Chyba nadal nie do końca przyswajałam co się dzieje. Z takiego syfu pojechaliśmy do normalnego świata. No już w tą sobotę mam wziąć ślub. Przecież to nie realne. To wszystko jest takie nie rzeczywiste. No i jeszcze Drake i Al gdzieś zaginęli. Zdecydowanie miałam już dość szpilek. Więc jak tylko weszliśmy do pokoju od razu rzuciłam je w kont.
- A kiedyś tak je lubiłam - mruknęłam pod nosem - jestem ciekawa gdzie wybyli
- Ja też - przyznał Quick
- Wiesz że jak mój brat zaczyna balować to może to trwać kilka tygodni - zauważyłam
- No chyba Drake nie zapomni o ślubie własnej siostry - powiedział Quick
- Z moim bratem nigdy nic nie wiadomo. Ja nawet nie wiedziałam że on zna Włoski
- A niech tylko nie spróbuje wrócić do soboty - wypalił Quick
Podeszłam do niego i go pocałowałam
- Chyba powinniśmy znalezć zapasowych świadków
- Wiesz że musimy pozałatwiać jeszcze parę spraw na przykład musisz kupić sukienkę i...
- Jesteśmy spóznieni - dokończyłam
Poszłam się przebrać. Trampki nie pasują do tej sukienki. Założyłam krótkie jeansy i zwykły top na ramiączka. Potem zeszliśmy na dół na obiad. Luke i Jula też już wrócili ze swojego spaceru. Quick dostał jakiś telefon więc musiał iść
- Nie znalezliśmy ich - skomentowała Jula
Nie musiała tego mówić sama mina i postawa Luke wszystko wyjaśniało
- Luke nie martw się - powiedziałam - mój brat często wybywał i długo nie wracał do domu. Po prostu gdzieś zabalowali. Na pewno nic im nie jest
Znałam Drake martwiłam się fakt ale to przez ten świat w którym żyliśmy. Drake łatwiej przystosowywał się do środowiska więc na pewno poczuł się jak za starych dobrych czasów. I zabalował jak to on. Zapewne gra gdzieś w karty albo coś.
- Mam nadzieje tylko że wrócą przed tą sobotą.
- Chcesz mi powiedzieć że mogą nie wrócić? - dopytał wściekły Luke
- Chcę ci powiedzieć że mój brat potrafił balować nawet ponad 2 tygodnie i w ogóle nie wracać do domu. Niech to szlak przecież mamy piątek.
- Jutro wychodzisz za mąż - skomentowała Jula
- Dzięki za przypomnienie. Jula pojedziesz ze mną wybierać sukienkę. Powinna jechać ze mną świadkowa ale Al jest nie dysponowana
Jula spojrzała na Luke. Wiedziałam że nie chciała go zostawiać kiedy ten tak martwił się o siostrę
- Zajmę się Majką - zapewnił Luke
- Pojadę - powiedziała
Chwilę pózniej wrócił Quick.
- Dobra musimy jechać jesteśmy spóznieni.
- Czyli nic nowego - zauważyłam z uśmiechem
Zawiózł nas pod jeden z salonów sukien ślubnych.
- Tam czeka Dominik - powiedział patrząc na mężczyznę z niebieską apaszką, który już szedł w naszą stronę - przyjadę po was za... 3 godziny. I uważaj aby Dominik się nie rozszalał
- Chyba damy sobie z nim radę - zapewniłam
- Ja będę już jechał
- Na reszcie - powiedział mężczyzna - tak długo już na was czekam. Tyle rzeczy jest jeszcze do zrobienia a tak mało czasu.
Gadał oczywiście dalej ale przestałam go słuchać.
- Powodzenia - powiedział pocałował mnie w czoło
Koleś miał jakieś nie całe 30 lat. I o boże... miał depilowane brwi i pomalowane rzęsy i włosy blond farbą i paznokcie bezbarwnym lakierem. Spojrzałam na Julkę porozumiewawczo. Ten facet był bardziej zadbany od nas. A nie ukrywajmy odkąd mamy garderobę ciuchów i półkę kosmetyków jesteśmy nie do poznania.
- Moja droga masz śliczne włosy ale przydało by się zmienić kolor, albo nie wycieniować włosy i nałożyć balejaż. Albo lepiej ombre pasowało by ci kochaniutka.
- To jest facet? - dopytałam cicho Julkę jak szłyśmy za nim
- Widzisz co ten świat robi z facetów - odparła - cieszę się że w naszym świecie faceci musieli zmężnieć.
Uśmiechnęłam się a Dominik oczywiście gadał dalej. Weszłyśmy do salonu z którego zostaliśmy wyproszeni. Poważnie? Nigdy w życiu nie zostałam wyproszona ze sklepu. Dominik zaczął się burzyć. A mi szczerze odechciało się patrzeć na tego babsztyla.
- Poczekajcie tu - powiedział i wybiegł ze sklepu
- On ma buty... - zaczęłam
- Na 5 cm obcasie - dokończyła Julka
- Nie chodziło mi że z kolekcji od Armaniego
- Skąd wiesz? - dopytała - buty jak buty
- Widziałam kiedyś podobne w necie. To kolekcja z tamtego roku. Pewnie kupił po przecenie
- Roz no wiesz...
Chwilę pózniej wrócił Dominik. Oburzony i cały czerwony na twarzy
- Zaraz zacznie tupać - szepnęłam
- Nie miałam pojęcia że jesteś tak wredna
- Ta babka ubrana jest w ciuchy z kolekcji Prady z trzech lat temu - wypaliłam
- Skąd ty to wiesz? - zdziwiła się
- Wiem i już
W końcu Dominik coś jej tam powiedział. Szkoda że nie znam Włoskiego. Babka pobladła i zaczęła nade mną skakać. A jeszcze przed chwilą chciała nas wyrzucić. Babka pokazywała sukienki a Dominik cały czas wrzeszczał na nią po Włosku. W końcu babka zaczęła pokazywać inne i wtedy Dominik wreszcie się uspokoił a nawet odzyskał naturalny kolor.
- Załóż tą moja droga - zaczął
Nie przemawiała do mnie ta sukienka. Była strasznie rozłożysta.
Ale ją założyłam. Oczywiście czułam się w niej okropnie i na szczęście Dominikowi też coś nie odpowiadało
- Nie, nie załóż tą - wziął od babki następną sukienkę w fasonie syreny
- Poważnie? - dopytałam
- Zakładaj już, już - zarządził
Czułam się jak jakaś lalka barbie którą w kółko się przebiera. Założyłam już chyba z tysiąc sukienek. Jak jakaś podobała się mi i Julce nie podobała się Dominikowi. Jak podobała się jakaś Dominikowi ja czułam się w niej zle i nie podobała się mi.
- Tę - zadecydował
Była ładna, i podobała się nam wszystkim ale był mały problem. Sukienka była gorsetowa.
- Uduszę się w niej - wypaliłam
- Moja droga - zaczął - kobiety kiedyś tak chodziły i nie narzekały. Ty masz ładnie wyglądać a nie oddychać
- To może postawmy tam manekina - zasugerowałam
I Dominik chyba nie wyczuł wcale sarkazmu bo naprawdę się zaczął nad tym zastanawiać. I doszedł do wniosku że chyba tak było by najlepiej ale manekin nie umie tańczyć
- Właśnie kochaniutka. Umiesz tańczyć prawda? O Boże... a pan młody?
Zaczął coś gadać po Włosku, kręcić się w kółko i łapać się za głowę.
Kiedy Dominik się wyłączył. Nam we trzy czyli mi, Juli i właścicielce salonu poszło to znacznie szybciej. Sukienka nam się podobała ale była strasznie droga. Jednak mimo wszystko poszłam ją przymierzyć. Sukienka miała ładą, ozdobną, koronkową górę bez ramiączek. Dół miała prosty i nachodziły na niego lekko ozdoby z góry. Sukienka była delikatna że aż szkoda było ją zakładać. Nawet Dominik stwierdził że ten wybór był najlepszy i że od początku mówił bym ją przymierzyła. Pózniej oczywiście zaczął dobierać welony. Akurat w tym dałam mu pełne pole do popisu. Dostałam dziwnego doła. Moi rodzice nie żyją. Nie zobaczą mojego ślubu, mama nie będzie wykłócać się że czegoś brakuje. Tata nie zaprowadzi mnie pod ołtarz. No i nigdy nie poznają Damona. Przecież mama powinna być tu teraz razem ze mną. Dopiero kiedy zaczął wraz z babką przynosić mi buty zorientowałam się że musiałam zaakceptowałam wybór Dominika co do welonu. Ciekawe na co jeszcze się zgodziłam. Wybrałam te szpilki które były najwygodniejsze.
- Mogę już ją zdjąć? - spytałam
Dominik ponarzekał ale pozwolił mi się przebrać. Zaczął dobierać dodatki.
- My za chwilę wrócimy Roz musi się przewietrzyć - powiedziała Jula i pociągnęła mnie do wyjścia - to pewnie przez ten gorset
- Gorset był w porządku - oburzył się Dominik
Wyszłyśmy na zewnątrz
- Nie wyglądasz najlepiej - skomentowała Jula - jako twoja przyjaciółka i zastępczyni twojej świadkowej zalecam przerwę
- Co? - dopytałam - przecież jutro już ślub
- Właśnie, a Al nie zrobiła ci wieczoru panieńskiego. Drake też nie zorganizował kawalerskiego. Wszystko idzie za szybko. Chodzi Roz, zerwiemy się. Najważniejsze już jest sukienka, buty i welon. Dodatki niech wybierze sam i najwidoczniej nie pomalujesz włosów i nie zrobisz próbnej fryzury.
Niepewnie ale się zgodziłam Jula miała rację potrzebowałam chwili przerwy. Musiałam z kimś pogadać to wszystko zaczęło mnie przytłaczać. Jula miała jakieś pieniądze więc obie poszłyśmy do kawiarni. Miałyśmy całą godzinę. Wygadałam się i było całkiem miło. Ale godzina szybko minęła więc musiałyśmy się zbierać. Wróciłyśmy przed salon w chwili kiedy zatrzymał się samochód. Tylko za miast Quick był Borys. O co tu chodzi? Przecież to Quick miał po nas przyjechać. Dominik jak tylko nas zobaczył od razu chciał zacząć swoją gadkę ale go olałam i podeszłam do Borysa
- Borys - zaczęłam - nie miałam pojęcia że to ty miałeś po nas przyjechać
- Bo chyba nie miałem - odparł
- Więc czemu przyjechałeś?
- Szef przyjechał z jakiegoś spotkania jakiś dziwny i siedzi w pokoju nie nadaje się do jazdy
- Co się stało? - dopytałam
- Nie wiem
Usiadłam na przednie siedzenie i włączyłam radio tylko po to by zagłuszyć Dominika. Dojechaliśmy do hotelu więc bez słowa skierowałam się do pokoju. Jula poszła ze mną no i oczywiście nadający cały czas Dominik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz