sobota, 18 listopada 2017

Od Lexi

Powoli odzyskiwałam przytomność. Strasznie bolała mnie głowa i znowu nawiedziły mnie mdłości.
-Zatrzymaj się- poleciłam.
-O nie, już to przerabiałem.- oburzył się.
-Zaraz cię obrzygam- pogroziłam.
-Jasne, myślisz że jestem idiotą, nie dam się nabrać drugi raz.
Nawet nie zdążył dokończyć mówić kiedy zwymiotowałam mu na podłogę samochodu.
-Hej- oburzył się- obrzygałaś mi samochód.
-Naprawdę? Nie zauważyłam- warknęłam- przecież mówiłam że chce mi się rzygać. A więc na drugi raz zatrzymaj się łaskawie.
-Powaga, co oni ci dali?!
-Nic, walnęłam się w głowę może mam wstrząśnienie mózgu.
-Nie możesz mi tu umrzeć- oświadczył rusek.
-Bo ty tak mówisz? tym bardziej wstrząśnienie mózgu nie jest śmiertelne.
-Na pewno jest.- upierał się rusek
-Może masz na myśli udar mózgu.- podsunęłam.
-Chyba oba są śmiertelne.
-chyba jednak nie, zresztą nie ważne. Boli mnie głowa, jest mi nie dobrze i co się stało z Rozi? I coś ty za jeden?
-No i się zaczęło. nie będę z tobą gadać.
-już to robisz- zauważyłam. Rusek jednak już się nie odezwał i przez jakieś pięć minut jechaliśmy w zupełnej ciszy. Czy on nie ma radia w samochodzie? Ta cisza już mnie dołowała.
-To jak masz na imię?- spytałam- nie będę się do ciebie zwracać bezosobowo.
-Dimitri- odparł.
-Ok, a więc Dimitri co się stało z Rozi?
-nie wiem i powiedziałem że nie będę z tobą gadał.
Znowu nastała cisza ale mi nie przeszkadzała. Martwiłam się o Rozi i nawet o Quicka. Co tam w ogóle się stało. Co z tym wszystkim wspólnego miał Grzesiek. Z rozmyślań wyrwał mnie huk wystrzału. za nami jechał jakiś ciemny terenowy samochód a pasażer co chwila strzelał w naszą stronę.
Dimitri mruknął coś pod nosem po rosyjsku, pewnie zaklął.
-I teraz tez nie wiesz co się dzieje? -dopytałam
-Nawet się nie odzywaj- odburknął i wdepnął gaz. Jedno trzeba było przyznać, dobrze radził sobie za kierownicą. Po jakimś czasie ich zgubiliśmy.
-Daleko jeszcze?- dopytałam.
-to niema znaczenia- stwierdził.
Jednak dla mnie miało. Co prawda nie miałam przy sobie żadnej broni, pewnie zostałam przeszukana i to kilka razy, ale zawroty głowy ustały, nawet mdłości mi przeszły. Przejeżdżaliśmy przy lesie.
-Zatrzymaj się- zawołałam, tym razem Dimitri zrobił to co trzeba. Zatrzymał się. Jak tylko otworzyłam drzwi od razu rzuciłam się biegiem do lasu. Co nie było dobrym pomysłem bo jak tylko zerwałam się na nowo zakręciło mi się w głowie. Mimo wszystko starałam się uciec, może by mi się to nawet udało gdybym nie potknęła się o korzeń którego nie zauważyłam. Próbowałam się podnieść kiedy podbiegł do mnie Dimitri.
-Może pomóc?- zaproponował, podnosząc mnie i ciągnąć z powrotem do samochodu, w połowie drogi przestałam się szarpać. W tym stanie nie ucieknę. Znowu zaczęliśmy jechać. Powoli zaczynało się już ściemniać.
-A więc jak, odechciało ci się uciekać?- zagadał.
-Naprawdę myślisz że bym ci powiedziała że mam zamiar? -ale po chwili i tak mu odpowiedziałam- Ucieknę ale nie teraz.
-Ta druga też próbowała, cały czas.
-nie porównuj mnie do innych, ja ucieknę, jestem tego pewna, po prostu to nie jest odpowiedni czas, ściemnia się i  w ogóle.
-I potykasz się o własne nogi.- wytknął Dimitri. Przewróciłam tylko oczami. Jechaliśmy jeszcze jakąś godzinę może dwie.
Dimitri zatrzymał się przed jakąś rezydencją. Byłam więcej niż pewna że dojechaliśmy na miejsce.
-Chodz, tylko grzecznie.
Co prawda poczułam się już lepiej ale i tak nie dałabym rady uciec. Wejście na te kilka schodków było torturą, powaga przypomniała mi się ta bajka o pandzie która chciała zostać smoczym wojownikiem, czy jakoś tak. Co chwila mijaliśmy ludzi oraz Alfredów, tych drugich było o wiele więcej i każdy z nich gadał mi w głowie, co spowodowało że Dimitri znów musiał mnie podtrzymywać. Ledwo zarejestrowałam że wprowadził mnie do pomieszczenia gdzie siedział Sasza, akurat tego nie miałam problemu rozpoznać. Dimitri posadził mnie na jakimś krzesełku. Wymienili kilka zdań po rosyjsku, po czym Sasza zwrócił się po polsku do mnie.
-Jestem Sasza...
-Wiem kim jesteś,- przerwałam mu-  wiem również że porwałeś Rozi a teraz ja się muszę z tobą bujać za nią. - ten w zastanowieniu pokiwał głowa i się uśmiechnął.
-Czyli wiesz Aleksandro że oczekuję od ciebie współpracy?
Prychnęłam.
-Chyba marzysz, to że muszę tu być nie oznacza że będę robić to co ty chcesz.
-Ależ Aleksandro...
-nie mów tak do mnie- warknęłam.
-Przecież to twoje imię.
-No i?!
-A więc jak mam się do ciebie zwracać?- spytał Sasza
-Lexi. - mruknęłam.
-A więc Lexi, jest już pózno na pewno jesteś zmęczona, Dimitri odprowadzi cię do pokoju a jutro porozmawiamy.
Bez słowa poszłam z Dimitriem. Zaprowadził mnie do małego pokoju na drugim piętrze.
-Tu była twoja koleżanka, przynajmniej na początku, doradzał bym się dogadać z Saszą, możesz na tym zyskać- doradził Dimitri i poszedł za nim zdążyłam mu na wciskać. Na prawdę byłam padnięta, dla pewności nacisnęłam na klamkę ale drzwi były zamknięte na klucz. W oknach miałam kraty. Pokój był pomalowany na biało, przy łóżku stała szafka z lampką, pokój miał jeszcze jedne drzwi, pewnie do łazienki. Dla pewności poszłam do niej ale tak jak przypuszczałam nie było nawet okna, nie wydostanę się stąd. No chyba że uda mi się przepiłować kraty. Wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Oczy same mi się zamykały. Zaczynałam tęsknić za Drake'em, ale ogólnie pozostawałam w stanie obojętności. Może na prawdę mi coś wstrzyknęli. Zerwałam się z łóżka jak tylko usłyszałam otwierane drzwi. Do środka wszedł jakiś goryl, rzucił na środek pokoju moją torbę i postawił talerz na szafkę, drzwi były otwarte na oścież to była moja okazja. Rzuciłam się do ucieczki. Koleś coś tam wrzeszczał po rosyjsku ale ja już wybiegłam. Przebiegłam tym samym korytarzem którym przyszłam, znalazłam schody, skierowałam się na dół.  I wtedy drogę zastąpił mi jakiś Alfred.
"-Braci się nie zjada"- to chyba zastępowało im każde słowa, było powitaniem, pocieszeniem, nawet wyrażeniem złości- "Sasza jest dobry, Lexi nie musi uciekać"
Mój kochany "brat" odprowadził mnie do pokoju, po drodze wyminęłam zdziwionego i zdyszanego goryla, który ruszył za nami. Znowu zostałam zamknięta w pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz