- Może wrócimy już do domu? - zaproponowałem - Jutro poszukamy Alfreda znowu - obiecałem
Ale ona zapewniała że zaraz go znajdziemy. Nagle złapała mnie za rękę i zaczęła mnie gdzieś ciągnąć. Naprawdę zdziwiłem się gdy przed nami pojawił się koleś. Nie wiedziałem że choroby psychiczne są zarazliwe.
- Alfred to jest Drake
Mówiła jeszcze coś dalej. Nawet pociągnęła mnie za rękę w jego stronę. Koleś wyglądał na jakieś 20 lat, na sobie miał znoszoną i brudną bluzę, i znoszone przetarte spodnie. Jedyne co nie było normalne to te czarne oczy i czarne żyły. Okej... Ale za chwilę za drzew zaczęło wychodzić ich więcej. Otaczali nas, było ich 5 a wśród nich była dziewczyna.
- Ok, Lex chyba powinniśmy już wracać - powiedziałem najbardziej spokojnie jak mogłem i wyciągnąłem broń
- Drake, miałeś zobaczyć Alfreda a nie do nich strzelać - upomniała - teraz mi wierzysz prawda? A wy go nie zjecie
Czy ci wierze jasne... Ale nie zmienia to faktu że zwariowałaś - ale na szczęście nie powiedziałem tego na głos. Wszyscy patrzyli na mnie jak na jakieś żarcie. Poważnie tak samo patrzyłem na żarcie gdy nie jadłem przez parę dni.
- Nie możesz go zjeść - wypaliła Alex
Ona faktycznie zachowywała się jak by z nimi rozmawiała. A to że nowi przyjaciele mojej dziewczyny chcą mnie zjeść, a moja dziewczyna zabrania mi do nich strzelić stawiało mnie w bardzo złym położeniu.
- Bo to mój chłopak - warknęła Alex
Ale nawet to nie spowodowało że spojrzeli na mnie inaczej.
- Ale ja nie pozwolę wam go zjeść. Alfred powiedz coś - nakazała patrząc na tego przed nami
Nagle pozostali spojrzeli na Alfreda a ich nastawienie do mnie nie co się zmieniło
- Drake schowaj broń - poprosiła Alex - oni cię nie zjedzą
- Wybacz kochanie ale jednak z bronią czuję się pewniej. - powiedziałem - wiesz twoi przyjaciele są jak by ci tu powiedzieć... Inni i patrzą na mnie jak na pieczonego kurczaka. Do puki nie usłyszę od nich tego nie opuszczę broni
- Drake do was nie strzeli - zapewniła Lex - To jest Nadia - wskazała rudowłosą dziewczynę, - To Vladimir, - pokazała jednego z nich - to Marek, a tamten to Stefan, Są rodzeństwem
- Rozumiem - wypaliłem - hej...
Szczerze nie miałem pojęcia jak się zachować.
- Mówią że ładnie pachniesz - powiedziała Lex
Jeszcze nigdy nie dostałem takiego komplementu
- Tak jest moim bratem - powiedziała Lexi
Co ona gada
- Oni nie rozumieją co to znaczy chłopak - wyjaśniła mi Lex - mówią że brata się nie zjada
- Fajnie, Lex możemy już wracać do domu.
- Poczekaj Alfred chce porozmawiać
No pewnie, moja dziewczyna rozmawia ze zmutowanym zombie a ja zamiast go zabić stoję i się na to gapię. Alex puściła moją rękę i zaczęła podchodzić do Alfreda
- Lex co ty robisz - wrzasnąłem
- Alfred chce zobaczyć moją ranę
- I ty po prostu do niego podejdziesz? - dopytałem zdezorientowany
- Alfred nic mi nie zrobi. Chyba
Wymierzyłem broń w stwora ale Alex i tak podeszła do Alfreda i odwinęła nadgarstek. Złapał jej rękę i dokładnie ją obejrzał. Po chwili Alfred ją puścił a ona podeszła do mnie.
- To dziwne - powiedziałem - bardzo dziwne, Lex wracajmy już do domu
- Jeszcze chwilę - poprosiła
- Lex jest już pózno - powiedziałem uważnie obserwując te istoty
Naprawdę nie wiedziałem jak nazwać przyjaciół własnej dziewczyny.
- Alfred mówi że cię lubi - powiedziała
- Słucham - dopytałem
- Powiedział że cie lubi - powtórzyła
I po następnych kilku minutach Alex w końcu zgodziła się wrócić do domu. Pożegnała się z Alfredem, Stefanem, Nadią i całą resztą. Sam nie wierzyłem w to wszystko. Wróciliśmy do domu, Alfred i jego bracia nas nie zaatakowali. Lexi była zadowolona że zachowałem się poprawnie i że jednak jej wierze. Położyliśmy się do łóżka. I pierwszy raz o wielu dni szybko usnęła. Wstałem z łóżka musiałem coś z tym zrobić. Musiałem się napić. Wyszedłem cicho z pokoju i zapukałem do pokoju Rozi i Quicka.
- Wejść - usłyszałem Quicka
Otworzyłem drzwi zdziwiłem się że w ich pokoju był jeszcze Krzysiek.
- Muszę z tobą pogadać - wypaliłem na wstępie - teraz, w tej chwili tylko... Tylko najpierw musimy się napić.