poniedziałek, 2 października 2017

Od Quicka

Zastanawiam się jak chłopcy mogli wytrzymać z tyloma babami. Jak wreszcie powiedziałem że będziemy za chwilę jechać. To one najpierw zaczęły się kłócić między sobą o to kto jedzie. I w sumie ich argumenty po prostu zwaliły mnie z nóg. Alex powiedziała że ona musi pojechać bo tam jest jej chłopak i brat, na co Julka odpowiedziała że tam też jest jej chłopak. A Rozi stwierdziła że jedzie ze mną czyli ze swoim chłopakiem po swojego brata. Pozniej zaczęły się szykować i to był koszmar. Biegały, krzyczały, tupały, kłóciły się no i wreszcie wyszliśmy, ale przez ten czas to nie jedna głowa by tam poleciała. No to kulturalnie otworzyłem im drzwi od tira jak na dżentelmena przystało. Jak po wielu próbach udało im się do niego wejść. Zamknąłem za nimi drzwi. Wsiadłem i zakomunikowałem że będziemy ruszać ale najpierw muszą zapiąć pasy. Bo ta maszyna żyje własnym życiem. No i ruszyliśmy. Najpierw obie na mnie wrzeszczały. Że jadę nie w tą stronę. To im wyjaśniłem że muszę gdzieś zakręcić. Jak już udało mi się wykonać ten manewr to po kilku dziesięciu kilometrach. Alex zapytała mnie czy w ogóle potrafię tym jezdzić
- A co ja na tirach jezdziłem to nie jest takie proste - burknąłem
 Rozi pózniej zaczęła narzekać że jest jej nie dobrze i że prowadzę jak pijany więc jej odparłem że samochód spłonął a motor został w lesie. Pózniej dziewczyny rozmawiały między sobą ja włączyłem muzykę aby ich po prostu nie słuchać. I po jakiś dwóch godzinach byliśmy w Krakowie. Rety ile ja się musiałem nakombinować żeby wjechać w tą bramę i jeszcze nie rozjechać własnych ludzi. Gdy wysiadłem z auta i pomogłem uczynić to dziewczynom. Mariusz przyszedł i nawet miał mi coś za komunikować ale go zatkało. Domyślałem się co chciał powiedzieć więc spojrzałem na niego ten się tylko uśmiechnął i powiedział: że mam zajebistą obstawę.
I pózniej meldował: że w budynku jest totalna dyskoteka. Dokładnie brzmiało to tak:
- Wszyscy są pijani i jakiś więzień grał z tymi łajzami w karty o papierosy których nie miał
- I co? - dopytałem ciekawy uśmiechnąłem się bo to musiał być Drake tylko on jest tak szurnięty.
- No ograł tych debili na ramkę fajek
- I co było dalej? - dopytałem
- No dalej to ich pomordował szefie, znaczy tych dwóch co z nim grali. Pózniej jakiś trzeci wypadł przed budynek i wrzeszczał jak baba znaczy to był facet szefie ale brzmiał jak kobieta.
- Był? - dopytałem
- No tak bo nie wiedziałem co to jest i odruchowo go zabiłem
- Eh... skąd ja to znam
- Też widział szef kiedyś babochłopa
- No dokładnie - powiedziałem - brzmi jak baba, wygląda jak baba ale zachowuje się jak chłop
- Szef chce mi wmówić że ta osoba jeszcze żyje ma cycki i brodę
- Nie wiem nie rozbierałem tej osoby, ale brody nie ma... chyba... - dodałem ostrożnie podnosząc brwi
- No zawsze może się golić - stwierdził Mariusz
- A o tym to ja nie pomyślałem stwierdziłem
Spojrzałem na dziewczyny, a te prawie sikały po nogach ze śmiechu. One wiedziały że mówię o Pati.
- Dobra a teraz na poważnie sytuacja jest opanowana
- W sumie to tak i nie
- Nie rozumiem
- Bo nikogo nie zabiliśmy, bo nie wiemy kto tam rządzi, podobno taki mały facet, ale mnie to on nie wygląda na rządzciela. Budynek jest obstawiony, a jak ktoś z niego wyjdzie to zabieramy go do reszty więziniów.
- No dobra to przyjrzyjmy się temu - stwierdziłem i ruszyłem za Mariuszem wraz z dziewczętami.

Od Drake

Byli zorganizowani o wiele lepiej niż ci ze szpitala. Nie było nawet szansy by jakoś się wyrwać. Ani na chwilę nie spuszczali z nas oczu. Przeszukali nas dokładnie, ale udało mi się zatrzymać swój scyzoryk. Czekałem na dogodną chwilę która nie nadchodziła. Samochody zatrzymały się przy tym dużym ogrodzeniu. No pięknie teraz już po nas. Zaprowadzili nas do jakiejś piwnicy, gdzie mieli coś na styl cel. Uważnie zapamiętywałem całą drogę, Luke zapewne też. Zamknęli naszą 10 w jednej celi. Było jakoś znośnie przez pierwsze 5 min potem myślałem że zwariuje. Dzieci płakały, a na pozostałych nie mogłem już patrzeć. Nie mam nic do Luke ale zamknięcie nas w jednym, małym pomieszczeniu nie służy nam obojgu.
- Dlaczego nas tu trzymacie? - spytałem jednego faceta który siedział i pilnował więzniów.
- Zamknij się wreszcie - wypalił tamten zapalając kolejną fajkę.
Nie wiem ile czasu już tam spędziliśmy ale to było jak wieczność.
- Jaki jest plan? - spytałem Luke
- Może jak byś przestał gadać, denerwować mnie i usiadł to może jakiś bym wymyślił - fuknął Luke
Do tamtego który nas pilnował przyszedł drugi.
- Mamy tu cały konwój Czarnego Konia - zaczął
- Powaga? - dopytał ten pierwszy
- No będziemy mieć problemy - mruknął
- Kto to Czarny Koń? - dopytałem
- Zamknij się - warknął ten pierwszy - bo strzele ci w łeb
- Możemy o to zagrać - wypaliłem widząc talie kart na stole - jeżeli wygram dacie mi jednego papierosa jeżeli przegram będę milczał.
Spojrzeli po sobie i na koniec kiwnęli głowami
- Niech przegra - mruknął Luke
Rozłożyli karty. Nie było innej opcji więc wygrałem jeden raz, potem następny. W sumie wygrałem już całą paczkę a ci kretyni nadal chcieli się odgrywać. Tak działa hazard.
- Może mnie wypuście i zagrajmy przy stole jak ludzie
O dziwo się zgodzili. Wypuścili mnie z celi i nawet mnie nie skuli. Byli wstawieni i ogarnięci chęcią wygranej. To była chwila na którą czekałem. Nim zdążyli coś zauważyć oboje leżeli już martwi. A ja już otwierałem cele swojego kumpla i wszystko by się udali gdy by nie fakt że przyjechał Czarny Koń... I jakiś gościu przyleciał by zawołać tą dwójkę. Po czym narobił tyle hałasu że postawił na nogi chyba całą grupę. Poważnie piszczał jak baba.

Od Quicka

Gdy Różyczka przestała mieć już do mnie pretensje i otrzymała swoją czekoladę i ogórki. I o zgrozo nie dość że jadła to razem w sumie to ja nie wiem czy ona jadła ogórka zagryzając czekoladą czy było tak na odwrót. Jedno wiem na pewno że popijała to sokiem z ogórków który Krzysiek wlał jej do szklanki. Marudziła że jest go mało, zażądała jeszcze miodu który na szczęście był gdzieś w piwnicy. I dopiero wtedy była szczęśliwa gdy to wszystko tak pomieszała. Ja byłem uziemiony ale przyszedł Borys. Oznajmił że tir jest rozpakowany i że Mariusz już kilka razy próbował się ze mną skontaktować. Powiedział także że go spławiał. Bo miałem tu ważniejsze sprawy na głowie. Przynajmniej według niego bo tak się usprawiedliwił.
- Muszę z nim pogadać - powiedziałem
- Ale chyba nie masz przed nami tajemnic - wypaliła Alex
- Nie żadnych
Gdy Borys podał mi krótkofalówkę usłyszałem głos Mariusza
- Szefie ja przepraszam że pytam ale czy jesteś gdzieś w pobliżu
- Przejdz na rezerwę powiedziałem - to była moja zakodowana fala - A co się dzieje Mariusz?
- Bo jest problem. Ci kolesie z Krakowa czepiają się kobiet i dzieci. Ta ciężarówka z zapasami dla nich to jak sprawdziłem to wóda, fajki, kawa, suchary i jakieś tam puszki i słoiki do odgrzewania. Po pijaku coś bredzili że mają sporo więzniów, głównie kobiet i dzieci, ale chłopcy i faceci idą do odstrzału.
- A oni to coś kontaktują? - zapytałem
- No coś bym mógł od nich wyciągnąć
- To zapytaj ich czy w ciągu ostatnich 24 godz upolowali jakąś grupkę. To tak będzie z 10 osób może. Głównie kobiety i dzieci no i jacyś tam kolesie
- Dobra chwila - powiedział
A ta chwila trwała wieczność ale Mariusz podsunął mi pewien pomysł. Bo skoro chłopaków jeszcze nie ma to albo nie żyją albo tamci musieli ich złapać. Więc bez sensu było by wysyłać ludzi w las nie przepytując najpierw tamtych. Po jakimś czasie usłyszałem głos Mariusz
- Szefie jak jesteś nie daleko to albo tu przyjedz albo zrób coś. Wydaj jakieś polecenia cokolwiek. Oni dobierają się do naszych kobiet.
- Zaraz pomyślę, a dowiedziałeś się coś w mojej sprawie
- No tak jakąś grupę mają. Generalnie to są totalnie na pruci i nie obliczalni.
- Dobra to teraz mnie posłuchaj Mariusz będę tam u was tak do trzech godzin. Bronić konwoju za wszelką cenne, strzelać bez ostrzeżenia. A tych rządzących spróbować wyłapać.
- To się da zrobić. - powiedział Mariusz
- Tylko na cywilów uważać. Naszych i więzniów ich więzinów - dodałem
- Przyjąłem i wykonujemy
- No to ja będę jechał powoli. Jak uporacie się z sytuacją to powiedzcie ludziom żeby zwijali powoli obóz.
- Czyli ruszamy dalej - stwierdził Mariusz
- Dokładnie resztę informacji przekaże ci osobiście.
- Zrozumiałem powiedział
A ja oddałem krótkofalówkę Borysowi.

Od Krzyśka

Tak szczerze to podziwiałem tego faceta. Zamknąć własną siostrę tylko po to by jej nie przyjebać. Ciekawe co powiedziała mu Amanda. I czy Rozi powiedziała o tym pocałunku, ale to była tylko chwila euforii, słabości moja. Zresztą pózniej dostałem za swoje. No ten facet to chyba musi mieć jaja. Przetrwać takie piekło na początku to sam w to nie wierzyłem gdy opowiadał dziewczynom. Co go spotkało ale jego rany i podobno te dowody które ma... zresztą reszty nie dosłuchałem w sumie bo się poszedłem zrzygać, ale trzeba mieć albo szczęście albo być naprawdę tak dobrym w swoim fachu żeby to wszystko przetrwać i wrócić. Opowiadali mi o nim trochę. Znaczy to było w zasadzie ciągle tak. Najpierw to: Quick to, Quick tamto, potem to Quick powiedział by tak, a potem Quick by zrobił tak. Jak w końcu Witek wpadł na pomysł żeby zrobić mu grób to w sumie mi ulżyło. Najwyżej będą przynosić mu kwiatki. Rozi trochę popłacze a pózniej może przekona się do mnie. Z mojego toku myślenia wybił mnie jego głos. 
- Krzysiek rejestrujesz? 
- Ale co? - dopytałem z wielkimi oczami
Nie słyszałem żeby coś mówił .
- Powiedziałem że idziemy rozpakować tira. Co ty księżniczka jesteś?
Kurde jak on tak mógł się po prostu podnieść i że niby jak to my w 5 mamy rozpakować 40 tonowego tira. I to jak on powiedział na cito. No i jeszcze ten misiek. Nie wierzyłem że on się słucha czy co tam ale jak to można grizzly sobie hodować przecież to są zabójcy ludzi. Ale on coś w sobie miał bo nawet Zombie się do niego łasił. Normalnie jak by był chodzącą szynką. Kuba i Creepy już powstawali i oczywiście tez cieszyli się że widzą Quicka, ale już nie myśląc i nic nie mówiąc poszedłem. Quick na luzie wyszedł z bramy. Wziął ze sobą kuszę i powiedział do tego gościa: 
- Borys otwieraj tira i wszystko do garażu pakujcie. 
Creepy i Kuba biegali dookoła niego. Kuba krzyczał
- Wujku, wujku - masz coś dla nas
- Mnóstwo słodyczy - odpowiedział 
- A ciocia Rozi powiedziała że będzie mieć dzidziusia - powiedział Kuba
- No i powiedziała że z tobą, ale jak to możliwe kiedy dzidziusie przynoszą bociany? - zapytał chłopiec
No ciekawe jak z tego wybrniesz królu - pomyślałem. 
- A bo wiesz co Kubuś to nawet jest możliwe, a bociany niedługo do nas przylecą to ja skombinuje jakąś lornetkę będziemy chodzić obaj na łąki i je obserwować. 
Nie no gość rozwalał wszystkich normalnie. 
- No a Niespodziance kto przyniósł dzidziusie bo bocianów jeszcze nie ma 
I tu cię mam powiedziałem widząc jego zszokowaną minę. 
- Niespodzianka Kubuś to te maluszki znalazła w lesie jak tak sama tam chodziła. Zimny musiał zabić ich mamę. 
- To smutne - powiedział Kuba 
- No ale żyjemy w takim świecie Kubusiu.
- A ciebie wujku dlaczego tak długo nie było? 
- Bo musiałem porozmawiać z pewnym panem. A on bardzo daleko mieszkał. No i dlatego mam dla was słodycze i takie... takie - zaczął coś grzebać po kieszeniach. No nie chyba nie da mu jakiegoś noża czy pistoletu. 
- Takie na początek o mi dał - wyjął dwa pudełka Jedno wręczył Kubie a drugie wręczył Creepy. Creepy dostała mp4 a Kuba PS Wita. Ja nie mogę ten gościu jest jakimś czarodziejem. Pózniej kiwnął ręką ja oczywiście miałem to głęboko ale Borys walnął mnie w łeb 
- Szef chce z nami coś omówić 
I musiałem pójść. Quick kazał nam wypakowywać samochód a sam powiedział że pójdzie ustrzelić coś dla tego miśka. Wychyliłem się i powiedziałem
- Przecież Rozi wyraznie powiedziała do ciebie 
- A ja wyraznie mówię do ciebie, że jeżeli Rozi się dowie to dostaniesz w pysk. I mam nadzieje że jasno się wyraziłem. 
- No - dodał Borys - i szef się nie powtarza nigdy 
- No to wykonać - powiedział i po prostu sobie poszedł ale dobry duch to czuwał chyba nade mną bo Rozi chyba patrzyła przez okno. bo zaraz za nim wybiegła ale ten głupek na prawdę był szybki. I chyba w coś udało mu się trawić bo ten misiek tam pobiegł a potem wywlókł wielkiego łosia. Ale to co zobaczyłem pózniej po prostu zwaliło mnie z nóg. Rozi zdenerwowana krzyczała że jej coś tam obiecał, a on do niej powiedział że wszedł tylko kawałeczek do lasu przecież go widziała. No i że dalej nie zamierzał pójść. No taki twardziel, mafiozo silny a błaga 16 latkę o wybaczenie. Przecież mógł by mieć każdą , ale Rozi powiedziała mu że ma wrócić do domu. Ten grzecznie poszedł, misiek za nim a my sami musieliśmy rozpakowywać tego pieprzonego tira. Po kilku godzinach udało nam się go wypakować. W sumie nawet nie wiem czego tam nie było bo jak zaczęliśmy z Witkiem rozcinać kartony. To było tam dosłownie wszystko a nawet produkty z których korzystałem w robocie przed epidemią. Wpadłem do chałupy i wrzeszczę dziewczyny. 
- Mogę zrobić wszystko z menu z Mc, a nawet mamy chleb, bułki no pieczywo. 
- A mamy czekoladę i ogórki? - zapytała Rozi 
Quick się tylko uśmiechnął i pokiwał głową. I powiedział:
- Pani życzy sobie jeden karton czy dwa, z orzechami czy bez
- Wystarczy mi dwie czekolady i słoik ogórków
- A ty co wcześniej robiłeś - dopytał mnie Quick
- W MacDonaldzie pracowałem - powiedziałem 
- No to przyjmij zamówienie i przynieś dwie czekolady i słoik ogórków. 
Poszedłem ale to horror jakiś był. Ten gość to jakiś chory jest mogli go zabić spokój by był. A tak to bujaj się z takim psychopatą.   

Od Rozi

Zaskoczył mnie... Spodziewałam się już chyba wszystkiego ale nie tego że mi się oświadczy. Musiałam powiedzieć dziewczynom. Wiem zachowuje się jak kretynka, ale w tych czasach nie jest zbyt wiele powodów do tego by się cieszyć. Zeszłam na dół gdzie zostały dziewczyny.
- Oświadczył mi się - pisnęłam
- Co?! - zapytała Amanda
- O Boże - pisnęła Julka
Wyciągnęłam rękę, gdzie na palcu miałam ładny pierścionek z białego złota ze szmaragdem. Przecież to musiało kosztować majątek. Obie z Alex dokładnie zaczęły oglądać pierścionek.
- Śliczny - ciągnęła dalej Julka - Tak się ciesze że wam się udało. A tak bałaś się że cie nie wysłucha
Tej dziewczyny naprawdę nie dało się nie lubić i wcale nie dziwię się że spodobała się Luke' owi.
- Gratuluje - wypaliła Alex - ale nie zapominaj to ja będę twoją świadkową na ślubie.
- Dlaczego ty? - zapytała się Julka
- Bo mnie zna dłużej - odparła logicznie
- Co ty sobie myślisz - warknęła Amanda 
- O co ci chodzi? - spytałam
- Zdradziłaś mojego brata... - wypaliła wściekle - powiedziałaś mu? Bo ja tak! On wszystko odwoła... Już ja ci to obiecuje.
- Ty mi to obiecujesz? - dopytałam
- Tak przecież nie mamy pewności czy to jest dziecko mojego brata. - ciągnęła
- Kto nie ma pewności? - warknęłam - Może jeszcze zasugerujesz że przespałam się z Luke'm albo własnym bratem. Ty jesteś normalna?
Czy ta dziewczyna naprawdę musi zawsze wszystko psuć? Czy ona postawiła sobie za cel denerwowanie wszystkich.
- Wtedy tu też był Krzysiek - wyjaśniła
- Tak w celi w piwnicy
 - Dziwne że łączą was aż tak dobre stosunki, no chyba że było między wami coś wcześniej
Czy ona się zakodowała.
- Jak ty to sobie wyobrażasz - warknęłam wściekła - że zeszłam do piwnicy i przespałam się z nim na oczach pozostałej 20? A może powiesz że Krzysiek też nie koniecznie musi być ojcem mojego dziecka bo przespałam się z nimi wszystkimi... Co jak idziemy po całości to może powiedz jeszcze że przespałam się z nimi wszystkimi na raz.
- O tym nie pomyślałam ale jeżeli teraz tak o tym wspomniałaś to...
- Ty suko - nie wytrzymałam
- Nie ja zdradzam faceta którego jak twierdzisz kochasz
Nie wytrzymałam podeszłam do niej i przywaliłam jej pięścią w nos. Zawsze byłam przeciwna przemocy. I w życiu nikogo nie uderzyłam chyba że mówimy o Drake'u. Zrobiłam to jak by odruchowo.
- Jak możesz wymyślać takie głupoty - wrzasnęłam - Nie masz własnego życia tylko żyjesz życiem innych? Masz córkę może się nią zajmij a nie ciągle jesteś na nasłuchu! Obserwujesz kto z kim gadał o czy a nawet ile minut. Co ja mówię ty chyba nawet zapisujesz kto kiedy wszedł do łazienki i ile czasu w niej spędził. Ty walnięta kretynko!
Rzuciła się na mnie z łapami. Zaczęła mnie drapać, wyrywać włosy. Ona jest nie normalna! W szkole mieliśmy parę lekcji samoobrony. Podcięłam ją, a ona runęła na podłogę. Usiadłam na nią unieruchamiając ją i zaczęłam ją dusić. Miałam jej dość... I gdyby nie Quick który wpadł do salonu i odciągnął mnie od niej naprawdę bym ją udusiła. I nie miałam żadnych wyrzutów. Co naprawdę mnie przeraziło.
- Lepiej nie zasypiaj - ostrzegłam - bo uduszę cię poduszką w nocy
Po jakimś czasie uspokoiłam się i przytuliłam się do Quicka który nadal mnie trzymał. Jakim cudem oni są rodzeństwem.
Do domu wszedł jakiś facet którego widziałam pierwszy raz. Kto to? miałam zadać pytanie ale nie zdążyłam
- Borys tamtą panią zaprowadzi do celi - rozkazał Quick
Znaczy że muszą się znać. Quick chce zamknąć siostrę w celi? Chciałam protestować, ale przyda jej się chwila izolacji. I ja też potrzebuje trochę czasu jej nie widzieć, aby jej nie zabić.
- Pobiła szefa? - spytał z niedowierzaniem Borys
Spojrzałam na Quicka. Jego koszulka przesiąkła krwią. Zrobiło mi się słabo nie z powodu widoku krwi. Po prostu za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
- Zdejmij koszulkę - nakazałam
O dziwo posłusznie wykonał. Miał pełno ran które nie wyglądały za dobrze. Były zaropiałe i zapewne dostał zakażenia. Natychmiast powinna zobaczyć go Amanda ale on się uparł że nie chce jej widzieć. Poszłam do kuchni zaparzyć ziół przeciwbólowych i odkażających, ale zapewne nie na wiele się zdadzą. Może pomogła by maść ale długo się ją robi i nie mam wszystkich składników. Jak byliśmy w Krakowie to wyszło że nie daliśmy rady zajść do zielarni matki. Amanda ze swoimi antybiotykami w tej chwili zdziałała by więcej.
- Nie chcę się wtrącać - zaczęła zmieszana Julka - ale musimy jechać do Krakowa. Oni mogą mieć kłopoty
- A im dłużej zwlekamy tym większe prawdopodobieństwo że odstrzelą łeb Drake'owi tylko po to by się zamknął - wyznała Lexi  I chodz próbowała ukryć to że się o niego martwi nie bardzo jej się udawało.