Czekałam na niego, myślałam że przyjdzie ze mną porozmawia, ale Quick nie przychodził. Chyba naprawdę był na mnie wściekły tylko o co? O to że przyszedł do mnie Krzysiek... Za to że odwaliło mu i zaczął mówić że mnie kocha. To nie jest powód przecież ja nic nie powiedziałam. A zamiast się na mnie złościć i traktować mnie na równi z Borysem... Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi
- Proszę - powiedziałam
Naprawdę bolała mnie głowa, przy kolacji nie kłamałam. Do pokoju wszedł... No nie wierze Borys. No i oczywiście Borys jak to on zanim zaczął w ogóle przechodzić do rzeczy zaplątał to tak że ciężko miałam zrozumieć w czym rzecz. I że Quick go rozumie. Słuchałam go piąte przez dziesiąte i próbowałam wyłapać w jego gadce to co ważniejsze. Dlaczego kiedy Borys puka do drzwi zawsze są kłopoty. Miałam ich dość... Zrozumiałam tyle że Quick wyjeżdża ale gdzie? Czemu? Pózniej znów zaczął gadać od rzeczy i na koniec wybiegł z pokoju. Boże dlaczego on musi być taki trudny. Wstałam z łóżka i powoli poszłam na dół. Było trochę ciężko obie nogi mnie bolały. Wcześniej Quick w kółko mnie nosił a dziś pierwszy raz od wypadku zaczęłam chodzić. Nie miałam pojęcia że jak zacznę to będę musiała iść na dwór. Przecież ja go zabije, zabije go jego własną bronią bo swojej nie mam. Droga do schodów jakoś mi minęła ale zejście ze schodów to jakiś koszmar. Musiałam cały ciężar przenieść na jedną nogę. Niech to szlak... Każda z nóg bolała mnie inaczej i nie wiedziałam który ból wolałam. Biedne dziecko będzie miało tatę kretyna i mamę nie wiele lepszą. Na ganku stała Pati i coś tam wrzeszczała. Wyszłam i stanęłam obok niej opierając się o barierkę. Na szczęście Quick nigdzie jeszcze nie pojechał, a jak mnie zobaczył odesłał Borysa i wyrzucił Pati.
- Jak mogłeś - mruknęłam siadając na schodach - dlaczego nie przyszedłeś i ze mną nie porozmawiałeś? Chciałeś wyjechać nic mi nie mówiąc?
- Przecież powiedziałem Borysowi... - zaczął
- Przyszedł - powiedziałam szybko - ale co z tego. Nie chciałam rozmawiać z Borysem tylko tobą. Chciałeś wyjechać i nic mi nie powiedzieć? - powtórzyłam pytanie
- Nie pojechał bym - zapewnił
- Jasne - mruknęłam - O co ci chodzi? Dlaczego chciałeś wyjechać? Jedziesz do Rosji? Chcesz mnie zostawić? Zrywasz ze mną?
Sypałam pytaniami z nerwów
- Uspokój się - poprosił
- John o co chodzi dlaczego zacząłeś mówić do mnie tonem jakim mówisz do Borysa. - z nerwów mówiłam jeszcze więcej. Tak to u nas rodzinne. Jak się denerwuje nawet nie myślę co mówię. - Nie mam wpływu na to co mówi do mnie Krzysiek. Nie mam wpływu na to że się we mnie podkochuje albo myśli że tak jest. Po co ci tyle ludzi? Dlaczego nikomu nie mówiłeś co zamierzasz? Myślałam że nam ufasz i traktujesz nas na równi ze sobą a nie stawiasz na równi z nimi. Nie wyjeżdżaj - poprosiłam wstając i wracając do domu. Nie chciałam po raz tysięczny przy nim płakać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz