środa, 25 października 2017

Od Quicka

Przez chwilę jechaliśmy w milczeniu. I nagle Roz się odezwała.
- Jesteś na mnie zły. I ja nie pytam
- Nie nie jestem słońce
- Ale ty musisz być na mnie zły.
- Co coś nowego. Czemu tak myślisz?
- Bo przytuliłeś się do mnie tak słodko. Ale nic więcej nie chciałeś.
- To nie jest tak słońce. Wiesz może pamiętasz jak kiedyś wróciłem z Al. A wy siedzieliście wszyscy już przy stole. Wtedy trochę gadaliśmy o wszystkim. Powiedziałem jej że zamiast do mózgu dopływać mi krew do dopływa mi biała substancja. Więc to nie jest tak że ja nie chce. Tylko czekam na odpowiedni moment. A z tym posterunkiem to my możemy mieć problem... Ale będziemy myśleć jak już będzie. W sumie nie wiedziałem że Drake tak się wywali. I przyznam że zaskoczyło mnie to. I zdenerwowało. No bo zobacz jak by wam się nie udało ze mną. To wpakował by cię w łapy innemu. Bo było by warto. No wiesz to tak nie powinno być. To tak jak handel żywym towarem. On przez ciebie chciał ugrać coś dla siebie. Ale ja z nim to załatwię.
- Ale nie będziecie się bić?
- Jak coś to obiecuje że będę się tylko bronił. Ale powiem ci w sekrecie że mam na niego plan.
- Ale nic mu się nie stanie?
- No myślę że po za tym że dostanie porządną nauczkę to nic.
- Obiecaj nie pozwolisz go skrzywdzić.
- No nie. Chcę mu dać tylko lekcję pokory. Pózniej go trochę po testuję i może nawet wprowadzę we własne interesy. Gdybyś nadal chciała. Wiesz bo z tymi babami. To jest tak że one ciągle będą taki już mój jakiś marny żywot. A no i nie wiem czy ty chcesz za mnie wyjść...
- Nie jesteś pewien?
- Nie no jestem tylko z tym wiążą się pewne obowiązki. Wiesz teraz jak już będziemy w Wenecji. Za kilka godzin będziemy to ja tam mam poumawiane kilka spotkań.
- Będziesz pracował? - zmartwiła się - mieliśmy się bawić
- No i myślę że będziemy się dobrze bawić. Bo najpierw to musicie wybrać jakąś suknie dla ciebie. A ja jestem tradycjonalistą. I nie mogę widzieć panny młodej przed ślubem. I chciał bym żebyś nie patrzyła na cenę. W całej Italii nikt nie nosi broni. No po za osobami które mają na nią pozwolenie. No i nie dotyczy to gangsterów i czarnych charakterów. Wiadomo jak kiedyś w życiu. Więc zostawię wam tłumaczkę i zawiozę was do salonu. Bo tam gdzie będziemy mieszkać. To akurat będzie pełen pakiet usług. No ale tą suknię to musisz sobie wybrać. No i dziewczyny przecież też muszą jakoś wyglądać. Musimy wybrać kwiaty, musisz zobaczyć cały ten kościół. On może nie jest najpiękniejszy jest tam ładniejszy ale ten który wybrałem jest w koloni w polskiej dzielnicy. Tak że tam i ksiądz będzie mówił po polsku no i w sumie wszyscy. A jak już uporasz się z suknią, butami i całym tym bałaganem ślubnym to musimy pojezdzić po sklepach. U nas ciągle chodzisz w spodniach, spodenkach. I wyglądasz fajnie ja nie mówię że mi się to nie podoba. Z tym że ja tak jak mówiłem będę miał parę spotkań. Na które przychodzi się z żoną, narzeczoną, kochanką no nie wiem kobietą. A ty za chwilę będziesz moją żoną. Więc chciał bym abyś się dobrze prezentowała. Wiesz eee... ja mam taką kreaturę mody fajny koleś zna się na rzeczy. W tej kwestii mógł by ci dużo doradzić. Ale pamiętaj że twój gust jest najważniejszy i tobie to co się podoba.
- I ty nie bał byś się tak mnie z nim zostawić?
- Nie no co ty on jest gejem leci na mnie nie na ciebie
Roz zrobiła wielkie oczy.
- To ty?
- Nie no co ty ja mu płacę. W tym świecie do którego jedziemy mam dwa oblicza. Oficjalnie jestem biznesmenem, a nie oficjalnie to wiesz kim jestem. No i najważniejsze jest to żeby przekonać Al. Wiesz ja im na ściemniałem trochę. I będę miał spotkanie z kolesiem on jest lekarzem akurat to chirurg- plastyk ale on ma dojścia do ludzi którzy mają o różnych chorobach pojęcie.
- Powiedziałeś mu że Alfredy pogryzły Al?
- Nie no co ty... Powiedziałem tylko że jest na coś chora. I że to wygląda jak zakażenie krwi. Nie mówiłem o tej całej telepatii no wiesz tylko tyle. O zimnych też nic nie mówiłem. Te tabletki które ci dałem a notabene tutaj jest opakowanie - wyjąłem i podałem Roz. - są na receptę normalnie od lekarza. Także to nie jest że ja coś czaruje Roz. Wytłumaczyłem mu że Damon jest maleńki że jest wcześniakiem. I że ty teraz nie możesz sama tutaj przyjechać. No i powiedziałem że mi odwala. No i faktycznie nawet nie wiesz jak. Dlatego taki jestem. Wiesz że mnie łapią te głupawki. Strzelam i tak dalej bo po prostu w ten sposób. Rozładowuję napięcie. Brzydko powiem muszę się na kimś wyżyć. No niby powiedział że teraz problem powinien się rozwiązać. Bo jak będziesz miała te tabletki to będziesz mogła. Tylko wiesz problem polega na tym że ty nie jesteś maszynką do mojego zabawiania się i rozładowywania mojego własnego napięcia. Za bardzo cię kocham i nie mógł bym tak powiedzieć do ciebie. Choć ze mną bo mi się chce. I dodatkowo to twój obowiązek bo jesteś moją żoną.
- No faktycznie - stwierdziła Roz - zdziwiła bym się gdybyś tak powiedział.
- Uwierz słońce że ja też był bym zdziwiony. Gdybym usłyszał co gadam.
- A Borys i co się dowiedziałeś co robiłam ja i Drake? Jak się zachowaliśmy?
- No wiesz byliście nie w porządku ja też nie jestem święty i też miałem te swoje jazdy. No ale przyznam że Drake nie musiał pchać cię w moje łapy na chama. I tak bym się w tobie zakochał. A teraz już nic nie mów. Bo właśnie wjeżdżamy na autostradę do gwiazd. Mnie zawsze zatyka jak wjeżdżam na ten most. Zobaczysz zginiemy w chmurach.
Roz się zapatrzyła a ja powoli wjeżdżałem na ten most. Dużo zwolniłem tępo. Bo czasami można tam zobaczyć tęcze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz