poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Od Lexi Cd Drake

Ta sytuacja coraz bardziej mnie denerwowała. Martwiłam się o Quicka, dziewczynę a nawet tego irytującego kretyna. Chciał się dogadywać? Co on bierze mnie za idiotkę która go puści? I jeszcze te stado. Czy on mówi prawdę? Może kłamać próbując się uwolnić. Ale jeśli to prawda? Było by gorzej.
- A ty będziesz?- spytałam wkurzona podchodząc do niego ale wciąż mówiłam spokojnie- jak na razie nie zdołałeś  pomóc własnej siostrze- wiedziałam że trafiłam w słaby punkt i kontynuowałam dalej- sam siedzisz związany pod drzewem z rozwalonym łbem. Jeśli mnie bagatelizujesz twój problem ale misiek na pewno nie za waha się przed zabiciem ciebie. Ja nie mam sznurka na rękach i w każdej chwili mogę odejść. Co możesz mi zaoferować?
Miałam wielką ochotę go rozwiązać i pozwolić odejść. Ale obiecałam Rozi że nic mu nie będzie a jak odejdzie po pierwsze nie wiadomo gdzie pójdzie a po drugie czy gdzieś nie zemdleje a zombie go nie zje. I nie wiadomo czy nie wkurzy Quicka na tyle że ten go w końcu zastrzeli.
- Za trzy dni będzie tu stado zombie- powtórzył.
- Ja nie jestem głucha a Quick i twoja siostra do tego czasu wrócą.
- I co sam rozwali całe stado jak bohater. Wszyscy zaczną stawiać mu pomniki dzieci będą się o nim uczyły na lekcjach historii?- spytał sarkastycznie.
- Zapytaj się go jak wróci. A jeśli chodzi o pomniki to chyba nie będzie kto miał ich stawiać. - mruknęłam pod nosem i usiadłam na przeciw niego.- Nie wiem kiedy wrócą ale to nie oznacza że musimy gadać.
- Denerwuje cie to że mówię prawdę?
- Skoro już jesteś taki prawdomówny i musisz mówić to może opowiedz o sobie. Na przykład co robiłeś przez ten rok albo co robiłeś przed tym wszystkim...

Od Drake do Lexi

Dziewczyna odeszła kawałek udając silnie zajętą. Choć w zasadzie sam nie wiem czym. Ten przeklęty grizli kręcił się w pobliżu co chwila na mnie łypiąc.
- Dawno pojechali? - Spytałem
Dziewczyna nadal udawała zajętą nawet nie podnosząc głowy.
- Głucha jesteś? - wypaliłem nie co zirytowany.
Nie lubię gdy mnie się olewa.
- Jak masz na imię? - ciągnąłem dalej
Dziewczyna westchnęła głośno i na mnie spojrzała.
- Lexi, mam na imię Lexi
- Więc dawno pojechali?
- Jakiś czas temu - odparła sucho
W jej tonie wyczuwalne było zmartwienie. Co i mnie się udzieliło.
- Mówiłaś, że nie znasz go dobrze - wypaliłem
Dziewczyna od kręciła się w moją stronę.
- Tak nie znam go - odparła
- I mimo wszystko puściłaś z nim moją siostrę - zauważyłem - możesz mi zagwarantować, że mojej siostrze nic się nie stanie
Lexi zapatrzyła się na niedzwiedzia, który leżał pod drzewem.
- W takim razie mnie rozwiąż - zażądałem - możemy się dogadać Lexi
- Nie, nie możemy - zaprzeczyła
- W tą stronę idzie stado zombie - zacząłem - bardzo duże stado. Będzie tu za jakieś trzy dni. Myślisz, że twój chłopak psychopata będzie ryzykował by cię ratować.

Od Rozi do Quicka

Mam mętlik w głowie sama nie wiem co o tym myśleć. Wiem jedno nie ufałam mu za grosz. Wcale nie chciałam zostawiać Drake. Był nie przytomny, a urazy głowy zawsze mogą być nie bezpieczne. Nie wiem również czy mogę ufać dziewczynie. A jeżeli to jest ich taktyka? Może celowo chcą nas rozdzielić? Nie wiem czy robię dobrze zgadzając się dobrowolnie na jego grę. Jednak z drugiej strony co innego mogę zrobić, niż grać na jego zasadach i spróbować wygrać. Nie pewnie wsiadałam na jego harleya, oddalając się od niego na tyle na ile pozwoliła mi nie wielka przestrzeń motoru. Siedziałam cicho, mocno ściskając rączkę z tyłu. Chłopak jechał bardzo szybko pewnie jakiś rok temu dostał by nie jeden mandat, ale teraz nie ma osoby, która przejmowała by się taką głupotą jak przepisy.
- Jak masz na imię i ile masz lat? - spytał nagle przerywając ciszę.
- Rozi i mam 16 lat - odparłam zaskoczona 
- Miło mi, uspokoiłaś się troszkę? - spytał 
Czy się uspokoiłam? Czy on w ogóle zdaje sobie sprawę z tego jak marna jest ta sytuacja. Czy on naprawdę zapomniał, że chwilę temu mało co się nie pozabijaliśmy. Czy on zapomniał, że mój brat leży nie przytomny i może się nawet nie obudzić. Nie wcale się nie uspokoiłam!
- Troszkę, ale martwię się o brat - wypaliłam tylko 
- Wiem, też się martwię dlatego się śpieszę. Mógł nie kozaczyć, no sama przyznaj. Zle się stało. Zdaję sobie sprawę, że celując do mnie broniłaś brata, ale nie strzeliła byś, za bardzo się bałaś... A tak w zasadzie to co was tu przygnało? Szukacie kogoś? Teraz każdy kogoś szuka. Pewnie jesteś głodna? 
Skąd on się urwał? Martwi się przecież wszystko to jego wina. I co on może o mnie wiedzieć oczywiście, że bym strzeliła. Kogo ja oszukuje?
- Słucham? - dopytał 
Czy ja naprawdę powiedziałam to na głos? 
- Pytałam jak masz na imię? - odparłam
- Quick - odparł po dłuższej chwili - więc?
- Więc co? - dopytałam
- Co was tu przygnało? - powtórzył - szukacie kogoś?
- Nikogo już nie mamy - zaczęłam cicho - mam tylko brata. Rodzina, przyjaciele wszyscy nie żyją. Naprawdę nie chcieliśmy kłopotów. Wpadliśmy na was przypadkiem. Nie wiem co zrobię jak coś mu się stanie.
- Nic mu nie będzie - pocieszył
Mówił coś jeszcze ale przestałam słuchać. Widziałam tylko dom. Dom z którego musieliśmy uciekać. Bezwiednie przysunęłam się do Quicka.