piątek, 22 września 2017

Od Quicka

Gdy się ocknąłem po raz kolejny stwierdziłem że musiałam w czapę wyłapać. Gdy tylko przytomniałem obrywałem porządnie. Lali mnie gdzie popadnie i czym popadnie: bejzbol, deska, pręty, przytapiali, podduszali, kopali, sypali rany solą.
- Ivan się ucieszy - mówił ktoś pół po rusku, pół po polsku
- Nie przesadzaj z tym katowaniem go. Ma być żywy - studził go ten drugi
- Adam jest pewien na 100% że to ten cały Quick
- Ta... podobno to ten nieuchwytny, trzeba mu wpierdolić. Teraz nam przynajmniej nie ucieknie.
- Słyszałem że wkrótce Salvadore ma przylecieć to podobno jego człowiek. Podobno jest bardzo skuteczny. Mordował nawet całe rodziny, nie zostawiał śladów. Po prostu znikał, pały na całym świecie szukały go gończym
- No ale Ivan im zrobił apokalipsę... Hehe
- Ta tylko szkoda że profesorek uciekł teraz od trutki nie ma. A Ivan planuje podobijać skośnookich. Dla tego chce Salvadorem się spotkać. Muszą znalezć chodzisz przepis.
- Podobno w tym domku w górach mieszka ten profesorek
- O jakim domku mówisz ja nic nie wiem
- I dobrze, nie musisz
Czyli byłem prawdopodobnie w Rosji pewnie gdzieś w Moskwie. I nic nie mogłem zrobić, a moi bliscy są w strasznym niebezpieczeństwie - dedukowałem. Więc dlatego ta chałupa ważna. Tak im na niej zależało, tym ze szpitala. Rety... Gdy bym mógł jakoś ich ostrzec, wysłać wiadomość no cokolwiek. Mogli by stamtąd uciec. Przynajmniej by żyli. Kurwa... Po co im tyle kobiet w tym szpitalu było i ciekawe gdzie je wywozili. No i po co Ivan chce zawładnąć światem skoro będzie tylko on i jego ludzie. Chyba że chodzi o te receptury od tamtego profesorka. Pewnie wtedy w jakiś sposób przywracał by ludzi do normalności, ale sobie wymyślił
- O! Ocknął się
- To co jeszcze raz?
- Jasne Ivan kazał go złamać
- Tylko nie mylcie złamać z połamać debile - wycharczałem między ciosami - Pewnie Ivan by się wściekł i was ubił gdy byście przesadzili - ciągnąłem dalej  
- Spokojnie gnido. Wszystko jeszcze przed tobą. My mamy tylko sprawić żebyś zechciał gadać. A jak wezmą cię w obroty spece od wyciągania prawdy będzie jeszcze ciekawiej.
- Spece? - drwiłem - Pewnie takie same tępe bezmózgi jak wy, tylko tamci od was różnić się będą tym że w głowie będą układać pytania. Nie, wróć Quick, nie w głowie. Ivan im napiszę a oni o dziwo będą je zadawać czytając z kartki. Bo posiądą tą umiejętność, a może któryś z nich będzie nawet umiał pisać i zapisywał będzie moje odpowiedzi
Znów dostałem
- Ty on się z nas śmieje... nie boi się... jaja sobie robi! Ja go zatłukę
- A może mnie odwiążcie i się spróbujemy. Ja na was dwóch - podpuszczałem ich
Mimo że wszystko bolało jak diabli. Mimo że każdy z mięśni błagał o litość i odpoczynek.
- Jesteś zbyt niebezpieczny by spuszczać cię z oka - powiedział jeden z nich.
- No jak to? To stoicie cały czas pod celą i kapujecie czy ruszam nogą? - uśmiechnąłem się
- Nie geniuszu. Po montowane są tu kamery. Obserwują cię 24 godziny na dobę
- To chyba pedały? Co? A może dziwki albo inne panie podniecają się na mój widok. W końcu nawet majtki mi zabraliście - ciągnąłem - To niby jak mam uciec?
- A kto cię tam wiem Panie Quick - powiedział któryś z nich - Ty z gaci zrobił byś sznurek i nas podusił, albo zabił byś się sam. A musisz być cenny skoro Ivan dba żeby cię nie zatłuc.
Znów zaczęli mnie okładać i urwał mi się po jakimś czasie film.    

Od Drake

Wybiła 16 i widziałem że moja siostra zaczęła szaleć. Pozwoliliśmy im iść bo inaczej obie dostały by palpitacji. Kiedy dziewczyny wróciły wiedziałem że coś jest nie tak. Rozi nie mogła się uspokoić. Na szczęście posłusznie została w domu. Lexi bez słowa zaprowadziła nas pod jaskinie gdzie znalazły motor. Co jakiś czas migał nam misiek Quicka który nie chciał podejść choć Alex ją wołała.
- Co tu się stało? - mruknął Luke
Podszedłem do niego i gdyby on nie zadał tego pytania sam bym to zrobił. Staliśmy nad przysypanymi przez śnieg i podjedzonymi przez zwierzęta albo zimnych zwłokami. Były porozwłóczone na kilka metrów w różne strony. Najlepiej uchowały się dwie ręce, odgryzione gdzieś nad łokciem. Obie były lewe co utwierdziło nas że napastników było co najmniej dwóch.
- Musiało ich być co najmniej 5 - oznajmił Luke
- Po czym to stwierdziłeś - mruknąłem
- Po 5 różnych skrawkach materiału - odparł
- Myślicie że żyje? - spytała Pati
- Przeszukamy las - zarządziłem
- Z ciemnia się, przeszukamy jutro - odparł Luke
- Mamy latarki - nie dawałem za wygraną - przeszukamy las i miasto
Nie mogłem odpuścić. Gdybym teraz zgodził się z Luke'em już cały czas musiał bym słuchać jego rozkazów. Zresztą tu chodzi o Quicka, przecież Rozi urwała by mi głowę gdyby dowiedziała się że nie zrobiłem wystarczająco by go znalezć. Był moim przyjacielem, chciałem wierzyć, że gdyby chodziło o mnie też by nie odpuścił.
- Wracamy - rozkazał Luke - też się o niego martwię ale robi się ciemno narażając siebie w niczym mu nie pomożemy
- Chcesz wracać to wracaj - odparłem - ja szukam dalej
- Pomogę Drake'owi - wtrąciła Alex
I pewnie by wrócił ale nie zostawił by siostry. Szukaliśmy długo. Obszukaliśmy las, a nawet wszystkie domy w mieście. Nie było sensu dłużej łazić. Było zimno, nadal padał śnieg. A jeżeli Quick żyje to już jest daleko za miastem.
- Wracamy - powiedzieliśmy obaj z Luke'm
- Co z Quickiem? - wrzasnęła Alex - on musi gdzieś być. Szukaliśmy go znaczy że żyje. A jeżeli żyje nie możemy przestać szukać. To musi być sprawka Ivana
- Nie wiemy czy żyje - wypaliłem - widzieliśmy trupy jeden z nich mógł być jego trupem.
- A jeżeli żyje - dodał Luke - już go tu nie ma. Musimy czekać może się z kontaktują
Alex może mieć racje. Może to rzeczywiście sprawka Ivana.
- Może będą chcieli się wymienić - wypaliłem - mamy paru z nich... Trzeba będzie pomyśleć by zwiększyć naszą obronę
- Jutro musimy poprzestawiać samochody na drogach by wyznaczyć granice - zgodził się Luke
- I pułapki na ulicach i po lesie - przytaknąłem
- Musimy być gotowi - stwierdził Luke
- Będziemy - mruknąłem
Wróciliśmy do domu. Miałem nadzieje że Rozi poszła spać, ale znam swoją siostrę. Za pewne przez całą noc nie zmruży oka. Nie wiedziałem jak jej to powiedzieć. Jak delikatnie przekazać że Quick może w ogóle nie wrócić. Na szczęście Amanda oznajmiła że jej to przekaże. Poszły obie na górę. Miałem nadzieje że poda jej coś żeby spała. Luke i Pati omawiali strategię. Kiedy usłyszałem z góry krzyk Amandy:
- Rozi ja nie to chciałam powiedzieć. Znaczy nie to miałam na myśli.
Za raz po ty zapłakana Rozi zbiegła ze schodów. Właśnie tak można liczyć na Amandę jak i na wszystkich lekarzy. Złapałem ją przy drzwiach. Ona naprawdę chciała wyjść na dwór bez butów i w koszulce na ramiączka. Próbowała najpierw się wyrwać ale w końcu się poddała i przytuliła się.
- On nie żyje - łkała
- Rozi - zacząłem - nie mamy pewności czy on nie żyje.
- Ale znalezliście czyjeś zwłoki - ciągnęła
Spojrzałem zabójczym wzrokiem na Amandę stojąca na schodach. - To nie były jego zwłoki Luke może potwierdzić - tłumaczyłem
- To gdzie on jest? - wrzasnęła
- Będziemy go szukać - zapewniłem
- Jestem w ciąży - oznajmiła nagle
W murowało mnie. Jak to jest w ciąży. Spojrzałem na Amandę prosząc w duchu by zaprzeczyła, ale ona potwierdziła słowa mojej siostry kiwnięciem głową.
- Powiedz coś - szepnęła
Co miałem jej powiedzieć? Dlaczego nie ma tu Quicka mógł bym bez żadnych wyrzutów sumienia nawrzeszczeć na nią i przyłożyć mu w ryj.
- Trzeba będzie pojechać do sklepu - odparłem głupio
- Nie jesteś zły? - spytała patrząc na mnie
- Wrócimy do tego jak wróci Quick.... Prześpij się jutro, będziemy szukać go dalej - zapewniłem
Nie powinienem dawać jej nadziei ale nie potrafiłem inaczej...

Od Amandy do Rozi

- Rozi, chodz ze mną proszę - powiedziałam miłym, spokojnym głosem
- Ale czemu? Po co? - fuknęła na mnie
- Bo cię proszę - odparłam
Z niechęcią poszła ze mną na górę. Gdy zamknęłam za nią drzwi. Rozi usiadła w fotelu.
- Wiem że Quicka nie znalezli. Tego nie musisz mi mówić i tłumaczyć. Ale coś znalezli, coś szeptaliście
- Najpierw - mówiłam powoli - za nim ci wszystko powiem. Wez tą tabletkę, uspokoisz się i porozmawiamy spokojnie. Jesteś roztrzęsiona.
Próbowała na mnie nakrzyczeć jednak zablokowałam ją mówiąc:
- Wez, proszę
- Nie mogę - powiedziała
- Nie możesz czy nie chcesz? - zapytałam spokojnie
- chyba nie mogę i nie chcę. Chcę być świadoma o czym do mnie mówisz, a ty no nie ukrywajmy potrafisz podać taki lek że człowiek traci kontakt z rzeczywistością, a ja chcę być wszystkiego świadoma
- Rozumiem - powiedziałam - ale co masz na myśli mówiąc nie mogę?
- To że muszę powiedzieć coś Quickowi
- Ale wiesz że go nie ma
- Dlatego nie mogę wziąści tej tabletki. Bo muszę poczekać aż wróci i jemu powiedzieć
- Znam swojego brata i wróci na pewno tylko nie wiem o której a tabletka jest ci potrzebna teraz.
Rozi wahała się, miała wątpliwości. Upewniłam ją że po tabletce nie urwie jej się film. I będzie normalnie kontaktować. Jednak Rozi nadal poddawała w wątpliwość moje słowa. Podniosła się by opuścić pokój. I wtedy z kieszeni wypadł jej test. Był niestety pozytywny.
- Rozi - zawołałam ją - to o tym chciałaś porozmawiać z Quickiem?- podniosłam do góry test trzymany w ręku
Skinęła tylko głową i rozpłakała się. Nie miała pewności ale nie chciałam dopytywać i drążyć tematu. Kiedy, co i jak? Ale podałam jej relanium.
- Rozi wez tę tabletkę to relanium można je brać w każdym okresie ciąży. I w tej sytuacji ta tabletka jest bardziej ci potrzebna niż sądziłam. Nie możesz się denerwować, a Quick wróci, on sobie poradzi. Zresztą on zawsze wraca.
Uwierzyła w moje słowa, a może chciała uwierzyć. Tego nie wiem ale tabletkę przyjęła i połknęła.
- Co oni do ciebie mówili Amando?
- Powiedzieli tylko że znalezli motor, ślady krwi czyjeś dwie lewe ręce ale to nie były ręce Quicka
- No tak bo były lewe - za uwarzyła trochę otumaniona
- no właśnie - ciągnęłam dalej jakąś bajkę w która chciałam by uwierzyła. - Czasami policjanci znajdowali dwie lewe ręce dwie lewe nogi jakiś kadłubek z głową nie do pary. A Quick zawsze się ulatniał. Po jakimś czasie wracał jak by nigdy nic.
- No tak - stwierdziła Rozi - tylko teraz nie ma policji. Nie ma rządu i nie ma nic. Są zimni ale to nie były ich ręce, prawda?
Pokiwałam tylko głową nie mogłam jej okłamać, nie chciałam i nie potrafiłam.
- On wróci Rozi. Naprawdę wróci
Sama chciałam w to wierzyć.
- Tylko proszę cie nie mów mojemu bratu sama mu powiem.
- Dobrze nie powiem. Tylko jeżeli wiesz kiedy to się stało to policz sobie tygodnie bo w 16 już będzie widać. I raczej sami się do myślą.
- To znaczy że on nie żyje - wypaliła Rozi i z płaczem wybiegła z pokoju. Wybiegłam za nią z krzykiem
- Rozi ja nie to chciałam powiedzieć. Znaczy nie to miałam na myśli.
Ale chyba mnie nie słuchała. Bo zbiegła szybko po schodach i pewnie wybiegła by na bosaka na ten mróz. Gdyby nie złapał ją Drake.

Od Rozi

Minęły trzy miesiące. Przyszła zima, a po tym okropnym dniu została mi niezbyt miła pamiątka. Głębokie blizny na ręku. Amanda zaczęła zważać na słowa, a Drake w końcu przywykł do tego że z Quickiem jesteśmy parą. Nawet dawał nam minimum prywatności co było dużym sukcesem. A nawet zaczął spędzać dość dużo czasu z Alex. Było spokojnie, od trzech miesięcy nie widzieliśmy w pobliżu żadnych ludzi. Co jakiś czas ulicami przeszło paru zimnych. Skupiliśmy się na rzeczach bieżących. Wystawialiśmy warty, chłopacy i Pati przesłuchiwali naszych jeńców. No i zaczęliśmy remontować poddasze by zwiększyć liczbę pokoi. Wszystko układało się dobrze. Tylko od paru dni zle się czułam. Na początku myślałam że to zatrucie ale im dłużej trwało tym miałam większe wątpliwości. Podejrzewałam że jestem w ciąży ale nie chciałam o tym rozmawiać nawet z Amandą do puki nie będę miała pewności.
Obudziłam się rano przypominając sobie dzień kiedy spotkaliśmy pierwszy raz Alex i Quicka. Drake był ranny i pojechaliśmy do miasta. Quick z półek w aptece zgarniał wszystko jak leci. Pamiętam że brał również leki na przeczyszczenie i prostatę. I oczywiście zgarnął test ciążowy. Tylko gdzie teraz to jest? Na szczęście wstałam tak wcześnie że wszyscy pewnie jeszcze śpią. Starałam się być cicho by nikogo nie pobudzić. Przeszukałam salon, a nawet zeszłam do piwnicy. Wściekła usiadłam na kanapie w salonie. Jednak będę musiała iść pogadać z Amandą. Znając ją i jej długi język nie zdążyłam bym nawet mrugnąć, a wszyscy domownicy by już wiedzieli. Jak tylko o tym pomyślałam zrobiło mi się niedobrze z nerwów. Poszłam do łazienki na dole, i mnie olśniło. Otworzyłam szafkę stojącą koło umywalki i na szczęście znalazłam to czego szukałam. W szafce leżała torba której szukałam. W środku też na szczęście znalazłam to czego chciałam. Szkoda tylko, że wynik nie wyszedł po mojej myśli. Teraz musiałam wymyślić jak o tym powiedzieć Quickowi i o boże.... jak ja to powiem Drake'owi. Miałam porozmawiać z Quickiem jak tylko się obudzi ale oznajmił że jedzie na polowanie. W sumie nawet mi pasowało, dostałam parę godzin by jeszcze raz ułożyć sobie wszystko w głowie.
- Dobrze jedz Quick tylko o 16 obiad to wróć - powiedziałam i pocałowałam go na do widzenia
Co oczywiście się spotkało z głośnym prychnięciem mojego brata.
- No oczywista sprawa - uśmiechnął się
Pocałował mnie w czoło i wyszedł...
Przez cały dzień nie mogłam usiedzieć na miejscu. I miałam taką straszną ochotę na czekoladę. Pokoje na poddaszu zostały ukończone. A Drake i Alex kłócili się o to jaki film będą oglądać.
- Nie potraficie się do gadać więc oglądamy to co ja wybieram - wypalił Luke
- Sorry stary ale nie będę oglądał komedii romantycznych - odparł Drake
Co chwila spoglądałam na zegarek. Miesiąc temu z synchronizowaliśmy wszystkie zegarki. Za pewne się nie zgadzała z rzeczywistością, ale przynajmniej potrafiliśmy określić porę dnia. No i wiedzieliśmy kiedy wracać do domu. Wybiła 16 a Quicka nadal nie było. Zawsze był punktualny. Chodziłam od okna do okna, sama nie rejestrując co robię. Coś musiało się stać... Nie ma innej opcji...
- Może pójdziemy się przejść, psiakowi przydał by się spacer - zaproponowała Alex
- Jasne
Byłam jej wdzięczna. Ubrałyśmy się, wzięłyśmy broń i poszłyśmy do lasu. Śnieg strasznie padał, wiał wiatr przez co temperatura była niższa niż w rzeczywistości. Znalazłyśmy Niespodziankę i już wiedziałam że coś się stało. On nigdy by jej samej nie zostawił.
Alex próbowała mnie uspokajać ale ja wiedziałam swoje. W oczach zbierały mi się łzy.
Szłyśmy za miśkiem jakiś czas a ja już wiedziałam gdzie nas prowadzi. Tą samo drogą uciekaliśmy. Niespodzianka prowadziła nas do jaskini. O drzewo oparty był motor. I żadnego śladu Quicka. Nie chciałam płakać ale nie mogłam już dłużej powstrzymywać łez. Alex zarządziła żebyśmy wracały. Bez słowa poszłam za nią a misiek człapał się parę metrów za nami. Jak tylko weszłyśmy do domu. Drake od razu do mnie podszedł i mnie przytulił
- Co się stało? - spytał
Nie byłam w stanie wykrztusić słowa
- Poszłyśmy poszukać Quicka - wyjaśniła Alex
- Tak myśleliśmy
- Nie ma go - ciągnęła - znalazłyśmy Niespodziankę, motor i...
Wiedziałam że chciała coś jeszcze powiedzieć ale zamilkła. Przecież nic więcej nie znalazłyśmy. Jednak Drake nie zadawał więcej pytań.
- Dobra idziemy go poszukać. - zadecydował Drake - Rozi zostań w domu
Nie kłóciłam się, poszłam do salonu i usiadłam na kanapę. Alex, Pati, Luke i Drake poszli do lasu. Długo ich nie było, a za oknem już było ciemno. Jak tylko wrócili Amanda od razu do nich podbiegła. Wiedziałam że nie go nie znalezli.
Mówili przyciszonymi głosami. Musiałam się postarać by coś wysłuchać.
- ... przeszukaliśmy całe miasto. W lesie były ślady krwi i dwie lewe ręce.