środa, 25 października 2017

Od Lexi

Wow. To było jedyne słowo które przyszło mi do głowy odkąd wjechaliśmy do Włoch. Nie to żeby wiadomość o ślubie mnie obeszła. Ale gadanie to jedno a zobaczenie tylu ludzi, samochodów to co innego. A ten hotel, ja chyba bym, nawet skakała z radości gdyby mi tu pozwolili na podłodze w holu spać, a dostałam wielki pokój z garderobą większą od pokoju w domu. Usiadłam na łóżku i się rozpłakałam.
-Skarbie, sukienki ci się nie podobają- spytał zdezorientowany Drake który usiadł obok mnie i mnie przytulił. Pokręciłam tylko głową bo nie byłam wstanie wykrztusić nawet słowa. To było takie nie realne jak sen. Nawet nie mogłam tego nazwać normą bo w normalnym świecie nigdy nie byłabym wstanie zarobić nawet na dobę w takim hotelu. A teraz po takim czasie spędzonym w strachu i wiecznym uciekaniu szczytem marzeń było durne łóżko i jakieś jedzenie a tutaj było wszystko, wszytko co mogło by mi namyśl przyjść.
-Pójdziemy się przejść, nigdy nie byłam w Wenecji.- spytałam Drake po jakimś czasie kiedy się już uspokoiłam.
-Pewnie skarbie ale pewnie już jesteśmy spóznieni a ja naprawdę jestem głodny i obawiam się że trochę ci zajmie uszykowanie się.
-Ale pójdziemy?- dopytałam. Drake skinął głową a ja szybko pobiegłam by się uszykować.
Tyle kiecek, chodz nigdy za nimi nie przepadałam, wolałam na nie patrzeć niż je nosić to teraz po długich zastanowieniach założyłam jedną z nich. Wybór był ciężki bo wszystkie były piękne ale ja musiałam jakoś zasłonić rękę i przemycić nóż, bo chodz Quick mówił że nie powinniśmy nosić przy sobie broni ja nie potrafiłabym wyjść z tego pokoju bez niej. Zdecydowałam się na bordową sukienkę i czarne wiązane szpilki, niestety musiałam również założyć czarne rękawiczki za łokcie, z koronki których wzorki świetnie maskowały roznoszoną truciznę w żyłach co niestety znów musiało mi przypomnieć że ja umieram.
Zrobienie makijażu okazało się być najtrudniejsze, po kilku nieudanych próbach udało mi się nałożyć perfekcyjny makijaż za który by mnie pochwaliła Kaśka. Podpięłam kilkoma wsuwkami włosy które falami opadały mi na ramiona. Tak wiem pewnie szykowałam się całą wieczność ale trzeba było mnie nie wwalać do takiego hotelu.  Drake leżał rozwalony na łóżku ale jak tylko weszłam spojrzał na mnie.
-Tak wiem już jesteśmy spóznieni ale wcale ci nie kazałam na mnie czekać- od razu się usprawiedliwiłam.
-Przecież nic nie mówię- powiedział, podszedł do mnie i mnie pocałował- Wyglądasz pięknie.
-Aha czyli wcześniej ci się nie podobałam- spytałam oburzona- typowy facet widzisz tylko ciuchu i makijaż...
I pewnie mówiłabym dalej gdyby mnie znów nie pocałował.
-A podobno dziewczyny lubią komplementy.
-Wcześniej mi ich nie mówiłeś -wytknęłam mu.
-Nadrabiam. To jak możemy już iść?
No i poszliśmy podziwiałam wszystko co mijałam ale zawsze uważnie obserwowałam mijanych ludzi. Zebraliśmy się wszyscy i poszliśmy do stolika. I mimo że Quick poprosił o polskie menu ja i tak nie widziałam w większości o co chodzi.
-Nie mają tu pizzy?- mruknęłam pod nosem.
-Raczej nie- odpowiedział Quick.
-Albo naleśników, takich jak moja mama robiła? Chyba wieki minęły odkąd je jadłam.
-No biorąc pod uwagę że robiła je jak miałaś 6 lat- wtrącił się Luke za co spiorunowałam go wzrokiem.
-A nie prawda bo jadłam je trzy lata temu kiedy ty się szlajałeś po Polsce.
Nagle przyszedł jakiś kolo i zaczął coś gadać po włosku z Quickiem. Obserwowałam go uważnie, tak samo jak tą lalę która gapiła się co chwila w naszym kierunku i tego kelnera który nosił jakieś kieliszki z winem.
Automatycznie złapałam Drake'a za rękę.
-Lex w porządku?- spytał szeptem. Przecząco pokręciłam głową.
-Dziwnie się tu czuję, możemy już iść?
-Poczekaj jeszcze chwilę, zaraz powinniśmy dostać jedzenie.
A więc jak chciał Drake chwile poczekałam. Starałam się skupić na jakiejś rozmowie ale po prostu nie potrafiłam. Kelner przyniósł nam zamówienia.
Ale dłużej tak nie mogłam, wstałam od stołu i wyjaśniłam że muszę do łazienki. Po kilku krokach rzucił się na mnie jakiś facet, automatycznie wyjęłam nóż który przywiązałam sobie do uda i zamachnęłam się na zimnego ale nim trafiłam Drake złapał mnie za rękę i przesunął mnie za siebie zabierając mi nóż. Powiedział coś po włosku.
-Lex co ty wyprawiasz?- spytał, w okół zebrała się już całe stado.
-No rzucił się na mnie, Drake oni zaraz nas zabija.
On jeszcze pyta, przecież oni za moment nas zeżrą. A on mi jeszcze nóż zabrał jak ja mam się bronić.
-Załatwię to- powiedział Quick.
Przecież to całe stado, Drake nie powinien mi zabierać noża.
-Chodz Lex musisz ochłonąć- powiedział Drake obejmując mnie ramieniem i wyprowadzając z budynku.

Od Quicka

No tak musiałem iść w końcu pod ten prysznic. Rety czy ja zawsze muszę brać kąpiele w biegu czy towarzystwie. Ee... nie ma jak cywilizacja. Wyszedłem spod prysznica poszedłem się ubrać. Ktoś wtedy pukał bredził coś po Włosku pózniej po Angielsku. Słyszałem Roz więc tylko założyłem spodnie i na bosaka śmignąłem do drzwi. Po drodze minąłem dziewczynę w czarnej sukience. Która niosła świecznik. Zatrzymałem się i odwróciłem na pięcie kurwa ja mam zwidy.
- Ej... - wrzasnąłem do niej po Włosku
Chciałem ją opierdolić kimkolwiek była. No przecież taka laska nie będzie mi się kręcić po pokojach jak zobaczy to Roz przecież mnie zabije. I ona się wtedy odwróciła. I wtedy chyba mnie musiało skosić z nóg. Jedyne co wybełkotałem to bella.
- Może byś wstał - stwierdziła Roz - zaraz się przebiorę bo chyba zle wyglądam
- Ale ja stoję - powiedziałem
- Na mój gust to się modlisz
Otrząsnąłem się z letargu.
- Wiesz co Roz ci powiem. Tylko mi nie nabij lima
- No naprawdę jest aż tak zle? - dopytała
- Nie no ta księżniczka
- Ale co - wywrzeszczała się na mnie
- Ona się przy tobie chowa
- Ty sobie ze mnie żartujesz - uśmiechnęła się
- No wiesz przy niej miałem tylko efekt wow - powiedziałem już całkiem przytomny. - ale ty zwaliłaś mnie na kolana. Więc nadal twierdzisz że nie obejrzał bym się za tobą na ulicy w tamtych czasach. Swoją drogą - podszedłem do niej i przyciągnąłem ją do siebie. - ciekawi mnie co tam masz pod spodem
Nawet chciałem ją pocałować. Ale ona mnie odepchnęła. Mówiąc
- Wiesz ile ja czasu poświęciłam żeby tak wyglądać? A ty to wszystko chcesz popsuć w jedną minutę
- Okej - podniosłem ręce w geście poddania - to ja lecę się szykować bo jesteśmy już spóznieni.
- Włosy to sobie na lokówkę kręciłeś? - dopytała
- Nie właśnie jak je sobie nie ułożę na żel to wyglądam jak pudel
Ubrałem się i w sumie byliśmy gotowi do wyjścia.
- To co idziemy po ekipę? - dopytałem
Zdziwienie było takie że gdy wyszliśmy wszyscy już czekali.
- Tak wiem jesteśmy spóznieni - wyprzedziłem ich stwierdzenie
Ale dziewczyny eh... Jednak fajne ciuchy, kosmetyki robią swoje. Normalnie bym ich nie poznał. Poszliśmy do windy. Kierownik już na nas czekał.
- Jest pan spózniony szefie, ale my już do tego przywykliśmy. Czekają na pana na dole. Od wczoraj dodam.
- Miałem drobne problemy. Jeżeli czekali to jeszcze poczekają dziś jem kolacje z rodziną. Więc powiedz im że ewentualnie jutro. I odezwę się jeżeli chodzi o godzinę. No to zapraszam kochani chodzimy.
Szef hotelu osobiście zaprowadził nas do naszego stołu.
- Czy taka zastawa i obrus mogą być? - dopytał - bo wszystko można szybko zmienić.
- Wszystko jest w porządku
Kelner dopytał czy ma podać karty.
- W języku polskim poprosimy - powiedziałem
Pózniej podszedł pewien koleś.
- Szefie to co jutro obstawiać?
- Anglicy wystawiają dobrego konia, nie wiem jak się nazywa siwek z 9 w każdym razie. No i jeszcze wiem że Arabii mieli wystawić swojego.
- A pan na co by postawił? - dopytał
- Ja stawiam na czarnego diabła z nr 6
- Hmm... to jakiś nowy.
- Ta... ogier z mojej stajni. Będzie biegł pierwszy raz.
- A czemu diabeł i przeklęta 6?
- To na cześć mojego syna urodził się 6 i ma na imię Damon.
- I pierwszy raz pan mówi?
- Dokładnie
- Może sobie nie poradzić w tej stawce. Będę musiał się zastanowić ale dziękuje 
- Naprawdę wystawiasz konia? - dopytał Drake
- Ta... wystawiam i nawet na niego postawie
- Myślisz że wygra?
- Podobno jest dobry. W sensie że ma dobre czasy tak mówi trener. Po kastracji podobno miał by lepsze ale jak zaliczy parę wyścigów to klaczki będą za nim szalały. Dobra wybraliście już menu.

Od Rozi

Cały ten hotel był niesamowity. Nigdy nie widziałam na oczy takiego apartamentu nawet przed epidemią. Rzadko wyjeżdżałam na wakacje. I chodz nigdy nie narzekałam na nasz poziom życia ten poziom nigdy był dla mnie nie osiągalny. A te dwa lata epidemii spowodowały że nie potrafiłam się tym cieszyć. Niepokoiłam się. Było tu pełno obcych ludzi. I jeszcze ta cała kolacja i stroje koktajlowe. Otworzyłam garderobę i usiadłam na jednej z kanap. Przecież sama ta garderoba była większa niż nasz pokój w domu. To nie jest tak że nie lubiłam ładnych ubrań. Przecież moi dziadkowie mieli ogromną stadninę, a w wakacje organizowali różnorodne atrakcje notabene sama je organizowałam. Zawsze kończyło się wielkim balem, a w trakcie wakacji było około 6 tur. Patrzyłam na te wszystkie kiecki na które nie było by mnie stać. Musiała bym się dobrze wysilić aby ubłagać matkę by kupiła mi chodzi jedno z nich. No i przecież do kiecki nie założę trampków. Od dwóch lat nie widziałam szpilek na oczy. Przecież ja oduczyłam się w nich chodzić. Ciekawe czy dziewczyny mają podobnie. Poszłam do łazienki. O Boże... napuściłam wody do wanny. Jak dawno nie brałam kąpieli w wannie. I jeszcze masa tych olejków. Kurcze pięciodniowy pobyt w tym hotelu kosztował by roczną pensje mojego ojca. W którymś momencie musiałam przysnąć. Obudziłam się w takim szoku że mało co nie utopiłam się w wannie. Przecież mieliśmy tylko godzinę ciekawe ile ja spędziłam czasu w wannie. Wyszłam szybko złapałam za suszarkę. Prawdziwa suszarka do włosów. Normalnie się popłakałam to było takie normalne, takie sztuczne. Ci ludzie nie znają życia nie wiedzą co w nim jest ważne. Wysuszyłam włosy, i użyłam lokówki. Podpięłam je u góry i w niecałe 10 minut wyszła fryzura na poziomie. Gorsza rzecz zrobienie makijażu. Przecież nie malowałam się od wieków. Po dwóch nie udanych makijażach które musiałam zmyć udało mi wreszcie przypomnieć sobie jak to się robiło. Zrobiłam sobie udany makijaż ale czego można się spodziewać po kosmetykach z górnej półki na które nigdy nie było mnie stać. Szkoda że nie zdążę zrobić sobie paznokci. Ja niewierze ja naprawdę układam sobie włosy, robię makijaż i zastanawiam się jaką sukienkę wybrać. Wróciłam do garderoby i trudniejsza część zadania. Wybrać odpowiednią sukienkę. Przecież nie mam pojęcia jak noszą się te damulki. Ośmieszę się... Zdecydowałam się w końcu na jedną z czarnych sukienek na długi rękaw. Nie sądziłam że będzie na mnie dobra. I zdziwiłam się kiedy pasowała idealnie. Była dość krótka ale mieściła się w normie przyzwoitości dzięki czemu nie czułam się jak panienka wolnych obyczajów. Założyłam czarne szpilki i przeszłam się kilkukrotnie. Do momentu kiedy odzyskałam sprawność chodzenia. Założyłam jedne z kolczyków. I spojrzałam w lustro. To nie dla mnie, czuję się i wyglądam jak jakiś przebieraniec. To nie moja liga. Czuje się jak pusta lalka którą można przebierać. Wyszłam z garderoby za nim się rozmyśliłam. Quicka nie było a na łóżku w nosidełku spał Damon.
- W co my się wpakowaliśmy - mruknęłam pod nosem
Podeszłam do okna i zapatrzyłam się przed siebie. Tam toczy się normalne życie. Ktoś został zatrudniony, ktoś stracił pracę. Ktoś pokłócił się o jakąś głupotę. Wtedy usłyszałam pukanie do drzwi. Odkręciłam się że mało nie zabiłam na tych szpilkach. Posrane buty przecież za nim bym uciekła została bym już trzy razy zjedzona. Rozejrzałam się dookoła. Ktoś puka a ja nie mam żadnej broni. A Quicka nie ma. Gdzie on się podziewa. Załapałam za dość ciężki i solidny świecznik i podeszłam do drzwi. Schowałam go za plecami i przekręciłam klucz. Za drzwiami stał chłopak około 25 letni. Popatrzył na mnie i chyba zapomniał po co tu przyszedł. Nie wiem czy wyglądałam tak zle, czy tak dobrze.
- Słucham - wypaliłam
Chłopak odchrząknął i zaczął mówić coś po Włosku. Po paru minutach nie udanej konwersacji przeszliśmy na angielski
- Czy przynieść państwu kolację do pokoju? - spytał chłopka
- Nie zejdziemy na dół
Quick mówił że będziemy schodzić. Przecież w przeciwnym razie nie robiła bym tego wszystkiego.
- Oczywiście a może państwo czegoś potrzebują?
- Nie dziękuje - zapewniłam
Chłopak ładnie się uśmiechnął
- Życzę miłego pobytu i jeżeli będzie coś trzeba proszę dzwonić.
Chłopak odszedł. Zamknęłam drzwi i odłożyłam świecznik na stolik. W sumie całkiem ciekawa broń.     

Od Quicka

- Ta to mówisz że chcesz olać mój hotel. Dobra - nim zdążyłem coś powiedzieć wybiegli goście od samochodów. - co to jest czemu moi goście nie zostali wpuszczeni do środka - wrzeszczałem - zwijać samochody i wyprać mi je na picuś glancuś i wezcie na warsztat pikaczento. To raz, drugi raz daj panom zastępczaki moje
- Ale co ma być? - dopytał parkingowy
- Nie wiem coś sportowego niech chłopaki poszaleją. Tylko nie alfę bo coś się sypie.
- Ale jak to? - dopytał parkingowy
- Zajmij się samochodami twój szef ci wszystko wyjaśni. Przepraszam - powiedziałem do wszystkich - rozwiązałem problem z samochodem. Dalej będzie po polsku. No to zapraszam -powiedziałem. - recepcjonistka zaprowadzi tę dziewczynkę do łazienki. Poczekaj na zewnątrz i przyprowadzi z powrotem bo się zgubi.
- Ja nie jestem od tego - oburzyła się recepcjonistka.
- To było polecenie służbowe masz rację nie jesteś od tego. Przyprowadzasz dziewczynkę pakujesz się i już tu nie pracujesz. Co ty mi tu za lamy przyjmujesz - wrzeszczałem na kierownika hotelu
- Szefie ona nie wiedziała
- Słuchaj ja sprawdzę monitoring. Nie wiedziała kto jej płaci za robotę? Trochę dziwne. Z reszto porozmawiamy o tym pózniej. Pokoje poproszę
- Jest tylko szefa apartament. Szefa piętro reszta obłożona na pół roku z góry. Szefie gdybym wiedział...
Nie dałem mu skończyć
- Gdybyś wiedział lub nie wiedział ja na twoim miejscu na pewno bym zapytał. Dawaj klucze windę i nie marudzi. Jesteśmy zmęczeni no i musimy się odświeżyć przed kolacją.
- Kolacją? - dopytali wszyscy
- No chyba nie będziecie spać na głodnego.
- Ale tu jest tyle ludzi - powiedziała Roz
- Bo tu jest normalnie skarbie. To jest mój hotel jest tu wszystko.
- Znaczy? - dopytała Alex
- Nie wiem restauracje, kawiarnie, sale konferencyjne, balowe, bankietowe, baseny, sauny, kasyno.
- A burdel? - dopytał Drake
- Ekskluzywny jest - odpowiedziałem odruchowo, jednocześnie skarciłem się w myślach. Bo Roz tak na mnie popatrzyła.
- No nie moja wina - powiedziałem tłumacząc się - biznes jest biznes. Nasz klient nasz pan
- No wiesz siostra - powiedział Drake - skoro jest tu kasyno to muszą być panie do różnego towarzystwa. W końcu to 5 gwiazdek a nie każdego stać na lego.
- Jaki ty jesteś spostrzegawczy Drake - stwierdziłem
Wjechaliśmy na 10 piętro.
- Naprawdę zwolnisz tą babkę całkiem spoko była - stwierdził Drake
- Ogarnij, nie jesteś tu sam - powiedziałem spoglądając na Al
- A może ty jesteś tu po prostu bogatym gościem a nie szefem no przyznaj się Quick
Zwątpiłem. Ten to dopiero umie tworzyć nastrój. Wjechaliśmy na górę.
- Macie tutaj klucze - dałem je Alex - wszystkie apartamenty są takie same. A no i Drake'uś poromansuj sobie przez fb albo wejdz na sex czat albo sex kamerki. I wiesz nie musisz włączać tłumacza.
- A jest tam taka funkcja? - dopytał zdziwiony
- No wiesz mój hotel jest ekskluzywny ale ah i eh w każdym języku brzmi dokładnie tak samo. Chodzi słoneczko - zgarnąłem Roz - my idziemy w tamtą stronę.
Weszliśmy do apartamentu
- Trochę dziwnie się czuję tak nie na miejscu - powiedziała Roz
- Boisz się? - dopytałem
- Nie wiem co czuje ale odwykłam. To wszystko jest takie prawdziwe. Naprawdę masz tu fb?
- No tak jest wszystko tylko trzeba włączyć tłumacza i wybrać język. I masz wszystko na bieżąco po polsku. No z lektorem. Rozluznij się słońce i rozgości się. Zamknę drzwi żebyś czuła się swobodniej.
- I naprawdę nikt tu nie wejdzie - dopytała
- Nie słońce to jest piętro które nie istnieje dla gości. Tutaj jezdzi tylko ta jedna winda.
- Ja w to nie wierze - powiedziała Roz
- W sensie że nikt tu nie wejdzie? - dopytałem
- Nie że jest normalnie tyle czasu nie widzieliśmy cywilizacji. I jeszcze mówiłeś o kolacji. A jak my wszyscy wyglądamy. Nawet wpuścić ich nie chcieli do środka.
- A tym to się już nie martw. Ja o wszystko zadbałem. Dla każdego, tylko akurat z dziewczynami. To nie wiem czy trafiłem, tobie może coś podpasuje. Bo znam cię lepiej niż Alex czy Julkę. Wiesz obowiązują stroje koktajlowe. A tam jest garderoba myślę że sobie coś dopasujesz. Ja się zajmę Damonem ty się zajmij sobą bo została tylko godzina.

Od Rozi

Sama nie wiedziałam co o tym myśleć. Powiedziałam mu że kombinowałam z Borysem. Drake powiedział mu o wszystkim znaczy w sumie nie powiedział wszystkiego i naprawdę dziwnie to wyszło. Najgorsze było to że Quick nie był zły a przynajmniej tak mówił i faktycznie zachowywał się spokojnie. Już sama nie wiedziałam. Ale my z Drake'm musimy sobie pogadać. Okej Quick miał prawo o tym wiedzieć ale to ja powinnam mu to powiedzieć. Dlaczego Drake tak chce mi pomieszać w życiu, w co on gra... No i Quick nie był za bardzo zaskoczony gdy się przyznała. Czyby Borys wypaplał? Jeżeli tak to my też musimy sobie poważnie porozmawiać. Przed nami właśnie trzepali samochód gdzie jechali pozostali. A raczej gadali z Drake'em i po chwili przepuścili ich przez granicę nie zaglądając nawet do samochodu. Jednak nam nie udało się tak łatwo. No i jakżeby inaczej podszedł do nas Włoch i gadał po Włosku. To jakim cudem mój brat się z nimi dogadał. Czyżby nauczył się Włoskiego? Z moim bratem nigdy nic nie wiadomo. Udaje głupszego niż jest w rzeczywistości. I dużo osób myli się co do jego osoby. Nie wiedziałam o czym rozmawiają. Damon się obudził i zaczął płakać. Zdenerwowało mnie to że nic nie rozumiałam i najwidoczniej są jakieś kłopoty. Wyciągnęłam Damona i go nakarmiłam.
- Coś nie tak? - dopytałam Quicka
- Wszystko w porządku - powiedział - po prostu panowie mają problem sami ze sobą.
Facet coś powiedział i Quick podał mu dokumenty. Dowód osobisty, prawo jazdy i masę innych papierów. Miedzy nimi mignął mi mój fałszywy dowód. I skąd on wytrzasnął moje zdjęcie. Skąd on to wszystko wytrzasnął. Spojrzałam na niego pytająco ale ten tylko wzruszył ramionami. Po około 40 minutach. Podszedł jeden z facetów. Powiedział cały monolog i chyba zaczął go przepraszać. Pózniej odsunęli się i nas przepuścili.
- To było dziwne i chyba nie będę pytała - mruknęłam
Uśmiechnął się
- Wiesz jeżeli zadasz pytanie ja ci odpowiem - stwierdził
Drake zatrzymał samochód trochę dalej na poboczu.
- No szefuńciu jakieś problemy - powiedział przez radio - prowadzi bo nie wiem gdzie jechać.
- Tylko się nie zgub na światłach - powiedział Quick i przejechał obok ich samochodu
Chwilę pózniej włączyliśmy się w ruch drogowy. Już się ściemniało. Od dwóch lat epidemii nie widziałam tylu samochodów w ruchu, nie widziałam sygnalizacji świetlnej. Nie widziałam ludzi którzy wracając z pracy do domu. To był normalny świat. Byłam tak skupiona na tej zwykłej codzienności że nawet nie podziwiałam Wenecji do której zawsze chciałam pojechać. Byłam z szokowana, zatkało mnie. Quick mówił że są miasta które się uchowały ale co innego jest słyszeć a co innego jest zobaczyć. Zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle ale Drake to Drake przeciez go nie obowiązują zasady
- Ktoś tu chyba został na światłach - zauważył Drake
- Zaraz dostaniesz mandat Drake - stwierdził poważnie Quick
- Dobrze szefuńcio będę grzeczny i na następnych światłach się zatrzymam. Borys ponoć zna drogę widzimy się na miejscu
- W mieście jest ograniczenie - przypomniał Quick
- Zasady są po to by je łamać bez odbioru
Niedługo pózniej gdy staliśmy kilka razy na światłach już zdążyłam zapomnieć jakie to jest denerwujące zatrzymaliśmy się przed ogromnym hotelem. Zatkało mnie po raz kolejny. Coś czuje że jeszcze nie raz będę zaskoczona. Pozostali już byli i czekali. Drake opierał się o maskę samochodu i coś już marudził. Luke trzymał się za głowę.
Wysiedliśmy z samochodu.
- To najgorsza droga - mruknął Luke
- Co się stało? - dopytałam naprawdę wyglądał jak by wrócił z jakiejś wojny
- Co się stało? Twój brat jest do nie wytrzymania. Całą drogę śpiewał kawałki Katy Pery. Na zmianę z jakimś rokiem
- To były znane kawałki - mruknął Drake - co ci się nie podoba
- To że nie potrafisz zamknąć japy - warknął Luke - już nie wiem co było gorsze ta jazda czy zamknięcie nas razem w Krakowie
- Mi tam się podobało - upierał się Drake - dziewczyny też nie narzekają Luke. Podobno to twój hotel - powiedział do Quicka - więc jeżeli to twój hotel to czemu nie pozwalają skorzystać z łazienki? Wiesz Majce się chce siusiu. Ja tam nie mam problemu olać twój hotel
- Drake - ostrzegłam         

Od Quicka

Przez chwilę jechaliśmy w milczeniu. I nagle Roz się odezwała.
- Jesteś na mnie zły. I ja nie pytam
- Nie nie jestem słońce
- Ale ty musisz być na mnie zły.
- Co coś nowego. Czemu tak myślisz?
- Bo przytuliłeś się do mnie tak słodko. Ale nic więcej nie chciałeś.
- To nie jest tak słońce. Wiesz może pamiętasz jak kiedyś wróciłem z Al. A wy siedzieliście wszyscy już przy stole. Wtedy trochę gadaliśmy o wszystkim. Powiedziałem jej że zamiast do mózgu dopływać mi krew do dopływa mi biała substancja. Więc to nie jest tak że ja nie chce. Tylko czekam na odpowiedni moment. A z tym posterunkiem to my możemy mieć problem... Ale będziemy myśleć jak już będzie. W sumie nie wiedziałem że Drake tak się wywali. I przyznam że zaskoczyło mnie to. I zdenerwowało. No bo zobacz jak by wam się nie udało ze mną. To wpakował by cię w łapy innemu. Bo było by warto. No wiesz to tak nie powinno być. To tak jak handel żywym towarem. On przez ciebie chciał ugrać coś dla siebie. Ale ja z nim to załatwię.
- Ale nie będziecie się bić?
- Jak coś to obiecuje że będę się tylko bronił. Ale powiem ci w sekrecie że mam na niego plan.
- Ale nic mu się nie stanie?
- No myślę że po za tym że dostanie porządną nauczkę to nic.
- Obiecaj nie pozwolisz go skrzywdzić.
- No nie. Chcę mu dać tylko lekcję pokory. Pózniej go trochę po testuję i może nawet wprowadzę we własne interesy. Gdybyś nadal chciała. Wiesz bo z tymi babami. To jest tak że one ciągle będą taki już mój jakiś marny żywot. A no i nie wiem czy ty chcesz za mnie wyjść...
- Nie jesteś pewien?
- Nie no jestem tylko z tym wiążą się pewne obowiązki. Wiesz teraz jak już będziemy w Wenecji. Za kilka godzin będziemy to ja tam mam poumawiane kilka spotkań.
- Będziesz pracował? - zmartwiła się - mieliśmy się bawić
- No i myślę że będziemy się dobrze bawić. Bo najpierw to musicie wybrać jakąś suknie dla ciebie. A ja jestem tradycjonalistą. I nie mogę widzieć panny młodej przed ślubem. I chciał bym żebyś nie patrzyła na cenę. W całej Italii nikt nie nosi broni. No po za osobami które mają na nią pozwolenie. No i nie dotyczy to gangsterów i czarnych charakterów. Wiadomo jak kiedyś w życiu. Więc zostawię wam tłumaczkę i zawiozę was do salonu. Bo tam gdzie będziemy mieszkać. To akurat będzie pełen pakiet usług. No ale tą suknię to musisz sobie wybrać. No i dziewczyny przecież też muszą jakoś wyglądać. Musimy wybrać kwiaty, musisz zobaczyć cały ten kościół. On może nie jest najpiękniejszy jest tam ładniejszy ale ten który wybrałem jest w koloni w polskiej dzielnicy. Tak że tam i ksiądz będzie mówił po polsku no i w sumie wszyscy. A jak już uporasz się z suknią, butami i całym tym bałaganem ślubnym to musimy pojezdzić po sklepach. U nas ciągle chodzisz w spodniach, spodenkach. I wyglądasz fajnie ja nie mówię że mi się to nie podoba. Z tym że ja tak jak mówiłem będę miał parę spotkań. Na które przychodzi się z żoną, narzeczoną, kochanką no nie wiem kobietą. A ty za chwilę będziesz moją żoną. Więc chciał bym abyś się dobrze prezentowała. Wiesz eee... ja mam taką kreaturę mody fajny koleś zna się na rzeczy. W tej kwestii mógł by ci dużo doradzić. Ale pamiętaj że twój gust jest najważniejszy i tobie to co się podoba.
- I ty nie bał byś się tak mnie z nim zostawić?
- Nie no co ty on jest gejem leci na mnie nie na ciebie
Roz zrobiła wielkie oczy.
- To ty?
- Nie no co ty ja mu płacę. W tym świecie do którego jedziemy mam dwa oblicza. Oficjalnie jestem biznesmenem, a nie oficjalnie to wiesz kim jestem. No i najważniejsze jest to żeby przekonać Al. Wiesz ja im na ściemniałem trochę. I będę miał spotkanie z kolesiem on jest lekarzem akurat to chirurg- plastyk ale on ma dojścia do ludzi którzy mają o różnych chorobach pojęcie.
- Powiedziałeś mu że Alfredy pogryzły Al?
- Nie no co ty... Powiedziałem tylko że jest na coś chora. I że to wygląda jak zakażenie krwi. Nie mówiłem o tej całej telepatii no wiesz tylko tyle. O zimnych też nic nie mówiłem. Te tabletki które ci dałem a notabene tutaj jest opakowanie - wyjąłem i podałem Roz. - są na receptę normalnie od lekarza. Także to nie jest że ja coś czaruje Roz. Wytłumaczyłem mu że Damon jest maleńki że jest wcześniakiem. I że ty teraz nie możesz sama tutaj przyjechać. No i powiedziałem że mi odwala. No i faktycznie nawet nie wiesz jak. Dlatego taki jestem. Wiesz że mnie łapią te głupawki. Strzelam i tak dalej bo po prostu w ten sposób. Rozładowuję napięcie. Brzydko powiem muszę się na kimś wyżyć. No niby powiedział że teraz problem powinien się rozwiązać. Bo jak będziesz miała te tabletki to będziesz mogła. Tylko wiesz problem polega na tym że ty nie jesteś maszynką do mojego zabawiania się i rozładowywania mojego własnego napięcia. Za bardzo cię kocham i nie mógł bym tak powiedzieć do ciebie. Choć ze mną bo mi się chce. I dodatkowo to twój obowiązek bo jesteś moją żoną.
- No faktycznie - stwierdziła Roz - zdziwiła bym się gdybyś tak powiedział.
- Uwierz słońce że ja też był bym zdziwiony. Gdybym usłyszał co gadam.
- A Borys i co się dowiedziałeś co robiłam ja i Drake? Jak się zachowaliśmy?
- No wiesz byliście nie w porządku ja też nie jestem święty i też miałem te swoje jazdy. No ale przyznam że Drake nie musiał pchać cię w moje łapy na chama. I tak bym się w tobie zakochał. A teraz już nic nie mów. Bo właśnie wjeżdżamy na autostradę do gwiazd. Mnie zawsze zatyka jak wjeżdżam na ten most. Zobaczysz zginiemy w chmurach.
Roz się zapatrzyła a ja powoli wjeżdżałem na ten most. Dużo zwolniłem tępo. Bo czasami można tam zobaczyć tęcze.