- Wyrosło mi trzecie oko czy jak? - spytałam kierując się do kuchni. Zatrzymałam się w pół drogi - jest tam ta staruszka? - spytałam szeptem
Pokiwali tylko głowami.
- Dobra o co chodzi? - dopytałam patrząc na nich
- Pogodziliście się? - spytała Alex
- Wiesz pewnie pogodzili byśmy się wcześniej gdy byście nie wpadły mi do pokoju. Swoją drogą to było żenujące i jak jeszcze raz ktoś będzie sterczał przy drzwiach mojego pokoju to uduszę.
- Sorki - szepnęła Alex - więc Quick zostaje i zaręczyny nadal aktualne. Bo nie wiem czy szukać kiecki.
- Tak - odparłam
Lexi odetchnęła z ulgą i o dziwo Amanda zrobiła to samo
- Cokolwiek planowałaś nie wyszło - wypaliłam patrząc na Amandę i poszłam do kuchni
- Dzień dobry kochanie - zaćwierkała staruszka
- Dzień dobry - powiedziałam zmieszana. Nadal nie wyrobiłam sobie zdania o tej parze. Chociaż naprawdę bardzo przypominali moich dziadków.
- Coś się stało? - spytała kobieta podając mi herbatę
- Wszystko w porządku - odparłam odbierając od niej kubek - dziękuje
- Macie złe nawyki żywieniowe - zaczęła kobieta - jak dobrze że tu jestem
- Tak - mruknęłam
- Zrobię ci śniadanie kochanie - zaoferowała kobieta
- Nie trzeba - odparłam
Ale kobieta tylko się uśmiechnęła i zaczęła robić śniadanie.
- Nie jestem jeszcze taka stara - zaczęła - przynajmniej mogę się wam do czegoś przydać
Usiadłam na krzesełku, przecież nie wyjdę kiedy ona robi mi śniadanie.
- Czaruś to dobry chłopak - mówiła i zaczęła opowiadać całe życie swoje wnuka.
- Ile miał lat? - spytałam
- Słucham? - dopytała kobieta
- Ile miał lat jak go złapali - wyjaśniłam
- 22 - odparła stawiając przede mną talerz
- Jak miewa się małżonek? - spytałam
- Dobrze - odparła - poszedł rozmawiać z ludzmi. Są trochę wystraszeni
Do kuchni weszła Amanda.
- Rozi przepraszam - powiedziała na wstępie - wtedy nie chciałam wam przeszkadzać i naprawdę niczego nie kombinowałam. Wiem że denerwuje was wszystkich i nie chciała bym by mój brat wyjechał. Bo pozwalacie mi tu mieszkać chyba tylko ze względu na niego.
- Nie Amanda - wyjaśniłam - Zabrałam was do domu i nie wiedziałam że jesteś jego siostrą, a nawet to i tak nie mieliśmy najlepszych relacji. Pozwalamy ci tu mieszkać bo masz dziecko, bo jesteś żywa i nie stanowisz zagrożenia. Jesteś denerwująca ale gdybyśmy was wyrzucili nie przeżyli byście sami a tego nie mogła bym sobie wybaczyć. Wystarczająco dużo ludzi umarło na moich oczach albo przeze mnie.
- Rozi możemy pogadać? - spytała w progu Alex
Wstałam wzięłam talerz i poszłam za Alex. Amanda została rozmawiając z starszą panią.
- Co tam? - spytałam
- Musimy pogodzić Quicka i Drake - oznajmiła
- Tego nie musisz mi mówić
- Drake pozmieniał kody - wyszeptała Lexi
- Co takiego? - dopytałam poirytowana - Gdzie on jest?
- Wysłałam go na wartę - powiedziała - ale on ma jakąś obsesje
- Po prostu tak jak my wszyscy boi się tego stada za oknem - broniłam go - nie wie czy można im ufać. Sama też nie do końca wiem
- Wczoraj rozmawialiśmy z Borysem
- I co? - dopytałam
- Mówi że jest lojalny wobec szefa i takie tam głupoty.
- Wierzysz mu?
- Nie wiem - przyznała - nie wpuścił by do domu kogoś kto by nam miał zagrażać. Więc albo mu ufa albo...
- Albo nie i chce mieć go na oku - dokończyłam za nią - Dobra pogadam z Quickiem co myśli o Borysie. Jedno jest pewne ufa Mariuszowi
- On chyba cie nie lubi - skomentowała Alex
- Też tak uważam - odparłam
I poszłam na górę. W końcu przecież musieliśmy pogadać. Quick nadal spał. Położyłam się do łóżka i przytuliłam się do niego. Już nawet przysypiałam kiedy dziecko zaczęło kopać a Quick zerwał się mało nie spadając z łóżka. No to sobie pospałam... Był chyba nie co zdezorientowany i nerwowo oglądał pomieszczenie. Chyba już dawno normalnie nie spał, pewnie cały czas będąc tam spał czujnie.
- W porządku? - spytałam. Przecież nie chciałam bym umarł w moim pokoju na zawał
- Tak - odparł po chwili kładąc się na poduszkę
- Chyba musimy pogadać - zaczęłam
- Aha - mruknął
- Chcę tylko powiedzieć że nie chcę abyś wyjechał. Kocham cię John - zaczęłam - I ufam ci...
Wstałam z łóżka. Czułam na sobie wzrok Quicka. Podeszłam do szafki i wyjęłam z niej plik papierów należących do mojego ojca i podałam je mu.
- Co to jest? - spytał niepewnie
- Niedługo po tym jak zniknąłeś - zaczęłam - Drake zaproponował wyjazd do Krakowa. Bo tam mieszkaliśmy przed apokalipsą. Z Alex znalezli w szpitalu papiery że to przez ptaki więc mój brat przypomniał sobie że ojciec był genetykiem i pracował nad zmutowaną wścieklizną. To są papiery które udało nam się znalezć w domu i instytucie gdzie pracował. Mogło być tego więcej ale nie mieliśmy za dużo czasu bo namierzyli nas ci z grupy. Właśnie wtedy spaliłam twój samochód, znaczy wcześniej jak jechaliśmy do Krakowa i wpadliśmy na stado zombie. Chciałam cię przeprosić chyba byłeś przywiązany do tego samochodu. Ufam ci i wierze że wiesz co robisz i komu ufasz...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz