niedziela, 1 października 2017

Od Quicka

Tak generalnie to czułem się trochę jak jakaś kukła przerzucany z pomieszczenia do pomieszczenia. Rejestrowałem to co mówiła Rozi i wierzyłem bardziej jej niż mojej siostrze, którą generalnie sam ubije. Normalnie sam sobie wypisze na nią zlecenie. I nawet sam sobie zapłacę. Jak już wreszcie mogłem po wszystkim dojść do słowa. I praktycznie rąbnąłem na łóżko bardziej niż usiadłem.
- Ty potrafisz Różyczko zwalić człowiek z nóg
- Tą wiadomością? - spytała niepewnie
- Tym pocałunkiem to obłęd jakiś jest, a może to wszystko tylko mi się śni - potrząsnąłem głową - Różyczko to ty?
Pokiwała niepewnie głową. Nie wiedząc o co mi chodzi. Pieprzony plastik myślałem. Wszystko przez to że ciągle wpierdalała mi się do pokoju.
- Ale zaraz bo nie zarejestrowałem. To by był jakiś piąty miesiąc nie?
Pokiwała tylko głową
- No tak sobie wydedukowałem - ciągnąłem dalej - bo to przecież w tym samochodzie, a pózniej mieliśmy być zimni - uśmiechnąłem się
Wstałem i teraz to ja posadziłem Rozi na łóżku. W sumie to było już widno i wszystko dokładnie widziałem. Grzebałem sobie po kieszeniach stojąc nad biedną Rozi która patrzyła na mnie nie pewnym wzrokiem.
- Gdzie ja to kurde mam? No wreszcie znalazłem...
- Ale co? - zapytała Rozi - wiedziałeś wcześniej... masz tabletki żebym poroniła?
- Co takiego? - byłem bardziej zdziwiony niż ona sama gdy to powiedziała
Po prostu jak by ktoś mnie podciął padłem na kolana. Popatrzyłem na pudełko, otworzyłem je
- Rozi musisz zostać moją żoną - wypaliłem - znaczy nie tak chciałem powiedzieć. Znaczy nie że musisz... Tylko że ja bym chciał ciebie prosić o rękę.
Patrzyła na mnie swoimi wielkimi zielonymi oczami. Które robiły się co raz większe. A ja czułem się, że się kurcze, że robię się taki malutki. Przez chwilę Rozi nic nie mówiła. Była zaskoczona tak samo jak ja. Tym co powiedziałem, a może tym co udało mi się wykrztusić składając to w logiczną całość. Po chwili która trwała wieczność. I to chyba dla nas obojga bo nie wiem kto z nas był bardziej zaskoczony. Odpowiedziała:
- Tak
A ja oczywiście jak ten głupek zapytałem:
- Co tak?
Na szczęście mój mózg działał jakoś beze mnie i nakazał nałożyć pierścionek na palec, który jak by w sumie automatycznie wysunęła. Pozniej znów była niezręczna, dziwna cisza, ale udało mi się pozbierać zwłoki usiąść obok Różyczki i nawet udało mi się ją pocałować.
- Cały się trzęsiesz - powiedziała
- Jestem zmęczony i trochę mnie boli pewnie mam temperaturę, ale to nic strasznego nie przejmuj się. A no i wiesz Różyczko tak ogólnie, znaczy nie żebym miał coś do tego lub coś sugerował ale ubieraj się tak jak kiedyś. Jesteś piękna i nic nie musisz już ukrywać.
No i wtedy wpadł Krzysztof.
- Ja chciałem tylko... - zaczął
Chciałeś tylko wyjść - Miałem powiedzieć ale nim zdążyłem Różyczka wypadła z pokoju jak torpeda. Najpierw zaczęła piszczeć i krzyczeć w sumie nie rejestrując co. A pózniej się zaczęło. No jak usłyszałem słowo ty suko z ust Rozi to już wiedziałem. To znaczyło tylko jedno.
- Krzysiek biegniemy. Łap Amandę, a ja Rozi
Krzysiek tylko pokiwał głową i po drodze jeszcze mówił:
- No one wszystkie mają z nią na pieńku. I jak się rzucą na nią wszystkie...
Nie dałem mu dokończyć. Nie chodzi mi o Amandę tylko o Rozi żeby tamta jej nic nie zrobiła. Wpadliśmy do salonu jak dwie torpedy. Ja złapałem Rozi która nadal coś wrzeszczała i biła tym razem mnie pięściami. Krzysiek został pogryziony przez Amandę, podarła mu jeszcze koszulkę. Dopiero Witold swoim ciałem ustawił ją do ściany. I jak Bóg mi świadkiem aż się dopytałem, ale ja naprawdę usłyszałem od niego takie słowa
- Amanda kurwa skończ bo cie jebnę
Aż się dopytałem
- Witek to ty?
- Jeszcze tak - powiedział 
Ale to nawet jak dla mnie za dużo. Poprosiłem Krzysztofa żeby zawołał Borysa. Gdy ten przyszedł wydałem polecenie
- Borys tamtą panią zaprowadzi do celi
Alex zgłosiła się na ochotnika, że ona pokaże drogę.
- Pobiła szefa? - spytał ze zdziwieniem
- Czemu tak myślisz
- Ma szef zakrwawioną koszulkę
Dopiero wtedy wszyscy spojrzeli na mnie, a ja na siebie. Rozi prawie osunęła się na ziemię ale na szczęście ją trzymałem.
- Do piwnicy z nią powiedziałem
- Ja zaprowadzę -  powiedział Krzysiek widząc za niepokojoną minę Alex
Po kilku minutach wyjaśniania dziewczynom że naprawdę nic mi nie jest. Że po prostu rany mi się jeszcze nie pogoiły. Rozi nakazała mi zdjąć koszulkę. Skrzywiły się wszystkie cztery nawet Pati która była prawie facetem. I to ona powiedziała:
- Ciebie naprawdę katowali...
- A co ty myślałaś że byłem sobie na wakacjach i sobie zmyślam
- Trzeba przyprowadzić Amandę niech to obejrzy - zarządziła Alex
- Nie chcę Amandy. Różyczko ty coś znajdziesz w swoich ziółkach, na pewno. Zresztą nic mi nie jest. To tylko strupy zaraz będą nowe.
No ale baby jak to baby. Wszystkie trzy zaczęły nade mną skakać bo Pati stwierdziła ze pójdzie na wartę. Próbowałem im wmówić że to nie potrzebne i że nic się nie dzieje ale żadna mnie nie słuchała. Borys usiadł przy mnie. I powiedział
- Szefie co robimy nasi są na fali
- Wywołaj mi Mariusza. Wez chłopaków i rozpakujcie tira.
Borys już się zbierał nawet do wyjścia i nagle ryknął
- Szefie tam jest niedzwiedz. Ja nie żartuje i to Gryzzli jakiś, czy Polarny
- Polarny jest biały - wyjaśniłem - wpuść tego niedzwiedzia
- Szef majaczy mam wpuścić niedzwiedzia do domu?
- Tak po prostu otwórz drzwi kretynie - Powiedziała Alex, kładąc nacisk na kretynie
Gdy tylko Borys otworzył drzwi wpadła do domu Supice z miśkiem w mordzie. I rzuciła się na mnie ze swoim językiem upuszczając młode na podłogę.
- Nie pomagasz mi księżniczko - wyjaśniłem - mizerna strasznie jesteś.
Ale Suprice mnie nie słuchała zostawiła młode i wybiegła z domu. A za nią wypadł bernańczyk
- Zombie - wrzeszczała Alex
Zerwałem się na równe nogi, wyciągnąłem nóż
- Gdzie kurwa - krzyknąłem
Różyczka mnie posadziła
- Alex psa woła
- Tak ma na imię - zdziwiłem się
- No bo tylko na to reagował - wytłumaczyła Alex - tylko teraz jakoś mnie nie posłuchał
- Wróci - uspokoiłem ją - Suprice też mnie nie posłuchała.
Za chwile wrócili oboje, a raczej we troje. Suprice miała w pysku drugiego miśka. Układła się przy moich nogach. A te małe to ledwie chodziły dopiero.
- To dlatego nie przychodziło - powiedziała Różyczka niosąc mi przeciwbólowe ziółka.  - Już studzę takie odkażające. A te musisz wypić na gorąco. I nie są smaczne.
- Oczywiście Pani doktor - uśmiechnąłem się
Piłem owo paskudztwo i rozmawiałem z dziewczynami.
- Myślałem że Suprice do was wróciła
- Powiedzmy że trzymała się blisko - powiedziała Alex
- Dokarmialiśmy ją - stwierdziła Rozi
- W takim razie chyba muszę iść na polowanie - powiedziałem - bo Suprice jest mizerna.
- Ty nigdzie nie idziesz - powiedziały obie jak na komendę. - znajdziemy jej coś do jedzenia
Rozi miał już łzy w oczach.
- Nie ruszam się z tej kanapy - podniosłem ręce do góry w geście poddania.
- Nigdzie już beze mnie nie pójdziesz - oświadczyła Rozi - pewne słowa zobowiązują
- Masz racje nie ruszam się z tej kanapy.

Od Rozi do Quicka

Nie miałam pojęcia że Quick wróci tak szybko. Nie zdołałam jeszcze otrząsnąć się po tym jak usłyszałam go w radiu. Miałam nadzieje że żyje ale nie jestem głupia. Wiedziałam że w tym świecie bardziej prawdo podobne jest że on umarł niż to że wróci. I tak nagle przyjeżdża sobie pod dom i stawia wszystkich na nogi. Oczywiście cieszyłam się że wróci ale nie wiedziałam jak z nim porozmawiać. Przecież właśnie tego najbardziej się bałam że on nie zrozumie. Bałam się że Amanda zacznie opowiadać mu swoje historyjki a on w nie uwierzy w końcu to jego siostra. Usiadłam po prostu na krzesełku. Mateusz coś do mnie mówił a raczej oskarżał mnie że prze zemnie prawię zginęliśmy. Nie bardzo to przyswajałam. Alex weszła do domu ciągnąć za sobą nie co zmieszanego Quicka. Popłakałam się sama nie wiem dlaczego. Cieszyłam się ze go widzę i najchętniej rzuciła bym mu się na szyje, ale najpierw musiałam mu powiedzieć. Naprawdę próbowałam mu powiedzieć ale co chwila zaczynałam płakać albo gadałam od rzeczy. To co opowiadał było naprawdę straszne. Nie mogłam nawet sobie wyobrazić przez co musiał przechodzić. No i oczywiście płakałam co chwila. Co jest ze mną nie tak, przecież przez całe życie nie płakałam tyle razy co w ciągu tych 24 godz. I kiedy Amanda wyskoczyła że musi iść z nią bo ona koniecznie musi z nim porozmawiać. Wiedziałam o czym będzie ta rozmowa. I byłam wściekła że nie dałam rady mu powiedzieć. A kiedy on z nią poszedł nie mogłam się uspokoić. Co ja teraz zrobię. Quick mnie znienawidzi i nie da sobie wyjaśnić, Drake zaginął. Moja histeria musiała ich chyba niezle przestraszyć bo nie wiedzieli co mają zrobić.
- Przecież nie może być aż tak zle - powiedziała Julka pocieszająco
- Może - odparła cicho Lexi
- Alex nie pomagasz - warknęła Julka
- Ona ma racje. - wypaliła Pati - No co taka prawda. Wiemy jaka jest Amanda, a Quick też jest... inny   
- Przecież jak ona... - zaczęłam ale nie zdołałam dokończyć
- Powinnam była ją wtedy ubić - mruknęła Lexi - Ale Julka ma racje... nie może być aż tak zle. Jak cię zostawi no to co... Masz nas... nie było go dwa miesiące i jakoś sobie radziłaś.
- Właśnie - poparła ją Julka - my cię nie zostawimy. Spróbuj z nim porozmawiać. A z Amandą trzeba coś zrobić
- Jestem za - poparła Pati
- Jestem chętna by to zrobić - zgłosiła się Alex
Jakoś mnie uspokoiły, ale nie tekstem że jak mnie zostawi to sobie poradzę. Tylko tym że próbowały mnie uspokoić na różne sposoby. Oni wszyscy stali się moją rodziną. A co do Amandy to trzeba jej wyjaśnić że wciskanie nosa w nie swoje sprawy kończy się jego złamaniem i z chęcią wyżyła bym się na niej.
- Dobra idę - oznajmiłam wycierając łzy - poczekam na niego i z nim pogadam
- Tak trzymaj a jak nie będzie chciał z tobą gadać powiedz nam my już go zmusimy by cię wysłuchał - wypaliła Lexi
Poszłam na górę i oparłam się o ścianę przy pokoju Amandy czekając aż skończą swoją rozmowę. Quick wkurzony wyszedł z pokoju mało co na mnie nie wpadając.
- Ona cię zdradza - wrzasnęła za nim Amanda
- John - chyba pierwszy raz użyłam jego imienia - musimy pogadać... Cokolwiek nagadała ci Amanda po prostu mnie wysłuchaj. Proszę...
Złapałam go za rękę, nie ścisnął jej ale przynajmniej jej nie wyrwał. Zaprowadziłam go do swojego pokoju. Nie chciałam robić reszcie za widowisko kiedy będę błagał go by mnie nie zostawiał. Zamknęłam za nami drzwi i za nim zdążył cokolwiek powiedzieć zaczęłam
- Jestem w ciąży, miałam ci powiedzieć tego dnia kiedy poszedłeś na polowanie. Powinnam była nie puścić cię dopóki ci nie powiem, ale nie wiedziałam jak to powiedzieć i po prostu na rękę były mi te dodatkowe godziny. Ułożyłam sobie w głowie co ci powiem ale ty nie wróciłeś. Szukaliśmy cię... Zaczęliśmy myśleć że nie żyjesz znaczy ja miałam nadzieje że jednak żyjesz ale oni przestali cię szukać. Potem zaczęli wykluczać mnie ze wszystkiego, rozmawiali a kiedy przychodziłam zmieniali temat. Mieli mnie dość i unikali mnie jak mogli. Więc zaczęłam spędzać trochę czasu z Krzyśkiem, ale między nami nic nie było... Był znaczy jest moim przyjacielem to wszystko... Wysłuchał mnie i porozmawiał gdy miałam gorszy dzień. I przyszedł raz do mnie i tak jakoś wyszło że mnie pocałował... Tak dałam mu w twarz, ale potem sobie wszystko wyjaśniliśmy bo między nami nigdy nic nie było i nawet gdybyś nie żył wtedy też nic by nie było. - nie wiem czy cokolwiek z tego rozumiał ale musiałam mu wszystko powiedzieć zanim się odezwie - Nigdy cię nie zdradziłam. Amanda zawsze wszystko koloryzuje od Alex nawet dostała po mordzie. Ale to pewnie cie nie obchodzi. Na pewno mnie nienawidzisz. Kocham cię - wyznałam i zanim cokolwiek powiedział albo wyszedł pocałowałam go. Może właśnie teraz powie mi że to koniec więc musiałam to zrobić. 

 

Od Amandy do Quicka

Jak tak na nich patrzyłam to rzygać mi się normalnie chciało. Cieszyłam się oczywiście że mój braciszek wrócił. No i oczywiście odniósł sukces. Jak zwykle no przecież. Nieskazitelny, idealny pierdolec. Ojciec to przewidział że jak jego i matki zabraknie to on zejdzie na złą drogę. Z tego co mówił wywnioskowałam że jest jakimś bossem mafii czy jakoś. Chociaż tak na pierwszy rzut oka jakby złagodniał, zmienił się. No nie mówię teraz o tych pierścionkach i całej tej oprawie ale tępak zawsze pozostanie tępakiem. Jednak to prawda że faceci są ślepi i głusi a mój brat jeszcze do tego jest głupi. Więc powiedziałam do niego bo już nie wytrzymałam
- Wszystko słodko wszystko pięknie John. Chcę abyś poszedł ze mną bo musimy pomówić.
- Ale o czym? Czy ty w ogóle masz coś do powiedzenia? - powiedział
- Nie lubię czekać - odparłam
- Przepraszam dziewczęta że was opuszczam ale się prawię zabojałem. Więc może pójdę.
Rozi rozryczała się jeszcze bardziej. Mój braciszek poprosił Alex aby się nią zajęła. No i polecił Krzyśkowi, Witkowi, Mateuszowi i temu kolesiowi co z nim przyjechał żeby zaczęli rozpakowywać tira. Pózniej poszedł za mną. Gdy byliśmy już sami. Nie wytrzymałam i zaczęłam na niego wrzeszczeć.
- Czy ty jesteś głupi, głuchy i ślepy
- O co ci chodzi? - dopytał
- O to że twoja księżniczka jest w ciąży, w piątym miesiącu. I będziesz miał syna.
Jego mina była po prostu bez cenna. Jednak faceci to głupi są, ale oczywiście jak to mój brat. Musiał mi się odgryzć
- Skoro jak twierdzisz to moje dziecko to w czym widzisz problem? Po pierwsze sprawa, druga to taka że nie powinnaś się w to wpieprzać. A na pewno mnie o tym informować. Pamiętasz że obowiązuje cię coś takiego jak tajemnica lekarska. Czy Rozi dała ci pisemną zgodę na to abyś udzielała mi informacji. O jej stanie zdrowia. Raczej mi się nie wydaje a z czego się orientuje w praktyce tak to wygląda.
- I co podasz mnie do sądu - wyśmiałam go
- Nie sam cię osądzę i wymierzę sprawiedliwość - zacisnął pięści
- To jak już mówię to pojadę po całości. Krzysiek dobierał się do twojej Różyczki i jeszcze od niego dostała bo usłyszałam jak ktoś kogoś bije.
- Słyszałaś? - dopytał z ciężkim zdziwieniem - ty to chyba powinnaś się leczyć kobieto.
- Jeszcze Alex jest z Drake'm i zaraz będzie kolejne dziecko.
- A co ty chciałaś z nim być? - zapytał zdziwiony
- No, a Luke to jest jeszcze lepszy - ciągnęłam dalej - Bo on to dla urozmaicenia to sypia z dwoma.
- I co zazdrosna jesteś - dopytał - że ciebie na trzecią nie wezmie. Wez kobieto mnie nie uruchamiaj. Bo nie jestem dzisiaj w nastroju.
- Twoja laska cię zdradza - powtórzyłam
- Fajnie cieszę się -  odparł
- Jak on mnie irytuje - warknęłam ze złości zaciskając pięści i tupiąc nogami
A ten po prostu sobie wyszedł

Od Quicka do kogoś

- No tak to ja - uśmiechnąłem się promiennie do Alex - Oleńko no nie ściskaj mnie tak bo się uduszę. A gdzie reszta ekipy? - zapytałem
- Są w domu - odparła - Chodz Quick no chodz - ciągnęła mnie za rękę
- Chwila zamknę tylko samochód. Ty wyłazi - powiedziałem - i pilnuj tu dobra?
- Tak szefie - odparł Borys bo tak miał na imię
Szliśmy do domu. Alex zadawała dużo pytań.
- Na wszystkie odpowiem ale jak wejdziemy. Przywitam się i pogadamy. Tak?
- Oki - zgodziła się Alex
Weszliśmy do domu. Wszyscy to znaczy dziewczyny, Witek i 3 nieznane osoby patrzyły na mnie jak by ducha zobaczyły.
- Tych troje to chyba z piwnicy
- Tak pomagają nam nie stanowią zagrożenia
- Rozumiem
Rozi próbowała się podnieść z krzesła na którym siedziała. Cała się trzęsła. Wyglądała trochę dziwnie i usilnie próbowała wstać. W pewnym momencie podszedł do niej jeden z kolesi.
- Zostań tam gdzie jesteś - poleciłem i sam podszedłem do krzesełka na którym siedziała Rozi
- Różyczko co się stało? - W ciemnościach odnalazłem jej twarz - Ty płaczesz? Słoneczko moje - wyjąłem chusteczkę i delikatnie wycierałem jej łzy. - Już jestem. Teraz wszystko będzie dobrze obiecuje. No choć do mnie.
- Ja wszystko wytłumaczę - odezwał się Krzysiek
- Zamknij ryj - ryknęła na niego Pati
Powoli pomogłem wstać Rozi z krzesełka jednak tak bardzo się trzęsła że postanowiłem wziąć ją na ręce i zanieść na kanapę. Usiadłem i posadziłem ją sobie na kolana.
- Zaraz porozmawiamy słonko dobrze?
- Nie wiem czy spodoba ci się to co usłyszysz - odparła wybuchając płaczem
- Co jej jest? - spojrzałem pytająco na Lexi
- Ona sama ci powie
- Dobrze to poczekam aż słoneczko się wypłacze tak?
Pogładziłem Rozi po głowie i swoim zwyczajem zsunęłam jej gumkę z włosów. Widziałem lekki uśmiech na jej twarzy
- Co tu tak ciemno? - zapytałem
- Światło wyłącza się automatycznie o 22 a włącza o 6 to taka taktyka żeby ktoś nie zobaczył - wypaliła Alex
- A chłopaki gdzie się włóczą? 
- No tu jest problem bo pojechali w okolicę Krakowa bo jakaś grupa potrzebowała pomocy i jeszcze ich nie ma - odparła Pati
- A o której wyjechali?
- Zaraz jak tamci skończyli nadawać i wtedy my usłyszeliśmy ciebie. Mówiłeś tak od rzeczy - skomentowała Lexi
- Ale jasno się wyraziłem że nie jedziemy do Krakowa - odparłem
- No tak a ty gdzie byłeś tyle czasu?
- U ruskich. Wtedy jak poszedłem na polowanie te gady mnie napadły z 20. Szans nie miałem ale z połowę ubiłem. Dostałem w łeb i co się ocknąłem to narkoza. Pózniej zamknęli mnie w pace. Siedziałem ponad miesiąc w całkowitej ciemności. - Czułem jak Rozi ściska mnie co raz bardziej. - Oni dzień w dzień najpierw bili po jakimś czasie zaczęli przesłuchiwać. Pytali o domek, szpital o was ale ja twardo swoją bajkę opowiadałem. Pózniej już nikt ze mną nie gadał. Siedziałem w totalnej ciemnicy dawali mi suchary i wodę raz na dzień. Potem zaprowadzili mnie do Ivana. Ten też zaczął rozpytywać, był tam też Salvadore i o ironio tamten Ivan kazał mi go zabić. Musiałem ubić jego i żonę z córką. Robiłem to żeby się jakoś stamtąd wyrwać. - ciągnąłem dalej - A Ivan zrobił mie Czarnym Koniem był bankiet i takie tam pierdoły. Zresztą wszystko nagrywali więc jak będziemy w komplecie to pooglądacie.
- To musiało być straszne - stwierdziła Rozi
- Straszne to było to że nie wiedziałem czy na was w tym samym czasie nie napadli. W czym utwierdził mnie Ivan więc jak was usłyszałem znaczy Drake to musiałem coś wymyślić żebyście wiedzieli że żyję stąd ten bełkot nieskładny ale Ivan też to usłyszał, bo Drake nam się rozkręcił i się chyba nawet go za bał - uśmiechnąłem się - wtedy polecił mi tę waszą grupę wybić i głowy dostarczyć jemu. Więc jak ruszyliśmy to zrobiłem porządek w Radomiu i głowy pojechały do Ivana
Rozi nadal mnie ściskała. Powoli się rozwidniało
- Kochasz mnie jeszcze troszeczkę Różyczko? - zapytałem całując ją w czoło
- Bardzo ale jak usłyszysz co chcę ci powiedzieć to ty przestaniesz mnie kochać. Bo ja miałam z tobą porozmawiać wtedy co cię porwali a teraz to nie wiem czy mi uwierzysz
I znów zaczęła płakać
- Na pewno ci uwierzę tylko musisz opowiedzieć skarbie.
- I jeszcze ta Amanda wszystkim dokuczała. Drake i Lexi rozliczała z pocałunków i że śpią razem. Luke i Julkę też a do tego wplątała we wszystko Pati że niby trójkąt
- No ale już nie płacz Różyczko. Zaraz porozmawiamy spokojnie sami dobrze?
Pokiwała głową
- Ale ja się boję - wypaliła
- Mnie się boisz?
- Nie tego że mnie zostawisz jak się dowiesz
- Słońce nie po to katowałem ludzi i sprzęt żeby teraz cię zostawić to do ciebie tak bardzo się spieszyłem - przytuliłem ją mocniej
- Widzę że macie radiostację. Próbowałyście ich wywołać? Mają ze sobą krótkofalówkę?
- Mają ale nie umiem tego ustawić - powiedziała z rezygnacją Alex
- A podała byś pasy na nich? Ja mam nowszy sprzęt może się uda
- Tak - Alex wypowiedziała jakiś szyfr
Wbiłem go w krótkofalówkę i próbowałem ich wywołać jednak cisz.
- Musiało się coś stać im. Mogli nie jechać - powiedziała Pati
- Co teraz zrobimy? - zapytała mnie Alex
- Jak się rozwidni polecę swoim ludziom żeby przeszukali pobliskie lasy może trafią na ich ślad
- My pojedziemy do Krakowa moim samochodem
- Ale Rozi była uprzejma go spalić - stwierdziła Amanda
- To rozładujmy Tira i nim pojedziemy
- Zabierzesz mnie ze sobą? - błagalnie zapytała Rozi - nie chcę znów cię stracić
- Dobrze pojedziemy razem