piątek, 6 października 2017

Od Rozi do Quicka

Dochodziła już 10. Nie chciało mi się wstawać i nie ukrywam że z chęcią bym sobie pospała. Przecież zawaliłam już drugą noc. No ale byłam głodna. Wstałam ostrożnie z łóżka by nie obudzić Quicka i po cichu wyszłam z pokoju. Najpierw oczywiście odwiedziłam łazienkę a pózniej zeszłam na dół. W salonie siedziała Alex, Amanda z Kasią, Krzysiek i Mateusz. Julka chyba właśnie zeszła bo tarła zaspane oczy a Borys jak to on stał jak posąg przy drzwiach. Jak tylko weszłam nastała cisza a wszystkie oczy były skierowane na mnie. 
- Wyrosło mi trzecie oko czy jak? - spytałam kierując się do kuchni. Zatrzymałam się w pół drogi - jest tam ta staruszka? - spytałam szeptem
Pokiwali tylko głowami. 
- Dobra o co chodzi? - dopytałam patrząc na nich
- Pogodziliście się? - spytała Alex 
- Wiesz pewnie pogodzili byśmy się wcześniej gdy byście nie wpadły mi do pokoju. Swoją drogą to było żenujące i jak jeszcze raz ktoś będzie sterczał przy drzwiach mojego pokoju to uduszę. 
- Sorki - szepnęła Alex - więc Quick zostaje i zaręczyny nadal aktualne. Bo nie wiem czy szukać kiecki.
- Tak - odparłam 
Lexi odetchnęła z ulgą i o dziwo Amanda zrobiła to samo 
- Cokolwiek planowałaś nie wyszło - wypaliłam patrząc na Amandę i poszłam do kuchni
- Dzień dobry kochanie - zaćwierkała staruszka
- Dzień dobry - powiedziałam zmieszana. Nadal nie wyrobiłam sobie zdania o tej parze. Chociaż naprawdę bardzo przypominali moich dziadków. 
- Coś się stało? - spytała kobieta podając mi herbatę  
- Wszystko w porządku - odparłam odbierając od niej kubek - dziękuje 
- Macie złe nawyki żywieniowe - zaczęła kobieta - jak dobrze że tu jestem 
- Tak - mruknęłam 
- Zrobię ci śniadanie kochanie - zaoferowała kobieta
- Nie trzeba - odparłam 
Ale kobieta tylko się uśmiechnęła i zaczęła robić śniadanie.
- Nie jestem jeszcze taka stara - zaczęła - przynajmniej mogę się wam do czegoś przydać 
Usiadłam na krzesełku, przecież nie wyjdę kiedy ona robi mi śniadanie. 
- Czaruś to dobry chłopak - mówiła i zaczęła opowiadać całe życie swoje wnuka. 
- Ile miał lat? - spytałam 
- Słucham? - dopytała kobieta
- Ile miał lat jak go złapali - wyjaśniłam 
- 22 - odparła stawiając przede mną talerz 
- Jak miewa się małżonek? - spytałam 
- Dobrze - odparła - poszedł rozmawiać z ludzmi. Są trochę wystraszeni 
Do kuchni weszła Amanda. 
- Rozi przepraszam - powiedziała na wstępie - wtedy nie chciałam wam przeszkadzać i naprawdę niczego nie kombinowałam. Wiem że denerwuje was wszystkich i nie chciała bym by mój brat wyjechał. Bo pozwalacie mi tu mieszkać chyba tylko ze względu na niego. 
- Nie Amanda - wyjaśniłam - Zabrałam was do domu i nie wiedziałam że jesteś jego siostrą, a nawet to i tak nie mieliśmy najlepszych relacji. Pozwalamy ci tu mieszkać bo masz dziecko, bo jesteś żywa i nie stanowisz zagrożenia. Jesteś denerwująca ale gdybyśmy was wyrzucili nie przeżyli byście sami a tego nie mogła bym sobie wybaczyć. Wystarczająco dużo ludzi umarło na moich oczach albo przeze mnie. 
- Rozi możemy pogadać? - spytała w progu Alex 
Wstałam wzięłam talerz i poszłam za Alex. Amanda została rozmawiając z starszą panią. 
- Co tam? - spytałam 
- Musimy pogodzić Quicka i Drake - oznajmiła
- Tego nie musisz mi mówić 
- Drake pozmieniał kody - wyszeptała Lexi
- Co takiego? - dopytałam poirytowana - Gdzie on jest?
- Wysłałam go na wartę - powiedziała - ale on ma jakąś obsesje 
- Po prostu tak jak my wszyscy boi się tego stada za oknem - broniłam go - nie wie czy można im ufać. Sama też nie do końca wiem
- Wczoraj rozmawialiśmy z Borysem 
- I co? - dopytałam
- Mówi że jest lojalny wobec szefa i takie tam głupoty. 
- Wierzysz mu? 
- Nie wiem - przyznała - nie wpuścił by do domu kogoś kto by nam miał zagrażać. Więc albo mu ufa albo...
- Albo nie i chce mieć go na oku - dokończyłam za nią - Dobra pogadam z Quickiem co myśli o Borysie. Jedno jest pewne ufa Mariuszowi 
- On chyba cie nie lubi - skomentowała Alex
- Też tak uważam - odparłam 
I poszłam na górę. W końcu przecież musieliśmy pogadać. Quick nadal spał. Położyłam się do łóżka i przytuliłam się do niego. Już nawet przysypiałam kiedy dziecko zaczęło kopać a Quick zerwał się mało nie spadając z łóżka. No to sobie pospałam... Był chyba nie co zdezorientowany i nerwowo oglądał pomieszczenie. Chyba już dawno normalnie nie spał, pewnie cały czas będąc tam spał czujnie. 
- W porządku? - spytałam. Przecież nie chciałam bym umarł w moim pokoju na zawał 
- Tak - odparł po chwili kładąc się na poduszkę 
- Chyba musimy pogadać - zaczęłam 
- Aha - mruknął 
- Chcę tylko powiedzieć że nie chcę abyś wyjechał. Kocham cię John - zaczęłam - I ufam ci...  
Wstałam z łóżka. Czułam na sobie wzrok Quicka. Podeszłam do szafki i wyjęłam z niej plik papierów należących do mojego ojca i podałam je mu. 
- Co to jest? - spytał niepewnie
- Niedługo po tym jak zniknąłeś - zaczęłam - Drake zaproponował wyjazd do Krakowa. Bo tam mieszkaliśmy przed apokalipsą. Z Alex znalezli w szpitalu papiery że to przez ptaki więc mój brat przypomniał sobie że ojciec był genetykiem i pracował nad zmutowaną wścieklizną. To są papiery które udało nam się znalezć w domu i instytucie gdzie pracował. Mogło być tego więcej ale nie mieliśmy za dużo czasu bo namierzyli nas ci z grupy. Właśnie wtedy spaliłam twój samochód, znaczy wcześniej jak jechaliśmy do Krakowa i wpadliśmy na stado zombie. Chciałam cię przeprosić chyba byłeś przywiązany do tego samochodu. Ufam ci i wierze że wiesz co robisz i komu ufasz...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz