Dlaczego nie zeżarli nas w tym instytucie - warknęłam do siebie. Wcale nie podobało mi się to co mówił. Mówił dużo a z każdym jego słowem bardziej mnie szokował. Nawet nie dał mi możliwości bym coś powiedziałam bo jak skończył to wyszedł. Kocham go co do tego nigdy nie miałam wątpliwości. Ale Quick się zmienił to nie jest osoba którą poznałam. Nie jest już tym samym kolesiem który dużo gadał a wszystko co mówił nie miało sensu. Nigdy nie mówił do mnie w taki sposób. W taki sposób mówi do Borysa znaczy nie żeby do Borysa mówił kochanie albo słonko ale ten ton. Ten jego sposób bycia, ten jego wzrok. To nie zaczęło się wczoraj tylko ja tego nie dostrzegałam a raczej nie chciałam dostrzegać. Ja chciałam tylko przeżyć, nie chciałam bawić się w jakieś cesarstwa. Nie chciałam by jakiś głupek stał mi przy drzwiach i się płaszczył. Żyjemy w czasach gdzie tylko egoiści przeżyją a on bawi się w mafię. Byłam kompletnie bezradna i z tej bezradności się popłakałam. No i jeszcze ten Krzysiek... Bałam się że Quick coś mu zrobi i nie mogę prosić go aby nic mu nie zrobił bo ten wścieknie się jeszcze bardziej i faktycznie zrobi mu krzywdę. Nie podoba mi się to co on robi, i boje się że zmieni się jeszcze bardziej. Przecież zabił tego faceta, postrzelił jego żonę i wszystko zrobił na oczach 5 letniej dziewczynki. Widziałam go i wiem że był w stanie zabić i tę kobietę i te dziecko. Sama też zabijałam ale nigdy nie z takim spokojem. Żyjemy w świecie gdzie trzeba walczyć o własne życie. Gdybym ja nie zabiła on zabił by mnie ale pamiętam każdego człowieka którego musiałam zabić. Inaczej jest z zimnymi ale i tak pamiętam pierwszą piątkę którą zabiłam. Uspokój się - napomniałam samą siebie. Muszę z nim porozmawiać to po pierwsze. Kretynko on i tak już od dawna przestał cię słuchać. Pokiwa głową, powie że nie zrobi a pózniej idzie i robi swoje. Nie ukrywam że mnie przestraszył. I do tego jeszcze nie wiem co jest między nami. Cholera - warknęłam... Chciałabym aby teraz przyszedł do mnie, przytulił mnie i powiedział że wszystko będzie po staremu jak przed jego porwaniem. Ale w tych czasach życzenia się nie spełniają. Parę minut pózniej przyszedł do pokoju
- Zebrałem wszystkich - oznajmił
- Quick - zaczęłam - chyba musimy porozmawiać
- Chodz na dół - powiedział i podszedł do mnie
Wolałam z nim porozmawiać teraz. A to że on nie chciał pokazywało tylko jak poważna jest sytuacja.
- Pójdę sama - powiedziałam
Spojrzał na mnie trochę dziwnie. Niech to szlak ja naprawdę nie znam tego człowieka. Kim jesteś i co zrobiłeś z Quickiem
- Co? - dopytał
No pięknie ja to powiedziałam na głos.
- Nic - zapewniłam szybko - po prostu już minął tydzień muszę w końcu stanąć na nogi. Pomożesz mi? - spytałam wyciągając rękę w jego stronę
Bez słowa podszedł i złapał mnie za rękę. Wolałam jednak żeby coś powiedział. Nie lubię nie wiedzieć co on myśli.
- John - zaczęłam ściskając go za rękę
- Porozmawiamy pózniej - zapewnił - a teraz chodz albo cię zaniosę
Podniosłam się i z jego pomocą doszłam do schodów. Ale on zupełnie nic nie mówił. Nie podoba mi się to, on jest inny. To jest tak samo jak z tym moim domem w Krakowie. Niby go znam ale jednak coś jest nie w porządku.
- Kocham cię - powiedziałam
Ze schodów już nie dał mi zejść. Nie wiem czy się martwił że z nich spadnę czy po prostu chciał się mnie wreszcie pozbyć. W salonie już byli wszyscy oprócz Drake'a i Alex. Krzysiek siedział na krzesełku, a nad nim sterczał Borys. Była już nawet pora kolacji więc sama nie wiem czy zebrali się na kolacje czy dlatego że zwołał ich Quick. Chwile pózniej na dół zszedł Drake. Od tygodnia go nie widziałam i reszta chyba też bo wszystkie oczy zwróciły się na niego.
- Siemka ludzie - powiedział na schodach - zapomnieliście jak wyglądam czy jak?
Była cisza, Drake zszedł ze schodów i usiadł na swoim stałym miejscu przy stole
- Okej... - zaczął - czuje się nie swoją jak tak na mnie patrzycie.
- Gdzie Alex? - spytałam
- Właśnie Luke gdzie Alex? - spytał Drake - miała iść na spacer, zaproponowałem żeby zabrała ciebie abyś się wybiegał.
- Drake ostrzegam cię - warknął Luke ale zaczął się śmiać
- No przecież mnie nie pobijesz - powiedział Drake - chociaż by ze względu na tamtą noc
- Zamknij się głupku - warknął Luke - nie jestem gejem
- No Julka też tam była. Mogliśmy zaprosić jeszcze Pati
Wyglądało że wszystko wróciło do normy Drake znowu był gwiazdą domu.
- Idę poszukać Lex - powiedział Drake i skierował się do wyjścia.
Nawet na mnie nie spojrzał. Musiałam z nim pogadać.
- Drake - powiedziałam
Odkręcił się i na mnie spojrzał. Pewnie mnie nienawidzi, obwiniłam go za wszystko
- W wolnej chwili pogadamy - zaproponowałam
- Jasne - odparł
Musiałam go przeprosić. Drake nie zdołał dojść do drzwi a te stanęły otworem a do środka prosto na Drake'a wpadła rozpłakana Lexi. Kiedy w końcu udało mu się ją uspokoić oboje usidli do stołu. Alex nie puściła już jego ręki. Cieszyłam się że im się udało. Miałam tylko nadzieje że znajdziemy tę szczepionkę na to. I gdy byliśmy wszyscy przy stole profesor zaczął mówić.
Powiedział wszystko to o czym mówił Quick. Mówił że w szpitalu stacjonują ludzie Quicka. Powiedział również że nie wie jakie kontakty ma Quick oraz jakie ruchy wykonuje. Powiedział że pracuje dla niego i wie tyle ile sam szef zechce mu powiedzieć.
No pięknie więc nie ma już osoby która miała by na niego jakiś wpływ... Nastał wielki chaos. Oni usłyszeli o tym pierwszy raz ja już wiedziałam o czy będzie ta rozmowa.
- Czyś ty zwariował - wrzasnął na niego Drake - wy o tym wiedzieliście?
Odpowiedziała mu cisza
- Quick - warknął - o takich rzeczach się rozmawia. Nie podoba mi się że włóczą się tu twoje psy. Nie podoba mi się że zabijasz ludzi na moim dywanie. I nie podoba mi się że ich karmisz. Quick musimy zacząć myśleć o sobie. Jedzenia kiedyś zabraknie a ty zamierzasz ściągać ludzi...
- Drake ma racje - poprał go Luke - powinniśmy najpierw to przedyskutować. Jedzenie się skończy. Nie podoba mi się to ale musimy zacząć myśleć jak Drake
- Być egoistami - wyjaśnił Drake - a ty nic nie powiesz? - warknął patrząc na mnie - powiedz swojemu chłopakowi że zwariował
Co miałam powiedzieć, Drake ma racje. Nic nie powiedziałam tylko skupiłam się na jedzeniu. Rozmowa jeżeli można to nazwać rozmową ciągnęła się dalej ale ja siedziałam cicho.
- Rozi? - spytał Drake
Chyba musiał mówić coś do mnie parę razy bo nawet była cisza a wszyscy patrzyli na mnie
- Co? - dopytałam
- Pytałem co nic nie mówisz? - powtórzył
- Bo nie mam zdania na ten temat - odparłam - wrócę już do swojego pokoju, boli mnie głowa
Wstałam od stołu i skierowałam się do schodów.
- Zaprowadzę ją
Nie wiedziałam że wie i że się przejmuje tym co mnie spotkało. Reszta chyba też nie wiedziała.
- No co? - spytał biorąc mnie na ręce
- Puść mnie - warknęłam - umiem chodzić
Chociaż protestowałam zaniósł mnie do pokoju. Zamknął za nami drzwi
- Przepraszam byłam nie far... - zaczęłam od razu
- Nie ważne było minęło - przerwał mi - Co tu się dzieje?
- Nie wiem - odparłam - Drake proszę cię mniej Krzyśka na oku bo on go zabije
- A nie możesz powiedzieć mu aby tego nie zrobił
- A myślisz że on mnie słucha - warknęłam - on zawsze robi co chce. Dziś nawet mówił do mnie inaczej. No i mnie szantażował chociaż nigdy tego nie robił
- Za cytuj tylko szybko - ponaglił
- Powiedział że mogę odejść ale nie pozwoli zabrać mi dziecka - powiedziałam krótko - Drake to wszystko mi się nie podoba. Ci ludzie w szpitalu, nie wiem co planuje Quick...
- Dobra będę miał na oku naszego ciapka i twojego chłopaka - powiedział Drake - spadam muszę pogadać z Lex.
- Drake - powiedziałam jak był już przy drzwiach - wiem że musiałeś
Drake wyszedł a ja zostałam sama. Musiałam przede wszystkim pogadać z Quickiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz