Po kilku minutach gdy stwierdziłem że tych dwóch narobi sobie kłopotów zadzwoniłem do Mariusza.
-Słuchaj tam w okolicach jednostki błąka się wściekły Drake i nachlany Luke. Bądż tak uprzejmy i ich tu dostarcz najlepiej w nienaruszonym stanie.
-Spokojnie szefie da się zrobić.
-Siadaj proszę - wskazałem miejsce Roz - Poczekam aż przywiozą tych dwóch i nasz gość się ocknie.
-Miałeś przyjść na górę.
-Aż tak za mną tęskniłaś?
-Dziwisz się? A ty nie?
-No oczywiście że tak.
-W samolocie odwróciłeś się ode mnie gdy się rozbierałam już ci się nie podobam? Znudziłam ci się?
-Nic z tych rzeczy kochanie po prostu jakoś pomyślałem że może się krępujesz, tyle czasu minęło no i tyle przeszłaś nie chciałem na ciebie naciskać.
Roz przysunęła się do mnie.
- Mogę się przytulić?
-Jasne choć tutaj - przyciągnąłem ja do siebie - Poczekam aż nasi panowie wrócą i pogadam z Filipem jak się da. Pózniej trzeba nakarmić Damona i położyć spać, szybki prysznic i jestem do twojej dyspozycji.
-To może ja go nakarmię?
-No pewnie skarbie przecież to twój synek ,może daj mu jogurt truskawkowy i póżniej biszkopty, a i sok z bananami najlepiej do butelki, bo do łóżeczka to jeszcze kaszę mu robię puszczam muzę i sam zasypia.
-Sporo będę miała do nadrobienia - uśmiechnęła się - Tak mi dziwnie zostawiłam go takiego maleńkiego a teraz muszę się go uczyć na nowo .
-Bywa skarbie, ale on jest prosty w obsłudze he he no jeszcze muszę z nim pogadać. Trochę czytałem no dobra wiele o rozwoju karmieniu i pielęgnacji. Musiałem jakoś się nim zająć. Wprowadziłem mu plan dnia przez co jest spokojny mało beczy, ale ty to pewnie ustalisz po swojemu wiesz w końcu lepiej - uśmiechnąłem się.
-Wiesz że tak nie jest - powiedziała smutno.
-Roz co się dzieje co ciebie dręczy bo widzę że coś?
-Ty miałeś przyjść, tak jak byś mnie unikał.
-Zapewniam cię że tak nie jest
Wtedy chłopaki w czerni przyprowadzili naszych zbiegów.
-Zawsze musisz kierować życiem innych? Nie jestem twoją maskotką sam decyduję o sobie - Warknął Drake.
-No podobno już nawet przyjacielem nie jestem zadecydujesz, ale jutro i nie porywaj się bo nie masz czego. U nas jest jako tako ogarnięta ta bojówka, ale u ruskich masakra jest tam tego jak karaluchów. Nawet do lota strzelają. Musimy ustalić plan dobry i na zimno przede wszystkim, bo ten był do luftu. Załatwimy sprawę albo dyplomatycznie, albo na ostro ja też byłem przeciwny temu żeby Al leciała, ale sama zadecydowała. Nie mam pojęcia czemu Sasza nie chciał mnie tylko ją i to wie nasz gość. Raczej dla tego musi żyć jeszcze jakiś czas do puki nie wyciągnę z niego o co chodzi z nim, tym całym Dymitrem i Niemcem i co w tym wszystkim robi Saszka. Po co ta bojówka ,z kąt się wzięła, kto zaopatruje ich w broń pytań mam w chuj. No sami przyznajcie czy nie mam racji? Może i jesteście na mnie zli nie dziwię się ale, poczekajcie do jutra. Wezmiecie samochód, broń i możecie jechać nie trzymam na siłę każdy jest kowalem swojego losu no i możecie nie życzyć sobie mojej pomocy i świetnie was rozumiem.
-Ty się moja siostrą zajmij a nie robisz wszystko inne by z nią na górę nie pójść.
-Karmi Damona a ja czekałem na was żeby się dogadać i jakoś pomóc. Mi też zależy na odbiciu Al zresztą nie ważne i tak myślicie co chcecie no radził bym zaczekać do jutra. Napijcie się wykombinujcie jak to załatwicie i jutro bierzcie sprzęt i w drogę.
Roz przyprowadziła Damona.
-Nie zjadł nic ode mnie - wymamrotała z opuszczona głową.
-Zaraz go nakarmię spokojnie przywyknie. Zabierzesz go na górę? Ja odprowadzę naszego gościa do celi i może go gdzieś przykuję, jak się zbudzi będzie miał niespodziankę.
Roz poszła a ja zawlokłem Filipa do celi i jak obiecałem mu piekło tak mu je zafundowałem.Wchodziłem do salonu to chłopaki rozprawiali przy alko jak tu odbić Al ,skierowałem się na górę. Dobrze że chociaż to udało się załatwić.
Już w pokoju nakarmiłem Damona Roz próbowała go uszykować na noc a ja poszedłem pod prysznic. Gdy wróciłem mały świetnie się bawił uciekając przed Roz, no po prostu nie miał ochoty zakładać pieluszki.
-I tak jest ciągle? - dopytała rozbawiona
-Nie u mnie nie pozwala sobie na takie bieganie. Mistrzu choć tutaj ubieraj się z mamą grzecznie czas pójść spać i tak ci dziś pofolgowałem.
Mały podszedł do mnie.
-Do mamusi idz zobacz to ona ma pieluszkę.
Damon podszedł do Roz i posłusznie się ubrał.
-A teraz buziaki i idziemy spać - powiedziałem. Mały przytulił się do mnie ,popatrzył na Roz - No co mistrzu? Mama nie zaśnie bez buziaka - Damon podszedł i ja pocałował po chwili uciekł - Zawstydził się he będę za 10 minut jutro ty go ululasz zgoda?
Wszedłem do pokoju Roz siedziała na łóżku.
-Nie musiałaś czekać trzeba się było położyć to był długi dzień.
-Nie chciałam zasypiać bez ciebie boje się że to tylko mi się śni i jak się obudzę będzie piwnica i kajdanki.
-Co najwyżej to będzie ciemno i rano zaskoczy cię Damon nic więcej się nie wydarzy.
Nie mam pojęcia w co grała Roz, ale to była gra. Powoli zaczęła się rozbierać tak po prostu przede mną eh a ja nie miałem pojęcia gdzie mam wsadzić oczy znów mi coś w łeb walnęło. Nawet miałem ochotę zaprotestować, ale jakoś mi nie wyszło i w efekcie Roz zupełnie naga wpakowała mi się na kolana
-Rety zmarzniesz tak - wymamrotałem speszony a ją ta sytuacja najwyrazniej bawiła
-Może się rozbierzesz - zaproponowała.
-No chyba powinienem.
Położyłem ją do wyrka przykryłem kołdrą zgasiłem światło rozebrałem się i położyłem obok niej. Wtuliła się we mnie
-Chciała bym... - zaczęła.
-Już cicho - mruknąłem - ja też bym chciał więc może się ruszę tylko nie wiem jak mi to wyjdzie, bo tak dawno...
No i jak się do myślałem moje tak dawno dało o sobie znać i wyszło mi nie bardzo.
-Przepraszam za siebie - powiedziałem - za bardzo się nakręciłem nigdy nie rozbierałaś się tak bezpośrednio choć przyznam że sobie tak kiedyś marzyłem a teraz nie wiedziałem gdzie oczy podziać głupio się czuję
Jednak ona już spała a może mi się tylko wydawało. W nocy wielokrotnie się zrywała i musiałem ją uspokajać. Wtulała się wtedy we mnie i zasypiała. Nad ranem obudziła mnie pocałunkami.
-Wczoraj byłeś zmęczony, ale dziś... - usiadła na mnie.
-Dziś się postaram bardziej - przekręciłem ją na poduszkę i w sumie ledwie skończyliśmy ,a do pokoju weszła Grażyna.
-Jest już pózno chciałam porozmawiać z Roz przed śniadaniem, ale nie miałam pojęcia że przeszkodzę.
-Idz do Damona i nie wyłaz do puki Roz ci nie pozwoli. Kocham cię słonko i mógł bym tak tu z tobą jeszcze cały dzień. Jesteś cudowna - pocałowałem ja. - Rety nawet we własnym wyrku człowiek musi uważać - Skomentowałem pocałowałem Roz i poszedłem pod prysznic.
sobota, 18 listopada 2017
Od Luke'a
Mściciel jest Quickem, nie to Quick jest Mścicielem. Ta butelka którą wypiłem nie pomagała. Jak tylko helikopter odleciał uświadomiłem sobie że ją straciłem, że pozwoliłem zabrać moją siostrę. Zacząłem więc pić i obmyślać jak to odkręcić. To moja siostra, muszę ją stamtąd wydostać. Julka próbowała mnie jakoś pocieszyć, próbowała przetłumaczyć że picie nic nie da. Najgorsze było to że miała rację. Poprosiłem ją by zawołała Drake'a i Pati. Niechętnie ale poszła. Jednak przyszła tylko Pati.
-Picie nic nie da- mruknęła- tym bardziej masz słabą głowę. Już coś wymyśliłeś?
Przecząco pokręciłem głową.
-Cholera Pati co ja mogę zrobić? Musze ją stamtąd wydostać ale jak?
Wtedy zrobiło się jakieś zamieszanie. Zszedłem na dół i trochę trwało za nim zrozumiałem że Quick jest Mścicielem. Ale po co sam sobie groził. Rozi była cała, przemarznięta trochę poobijana ale cała. Nie winiłem ją za tą całą sytuację. Pózniej się okazało że Quick zamiast zabrać Lexi z powrotem zabrał Filipa. Drake porządnie przywalił Filipowi aż ten stracił przytomność ,a pózniej sobie poszedł.
-O ten gdzie wybył?- spytałem choć to mnie nie bardzo interesowało.
-Ma zamiar pojechać po Al- odparła Roz nawet na mnie nie patrząc. Ten to dopiero mądry inaczej, nie mógł poczekać, ja też chcę ją odzyskać, Quick na pewno też pomoże.
-Też tak uważam- powiedziała Roz, chwilę trwało nim zatrybiłem że powiedziałem to na głos. Nie powinienem pić. Skoro Drake ma zamiar ją odbić to te ruski odstrzelają go i to kilka razy, a ja obiecałem Lexi że go przypilnuję.
-Przyprowadzę go- wyjaśniłem Rozi i wyszedłem z domu. Drake jest nienormalny ale nie będzie szedł do Rosji z buta a samochody są tylko pod jednostką. Ruszyłem w tym kierunku, po jakimś czasie usłyszałem warkot silnika. Rozbłysły światła. Wyszedłem na środek ulicy. Musiał się zatrzymać.
-Złaz z drogi kretynie bo cię rozjadę- zagroził Drake.
-Mowy nie ma, nigdzie nie jedziesz, napijesz się ze mną?
-Picie nic nie da- mruknęła- tym bardziej masz słabą głowę. Już coś wymyśliłeś?
Przecząco pokręciłem głową.
-Cholera Pati co ja mogę zrobić? Musze ją stamtąd wydostać ale jak?
Wtedy zrobiło się jakieś zamieszanie. Zszedłem na dół i trochę trwało za nim zrozumiałem że Quick jest Mścicielem. Ale po co sam sobie groził. Rozi była cała, przemarznięta trochę poobijana ale cała. Nie winiłem ją za tą całą sytuację. Pózniej się okazało że Quick zamiast zabrać Lexi z powrotem zabrał Filipa. Drake porządnie przywalił Filipowi aż ten stracił przytomność ,a pózniej sobie poszedł.
-O ten gdzie wybył?- spytałem choć to mnie nie bardzo interesowało.
-Ma zamiar pojechać po Al- odparła Roz nawet na mnie nie patrząc. Ten to dopiero mądry inaczej, nie mógł poczekać, ja też chcę ją odzyskać, Quick na pewno też pomoże.
-Też tak uważam- powiedziała Roz, chwilę trwało nim zatrybiłem że powiedziałem to na głos. Nie powinienem pić. Skoro Drake ma zamiar ją odbić to te ruski odstrzelają go i to kilka razy, a ja obiecałem Lexi że go przypilnuję.
-Przyprowadzę go- wyjaśniłem Rozi i wyszedłem z domu. Drake jest nienormalny ale nie będzie szedł do Rosji z buta a samochody są tylko pod jednostką. Ruszyłem w tym kierunku, po jakimś czasie usłyszałem warkot silnika. Rozbłysły światła. Wyszedłem na środek ulicy. Musiał się zatrzymać.
-Złaz z drogi kretynie bo cię rozjadę- zagroził Drake.
-Mowy nie ma, nigdzie nie jedziesz, napijesz się ze mną?
Od Lexi
Powoli odzyskiwałam przytomność. Strasznie bolała mnie głowa i znowu nawiedziły mnie mdłości.
-Zatrzymaj się- poleciłam.
-O nie, już to przerabiałem.- oburzył się.
-Zaraz cię obrzygam- pogroziłam.
-Jasne, myślisz że jestem idiotą, nie dam się nabrać drugi raz.
Nawet nie zdążył dokończyć mówić kiedy zwymiotowałam mu na podłogę samochodu.
-Hej- oburzył się- obrzygałaś mi samochód.
-Naprawdę? Nie zauważyłam- warknęłam- przecież mówiłam że chce mi się rzygać. A więc na drugi raz zatrzymaj się łaskawie.
-Powaga, co oni ci dali?!
-Nic, walnęłam się w głowę może mam wstrząśnienie mózgu.
-Nie możesz mi tu umrzeć- oświadczył rusek.
-Bo ty tak mówisz? tym bardziej wstrząśnienie mózgu nie jest śmiertelne.
-Na pewno jest.- upierał się rusek
-Może masz na myśli udar mózgu.- podsunęłam.
-Chyba oba są śmiertelne.
-chyba jednak nie, zresztą nie ważne. Boli mnie głowa, jest mi nie dobrze i co się stało z Rozi? I coś ty za jeden?
-No i się zaczęło. nie będę z tobą gadać.
-już to robisz- zauważyłam. Rusek jednak już się nie odezwał i przez jakieś pięć minut jechaliśmy w zupełnej ciszy. Czy on nie ma radia w samochodzie? Ta cisza już mnie dołowała.
-To jak masz na imię?- spytałam- nie będę się do ciebie zwracać bezosobowo.
-Dimitri- odparł.
-Ok, a więc Dimitri co się stało z Rozi?
-nie wiem i powiedziałem że nie będę z tobą gadał.
Znowu nastała cisza ale mi nie przeszkadzała. Martwiłam się o Rozi i nawet o Quicka. Co tam w ogóle się stało. Co z tym wszystkim wspólnego miał Grzesiek. Z rozmyślań wyrwał mnie huk wystrzału. za nami jechał jakiś ciemny terenowy samochód a pasażer co chwila strzelał w naszą stronę.
Dimitri mruknął coś pod nosem po rosyjsku, pewnie zaklął.
-I teraz tez nie wiesz co się dzieje? -dopytałam
-Nawet się nie odzywaj- odburknął i wdepnął gaz. Jedno trzeba było przyznać, dobrze radził sobie za kierownicą. Po jakimś czasie ich zgubiliśmy.
-Daleko jeszcze?- dopytałam.
-to niema znaczenia- stwierdził.
Jednak dla mnie miało. Co prawda nie miałam przy sobie żadnej broni, pewnie zostałam przeszukana i to kilka razy, ale zawroty głowy ustały, nawet mdłości mi przeszły. Przejeżdżaliśmy przy lesie.
-Zatrzymaj się- zawołałam, tym razem Dimitri zrobił to co trzeba. Zatrzymał się. Jak tylko otworzyłam drzwi od razu rzuciłam się biegiem do lasu. Co nie było dobrym pomysłem bo jak tylko zerwałam się na nowo zakręciło mi się w głowie. Mimo wszystko starałam się uciec, może by mi się to nawet udało gdybym nie potknęła się o korzeń którego nie zauważyłam. Próbowałam się podnieść kiedy podbiegł do mnie Dimitri.
-Może pomóc?- zaproponował, podnosząc mnie i ciągnąć z powrotem do samochodu, w połowie drogi przestałam się szarpać. W tym stanie nie ucieknę. Znowu zaczęliśmy jechać. Powoli zaczynało się już ściemniać.
-A więc jak, odechciało ci się uciekać?- zagadał.
-Naprawdę myślisz że bym ci powiedziała że mam zamiar? -ale po chwili i tak mu odpowiedziałam- Ucieknę ale nie teraz.
-Ta druga też próbowała, cały czas.
-nie porównuj mnie do innych, ja ucieknę, jestem tego pewna, po prostu to nie jest odpowiedni czas, ściemnia się i w ogóle.
-I potykasz się o własne nogi.- wytknął Dimitri. Przewróciłam tylko oczami. Jechaliśmy jeszcze jakąś godzinę może dwie.
Dimitri zatrzymał się przed jakąś rezydencją. Byłam więcej niż pewna że dojechaliśmy na miejsce.
-Chodz, tylko grzecznie.
Co prawda poczułam się już lepiej ale i tak nie dałabym rady uciec. Wejście na te kilka schodków było torturą, powaga przypomniała mi się ta bajka o pandzie która chciała zostać smoczym wojownikiem, czy jakoś tak. Co chwila mijaliśmy ludzi oraz Alfredów, tych drugich było o wiele więcej i każdy z nich gadał mi w głowie, co spowodowało że Dimitri znów musiał mnie podtrzymywać. Ledwo zarejestrowałam że wprowadził mnie do pomieszczenia gdzie siedział Sasza, akurat tego nie miałam problemu rozpoznać. Dimitri posadził mnie na jakimś krzesełku. Wymienili kilka zdań po rosyjsku, po czym Sasza zwrócił się po polsku do mnie.
-Jestem Sasza...
-Wiem kim jesteś,- przerwałam mu- wiem również że porwałeś Rozi a teraz ja się muszę z tobą bujać za nią. - ten w zastanowieniu pokiwał głowa i się uśmiechnął.
-Czyli wiesz Aleksandro że oczekuję od ciebie współpracy?
Prychnęłam.
-Chyba marzysz, to że muszę tu być nie oznacza że będę robić to co ty chcesz.
-Ależ Aleksandro...
-nie mów tak do mnie- warknęłam.
-Przecież to twoje imię.
-No i?!
-A więc jak mam się do ciebie zwracać?- spytał Sasza
-Lexi. - mruknęłam.
-A więc Lexi, jest już pózno na pewno jesteś zmęczona, Dimitri odprowadzi cię do pokoju a jutro porozmawiamy.
Bez słowa poszłam z Dimitriem. Zaprowadził mnie do małego pokoju na drugim piętrze.
-Tu była twoja koleżanka, przynajmniej na początku, doradzał bym się dogadać z Saszą, możesz na tym zyskać- doradził Dimitri i poszedł za nim zdążyłam mu na wciskać. Na prawdę byłam padnięta, dla pewności nacisnęłam na klamkę ale drzwi były zamknięte na klucz. W oknach miałam kraty. Pokój był pomalowany na biało, przy łóżku stała szafka z lampką, pokój miał jeszcze jedne drzwi, pewnie do łazienki. Dla pewności poszłam do niej ale tak jak przypuszczałam nie było nawet okna, nie wydostanę się stąd. No chyba że uda mi się przepiłować kraty. Wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Oczy same mi się zamykały. Zaczynałam tęsknić za Drake'em, ale ogólnie pozostawałam w stanie obojętności. Może na prawdę mi coś wstrzyknęli. Zerwałam się z łóżka jak tylko usłyszałam otwierane drzwi. Do środka wszedł jakiś goryl, rzucił na środek pokoju moją torbę i postawił talerz na szafkę, drzwi były otwarte na oścież to była moja okazja. Rzuciłam się do ucieczki. Koleś coś tam wrzeszczał po rosyjsku ale ja już wybiegłam. Przebiegłam tym samym korytarzem którym przyszłam, znalazłam schody, skierowałam się na dół. I wtedy drogę zastąpił mi jakiś Alfred.
"-Braci się nie zjada"- to chyba zastępowało im każde słowa, było powitaniem, pocieszeniem, nawet wyrażeniem złości- "Sasza jest dobry, Lexi nie musi uciekać"
Mój kochany "brat" odprowadził mnie do pokoju, po drodze wyminęłam zdziwionego i zdyszanego goryla, który ruszył za nami. Znowu zostałam zamknięta w pokoju.
-Zatrzymaj się- poleciłam.
-O nie, już to przerabiałem.- oburzył się.
-Zaraz cię obrzygam- pogroziłam.
-Jasne, myślisz że jestem idiotą, nie dam się nabrać drugi raz.
Nawet nie zdążył dokończyć mówić kiedy zwymiotowałam mu na podłogę samochodu.
-Hej- oburzył się- obrzygałaś mi samochód.
-Naprawdę? Nie zauważyłam- warknęłam- przecież mówiłam że chce mi się rzygać. A więc na drugi raz zatrzymaj się łaskawie.
-Powaga, co oni ci dali?!
-Nic, walnęłam się w głowę może mam wstrząśnienie mózgu.
-Nie możesz mi tu umrzeć- oświadczył rusek.
-Bo ty tak mówisz? tym bardziej wstrząśnienie mózgu nie jest śmiertelne.
-Na pewno jest.- upierał się rusek
-Może masz na myśli udar mózgu.- podsunęłam.
-Chyba oba są śmiertelne.
-chyba jednak nie, zresztą nie ważne. Boli mnie głowa, jest mi nie dobrze i co się stało z Rozi? I coś ty za jeden?
-No i się zaczęło. nie będę z tobą gadać.
-już to robisz- zauważyłam. Rusek jednak już się nie odezwał i przez jakieś pięć minut jechaliśmy w zupełnej ciszy. Czy on nie ma radia w samochodzie? Ta cisza już mnie dołowała.
-To jak masz na imię?- spytałam- nie będę się do ciebie zwracać bezosobowo.
-Dimitri- odparł.
-Ok, a więc Dimitri co się stało z Rozi?
-nie wiem i powiedziałem że nie będę z tobą gadał.
Znowu nastała cisza ale mi nie przeszkadzała. Martwiłam się o Rozi i nawet o Quicka. Co tam w ogóle się stało. Co z tym wszystkim wspólnego miał Grzesiek. Z rozmyślań wyrwał mnie huk wystrzału. za nami jechał jakiś ciemny terenowy samochód a pasażer co chwila strzelał w naszą stronę.
Dimitri mruknął coś pod nosem po rosyjsku, pewnie zaklął.
-I teraz tez nie wiesz co się dzieje? -dopytałam
-Nawet się nie odzywaj- odburknął i wdepnął gaz. Jedno trzeba było przyznać, dobrze radził sobie za kierownicą. Po jakimś czasie ich zgubiliśmy.
-Daleko jeszcze?- dopytałam.
-to niema znaczenia- stwierdził.
Jednak dla mnie miało. Co prawda nie miałam przy sobie żadnej broni, pewnie zostałam przeszukana i to kilka razy, ale zawroty głowy ustały, nawet mdłości mi przeszły. Przejeżdżaliśmy przy lesie.
-Zatrzymaj się- zawołałam, tym razem Dimitri zrobił to co trzeba. Zatrzymał się. Jak tylko otworzyłam drzwi od razu rzuciłam się biegiem do lasu. Co nie było dobrym pomysłem bo jak tylko zerwałam się na nowo zakręciło mi się w głowie. Mimo wszystko starałam się uciec, może by mi się to nawet udało gdybym nie potknęła się o korzeń którego nie zauważyłam. Próbowałam się podnieść kiedy podbiegł do mnie Dimitri.
-Może pomóc?- zaproponował, podnosząc mnie i ciągnąć z powrotem do samochodu, w połowie drogi przestałam się szarpać. W tym stanie nie ucieknę. Znowu zaczęliśmy jechać. Powoli zaczynało się już ściemniać.
-A więc jak, odechciało ci się uciekać?- zagadał.
-Naprawdę myślisz że bym ci powiedziała że mam zamiar? -ale po chwili i tak mu odpowiedziałam- Ucieknę ale nie teraz.
-Ta druga też próbowała, cały czas.
-nie porównuj mnie do innych, ja ucieknę, jestem tego pewna, po prostu to nie jest odpowiedni czas, ściemnia się i w ogóle.
-I potykasz się o własne nogi.- wytknął Dimitri. Przewróciłam tylko oczami. Jechaliśmy jeszcze jakąś godzinę może dwie.
Dimitri zatrzymał się przed jakąś rezydencją. Byłam więcej niż pewna że dojechaliśmy na miejsce.
-Chodz, tylko grzecznie.
Co prawda poczułam się już lepiej ale i tak nie dałabym rady uciec. Wejście na te kilka schodków było torturą, powaga przypomniała mi się ta bajka o pandzie która chciała zostać smoczym wojownikiem, czy jakoś tak. Co chwila mijaliśmy ludzi oraz Alfredów, tych drugich było o wiele więcej i każdy z nich gadał mi w głowie, co spowodowało że Dimitri znów musiał mnie podtrzymywać. Ledwo zarejestrowałam że wprowadził mnie do pomieszczenia gdzie siedział Sasza, akurat tego nie miałam problemu rozpoznać. Dimitri posadził mnie na jakimś krzesełku. Wymienili kilka zdań po rosyjsku, po czym Sasza zwrócił się po polsku do mnie.
-Jestem Sasza...
-Wiem kim jesteś,- przerwałam mu- wiem również że porwałeś Rozi a teraz ja się muszę z tobą bujać za nią. - ten w zastanowieniu pokiwał głowa i się uśmiechnął.
-Czyli wiesz Aleksandro że oczekuję od ciebie współpracy?
Prychnęłam.
-Chyba marzysz, to że muszę tu być nie oznacza że będę robić to co ty chcesz.
-Ależ Aleksandro...
-nie mów tak do mnie- warknęłam.
-Przecież to twoje imię.
-No i?!
-A więc jak mam się do ciebie zwracać?- spytał Sasza
-Lexi. - mruknęłam.
-A więc Lexi, jest już pózno na pewno jesteś zmęczona, Dimitri odprowadzi cię do pokoju a jutro porozmawiamy.
Bez słowa poszłam z Dimitriem. Zaprowadził mnie do małego pokoju na drugim piętrze.
-Tu była twoja koleżanka, przynajmniej na początku, doradzał bym się dogadać z Saszą, możesz na tym zyskać- doradził Dimitri i poszedł za nim zdążyłam mu na wciskać. Na prawdę byłam padnięta, dla pewności nacisnęłam na klamkę ale drzwi były zamknięte na klucz. W oknach miałam kraty. Pokój był pomalowany na biało, przy łóżku stała szafka z lampką, pokój miał jeszcze jedne drzwi, pewnie do łazienki. Dla pewności poszłam do niej ale tak jak przypuszczałam nie było nawet okna, nie wydostanę się stąd. No chyba że uda mi się przepiłować kraty. Wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Oczy same mi się zamykały. Zaczynałam tęsknić za Drake'em, ale ogólnie pozostawałam w stanie obojętności. Może na prawdę mi coś wstrzyknęli. Zerwałam się z łóżka jak tylko usłyszałam otwierane drzwi. Do środka wszedł jakiś goryl, rzucił na środek pokoju moją torbę i postawił talerz na szafkę, drzwi były otwarte na oścież to była moja okazja. Rzuciłam się do ucieczki. Koleś coś tam wrzeszczał po rosyjsku ale ja już wybiegłam. Przebiegłam tym samym korytarzem którym przyszłam, znalazłam schody, skierowałam się na dół. I wtedy drogę zastąpił mi jakiś Alfred.
"-Braci się nie zjada"- to chyba zastępowało im każde słowa, było powitaniem, pocieszeniem, nawet wyrażeniem złości- "Sasza jest dobry, Lexi nie musi uciekać"
Mój kochany "brat" odprowadził mnie do pokoju, po drodze wyminęłam zdziwionego i zdyszanego goryla, który ruszył za nami. Znowu zostałam zamknięta w pokoju.
Od Rozi
Jednak nie zwariowałam. Nie wmówiłam sobie tego. Quick to Mściciel. Nie bardzo rozumiałam o co w tym wszystkim chodzi. Bo skoro doszło do wymiany to po co mnie porywał. Dużo przegapiłam Damon urósł, już chodził, mówił, Quick wiele go nauczył. Mówił mama, nawet powiedział to sam z siebie. Ale to tylko słowo. Damon w ogóle mnie nie zna jestem dla niego obcą osobą. I to bolało. Jest tak jak się obawiałam oni żyją własnym życiem. Czułam się jak bym z butami wchodziła w cudze życie. A jak on ma kogoś... Ruch oporu bo to na pewno był ruch dowiedział się tylko skąd? Przecież Sasza mówił że jak nie dojdzie do wymiany skontaktuje się z ruchem. Filip i Dimitri też włóczyli się ze mną po różnych miejscach by ruch się nie dowiedział. Nie rozumiałam co tu się dzieje. Nie chciałam być znów więziona. Przy Quicku czułam się bezpiecznie ale... Chyba powinnam zacząć bardziej polegać na sobie. To było 5 miesięcy wszystko mogło się zdarzyć. I na pewno kogoś poznał przecież wszystkie laski z osady czekały na taką okazję. Może on po prostu nie wie jak mi powiedzieć że mnie już nie kocha. Lecieliśmy już jakiś czas kiedy Mariusz spytał gdzie ma wylądować. Quick powiedział że ma lądować przed domem. Chwilę pózniej helikopter zaczął lądować. I nie udało mi się, Al została oddana Saszy.
No i nie rozumiałam dlaczego Filip mnie oszukał co do śmierci Drake. Przecież żył. Kiedy weszłam do pokoju wmurowało mnie. Wszędzie było pełno moich zdjęć. Drake nie dawał mi żyć. Męczył mnie żebym mu wszystko opowiedziała. Przecież już powiedziałam mu pokrótce najważniejsze rzeczy.
- Poczekaj skocze pod prysznic - powiedziałam
Quick obiecał że zaraz przyjdzie ale chyba zaraz już minęło. Dlaczego nie przyszedł? Wzięłam swoje rzeczy które na szczęście nie zostały wyrzucone i poszłam pod prysznic. Ta rzeka to jakiś syf. Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do pokoju. Drake nadal siedział na łóżku i nadal nie było Quicka.
- No wiec - ponaglił Drake - co się stało?
- Drake ale ty jesteś upierdliwy zdążyłam się odzwyczaić.
Ale opowiedziałam mu wszystko. Opowiedziałam jak mnie porwali, jak im uciekałam. Jak się przestraszyli Mściciela znaczy Quicka i że przenosili mnie z jednej kryjówki do drugiej i za każdym razem zamykali mnie w piwnicy. Na koniec powiedziałam mu jak nie chciałam dopuścić do wymiany i że wyskoczyłam z samochodu i skoczyłam z mostu do wody oraz o tym że głupi Filip się do mnie przykuł
- Jesteś nienormalna - skomentował - przecież mogłaś się zabić
- Powiedzieli mi że wszyscy nie żyjecie więc nie miałam za wiele do stracenia - mruknęłam
- Jesteś szurnięta. Ale cieszę się że nic ci nie jest. - wypalił - Myślałem że nie żyjesz... Nie ważne. Siostra co jest?
- Nic - odparłam
- Jasne, no mów znamy się nie od dziś. Roz nie mogę cię zostawić tu skoro coś się dzieje
- Chwila - powiedziałam - o czym ty mówisz
- Muszę jechać po Al - wyjaśnił
- Jak to jechać po Al? Sam? - dopytałam
- Już zadecydowałem nie zmienię zdania
- Dobra nie zamierzam cię zatrzymywać. Ale nie musisz robić tego sam. Jest Luke który chce ją odbić, jest Quick...
- Quick - fuknął - Quick wiedział że żyjesz. Wiedział to już parę miesięcy temu i nic nie powiedział. Pozwolił mi myśleć że nie żyjesz. Nie ważne. Zrobię to sam. Więc o co chodzi?
- Naprawdę o nic po prostu ciężko mi - wyznałam - Damon mnie nie pamięta, jestem dla niego obcą osobą. A jeżeli przez te 5 miesięcy między mną a Quickiem coś się zmieni. Ale spoko daje radę. Możesz jechać jak musisz
Nie wiem dlaczego go puszczam. Może dlatego że go rozumiem. Może dlatego że nie było mnie 5 miesięcy. Zmieniłam się nauczyłam się polegać na sobie. A może dlatego że zrozumiałam że jak go nie będzie to świat się nie zawali. Jak umrze będzie mi ciężko ale będę potrafiła z tym żyć. Ale jeżeli Quick mnie zostawi...
- Musze jeszcze rozprawić się z Filipem - wyrwał mnie z rozmyśleń i wyszedł z pokoju.
Posiedziałam jeszcze chwilę. Też miałam już zejść kiedy do pokoju bez pukania wwaliła się Amanda. Nie spodziewałam się jej. I nie przygotowałam się na jej wizytę. Zaczęła mi zarzucać że uciekłam z Filipem i że miałam z nim romans. Kazała odczepić mi się od własnego męża.
- Nie zbliżaj się do mojego brata. Nawet nie myśl o pójściu z nim do wyrka. 5 miesięcy z nikim nie spał to wytrzyma, odwykł. Nie wiś na nim, nie prowokuj go, nie pakuj mu się na kolana. Łączy was tylko Damon i nic już więcej rozumiesz?
- Wybacz Amandziu ale nie bardzo - wypaliłam - dziękuje ci właśnie przyznałaś że Quick nikogo nie miał a trochę się tego obawiałam. Co ja bym bez ciebie zrobiła.
Amandę wmurowało. Szach i mat suczo
- A teraz pozwól że pójdę do swojego męża bo się za nim stęskniłam.
- Jak śmiesz - warknęła
- Na przyszłość pukaj - poprosiłam na odchodne
Wyszłam z pokoju i poszłam na dół. Co ona sobie myślała że mnie przestraszy czy jak. Kretynka... Na dole byli wszyscy i dodatkowo Filip
- Widzę że nie możesz się ze mną rozstać - wypalił rozbawiony Filip
- No widzisz tak się do ciebie przykułam że odkuć się nie mogę
- Mówiłam że między nimi coś było - wtrąciła się Amanda
- No tak bo skakanie z mostu jest takie romantyczne - wypaliłam oschle opierając się o ścianę
- Nie odzywaj się do niej nawet na nią nie patrz - warknął Drake - byłeś moim przyjacielem skurwielu. Ratowałem twoją zasraną dupę. Spłacałem twoje długi a ty odwalasz mi taki numer - Przywalił mu porządnie w mordę aż Filip zalał się krwią - dostawałem za ciebie w pysk. Podkładałem się jak nie udało mi zgarnąć całej kasy. Piłeś i grałeś za moje. A ty porywasz mi siostrę i zamykasz ją po piwnicach - przywalił mu już któryś raz z kolei - Po co Sasza chciał Al?
Ale Filip stracił już przytomność.
- Drake nie możesz go zabić - wypalił Quick
- Oszukiwałeś mnie - warknął Drake - ty również byłeś moim przyjacielem a nie powiedziałeś mi że moja siostra żyje. Pozwoliłeś by doszło do wymiany i zamiast Al przywozisz tego śmiecia. W dupie mam takich przyjaciół.
Myślałam że Drake przywali Quickowi w mordę Mariusz chyba też tak uważał bo przysunął się nie co w ich stronę. Luke zrobił to samo. Ale Drake podszedł do Filipa i zasadził mu solidnego kopa w brzuch. Popatrzył na mnie
- Uważaj na siebie - i skierował się do drzwi.
- Drake - zawołałam za nim
Obiecałam że go puszczę ale nie mogłam tego zrobić gdy był w takim stanie.
No i nie rozumiałam dlaczego Filip mnie oszukał co do śmierci Drake. Przecież żył. Kiedy weszłam do pokoju wmurowało mnie. Wszędzie było pełno moich zdjęć. Drake nie dawał mi żyć. Męczył mnie żebym mu wszystko opowiedziała. Przecież już powiedziałam mu pokrótce najważniejsze rzeczy.
- Poczekaj skocze pod prysznic - powiedziałam
Quick obiecał że zaraz przyjdzie ale chyba zaraz już minęło. Dlaczego nie przyszedł? Wzięłam swoje rzeczy które na szczęście nie zostały wyrzucone i poszłam pod prysznic. Ta rzeka to jakiś syf. Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do pokoju. Drake nadal siedział na łóżku i nadal nie było Quicka.
- No wiec - ponaglił Drake - co się stało?
- Drake ale ty jesteś upierdliwy zdążyłam się odzwyczaić.
Ale opowiedziałam mu wszystko. Opowiedziałam jak mnie porwali, jak im uciekałam. Jak się przestraszyli Mściciela znaczy Quicka i że przenosili mnie z jednej kryjówki do drugiej i za każdym razem zamykali mnie w piwnicy. Na koniec powiedziałam mu jak nie chciałam dopuścić do wymiany i że wyskoczyłam z samochodu i skoczyłam z mostu do wody oraz o tym że głupi Filip się do mnie przykuł
- Jesteś nienormalna - skomentował - przecież mogłaś się zabić
- Powiedzieli mi że wszyscy nie żyjecie więc nie miałam za wiele do stracenia - mruknęłam
- Jesteś szurnięta. Ale cieszę się że nic ci nie jest. - wypalił - Myślałem że nie żyjesz... Nie ważne. Siostra co jest?
- Nic - odparłam
- Jasne, no mów znamy się nie od dziś. Roz nie mogę cię zostawić tu skoro coś się dzieje
- Chwila - powiedziałam - o czym ty mówisz
- Muszę jechać po Al - wyjaśnił
- Jak to jechać po Al? Sam? - dopytałam
- Już zadecydowałem nie zmienię zdania
- Dobra nie zamierzam cię zatrzymywać. Ale nie musisz robić tego sam. Jest Luke który chce ją odbić, jest Quick...
- Quick - fuknął - Quick wiedział że żyjesz. Wiedział to już parę miesięcy temu i nic nie powiedział. Pozwolił mi myśleć że nie żyjesz. Nie ważne. Zrobię to sam. Więc o co chodzi?
- Naprawdę o nic po prostu ciężko mi - wyznałam - Damon mnie nie pamięta, jestem dla niego obcą osobą. A jeżeli przez te 5 miesięcy między mną a Quickiem coś się zmieni. Ale spoko daje radę. Możesz jechać jak musisz
Nie wiem dlaczego go puszczam. Może dlatego że go rozumiem. Może dlatego że nie było mnie 5 miesięcy. Zmieniłam się nauczyłam się polegać na sobie. A może dlatego że zrozumiałam że jak go nie będzie to świat się nie zawali. Jak umrze będzie mi ciężko ale będę potrafiła z tym żyć. Ale jeżeli Quick mnie zostawi...
- Musze jeszcze rozprawić się z Filipem - wyrwał mnie z rozmyśleń i wyszedł z pokoju.
Posiedziałam jeszcze chwilę. Też miałam już zejść kiedy do pokoju bez pukania wwaliła się Amanda. Nie spodziewałam się jej. I nie przygotowałam się na jej wizytę. Zaczęła mi zarzucać że uciekłam z Filipem i że miałam z nim romans. Kazała odczepić mi się od własnego męża.
- Nie zbliżaj się do mojego brata. Nawet nie myśl o pójściu z nim do wyrka. 5 miesięcy z nikim nie spał to wytrzyma, odwykł. Nie wiś na nim, nie prowokuj go, nie pakuj mu się na kolana. Łączy was tylko Damon i nic już więcej rozumiesz?
- Wybacz Amandziu ale nie bardzo - wypaliłam - dziękuje ci właśnie przyznałaś że Quick nikogo nie miał a trochę się tego obawiałam. Co ja bym bez ciebie zrobiła.
Amandę wmurowało. Szach i mat suczo
- A teraz pozwól że pójdę do swojego męża bo się za nim stęskniłam.
- Jak śmiesz - warknęła
- Na przyszłość pukaj - poprosiłam na odchodne
Wyszłam z pokoju i poszłam na dół. Co ona sobie myślała że mnie przestraszy czy jak. Kretynka... Na dole byli wszyscy i dodatkowo Filip
- Widzę że nie możesz się ze mną rozstać - wypalił rozbawiony Filip
- No widzisz tak się do ciebie przykułam że odkuć się nie mogę
- Mówiłam że między nimi coś było - wtrąciła się Amanda
- No tak bo skakanie z mostu jest takie romantyczne - wypaliłam oschle opierając się o ścianę
- Nie odzywaj się do niej nawet na nią nie patrz - warknął Drake - byłeś moim przyjacielem skurwielu. Ratowałem twoją zasraną dupę. Spłacałem twoje długi a ty odwalasz mi taki numer - Przywalił mu porządnie w mordę aż Filip zalał się krwią - dostawałem za ciebie w pysk. Podkładałem się jak nie udało mi zgarnąć całej kasy. Piłeś i grałeś za moje. A ty porywasz mi siostrę i zamykasz ją po piwnicach - przywalił mu już któryś raz z kolei - Po co Sasza chciał Al?
Ale Filip stracił już przytomność.
- Drake nie możesz go zabić - wypalił Quick
- Oszukiwałeś mnie - warknął Drake - ty również byłeś moim przyjacielem a nie powiedziałeś mi że moja siostra żyje. Pozwoliłeś by doszło do wymiany i zamiast Al przywozisz tego śmiecia. W dupie mam takich przyjaciół.
Myślałam że Drake przywali Quickowi w mordę Mariusz chyba też tak uważał bo przysunął się nie co w ich stronę. Luke zrobił to samo. Ale Drake podszedł do Filipa i zasadził mu solidnego kopa w brzuch. Popatrzył na mnie
- Uważaj na siebie - i skierował się do drzwi.
- Drake - zawołałam za nim
Obiecałam że go puszczę ale nie mogłam tego zrobić gdy był w takim stanie.
Od Amandy
Mój brat przywiózł Roz nie wiem czy się cieszyłam czy niepokoiłam. Jednak nie poszedł na górę do żony i jej brata. Jak przypuszczali wszyscy. A wręcz przeciwnie został w salonie z Damonem. Na dół zszedł Luke
- Czemu to zrobiłeś? - powiedział rozżalony - masz Roz a nawet nie idziesz do niej. Nie cieszysz się?
- Cieszę. Nie miałem wpływu usunąłem się w cień. To była decyzja Al.
- To idz teraz do swojej żony i naciesz się nią
- Może już nie potrawie. Może się zablokowałem. - odparł mu brat
- To czemu Al? - dopytał Luke
- Żeby mieć powód do zemsty? Może? A może?... Nie wiem odbiję ją to jest pewne. Tak samo jak to że Ivanow zginie.
- Ty masz nie po kolei stwierdził Luke
- Mam. To że przywiozłem Roz nie znaczy że będę ją zamęczał sobą. Że nie pomszczę Al. Nic o mnie nie wiesz
- Ja nawet nie wiem - wtrąciłam się
- Ty siostra akurat w ogóle nie wiele wiesz.
- Raczej nikt z nas nie rozumie - wyjaśniłam - nie tłumaczysz nam. teraz wyglądasz jak mściciel. Twoja mafia upadła trąbią o tym w mediach. W domu jesteś ciepły, oddany rodzinie ale gdy wychodzisz? W sumie od kiedy nosisz maskę? A może w którym momencie jej nie zakładasz?
- Może za wiele chcesz wiedzieć - skomentował
- Bo się martwię - powiedziałam
- Martwisz się bo nie wiesz nic.
- Co się stało między tobą a Roz - zainteresował się Luke
- Wszystko spoko - przekonywał brat - po prostu musi odreagować to wszystko. Ona zbyt wiele przeszła. Myślę że potrzebuje odrobiny spokoju.
- To nie Drake powinien z nią tam być tylko ty - skomentowałam
- Siostra kogo ty uczysz. Ja doceniam że może coś się tam martwisz ale nie wtrącaj się proszę.
- A będziesz spał we własnym łóżku?
-Nie no przeginasz... Z reszto gówno cię to obchodzi
Naszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi i po chwili do salonu wszedł Mariusz z jakimś typem z blizną. Znałam go to był podobno przyjaciel Drake'a. I podobno to w nim podkochiwała się kiedyś Roz. Może dlatego z nim poszła a może nie było żadnego Saszy. Może ona go nadal kocha.
- John możemy porozmawiać.
- Co tam podszedł do mnie
- Posłuchaj a może Rozi kocha tego całego Filipa może oni przez tę 5 miesięcy świetnie się zabawiali a ty się martwiłeś. Nie wydaje ci się to dziwne że twoja żona zostaje porwana przez najlepszego przyjaciela własnego brata. A może ona zaszła w ciąże i napisali ten list. przecież nie masz pewności że to cały ten Sasza. Nie znasz charakteru jego pisma. A pierścionek może mu sama dała.
- Nie wydaje mi się. Porozmawiamy innym razem i przestań knuć. Jak Roz będzie chciała być ze mną blisko a nawet bardzo blisko to tak się stanie. Ty nie masz na to wpływu. Teraz wybacz jestem zajęty.
Ale ja nie dawałam za wygraną. Gdy Drak zszedł na dół by rozmówić się z tym Filipem poszłam do Rozi na górę.
- Odczep się kurwo od mojego brata. Może on i jest naiwny ale ja nie dopuszczę byś przyprawiała mi rogi. Jeżeli okaże się że w ciągu najbliższego czasu mój brat pochwali się że jesteś w ciąży. Zabije ci tego bękarta. No do tego to niezle to sobie wymyśliliście. przyciągnęłaś tu swojego gacha. I nadal będziesz się z nim spotykać za plecami mojego brata.
Rozi zrobiła ogromne oczy.
- Nie zbliżaj się do mojego brata. Nawet nie myśl o pójściu z nim do wyrka. 5 miesięcy z nikim nie spał to wytrzyma odwykł. Nie wiś na nim, nie prowokuj go, nie pakuj mu się na kolana. Łączy was tylko Damon i nic już więcej rozumiesz?
Musiałam ją zaszachować teraz. Do puki jest zastraszona i zalękniona że niby. Bo raczej to taka ich gra. Dziewucha młoda zaszła w ciąże. Teraz John jej się znudził bachor też. To sobie siksa wakacje zrobiła kasy nakradła. A jak się skończyła to wróciła. I znów ze swoim braciszkiem knuła będzie. I mojemu bratu muszę do rozumu przemówić. Wmówię mu jutro że w ciąży ona jest. Zrobię test jakiejś ciężarnej z osady i pokażę mu. Powiem że mnie dziś poprosiła przecież widział że idę na górę. To powiem że wtedy go zrobiłyśmy i wspomnę że Roz prosiła bym mu nic nie mówiła.
- Czemu to zrobiłeś? - powiedział rozżalony - masz Roz a nawet nie idziesz do niej. Nie cieszysz się?
- Cieszę. Nie miałem wpływu usunąłem się w cień. To była decyzja Al.
- To idz teraz do swojej żony i naciesz się nią
- Może już nie potrawie. Może się zablokowałem. - odparł mu brat
- To czemu Al? - dopytał Luke
- Żeby mieć powód do zemsty? Może? A może?... Nie wiem odbiję ją to jest pewne. Tak samo jak to że Ivanow zginie.
- Ty masz nie po kolei stwierdził Luke
- Mam. To że przywiozłem Roz nie znaczy że będę ją zamęczał sobą. Że nie pomszczę Al. Nic o mnie nie wiesz
- Ja nawet nie wiem - wtrąciłam się
- Ty siostra akurat w ogóle nie wiele wiesz.
- Raczej nikt z nas nie rozumie - wyjaśniłam - nie tłumaczysz nam. teraz wyglądasz jak mściciel. Twoja mafia upadła trąbią o tym w mediach. W domu jesteś ciepły, oddany rodzinie ale gdy wychodzisz? W sumie od kiedy nosisz maskę? A może w którym momencie jej nie zakładasz?
- Może za wiele chcesz wiedzieć - skomentował
- Bo się martwię - powiedziałam
- Martwisz się bo nie wiesz nic.
- Co się stało między tobą a Roz - zainteresował się Luke
- Wszystko spoko - przekonywał brat - po prostu musi odreagować to wszystko. Ona zbyt wiele przeszła. Myślę że potrzebuje odrobiny spokoju.
- To nie Drake powinien z nią tam być tylko ty - skomentowałam
- Siostra kogo ty uczysz. Ja doceniam że może coś się tam martwisz ale nie wtrącaj się proszę.
- A będziesz spał we własnym łóżku?
-Nie no przeginasz... Z reszto gówno cię to obchodzi
Naszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi i po chwili do salonu wszedł Mariusz z jakimś typem z blizną. Znałam go to był podobno przyjaciel Drake'a. I podobno to w nim podkochiwała się kiedyś Roz. Może dlatego z nim poszła a może nie było żadnego Saszy. Może ona go nadal kocha.
- John możemy porozmawiać.
- Co tam podszedł do mnie
- Posłuchaj a może Rozi kocha tego całego Filipa może oni przez tę 5 miesięcy świetnie się zabawiali a ty się martwiłeś. Nie wydaje ci się to dziwne że twoja żona zostaje porwana przez najlepszego przyjaciela własnego brata. A może ona zaszła w ciąże i napisali ten list. przecież nie masz pewności że to cały ten Sasza. Nie znasz charakteru jego pisma. A pierścionek może mu sama dała.
- Nie wydaje mi się. Porozmawiamy innym razem i przestań knuć. Jak Roz będzie chciała być ze mną blisko a nawet bardzo blisko to tak się stanie. Ty nie masz na to wpływu. Teraz wybacz jestem zajęty.
Ale ja nie dawałam za wygraną. Gdy Drak zszedł na dół by rozmówić się z tym Filipem poszłam do Rozi na górę.
- Odczep się kurwo od mojego brata. Może on i jest naiwny ale ja nie dopuszczę byś przyprawiała mi rogi. Jeżeli okaże się że w ciągu najbliższego czasu mój brat pochwali się że jesteś w ciąży. Zabije ci tego bękarta. No do tego to niezle to sobie wymyśliliście. przyciągnęłaś tu swojego gacha. I nadal będziesz się z nim spotykać za plecami mojego brata.
Rozi zrobiła ogromne oczy.
- Nie zbliżaj się do mojego brata. Nawet nie myśl o pójściu z nim do wyrka. 5 miesięcy z nikim nie spał to wytrzyma odwykł. Nie wiś na nim, nie prowokuj go, nie pakuj mu się na kolana. Łączy was tylko Damon i nic już więcej rozumiesz?
Musiałam ją zaszachować teraz. Do puki jest zastraszona i zalękniona że niby. Bo raczej to taka ich gra. Dziewucha młoda zaszła w ciąże. Teraz John jej się znudził bachor też. To sobie siksa wakacje zrobiła kasy nakradła. A jak się skończyła to wróciła. I znów ze swoim braciszkiem knuła będzie. I mojemu bratu muszę do rozumu przemówić. Wmówię mu jutro że w ciąży ona jest. Zrobię test jakiejś ciężarnej z osady i pokażę mu. Powiem że mnie dziś poprosiła przecież widział że idę na górę. To powiem że wtedy go zrobiłyśmy i wspomnę że Roz prosiła bym mu nic nie mówiła.
Od Drake'a
Nie mogłem jej puścić. Chciałem odzyskać siostrę. Szukałem jej wszędzie ale nie pozwolę żeby Al poszła do Sasza w zamian za Roz. Mieliśmy zamknąć Al w bunkrze. Luke miał ją tam przetrzymać parę godzin a ja miałem pójść do Quicka i opracować z nim jakiś plan. Pomysł był dobry ale Al przecież nie da się zamknąć w bunkrze. Byłem wyśmienitym kłamcą to Luke był mało przekonujący. Gdyby nie on udało by nam się. No ale przez Luke Al przejrzała nasz podstęp. Nie mogłem pozwolić na tą wymianę a Quick zamiast wychodzić powinien z nami pogadać. Powinniśmy wymyślić dobry plan który przekona nawet Al. Myślałem że jednak uda ją się przekonać. Pocałowałem ją, poczułem okropny ból w głowie i to było by na tyle.
Obudziłem się jakiś czas pózniej na kanapie a obok mnie siedziała Patka. Zerwałem się co było złym pomysłem bo od razu puściłem pawia na podłogę.
- Niezle cię urządziła - wypaliła
- Ile minęło? - spytałem
Ale wiedziałem że jest po wszystkim. Wiedziałem że Luke jej nie zatrzymał.
- Ponad 3 godziny - oznajmiła - pojechali
- Walnęła mnie w głowę - wypaliłem
- No, mogła cię zabić. Urazy głowy są niebezpieczne. Nie kumam waszego związku. Twoja siostra strzela z miłości do własnego narzeczonego a ciebie twoja własna dziewczyna z miłości pozbawia przytomności.
- Pati zamknij się proszę głowa mnie boli
Al to kretynka. Podniosłem się z kanapy. Miałem zawroty głowy. Że mi jeszcze bania nie pękła to cud. W salonie nie było nikogo.
- Gdzie Luke? - spytałem
- Jest u siebie z Julą - wyjaśniła
Wstałem i poszedłem w stronę drzwi.
- Gdzie ty się wybierasz? - dopytała Pati
- Przed siebie - warknąłem
- Drake - zawołała Pati i pobiegła za mną
- Zostaw mnie - powiedziałem
- Więc gdzie ty idziesz
- Przed siebie - powtórzyłem
- A twoja siostra?
- Poczekam aż wrócą - zapewniłem i usiadłem na schodach wejściowych
Pati usiadła obok mnie.
- Czego ty ode mnie dziewczyno chcesz? - fuknąłem
- Pilnuje byś nie zrobił czegoś głupiego - powiedziała
- Nie masz co robić? Spadaj do swojej dziewczyny, chłopaka czy kogo ty tam masz - warknąłem
- Jesteś dupkiem a ja jestem już do tego przyzwyczajona.
I nie wzruszona siedziała dalej. Godziny mijały po pewnym czasie przyszła Jula.
- Pati - powiedziała - Luke chce z tobą pogadać i z tobą Drake też - powiedziała do mnie
- Mam to w dupie - warknąłem
I siedziałem dalej. Pati wstała ale się zawahała.
- Czego chce Luke? - spytała
- Pogadać - odparła wściekła Jula. Faktycznie ich jakaś rywalizacja nadal została - chyba obmyśla plan odbicia Al czy coś
- Dobra idę - powiedziała Pati
- Zostać z tobą? - spytała Jula
- Dzięki nie potrzebuje niani
Ale Jula i tak usiadła na schodach koło mnie.
- Co zamierzasz? - spytała Jula
- Jeszcze nie wiem - powiedziałem - ale coś na pewno
- A nie łatwiej będzie trzymać się w kupie...
- Luke trzyma się swoich zasad a ja nie zamierzam nikogo niańczyć
Wtedy pod dom podleciał czarny helikopter. Wstałem Quick nie latał takim helikopterem.
- Spadaj do domu - warknąłem
- Nie zamierzam - odparła
- Powiedziałem że nie mam zamiaru nikogo niańczyć
Ale Jula i tak zeszła ze schodów na dół. Niech to szlak. Zrobiłem to samo. Zakręciło mi się w głowie, zemdliło mnie i na trawniku zostawiłem swój ślad. Helikopter zaczął lądować. A ze środka wyszedł... O kurwa. Ja naprawdę musiałem solidnie dostać w banie. Okej... to normalne. Mściciel przywiózł moją siostrę i gada jak Quick...
- Ty naprawdę żyjesz - pisnęła Roz
- Ta... - odparłem - przecież mnie nie tak łatwo zabić.
Cieszyłem się że ją widzę, że żyje i ma się całkiem dobrze. Ulżyło mi.
- Co się stało? - spytałem - dlaczego myślałaś że nie żyję
- Filip powiedział...
- Filip - powtórzyłem
- Tak - powiedziała - poszłam cię szukać i wpadłam na Filipa który powiedział że wie gdzie jesteś. Poszłam z nim i wtedy Dimitr walnął mnie w głowę. To wszystko przez ciebie - fuknęła ale i tak się do mnie przytuliła.
- Cieszę się że cię widzę - powiedziałem
Weszliśmy do ich pokoju. Roz zdębiała. I wcale jej się nie dziwiłem.
- Obłęd nie? - mruknąłem
- Chyba obsesja - poprawiła ale zaczęła już płakać
- No nie płacz idiotko - powiedziałem
- Dupek - fuknęła
- Opowiadaj - poleciłem
- Szukałam ciebie, wpadłam na Filipa. Dimitri uderzył mnie w głowę i straciłam przytomność. Ocknęłam się jak się, pózniej okazało się że w Niemczech gdzie próbowałam uciec. Wtedy wpadłam na Aarona który się z nimi dogadywał. Aaron ma coś wspólnego z ruchem oporu, Filip też.
Filip... Mój kumpel któremu ratowałem zadek tyle razy jest odpowiedzialny za zniknięcie mojej siostry teraz mojej dziewczyny. Zbije gnoja... Znajdę i zabije. A pózniej pojadę do tej posranej ruskiej kozy...
Obudziłem się jakiś czas pózniej na kanapie a obok mnie siedziała Patka. Zerwałem się co było złym pomysłem bo od razu puściłem pawia na podłogę.
- Niezle cię urządziła - wypaliła
- Ile minęło? - spytałem
Ale wiedziałem że jest po wszystkim. Wiedziałem że Luke jej nie zatrzymał.
- Ponad 3 godziny - oznajmiła - pojechali
- Walnęła mnie w głowę - wypaliłem
- No, mogła cię zabić. Urazy głowy są niebezpieczne. Nie kumam waszego związku. Twoja siostra strzela z miłości do własnego narzeczonego a ciebie twoja własna dziewczyna z miłości pozbawia przytomności.
- Pati zamknij się proszę głowa mnie boli
Al to kretynka. Podniosłem się z kanapy. Miałem zawroty głowy. Że mi jeszcze bania nie pękła to cud. W salonie nie było nikogo.
- Gdzie Luke? - spytałem
- Jest u siebie z Julą - wyjaśniła
Wstałem i poszedłem w stronę drzwi.
- Gdzie ty się wybierasz? - dopytała Pati
- Przed siebie - warknąłem
- Drake - zawołała Pati i pobiegła za mną
- Zostaw mnie - powiedziałem
- Więc gdzie ty idziesz
- Przed siebie - powtórzyłem
- A twoja siostra?
- Poczekam aż wrócą - zapewniłem i usiadłem na schodach wejściowych
Pati usiadła obok mnie.
- Czego ty ode mnie dziewczyno chcesz? - fuknąłem
- Pilnuje byś nie zrobił czegoś głupiego - powiedziała
- Nie masz co robić? Spadaj do swojej dziewczyny, chłopaka czy kogo ty tam masz - warknąłem
- Jesteś dupkiem a ja jestem już do tego przyzwyczajona.
I nie wzruszona siedziała dalej. Godziny mijały po pewnym czasie przyszła Jula.
- Pati - powiedziała - Luke chce z tobą pogadać i z tobą Drake też - powiedziała do mnie
- Mam to w dupie - warknąłem
I siedziałem dalej. Pati wstała ale się zawahała.
- Czego chce Luke? - spytała
- Pogadać - odparła wściekła Jula. Faktycznie ich jakaś rywalizacja nadal została - chyba obmyśla plan odbicia Al czy coś
- Dobra idę - powiedziała Pati
- Zostać z tobą? - spytała Jula
- Dzięki nie potrzebuje niani
Ale Jula i tak usiadła na schodach koło mnie.
- Co zamierzasz? - spytała Jula
- Jeszcze nie wiem - powiedziałem - ale coś na pewno
- A nie łatwiej będzie trzymać się w kupie...
- Luke trzyma się swoich zasad a ja nie zamierzam nikogo niańczyć
Wtedy pod dom podleciał czarny helikopter. Wstałem Quick nie latał takim helikopterem.
- Spadaj do domu - warknąłem
- Nie zamierzam - odparła
- Powiedziałem że nie mam zamiaru nikogo niańczyć
Ale Jula i tak zeszła ze schodów na dół. Niech to szlak. Zrobiłem to samo. Zakręciło mi się w głowie, zemdliło mnie i na trawniku zostawiłem swój ślad. Helikopter zaczął lądować. A ze środka wyszedł... O kurwa. Ja naprawdę musiałem solidnie dostać w banie. Okej... to normalne. Mściciel przywiózł moją siostrę i gada jak Quick...
- Ty naprawdę żyjesz - pisnęła Roz
- Ta... - odparłem - przecież mnie nie tak łatwo zabić.
Cieszyłem się że ją widzę, że żyje i ma się całkiem dobrze. Ulżyło mi.
- Co się stało? - spytałem - dlaczego myślałaś że nie żyję
- Filip powiedział...
- Filip - powtórzyłem
- Tak - powiedziała - poszłam cię szukać i wpadłam na Filipa który powiedział że wie gdzie jesteś. Poszłam z nim i wtedy Dimitr walnął mnie w głowę. To wszystko przez ciebie - fuknęła ale i tak się do mnie przytuliła.
- Cieszę się że cię widzę - powiedziałem
Weszliśmy do ich pokoju. Roz zdębiała. I wcale jej się nie dziwiłem.
- Obłęd nie? - mruknąłem
- Chyba obsesja - poprawiła ale zaczęła już płakać
- No nie płacz idiotko - powiedziałem
- Dupek - fuknęła
- Opowiadaj - poleciłem
- Szukałam ciebie, wpadłam na Filipa. Dimitri uderzył mnie w głowę i straciłam przytomność. Ocknęłam się jak się, pózniej okazało się że w Niemczech gdzie próbowałam uciec. Wtedy wpadłam na Aarona który się z nimi dogadywał. Aaron ma coś wspólnego z ruchem oporu, Filip też.
Filip... Mój kumpel któremu ratowałem zadek tyle razy jest odpowiedzialny za zniknięcie mojej siostry teraz mojej dziewczyny. Zbije gnoja... Znajdę i zabije. A pózniej pojadę do tej posranej ruskiej kozy...
Subskrybuj:
Posty (Atom)