Tak generalnie to czułem się trochę jak jakaś kukła przerzucany z pomieszczenia do pomieszczenia. Rejestrowałem to co mówiła Rozi i wierzyłem bardziej jej niż mojej siostrze, którą generalnie sam ubije. Normalnie sam sobie wypisze na nią zlecenie. I nawet sam sobie zapłacę. Jak już wreszcie mogłem po wszystkim dojść do słowa. I praktycznie rąbnąłem na łóżko bardziej niż usiadłem.
- Ty potrafisz Różyczko zwalić człowiek z nóg
- Tą wiadomością? - spytała niepewnie
- Tym pocałunkiem to obłęd jakiś jest, a może to wszystko tylko mi się śni - potrząsnąłem głową - Różyczko to ty?
Pokiwała niepewnie głową. Nie wiedząc o co mi chodzi. Pieprzony plastik myślałem. Wszystko przez to że ciągle wpierdalała mi się do pokoju.
- Ale zaraz bo nie zarejestrowałem. To by był jakiś piąty miesiąc nie?
Pokiwała tylko głową
- No tak sobie wydedukowałem - ciągnąłem dalej - bo to przecież w tym samochodzie, a pózniej mieliśmy być zimni - uśmiechnąłem się
Wstałem i teraz to ja posadziłem Rozi na łóżku. W sumie to było już widno i wszystko dokładnie widziałem. Grzebałem sobie po kieszeniach stojąc nad biedną Rozi która patrzyła na mnie nie pewnym wzrokiem.
- Gdzie ja to kurde mam? No wreszcie znalazłem...
- Ale co? - zapytała Rozi - wiedziałeś wcześniej... masz tabletki żebym poroniła?
- Co takiego? - byłem bardziej zdziwiony niż ona sama gdy to powiedziała
Po prostu jak by ktoś mnie podciął padłem na kolana. Popatrzyłem na pudełko, otworzyłem je
- Rozi musisz zostać moją żoną - wypaliłem - znaczy nie tak chciałem powiedzieć. Znaczy nie że musisz... Tylko że ja bym chciał ciebie prosić o rękę.
Patrzyła na mnie swoimi wielkimi zielonymi oczami. Które robiły się co raz większe. A ja czułem się, że się kurcze, że robię się taki malutki. Przez chwilę Rozi nic nie mówiła. Była zaskoczona tak samo jak ja. Tym co powiedziałem, a może tym co udało mi się wykrztusić składając to w logiczną całość. Po chwili która trwała wieczność. I to chyba dla nas obojga bo nie wiem kto z nas był bardziej zaskoczony. Odpowiedziała:
- Tak
A ja oczywiście jak ten głupek zapytałem:
- Co tak?
Na szczęście mój mózg działał jakoś beze mnie i nakazał nałożyć pierścionek na palec, który jak by w sumie automatycznie wysunęła. Pozniej znów była niezręczna, dziwna cisza, ale udało mi się pozbierać zwłoki usiąść obok Różyczki i nawet udało mi się ją pocałować.
- Cały się trzęsiesz - powiedziała
- Jestem zmęczony i trochę mnie boli pewnie mam temperaturę, ale to nic strasznego nie przejmuj się. A no i wiesz Różyczko tak ogólnie, znaczy nie żebym miał coś do tego lub coś sugerował ale ubieraj się tak jak kiedyś. Jesteś piękna i nic nie musisz już ukrywać.
No i wtedy wpadł Krzysztof.
- Ja chciałem tylko... - zaczął
Chciałeś tylko wyjść - Miałem powiedzieć ale nim zdążyłem Różyczka wypadła z pokoju jak torpeda. Najpierw zaczęła piszczeć i krzyczeć w sumie nie rejestrując co. A pózniej się zaczęło. No jak usłyszałem słowo ty suko z ust Rozi to już wiedziałem. To znaczyło tylko jedno.
- Krzysiek biegniemy. Łap Amandę, a ja Rozi
Krzysiek tylko pokiwał głową i po drodze jeszcze mówił:
- No one wszystkie mają z nią na pieńku. I jak się rzucą na nią wszystkie...
Nie dałem mu dokończyć. Nie chodzi mi o Amandę tylko o Rozi żeby tamta jej nic nie zrobiła. Wpadliśmy do salonu jak dwie torpedy. Ja złapałem Rozi która nadal coś wrzeszczała i biła tym razem mnie pięściami. Krzysiek został pogryziony przez Amandę, podarła mu jeszcze koszulkę. Dopiero Witold swoim ciałem ustawił ją do ściany. I jak Bóg mi świadkiem aż się dopytałem, ale ja naprawdę usłyszałem od niego takie słowa
- Amanda kurwa skończ bo cie jebnę
Aż się dopytałem
- Witek to ty?
- Jeszcze tak - powiedział
Ale to nawet jak dla mnie za dużo. Poprosiłem Krzysztofa żeby zawołał Borysa. Gdy ten przyszedł wydałem polecenie
- Borys tamtą panią zaprowadzi do celi
Alex zgłosiła się na ochotnika, że ona pokaże drogę.
- Pobiła szefa? - spytał ze zdziwieniem
- Czemu tak myślisz
- Ma szef zakrwawioną koszulkę
Dopiero wtedy wszyscy spojrzeli na mnie, a ja na siebie. Rozi prawie osunęła się na ziemię ale na szczęście ją trzymałem.
- Do piwnicy z nią powiedziałem
- Ja zaprowadzę - powiedział Krzysiek widząc za niepokojoną minę Alex
Po kilku minutach wyjaśniania dziewczynom że naprawdę nic mi nie jest. Że po prostu rany mi się jeszcze nie pogoiły. Rozi nakazała mi zdjąć koszulkę. Skrzywiły się wszystkie cztery nawet Pati która była prawie facetem. I to ona powiedziała:
- Ciebie naprawdę katowali...
- A co ty myślałaś że byłem sobie na wakacjach i sobie zmyślam
- Trzeba przyprowadzić Amandę niech to obejrzy - zarządziła Alex
- Nie chcę Amandy. Różyczko ty coś znajdziesz w swoich ziółkach, na pewno. Zresztą nic mi nie jest. To tylko strupy zaraz będą nowe.
No ale baby jak to baby. Wszystkie trzy zaczęły nade mną skakać bo Pati stwierdziła ze pójdzie na wartę. Próbowałem im wmówić że to nie potrzebne i że nic się nie dzieje ale żadna mnie nie słuchała. Borys usiadł przy mnie. I powiedział
- Szefie co robimy nasi są na fali
- Wywołaj mi Mariusza. Wez chłopaków i rozpakujcie tira.
Borys już się zbierał nawet do wyjścia i nagle ryknął
- Szefie tam jest niedzwiedz. Ja nie żartuje i to Gryzzli jakiś, czy Polarny
- Polarny jest biały - wyjaśniłem - wpuść tego niedzwiedzia
- Szef majaczy mam wpuścić niedzwiedzia do domu?
- Tak po prostu otwórz drzwi kretynie - Powiedziała Alex, kładąc nacisk na kretynie
Gdy tylko Borys otworzył drzwi wpadła do domu Supice z miśkiem w mordzie. I rzuciła się na mnie ze swoim językiem upuszczając młode na podłogę.
- Nie pomagasz mi księżniczko - wyjaśniłem - mizerna strasznie jesteś.
Ale Suprice mnie nie słuchała zostawiła młode i wybiegła z domu. A za nią wypadł bernańczyk
- Zombie - wrzeszczała Alex
Zerwałem się na równe nogi, wyciągnąłem nóż
- Gdzie kurwa - krzyknąłem
Różyczka mnie posadziła
- Alex psa woła
- Tak ma na imię - zdziwiłem się
- No bo tylko na to reagował - wytłumaczyła Alex - tylko teraz jakoś mnie nie posłuchał
- Wróci - uspokoiłem ją - Suprice też mnie nie posłuchała.
Za chwile wrócili oboje, a raczej we troje. Suprice miała w pysku drugiego miśka. Układła się przy moich nogach. A te małe to ledwie chodziły dopiero.
- To dlatego nie przychodziło - powiedziała Różyczka niosąc mi przeciwbólowe ziółka. - Już studzę takie odkażające. A te musisz wypić na gorąco. I nie są smaczne.
- Oczywiście Pani doktor - uśmiechnąłem się
Piłem owo paskudztwo i rozmawiałem z dziewczynami.
- Myślałem że Suprice do was wróciła
- Powiedzmy że trzymała się blisko - powiedziała Alex
- Dokarmialiśmy ją - stwierdziła Rozi
- W takim razie chyba muszę iść na polowanie - powiedziałem - bo Suprice jest mizerna.
- Ty nigdzie nie idziesz - powiedziały obie jak na komendę. - znajdziemy jej coś do jedzenia
Rozi miał już łzy w oczach.
- Nie ruszam się z tej kanapy - podniosłem ręce do góry w geście poddania.
- Nigdzie już beze mnie nie pójdziesz - oświadczyła Rozi - pewne słowa zobowiązują
- Masz racje nie ruszam się z tej kanapy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz