piątek, 25 sierpnia 2017

Od Lexi Cd pozostali

Nie miałam najmniejszych wyrzutów sumienia że dzgnełam jednego z nich a drugiego zastrzeliłam. Najmniejszych. Przed oczami cały czas miałam ciemnowłosą dziewczynę. Była by ładna, każda by jej zazdrościła urody, gdyby nie te rany. Gdyby jej gęste loki nie były poklejone od jej własnej krwi w której leżała. Słyszałam każde słowo Quicka, byłam świadoma co mówi. Ale nie przerażały mnie, nie w tej sytuacji. Czułam dziwna obojętność. Zasłużyli na to wszystko. Dojechaliśmy do jaskini, poszłam tak jak prosił Quick.
Dzieciaki spały, Rozi i Drake spojrzeli na mnie jak tylko weszłam musieli usłyszeć dzwięk silnika.
-Martwiłaś się o mnie?- spytał chłopak tak jak w tedy jak był związany pod drzewem. Czy się martwiłam no pewnie. Cały czas kiedy Quick pojechał z Rozi do miasta, jak wrócili, jak kilka godzin majaczył w gorączce.
-hm- mruknęłam tylko. To mogło oznaczać wszystko niech sobie to interpretuje jak chce.- Zrobił ci coś?- spytał wyraznie wkurzony choć nie rozumiałam o kogo pyta. Po chwili zrozumiałam.
- Quick? Oczywiście że nie. Przecież mówiłam że potrafię o siebie zadbać.
-yhym- nagle dobiegły nas słowa Quicka. Chyba wszystko z rozumieli albo bynajmniej podejrzewali.  Drake już się podniósł. Poszłam za rodzeństwem.
-To dla ciebie Drake'u w prezencie ode mnie i Alex. Będziesz ich sędzią a możesz być i katem. Postanowiłem ich tu przywieść żebyś sam mógł zdecydować jak ich zabijemy, żeby odpowiedzieli przed tobą i Rozi za wasze krzywdy za swoje zabójstwa. Za zgwałcenie, okaleczenie i zabicie bezbronnej dziewczyny w domku i za własną głupotę.- powiedział Quick. Rozi i Drake spoglądali na tych drani. Na ich widok emocje zalały mnie.  -A ty Alex miałaś spać.
Wzruszyłam tylko ramionami.
-Poczekamy do jutra niech odpoczną.- dodał Quick- będziecie mieć czas na zastanowienie się co z nimi zrobić.
- I dobrze, do jutra wytrzezwieją. Dobrze że mi się kule skończyły- mówiłam to raczej do siebie ale Quick mi odpowiedział.
- Nie masz naboi?
- Nie sprawdzałeś jak mi ją wziąłeś?- spytałam zdziwiona- jak się spotkaliśmy miałam trzy kulki.
- To gdzie są jeszcze dwie?- najwidoczniej nie słyszał że wystrzeliłam trzy razy. To świadczyło o tym że i on to bardzo przeżywa.
- Strzeliłam trzy razy, na wszelki wypadek. Wiesz że nawet jak trafisz w głowę można przeżyć? A tamten miał być martwy.- Quick tylko uniósł brwi- Ok, spust mi się zaciął.
Podeszłam do tego którego dzgnęłam nożem. Trzęsły mi się ręce od emocji ale i tak nie potrafiłam sobie odpuścić.
- Będziesz tylko i wyłącznie odpowiadał na moje pytanie, jak nie to przedziurawię ci drugie ramię- powiedziałam spokojnie, wyjmując mu knebel i wyciągnęłam nóż. Czułam wbite we mnie zdziwione spojrzenia całej trójki.- Jak masz na imię?
- Adam- odpowiedział wystraszony- po co ci moje imię?
- Miałeś odpowiadać na moje pytania a nie je zadawać. Ale skoro to tak cię ciekawi to na wszelki wypadek jeśli to ja cię zabiję. Wiesz pamiętam wszystkich których zabiłam, a ty?- ten pokręcił tylko głową a oczy zrobiły mu się jeszcze większe.
- A pamiętasz tą dziewczynę? Jak miała na imię?
- n-nie- wykrztusił tylko.
- A więc radzę ci sobie przypomnieć, bo jak następnym razem cię zapytam  a ty nie będziesz wiedział to cie wykastruję. Rozumiesz?- dopytałam z powrotem wkładają mu knebel. Wstałam i schowałam nóż.
- Alex- zawołał Quick z troską w głosie. Podszedł do mnie i wyjął mi nóż z ręki- Już dobrze. Drake wymierzy im sprawiedliwość.
- Mam to gdzieś- powiedziałam i poszłam przed siebie a oczy zaszły mi łzami.

Od Quicka Cd pozostali

Koło 21 zebraliśmy się z Alex i pojechaliśmy na zwiady do tego domku. Już w oddali widać było rozświetlone światła więc postanowiłem że podejdziemy dalej na piechotę żeby nie robić hałasu. Po cichutku zakradliśmy się do domku a raczej w jego okolice. Brama była o dziwo otwarta.  Ze środka dobiegały głosy.
- Skurwiele zrobiły sobie libacje- szepnąłem do Alex. Nagle usłyszeliśmy przerazliwy krzyk dziewczyny i pijacki bełkot i śmiechy. Alex zajrzała do środka ja w tym czasie obszedłem samochód żeby zobaczyć czy nikogo nie ma w środku. Nagle drzwi otworzyły się i wytoczył się z nich otyły facet o nalanej twarzy, kompletnie pijany. Szedł do samochodu za którym ja się schowałem. Dałem znać Alex żeby była cicho. Przywaliłem  gościowi ogromnym kamieniem a ten zwalił się na glebę jak kłoda. Alex przybiegła do mnie
- Jest ich pięciu
- Już czterech- kopnąłem grubasa. Zacząłem go obszukiwać żeby odebrać mu broń. Krzyki dziewczyny ucichły i rozległ się strzał.
-Pomóż mi wwalimy go do samochodu- związywałem drania i jednocześnie mówiłem a w zasadzie szeptałem do Alex. - Musimy to dokończyć bo inaczej się zorientują, po za tym są pijanie- kneblowałem szmatą grubasa.
- Nie zabijesz go?- zapytała.
- Nie, tę przyjemność zostawimy Drake'owi i Rozi. Oni przez nich wiele wycierpieli. Zrobimy tak, ty zapukasz w tylną szybę ja w tym czasie wejdę drzwiami. Narobię rabanu, dwóch powinno ruszyć się do mnie, dwóch pójdzie na ciebie. Ja spróbuję zdjąć tamtych, jak grubasa , po cichu. Ty jesteś piękna, oni popaprani więc pokokietuj ich trochę. Musimy ich wziąć żywych ale jak coś to wal prosto w banię.  -Nie podoba mi się to ale zrobimy jak mówisz.
W tym samym momencie na przeciw stojącej Alex wyszedł kolejny z bandytów. Był zarośnięty, dałem jej znać żeby się nie ruszała bo kolo zaczął coś przyjaznie do niej bełkotać. Zaszedłem go z tyłu i przywaliłem mu w łeb kamieniem. W tym czasie gdy brodacz lądował na glebie, wyszedł jeszcze jeden. Mruknął coś do czwartego. I tam ten też się wynurzył z domu. Nim wąsacz wyjął broń, Alex przywaliła mu nożem w ramię a kolbą pistoletu w łeb. Został tylko jeden, który mierzył do mnie z gnata ale na szczęście dla nas widział chyba w 3D bo strzelał a trafić nie mógł. Ja zrobiłem fikołka uskakując w bok a Alex strzeliła mu prosto w czerep.
-W dyszkę-krzyknąłem do dziewczyny bo trafiła go między gały. - Szybko- wrzasnąłem- musimy ich rozbroić, powiązać i po kneblować żeby nie kłapali.
Gdy już wszyscy byli związani, rozbrojeni i po kneblowani podszedłem do Alex.
- Dobra robota- przytuliłem ją - Ech, widzisz czasem sprawy wymykają  się z pod kontroli. Poszło nam gładko i dobrze. Nic ci nie jest słonko?
- Nie wszystko dobrze. A tobie?
-Rozczochrałem się trochę-  uśmiechnąłem się i poprawiłem włosy. Jak się okazało auto należało do mojego ojca, więc byli w moim domu. Była to siedmioosobowa skoda crossover z 2016 roku, więc przywiązaliśmy swoich zakładników do siedzeń żeby nic nie po wywijali po drodze.
- A sprawdz słonko, czy nikogo nie ma w środku. Tylko bądz ostrożna ,a ja zapakuję jeszcze trupa żeby Drake i  Rozi zobaczyli czy to wszyscy.
Tamci czterej już oprzytomniali i coś darli się przez szmaty w gębach.
-Cisza bo was pozabijam- ryknąłem- Na wojnie się nie chla skurwiele, zawsze trzeba wystawiać warty pierdolce.
Alex wybiegła roztrzęsiona.
- Tam w środku jest ta dziewczyna, goła nie żyje. Oni się nad nią znęcali - mówiła przez łzy.
-Zostań tu. A i mniej na nich oko. - pobiegłem do domu choć wiem że powinienem zająć się Alex. Rzuciłem koc na leżącą na podłodze dziewczynę i wyniosłem ciało, tam podpaliłem. Lepiej żeby inni tego nie widzieli ,a na pewno nie dzieciaki. Wróciłem do Alex.
-Gotowe, wstawię motor do garażu i możemy jechać.
Ech, znów zarwaliśmy  noc. Księżyc był już wysoko i o dziwo  zaczął padać śnieg.
-Jutro tu się przeniesiemy- powiedziałem do Alex zamykając garaż. Wsiedliśmy do samochodu, wyjechałem i zamknąłem bramę. -Mam nadzieję że nikogo tu jutro nie będzie. Tak w zasadzie ktoś powinien zostać i tego pilnować ale lepiej się nie rozdzielać. Jutro po prostu musimy zachować czujność.
Jechałem dość szybko bo już denerwowało mnie to bełkotanie tych skurczybyków. Alex się nie odzywała.
- No to do rana odpoczniecie a pózniej zostanie wydany na was wyrok, ale za nim zginiecie to was troszkę pomęczymy. Każdy wykopie sobie swój własny, prywatny dołek a pózniej, pózniej będę zabijał was powoli po kolei a kolega będzie zakopywał zdechlaka. Odpowiecie za każdą istotę jaką skrzywdziliście, a waszym sędzią i katem będą dobrze wam znane osoby. Ale to niespodzianka.
Po godzinie byliśmy już przed jaskinią.
-Alex idz zobacz jak tam pozostali i połóż się proszę jesteś zmęczona. Ja wypakuję panów i powoli zaczną kopać dołki dla kolegi i dla siebie.- wyciągałem sadystów z samochodu, jednego po drugim. I byłem przy tym mało delikatny.
Nic mi nie zrobili ale cały czas miałem w głowie opowiadanie Rozi jak to zamordowali z zimna krwią ich poprzednią grupę. Pałałem chęcią zemsty. Jak ja ich nienawidziłem.  Przywiązałem ich do czterech drzew.
-Każdy z was będzie miał własne drzewko- mówiłem w trakcie wykonywania tej czynności- i własny dołek, więc musicie się postarać i wykopać go ładnie . Musi być duży i wygodny, powinniście też go wypróbować przedtem bo zawsze można coś ulepszyć. Np. zrobić półkę z piasku, będzie służyła jako poduszka. - gnębiłem dziadów psychicznie - I co szczata i srata już pod siebie?- pytałem ironicznie- Ja mogę tak długo, bardzo długo. Tu są dzikie zwierzęta a wy śmierdzicie gównem i strachem. Zwierzęta to wyczuwają. Który się zesrał?- ryknąłem- Teraz poznacie kogoś... Surprise- zawołałem-  Widzicie? Niedzwiedz. Co kopary poopadały ? A faktycznie już macie porazdziawiane jak mogłem nie zauważyć? Co nic cie mówicie? No tak zły Quick powkładał wam szmaty w gęby. Niespodzianka, przywitaj się ze śmierdzielami. - niedzwiedzica stanęła na łapach i zaczęła ryczeć. -Widzicie dzika i wolna- mówiłem jak opętany. Wtedy z jaskini wyszli Alex, Rozi i nawet Drake chwiejąc się jeszcze na nogach.
-To dla ciebie Drake'u w prezencie ode mnie i Alex. Będziesz ich sędzią a możesz być i katem. Postanowiłem ich tu przywieść żebyś sam mógł zdecydować jak ich zabijemy, żeby odpowiedzieli przed tobą i Rozi za wasze krzywdy za swoje zabójstwa. Za zgwałcenie, okaleczenie i zabicie bezbronnej dziewczyny w domku i za własną głupotę- umilkłem wreszcie ale nadal miotała mną złość i nienawiść