Gdy dojechaliśmy do domu i rozdysponowałem gdzie ma stanąć tymczasowy obóz. Wszedłem już za bramę prowadzącą do domu. Zawołał mnie staruszek
- Myślę chłopcze że przynajmniej tym uroczym paniom no i tobie muszę coś wyjaśnić. No i prośbę jedną mam.
- Słucham panie starszy
- O pokój bym prosił dla żony chociaż
- Dobrze. Proszę zawołać żonę i zapraszam do środka
Wszedłem wraz z dziadkami do domu. Dziadek od razu przeszedł do rzeczy, a dziewczyny zdębiały bo po pierwsze znów zobaczyły staruszków a po drugie dziadek zwrócił się bezpośrednio do nich.
- Drogie Panienki w Krakowie zauważyłem pań zdenerwowanie. Czarny Koń no cóż po pierwsze to nie nasz wnuk, jest do niego podobny a moja żona choruje na demencje starczą i wszystko się jej miesza, stąd się wziął wnuczek. A co do Czarnego Konia to Ivan tak go utytuował. Chłopak przeszedł piekło w Moskiewskim więzieniu. Mieliśmy tam swoich ludzi. Od apokalipsy chcieliśmy wrócić do Polski. Ja jestem profesorem i swego czasu pracowałem dla Ivana nad tym piekłem tutaj. Pracowałem bo musiałem. Zamknął nas w laboratorium właściwie to, to był ogromny instytut w którym żyliśmy z dala od rodziny. Mój syn zorganizował grupę ludzi która powoli się rozszerzała i nadal rozszerza. Jednak Ivan namierzył syna i zabił go. Pałeczkę przejął wnuczek jednak jego też ubił. Ubił wielu naszych on robi rewolucję, przewrót to nowa generacja Hitlera. Obserwowaliśmy waszego przyjaciela nie miał łatwo ale dał radę zabić własnego szefa czyli Salvadore. Pózniej nam na kilka dni zginął z horyzontu. A gdy jechałem z żoną od lekarza zobaczyłem go jak siedział na pieńku pod lasem na obrzeżach Moskwy. Już zdjęli z niego ogon i otrzymał pierścień rodowy Ivana. Pomyślałem że to dogodny moment żeby z nim porozmawiać. Jak się okazało też chciał wracać teraz już widzę do kogo tak gonił - uśmiechnął się do Rozi. Byłym zakłopotany ale pan starszy ciągnął dalej - 5 miesięcy pracowali nasi ludzie aby stworzyć tu kolonię bo to miejsce zaproponował mój przyjaciel i współpracownik Blake' em we 3 pracowaliśmy nad antidotum ale od dawna ani Blake, ani Wojdowski się nie odzywali i nie wiem co z nimi. No ale wracając do waszego przyjaciela. Miał dużo odwagi i zaufał nam by przedstawić nasz projekt jako swój Ivanowi. Gdy by to wszystko mogli byśmy wyjechać legalnie z Moskwy bo mafijnych czyli oflagowanych konwojów w całej Europie nikt nie rusza. Po za tym powstała legenda o Czarnym Koniu czyli tobie chłopcze - wskazał na mnie - Szybki jak błyskawica, nieuchwytny jak dziki mustang i ofiary to albo w czarnych workach, albo czarny popiół. Chciał bym też prosić o pokój dla mojej chorej żony.
- No z przyjemnością - powiedział Luke - ale jedynym wolnym pokojem jest pokój Quicka
- Oddam go państwu - powiedziałem błyskawicznie - mi wystarczy skóra i kawałek podłogi w kącie przy piecu
- No i właśnie za to ludzie go kochają i są mu posłuszni. On nie chciał nam szefować to my szefa z niego zrobiliśmy bo zaradny, bystry, pomysłowy a co wam mówił będę sami pewnie znacie go lepiej.
Nastało niezręczne milczenie które przerwała Rozi.
- To ja pokarze państwu ten pokój
- A ja zabiorę rzeczy - dodałem i poszliśmy
Gdy wracaliśmy oboje do reszty Różyczka się odezwała
- Żebyś się nie zdziwił z tą podłogą i czemu nic nie powiedziałeś?
- Słońce nie wiedziałem jak to ubrać w słowa byście zrozumiały więc stwierdziłem że lepiej będzie jak same zobaczycie.
wtorek, 3 października 2017
Od Quicka
Spojrzałem na Mariusza, a ten huknął na cały regulator.
- Droga wycieczko szef będzie mówił
- Przecież generalnie nie miałem nic mówić Mariusz. Chciałem tylko abyś sprawdził czy wszyscy są już popakowani.
- No ale skoro już słuchają to niech szef coś powie
- No więc - zacząłem - z przykrością dla was muszę stwierdzić że pojedziemy dalej. Z radością powiedzieć że zajmie nam to miej więcej 2.30 godz I to już wszystko. A ty Drake naprawdę chcesz się napić.?
- Napić też ale chcę tego klauna
- Znaczy że chodzi ci o tego Karła? tak?
- A co to znaczy że już raz go zabiłeś co on jest kuloodporny? Teraz to generalnie i tak nic z nich nie wyciągniemy. Bo są zbyt pijani więc Mariusz raport poproszę
- Pijaków jest 60 rządzi 4 albo 6 a może rządziło 8 ale tych zdjął ten od papierosów
- Kontynuuj
- W celach to też będzie koło 100. Sporo facetów i praktycznie wszystkie babeczki z brzuchami
- No to niedługo będą tu mieli niezłą porodówkę
- Dokładnie - powiedział Mariusz - to co mamy robić
- Najpierw to zdejmijcie mój samochód z paki i go prze flagujcie bo tym czymś to ja już jechać nie będę. Żulom po kneblować gęby i zawiązać ręce i nogi. I wrzucić do tira. No i niech ktoś ich przewiezie jak ziemniaki
- Porzygają się - zauważył Mariusz
- To jak jutro potrzezwieją to będą sprzątać i rzygać. A no i Klauna to znaczy Karła szanujcie bo to prezent. Pózniej wypuścicie uwięzionych ludzi na wszelki wypadek wytypuj 50 osób które zostaną tutaj z Grześkiem. Pogadam z tymi ludzmi i zobaczymy
Po jakimś czasie wycieczka była spakowana. Pijaki w tirze, a ja otrzymałem swój samochód. Wypuścili ludzi uwięzionych w piwnicy. Pogadałem z nimi chwilę w takim sensie czy chcieli by tutaj zostać i takie tam. Co do szczegółów to już miał opowiedzieć im Grzesiek. Ci ludzie w sumie się zgodzili bo i bezpiecznie tu było. Jedno co mnie za niepokoiło to ktoś z nich mówił że widział ogromne stado zombie, które jak się okazało prawdopodobnie kierowało się w naszą stronę. To znaczy w stronę domku
- To co solówka Drake czy jedziemy do domu?
- Jedziemy do domu - powiedział - muszę się czegoś napić
- Wolisz czystą , kolorową a może kawę?
- No nie mów że to wszystko masz
- Ok nie mówię
Ale pokiwałem głową że mam. Zapakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy w drogę powrotną. Po drodze mówiłem chłopakom że jutro trzeba będzie luknąć gdzie są te zombie. Czy jest ich dużo i czy faktycznie stanowią dla nas zagrożenie.
- Droga wycieczko szef będzie mówił
- Przecież generalnie nie miałem nic mówić Mariusz. Chciałem tylko abyś sprawdził czy wszyscy są już popakowani.
- No ale skoro już słuchają to niech szef coś powie
- No więc - zacząłem - z przykrością dla was muszę stwierdzić że pojedziemy dalej. Z radością powiedzieć że zajmie nam to miej więcej 2.30 godz I to już wszystko. A ty Drake naprawdę chcesz się napić.?
- Napić też ale chcę tego klauna
- Znaczy że chodzi ci o tego Karła? tak?
- A co to znaczy że już raz go zabiłeś co on jest kuloodporny? Teraz to generalnie i tak nic z nich nie wyciągniemy. Bo są zbyt pijani więc Mariusz raport poproszę
- Pijaków jest 60 rządzi 4 albo 6 a może rządziło 8 ale tych zdjął ten od papierosów
- Kontynuuj
- W celach to też będzie koło 100. Sporo facetów i praktycznie wszystkie babeczki z brzuchami
- No to niedługo będą tu mieli niezłą porodówkę
- Dokładnie - powiedział Mariusz - to co mamy robić
- Najpierw to zdejmijcie mój samochód z paki i go prze flagujcie bo tym czymś to ja już jechać nie będę. Żulom po kneblować gęby i zawiązać ręce i nogi. I wrzucić do tira. No i niech ktoś ich przewiezie jak ziemniaki
- Porzygają się - zauważył Mariusz
- To jak jutro potrzezwieją to będą sprzątać i rzygać. A no i Klauna to znaczy Karła szanujcie bo to prezent. Pózniej wypuścicie uwięzionych ludzi na wszelki wypadek wytypuj 50 osób które zostaną tutaj z Grześkiem. Pogadam z tymi ludzmi i zobaczymy
Po jakimś czasie wycieczka była spakowana. Pijaki w tirze, a ja otrzymałem swój samochód. Wypuścili ludzi uwięzionych w piwnicy. Pogadałem z nimi chwilę w takim sensie czy chcieli by tutaj zostać i takie tam. Co do szczegółów to już miał opowiedzieć im Grzesiek. Ci ludzie w sumie się zgodzili bo i bezpiecznie tu było. Jedno co mnie za niepokoiło to ktoś z nich mówił że widział ogromne stado zombie, które jak się okazało prawdopodobnie kierowało się w naszą stronę. To znaczy w stronę domku
- To co solówka Drake czy jedziemy do domu?
- Jedziemy do domu - powiedział - muszę się czegoś napić
- Wolisz czystą , kolorową a może kawę?
- No nie mów że to wszystko masz
- Ok nie mówię
Ale pokiwałem głową że mam. Zapakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy w drogę powrotną. Po drodze mówiłem chłopakom że jutro trzeba będzie luknąć gdzie są te zombie. Czy jest ich dużo i czy faktycznie stanowią dla nas zagrożenie.
Od Drake
Jak one mogły być tak głupie. I co to w ogóle ma znaczyć. Jak mogły dogadać się z obcą grupą i obiecać w zamian coś takiego. Przecież myślałem że zwariuje. Naprawdę przywalę temu gościowi i nie interesuje mnie kim jest ani ile ludzi ma za sobą. Nawet gdyby mieli mnie pózniej zastrzelić. Luke szedł za mną ale chyba po to by mnie hamować... Próbował gadać jakieś głupoty że powinienem to przemyśleć itp. Tylko co tu jest do przemyślenia. Ten gościu który przyszedł z dziewczynami nadal szedł za nami.
- Drake uspokój się - wypaliła Rozi
- Ty po prostu się nie odzywaj - odparłem - spadaj stąd gościu bo zrobię ci krzywdę - warknąłem do tamtego
- Naprawdę zamierzasz mu przywalić? - spytał Luke gdy wyszliśmy z budynku
Grupa naprawdę była liczna. Gdyby nie chodziło o moją siostrę pewnie bym odpuścił. Dlaczego nie chciał za żonę Pati?... Przy samochodzie stała masa ludzi i dużo uzbrojonych. No proszę Czarny Koń uwielbia publiczność. Ciekawe jak poradzi sobie z anty fanem. Liczyłem się z faktem że zastrzelą mnie za nim do niego dotrę i zdziwił mnie fakt że choć mieli wymierzoną we mnie broń nikt nie pociągnął za spust. Ludzie schodzili mi z drogi i dobrze.
- Ty... - warknąłem
Kidy w końcu zobaczyłem Czarnego Konia. Wmurowało mnie i zapewne stałem tam z rozdziawioną gębą. Niech to szlak!
- Quick?! - odezwał się Luke
- Ja jestem w jakiejś ukrytej kamerze czy jak? - wypaliłem zdezorientowany - co ty tu robisz?
- Ratuje ci dupę - odparł Quick
- Ktoś mi powie co właśnie się dzieje? - spytałem
- No - zaczął Quick - podobno miałeś mnie bić
- To wszystko nasi? - spytał Luke
- Tak
- Myśleliśmy że... że nie żyjesz - powiedział - gdzieś ty się podziewał? Skąd wytrzasnąłeś tych ludzi? ...
I pewnie zadawał by więcej pytań
- Ty jesteś tym Czarnym Koniem? - spytałem
- Przestańcie zasypywać go pytaniami jak ma wam odpowiedzieć jak nie dajecie mu szans - wtrąciła się Rozi
- Ty milcz - warknąłem - wy wszystkie milczcie bo nie ręczę za siebie. Właśnie po to potrzebowałem tych fajek - warknąłem
- Znowu się zaczyna - odparł Luke - nie mam nic do ciebie stary ale naprawdę nie mam ochoty cię słuchać, ani na ciebie patrzeć. Pewnie mi przejdzie ale pierwsze 24 godzi trzymaj się ode mnie z daleka
- Mam tak samo - odparłem
- Naprawdę cieszę się że cię widzę - powiedział Luke
- Powinienem dać ci w pysk - zauważyłem
Miałem milion powodów by to zrobić.
- Ale chyba mi przeszło - wyznałem - muszę się napić.
- Szefie - wypalił tamten kretyn
Poważnie mnie wnerwiał.
- Mów Mariusz
- Mamy przywódce - wyjaśnił
- Przyprowadzić
Powaga? Ten gościu chodzi jak piesek. Po chwili wrócił z przywódcą grupy. Nie wieże
- Przecież cię zabiłem Klaunie - wypaliłem
- Więc to ty zabiłeś mojego brata - oczywiście krasnoludek rzucał do tego pięknymi przekleństwami
- Podarujcie mi go - wypaliłem - przecież musimy go zatrzymać. Słyszeliście że Karzełki przynoszą szczęście. Może zakończy to mojego pecha. Mam nadzieje że jesteś tak samo zabawny jak twój brat.
- Drake uspokój się - wypaliła Rozi
- Ty po prostu się nie odzywaj - odparłem - spadaj stąd gościu bo zrobię ci krzywdę - warknąłem do tamtego
- Naprawdę zamierzasz mu przywalić? - spytał Luke gdy wyszliśmy z budynku
Grupa naprawdę była liczna. Gdyby nie chodziło o moją siostrę pewnie bym odpuścił. Dlaczego nie chciał za żonę Pati?... Przy samochodzie stała masa ludzi i dużo uzbrojonych. No proszę Czarny Koń uwielbia publiczność. Ciekawe jak poradzi sobie z anty fanem. Liczyłem się z faktem że zastrzelą mnie za nim do niego dotrę i zdziwił mnie fakt że choć mieli wymierzoną we mnie broń nikt nie pociągnął za spust. Ludzie schodzili mi z drogi i dobrze.
- Ty... - warknąłem
Kidy w końcu zobaczyłem Czarnego Konia. Wmurowało mnie i zapewne stałem tam z rozdziawioną gębą. Niech to szlak!
- Quick?! - odezwał się Luke
- Ja jestem w jakiejś ukrytej kamerze czy jak? - wypaliłem zdezorientowany - co ty tu robisz?
- Ratuje ci dupę - odparł Quick
- Ktoś mi powie co właśnie się dzieje? - spytałem
- No - zaczął Quick - podobno miałeś mnie bić
- To wszystko nasi? - spytał Luke
- Tak
- Myśleliśmy że... że nie żyjesz - powiedział - gdzieś ty się podziewał? Skąd wytrzasnąłeś tych ludzi? ...
I pewnie zadawał by więcej pytań
- Ty jesteś tym Czarnym Koniem? - spytałem
- Przestańcie zasypywać go pytaniami jak ma wam odpowiedzieć jak nie dajecie mu szans - wtrąciła się Rozi
- Ty milcz - warknąłem - wy wszystkie milczcie bo nie ręczę za siebie. Właśnie po to potrzebowałem tych fajek - warknąłem
- Znowu się zaczyna - odparł Luke - nie mam nic do ciebie stary ale naprawdę nie mam ochoty cię słuchać, ani na ciebie patrzeć. Pewnie mi przejdzie ale pierwsze 24 godzi trzymaj się ode mnie z daleka
- Mam tak samo - odparłem
- Naprawdę cieszę się że cię widzę - powiedział Luke
- Powinienem dać ci w pysk - zauważyłem
Miałem milion powodów by to zrobić.
- Ale chyba mi przeszło - wyznałem - muszę się napić.
- Szefie - wypalił tamten kretyn
Poważnie mnie wnerwiał.
- Mów Mariusz
- Mamy przywódce - wyjaśnił
- Przyprowadzić
Powaga? Ten gościu chodzi jak piesek. Po chwili wrócił z przywódcą grupy. Nie wieże
- Przecież cię zabiłem Klaunie - wypaliłem
- Więc to ty zabiłeś mojego brata - oczywiście krasnoludek rzucał do tego pięknymi przekleństwami
- Podarujcie mi go - wypaliłem - przecież musimy go zatrzymać. Słyszeliście że Karzełki przynoszą szczęście. Może zakończy to mojego pecha. Mam nadzieje że jesteś tak samo zabawny jak twój brat.
Od Quicka
Generalnie to usłyszałem tylko dziwne słowa Mariusza.
- Huston mamy problem
- Co się dzieje zapytałem
- Ten od fajek co szefowi gadałem wcześniej to idzie szefa bić bo te dwie kobitki to one powiedziały że jedna to będzie niby szefa żona. I że one się niby dogadały z Czarnym Koniem. I ja się chciałem dowiedzieć czy to tak na prawdę było. Bo generalnie myślałem że one sobie tak przy lesie po prostu stały.
- Ty mnie nie uruchamiaj Mariusz. Nie jesteśmy u Ruskich gdzie Bułgarki w lasach stoją. Blondynka to moja narzeczona a ten od fajek to jej brat. A ta cała reszta to trochę skomplikowane ale to też jakby moja rodzina.
- Nie przyswajam ale zrozumiałem pilnować blondynki
- Dokładnie
- A szefa to ten od papierosów to co niech bije?
- Dajcie mu wolną rękę jak musi niech bije. Należy mi się za ten brzuch
- Ten u blondynki? - dopytał Mariusz
- No przecież nie u cyganki
- Ale jak to szef zrobił? Kiedy?
- Wiesz co Mariusz ja już to przerabiałem tej doby
- A że ktoś szefa już o to pytał
- Dokładnie. A co ty Mariusz nie wież jak się dzieci robi?
- Nie no wiem ale ciekaw jestem co szef odpowiedział tamtej osobie
- Że będę szukał bociana z tym kimś
- Nie nadążam za tokiem myślenia szefa
- A ja za całym tym bałaganem
- To co nie strzelać?
- Nie no co ty rodzinę chcesz mi wybić?
No i Mariusz podał przez krótkofalówkę:
- Pilnować blondynki z bocianem i puścić dwóch porąbańców luzem.
- Rozliczę cię z tego Mariusz - powiedziałem
- O kurde to szef to słyszał?
- No skoro mówisz do mnie
- Bo ja to głupi czasem jestem szefie
- No dobra jak coś to się odezwij
Oparłem się o samochód i czekałem aż z budynku wypadnie rozwścieczony Drake i Luke
- Huston mamy problem
- Co się dzieje zapytałem
- Ten od fajek co szefowi gadałem wcześniej to idzie szefa bić bo te dwie kobitki to one powiedziały że jedna to będzie niby szefa żona. I że one się niby dogadały z Czarnym Koniem. I ja się chciałem dowiedzieć czy to tak na prawdę było. Bo generalnie myślałem że one sobie tak przy lesie po prostu stały.
- Ty mnie nie uruchamiaj Mariusz. Nie jesteśmy u Ruskich gdzie Bułgarki w lasach stoją. Blondynka to moja narzeczona a ten od fajek to jej brat. A ta cała reszta to trochę skomplikowane ale to też jakby moja rodzina.
- Nie przyswajam ale zrozumiałem pilnować blondynki
- Dokładnie
- A szefa to ten od papierosów to co niech bije?
- Dajcie mu wolną rękę jak musi niech bije. Należy mi się za ten brzuch
- Ten u blondynki? - dopytał Mariusz
- No przecież nie u cyganki
- Ale jak to szef zrobił? Kiedy?
- Wiesz co Mariusz ja już to przerabiałem tej doby
- A że ktoś szefa już o to pytał
- Dokładnie. A co ty Mariusz nie wież jak się dzieci robi?
- Nie no wiem ale ciekaw jestem co szef odpowiedział tamtej osobie
- Że będę szukał bociana z tym kimś
- Nie nadążam za tokiem myślenia szefa
- A ja za całym tym bałaganem
- To co nie strzelać?
- Nie no co ty rodzinę chcesz mi wybić?
No i Mariusz podał przez krótkofalówkę:
- Pilnować blondynki z bocianem i puścić dwóch porąbańców luzem.
- Rozliczę cię z tego Mariusz - powiedziałem
- O kurde to szef to słyszał?
- No skoro mówisz do mnie
- Bo ja to głupi czasem jestem szefie
- No dobra jak coś to się odezwij
Oparłem się o samochód i czekałem aż z budynku wypadnie rozwścieczony Drake i Luke
Od Rozi do pozostałych
I znów targały mną wszelakie emocje. Od początku apokalipsy nie widziałam tylu ludzi. W końcu wrócili byśmy do jakiejś normalności. O ile w tych czasach można wrócić do normalności... No i nie musieli byśmy martwić się że napadną na nas większe grupy... ale teraz nie uda nam się ukryć. Jakim cudem i skąd Quick ich wytrzasnął?
- To wszystko twoi ludzie? - dopytała Julka
Była chyba tak samo zmieszana jak my. Chociaż ona przecież żyła w licznej grupie. Za to ja chyba już dawno się odzwyczaiłam. Nie znałam tych ludzi i nie wiedziałam czy mogę im ufać. Przerażała mnie ta grupa.
- Mnie też - wyznała Alex co by znaczyło że powiedziałam to na głos.
Tak stałyśmy się aspołeczne... Chociaż nigdy wcześniej nie miałam z tym problemu, Lexi zapewne też. Quick i ten cały Mariusz szli pewnie, za to ja co chwila oglądałam się przez ramię i zauważyłam że nie jestem w tym sama. Nawet nie rejestrowałam gdzie nas prowadzą. Jak mogłam być tak głupia i najpierw nie zapytać się dokąd nas prowadzą. Przecież to Quick kretynko nic by ci nie zrobił - upomniałam się w myślach, ale nie pomagał fakt że pozostałe dziewczyny też były niespokojne. A to wszystko przez tylu obcych nam ludzi, którym Quick musiał ufać. Czułam na sobie wzrok ich wszystkich.
- Może po prostu pójdziemy po chłopaków - zaproponowałam cicho.
I chyba mimowolnie przysunęłam się do Quicka. Jemu ufałam reszcie nie.
- Musimy omówić pewne kwestie - wtrącił się Mariusz
- Nie mówiłam do ciebie - wyrwało mi się - znaczy... O Boże zapomnij że coś mówiłam
Dlaczego jak się denerwuje to zaczynam gadać głupoty.
- Rozi ma racje - poparła mnie Lexi - pójdziemy po chłopaków i wrócimy.
- Nie puszcze was tam - oznajmił Quick a jego ton wskazywał że nie podlega to dyskusji.
- Nie będziesz mi rozkazywał - warknęła Alex - ja idę z twoim pozwoleniem czy bez niego.
- Dobra - zgodził się Quick - wyślę tylko swoich ludzi by sprawdzili gdzie są trzymani i czy nikogo nie ma w budynku
- Swoich ludzi? - warknęłam nie wiem czemu mnie to tak zdenerwowało - to co teraz mamy prosić cię byś przyjął nas do grupy.
- Nie chcę przeszkadzać - wtrącił się Mariusz
- Więc się zamknij - wypaliłam
Czemu ja się tak uparłam tego gościa.
- Po prostu poczekajcie chwilę - powiedział Quick po czym wydał jakieś polecenie Mariuszowi który posłusznie poszedł.
- Dziewczyny - zaczął Quick ale wtedy przerwało mu pojawienie się jakiejś pary w starszym wieku
- Co się dzieje synu? - spytał mężczyzna - Ludzie nie zdążyli odpocząć a już mamy jechać dalej?
- Nasz wnusio wie co robi - odparła kobieta - prawda Czaruś
- Słucham? - dopytałam
Nie było wątpliwości że ci państwo mówią do Quicka. Ale o co chodzi? Jaki wnusio i jaki Czaruś?
- Nie jak dla mnie to trochę za dużo - warknęłam - zostań sobie z dziadkami a my damy sobie radę w znalezieniu chłopaków
Odkręciłam się na pięcie i poszłam w stronę budynku w którym przetrzymywali chłopaków. O co tu chodzi? I dlaczego nas wszystkich okłamał? Szefa jakoś przełknęłam, Czarnego Konia również ale wnusiu... Dziewczyny poszły za mną.
- Super - mruknęłam pod nosem
Ludzie patrzyli na nas dziwnie ale nikt nas nie zaczepił ani nie wymierzył w naszą stronę z broni. Było tu naprawdę dużo ludzi w tym dużo dzieci. W budynku też chodziła masa tym razem uzbrojonych ludzi. Parę razy wymierzyli w nas broń, ale po chwili ją opuszczali i bez słowa szli dalej. I jak na złości musiałyśmy wpaść na Mariusza.
- Więzniów trzymają na dole w piwnicach - wypalił trochę nie pewnie patrząc na mnie
Pewnie znów obawiał się, że się na niego wydrę
- Szef kazał mi iść z paniami - oznajmił
- Więc powiedz szefowi że damy sobie rade - wypaliła Alex słowa które cisnęły mi się na usta.
Zeszłyśmy na dół ale Mariusza nie udało nam się spławić.
Już na schodach usłyszałyśmy Luke
- Drake błagam cię... zamknij się bo popełnię samobójstwo
I Drake
- Pieprzony Czarny Koń! A było tak blisko, i straciłem paczkę fajek!
- Przecież nie palisz kretynie - warknął Luke - po co płaczesz o te fajki
- Wymienił bym się na kawę - odparł jak by to była najbardziej logiczna rzecz na świecie.
Zeszłyśmy na dół, a Julka od razu podbiegła do celi. Nawet Luke przepchnął Drake który opierał się o kraty.
- Co wy tu robicie? - wrzasnął Luke
- Miałyście kretynki zostać w domu - przyłączył się Drake
- I was zostawić - odparła Lexi
- Jak? - spytał Luke
- Dogadałyśmy się z pewną liczną grupą - zaczęła Alex
- Z tym całym zasranym Czarnym Koniem? - dopytał Drake
- Właśnie - zgodziła się Alex
- Czy wy jesteście normalne? Dogadałyście się bez naszej wiedzy - wrzeszczał Drake - Co wy mu obiecałyście?
- Chcę zauważyć że byliście zamknięci - powiedziałam - nie obecnych głos się nie liczy zapomniałeś? To jak otworzyć was czy nie?
- Coście mu obiecali - warknął wściekły Drake
Julka zaczęła otwierać celę.
- Poczekaj - wypaliła Lexi - Lepiej jak Drake będzie zamknięty
- Że co?
- Daliśmy mu Rozi za żonę - wyznała poważnie Lexi
- Co takiego?
W końcu jak się wywrzeszczał jakie to jesteśmy nie odpowiedzialne i że to najgłupsza rzecz na jaką wpadłyśmy wreszcie usiadł oparty o ścianę
- Możesz otworzyć - powiedziałam
Julka otworzyła cele, a chłopacy rzucili się na biednego Mariusza.
- On jest z tej grupy z którą się dogadałyśmy - wyjaśniła Julka
- Trzeba to jakoś odkręcić - wypalił tylko Drake i poszedł na górę
Subskrybuj:
Posty (Atom)