środa, 20 września 2017

Od Luke'a

Patrzyłem na moją siostrę leżącą na stole całą we krwi. Sam cały byłem nią uwalony. Była blada i cała mokra od potu. Po drodze kilkukrotnie odzyskała przytomność. I tak było tym razem. Zaczęła płakać z bólu. Uwierzcie nie ma nic gorszego od patrzenia na cierpienie siostry której nie możesz pomóc.
- Zrób coś do cholery- krzyknąłem na Amandę- daj jej jakieś znieczulenie, trzeba kule wyjąć, ranę zaszyć i w ogóle.
-Nie mogę. Nie mam znieczulenia, nie mam nawet czym kulki wyjąć.- i mówi to tak spokojnie.
-Nie mogłaś wcześniej powiedzieć- wrzasnąłem na Amandę po czym z wróciłem się do siostry- będzie dobrze. Muszę pojechać wrócę jak najszybciej.
 Amanda wytłumaczyła mi czego potrzebuje, zabrałem motor Quicka i pędem ruszyłem do szpitala. Po drodze minąłem Quicka. Jak tylko dojechałem słyszałem liczne pytania ale wszystkie olałem. Zebrałem czego potrzebowałem a Rozi mi w tym pomogła. Nie zadawała zbędnych pytań po prostu przynosiła wszystko co było potrzebne Amandzie. Ruszyłem w drogę powrotną kiedy Quick zaparkował na terenie szpitala. Mimo że jechałem najszybciej jak się dało wydawało mi się to trwać wieczność. Wbiegłem do domu i przyniosłem wszystkie potrzebne rzeczy. Lexi wciąż była przytomna. Pogłaskałem ją po włosach i pośpieszałam Amandę. Która wlokła się jak mucha w smole.
-Wyjdz stad- rozkazała nagle. -Rozpraszasz mnie i w kółko pośpieszasz. To i tak nic nie da.
Próbowałem się sprzeczać ale zagroziła że nic nie zrobi puki nie wyjdę. A więc poszedłem. Przed domem Drake z Witkiem prowadzili więzniów do piwnicy.
-Co z nią?- spytał Drake.
-Amanda wyciąga kulkę.- wyjaśniłem i pomogłem przeprowadzać im więzni. W końcu siostrze nie dam rady pomóc. Kiedy ja z Drake'em zaprowadziliśmy wszystkich Witek w tym czasie doprowadził aż jednego, cały się przy tym spocił i zasapał.
-Mam wracać do szpitala, jedziesz?- spytał Drake
-Amanda i tak mnie nie wpuści- stwierdziłem i wsiadłem na motor.

Od Lexi

Osobiście wolałabym aby Rozi została, i wcale nie dla tego że byłam zazdrosna. Martwiłam się o nią. Zdążyłam ją polubić, mimo wszystko. Na pewno się zle czuła choć się do tego nie przyznawała. No ale się nie sprzeciwiałam, rozumiałam czemu chciała iść, sama też bym poszła. Poszłam pomóc Lukowi przy broni, a bynajmniej ja tak uważałam bo w rzeczywistości z nerwów nie potrafiłam się na niczym skupić i głównie chodziłam w tę i z powrotem. Ale na szczęście mój brat znał mnie dobrze i nie oczekiwał ode mnie że jak mówię ,,pomogę ci" to to zrobię. Po jakimś czasie wyszłam bez słowa i wpadłam na Rozi.
-Jak się czujesz?- spytałam
-Nie róbcie z tego sensacji, jeszcze żyję.- powiedziała oburzona. W sumie miała racje, musiała ten tekst słyszeć co najmniej  sto razy odkąd się wydało. Swoją drogą nawet się uśmiałam, fakt wkurzyłam się niemiłosiernie ale w końcu zgodnie z Lukiem przyznałam że przydałby się popcorn. Ciekawe czy oni w ogóle zauważyli że wszyscy tam stali i się gapili.
-Ok. Jesteś pewna że to zadziała?- spytałam więc.
-Na pewno. Jesteś zła?
-Za co?- spytałam bo naprawdę nie wiedziałam co ma na myśli.
-Że ja i Quick...
-Przecież mówiłam że tylko się przyjaznimy- przerwałam jej. Czy byłam zła no pewnie ale sądziłam że to głupota.
-I nie masz mi niczego za złe?- dopytała.
-Oczywiście że mam przez tą całą aferę przegapiłam cały film- powiedziałam próbując rozładować napięcie. Rozi najpierw spojrzała na mnie ze śmiertelną powagą a następnie się roześmiała.
-Jaki?
-W sumie nie wiem, bo go nie oglądałam. Totalne badziewie, powaga- i za nim Rozi zdążyła odpowiedzieć przyszedł Luke.
-Długo mamy jeszcze na was czekać?- spytał uprzejmie kończąc naszą rozmowę a zaczynając całą akcję.
Wszystko szło zgodnie z planem. Nie wiem ile to trwało ale mi wydawało się że wszystko poszło szybko. Poszłam przeszukiwać swoje pierwsze piętro jak chciał Quick. Było cicho, ostrożnie stawiałam kroki by kogoś nie zaalarmować. Słyszałam serię wystrzałów ale dobiegały z innych pięter. Otwierałam po kolei drzwi  które za każdym razem skrzypiały, no i nici z zaskoczenia. Usłyszałam jak ktoś zatrzaskuje drzwi. No proszę. Ostrożnie podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Na środku stał bucowaty łysy kolo który mierzył do mnie z broni. Na cisnęłam spust, musiałam być szybsza. Wystrzału niemal nie usłyszałam bo każda broń miała tłumik, ale widziałam wystrzał i patrzyłam jak kolo umiera. Strzelanie do zimnych to jedno ale... z otępienia wyrwało mnie uderzenie. Oberwałam czymś w bok upadłam a broń wyleciała mi z rąk. Powinnam bardziej uważać, nie powinnam tracić czujności w tedy nie było by tego wszystkiego. Nade mną stał chłopak nie wiele starszy ode mnie. Widziałam w jego oczach strach.
-Wcale tak nie musi być- zaczęłam grać na zwłokę-  wygrałeś- dodałam starając się by głos mi nie drżał- możesz odejść, wcale nie musisz do mnie strzelać.
-Zamknij się - krzyknął, cały się trząsł- i tak mnie zabiją. Jak nie wy to Ivan.
-Przecież ...pracujesz dla niego. Dlaczego miałby cie zabijać?- spytałam rozglądając się za czymś co mi życie uratuje. Ale korytarz był pusty.
-Bo to Ivan- odparł łamiącym się głosem, przeczesał ręką włosy. To była moja chwila. Wstałam i rzuciłam się na niego z nożem. Wbiłam mu nóż w brzuch i w tym samym momencie poczułam palący ból w udzie. Po raz kolejny wylądowałam na ziemi. Kilkukrotnie przez ten rok byłam poważnie ranna a nawet przed całą tą apokalipsą ale nigdy nie czułam takiego bólu. Oczy zaszły mi łzami.
-Jeszcze raz suko- warknął. Ale i tak nie byłabym wstanie się ruszyć. Ból wręcz mnie paraliżował. Niech mnie zastrzeli, niech przestanie mnie boleć on i tak umrze jak nie od rany to go Luke z Pati dobiją jak wybiegnie ze szpitala. Czarne mroczki zaczęły mi latać przed oczami. Nie wiem dlaczego ale chłopak padł. Zauważyłam Quicka dopiero kiedy do mnie podszedł. I film mi się urwał.....
Przez całą drogę co chwila odzyskiwałam przytomność i ją traciłam. Bolało mnie nie miłosiernie. Na przemian robiło mi się zimno i gorąco. Luke cały czas mnie przytulał i cicho obiecywał że będzie dobrze ale ledwo to do mnie docierało przez ból.