środa, 1 listopada 2017

Od Rozi

Było zle Quick puszczał pawie i bredził od rzeczy. Zawołali jakąś lekarkę dobrze że jej nie pobił jak Amandę. A że jest zle potwierdziło mnie to że zaczął gadać o Drake'u. Przecież ci dwaj są jak dzieci. Jak któregoś zmusisz siłą to dopiero przeprosi tego drugiego. Quick miał gorączkę. Przestraszyłam się jak stracił przytomność. Wzięłam i zadzwoniłam do tego lekarza. Po krótkiej wymianie zdań lekarz zapewnił że będzie za jakieś 10 minut. Quick nawet odzyskał przytomność po bredził coś nawymyślał chyba wszystkim i znów stracił przytomność. Lekarz uwinął się o wiele szybciej już 7 minut od telefonu stanął w drzwiach pokoju.
- Cały ten czas jest nie przytomny? - dopytał lekarz
- Nie odzyskał przytomność na chwilę i znów ją stracił - wyjaśniłam
Lekarz zaczął go badać. I oczywiście nie obeszło się bez szycia. Jak to dobrze że jednak jest nie przytomny. W przeciwnym razie zapewne robił by aferę jak w domu. Kilkukrotnie próbowałam wypytywać go o jego stan. Czy to coś poważnego a jak tak to jak bardzo ale lekarz nie chciał mi nic mówić.
- Co z moim mężem - warknęłam na lekarza
- Nie jestem upoważniony do udzielania takich informacji
- Niech mi tu pan nie zasłania się tajemnicami lekarskimi i upoważnieniami. Co jest z moim mężem radziła bym odpowiedzieć.
- Pani mnie straszy
- Ja nie straszę po prostu kończy mi się dziś cierpliwość do pana. Więc zapytam jeszcze raz jaki jest stan zdrowia mojego męża?
Facet się chwilę zastanowił i podjął decyzję.
- Stan zdrowia nie jest ciężki. - zaczął - Stracił sporo krwi, i ma lekkie wstrząśnienie mózgu. To jest przyczyną utraty przytomności. Podałem mu leki na zbicie gorączki, oraz przeciw bólowe. Pani mąż powinien niedługo odzyskać przytomność. Poczekam to odzyskania przytomności pani męża. I proszę upilnować męża by odpoczął i się nie przemęczał. Bo na korytarzu jakieś zamieszanie było żeby sobie dziś odpuścił.
- Dziękuje panie doktorze.
Damon usnął więc położyłam go do nosidełka w chwili kiedy usłyszałam pukanie do drzwi i do pokoju wszedł Borys
- Co to za zamieszanie? - dopytałam podchodząc do Borysa. Nie chciałam by doktor przysłuchiwał się naszej rozmowie
- Pani brat trochę szaleje bo nie został tu wpuszczony - wyjaśnił Borys - ktoś wydał polecenie pilnowania drzwi
Nie podobało mi się to że ktoś wydaje jakieś polecenia. Ostatnio jak ktoś wydał jakieś polecenia to wpadli nam faceci w czerni do domu i mało co nas nie pozabijali. Jeżeli tej suczy Jessice się udało ustawić sobie takich półgłówków to czemu mi miało by się to nie udać. Trzeba mieć ich pod kontrolą. No i trzeba robić to ostrożnie by Quick się nie dowiedział. 
- Dowiedz się proszę kto wydał takie polecenie. - poprosiłam
- Oczywiście. A co z szefem?
- Lekarz mówi że wszystko w porządku. Jego stan nie jest ciężki.
- To dobrze bo już się martwiłem - wypalił - nie wieże że ta stara mogła zrobić coś takiego zawsze było spokojnie. Musiała być niezle zazdrosna.
- Tak - przytaknęłam - powiedz mi Borys nie masz pojęcia co to za rusek? Wiesz pomyślałam że to może ktoś kto wszedł na miejsce Ivana... Nie miał może jakiegoś zaufanego człowieka
- Ivan nie, on nigdy nie sądził że ktoś odważył by się mu sprzeciwić. Raczej sam załatwiał interesy jego zaufanym człowiekiem był Salvadore a pózniej szef.
- Jak widać nie umiał dopierać sobie ludzi - mruknęłam
- Ale może Sasza...
- Sasza - podłapałam - kim on jest
Słyszałam o Saszy od Alfredów.
- Sasza? Ja powiedziałem Sasza - zaczął plątać się Borys
- Tak Borys właśnie to powiedziałeś
- Yyy... tak,
- Borys - warknęłam - jak już zacząłeś to mów. Widzisz jeżeli w odpowiednim momencie przekażesz mi odpowiednie informację to mogę jeszcze coś zrobić. Pomyśl Borys co by było gdybym nie wiedziała... Wszystkim nam by się oberwało. Ja bym sobie poradziła ale ty? Szef by się dowiedział że wiedziałeś i że nic nie zrobiłeś. Sam wiesz że Quick jest narwany i nie dostrzega różnych rzeczy albo nie słucha ale ja jak najbardziej. Sam zobacz Borys ty chcesz żyć, chcesz by twojej rodzinie się powodziło. Jeżeli ty Borys będziesz pomagał mnie ja pomogę tobie. Może nasza znajomość zle się zaczęła ale nie lubię jak ktoś mnie bagatelizuje. No więc kim jest Sasza?   
- Sasza to jak by syn Ivana - wyjaśnił Borys po chwili
- Myślałam że Ivan miał tylko córkę
- Syna też, miał ze swoją kochanką umarła babka jak dzieciak miał jakieś 7 lat
- Myślisz że Sasza mógł by zająć miejsce ojca? - dopytałam
- Wątpię - przyznał Borys - Sasza to odludek raczej nie bawiło go to wszystko
- Ale Sasza miał jakiś udział w tej epidemii. - przypomniałam - Dobra Borys ty wiesz trochę jak to wszystko działa
- Ale że co? - dopytał
- Borys czy ja muszę mówić wielkimi literami. Chodzi mi o to że ty wiesz jak działają te interesy
- Aa... no to tak troszkę - przyznał
- No więc słuchał - ponagliłam - o co chodzi z tymi flagami?
- Z flagami - powtórzył Borys - no oznacza to że dwa gangi mają wojnę. Dwie flagi należą zawsze do gospodarzy trzecia jest tych z którymi toczona jest wojna. Najgorzej jest jak flaga opadnie wtedy oznacza porażkę.
Było to dość logiczne. Trochę jak w grze.
- Dobra Borys dziękuje teraz jak możesz to dowiedz cię kto wydał rozkaz
Borys wyszedł a Quick odzyskał przytomność.       

Od Quicka

Kurde adrenalina odpuściła i wszystko mnie bolało nie miałem nawet siły ruszyć ręką. Z fotela z holu hotelowego zwinął mnie Tomek z pomocą Borysa. Jednak ten drugi musiał zostać bo Damon zaczął płakać ja nawet próbowałem się do niego podnieść, ale się nie dało. Poprosiłem by zrobił mu mleko i go nakarmił podałem proporcje. Rety ale mnie ruda szmata załatwiła na oko prawie nie widziałem no i bolała mnie ta rana na brzuchu dopiero tu zauważyłem że mnie drasnął. Pewnie będzie do szycia po chwili przyszedł Armando. Mówił ze maja tu lekarkę i pielęgniarkę i po nie poszedł. I jeszcze do tego było mi ciągle nie dobrze. Po jakimś czasie przyszła Roz a zaraz za nią Armando z lekarką.
-To żona jednego z naszych ludzi
-Nie mam ochoty słuchać szczegółów
-Co szefa boli? - dopytała
-Wszystko kobieto co z ciebie za lekarz.
-To może zaczniemy od oka nie najlepiej to wygląda - nachyliła się na de mną .
-Roz zabierz to babę nie chcę gapić się w jej cycki a ona mi każe. Won do szefa to się w golfie przyłazi - wydarłem się.
Wtedy przyszedł Tomek
-U bracie coś marnie z tobą. Tym razem dostałeś w kość.
-No wiesz są lepsze i gorsze rundy... he
-W tej to wszystkim dupy uratowałeś
-Gdy bym wiedział to bym nie narażał rodziny, ale zawsze tam spoko było a teraz wojny się babie zachciało. Tak to jest jak zabierają się do interesów
-Co zamierzasz?
-Tą willę trzeba zająć muszę wysłać tam ludzi
-Pomożesz mi? Chyba muszę pawia puścić.
-Znowu?
-No na to wygląda. Nie wiesz mają już tego ruska i kierowce?Zabiję go i mu się odechce mojej żony. Będzie mi tu ruletkę robił bo myśli że zadarł z byle pionkiem
-Podskoczę zobaczę i sam też podzwonię a ciebie to ktoś połatać powinien
Puściłem pawia i wróciliśmy Tomek pomógł mi się położyć.
- Pani to powinna naprawdę jakiegoś lekarza zawołać - powiedział Tomek do Roz - bo oni tu mają tylko babę i zawsze tak jest. Mówię pani jak kiedykolwiek trzeba było go szyć czy coś to za nim to zrobili to ten pół sali rozwalił. I najlepiej jak by to jakiś chłop był.
- Wiem umiem postępować z własnym mężem. Też już przerabiałam takie akcje. To znęcał się nad własną siostrą.
- To Amanda żyje? - dopytał Tomek
- Tak znalazłam ją kiedyś razem z Witkiem i małą Kaśką
- Z tym Witkiem? - dopytał Tomek
- Znacz?
- No mistrz patelni
- Tak to zdecydowanie ten Witek - stwierdziła Roz
- He... mój przyszywany szwagier zasłynął w świecie nawet we Włoszech o jego wyczynach z patelnią mówią. A wiesz Tomek ja mogłem go w sumie wziąć. Z patelnią w ręku to rudy nie miał by szans, ta sama waga tylko Witek tłuszczu ma więcej.
- Ta... jak by zobaczył rudego to by się zesrał - powiedział Tomek
- Dobra idz ty szukaj tego gościa. Przeleć wszystkie hotele musieli się gdzieś zatrzymać nie wiem pensjonaty, burdele
- W burdelach to już sprawdzałem. Kurwy na ulicy widziały jak kierował się w stronę wylotu z miasta ten kierowca a ten drugi to huj wie kto to jest.
- Ja nie wiem co ten Salvadore miał za mafię. Szefa leją a oni się kurwa gapią.
- No tak stara sama powinna wyjść na sparing z tobą. Wiesz wtedy był by szef na szefa
- Tomek ja muszę iść znowu do kibla
- O nie kurwa miskę ci przyniosę. Nie będę cię taszczył, wolę latać z miską. Po za tym ty jak wstajesz to jeszcze bardziej chce ci się rzygać.
- Bo w bani mi się kręci. Mam taką karuzelę bracie że łuu...
- A fazę masz - śmiał się Tomek
- Ta mroczki przed oczami
Tomek przyniósł mi tą michę i ledwie zdążył
- Wiesz co ja ją opłuczę i tu ją zostawię bo muszę już spadać.
- Dobra spoko. Różyczko Damona to chyba przewinąć by było bo Borysa to ja nie śmiałem o to prosić. I chyba przydało by mi się jednak szycie. Wszystko mnie boli. Chciałem do niego wstać ale nie dałem rady a Drake bardzo szaleje to nie była jego wina. To i tak by się stało. Ta szmata po prostu szukała pretekstu. A Drake tym razem naprawdę grał czysto. A to że dostał to moja wina bo stara szukała zapalnika dla mnie po prostu no i trafił się nasz Drake'uś gwiazdor nr 1. Ale naprawdę jestem mu winien przeprosiny.
- Proszę cię musimy zadzwonić po jakiegoś lekarza - powiedziała Roz - Nie myśl teraz o Drake'u.
- W prawej kieszeni mam telefon mogła byś. Łapy mnie bolą, wszystko mnie boli zdechnę tu chyba dzisiaj. Wybierz tam na liście nazwisko Gąsowski
- No tak tylko nie mogę włączyć twojego telefonu
- A tak czekaj to teraz będą cztery 6 i powinno pójść. Powiedz doktorkowi że dzwonisz ode mnie i jest ekstra robota do zrobienia to on będzie wiedział co ma przywieść a i wez mu jeszcze powiedz niech te wyniki przywiezie bo nie rozumiem. Może wytłumaczy mi o co chodzi z tym twarogiem.
- To jest ten lekarz u którego się leczysz
- Nie leczę się bo nie choruje. Po protu od czasu do czasu sprawdzam formę. No i czasami mnie łata. Wiesz takie ekstra zleconko każdemu się przyda. No i facet, przynajmniej nie będę musiał gapić się na cudze cycki. No wez no co to za lekarz. Przyłazi ci baba w pół goła majta ci cyckami po twarzy. Pyta cię co cię kurwa boli. To ja mam wiedzieć co mnie boli bardziej. A te oko to mi chyba wybić chciała.
I jakoś znów mi się ciemno przed oczami zrobiło. I generalnie straciłem zasięg.
 .

Od Rozi

Wiedziałam że będą kłopoty. Po protu czułam że Drake coś tam odwali nie miałam tylko pojęcia że ten babsztyl mu w tym pomoże. Naprawdę Drake przynosi pecha i przyciąga kłopoty. Nie dość że dostał po mordzie to przez niego mało co nie zabili Quicka. I to wszystko przez karty. I co to za rusek? Podobno ten z którym rozmawiałam na wyścigach zajmuje się tylko legalnymi interesami więc odpada. A jeżeli to jakiś zastępca Ivana. Dobrze że Borys mi powiedział o tym wyścigu tylko szkoda że tak pózno no i mówił że ten wyścig ma być w środę. A może to ja powiedziałam. Musze bardziej go słuchać i dać mu się trochę rozkręcić. Wiedziałam że powiedzenie o tym Tomkowi to dobry pomysł. Nic nie wiedział ale szybko sprawdził moją informację i przekazał ją Quickowi. A ten stary babsztyl posunął się o krok za daleko. Swoją drogą ciekawe czy Borys wiedział że mam być stawką w tej chorej grze. To był ciężki dzień i wygląda na to że jeszcze prędko się nie skończy znając mojego brata. Quick wyglądał okropnie i pewnie tak samo się czuł. I jak myślałam jak tylko weszliśmy do hotelu od razu z pretensjami wyleciał Drake
- Co to było
- Drake ucisz się bo obudzisz Damona
Spojrzał na mnie morderczym wzrokiem
- Właśnie Drake zamknij się - warknął Luke
Nie dało się ukryć że wszyscy byli wściekli a skoro wszystko rozgrywało się w holu hotelowym było dość sporo ciekawskich gapiów.
- Jak ty mnie irytujesz - ciągnął dalej Luke - to wszystko przez ciebie. Pieprzony hazardzisto, oszuście nie mogłeś sobie odpuścić
- Sam chciał grać - odwarknął się Drake - i nie oszukiwałem
- Przyjechaliśmy tutaj miało być spokojnie ale z tobą Drake nie da się nawet żyć spokojnie w normalnym świecie.
- Uspokójcie się - poprosiłam
Nie wyglądało to ciekawie jeszcze brakowało żeby Luke z Drake'm się pobili
- Mogliśmy tam wszyscy zginąć - nie dawał za wygraną Luke - Quick mógł powiedzieć żebyśmy nie brali na przykład Julki, Majki, Alex
- Ej... sama o sobie decyduje - warknęła Al
- Luke - uspokoiłam - od dwóch lat codziennie uciekamy przed śmiercią. To nie różniło się za bardzo. Nie wiem może cię epidemia tak nie dotknęła aż tak umiałeś strzelać i miałeś broń ale byli ludzie którzy nie mieli nic. Ani broni ani umiejętności. To normalne zawsze ktoś chce naszej śmierci...
- To ty myślałeś że będziesz tu mógł żyć normalnie. Nienormalni ludzie nie mogą żyć normalnie - wtrącił się Drake
- Drake nie przerywaj mi - powiedziałam - bo Luke ma rację mogłeś odpuścić sobie tego pokera.
- To mogliście powiedzieć mi że są tam zasady że jak wpakuję się w kłopoty to muszę kogoś zaciukać albo ten ktoś zaciuka mnie
- To ty nie wiedziałeś? - dopytałam
- A myślisz że jak bym wiedział to dał bym się tak łatwo pobić
- Quick ci nie powiedział? - dopytałam
- A czy twój mąż mi kretynko cokolwiek mówi - warknął - Gra sobie w jakąś chorą gierkę
- Drake - powiedziałam - nie ubliżaj mi, pogadam z tobą pózniej. Nigdy nie kłóciliśmy się publicznie pamiętasz?
- Jasne - mruknął wściekły
Myślałam że mam go z głowy na jakiś czas ale ten musiał oczywiście dalej za kozaczyć.
- Już drugi raz naraziłeś moją siostrę - warknął do Quicka
Czy mój brat zawsze musi się rzucać. Na dół zeszła rodzina Anki na pewno nie rozumieli co się stało. Quick kazał Tomkowi zabrać Drake'a ale wtedy podeszła Al
- Drake chodzimy już - poprosiła
Wiedziałam że jeszcze nie skończył i wcale nie chce nigdzie iść ale i tak poszedł jak posłuszny piesek za Al. Przynajmniej jego mam z głowy chwilowo. Bez Drake'a każda rozmowa szła łatwiej.
- Luke rozumiem że jesteś wkurzony - zaczęłam - każdy jest, ale Quick nie wiedział że tak to się skończy. Przecież jak by wiedział nie narażał by dzieci logiczne. Z reszto nikomu nie kazał ze sobą jechać. Nie przystawił wam spluwy do głowy i nie wpakował was do samochodu na siłę no chyba że ja o czymś nie wiem.
- Wiem - przyznał - sorry, jestem wkurzony a Drake...
- Wiem - przytaknęłam
Rozumiałam go Drake wszystkich wyprowadzał z równowagi
- Ten gościu naprawdę sobie grabi i kiedyś go połamię
- Może dziś mu odpuść - poprosiłam
Luke objął Julkę i poszli na górę.
- Panie Robercie - zaczęłam od razu - porozmawiamy jutro rano dobrze. Wszystko jest w porządku możecie wrócić do pokoi proszę. Koniec przedstawienia - powiedziałam do ludzi którzy się gapili. Jak mnie irytują gapie może dlatego że u nas w domu zawsze tak jest jak ktoś zaczyna się kłócić.
Zdecydowanie łatwiej rozmawia się z dorosłymi ludzmi niż z tymi którzy podczas epidemii dorosnąć musieli o wiele za szybko. Nie wiem kiedy Quick poszedł do pokoju. Martwiłam się o niego nie wyglądało to dobrze. Poszłam do pokoju i o dziwo to Borys zajmował się płaczącym Damonem. Było naprawdę zle. Quick zawsze sam się nim zajmował a na pewno nie zlecał tego Borysowi.
- Dlaczego to ty się nim zajmujesz? - dopytałam biorąc od niego Damona
- Szef się jakoś wyłączył - zaczął gadać - strasznie płakał a szef nic nie robił więc go wyjąłem, dałem mu jeść
- Dzięki Borys - wypaliłam
- Ale się porobiło. Muszę iść na fajka - zaczął
Borys zaczął się rozkręcać i bardzo dobrze. Będę musiała z nim jeszcze pogadać
- Borys zrobisz coś dla mnie - poprosiłam był zdziwiony - mógł byś mieć na oku dziś mojego brata żeby nie wpakował się w kłopoty
- Jasne - powiedział zdziwiony
No tak zawsze od niego wymagałam informacji ale jeszcze nigdy go nie prosiłam by coś dla mnie zrobił.         

Od Borysa

To całe spotkanie było dość dziwne. Najpierw było nawet normalne. Biała robiła za reklamę, szef załatwiał interesy. Ja kurwa byłem niańką. Nie żeby mi to przeszkadzała tylko w huj odpowiedzialne było. Bo jak ta mała lama zesra się nie tak to ja dostanę wpierdol. No dobra ale nasłuchałem się o tym że ta cała Jessica ustawiła jakiś zakład dzisiaj. Miałem powiedzieć to szefowi ale się bałem. Bo on nie cierpi jak się mu przeszkadza w interesach. A nie chciałem go denerwować bo odkąd tu jesteśmy to ta biała tak go ugłaskała że nawet jakiś normalny się stał i jeszcze nikogo nie zabił. No ale tylko zdążyłem to powiedzieć a raczej pomyśleć. To szef wyjebał się na jakiegoś kolesia. No to teraz muszę jakoś z białą pogadać. Tylko jak, jak ja ją okłamałem. No więc zacząłem krążyć tam jak sputnik. I w końcu udało mi się jej jakoś powiedzieć. Oczywiście tylko część prawdy. No jak ja miałem jej powiedzieć że ona jest zakładem. Pewnie narwany szef nawet tego nie sprawdzi tylko na to poleci. Bo se nową furę kupił i wszyscy zjadali ją oczami. Nawet chustkę se pobrudziłem żeby spróbować mu coś powiedzieć. A ta baba to też jakaś nie normalna szef mówi nie a ona swoje. I jeszcze szef rozjebał jej ten pieprzony trawnik. Ona miała jakąś fobię. Ogrodnik z którym gadałem ostatnio to mówił że nożyczkami na kolanach ten trawnik czasami przycina. A szef żeby zagrać mu na emocjach jeszcze jej ten trawnik zaorał. Ale to tylko było pewnie punktem zapalnym. Widziałem że Drake też raczej padł ofiarą spisku żeby zapalić Quicka. Ta stara wiedziała że nie da mu zrobić krzywdy. Jak zobaczyła tą białą larwę. No nie ukrywam ładna gówniara. No to zazdrosne babsko się zagotowało. No i mamy teraz wojnę gangów. Najpierw prawie zabili tego Drake'a ale nie szef tam na kozaka do niego. A potem się huj wziął zawiesił. A może on jakieś proszki bierze. Dziwnie spokojny i zawiecha podczas bójki. Trochę nie normalne. Dopiero jak tego noża dostał to dostał powera i jakoś zaciukał tą małpę. No a pózniej to wszystko bardzo szybko się potoczyło. Ja pojechałem z tą starą i z jej dziadkiem i z tym całym Tomkiem. To, to facet to wszystko wie ciekawe skąd on ma te info. Trzeba będzie zarobić punkty i z białą pogadać. Jak go wystawię on wie więcej to z białą będzie się bujał. I swoją drogą ciekawe kto to jest ten rusek. Przecież szef nie robi z nimi interesów. Ma Ivana a Sasza to raczej taki spokojny na uboczu się trzyma. Ciekawe kto tam teraz rządzi. Jak już byliśmy w tym hotelu Hafana swoją drogą ciekawa nazwa zmieniona. To taki typowy mafijny hotel obstawiony mysz się nie przeciśnie. Zle było bo pod flagami nas przy eskortowali. No i na hotelu też wisiały flagi. Czyli szef odpowiedział buntem ciekawe na jaką skalę. Poszliśmy z Tomkiem pogadać z chłopakami. W sumie Tomek miał większą gadane niż ja. Ale posłuchać zawsze można. No to wygląda to nie ciekawie bo Armando gadał że szefo będzie chciał przejąć Włochy. Tomek z deka tego nie rozumiał. Więc tamten mu powiedział że szefo zamierza całą Europę przejąć. I że na Ruskich się zbroi prawdo podobno będzie się dogadywał z Amerykańcami i Chinolami. Wiec niezły pasztet. Tomek zacieszał że będzie miał burdel na skalę europejską. No i gadał ten Armando że w tej dziurze Polskiej to nikt szefa nie znajdzie. Bo przez te Ruskie piekło to raczej wszyscy stamtąd uciekają. Pózniej wróciłem do rodzinki. Wszyscy byli w złych nastrojach a najgorszy to był Drake. Ten to tak rzucał na szefa różnymi nawet Alex i Luke go uspokajali. Ja też powiedziałem że tam naprawdę było spoko że sam nie wiem co się zadziało że tak się stało. Ale ten tylko o siostrzyczkę się martwił a sam z rudym tańczyć zaczął. Szef mu dupę uratował od rudego, od pał. Żryć mu w Polsce daje ale nie ten zawsze zle. Jak by Maniek z Grześkiem tu byli to pewnie szef by się wygadał. Bo on czasami jak mu było zle to z chłopakami pożartował ale i coś powiedział. Swoją drogą ciekawe czy jeszcze tu szefo nie ściągnie mafiozów i wojskowych więc może się spotkamy. No i w końcu przyjechali. Drake się od razu wyjebał na szefa. Ale biała go zgasiła bo dziecko obudzi. Szef był w proszku powiedział tylko że dwóch zaciukał co go blokowali i że z białą ich zaciukał a potem jeszcze pały ich napadli. Ale ten skubany jakoś ich zakręcił że tamci jeszcze go ostrzegli. Co by uważał bo się bawi mafia. No i pózniej biała zaczęła im robić jakiś wykład i przyszły te nowe dziunie sam nie wiem skąd toto się wzięło. Jakiś profesorek i jego żonka. I coś tam zaczęli do szefa bredzić. Ale ten to w ogóle no komprende był. To biała wszystkich ustawiała. Swoją drogą z tej strony to jej nie znałem. A szefo to tak wpierdol dostał że na oczy ledwo patrzył i ten profesorek w ogóle coś bardzo martwił się o jego zdrowie. O jakiś lekach gadał ale szef totalnie nic nie kumał chyba. Bo machnął tylko ręką i pilota od telewizora ode mnie chciał. No i tą Hafanę zamknął na amen. Kazał porozdawać wejściówki i ludziom na nogi stawać. Ten Tomek coś do niego gadał ale ten tylko powiedział żeby mu zabrał z oczu Drake'a a pózniej się totalnie wyłączył. I żadnej gadki z nim nie było. Ni się dzieciakiem nie zajął jak się darł to ja biegałem z tym gnojem. Jeszcze mleko musiałem mu dać dobrze że miałem własne dzieci. 

Od Quicka

W sumie udało mi się pozytywnie pozałatwiać wszystkie interesy. Podszedłem do stolika przy którym Tomek rozmawiał z Roz. Pocałowałem Roz i zacząłem rozmowę z Tomkiem.
-Powinieneś stary coś wiedzieć.
-Mianowicie?
-O tym środowym wyścigu.
-Nie wydaje mi się.
-Wyścig jest ustawiany.
-Tomasz czego nie rozumiesz nie biorę w tym udziału więc mnie to nie interesuje.
-Bierzesz tylko jeszcze o tym nie wiesz.
-Nie rozumiem?
-Ktoś cię zgłosił stary.
-Nie mógł.
-Mógł - usłyszeliśmy za sobą głos Jessiki - Ja cię wystawiłam tu masz papiery podpisz. Jedziesz za godzinę.
-Miało być w środę.
-Za godzinę stawką będzie kobieta, twoja.
-Nigdy nie ustalaliśmy takich stawek bez konsultacji.
-Ustaliłam to z moim mężem.
-Nie rozumiem? - byłem w lekkim szoku.
-Masz wszystko napisane jeżeli wygrasz ja jestem nagrodą, jeżeli przegrasz to twoja żona trafia do ruska ty do mnie jako nagroda pocieszenia wszystko masz tu napisane i odeszła zadowolona.
-O ten trawnik ci chodzi - poszedłem za nią.
-Nie o ciebie ubiłam interes z ruskiem mówiłam ci że jeżeli ja nie będę cię miała żadna nie będzie.
-To moja żona nie możesz.
-Wiesz że mogę właśnie mój maż wypowiedział ci wojnę z przyjemnością popatrzę jak toniesz.
Wróciłem do stolika całego mnie telepało z nerwów.
-Co się dzieje? - dopytała Roz.
-Nic skarbie - zapewniłem.
-Cały się trzęsiesz.
Tomek patrzył na mnie tępo tylko Roz nie miała pojęcia. Tomek szybko przeczytał umowę.
-Ty no ona naprawdę cie wystawiła.
-Wiem.
-Stracisz żonę stary ja pierdolę.
Roz pobladła
-O czym ty Tomek mówisz? Czemu jesteście tak bardzo zdenerwowani?
-Ta raszpla go wystawiła to nie jest zwykły wyścig to porachunki. Komuś zależy na Pani żeby mieć Quika w szachu.
Wtedy zrobiło się zamieszanie i okazał się że Rudy nawala się z Drake. Szybko tam pobiegliśmy
-Co się dzieje? - dopytałem Al.
-Ten typ sam chciał grać, Drake wygrał nie blefował i tamten zaczął go lać.
-Ja pierdole muszę mu pomóc .
-Nie możesz znasz zasady jeden na jednego .
-Zasady nie obowiązują Tomasz zobacz bomby ma w górze moja na połowie
Drake okładał rudego ale, z nim łatwo nie było drab dwa metry 150 kg wagi dobrze wyszkolony.
-Borys kod czerwony - i Zbiegli się moi ludzie - Dzwoń na hotel niech podstawiają limuzynę tu migiem. W pokoju mam gości przeżuć ich bezpiecznie w ustalone miejsce flagi na maszty. Ja jej dam kurwa wojnę.
Ludzie obstawili Roz i resztę grupy Drake już ledwie się trzymał.
-Tomek musisz mi pomóc.
-Co mam robić?
-Pilnuj ich by w kupie byli. Zadzwoń na punkt i 8 na ścigaczach potrzebuję.
-Co potem ze mną?
-Pojedziesz z nimi na punkt ochrona dołączy potem do was i tam zostaniesz. Będziecie bezpieczni mają już pełną gotowość bojową.
-Nie wyjdziesz z tego cały
-Nie oddam Ruskowi żony
-Jak mogłeś się tak wystawić po co się żeniłeś cały czas powtarzałeś.
-John on go udusi - Panikowała Roz.
-Pilnuj ich Tomek - powiedziałem i podbiegłem z rozpędu wywalając rudemu kopa w ryj
-Zwijaj się Drake do naszych mam kłopoty wielkie kłopoty. Roz ci...  wam powie spokojnie róbcie co mówi Tomek bo nie wyjdziemy stąd żywi
Damon wrzeszczał. Tomek starał się utrzymać wszystkich w kupie. Stara szmata się cieszyła a ja próbowałem nie zdechnąć, co było trudne. Stawka nigdy nie była tak bardzo wysoka przecież to miało być normalnie tak jak zawsze. Nigdy się z nimi nie kłóciłem ba nawet pomagaliśmy sobie. Albo stary wszedł w jakiś układ z tym typem, ale czemu zależy mu na Roz. Nie mogłem się skupić dałem dupy rudy siedział na mnie i mnie okładał zablokował mnie nie miałem żadnych ruchów.
-Niech ktoś coś zrobi - wrzeszczała Roz - Przerwijcie to, to jest chore.
-Nie mogą nic zrobić stójcie spokojnie proszę. Niech pani nie krzyczy dla własnego bezpieczeństwa. Muszę zabrać pani rodzinę a jeżeli John... to muszę wyciągnąć stąd panią i syna jestem mu to winien.
-Ale co ty do mnie mówisz?
-Że to już chyba koniec poddał się proszę spojrzeć.
-Zabije go tamten?
-Wszystko zależy od jego szefowej wyjął nóż i czeka na znak. Ona jest zazdrosna kocha się w Quicku od kąt pamiętam ,a ten ją zlewa. Teraz zobaczyła panią i jej odwaliło. Tu zawsze było spokojnie baza przerzutowa dla wielu gangsterów dla tego mąż panią zabrał. Znam go nie naraził by państwa na coś podobnego gdy by wiedział. Wiele razy mi ratował zadek podkładał się, negocjował raz nawet postawił za mnie drogą nowiutką wille dokładnie ostatnio. Zbudował ją chyba dla pani mówił mi wtedy że ma syna i panią, że się ożeni, ale ja myślałem że on się tylko nabija jak widać mówił prawdę. Patrzyłem na nią po policzkach płynęły jej łzy. Jula zabrała Damona bo chyba by go Roz wypuściła z rak. Dopiero wtedy wyrwało mnie z letargu.
-Kończ to Rudy. Koniec z twoją miłością kotku nie chciałeś mnie nie będziesz miał żadnej a raczej żadna nie będzie miała ciebie. Zdradziłeś mnie z tą białą wywłoką pojawiła się nie wiadomo z kąt i cię ma a ja przez tyle lat cie urabiałam a ty nawet nie zerknąłeś na mnie.
Ostatkiem sił kopnąłem tego rudego buca w jaja i się szybko podniosłem. Zacząłem grać na zwłokę miał nóż więc trzeba robić uniki, szybkość to podstawa.
-Łap - usłyszałem głos Al i fakt w moim kierunku poleciał nóż. Mało co nim nie wyłapałem w czapę przepychaliśmy się jeszcze dobre 15 minut nim go zaciukałem bo bydle wielkie było i rzucał mną jak kot śledziem.
Podszedłem do Jessiki.
-Niech pani idzie do samochodu, proszę - powiedział Tomek do Roz.
-Ale co, on dla czego.
-Proszę wziąć syna i udać się pod ochroną do samochodu. Nic się nikomu nie stanie teraz jest dobrze niech wszyscy robią o co proszę.
Roz niechętnie poszła z Damonem.
-Chyba zrozumiałem dasz zaprosić się na kolację ze śniadaniem? - zapytałem tą szmatę.
-Co chcesz w zamian kotku?
-Nic. Chodzi o to że jak przegram to nie będę miał okazji w sumie to co bym nie zrobił i tak przegram.
-Grzeczny chłopiec wreszcie zrozumiałeś.
-Moja limuzyna już na ciebie czeka.
-Dbasz o szczegóły szarmancki jesteś.
-Zawsze byłem.
-Dobrze twoi goście mogą o puścić mój teren i udać się tam z kąt przyjechali ty masz się stawić na wyścigu z żonką i gnojem.
-Oczywiście Tomek dotrzyma ci towarzystwa.
-Dbasz bym się nie zanudziła czekając na ciebie?
-Dokładnie, to uciekam zawrócę Tomka z bramy i czekaj na mnie.
Dobiegłem do nich
-Drake wsiadajcie do samochodu za 5 km zatrzyma was moja eskorta będą pod flagami, macie za nimi pojechać i nie dyskutuj wykonaj bo wszyscy zginiemy.
-Spoko szefuńciu wpakowałeś nas w niezłe szambo moja siostra ma wrócić cała i zdrowa.
-Drake macie jechać tam i zostać nie opuszczać pokoi jasne to są porachunki z tą zdzirą i masz tu twoja wygrana.
-Chcesz powiedzieć że tu mafia z mafią się tłucze?
-Mniej więcej i jeszcze wpieprzył się jakiś cyrk.
-Możemy jakoś pomóc? - dopytała Al.
-Pomożecie jak będziecie robić to o co prosiłem i przepraszam Al nie miałem pojęcia .
-Tomek chodz a wy jedzcie. Powiedz tej raszpli żeby mężulka wzięła, bo lubię widownie i daj jej drinka w samochodzie tę tabletkę i staremu tę białą i nie pomyl ich. Potem zwiąż, zaknebluj dostarcz na punkt i możesz się bawić ja stawiam tylko nie opuszczaj hotelu i zabaw mi szwagra w kasynie.
-Załatwione aleś ty wykombinował a mówiłem że lepiej być z tobą he he.
-Do roboty - powiedziałem i poszedłem do samochodu -Wysiądz słoneczko - zabrałem od niej Damona i zacząłem go układać do nosidełka.
-Co robimy szefie? - dopytał Borys.
-Ty zabierz się z Tomkiem i pomóż mu a i przeżuć wszystkie nasze graty z Etny na punkt.
Wtuliłem się w Roz
-Już słoneczko uspokój się, cichutko. Bardzo cię kocham nie pozwolił bym was skrzywdzić
-On cię prawie zabił
-Tylko troszkę, usiądz spokojnie mam jeszcze 30 minut do wyścigu odjedziemy stąd i porozmawiamy
Podjechałem na miejsce wyznaczone jako start wyjąłem telefon wybrałem numer
-Wszyscy na punkcie?
-Szefa rodzina tak, są tylko niespokojni nie wiedzą co się dzieje my też nie. - włączyłem głośno mówiący
-Poczekaj chwile przesiądę się tylko - powiedziałem - Wyjdziesz słonko usiądę tutaj a ty chodz do mnie. - Roz wtuliła się we mnie jak mała dziewczynka. - Szykujcie sprzęt i ludzi będziemy mieli być może wojnę jak dojedzie nasza ofiara wsadzić do okratowanego dla vipów he he każdego osobno nie powinno być kłopotów jak zdejmiecie mi ogon
-A, to po to te ścigacze?
-Niech czekają za 3 światłami i zdejmą ze mnie 4 samochody
-Słyszę że ta raszpla niezły numer szefowi wywaliła, no chłopaki przyszli i opowiadają.
-To ich posłuchaj i dopilnuj żeby mi ich zdjęli albo zablokowali żebym zwiał
-Nie ma najmniejszego problemu .
Rozłączyłem się i zacząłem przytulać płaczącą Roz
-Już dobrze kochanie - jednak ta nie dała sobie nic powiedzieć tylko zaczęła mnie całować i się wykręcać
-Nie wygodnie ci? No fakt to raczej nie jest samochód rodzinny. Kruszynko ale co ty mi robisz uspokój się jesteś w szoku.
-Mogłam cie stracić na zawsze chcę żebyś się ze mną kochał tu i teraz. Chce poczuć ciebie najbliżej jak się da
-Rety - Roz naprawdę była w szoku -  Niunia nie żebym nie chciał ale już się dwóch kierowców pokazało. Zaraz dojadą pozostali i musimy uciekać bo mam nadzieję że to tylko przypadek ale jakiś rusek ma cie dostać jako nagrodę. Dowiedziałem się tylko że sam nie jedzie ma kierowce pewnie zawodowego nie mam z takim szans słonko musimy uciekać nie oddam cię nikomu jesteś moja rozumiesz i na wszystko przyjdzie czas jeszcze będziesz mnie mogła męczyć całą noc i resztę dzisiejszego dnia.
Eh jaka ona była czuła i tak namiętna aż mi się nie chciało jechać biedactwo moje kochane myślałem. Wysunąłem się z pod Roz i wysiadłem z samochodu ogarnąłem się popatrzyłem na śpiącego Damona i zamknąłem drzwi. Na miejscu zjawili się wszyscy podszedł do nas facet
-To co możemy zaczynać panowie? - wszyscy pokiwali głowami - to wsiadacie do aut zapuszczacie silniki i jak flaga pójdzie w dół ruszacie Meta jest na stacji benzynowej za 3 światłami.
Sprawdziłem czy Damon jest dobrze przypięty w foteliku   
-Roz zapnij pasy bo będzie szybko i ostro
-Dasz rade? - dopytała jak by oprzytomniała
-Wygrać nie, tu jedzie zawodowiec w tym czerwonym samochodzie
-A my mamy w miarę dobry samochód?
-Dużo lepszy od pozostałych spokojnie kochanie. Za 3 światłami zrobi się małe zamieszanie więc się nie wystrasz jak Damon się obudzi niech płacze do momentu aż powiem że możesz go wyjąć
-Będzie cie rozpraszał i denerwował
-W foteliku jest bezpieczny za światłami będzie 10 km na prosto i punkt docelowy stacja benzynowa więc tam na pewno powinniśmy być pierwsi z małą pomocą odbierzemy płytę i uciekamy taki jest plan
Roz chciała jeszcze coś powiedzieć ale facet podniósł już flagę pózniej szybki start i do przodu. Było dokładnie tak jak mówił Tomek z tym że to nie było tylko te dwa samochody ale zrobili sztuczny tłok wszystkie zjechały na moja stronę tamtych 2 pojechało na prosto. Jeden jechał obok mnie spychając mnie na pobocze natomiast drugi pilnował tyłu. Normalnie bym się wybił ale miałem z tyłu Damona bezpieczniej było się ciągnąć za tym korkiem do zakrętu. Pózniej droga wiodła przez most i w kierunku polski udało mi się odbić i skręcić, Damon na szczęście spał wcisnąłem mocniej gaz Lexus LFA dobry wybór. Ładnie się rozwijał 3,7 miałem 100 na blacie trochę docisnąłem i ich zostawiłem było już ponad 200 na liczniku Roz patrzyła z przerażeniem powoli zaczęło się ściemniać a my nadal jechaliśmy prawie 300 na godzinę
-Wracamy do polski? - dopytała niepewnie Roz
-Nie skarbie oni nadal za nami zapewne jadą za 10 km będzie mały lasek tam wjadę i zdejmę tych dwóch i wracamy do hotelu. - Skręciłem w lasek - Damon śpi choć pomożesz mi. Masz pukawkę i strzelaj w opony jak dasz radę musimy ich zatrzymać i zabić .Z Roz poszło szybko i gładko trafiła najpierw pierwszego w prawe koło i się wywalił. Potem drugi dostał w oba przednie od nas obojga - Zmykaj do Damona a ja posprzątam.
Oddałem jeszcze kilka strzałów wylałem benzynę z karnistra i podpaliłem samochody. Przybiegłem do Roz
-Dobra zwijamy się stąd mamy jakieś 15 minut i zjawią się pały nie mogą nas z tym kojarzyć.
Powoli wyjechałem z lasu na zgaszonych światłach i tak odjechałem ostrożnie od palących się samochodów 3 km pózniej gaz na opór i w długa do hotelu miałem 270 na blacie i byliśmy ze 30 km od wypadku
-Trzymaj się bo nami rzuci - zacząłem hamować bo zobaczyłem psiarnie jechałem 50 na godzinę i tak mnie zatrzymali
-Dokumenty poproszę - powiedział policjant
Wyjąłem wszystkie potrzebne papiery
-A to rozumiem żona i pana dziecko?
-Tak - przytaknąłem
-Skąd państwo wracacie?
-Ee... w zasadzie to z tamtej strony bo wracaliśmy do polski już ale właśnie otrzymałem telefon. Jestem właścicielem hotelu Etna musiałem zawrócić bo mają tam jakiś poważny problem z klimatyzacją
-Zaraz to sprawdzę
-Ale co? Czy mają problem?
-Nie to mnie nie interesuje sprawdzę czy jest pan właścicielem, problem klimatyzacji mnie nie dotyczy. Wszystko się zgadza bezpiecznej drogi życzę i proszę uważać bo odbywają się tu jakieś nielegalne wyścigi żebyście państwo nie wpadli na tych wariatów
-Dziękuje będę ostrożny - powiedziałem gliniarz oddał mi dokumenty i odjechaliśmy
-Rety ale ja się o nas bałam - powiedziała Roz przytulając się do mnie
-Nie pozwolę żeby ktoś mi was odebrał. Jesteś moja kruszynko kocham cie nad życie a ty?
-A ja w hotelu udowodniła bym ci jak bardzo cie kocham ale jest tam Aśka i Anka
-A my nie jedziemy do Etny tam mogą nas szukać mam jeszcze 2 hotele pamiętasz te fuzje z Brazylijczykami?
-No tak
-To pojedziemy właśnie do jednego z tych hoteli tam każdy ma swój pokój wiec hulaj dusza piekła nie ma. he he
Już nieco spokojniejszy po jakimś czasie dotarłem do hotelu a w holu wszyscy już na nas czekali i nie mieli zadowolonych min
-Roz ja naprawdę
-Cisi ja to załatwię porozmawiam z nimi to nie twoja wina ty się nie odzywaj wyglądasz strasznie. Nie mogłeś wiedzieć że cie tak załatwią. Wszyscy chcieli znać twoja czarna stronę teraz wiedzą i to im wytłumaczę
-Jesteś Aniołem kochanie - usiadłem w fotelu na hotelowym holu
-Szefie kluczyki schowam pana samochód żeby nie pokumali. Wszystko jak pan chciał tylko nikt z tych ludzi nie słucha. Uparli się że poczekają
-Spokojnie moja żona to załatwi. A Tomek dojechał?
-Tak nie miał problemów tylko ta suka mafijna się obudziła i darła ryj to ją taśmą zakleiłem i do wyra przywiązałem. Szmata myślała ze z szefem się tańczy koszmarnie szef wygląda
-Miałem sparing z rudym i go ubiłem jakimś cudem jestem skonany.