wtorek, 3 października 2017

Od Rozi do pozostałych

I znów targały mną wszelakie emocje. Od początku apokalipsy nie widziałam tylu ludzi. W końcu wrócili byśmy do jakiejś normalności. O ile w tych czasach można wrócić do normalności... No i nie musieli byśmy martwić się że napadną na nas większe grupy... ale teraz nie uda nam się ukryć. Jakim cudem i skąd Quick ich wytrzasnął? 
- To wszystko twoi ludzie? - dopytała Julka 
Była chyba tak samo zmieszana jak my. Chociaż ona przecież żyła w licznej grupie. Za to ja chyba już dawno się odzwyczaiłam. Nie znałam tych ludzi i nie wiedziałam czy mogę im ufać. Przerażała mnie ta grupa. 
- Mnie też - wyznała Alex co by znaczyło że powiedziałam to na głos. 
Tak stałyśmy się aspołeczne... Chociaż nigdy wcześniej nie miałam z tym problemu, Lexi zapewne też. Quick i ten cały Mariusz szli pewnie, za to ja co chwila oglądałam się przez ramię i zauważyłam że nie jestem w tym sama. Nawet nie rejestrowałam gdzie nas prowadzą. Jak mogłam być tak głupia i najpierw nie zapytać się dokąd nas prowadzą. Przecież to Quick kretynko nic by ci nie zrobił - upomniałam się w myślach, ale nie pomagał fakt że pozostałe dziewczyny też były niespokojne. A to wszystko przez tylu obcych nam ludzi, którym Quick musiał ufać. Czułam na sobie wzrok ich wszystkich. 
- Może po prostu pójdziemy po chłopaków - zaproponowałam cicho. 
I chyba mimowolnie przysunęłam się do Quicka. Jemu ufałam reszcie nie. 
- Musimy omówić pewne kwestie - wtrącił się Mariusz 
- Nie mówiłam do ciebie - wyrwało mi się - znaczy... O Boże zapomnij że coś mówiłam 
Dlaczego jak się denerwuje to zaczynam gadać głupoty. 
- Rozi ma racje - poparła mnie Lexi - pójdziemy po chłopaków i wrócimy. 
- Nie puszcze was tam - oznajmił Quick a jego ton wskazywał że nie podlega to dyskusji.
- Nie będziesz mi rozkazywał - warknęła Alex - ja idę z twoim pozwoleniem czy bez niego. 
- Dobra - zgodził się Quick - wyślę tylko swoich ludzi by sprawdzili gdzie są trzymani i czy nikogo nie ma w budynku 
- Swoich ludzi? - warknęłam nie wiem czemu mnie to tak zdenerwowało - to co teraz mamy prosić cię byś przyjął nas do grupy. 
- Nie chcę przeszkadzać - wtrącił się Mariusz
- Więc się zamknij - wypaliłam 
Czemu ja się tak uparłam tego gościa. 
- Po prostu poczekajcie chwilę - powiedział Quick po czym wydał jakieś polecenie Mariuszowi który posłusznie poszedł. 
- Dziewczyny - zaczął Quick ale wtedy przerwało mu pojawienie się jakiejś pary w starszym wieku
- Co się dzieje synu? - spytał mężczyzna - Ludzie nie zdążyli odpocząć a już mamy jechać dalej? 
- Nasz wnusio wie co robi - odparła kobieta - prawda Czaruś 
- Słucham? - dopytałam 
Nie było wątpliwości że ci państwo mówią do Quicka. Ale o co chodzi? Jaki wnusio i jaki Czaruś? 
- Nie jak dla mnie to trochę za dużo - warknęłam - zostań sobie z dziadkami a my damy sobie radę w znalezieniu chłopaków
Odkręciłam się na pięcie i poszłam w stronę budynku w którym przetrzymywali chłopaków. O co tu chodzi? I dlaczego nas wszystkich okłamał? Szefa jakoś przełknęłam, Czarnego Konia również ale wnusiu... Dziewczyny poszły za mną. 
- Super - mruknęłam pod nosem
Ludzie patrzyli na nas dziwnie ale nikt nas nie zaczepił ani nie wymierzył w naszą stronę z broni. Było tu naprawdę dużo ludzi w tym dużo dzieci. W budynku też chodziła masa tym razem uzbrojonych ludzi. Parę razy wymierzyli w nas broń, ale po chwili ją opuszczali i bez słowa szli dalej. I jak na złości musiałyśmy wpaść na Mariusza. 
- Więzniów trzymają na dole w piwnicach - wypalił trochę nie pewnie patrząc na mnie
Pewnie znów obawiał się, że się na niego wydrę
- Szef kazał mi iść z paniami - oznajmił 
- Więc powiedz szefowi że damy sobie rade - wypaliła Alex słowa które cisnęły mi się na usta. 
Zeszłyśmy na dół ale Mariusza nie udało nam się spławić. 
Już na schodach usłyszałyśmy Luke 
- Drake błagam cię... zamknij się bo popełnię samobójstwo
I Drake 
- Pieprzony Czarny Koń! A było tak blisko, i straciłem paczkę fajek! 
- Przecież nie palisz kretynie - warknął Luke - po co płaczesz o te fajki 
- Wymienił bym się na kawę - odparł jak by to była najbardziej logiczna rzecz na świecie. 
Zeszłyśmy na dół, a Julka od razu podbiegła do celi. Nawet Luke przepchnął Drake który opierał się o kraty. 
- Co wy tu robicie? - wrzasnął Luke 
- Miałyście kretynki zostać w domu - przyłączył się Drake
- I was zostawić - odparła Lexi 
- Jak? - spytał Luke
- Dogadałyśmy się z pewną liczną grupą - zaczęła Alex
- Z tym całym zasranym Czarnym Koniem? - dopytał Drake
- Właśnie - zgodziła się Alex 
- Czy wy jesteście normalne? Dogadałyście się bez naszej wiedzy - wrzeszczał Drake - Co wy mu obiecałyście? 
- Chcę zauważyć że byliście zamknięci - powiedziałam - nie obecnych głos się nie liczy zapomniałeś? To jak otworzyć was czy nie? 
- Coście mu obiecali - warknął wściekły Drake
Julka zaczęła otwierać celę. 
- Poczekaj - wypaliła Lexi - Lepiej jak Drake będzie zamknięty
- Że co? 
- Daliśmy mu Rozi za żonę - wyznała poważnie Lexi 
- Co takiego? 
W końcu jak się wywrzeszczał jakie to jesteśmy nie odpowiedzialne i że to najgłupsza rzecz na jaką wpadłyśmy wreszcie usiadł oparty o ścianę 
- Możesz otworzyć - powiedziałam 
Julka otworzyła cele, a chłopacy rzucili się na biednego Mariusza. 
- On jest z tej grupy z którą się dogadałyśmy - wyjaśniła Julka
- Trzeba to jakoś odkręcić - wypalił tylko Drake i poszedł na górę  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz