piątek, 6 października 2017

Od Krzyśka

Obudziłem się rano całkowicie wyspany i zrelaksowany w domu była cisza zszedłem na dół a na kanapie siedział Drake i marudził jak tylko mnie zobaczył że boli go głowa. Prosił abym zrobił mu kawę
-Dla mnie też zrób - usłyszałem za sobą znajomy głos Quick - a dla Rozi czekoladę przynieś.
O rety on mnie teraz zabije pomyślałem i szybko poszedłem do kuchni.
-Łepetyna mi pęka - skarżył się Drake
-Domyślam się - odparł tamten i po chwili dodał - tankowałeś dwa dni pozmieniałeś kody
-Bo ci nie ufam - wypalił Drake
-To będziesz musiał zostawiłeś rodzinę na pastwę losu bez jedzenia i broni a dodatkowo kręci się tu gdzieś stado zimnych ja to porozwalałem za zgodą wszystkich teraz będziesz miał troszkę roboty z tymi czytnikami mam takie same wystarczy zamatować - ciągnął dalej tamten
-Powiedz ale szczerze skompromitowałem się - dopytał Quick
-Raczej pobiłeś Mariusza zwymiotowałeś mu na buty znalazłeś nawet kumpla od pokera i wyjaśniłeś mi że grałeś z Salvadore wygrałeś i to mu się nie spodobało
-No tak było hehe ale to nie sprawiedliwe nie wiedziałem że to mafiozo karta szła i nawet nie oszukiwałem
-Różyczka pokazała mi te papiery z instytutu a Mariusz znalazł pamiętnik tego umarlaka wychodzi mi z tego ze wasz ojciec ma jedną cześć receptury profesor ma drugą a trzecia jest tutaj gdzieś idę poczytam może się czegoś doczytam
-I co jak to znajdziesz sprzedasz nas Iwanowi moja siostra jest głupia tylko cię zobaczyła i w spodnie ci włazi
-Powoli stary nie zapalaj się przyznaj naraziłeś rodzinę zmieniając kody i wyjeżdżając bez słowa moi ludzie cie szukali bo dziewczyny się martwiły potem poszło o piwnice więc zlikwidowałem problem gadałem z profesorem i gdy by to się udało to jak były by wszystkie składniki mieli byśmy szczepionkę i ta zimna wojna by się skończyła
-A Iwan - ciągnął dalej Drake
- On dostanie namiastkę szczepionki a ja nawet myślę żeby podesłać mu tego wirusa tam i niech sam zobaczy jak się w świecie zimnych żyje
-Jeżeli zrobisz tak jak mi tu mówisz to mogło by się udać
-No właśnie stary tylko musimy się na to przygotować mam plany całej osady i sprzęt no wszystko tylko zrobić trzeba a bez ciebie nie dam rady
-Nasz wiatrak już długo nie pociągnie a na pewno nie taką ilość energii jaka byś chciał
-Mam części zamienne do tego wiatraka i jeszcze trzy dodatkowe - ciągnął tamten
-Dobra powiedzmy że o tym pomyślę
-Spoko to ja idę do Rozi poczytam jeszcze trochę .On wyszedł a ja przyniosłem Drake kawę
-Ufasz mu? - zapytałem
-Nie wiem - odparł - myślę daj mi spokój
Poszedłem na górę zanieść tę kawę i czekoladę ale skoro Rozi śpi to on mnie zabije nie pewnie zapukałem do drzwi
-Wejdz - usłyszałem i wszedłem o mamusiu żeby tylko mu smakowała ta kawa i żeby mnie nie zabił
-Usiądz Krzysztofie - powiedział ogarnąłem wzrokiem pokój i usiadłem na wolnym fotelu Rozi jeszcze spała i chyba naga była bo ramiona jej tylko widać było ale nie miała żadnych ramiączek
-Wiesz - odezwał się do mnie nie podnosząc głowy znad jakichś dokumentów -Ja ciebie nawet lubię tylko nie denerwuj Rozi. Będziesz mi potrzebny
-Ja do czego? - dopytałem
-Dowiesz się w swoim czasie... dobrą kawę robisz
-Starałem się - odparłem
- A poza tym to czym się wcześniej zajmowałeś?
-Pracowałem w McDonald's
-No to ciężka robota i nie za dobrze płatna co?
-No trochę ale nie narzekałem
-Jasne człowiek jest kowalem własnego losu. A teraz widzisz nie mam nic bo jeden głupek przewalił świat do góry kołami, a my szaraki musimy tu żyć kombinować jedzenie i zabijać te cudaki. A on tam sobie siedzi jak król w Moskwie. Pławi się w luksusach i gówno wie jak wygląda zimny. Ja go zamorduje jak tylko postawie tą osadę... to go ukatrupię sprowokuje i zapierdole na amen
-A Rozi? - dopytałem
-Co Rozi? - zdziwił się i aż podniósł głowę patrząc na mnie
-Nie będziesz jej krzywdził? Bił i sprowadzał mafii do domu i takie inne jak już normalnie będzie ? - Po tym co powiedziałem byłem pewien ze ten typ mnie zamorduje
-Czy ty się w niej podkochujesz Krzysztof? - zapytał wolno wypowiadając każde słowo. - Różyczka będzie moją żoną, będę miał syna. Czy ty rozumiesz że nie krzywdzi się kogoś kogo się kocha. Kogoś tak słodkiego, niewinnego, ufnego i pięknego? Ja nawet palca na nią nie podniosę i nikomu nie pozwolę tak dla jasności - dodał
-O Krzysiek co ty tu robisz - dopytała zaspanym głosem Rozi
-Przyniosłem kawę i tak sobie rozmawiamy. Bo rozmawiamy? - upewniłem się mówiąc do niego
-Tak rozmawiamy - powtórzył podszedł do Rozi i pocałował ją
-Obudziłam się sama - marudziła ciągnąc go do łóżka
-Jestem przecież skarbie cały czas tu byłem. Zszedłem tylko po kawę i czekoladę. Pogadałem z Drake bo nie spał i wróciłem troszkę popracować, a Krzysztof przyniósł mi kawę i tak sobie tu siedzimy i rozmawiamy
-Na pewno? Krzysiu Quick nic ci nie zrobił?
-Nie Rozi - zapewniłem - naprawdę miło się gadało i powiedział nawet ze mnie lubi
-Naprawdę? - zapytała pokiwałem głową
-Naprawdę słonko. Krzysiek jest spoko i lubię go powaga i nic mu nie zrobiłem - uśmiechnął się i wrócił do lektury czyli pamiętnika  ja wyszedłem, a Rozi po jakimś czasie zeszła na dół porozmawiać z Drake dom budził się powoli do życia
-Naprawdę w porządku? - dopytała mnie Rozi - bo Quick jest trochę nerwowy ma na głowie mnie i to wszystko
-Nie martw się. On nic do mnie nie ma i kawa mu smakowała i mówił że będę mu potrzebny... Tylko nie wiem do czego, ale fajnie będzie z nim pracować bo to znaczy że mi ufa skoro jakieś zadanie mi da
-No tak - odparła - a z Drake o czym rozmawiali ?
-W sumie to o wszystkim po kolei i o jego piciu i o kodach i o trupach, Iwanie jakiejś robocie, wiatrakach i zaufaniu. Nie krzyczeli na siebie ni nic i na koniec twój brat powiedział ze się zastanowi czy mu zaufa czy nie i się rozstali - skończyłem a pózniej poczułem się jak Amanda że wy kablowałem wszystko

Od Quicka

Gdy sytuacja z Drakem została już opanowana i wszystkim ulżyło że się odnalazł. Różyczka mnie wyściskała i wycałowała. Amanda zarządziła że zrobimy te USG wreszcie. No i poszliśmy. Oczywiście wszystko z Różyczką i dzidziusiem było w porządku ale na tym monitorze rety jakie to było fascynujące. Ja to widziałem że coś się tam rusza ale Amanda to mi pokazywała gdzie jest głowa, gdzie jest ręka. I jakkolwiek na to patrzyłem to może i nawet się dopatrzyłem że jest to dziecko ale było fascynujące. I było warto. No i oczywiście cieszyłem się że wszystko jest w porządku. Profesor też przyszedł i pozwolił sobie zerknąć. To znaczy najpierw zapytał Rozi czy może, ale Różyczka powiedziała że będzie spokojniejsza jeżeli sam pan profesor spojrzy fachowym okiem. Ja w sumie też nie bardzo wierzyłem swojej siostrze. Pózniej poszliśmy na górę. I zjedliśmy kolacje, którą przygotowała pani starsza. Pózniej jeszcze popatrzyłem na dokumenty Różyczka gdzieś mi zniknęła poszedłem pod prysznic i gdy wracałem w samym ręczniku bo nie wziąłem ciuchów. Więc po nie poszedłem i wracając z powrotem by się ubrać w łazience napadła mnie Różyczka i zaciągnęła do pokoju.
- Przecież skoro idziemy spać to nie musisz się ubierać - stwierdziła
- No zaraz chwila - powiedziałem
- Obiecałeś
- No tak ale nie spanie w mokrym ręczniku
- No to bez ręcznik - ściągnęła mi go
O matko dziewczyno - pomyślałem i położyłem się. Bo i tak nie dała by mi się ubrać z reszto już i tak wszystko widziała. Przytuliliśmy się i poszliśmy spać.

Od Quicka

Pati wpadła do domu i powiedziała że Drake wrócił. W tym samym czasie Borys zameldował mi że Mariusz napierdala się z Drake'em zapytałem gdzie i po chwilach wyjaśnienia po prostu wyszedłem. Szybko dotarłem na domniemane miejsce.
- O pokerek
Drake w tym samym czasie przestał napierdalać się z Mariuszem.
- Czy ty wszystko potrafisz mi zjebać Quick nawet pokera
Kolesie którzy z nim grali natychmiast się ewakuowali. Oprócz jednego którego zatrzymał:
- Filip ty zostań.
- No okej - powiedziałem
Filip zaczął błędnie mi się tłumaczyć w sumie nawet nie wiem po co.
- Szefie to nie tak jak ci się wydaje
- I ty też - wybełkotał już porządnie na chlany Drake - zawsze spierdalasz wtedy kiedy nie trzeba. A ty się wpierdalasz ze swoimi psami wtedy kiedy jest najlepsza zabawa Szefuńciu
- No widzisz widocznie masz złą karmę.
- Gdzieś już te słowo słyszałem - wybełkotał Drake
- No to wtedy gdy Salvadore zamknął cię w bagażniku
- Grałeś z Salvadore? - zapytałem
- No ba - odpowiedział Drake
- I co - dopytałem
- Gówno - odparł Drake
A ten koleś powiedział że Drake wygrał ale to nie spodobało się Salvadore i był bagażnik a nie gówno.  Drake wtedy wstał z pieńka objął mnie ramieniem kiwając się na lewo i prawo wybełkotał. Przy kilkudziesięciu osobach które już się zebrały zwabione krzykami
- No patrz jaki zbieg okoliczności szefuńciu. Najpierw wyruchałeś mi siostrę a potem zajebałeś mi dobrego gracza. W sensie że dupa... jest pod ziemią.
Wszyscy zaczęli bić brawo.
- Z czego wy zacieszacie - ryknął - miałem pokera a on mi rozwalił. Znaczy szefuńcio... nie szefuńcio
- Jasne mistrzu - powiedziałem - chodz idziemy na obiad.
- Wygrałem czipsy i czekoladę
- Zjadłeś to? - zapytałem
Nim zdążył odpowiedzieć puścił kometę która doleciała do butów Mariusza
- Naprawdę szefie
Spojrzałem na niego
- Ja przepraszam ale twój szwagier o rzygał mi buty. Po za tym dostałem od niego w mordę. O rzygany, osrany, zakrwawiony tir i jeszcze o rzygane buty. Kto to będzie sprzątał
- Ja idę na obiad - wybełkotał Drake i puścił drugiego pawia.
Teraz to ja musiałem odskoczyć żeby mnie nie o rzygał.
- Rety co ja żarłem - powiedział jak to wali i zrzygał się trzeci raz
Pociągnąłem go za fraki i powiedziałem
- Chodz idziemy bo zaraz ja się zrzygam
- No ty to już chyba zasłynąłeś. Pierwszy rzygasz rzeczpospolitej polskiej. Wiesz co Quick chyba nie będę jadł już obiadu. Ale jak byś zrobił mojej siostrze drugie dziecko to uwierzył bym że nie jesteś pedałem.
- Teraz się nie da bo ona jest już w ciąży
- To do rób jakoś jesteś szefem a szef może wszystko
Ludzie mieli taką polewkę z niego ja zresztą też się śmiałem bo sytuacja wyglądała naprawdę komicznie.
- Pójdziemy do domu i dam ci wody - powiedziałem
- Chciałeś chyba powiedzieć wódy - zaprotestował
- No wódy przez o
- A pewnie tak to po rusku jest
- No jakoś tak będzie leciało - powiedziałem
Wtedy przyszła Alex.
- A co on taki o rzygany?
- Alex wóda przez o czaisz
- On jest taki pijany czy bredzi?
- Już aż taki nie jest - stwierdziłem trzy razy się zrzygał. Raz o rzygał Mariusza, drugi raz prawie mnie a trzeci raz rzygał bo poczuł rzyga. chyba...
- Dobra chodzimy do domu bo to przedstawienie musi się skończyć
- Rety - westchnęła Alex - ale znalazłeś go tak równo z Pati
I wtedy Drake na wpółprzytomny się odezwał
- Może rozbierany pokerek?
- No już ja cię rozbiorę - powiedziała Alex
- Ale fajnie - odpowiedział Drake - musi jednak coś być z tą karmą - bełkotał dalej
- Wiesz o co mu chodzi? - dopytała Alex
- To takie powiedzenie tylko a generalnie to chlał, zeżarł czipsy czekoladę i mamy załączony obrazek.
- No ale przynajmniej cię nie bije - stwierdziła Alex
- Bo szefuńcia się nie bije... szanuj szefuńcia bo masz jednego... Bo szefuńcio zabił swojego szefuńcia i zabije szefuńcia, szefuńcia i będzie szefuńciem nr 1. Więc ucz się Alex i kochaj szefuńcia swego jak siebie samego.
- I kto to mówi - powiedziała Alex
- pierwszy pedał rzeczpospolitej do ciebie mówi
- Alex nie słuchaj go proszę cię
- Ale ja się o niego martwię on bredzi
Po dwóch dniach powinien wytrzezwieć. Ale zapewne nie będzie nic pamiętał
- Wszystko będę pamiętał szefuńciu, a miałem pokera.
Zaciągnęliśmy Drake do domu, położyliśmy na kanapę z głową w misce i ktoś miał go pilnować. Znaczy ten co będzie miał wartę. Wszystkim ulżyło gdy go zobaczyli nawet w tym stanie. Luke skomentował to tak:
- Mówiłeś że wykopiesz go z pod ziemi a nie z gorzelni
- No widzisz tak czasami bywa Luke że jesteśmy tam gdzie nas nie chcą
- Ale ja ciebie chcę szefuńciu - i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

Od Drake do kogoś

Miałem już kompletnie dość całej tej sytuacji. Miałem dość staruchów i Borysa, ale przede wszystkim miałem dość Quicka. Przyjechał nie wiadomo skąd, nie wiadomo z kim i udaję wielkiego szefa. Czy oni nie widzą tego... Nie widzą że to jest jakaś ściema. Musiał dogadać się z Ivanem przecież inaczej nie przyjechał by z tyloma ludzmi którzy są na skinienie palca. Jeszcze parę dni a nasze głowy będą ozdobą na półce Ivana. Wcale bym się nie zdziwił gdyby to zrobił i nie dziwie mu się ale pozostali. Czy oni naprawdę są ślepi. Ludzie od zawsze są fałszywi a już na pewno w świecie takim jak ten. A jeżeli jakimś cudem nie chodzi o nasze głowy to niedługo... to już się zaczyna. Od razu sądzi że będziemy robić to co jego pieski. Musiałem wydostać się stąd jak najszybciej. Moja siostra jak i pozostali robili co tylko chciał. Nie mogłem pozwolić na to by pokazali mu bunkier to jest nasza jedyna przewaga. Ani on, ani jego ludzie... ani Ivan dla którego wszyscy pracują nie mogą się o tym dowiedzieć. Zmieniłem kody i wyszedłem z domu. Rozi jak by się trochę wysiliła bez problemu złamała by kod ale mam nadzieje że nie będzie próbować. Poszedłem do ostatniego domu gdzie mieliśmy zaparkowane samochody. Znam całe te miasto i wiem gdzie co jest. Więc po drodze wszedłem do jednego z domów gdzie właściciel w piwnicy miał dużą winnice. Wziąłem trzy butelki i wrzuciłem na tył samochodu. Jechałem w sumie sam nie wiedziałem gdzie. Zatrzymałem się dopiero w jakimś sąsiednim miasteczku. Tablica z nazwą była już tak zniszczona że nie dało się odczytać nazwy. Tu też znalazłem w domach i sklepach butelki z różnorodnym alkoholem. Miałem serdecznie dość... Może to z mojej strony dziecinne zachowanie. Robiłem tak zawsze jak matka robiła mi jakieś jazdy. Nie wiem jak długo siedziałem w tym samochodzie, nie wiem ile butelek i czego wypiłem, ale chyba przyszedł czas wracać do domu. Jak to dobrze że jestem jedynym uczestnikiem ruchu drogowego. Wróciłem do domu, zatrzymałem samochód przed domem, nie odważyłem się wstawić go z powrotem do garażu. Zgarnąłem jeszcze butelki i miałem wracać do domu kiedy zobaczyłem Pati
- Gdzie byłeś? - spytała
- Na zwiadach - odparłem
- I czego się dowiedziałeś? - dopytała
- Nic nowego, puste miasta i ulice gdzie nie gdzie śmierdzący zombie. Norma
- Idziesz do domu? - spytała
- Tak...yyy... Nie - zacząłem - nie, nie idę. Idzi do domu ja potrzymam warte
- Ty?
- A co się tak dziwisz? Wracaj do domu tylko zostaw mi spluwę po nie mam
- Chcesz mi powiedzieć że pojechałeś bez broni? - dopytała zdziwiona Pati
- No przecież mówię - mruknąłem siadając na pniu
Zombie pełniący wartę zamerdał ogonem i przyszedł się pogłaskać. Pati nie bardzo przekonana ale poszła do domu. Minęło trochę czasu i zaczęło mi się nudzić. Zacząłem więc pić następną butelkę kiedy ulicą szedł jakiś typek
- Ej ty tam - wrzasnąłem
- Do mnie mówisz? - spytał koleś
Miał może 25 lat więcej chyba nie.
- A widzisz kogoś jeszcze. Ja pije a ty pijany jesteś?
- Czego chcesz? - spytał
- Jak masz na imię? - odparłem pytaniem na pytanie
- Dawid - odpowiedział niepewnie
- No wiec Dawid chciałem za proponować ci żebyś się ze mną napił
Chłopak zdziwiony podszedł do mnie. Podałem mu butelkę nie zdecydowanie nie miał 25 lat był młodszy zapewne nieletni. Pociągnął dużego łyka i oddał mi butelkę
- Jestem Drake - przedstawiłem się pokazując mu aby usiadł - ile masz lat?
- 17 - odpowiedział zdezorientowany
- więc słuchaj młody - zacząłem - umiesz grać? - spytałem wyciągając z kieszeni talię kart
- Jasne - odparł
- Więc co stawiam flaszkę - zacząłem
- Wchodzę - odparł kładąc na ziemie paczkę fajek
Ograłem go z fajek, zegarka i niezniszczonej czapki nike
- Poczekaj zaraz się odegram - powiedział - tylko pójdę po czekoladę, kawę i paczkę Laysów
- O tak nigdzie się nie ruszam - zapewniłem
Po chwili wrócił z fantami do dalszej gry oraz z czterem kumplami. Piliśmy jakąś następną flaszkę i gra rozkręcała się na całego. O tak kawa...
- Znam cię - wypalił jeden z nich
- Powaga? - dopytałem nie podnosząc oczu z nad kart
- Drake Blake prawda? - dopytał tamten dopiero teraz na niego spojrzałem
Jeżeli go znałem teraz sobie tego nie przypominam. A wielka blizna na policzku i tak uniemożliwiała mi rozpoznanie
- Ta - mruknąłem
- Filip Zawadzki - powiedział chłopak
Miał racje znał mnie a ja znałem jego... Grywałem z nim w karty już parę lat. Mało tego to z nim przepijałem wszystko co wygrywałem. To on często ratował mi dupę zaprowadzając mnie do domu, albo dzwoniąc na pogotowie
- Co u ciebie? - spytałem - ciesze się że żyjesz
- Ja też stary - odparł - myślałem że cię załatwili
- Przecież zawsze wygrywam - przypomniałem
- No tak ale ostatni raz jak się widzieliśmy - zaczął
Pamiętałem dobrze ten dzień. Byłem w kasynie grałem z czterema kretynami którzy stawiali dużo, ale Filip szybko się ewakuował wygrywając nie wiele.
- Miałem dobrą karmę i wygrywałem dużo - powiedziałem
- Grałeś z Salvadorem jak zobaczyłem że wygrywasz wiedziałem że będą kłopoty. Myślałem że cie załatwili
Wtedy do nas podeszło około 8 uzbrojonych typów.
- Mariusz o co chodzi? - dopytał Filip
- Tylko gramy - dodał Dawid
- My nie do was - odparł Mariusz patrząc na mnie
Wiedziałem że znam tego typa. To ten piesek Quicka nr 1 labo 2 w zależności która cyfrą jest Borys
- Czego? - warknąłem - nie widzisz gram trochę mnie rozpraszasz piesku
Chyba go wkurzyłem bo mi przywalił. Podniosłem się rozsypując karty i oddałem przywalając mu pięścią w ryj. Zaczęliśmy się lać a miałem tak dobre karty.

Od Quicka

Jak już zaczaiłem to powiedziałem o dziwo na głos
- Witamy w piekle synu, to siódmy jego krąg
Borys do mnie:
- Słucham
Ja do niego:
- Jak nie rozumiesz to zamknij ryj ja pierdole mówię bardziej do siebie. Kody, bunkier, laboratorium, pedalstwo co to ma być. I lojalnie wszystkich ostrzegam że będę rzygał jak zdołam coś przełknąć
Rozi mnie uspokajała a starsza pani głaskała po głowie.
- Zostaw moje włosy kobieto. I wezcie tą babkę ode mnie. Borys po Mariusza
Wszyscy patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem. Starsza pani ode mnie odskoczyła i zaczęła płakać
- Czaruś jak możesz do babci takie słowa
Tylko Rozi przytuliła moją głowę do swojego brzucha i powiedziała
- John proszę
Mariusz już przyszedł. Profesor próbował uspokoić żonę. Wiem czego oczekiwała Rozi spojrzałem porozumiewawczo na Mariusza. Borys nie wiem czemu wyjął spluwę. Wstałem od stołu i powiedziałem przytulając starszą panią do siebie
- Babciu ja cie bardzo przepraszam potargałaś mi włosy, a wiesz jak tego nie lubię
- No właśnie kochanie - powiedział profesor - nawet kwiatuszek tego nie robi.
- No już Czaruś usiądz nie denerwuj się. Stara jestem zapomniałam chyba musisz mi kupić jakiegoś pieska.
- Chyba tak - powiedziałem
- Musisz coś zjeść kochanie
- Babciu usiądz - powiedziałem - Rozi nałoży mi odpowiednią porcję
Starsza pani zdezorientowana popatrzyła po wszystkich.
- Ach to ty kochanie - powiedziała do Rozi. - No tak pamiętałam że masz na imię Rozi. Kojarzyłaś mi się z jakimś kwiatuszkiem tylko nie wiedziałam z jakim.
Dobra starą mam z głowy.
- Borys co ty wydziwiasz - ryknąłem
- Próbuje bronić szefa - odparł
- No chyba siebie - zarechotał Mariusz - szefa przed staruszką też coś
- Mariusz wez troje ludzi rozpierdol te wszystkie furtki
- No właśnie. Znaczy jakie furtki szefie?
- Drzwi do piwnicy, garaż i tam są jeszcze jedne drzwi. Rozwal to delikatnie i po cichu. Jest w huj tych czytników więc zawsze można zamontować drugi. Wyślij 30 osób. Niech poszukają tego kretyna.
- Tego od sera? - dopytał Mariusz
- Mariusz wiesz że balansujesz na krawędzi
- Szef to ma fazy jak baba w ciąży
Wtedy wstałem
- Jezu znowu - powiedział Mariusz - ale ja szefa bardzo lubię. Generalnie fajnie jest być wojskowym mafiozo. I niech szef nie myśli że sram w gacie bo jeszcze nie
- Mariusz czy ty sugerujesz że chcesz skorzystać z łazienki
- Nie ja zrobię o co szef poprosił. A tego pana to dostarczyć w kawałkach czy jak
- Żywego kretynie - ryknął Borys - toż to szwagry są
- Borys wez powiedz szefowi
- Ale co?
- No wiesz te dwie sprawy
- A to... dobra
Mariusz poszedł
- Borys o co mu chodziło
- Szefie ty zjedz proszę cię i z rzygaj się jak musisz to nic ważnego naprawdę. To tylko ten prezent nadal się rusza bo go nie rozpakowałeś. No i nie ma chętnego do sprzątnięcia tira po tej rozwałce. A czterech wspaniałych to Mariusz do drzewa między tych śmierdziuchów przywiązał A tamci już się posrali bo śmierdzi gównem bo te coś nie dość że śmierdzi padliną, rusza się to jeszcze charczy.
- Coś jeszcze?
- A to tylko tyle że będziesz miał delegacje z koloni
- Coś się ludziom nie podoba? o czymś nie wiem?
- Nie wszystko w porządku szefie oni tylko chcą ale to nic złego... Ja nie mogę powiedzieć bo zepsuje niespodziankę
- Niech oni mi znajdą tego Drake i jedz szukaj razem z nimi a i powiedz chłopakom że jest naprany w trzy dupy.
Po tym wszystkim usiadłem i zaprosiłem wszystkich do obiadu. Rozi spojrzała na mnie i powiedziała pytająco
- John?
- Kochanie ja tylko chcę go znalezć. Skoro jest naprany głupot narobi
- Słusznie - stwierdził Luke - kody pozmieniał bo mu powiedziałem że wódy nie dostanie. Sam je zna więc znów się na pruł.
- Dokładnie - powiedziałem - wypierdolę to wszystko w kosmos bo cały alkohol trzeba gdzieś indziej przenieść po za tym dostęp do wszystkiego musi być. - Wszyscy zgodnie pokiwali głowami.
Profesor skomentował że czytników mamy sporo że da się to zainstalować nie ma problemu.
- Ale znajdziesz go? - zapytała Alex
- Z podziemi go wykopie dla ciebie i Rozi w sumie sam nie wiem dla której bardziej. U mnie się nie znika. Po za tym nie miał flagi więc każdy może odstrzelić mu łeb

Od Rozi

Próbowałam pogadać z Drake'm. No w sumie cała ta żenująca sytuacja wynikła właśnie przez niego, ale nigdzie nie mogłam go znalezć. Na szczęście zbliżała się pora obiadowa. Miałam nadzieje że się pojawi. Im bardziej próbowaliśmy ich pogodzić tym bardziej zaczęli skakać sobie do gardeł. Choć było trudno próbowaliśmy żyć normalnie jak dawniej. Podobno Pati była na warcie a Jula siedziała przy radiu. Swoją drogą ciekawe jak one się dogadują. Poszłam sprawdzić kody ale faktycznie Drake je pozmieniał a od Mateusza dowiedziałam się że nikomu ich nie podał. Czy on jest normalny? Na dole jest bunkier, na dole mamy całą broń i zapasy a on po prostu zniknął. Alex chyba tez zaczynała się martwić bo nerwowo chodziła po salonie. Próbowałam chociaż udawać opanowaną i skupioną na filmie. Amanda siedziała czytając jakieś głupoty. Żona profesora właśnie skończyła gotować obiad. I zaczęła nakrywać do stołu. Choć zmieniło się wiele nie dotyczyło to pory obiadowej. Drake zawsze był chyba że pełnił wartę. No nie ukrywajmy że to są nie liczne momenty kiedy jesteśmy wszyscy a Drake nie może odpuścić sobie tych kilku chwil by się po wygłupiać tak by wszyscy widzieli. Nie ukrywajmy że mój brat uwielbia być gwiazdą. Wrócił już nawet Quick.
- Ten kretyn przywrócił już stare kody? - dopytał Mateusz
- Uważaj co mówisz - ostrzegłam
- Życie ci nie miłe - warknęła Alex
Nie myślałam że między nimi to tak na poważnie.
- Dobra sorry - powiedział szybko - po prostu chciałem wiedzieć czy Drake przywrócił kody
- Nie - odparłam - sprawdzałam
- Przecież to jest głupota - wrzasnął
- Niestety muszę się zgodzić to nie dorzeczne - wypaliła Amanda - gdzie on w ogóle jest?
- Wyszedł i nikomu nic nie powiedział - wyjaśniła Alex
- To u niego normalne - uspokoiłam ją - znaczy było normalne przed apokalipsą. Odkąd to wszystko się zaczęło nie miał takich akcji   
- Drake umie o siebie zadbać - uspokoił Luke - chyba z nas wszystkich on jest najbardziej przebiegły
Nie wiem czy Alex coś się uspokoiła ale przynajmniej zaczęła jeść
- Co się stało? - spytał Quick
- Pati mówi że Drake wziął jeden z chodliwych samochodów które mamy zaparkowane w garażu ostatniego domostwa i gdzieś pojechał.
- Ktoś zna te kody? - ciągnął dalej Mateusz
- Zapchaj się tymi kodami - warknęłam - nie znasz innych słów.
- Mateusz ma racje. W piwnicy mamy całą broń i zapasy musimy mieć do nich dostęp - powiedział spokojnie Luke - ale w tej chwili to nie jest najważniejsze - zauważył - Drake jest głupkiem i denerwuje mnie na maksa no ale to Drake. W tym Krakowie widziałem jak tych dwóch kretynów robi wszystko co on chce. Nie musiał ich zabijać i mógł mnie tam zostawić a sam wygrać sobie wolność jednak tego nie zrobił. Przecież nie mieliśmy pojęcia że po nas przyjedziecie...
- Nie ukrywajmy że jak Drake nie wróci to wszystko padnie - powiedziała Alex
- Wróci - zapewniłam - po prostu musiał odreagować
Miałam nadzieje że taka jest prawda ale sama już nie wiedziałam.
- Dlaczego wyjechał? - spytał Quick
- Nie wiem - powiedziałam w momencie kiedy Alex wstała i poszła na górę
- Wygląda na to że teraz drudzy będą się godzić i kłócić. - powiedziała Amanda
- U nich to akurat normalne - skomentowałam
Pod stołem ścisnęłam rękę Quicka. Miałam dziwne wrażenie że Krzysiek próbował ze mną o czymś pogadać ale ostatecznie się rozmyślił. Tak my też musimy w końcu pogadać. Oczywiście reszta gadała o tym co teraz zrobimy z kodami.
- Wy macie nadzieje że on je jeszcze pamięta? - spytała Pati w progu
- A ty nie na warcie? - spytał Luke
- Wrócił Drake powiedział że mnie zastąpi - oznajmiła - chociaż w sumie to nie wiem czy nie widzi podwójnie.
- Co? - dopytałam
- No jest dobrze wstawiony - odparła
- Nasi goście z Rosji już pojechali? - spytał się profesor zmieniając temat

Od Krzyśka

Niosąc śniadanie dla Rozi miałem nadzieje że uda nam się porozmawiać. Naprawdę ją lubiłem a nawet więcej niż lubiłem. Szkoda mi jej było. Miała 16 lat ten jej cały Quick to jakiś psychopata. Pózniej znikł, było jakoś normalnie. I nawet wydawało mi się że Rozi troszkę mnie polubiła. A tu masz ten objawił się jako czarny koń. I jeszcze oznajmij jej że będzie zabijał wszystkich po kolei. I ja wchodzę tam a on po prostu sobie leży, śpi czy cokolwiek tam robił. Był z moja Rozi w łóżku. To znaczy to nadal była jego Rozi ale jak by mi ktoś powiedział że ma krew na rękach zabija i zabijać będzie dalej i że się nie zmieni. To ja już bym spokojnie przy nim tak nie poleżał. A Rozi mało tego że obok niego leżała to bóg ich tam wie co oni tam robili. A ja człowiek stateczny miałem niby gównianą robotę w tym Mc ale stałą. Dobrze płatną... to tak w miarę... powiedzmy. No ale ta kasa była co miesiąc jakaś. Nawet jej ciążę za akceptowałem, a tu ten się zjawia z całą armią jakiś ludzi. Rozstawia wszystkich po kontach bo on silna mafia. I jak się pózniej okazało to jeszcze nawet nie tknął tej biednej Rozi. No ona to taka biedna jest. Chociaż w sumie to nawet i nie wygląda, a może baby już takie są, że zobaczą kawałek błyskotki znaczy to był szmaragd i to dość duży. No i białe złoto. Droga zabawka nawet ten Mariusz się na to spuszczał. I gadał że to musiało majątek kosztować ale w sumie takiego szefuńcia na takie coś stać. No i ci wszyscy ludzie i wojskowi i ten profesor i ta jego żonka. Czaruś to może i on jest ale taki dla babeczek. Dobra nawet jest przystojny, ale nie umie postępować z kobietami ja to bym załatwił sprawę inaczej. I na pewno taki to każdą może mieć a zresztą jak gadał ten cały Mariusz i w ogóle wszyscy co oglądali ten cały śmieszny film bo nas to wyrzucili tylko Jula została. To nawet ta piękna córeczka Ivana się na niego śliniła. I Drake i Luke zgodnie mówili że jest ładna. Przecież mógł ją sobie mieć. No i w tej Rosji nie ma zimnych mógł tam przecież zostać. Po co mu taka szara myszka jak Rozi. Ale teraz to ja już nie wiem kto tu nad kim skacze. Babcia rządzi w kuchni nawet raz Witek łyżką dostał w głowę. I powiedziała że jest imbecyl. Bo za dużo czegoś tam nasypał. A takie rzeczy jak pizza czy coś z Mc to powinniśmy jeść tylko przy jakiś okazjach tak nam zakomunikowała pani starsza. Oczywiście profesor ją poparł. Amanda powiedziała że zdrowe żywienie to jest podstawa. Cała reszta nic nie mówiła w sumie nic bo posmakował im obiadek babuni. No ale babcia to cały czas bo Czaruś to o formę musi dbać bo Czaruś to dba o nas bo Czaruś to nas utrzymuje. No i ja w końcu nie wiem czy on jest ich jakąś rodziną czy nie jest. Ta babcia to podobno chora ale żeby aż tak chorym być. No ja się na tym nie znam. Tylko Drake zachował jakąś normalność ale też miałem ochotę mu przyłożyć. Jak tak wyskoczył na tą biedną Rozi. A ten cały John bo tak podobno ma na imię wreszcie się dowiedziałem. To zaraz byle czego też się zapala. Jakąś muszę porozmawiać z Rozi. Jakoś po kryjomu żeby nie widział nie słyszał. No bo przecież to morderca jest. Na pewno będzie bił ją i dziecko. Teraz tak mówi że on jej nie uderzy. Ale pózniej będzie ją lał i będą musieli oglądać całą tą masakrę. A jak już stało by się normalnie na tym świecie. To pewnie pił by, w domu pewnie była by mafia, narkotyki a Rozi robiła by za służącą. Przynieś, podaj, pozamiataj. Ja muszę z nią porozmawiać. 

Od Quicka

Gdy z całej tej sytuacji udało wybrnąć mi się obronną ręką. Próbowałem skoncentrować się na tych ruskach. Przypomniało mi się też że mamy w tirze tych z Krakowa.
- Boże jak to dobrze że ja sam nie będę musiał otwierać tego tira. Pewnie jest cały osrany i orzygany masakra
Ale jednak to co powiedział Drake tak mnie rozwaliło że nie dawało mi spokoju ani myśleć też mi nie pozwalało.
- Mariusz wez ich na kolonię. Pod bronią dajcie im coś zjeść i niech siedzą w namiocie.
- Mamy czekać - oburzył się jeden z nich - Szef mi rozkazał
- Gówno mnie to obchodzi - nie dałem mu dokończyć
Jednak tamten swoje
- Ivan - wtedy Mariusz przystawił mu broń do skroni
- Milcz - powiedział
- Tutaj ja jestem szefem - powiedziałem - i jak mówię że macie czekać to będziecie właśnie to wykonywać. Otrzymacie posiłek więc się cieszcie że chociaż to
Jakiś tam się wychylił
- Ivan cie zapierdoli - ryknął
W tym samym czasie padł strzał i koleś rąbnął na glebę nieżywy. Różyczka wtulił się we mnie.
- Przepraszam kochanie nie miałaś tego oglądać.
- Wiem musisz nad tym panować ale ja się boje
- Mnie się boisz słońce?
- Nie boje się ociebie
- Mariusz wrócę niebawem
- Chodz słoneczko pójdziemy sprawdzimy tą moją domniemaną niewierność
- Nie jesteś siebie pewien - dopytała
- Czemu tak myślisz słonko? Chcę żebyś ty była pewna mnie. Po za tym może skończą się jakieś gdybania twojego brata.
Miałem pogadać z profesorem żeby po prostu to wszystko tylko napisał bo przecież wiem co robiłem. Ale w sumie to poddam się tym badaniom czymkolwiek one są i niech Rozi będzie tego świadkiem bo ja naprawdę nie mam nic na sumieniu. A ona będzie wszystko wiedziała i wszystko widziała. I nawet jak Drake w to nie uwierzy to przynajmniej ona będzie mnie pewna. No i poszliśmy do profesora. Profesor od razu wykluczył Amandę z całej sprawy.
- To co będziemy pisać synu - powiedział
- Tak panie starszy ale najpierw będziemy się badać.
- Ale tak na poważnie? - dopytał profesor
- Tak panie starszy
- To będzie bolało
- Co nas nie zabije to nas wzmocni
- A panienka to może wyjdzie
- Nie ona zostanie
Wtedy Rozi się odezwała czy może przynajmniej się odwrócić. Jak profesor wydał polecenie że mam zdjąć spodnie i położyć się na brzuchu. Profesor podał Rozi krzesełko odwrócone do ściany. I powiedział
- Usiądz kwiatuszku - i kontynuował dalej - jak żyje długo na tym świecie. Prowadziłem różne wykłady, pracowałem z różnymi ludzmi, nawet psychicznie chorymi. Moja żona jest poważnie chora ale w mojej karierze pierwszy raz się zdarza. Żeby faceci bili się no o kobietę to niby normalne ale o siostrę, narzeczoną i pedała. I jak tu stoję to ja mogę wykonać te badania ale pan Drake będzie musiał też się zbadać. Nie rozumiem was kochani i waszego sporu ale przepraszam i zakomunikuje to na rodzinnym zgromadzeniu że za przeproszeniem może pan Drake jest sam szlachetnym dupowłazem. Ja przepraszam kwiatuszku że to powiedziałem - zwrócił się do Rozi
- To by było sprawiedliwe proszę pana - stwierdziła.
A ja tak leżałem i tego wszystkiego słuchałem i cieszyłem się że nic nie jadłem dzisiaj. No i myślałem że o rety to będzie bolało. No i profesor wykonał to pierwsze badanie. No i stwierdził że to jest niemożliwością żebym był pedałem przynajmniej z tej strony. Pomyślałem fajnie wiec jednak nikt mnie nie zapinał. Bo jak byłem nie przytomny to może jednak ktoś coś.
- To teraz drugie badanie - powiedział podając mi kubeczek.
- Mam nasikać - powiedziałem - tak?
- No to drugie chłopcze - powiedział zażenowany profesor
- Eee... ale ja się nigdy tam nie dotykam... no tylko wtedy jak się myje.
No jak ja kurwa mam to zrobić. I wtedy Rozi stanęła na równe nogi i stwierdziła że ona mi pomoże. Profesor taktownie wyszedł też bym wyszedł gdyby to nie dotyczyło mnie.
- Ale jak ty masz mi niby w tym pomóc słońce? - dopytałem
- No już cię dzisiaj raz uruchomiłam. Teraz wystarczy dokończyć cię uruchamiać i nadstawić kubeczek.
No po prostu żenada pomyślałem ale wystarczyło że się trochę poprzytulaliśmy i że Różyczka usiadł mi na kolanach zupełnie ubrana. Najpierw to o bogowie niech to się już skończy. Ale pózniej zaczęła mnie uspokajać, rozmawiać ze mną, trochę się po przytulaliśmy, po całowaliśmy i wyszło że jestem taki mięki. Bo to wystarczyło i było po wszystkim. Rozi poszła po profesora a ja się ubrałem i o żenada ja naprawdę usłyszałem to co usłyszałem niech mnie ktoś strzeli w mordę. Rozi wchodząc rozmawiała z panem starszym
- Ja go nawet tam nie dotykałam żeby nie było i trochę nam się porozlewało. Jesteśmy oboje brudni.
Powiedziałem:
- O matko i córko Różyczko proszę cię czy naprawdę wszyscy muszą to wiedzieć.
- Profesor musi żeby nie było że zacieramy jakieś dowody. No bo ja ci wierze
A profesor odezwał się że po tym wszystkim to on też mi wierzy i jak żyje to z czymś takim się nie spotkałem.
- Dobrze to poczekajcie ja to teraz zbadam, albo wezmiemy świadka. Wiesz co synu jak się zgodzisz to utrzemy nosa twojej siostrze. Ja najpierw to obejrzę i powiem wam co i jak, pózniej zawołamy Amandę i zobaczymy czego jej tam na tych studiach i praktykach nauczyli.
Rozi to zgodziła się od razu i od razu była na tak ja nie bardzo byłem tego pewien, ale mnie ubłagała. I się zgodziłem. Profesor zbadał tą próbkę i powiedział:
- Wszystko się zgadza z godnie z datą
I jeszcze chciał coś dodać ale poprosiłem go by już nic nie mówił. Ale on i tak powiedział że jestem ponad datę. Wtedy Rozi się zaniepokoiła i się rozryczała
- Chcę pan powiedzieć że to nie jest jego dziecko
- Znaczy ty to wiesz i on to wie z tych badani to wynika tyle że jeżeli coś robił to ewentualnie z tobą jeżeli tak twierdzicie bo ogólnie to wygląda jak by w ogóle nic.
- No więc dawaj tu Amandę - powiedziałem już odruchowo do profesora.
- No wreszcie mówisz jak mój szef
- Profesorze ja przepraszam poniosło mnie
Profesor oczywiście wnikliwie sprawdził Amandę która miała milion teorii na moje zdradzanie Rozi w jakikolwiek sposób. I chyba nawet nie zarejestrowała o co zapytał profesor a brzmiało to dokładnie tak
- Amando czy ty chcesz powiedzieć że twój brat mógł mieć styczność płciową z kosmitą?
- Tak profesorze - powiedziała Amanda wpatrzona w mikroskop
- Czy ty mnie słuchałaś dziewczyno? - dopytał profesor
- Tak profesorze
- Czy wy to słyszycie moi drodzy? - zapytał się nas
A my z Różyczką chórem
- Tak profesorze
- Boże czemu ja nie mam dyktafonu i tego nie nagrywam - powiedział profesor. Gdyby zrobiło się już normalnie zaczęły by działać uniwersytety to studenci mieli by nie lada orzech do zgryzienia. Co ja mówię studenci. Lekarze na seminarium. Jak to jest możliwe żeby lekarz medycyny mógł tak się pomylić.
- I wierzyć w ufo - dodała Rozi
- Kwiatuszku ty się nie denerwuj. Teraz musimy zmusić do badania pana Drake.
- Ciekawe z kim robił to Drake według Amandy - skomentowała to Rozi z uśmiechem
Z papierkiem w ręku w dobrych humorach przytuleni do siebie wyszliśmy z laboratorium a Różyczka to ciągnęła:
- Że jak ja z ufo to Drake może z jakimś robakiem albo zimnym
Zaczęliśmy się śmiać. Pózniej ją zatrzymałem pocałowałem i powiedziałem
- Dziękuje że mi pomogłaś
- Ktoś musiał - uśmiechnęła się - no i zrobiłam to z przyjemnością
- No i wyszedłem na mięczaka
- Oj to była stresująca sytuacja - pocieszyła mnie - Nie mówmy już o tym - powiedział - ale jedno sobie ustalmy że śpimy razem
- Tak Różyczko - powiedziałem -  tak mi było dobrze i nawet się wyspałem
- To ja idę pokazać to dziewczynom i zrobię piekło Drake'owi. No i zmusimy go do badań.
- No dobrze słońce ja pójdę zrobić porządek z tymi z Krakowa
- Będziesz zabijał? - dopytała
- Osobiście nie ale muszę wydać stosowne polecenie, ale karzełka zostawię twojemu bratu.
- Karzełka koniecznie - uśmiechnęła się mówiąc - to będzie taki prezent od ciebie na zgodę prawda?
- Dokładnie kochanie, ale dla ciebie tez mam jeszcze jeden prezent. I coś chciał bym ci też pokazać ale to jak już ogarnę wszystko dobrze?
- A nie możesz teraz. No proszę....
- To niespodzianka kochanie
- Ale wrócisz - dopytała
- Będę cały czas na twoim oku jak wyjrzysz z okna będziesz mnie widzieć
- I Borys i Mariusz też tam będą?
- Będą skarbie nic mi się nie stanie
- A możesz powiedzieć Mariuszowi żeby był dla mnie milszy bo mnie olewa i denerwuje
- Będzie kochanie, ale pamiętasz o tym USG... obiecałaś
- Tak zawołam ciebie
- Kocham cię - powiedziałem na odchodne całując ją i poszedłem
Tato jaka żenada... Naprawdę jestem czarną owcą w tej rodzinie

Od Quicka

Siedziałem na tym łóżku i tak dopiero teraz zdałem sobie sprawę i przypomniało mi się i zarejestrowałem. Co się dzieje więc jednak się obudziłem. Trzymałem w ręku te papiery dokładnie zarejestrowałem co mówiła do mnie Różyczka. Odłożyłem papiery na podłogę.
- Chodz Różyczko do mnie. No chodz poprzytulamy się jeszcze troszkę tak mi dobrze było.
No ale Rozi jak to Rozi odkryła mnie i usiadła na mnie. Popatrzyłem w jej oczy a ona do mnie z tekstem
- Oczy ci pociemniały i się świecą. Miałeś wtedy takie w samochodzie
Ale ja tylko przyciągnąłem ją do siebie.
- No bo siedzisz na mnie tak jak w tym samochodzie.
- I co nie podoba ci się to? - zapytała zadziornie
- Bardzo mi się podoba ale chciał bym teraz tak normalnie powoli, a chyba się uruchamiam - i spuściłem wzrok
Rozi się tylko uśmiechnęła i zeszła ze mnie kładąc się obok
- To chyba dobrze - powiedziała - znaczy że jeszcze na ciebie działam
- A miałaś kiedyś jakieś wątpliwości? - zapytałem
I wtedy zaczęliśmy się całować. Tak jak typowe nastolatki totalne zakochane w sobie. Czule, namiętnie i delikatnie. Nagle przerwałem pocałunek i mówię
- O widzisz znowu
- Ale co? - dopytała Rozi zupełnie wybita z tematu
- No takie coś mnie obudziło
- A to... To dzidziuś się rusza
- Ale jak się rusza?
- No wiesz on żyje nie? No i tak jak małe dzidziusie macha nóżkami, rączkami
- Ehe... - popatrzyłem na nią niepewnie - a to ciebie boli?
- Nie, ale na początku też czułam się nie swoją ale teraz już się przyzwyczaiłam. No popatrz - wzięła moją rękę i położyła sobie na brzuch.
No to po chwili gdy już minął mi szok stwierdziłem że
- Masz niezłą dyskotekę Różyczko w tym brzuchu, ale mnie to chyba by to bolało. Dobra ale chyba musimy wrócić do rzeczywistości nie. To ja się może ogarnę trochę i przejże te papiery no i muszę pogadać z profesorem bo generalnie to coś dla tego Ivana wymyślić muszę. Tak sobie Różyczko myślałem że Amanda zna łacinę, profesor pewnie też raczej. No i on coś tak mi wspominał że ma kawałek tego antidotum z tych dokumentów wynika że tu jest drugi kawałek. Czyli trzeci kawałek bo to też jest tu napisane musi być tu gdzieś w domu.
- Ale co ty chcesz zrobić Quick?
- Różyczko bo mnie właśnie olśniło. Jeżeli są tu wszystkie trzy kartki a przynajmniej gdybyśmy ta trzecią znalezli to mieli byśmy antidotum. Kochanie moglibyśmy to zatrzymać żyć normalnie jak kiedyś. A dla Ivana to profesor z Amandą by pomyślał bo ona miała kawałek o tych mózgach tak kiedyś o tym bredziła jak jeszcze studiowała wiesz... To po łacinie by mu napisał no najlepiej profesor jakieś tam banały no przecież on się w ogóle na tym nie zna. No a ja bym mu to przekazał to znaczy te fałszywe i sprawa była by załatwiona przynajmniej z Ivanem. A jeżeli udało by się znalezć te wszystkie składniki i tą trzecią kartkę to naprawdę może byśmy pozbyli się zimnych.
Rozi zaczęła mnie całować i piszczeć że ja jestem genialny i że ona zawsze we mnie wierzyła. A pózniej znów zrobiła przestraszone oczy i smutną minę.
- To znaczy Quick że ty znów pojedziesz do Ivana?
- Nie słonko tutaj ma jeszcze przyjechać jeden konwój z materiałami budowlanymi. Napiszę mu list, wszystko ostempluje opieczętuje dam kierowcy i poproszę aby mu to oddał. Bo tak ustaliliśmy z Ivanem, że będzie mnie wzywał do siebie gdy naprawdę będzie mnie potrzebował. A resztę spraw będziemy załatwiać przez kurierów.
- To dobrze bo tego bym już chyba nie przeżyła.
Wynurzyłem się już wreszcie z łóżka.
- No patrz i spodnie mi już wyschły - mówię ubierając się jednocześnie
Rozi stwierdziła że pójdzie ze mną bo musi przypilnować abym coś zjadł. Skrzywiłem się na sama myśl o jedzeniu
- John - powiedziała do mnie bardzo poważnie
Nie lubiłem jak ktoś wymawia moje imię bo to zawsze znaczyło poważną rozmowę i na ogół kłopoty.
- Tak słonko?
- Bo ja tak zauważyłam że jak zjesz to po jakimś czasie chodzisz do łazienki, ale teraz wiem już w jakim celu na schodach jak rozmawialiśmy to też było po kolacji.
- Słonko ale ty się tym nie przejmuj. Po prostu długo nic nie jadłem, pózniej tylko piłem wodę a na koniec nawet raz dziennie dostałem suchara. I pewnie żołądek się buntuje
- Ale jesteś pewien? A może Amanda by to zobaczyła. Może przynajmniej byśmy jej powiedzieli
- Wiesz kotku że mam na nią alergię
Ale nawet nie wiedziałem jaki Rozi szykuje podstęp
- Quick a wiesz że ja dzisiaj jestem umówiona z Amandą na USG
- A po co?
- No żeby zobaczyć naszego synka
- A ja też bym mógł zobaczyć? - dopytałem błagalnie
Ale mała spryciula wiedziała jak mnie podejść
- Jak powiemy o wszystkim Amandzie i pozwolisz się zbadać, i jak będziesz brał leki o ile będzie potrzeba
- A twoje ziółka przecież są idealne - skrzywiłem się na samo myśl - no i mi pomagają - dodałem
- Ale te które piłeś były przeciw bólowe
- Yyyy ale przecież na pewno masz jakiś patent na żołądkowe
- John
Naprawdę - tak sobie pomyślałem
- Albo Amanda
- No już nie kończ - powiedziałem uśmiechając się - albo nie obejrzę serialu. Ok Amanda.
- No to co idziemy - powiedziała Rozi
- Będziesz mi ubezpieczać tyły - uśmiechnąłem się
- Raczej przody - powiedziała. - Bo jak wpadniecie na siebie z Drakem
- Słońce ja nie czuję do niego urazy on wczoraj był tak naprany że sam nie wiedział co mówi. Obiecuje że bił go nie będę ale bronić się muszę.
- No chodzimy - powiedziała ciągnąć mnie za rękę.
- No to chodzimy - powiedziałem przyciągając ją i przytulając do siebie tak zeszliśmy na dół i o ironio był tam Drake, cała ekipa, dodatkowo Borys i jeszcze Mariusz a na dodatek babcia z herbatką i swoim tekstem z którego wszyscy jak staliśmy siedzieliśmy albo cokolwiek wszyscy robiliśmy wybuchliśmy śmiechem
- Czaruś proszę twoja herbatka ty musisz być taki zmęczony
- Eee ale po czym? - dopytałem
- No praca, wszystkie te obowiązki, no i do tego masz taką młodą piękną narzeczoną. A to przecież zobowiązuje prawda?
- Naprawdę? - dopytałem zdziwiony i zszokowany jednocześnie i szepnąłem do Rozi - Różyczko czy ty też to słyszałaś.
Rozi się śmiała
- No wszyscy to słyszeli
Ale starsza pani już wciskała mi swoją herbatkę. Więc usiedliśmy na kanapie przytuliłem Różyczkę do siebie tym razem normalnie jak to ona chciała.
- Mariusz
- Na rozkaz szefie
- Jesteś tutaj znaczy że? Jeżeli chodzi o te serki to odbierz swój przydział ja żartowałem.
- Ale ośmielę się zauważyć że wszystko jest w porządku. Drogo cenny szmaragd wrócił na swoje miejsce jak dobrze że ja go złapałem a raczej szukałem. Ile to forsy musiało kosztować. Ja pózniej sobie go dokładnie oglądałem szefie. Dobra ale chce zameldować że niebiescy przyjechali...
- Co takiego? A po co?
- Raczej szef powinien zapytać czy dawno
- To pytam
- Pięć godzin tu już stoję i czekam na posłuchanie ale Borys za groma puścić mnie nie chce. Mówił że szef ma sprawy prywatne.
- Dobra mów co z nimi
- Szczerze to wszyscy są na muszce. Czekają na posłuchanie mają papiery
- No tak bo miały przyjść materiały budowlane - powiedziałem
- Ale kurde szefie to i ja popatrzyłem na to tak jak szef wydał zgodę i niby wszystko się zgadza ale jest tam jeden tir totalnie z szefa znakami. I nie jest niebieski jest w naszych barwach. Z naszymi znakami i kurwa z czerwoną wstążką taką wielką kokardą... czai szef. To podobno prezent, zobaczyć nie mogłem
- Czerwona kokarda powiadasz
- No i tam chyba jakaś bestia żyje czy coś
- A powiedzieli przynajmniej od kogo to
- No od Ivana. Czemu szef nic nie mówi
- Mariusz wiesz co ja nie chce ci nic mówić ale trochę zaczynam się bać.
- No co szef? Przecież on tej plastikowej barbie nie przesłał by w tirze, limuzynę by przysłał.
- O czymś nie wiem? - dopytała niepewnie Rozi
Ale Alex mnie wyręczyła
- Gdybyś obejrzała to nagranie do końca to byś wiedziała że córeczka Ivana próbowała dobierać się do twojego bo chyba mogę tak powiedzieć narzeczonego
- I co? - wydarła się Rozi aż sam podskoczyłem
- A co ja ci mogę powiedzieć. Jeszcze w życiu tyle przekleństw nie słyszałam na raz ciągle ją wyrzucała a on ciągle wracała
- I jeszcze gadała - dodałem
Rozi miała oczy pełne łez
- Kochanie ja z nią nic. Tak jak z tobą dziś nic
I normalnie jak bym usłyszał chór kościelny. Nawet starsza pani jednym chórkiem. Krzyknęli
- Naprawdę?
A ja wrzasnąłem do Amandy
- Amanda jak się uważasz za dobrego lekarza i panie profesorze z szacunkiem wezcie to wszystko sprawdzicie we mnie i udowodnijcie to bo przecież musi być naukowe wyjaśnienie tego.
- No a z facetem też by wyszło? - dopytał Drake
- Wyszło by - stwierdził nie co zażenowany profesor - ale musimy znać datę ostatniego razu.
- Znaczy Czarusia i tej milutkiej dziewczynki
Ale Rozi się teraz uruchomiła
- Ja znam dokładną datę - podchodząc do Drake'a i kilkakrotnie strzelając go w twarz z otwartej. Pójzniej się odsunęła i zaczęła na niego wrzeszczeć. Ten się podniósł i powiedział że jej wpierdoli za moment i wtedy ja się podniosłem no sorry ludzie uruchomiłem się.
Stanąłem przed Rozi i ręką przesunąłem ją bardziej za siebie. I mówię
- Drake dla twojej wiadomości to niech profesor sprawdzi czy jestem dziewicą w dupie i gdziekolwiek indziej. Ale nie będziesz ubliżała swojej siostrze a jeżeli jesteś damskim bokserem to spróbuj się ze mną.
- To jest moja młodsza siostra i mam prawo jej wpierdolić
- A to jest moja dziewczyna za chwilę będzie żoną i jak się nie uspokoisz to na wesele przywiozą cię kurwa w gipsie.
- I to takim do betonowania - powiedział Mariusz bo innego nie posiadamy.
Rozi trzymała mnie znów za ręce i błagalnym głosem mówiła
- John to nie jego wina ja zaczęłam
Odparłem jej.
- Kochanie ty się nie denerwuj
- Właśnie Rozi - dodał Luke - a ty kurwa siada - popchnął Drake na fotel. - Od wczoraj tańczysz i kody masz kurwa pozmieniać na powrót a i jeszcze jedno - kontynuował Luke - nie dostaniesz już żadnego alkoholu. Bo ci odpierdala przed, w trakcie i po.
- Quick mógł byś usiąść - poprosiła Alex
- Usiąść to nie - odparłem - ale Różyczko wez jakiś sweterek bo chłodno jest
Rozi poszła nie pewnie co prawda ale poszła.
- Pójdziemy Mariusz zobaczymy co nam tam Ivan przygotował. A pan panie starszy niech poczyni wszelkie przygotowania do sprawdzenia mojego za przeproszeniem ruchał czy był ruchany.
O rety jaka żenada pomyślałem. Rozi zeszła na dół i poszliśmy zobaczyć co przygotował dla nas Ivan.

Od Rozi do Quicka

Dochodziła już 10. Nie chciało mi się wstawać i nie ukrywam że z chęcią bym sobie pospała. Przecież zawaliłam już drugą noc. No ale byłam głodna. Wstałam ostrożnie z łóżka by nie obudzić Quicka i po cichu wyszłam z pokoju. Najpierw oczywiście odwiedziłam łazienkę a pózniej zeszłam na dół. W salonie siedziała Alex, Amanda z Kasią, Krzysiek i Mateusz. Julka chyba właśnie zeszła bo tarła zaspane oczy a Borys jak to on stał jak posąg przy drzwiach. Jak tylko weszłam nastała cisza a wszystkie oczy były skierowane na mnie. 
- Wyrosło mi trzecie oko czy jak? - spytałam kierując się do kuchni. Zatrzymałam się w pół drogi - jest tam ta staruszka? - spytałam szeptem
Pokiwali tylko głowami. 
- Dobra o co chodzi? - dopytałam patrząc na nich
- Pogodziliście się? - spytała Alex 
- Wiesz pewnie pogodzili byśmy się wcześniej gdy byście nie wpadły mi do pokoju. Swoją drogą to było żenujące i jak jeszcze raz ktoś będzie sterczał przy drzwiach mojego pokoju to uduszę. 
- Sorki - szepnęła Alex - więc Quick zostaje i zaręczyny nadal aktualne. Bo nie wiem czy szukać kiecki.
- Tak - odparłam 
Lexi odetchnęła z ulgą i o dziwo Amanda zrobiła to samo 
- Cokolwiek planowałaś nie wyszło - wypaliłam patrząc na Amandę i poszłam do kuchni
- Dzień dobry kochanie - zaćwierkała staruszka
- Dzień dobry - powiedziałam zmieszana. Nadal nie wyrobiłam sobie zdania o tej parze. Chociaż naprawdę bardzo przypominali moich dziadków. 
- Coś się stało? - spytała kobieta podając mi herbatę  
- Wszystko w porządku - odparłam odbierając od niej kubek - dziękuje 
- Macie złe nawyki żywieniowe - zaczęła kobieta - jak dobrze że tu jestem 
- Tak - mruknęłam 
- Zrobię ci śniadanie kochanie - zaoferowała kobieta
- Nie trzeba - odparłam 
Ale kobieta tylko się uśmiechnęła i zaczęła robić śniadanie.
- Nie jestem jeszcze taka stara - zaczęła - przynajmniej mogę się wam do czegoś przydać 
Usiadłam na krzesełku, przecież nie wyjdę kiedy ona robi mi śniadanie. 
- Czaruś to dobry chłopak - mówiła i zaczęła opowiadać całe życie swoje wnuka. 
- Ile miał lat? - spytałam 
- Słucham? - dopytała kobieta
- Ile miał lat jak go złapali - wyjaśniłam 
- 22 - odparła stawiając przede mną talerz 
- Jak miewa się małżonek? - spytałam 
- Dobrze - odparła - poszedł rozmawiać z ludzmi. Są trochę wystraszeni 
Do kuchni weszła Amanda. 
- Rozi przepraszam - powiedziała na wstępie - wtedy nie chciałam wam przeszkadzać i naprawdę niczego nie kombinowałam. Wiem że denerwuje was wszystkich i nie chciała bym by mój brat wyjechał. Bo pozwalacie mi tu mieszkać chyba tylko ze względu na niego. 
- Nie Amanda - wyjaśniłam - Zabrałam was do domu i nie wiedziałam że jesteś jego siostrą, a nawet to i tak nie mieliśmy najlepszych relacji. Pozwalamy ci tu mieszkać bo masz dziecko, bo jesteś żywa i nie stanowisz zagrożenia. Jesteś denerwująca ale gdybyśmy was wyrzucili nie przeżyli byście sami a tego nie mogła bym sobie wybaczyć. Wystarczająco dużo ludzi umarło na moich oczach albo przeze mnie. 
- Rozi możemy pogadać? - spytała w progu Alex 
Wstałam wzięłam talerz i poszłam za Alex. Amanda została rozmawiając z starszą panią. 
- Co tam? - spytałam 
- Musimy pogodzić Quicka i Drake - oznajmiła
- Tego nie musisz mi mówić 
- Drake pozmieniał kody - wyszeptała Lexi
- Co takiego? - dopytałam poirytowana - Gdzie on jest?
- Wysłałam go na wartę - powiedziała - ale on ma jakąś obsesje 
- Po prostu tak jak my wszyscy boi się tego stada za oknem - broniłam go - nie wie czy można im ufać. Sama też nie do końca wiem
- Wczoraj rozmawialiśmy z Borysem 
- I co? - dopytałam
- Mówi że jest lojalny wobec szefa i takie tam głupoty. 
- Wierzysz mu? 
- Nie wiem - przyznała - nie wpuścił by do domu kogoś kto by nam miał zagrażać. Więc albo mu ufa albo...
- Albo nie i chce mieć go na oku - dokończyłam za nią - Dobra pogadam z Quickiem co myśli o Borysie. Jedno jest pewne ufa Mariuszowi 
- On chyba cie nie lubi - skomentowała Alex
- Też tak uważam - odparłam 
I poszłam na górę. W końcu przecież musieliśmy pogadać. Quick nadal spał. Położyłam się do łóżka i przytuliłam się do niego. Już nawet przysypiałam kiedy dziecko zaczęło kopać a Quick zerwał się mało nie spadając z łóżka. No to sobie pospałam... Był chyba nie co zdezorientowany i nerwowo oglądał pomieszczenie. Chyba już dawno normalnie nie spał, pewnie cały czas będąc tam spał czujnie. 
- W porządku? - spytałam. Przecież nie chciałam bym umarł w moim pokoju na zawał 
- Tak - odparł po chwili kładąc się na poduszkę 
- Chyba musimy pogadać - zaczęłam 
- Aha - mruknął 
- Chcę tylko powiedzieć że nie chcę abyś wyjechał. Kocham cię John - zaczęłam - I ufam ci...  
Wstałam z łóżka. Czułam na sobie wzrok Quicka. Podeszłam do szafki i wyjęłam z niej plik papierów należących do mojego ojca i podałam je mu. 
- Co to jest? - spytał niepewnie
- Niedługo po tym jak zniknąłeś - zaczęłam - Drake zaproponował wyjazd do Krakowa. Bo tam mieszkaliśmy przed apokalipsą. Z Alex znalezli w szpitalu papiery że to przez ptaki więc mój brat przypomniał sobie że ojciec był genetykiem i pracował nad zmutowaną wścieklizną. To są papiery które udało nam się znalezć w domu i instytucie gdzie pracował. Mogło być tego więcej ale nie mieliśmy za dużo czasu bo namierzyli nas ci z grupy. Właśnie wtedy spaliłam twój samochód, znaczy wcześniej jak jechaliśmy do Krakowa i wpadliśmy na stado zombie. Chciałam cię przeprosić chyba byłeś przywiązany do tego samochodu. Ufam ci i wierze że wiesz co robisz i komu ufasz...