Dziewczyna odeszła kawałek udając silnie zajętą. Choć w zasadzie sam nie wiem czym. Ten przeklęty grizli kręcił się w pobliżu co chwila na mnie łypiąc.
- Dawno pojechali? - Spytałem
Dziewczyna nadal udawała zajętą nawet nie podnosząc głowy.
- Głucha jesteś? - wypaliłem nie co zirytowany.
Nie lubię gdy mnie się olewa.
- Jak masz na imię? - ciągnąłem dalej
Dziewczyna westchnęła głośno i na mnie spojrzała.
- Lexi, mam na imię Lexi
- Więc dawno pojechali?
- Jakiś czas temu - odparła sucho
W jej tonie wyczuwalne było zmartwienie. Co i mnie się udzieliło.
- Mówiłaś, że nie znasz go dobrze - wypaliłem
Dziewczyna od kręciła się w moją stronę.
- Tak nie znam go - odparła
- I mimo wszystko puściłaś z nim moją siostrę - zauważyłem - możesz mi zagwarantować, że mojej siostrze nic się nie stanie
Lexi zapatrzyła się na niedzwiedzia, który leżał pod drzewem.
- W takim razie mnie rozwiąż - zażądałem - możemy się dogadać Lexi
- Nie, nie możemy - zaprzeczyła
- W tą stronę idzie stado zombie - zacząłem - bardzo duże stado. Będzie tu za jakieś trzy dni. Myślisz, że twój chłopak psychopata będzie ryzykował by cię ratować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz