. I na końcu sobie gdzieś poszła. I że on musiał wszystko sam. No i że muszę w poniedziałek uregulować rachunek. I że babka ze sklepu powiedziała że to w chuj drogo wyszło i że oni nie przyjmują spłaty na raty ani zwrotów.
- Czym ty się przejmujesz Dominik? Powiedziałem żebyś to załatwił.
- No tak szefie ale ja wziąłem to na siebie na swoje konto a mnie na to nie stać.
- Uspokój się zapłacę w poniedziałek miałeś załatwić to inaczej.
- Powiedzmy że ujmę to tak... - zaczął Dominik
- Sprężaj się - powiedziałem
- Ta pani nie przyjęła do wiadomości pana argumentów
- Bo jest wyrachowaną suką... - powiedziałem
Roz chyba zauważyła że coś ze mną nie oki bo gdy tylko spławiłem Dominika i oznajmiłem Julce i Roz że Al i Drake jeszcze nie wrócili Roz poprosiła Julkę czy nie mogła by zająć się Damonem. Ta oczywiście z przyjemnością się zgodziła. Natomiast ja już nie do końca. Jednak Roz stwierdziła że musimy porozmawiać. I że Damon będzie nam w tym przeszkadzał. Więc nakazałem Borysowi żeby mimo wszystko stał pod drzwiami Julki i Luke.
- Co się dzieje słońce? - dopytałem - Dominik cię zdenerwował? Nie było odpowiedniej sukni? Żadna ci się nie podobała?
- Nie wszystko jest w porządku. Dominik jest trochę upierdliwy
Wpakowała mi się na kolana. I prawie natychmiast ode mnie odskoczyła.
- Ty masz gorączkę - stwierdziła
- Nie słonko to tylko przegrzanie organizmu. Nie chciałem włączać klimatyzacji bo maluszki zle to znoszą.
Jednak Roz stwierdziła że ewidentnie mam gorączkę.
- Nie mówmy o tym Roz. Chciałaś ze mną porozmawiać co się dzieje?
- Czemu nie przyjechałeś po nas to już rozumiem - zacząłem - ale Borys wspomniał że udałeś się na jakieś spotkanie. I chciała bym wiedzieć co, gdzie i jak?
- Nie powinnaś za mnie wychodzić - stwierdziłem
Roz pobladła.
- Zmieniłeś zdanie? - dopytała niepewnie
- Słońce po prostu nie jestem odpowiednią partią dla ciebie
- Co się stało John proszę powiedz mi
- Wiesz w tedy w ambasadzie to ja sam nie zwróciłem na to uwagi ale ty swoim stwierdzeniem dałaś mi sporo do myślenia. Trochę poszperałem i znalazłem swojego biologicznego ojca. Pogadałem z nim i go zabiłem. Dobrze że matka się uchowała zimna. Też bym ją zajebał.
- Co ty bredzisz - nic nie rozumiała Roz - połóż się - poprosiła
- Idz po Damona - poprosiłem - nie lubię go nie widzieć.
- Musisz mi wszystko wyjaśnić wtedy pójdę z Julą nic mu nie będzie.
No i wtedy zacząłem swoją opowieść.
- Wiesz niunia bo okazało się że mój ojciec i moja matka to po urodzeniu Amandy żyli sobie każdy na własną rękę. Niby jezdzili razem na różne bankiety, wczasy ale ojciec po pierwsze załatwiał tam interesy, po drugie dobrze się bawił z panienkami. A matce fundował czasoumilacze. No i właśnie jednym z takich czasoumilaczy był mój stary biologiczny. Teraz mówił do mnie że dzięki matce jest modelem. Ojciec przyznał się do mnie żeby nie robić sobie problemów w polityce. Stąd wiem czemu ojciec bardziej kochał Amandę a mnie w kółko lał. A wiesz co w tym wszystkim było najbardziej ohydne? To że jemu... temu niby ojcu w sensie, było wszystko jedno. On w ogóle nie za czaił co ja do niego mówię. Jemu bez różnicy czy on śpi z babą czy chłopem. Może ja dlatego jestem taki patologiczny. I tak mi odwala. Nie powinnaś za mnie wychodzić.
- Nie chcesz? - dopytała
- Chcę, bardzo chcę. Tylko nie wiem czy to jest dobry pomysł. I chciałem żebyś wiedziała bo skoro ty potrafiłaś wyznać mi to wszystko to ja też chcę być w porządku. Wcześniej nie wiedziałem i nie zastanawiałem się nad tym. Ale to ty zasiałaś we mnie ziarno wątpliwości. I postanowiłem to sprawdzić. No i teraz właśnie oznajmiam ci jakie są fakty.
- A te wszystkie zabawki?- dopytała
- No wiesz musiałem jakoś odreagować a Damon lubi pozytywki
- Musisz się położyć - zdecydowała Roz
Podniosłem się i stwierdziłem że idę po Damona. Roz poszła ze mną. Luke coś do mnie mówił, Roz mnie chyba usprawiedliwiała. I zabrała Damona od Julki. Tłumacząc że w tej sytuacji tak będzie lepiej. Bo ja naprawdę nikomu nie ufam. I nie żebym miał coś do nich tylko coś się w moim życiu wydarzyło. Tłumaczyła im i że mam gorączkę. I że nie jestem sobą. I wróciliśmy do siebie. Pózniej zrobiła mi jakieś zioła. I poszedłem spać.
- Czym ty się przejmujesz Dominik? Powiedziałem żebyś to załatwił.
- No tak szefie ale ja wziąłem to na siebie na swoje konto a mnie na to nie stać.
- Uspokój się zapłacę w poniedziałek miałeś załatwić to inaczej.
- Powiedzmy że ujmę to tak... - zaczął Dominik
- Sprężaj się - powiedziałem
- Ta pani nie przyjęła do wiadomości pana argumentów
- Bo jest wyrachowaną suką... - powiedziałem
Roz chyba zauważyła że coś ze mną nie oki bo gdy tylko spławiłem Dominika i oznajmiłem Julce i Roz że Al i Drake jeszcze nie wrócili Roz poprosiła Julkę czy nie mogła by zająć się Damonem. Ta oczywiście z przyjemnością się zgodziła. Natomiast ja już nie do końca. Jednak Roz stwierdziła że musimy porozmawiać. I że Damon będzie nam w tym przeszkadzał. Więc nakazałem Borysowi żeby mimo wszystko stał pod drzwiami Julki i Luke.
- Co się dzieje słońce? - dopytałem - Dominik cię zdenerwował? Nie było odpowiedniej sukni? Żadna ci się nie podobała?
- Nie wszystko jest w porządku. Dominik jest trochę upierdliwy
Wpakowała mi się na kolana. I prawie natychmiast ode mnie odskoczyła.
- Ty masz gorączkę - stwierdziła
- Nie słonko to tylko przegrzanie organizmu. Nie chciałem włączać klimatyzacji bo maluszki zle to znoszą.
Jednak Roz stwierdziła że ewidentnie mam gorączkę.
- Nie mówmy o tym Roz. Chciałaś ze mną porozmawiać co się dzieje?
- Czemu nie przyjechałeś po nas to już rozumiem - zacząłem - ale Borys wspomniał że udałeś się na jakieś spotkanie. I chciała bym wiedzieć co, gdzie i jak?
- Nie powinnaś za mnie wychodzić - stwierdziłem
Roz pobladła.
- Zmieniłeś zdanie? - dopytała niepewnie
- Słońce po prostu nie jestem odpowiednią partią dla ciebie
- Co się stało John proszę powiedz mi
- Wiesz w tedy w ambasadzie to ja sam nie zwróciłem na to uwagi ale ty swoim stwierdzeniem dałaś mi sporo do myślenia. Trochę poszperałem i znalazłem swojego biologicznego ojca. Pogadałem z nim i go zabiłem. Dobrze że matka się uchowała zimna. Też bym ją zajebał.
- Co ty bredzisz - nic nie rozumiała Roz - połóż się - poprosiła
- Idz po Damona - poprosiłem - nie lubię go nie widzieć.
- Musisz mi wszystko wyjaśnić wtedy pójdę z Julą nic mu nie będzie.
No i wtedy zacząłem swoją opowieść.
- Wiesz niunia bo okazało się że mój ojciec i moja matka to po urodzeniu Amandy żyli sobie każdy na własną rękę. Niby jezdzili razem na różne bankiety, wczasy ale ojciec po pierwsze załatwiał tam interesy, po drugie dobrze się bawił z panienkami. A matce fundował czasoumilacze. No i właśnie jednym z takich czasoumilaczy był mój stary biologiczny. Teraz mówił do mnie że dzięki matce jest modelem. Ojciec przyznał się do mnie żeby nie robić sobie problemów w polityce. Stąd wiem czemu ojciec bardziej kochał Amandę a mnie w kółko lał. A wiesz co w tym wszystkim było najbardziej ohydne? To że jemu... temu niby ojcu w sensie, było wszystko jedno. On w ogóle nie za czaił co ja do niego mówię. Jemu bez różnicy czy on śpi z babą czy chłopem. Może ja dlatego jestem taki patologiczny. I tak mi odwala. Nie powinnaś za mnie wychodzić.
- Nie chcesz? - dopytała
- Chcę, bardzo chcę. Tylko nie wiem czy to jest dobry pomysł. I chciałem żebyś wiedziała bo skoro ty potrafiłaś wyznać mi to wszystko to ja też chcę być w porządku. Wcześniej nie wiedziałem i nie zastanawiałem się nad tym. Ale to ty zasiałaś we mnie ziarno wątpliwości. I postanowiłem to sprawdzić. No i teraz właśnie oznajmiam ci jakie są fakty.
- A te wszystkie zabawki?- dopytała
- No wiesz musiałem jakoś odreagować a Damon lubi pozytywki
- Musisz się położyć - zdecydowała Roz
Podniosłem się i stwierdziłem że idę po Damona. Roz poszła ze mną. Luke coś do mnie mówił, Roz mnie chyba usprawiedliwiała. I zabrała Damona od Julki. Tłumacząc że w tej sytuacji tak będzie lepiej. Bo ja naprawdę nikomu nie ufam. I nie żebym miał coś do nich tylko coś się w moim życiu wydarzyło. Tłumaczyła im i że mam gorączkę. I że nie jestem sobą. I wróciliśmy do siebie. Pózniej zrobiła mi jakieś zioła. I poszedłem spać.
Od Rozi
Chyba nadal nie do końca przyswajałam co się dzieje. Z takiego syfu pojechaliśmy do normalnego świata. No już w tą sobotę mam wziąć ślub. Przecież to nie realne. To wszystko jest takie nie rzeczywiste. No i jeszcze Drake i Al gdzieś zaginęli. Zdecydowanie miałam już dość szpilek. Więc jak tylko weszliśmy do pokoju od razu rzuciłam je w kont.
- A kiedyś tak je lubiłam - mruknęłam pod nosem - jestem ciekawa gdzie wybyli
- Ja też - przyznał Quick
- Wiesz że jak mój brat zaczyna balować to może to trwać kilka tygodni - zauważyłam
- No chyba Drake nie zapomni o ślubie własnej siostry - powiedział Quick
- Z moim bratem nigdy nic nie wiadomo. Ja nawet nie wiedziałam że on zna Włoski
- A niech tylko nie spróbuje wrócić do soboty - wypalił Quick
Podeszłam do niego i go pocałowałam
- Chyba powinniśmy znalezć zapasowych świadków
- Wiesz że musimy pozałatwiać jeszcze parę spraw na przykład musisz kupić sukienkę i...
- Jesteśmy spóznieni - dokończyłam
Poszłam się przebrać. Trampki nie pasują do tej sukienki. Założyłam krótkie jeansy i zwykły top na ramiączka. Potem zeszliśmy na dół na obiad. Luke i Jula też już wrócili ze swojego spaceru. Quick dostał jakiś telefon więc musiał iść
- Nie znalezliśmy ich - skomentowała Jula
Nie musiała tego mówić sama mina i postawa Luke wszystko wyjaśniało
- Luke nie martw się - powiedziałam - mój brat często wybywał i długo nie wracał do domu. Po prostu gdzieś zabalowali. Na pewno nic im nie jest
Znałam Drake martwiłam się fakt ale to przez ten świat w którym żyliśmy. Drake łatwiej przystosowywał się do środowiska więc na pewno poczuł się jak za starych dobrych czasów. I zabalował jak to on. Zapewne gra gdzieś w karty albo coś.
- Mam nadzieje tylko że wrócą przed tą sobotą.
- Chcesz mi powiedzieć że mogą nie wrócić? - dopytał wściekły Luke
- Chcę ci powiedzieć że mój brat potrafił balować nawet ponad 2 tygodnie i w ogóle nie wracać do domu. Niech to szlak przecież mamy piątek.
- Jutro wychodzisz za mąż - skomentowała Jula
- Dzięki za przypomnienie. Jula pojedziesz ze mną wybierać sukienkę. Powinna jechać ze mną świadkowa ale Al jest nie dysponowana
Jula spojrzała na Luke. Wiedziałam że nie chciała go zostawiać kiedy ten tak martwił się o siostrę
- Zajmę się Majką - zapewnił Luke
- Pojadę - powiedziała
Chwilę pózniej wrócił Quick.
- Dobra musimy jechać jesteśmy spóznieni.
- Czyli nic nowego - zauważyłam z uśmiechem
Zawiózł nas pod jeden z salonów sukien ślubnych.
- Tam czeka Dominik - powiedział patrząc na mężczyznę z niebieską apaszką, który już szedł w naszą stronę - przyjadę po was za... 3 godziny. I uważaj aby Dominik się nie rozszalał
- Chyba damy sobie z nim radę - zapewniłam
- Ja będę już jechał
- Na reszcie - powiedział mężczyzna - tak długo już na was czekam. Tyle rzeczy jest jeszcze do zrobienia a tak mało czasu.
Gadał oczywiście dalej ale przestałam go słuchać.
- Powodzenia - powiedział pocałował mnie w czoło
Koleś miał jakieś nie całe 30 lat. I o boże... miał depilowane brwi i pomalowane rzęsy i włosy blond farbą i paznokcie bezbarwnym lakierem. Spojrzałam na Julkę porozumiewawczo. Ten facet był bardziej zadbany od nas. A nie ukrywajmy odkąd mamy garderobę ciuchów i półkę kosmetyków jesteśmy nie do poznania.
- Moja droga masz śliczne włosy ale przydało by się zmienić kolor, albo nie wycieniować włosy i nałożyć balejaż. Albo lepiej ombre pasowało by ci kochaniutka.
- To jest facet? - dopytałam cicho Julkę jak szłyśmy za nim
- Widzisz co ten świat robi z facetów - odparła - cieszę się że w naszym świecie faceci musieli zmężnieć.
Uśmiechnęłam się a Dominik oczywiście gadał dalej. Weszłyśmy do salonu z którego zostaliśmy wyproszeni. Poważnie? Nigdy w życiu nie zostałam wyproszona ze sklepu. Dominik zaczął się burzyć. A mi szczerze odechciało się patrzeć na tego babsztyla.
- Poczekajcie tu - powiedział i wybiegł ze sklepu
- On ma buty... - zaczęłam
- Na 5 cm obcasie - dokończyła Julka
- Nie chodziło mi że z kolekcji od Armaniego
- Skąd wiesz? - dopytała - buty jak buty
- Widziałam kiedyś podobne w necie. To kolekcja z tamtego roku. Pewnie kupił po przecenie
- Roz no wiesz...
Chwilę pózniej wrócił Dominik. Oburzony i cały czerwony na twarzy
- Zaraz zacznie tupać - szepnęłam
- Nie miałam pojęcia że jesteś tak wredna
- Ta babka ubrana jest w ciuchy z kolekcji Prady z trzech lat temu - wypaliłam
- Skąd ty to wiesz? - zdziwiła się
- Wiem i już
W końcu Dominik coś jej tam powiedział. Szkoda że nie znam Włoskiego. Babka pobladła i zaczęła nade mną skakać. A jeszcze przed chwilą chciała nas wyrzucić. Babka pokazywała sukienki a Dominik cały czas wrzeszczał na nią po Włosku. W końcu babka zaczęła pokazywać inne i wtedy Dominik wreszcie się uspokoił a nawet odzyskał naturalny kolor.
- Załóż tą moja droga - zaczął
Nie przemawiała do mnie ta sukienka. Była strasznie rozłożysta.
Ale ją założyłam. Oczywiście czułam się w niej okropnie i na szczęście Dominikowi też coś nie odpowiadało
- Nie, nie załóż tą - wziął od babki następną sukienkę w fasonie syreny
- Poważnie? - dopytałam
- Zakładaj już, już - zarządził
Czułam się jak jakaś lalka barbie którą w kółko się przebiera. Założyłam już chyba z tysiąc sukienek. Jak jakaś podobała się mi i Julce nie podobała się Dominikowi. Jak podobała się jakaś Dominikowi ja czułam się w niej zle i nie podobała się mi.
- Tę - zadecydował
Była ładna, i podobała się nam wszystkim ale był mały problem. Sukienka była gorsetowa.
- Uduszę się w niej - wypaliłam
- Moja droga - zaczął - kobiety kiedyś tak chodziły i nie narzekały. Ty masz ładnie wyglądać a nie oddychać
- To może postawmy tam manekina - zasugerowałam
I Dominik chyba nie wyczuł wcale sarkazmu bo naprawdę się zaczął nad tym zastanawiać. I doszedł do wniosku że chyba tak było by najlepiej ale manekin nie umie tańczyć
- Właśnie kochaniutka. Umiesz tańczyć prawda? O Boże... a pan młody?
Zaczął coś gadać po Włosku, kręcić się w kółko i łapać się za głowę.
Kiedy Dominik się wyłączył. Nam we trzy czyli mi, Juli i właścicielce salonu poszło to znacznie szybciej. Sukienka nam się podobała ale była strasznie droga. Jednak mimo wszystko poszłam ją przymierzyć. Sukienka miała ładą, ozdobną, koronkową górę bez ramiączek. Dół miała prosty i nachodziły na niego lekko ozdoby z góry. Sukienka była delikatna że aż szkoda było ją zakładać. Nawet Dominik stwierdził że ten wybór był najlepszy i że od początku mówił bym ją przymierzyła. Pózniej oczywiście zaczął dobierać welony. Akurat w tym dałam mu pełne pole do popisu. Dostałam dziwnego doła. Moi rodzice nie żyją. Nie zobaczą mojego ślubu, mama nie będzie wykłócać się że czegoś brakuje. Tata nie zaprowadzi mnie pod ołtarz. No i nigdy nie poznają Damona. Przecież mama powinna być tu teraz razem ze mną. Dopiero kiedy zaczął wraz z babką przynosić mi buty zorientowałam się że musiałam zaakceptowałam wybór Dominika co do welonu. Ciekawe na co jeszcze się zgodziłam. Wybrałam te szpilki które były najwygodniejsze.
- Mogę już ją zdjąć? - spytałam
Dominik ponarzekał ale pozwolił mi się przebrać. Zaczął dobierać dodatki.
- My za chwilę wrócimy Roz musi się przewietrzyć - powiedziała Jula i pociągnęła mnie do wyjścia - to pewnie przez ten gorset
- Gorset był w porządku - oburzył się Dominik
Wyszłyśmy na zewnątrz
- Nie wyglądasz najlepiej - skomentowała Jula - jako twoja przyjaciółka i zastępczyni twojej świadkowej zalecam przerwę
- Co? - dopytałam - przecież jutro już ślub
- Właśnie, a Al nie zrobiła ci wieczoru panieńskiego. Drake też nie zorganizował kawalerskiego. Wszystko idzie za szybko. Chodzi Roz, zerwiemy się. Najważniejsze już jest sukienka, buty i welon. Dodatki niech wybierze sam i najwidoczniej nie pomalujesz włosów i nie zrobisz próbnej fryzury.
Niepewnie ale się zgodziłam Jula miała rację potrzebowałam chwili przerwy. Musiałam z kimś pogadać to wszystko zaczęło mnie przytłaczać. Jula miała jakieś pieniądze więc obie poszłyśmy do kawiarni. Miałyśmy całą godzinę. Wygadałam się i było całkiem miło. Ale godzina szybko minęła więc musiałyśmy się zbierać. Wróciłyśmy przed salon w chwili kiedy zatrzymał się samochód. Tylko za miast Quick był Borys. O co tu chodzi? Przecież to Quick miał po nas przyjechać. Dominik jak tylko nas zobaczył od razu chciał zacząć swoją gadkę ale go olałam i podeszłam do Borysa
- Borys - zaczęłam - nie miałam pojęcia że to ty miałeś po nas przyjechać
- Bo chyba nie miałem - odparł
- Więc czemu przyjechałeś?
- Szef przyjechał z jakiegoś spotkania jakiś dziwny i siedzi w pokoju nie nadaje się do jazdy
- Co się stało? - dopytałam
- Nie wiem
Usiadłam na przednie siedzenie i włączyłam radio tylko po to by zagłuszyć Dominika. Dojechaliśmy do hotelu więc bez słowa skierowałam się do pokoju. Jula poszła ze mną no i oczywiście nadający cały czas Dominik
- A kiedyś tak je lubiłam - mruknęłam pod nosem - jestem ciekawa gdzie wybyli
- Ja też - przyznał Quick
- Wiesz że jak mój brat zaczyna balować to może to trwać kilka tygodni - zauważyłam
- No chyba Drake nie zapomni o ślubie własnej siostry - powiedział Quick
- Z moim bratem nigdy nic nie wiadomo. Ja nawet nie wiedziałam że on zna Włoski
- A niech tylko nie spróbuje wrócić do soboty - wypalił Quick
Podeszłam do niego i go pocałowałam
- Chyba powinniśmy znalezć zapasowych świadków
- Wiesz że musimy pozałatwiać jeszcze parę spraw na przykład musisz kupić sukienkę i...
- Jesteśmy spóznieni - dokończyłam
Poszłam się przebrać. Trampki nie pasują do tej sukienki. Założyłam krótkie jeansy i zwykły top na ramiączka. Potem zeszliśmy na dół na obiad. Luke i Jula też już wrócili ze swojego spaceru. Quick dostał jakiś telefon więc musiał iść
- Nie znalezliśmy ich - skomentowała Jula
Nie musiała tego mówić sama mina i postawa Luke wszystko wyjaśniało
- Luke nie martw się - powiedziałam - mój brat często wybywał i długo nie wracał do domu. Po prostu gdzieś zabalowali. Na pewno nic im nie jest
Znałam Drake martwiłam się fakt ale to przez ten świat w którym żyliśmy. Drake łatwiej przystosowywał się do środowiska więc na pewno poczuł się jak za starych dobrych czasów. I zabalował jak to on. Zapewne gra gdzieś w karty albo coś.
- Mam nadzieje tylko że wrócą przed tą sobotą.
- Chcesz mi powiedzieć że mogą nie wrócić? - dopytał wściekły Luke
- Chcę ci powiedzieć że mój brat potrafił balować nawet ponad 2 tygodnie i w ogóle nie wracać do domu. Niech to szlak przecież mamy piątek.
- Jutro wychodzisz za mąż - skomentowała Jula
- Dzięki za przypomnienie. Jula pojedziesz ze mną wybierać sukienkę. Powinna jechać ze mną świadkowa ale Al jest nie dysponowana
Jula spojrzała na Luke. Wiedziałam że nie chciała go zostawiać kiedy ten tak martwił się o siostrę
- Zajmę się Majką - zapewnił Luke
- Pojadę - powiedziała
Chwilę pózniej wrócił Quick.
- Dobra musimy jechać jesteśmy spóznieni.
- Czyli nic nowego - zauważyłam z uśmiechem
Zawiózł nas pod jeden z salonów sukien ślubnych.
- Tam czeka Dominik - powiedział patrząc na mężczyznę z niebieską apaszką, który już szedł w naszą stronę - przyjadę po was za... 3 godziny. I uważaj aby Dominik się nie rozszalał
- Chyba damy sobie z nim radę - zapewniłam
- Ja będę już jechał
- Na reszcie - powiedział mężczyzna - tak długo już na was czekam. Tyle rzeczy jest jeszcze do zrobienia a tak mało czasu.
Gadał oczywiście dalej ale przestałam go słuchać.
- Powodzenia - powiedział pocałował mnie w czoło
Koleś miał jakieś nie całe 30 lat. I o boże... miał depilowane brwi i pomalowane rzęsy i włosy blond farbą i paznokcie bezbarwnym lakierem. Spojrzałam na Julkę porozumiewawczo. Ten facet był bardziej zadbany od nas. A nie ukrywajmy odkąd mamy garderobę ciuchów i półkę kosmetyków jesteśmy nie do poznania.
- Moja droga masz śliczne włosy ale przydało by się zmienić kolor, albo nie wycieniować włosy i nałożyć balejaż. Albo lepiej ombre pasowało by ci kochaniutka.
- To jest facet? - dopytałam cicho Julkę jak szłyśmy za nim
- Widzisz co ten świat robi z facetów - odparła - cieszę się że w naszym świecie faceci musieli zmężnieć.
Uśmiechnęłam się a Dominik oczywiście gadał dalej. Weszłyśmy do salonu z którego zostaliśmy wyproszeni. Poważnie? Nigdy w życiu nie zostałam wyproszona ze sklepu. Dominik zaczął się burzyć. A mi szczerze odechciało się patrzeć na tego babsztyla.
- Poczekajcie tu - powiedział i wybiegł ze sklepu
- On ma buty... - zaczęłam
- Na 5 cm obcasie - dokończyła Julka
- Nie chodziło mi że z kolekcji od Armaniego
- Skąd wiesz? - dopytała - buty jak buty
- Widziałam kiedyś podobne w necie. To kolekcja z tamtego roku. Pewnie kupił po przecenie
- Roz no wiesz...
Chwilę pózniej wrócił Dominik. Oburzony i cały czerwony na twarzy
- Zaraz zacznie tupać - szepnęłam
- Nie miałam pojęcia że jesteś tak wredna
- Ta babka ubrana jest w ciuchy z kolekcji Prady z trzech lat temu - wypaliłam
- Skąd ty to wiesz? - zdziwiła się
- Wiem i już
W końcu Dominik coś jej tam powiedział. Szkoda że nie znam Włoskiego. Babka pobladła i zaczęła nade mną skakać. A jeszcze przed chwilą chciała nas wyrzucić. Babka pokazywała sukienki a Dominik cały czas wrzeszczał na nią po Włosku. W końcu babka zaczęła pokazywać inne i wtedy Dominik wreszcie się uspokoił a nawet odzyskał naturalny kolor.
- Załóż tą moja droga - zaczął
Nie przemawiała do mnie ta sukienka. Była strasznie rozłożysta.
Ale ją założyłam. Oczywiście czułam się w niej okropnie i na szczęście Dominikowi też coś nie odpowiadało
- Nie, nie załóż tą - wziął od babki następną sukienkę w fasonie syreny
- Poważnie? - dopytałam
- Zakładaj już, już - zarządził
Czułam się jak jakaś lalka barbie którą w kółko się przebiera. Założyłam już chyba z tysiąc sukienek. Jak jakaś podobała się mi i Julce nie podobała się Dominikowi. Jak podobała się jakaś Dominikowi ja czułam się w niej zle i nie podobała się mi.
- Tę - zadecydował
Była ładna, i podobała się nam wszystkim ale był mały problem. Sukienka była gorsetowa.
- Uduszę się w niej - wypaliłam
- Moja droga - zaczął - kobiety kiedyś tak chodziły i nie narzekały. Ty masz ładnie wyglądać a nie oddychać
- To może postawmy tam manekina - zasugerowałam
I Dominik chyba nie wyczuł wcale sarkazmu bo naprawdę się zaczął nad tym zastanawiać. I doszedł do wniosku że chyba tak było by najlepiej ale manekin nie umie tańczyć
- Właśnie kochaniutka. Umiesz tańczyć prawda? O Boże... a pan młody?
Zaczął coś gadać po Włosku, kręcić się w kółko i łapać się za głowę.
Kiedy Dominik się wyłączył. Nam we trzy czyli mi, Juli i właścicielce salonu poszło to znacznie szybciej. Sukienka nam się podobała ale była strasznie droga. Jednak mimo wszystko poszłam ją przymierzyć. Sukienka miała ładą, ozdobną, koronkową górę bez ramiączek. Dół miała prosty i nachodziły na niego lekko ozdoby z góry. Sukienka była delikatna że aż szkoda było ją zakładać. Nawet Dominik stwierdził że ten wybór był najlepszy i że od początku mówił bym ją przymierzyła. Pózniej oczywiście zaczął dobierać welony. Akurat w tym dałam mu pełne pole do popisu. Dostałam dziwnego doła. Moi rodzice nie żyją. Nie zobaczą mojego ślubu, mama nie będzie wykłócać się że czegoś brakuje. Tata nie zaprowadzi mnie pod ołtarz. No i nigdy nie poznają Damona. Przecież mama powinna być tu teraz razem ze mną. Dopiero kiedy zaczął wraz z babką przynosić mi buty zorientowałam się że musiałam zaakceptowałam wybór Dominika co do welonu. Ciekawe na co jeszcze się zgodziłam. Wybrałam te szpilki które były najwygodniejsze.
- Mogę już ją zdjąć? - spytałam
Dominik ponarzekał ale pozwolił mi się przebrać. Zaczął dobierać dodatki.
- My za chwilę wrócimy Roz musi się przewietrzyć - powiedziała Jula i pociągnęła mnie do wyjścia - to pewnie przez ten gorset
- Gorset był w porządku - oburzył się Dominik
Wyszłyśmy na zewnątrz
- Nie wyglądasz najlepiej - skomentowała Jula - jako twoja przyjaciółka i zastępczyni twojej świadkowej zalecam przerwę
- Co? - dopytałam - przecież jutro już ślub
- Właśnie, a Al nie zrobiła ci wieczoru panieńskiego. Drake też nie zorganizował kawalerskiego. Wszystko idzie za szybko. Chodzi Roz, zerwiemy się. Najważniejsze już jest sukienka, buty i welon. Dodatki niech wybierze sam i najwidoczniej nie pomalujesz włosów i nie zrobisz próbnej fryzury.
Niepewnie ale się zgodziłam Jula miała rację potrzebowałam chwili przerwy. Musiałam z kimś pogadać to wszystko zaczęło mnie przytłaczać. Jula miała jakieś pieniądze więc obie poszłyśmy do kawiarni. Miałyśmy całą godzinę. Wygadałam się i było całkiem miło. Ale godzina szybko minęła więc musiałyśmy się zbierać. Wróciłyśmy przed salon w chwili kiedy zatrzymał się samochód. Tylko za miast Quick był Borys. O co tu chodzi? Przecież to Quick miał po nas przyjechać. Dominik jak tylko nas zobaczył od razu chciał zacząć swoją gadkę ale go olałam i podeszłam do Borysa
- Borys - zaczęłam - nie miałam pojęcia że to ty miałeś po nas przyjechać
- Bo chyba nie miałem - odparł
- Więc czemu przyjechałeś?
- Szef przyjechał z jakiegoś spotkania jakiś dziwny i siedzi w pokoju nie nadaje się do jazdy
- Co się stało? - dopytałam
- Nie wiem
Usiadłam na przednie siedzenie i włączyłam radio tylko po to by zagłuszyć Dominika. Dojechaliśmy do hotelu więc bez słowa skierowałam się do pokoju. Jula poszła ze mną no i oczywiście nadający cały czas Dominik
Subskrybuj:
Posty (Atom)