Jak one mogły być tak głupie. I co to w ogóle ma znaczyć. Jak mogły dogadać się z obcą grupą i obiecać w zamian coś takiego. Przecież myślałem że zwariuje. Naprawdę przywalę temu gościowi i nie interesuje mnie kim jest ani ile ludzi ma za sobą. Nawet gdyby mieli mnie pózniej zastrzelić. Luke szedł za mną ale chyba po to by mnie hamować... Próbował gadać jakieś głupoty że powinienem to przemyśleć itp. Tylko co tu jest do przemyślenia. Ten gościu który przyszedł z dziewczynami nadal szedł za nami.
- Drake uspokój się - wypaliła Rozi
- Ty po prostu się nie odzywaj - odparłem - spadaj stąd gościu bo zrobię ci krzywdę - warknąłem do tamtego
- Naprawdę zamierzasz mu przywalić? - spytał Luke gdy wyszliśmy z budynku
Grupa naprawdę była liczna. Gdyby nie chodziło o moją siostrę pewnie bym odpuścił. Dlaczego nie chciał za żonę Pati?... Przy samochodzie stała masa ludzi i dużo uzbrojonych. No proszę Czarny Koń uwielbia publiczność. Ciekawe jak poradzi sobie z anty fanem. Liczyłem się z faktem że zastrzelą mnie za nim do niego dotrę i zdziwił mnie fakt że choć mieli wymierzoną we mnie broń nikt nie pociągnął za spust. Ludzie schodzili mi z drogi i dobrze.
- Ty... - warknąłem
Kidy w końcu zobaczyłem Czarnego Konia. Wmurowało mnie i zapewne stałem tam z rozdziawioną gębą. Niech to szlak!
- Quick?! - odezwał się Luke
- Ja jestem w jakiejś ukrytej kamerze czy jak? - wypaliłem zdezorientowany - co ty tu robisz?
- Ratuje ci dupę - odparł Quick
- Ktoś mi powie co właśnie się dzieje? - spytałem
- No - zaczął Quick - podobno miałeś mnie bić
- To wszystko nasi? - spytał Luke
- Tak
- Myśleliśmy że... że nie żyjesz - powiedział - gdzieś ty się podziewał? Skąd wytrzasnąłeś tych ludzi? ...
I pewnie zadawał by więcej pytań
- Ty jesteś tym Czarnym Koniem? - spytałem
- Przestańcie zasypywać go pytaniami jak ma wam odpowiedzieć jak nie dajecie mu szans - wtrąciła się Rozi
- Ty milcz - warknąłem - wy wszystkie milczcie bo nie ręczę za siebie. Właśnie po to potrzebowałem tych fajek - warknąłem
- Znowu się zaczyna - odparł Luke - nie mam nic do ciebie stary ale naprawdę nie mam ochoty cię słuchać, ani na ciebie patrzeć. Pewnie mi przejdzie ale pierwsze 24 godzi trzymaj się ode mnie z daleka
- Mam tak samo - odparłem
- Naprawdę cieszę się że cię widzę - powiedział Luke
- Powinienem dać ci w pysk - zauważyłem
Miałem milion powodów by to zrobić.
- Ale chyba mi przeszło - wyznałem - muszę się napić.
- Szefie - wypalił tamten kretyn
Poważnie mnie wnerwiał.
- Mów Mariusz
- Mamy przywódce - wyjaśnił
- Przyprowadzić
Powaga? Ten gościu chodzi jak piesek. Po chwili wrócił z przywódcą grupy. Nie wieże
- Przecież cię zabiłem Klaunie - wypaliłem
- Więc to ty zabiłeś mojego brata - oczywiście krasnoludek rzucał do tego pięknymi przekleństwami
- Podarujcie mi go - wypaliłem - przecież musimy go zatrzymać. Słyszeliście że Karzełki przynoszą szczęście. Może zakończy to mojego pecha. Mam nadzieje że jesteś tak samo zabawny jak twój brat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz