Po wstępnej bezsensownej wymianie zdań i występie gwiazdy numer jeden przystąpiliśmy do śniadania.
-Moi drodzy - zacząłem - wiem że mamy zasadę, że nie rozmawiamy o pracy w domu, ale dziś trochę ją nagnę żebyście nie mówili, że robię coś za waszymi plecami. Wiec pierwsza sprawa to obiad być może dziś zaprosimy na niego przyjaciela Al Alfreda. Wiec no nie ukrywam, ale trzeba być ostrożnym. Kto z was uważa, że nie poradzi sobie z obecnością przyjaciela Al to może zjeść obiad we własnym pokoju. Robię to po to by dowiedzieć się więcej o tych stworach i tu druga sprawa Luke. Chylę czoło twoi ludzie doskonale sobie poradzili z zimnymi jestem pełen podziwu, ale trzeba doskonalić ich umiejętności. Dziś przyjechał kolejny transport i tu do ciebie Borys. Chce rozmawiać z kierowcą pewnego autokaru i ty wiesz o czym ja do ciebie mówię, a i dasz mi kierownika transportu.
-Ale ja mówiłem panience Rozi, bo szef podobno spał. Ona mi nie pozwoliła .
-I miała rację Borys. Trzecia sprawa to propozycja profesora. Ma on pomysł aby stworzyć takiego nowego zimnego, wie jak to zrobić i mam magiczny preparat który podaje się matkom by ich dziecko urodziło się zmienione. Chciał bym poddać ten pomysł dyskusji wszelkie wątpliwości wyjaśni profesor a przy obiedzie jak opuści nas Alfred. O ile zaszczyci nas swoją obecnością pogadamy na ten temat. No i najważniejsza sprawa to Roz która przez niektóre osoby jest tu upokarzana i szykanowana ze względu na to, że Damon płacze. Jest mały wiec płakał będzie i albo to zaakceptujecie albo droga wolna. Nie lubię takich akcji w domu dla tego gdy mnie nie będzie przy pokoju Roz będzie stało 2 moich ludzi i pilnowało spokoju Roz i Damona. A i jeszcze pomyślałem że może by trochę wymienić garderobę. W Roz pokoju są katalogi to popatrzcie i wpiszcie na listę którą zostawię kto co by potrzebował. Dodam że ciuchy będą z Włoch przyjadą za 4 do 5 dni. Jeżeli ktoś potrzebuje czegokolwiek do pokoju to zapraszam na rozmowę do nas do pokoju zobaczę co da się załatwić.
Ktoś powiedział że zginęli byśmy przez wrzask Damona i wtedy się zagotowałem.
- No Damon nie rozumie że ma być cicho a zginęli byśmy, bo straciliśmy czujność i mieliśmy przepięcie na ogrodzeniu. Wiec nie spełniało swojej roli. Moje dziecko wiec ja się podłożyłem i zdjąłem wszystkich z płotu na siebie wiec koniec tematu.
Pózniej śniadanie toczyło się prawie jak co dzień, gdy by nie Amanda która tak błyszczała przed ojcem eh
-A Drake zmień kody mamy w domu gościa i pewne rzeczy nie mogą wypłynąć .
-Jasne tylko niedługo szyfry mi się pokończą - zaśmiał się Drake
-Ta to wymyślisz nowoczesną numerologie - zaśmiałem się - No i do tych wiatraków pojadę dziś - stwierdził Drake
-Ta tylko może na ten nasz to nie właż na razie. Podłącz te 3 nowe są porobione tylko chciałem żebyś sam się tym zajął wiesz że ufam nielicznym .
-Jasne jestem zaszczycony że należę do kręgu osób którym ufasz i pamiętaj mieliśmy pograć
-Jasne postaram się
-To co zmykamy na górę - powiedziałem
-Jasne - odparła Roz - bo Damon się przebudza
Wstaliśmy od stołu i bez słowa poszliśmy na górę
-Rety słońce a ja myślałem że on nie żyje - i włączyłem czajnik - a tu jeszcze Amanda go nakręciła i po co on tu przylazł... namieszać mi w życiu?
-Nie denerwuj się jakoś to będzie
-Nie Roz, on nie odpuści - westchnąłem ciężko i poprosiłem ja żeby zrobiła mleko a sam zacząłem bawić się w sapera. Wtedy do pokoju wszedł ojciec .
-Tu należy pukać - skomentowała jego zachowanie Rozi
-Usiądz proszę na fotelu - powiedziałem zrezygnowany
-Muszę z tobą porozmawiać - skwitował stary
-A ja nie - odparłem nadal zmieniając pieluchę
-Nie powinna robić tego ta dziewczyna?
-Przedstawiłem ją już i proszę zwracaj się do Roz po imieniu i istotnie nie powinna. Moja narzeczona nie jest kurą domową a Damon jest moim synem wiec czemu mam tego nie robić lubię to
-Baby są od niańczenia bachorów i niech ona zabierze tego potwora i stąd idzie bo pogadać musimy jak ojciec z synem
-Ty jesteś gościem w tym pokoju, a Roz jest całym moim światem nie mam przed nią tajemnic więc proszę rozmawiajmy jak ojciec z synem - stwierdziłem odwracając się .
Ojciec wstał
-Roz wez małego proszę. Widzę że to nie będzie miła rozmowa pan ojciec będzie mi przemawiał do rozumu pięścią - i faktycznie nim skończyłem mówić jego ręka poleciała w moja stronę. Zablokowałem jego cios -Nie tym razem posadziłem go na krześle i nie próbuj więcej bo pożałujesz koniec z przemocą domowa
-Czemu traktujesz tak Amandę jest twoją siostrą
-No co ty chcesz ma co żreć i jest bezpieczna. Miała do tej pory wszystko, ale nieodpowiednio się zachowała wiec teraz na własną rękę musi się troszczyć o swoje dziecko. Ja jak widzisz o swoją rodzinę umiem zadbać
-Przecież połowę tego mógł byś jej oddać no i pokój mają taki obskurny
-Mógł bym ale nie chcę. A pokój niech remontuje, każdy tu dba o swój kont. Na długo przyjechałeś?
-Na zawsze, gdzie mam się podziać? Tu jest Amanda...
-Ok to zamieszkasz u Amandy skoro tak ją kochasz i jak masz kasę, wpływy i kontakty to załatw jej pieluchy i ciuchy teraz do widzenia - Powiedziałem otwierając drzwi
-Nie poznaje cie John zmieniłeś się totalnie ci odwaliło ale popracuje nad tobą
-Żebyś się nie zdziwił. A teraz przepraszam ale muszę wybrać majteczki dla swojej narzeczonej. Bo uwielbiam ją oglądać w ładnej bieliznie wtedy jest podwójnie piękna.
-Ja z tobą zrobię porządek
-Miłego sprzątania panie tatusiu - powiedziałem na odchodne i zamknąłem drzwi -Widzisz skarbie - zwróciłem się do Roz - cały mój ojciec tylko Amandę widzi a na mnie nawet teraz rękę podnosi
- I co z nim zrobisz? - dopytała Roz.
- Pomyślę niunia
-A z tą obstawą to na serio?
-Tak obawiam się o was. Szczególnie jak on tu jest i nie chcę żeby się na tobie wyżywali jak będę musiał coś jechać na jednostkę załatwić. Muszę dokończyć dwa pewne zlecenia i się rozliczyć z roboty. Ale nie zawracaj sobie główki moja pracą.
Roz karmiła Damona, a ten przysypiał podczas jedzenia
-Jest taki spokojny jak jesteś w pobliżu - stwierdziła
-Nauczysz się go dzieci szybko rosną i z wiekiem mniej płaczą - pocieszyłem Roz -Cieszę się że na te tabletki się zgadzasz bo ja naprawdę nie odpowiadam za siebie przy tobie. Jak jesteśmy blisko wyłączam myślenie i popełniam błędy, a naprawdę nie chcę już więcej przerabiać tego cierpienia twojego i mojej bezradności. No może za kilka lat coś się pomyśli o jakiejś jasnowłosej piękności -pocałowałem zdumiona Roz w czubek noska.
-Wariat - skwitowała Roz.
-Ale twój i pomyśl nad jakąś fajną bielizną może wreszcie byś mi się coś troszkę pokazała co? - uśmiechnąłem się zadziornie
-Pomyślę - obiecała - ale nie mówię że za mówię
-Smuteczek - powiedziałem robiąc minę zbitego szczeniaka i zmieniłem temat
-Wracając do gwiazdorstwa to matka ciągnęła to farsę do mojego 15 roku życia. Wtedy to z jakąś tam laską mieliśmy reklamować to posrane mydełko fa może pamiętasz he he i ja już nie chciałem, ale umówiłem się z matką że to ostatni raz. No a że ją znałem i wiedziałem że nie dotrzyma słowa to na próbach mieliśmy wszystko obcykane i ta reklama szła pierwszy raz na żywca z tym mydłem bo to taki wow był. No i wyglądało to mniej więcej tak, że ona w stroju kąpielowym włazi do wanny i ja w samych gaciach przynoszę jej to mydło i namydlam jej plecy. Tylko że przed reklamą powiedziałem jej że reżyser naciągnął scenariusz a że jej nie mógł złapać to powiedział to mi i kazał przekazać. A ta głupia aktoreczka uwierzyła i poleciało że ona ten stanik zdjęła i poszło na całą Polskę a kto wie czy i nie na świat. To było w niedziele w porze obiadowej kiedy to najwięcej ludzi to oglądało he he. Nim zorientowali się co jest nie tak to poszła w telewizji ta reklama kilkakrotnie i mnie wywalili jak się do kumali że to moja sprawka. Stary miał kłopoty ledwo przeszedł do sejmu a ja wtedy pierwszy raz byłem na gigancie. Spało się po różnych skłotach i niedługo potem poznałem Salvadore ot i cała bajka he he
piątek, 20 października 2017
Od Rozi
Porządnie się zdziwiłam. Dawno nie słyszałam starego Quicka który mówił dużo i bez sensu. Znaczy miało to sens i cieszyłam się że zaczął mi opowiadać swoje życie przed epidemią. Ale te jego pózniejsze plątanie się było słodkie. Właśnie takiego go poznałam i pokochałam. I te jego speszenie się na końcu. Nie mogła przestać się śmiać
- Z czego się śmiejesz - powiedział
- Z ciebie - odparłam - i masz racje musimy zakręcić się wkoło jakiś tabletek bo Damon w zupełności nam wystarczy
Pocałowałam go
- Tylko żadnych księżniczek - przypomniałam
- Słoneczko przecież...
- I żadnych innych bab - ciągnęłam - John nie chce byś zostawił mnie dla jakieś wywłoki. Za bardzo cię Kocham. I wybacz ale oprócz twojego życia gwiazdy i tego że powinnyśmy zacząć się zabezpieczać nic więcej nie zrozumiałam. A nie poprawka zrozumiałam jeszcze że jednak ci się podobam
- Bo mi się podobasz słońce
- Ale na ulicy wątpię byś się za mną obejrzał. W tamtych czasach mijał byś ładniejsze dziewczyny.
- Większość była by sztuczna - odparł
- Jak byłeś starszy też grałeś w reklamie? - dopytałam
Ja nie wierze moim chłopakiem jest model.
- Słońce nie ciągnij tego tematu - poprosił
I zaczął mnie całować
- Nauczyłeś się tego od Drake'a - mruknęłam - uciszasz mnie bym przestała gadać
- No skąd słoneczko lubię jak mówisz
- Tak w szczególności jak zaczynam gadać jak automat - wypaliłam
- Wtedy też - powiedział - chociaż czasem trudno jest zapamiętać wszystkie te twoje pytania
- Ale dajesz sobie radę - odparłam uśmiechając się - zapamiętujesz wszystkie a pózniej jak się uspokoję nawet mi na nie odpowiadasz. Wiesz że się o ciebie bałam, myślałam że cię zjadły
- Mówiłem że to załatwię, i nie dam się zjeść byle zimnemu
Pocałowałam go i się do niego przytuliłam. Musiał być zmęczony bo szybko zasnął. Ma dużo na głowie i wszyscy czegoś od niego oczekują. Damon też spał. Ci dwoje byli dla mnie najważniejsi i zrobię wszystko by żadnego z nich nie stracić. Wyszłam cicho do łazienki kiedy wychodząc z pokoju wpadłam prosto na Borysa. Facet był zmieszany i odkręcał się już by sobie iść
- Borys poczekaj - powiedziałam - co tam chciałeś?
- Znaczy ja do szefa - odparł
- Do szefa - powtórzyłam - szef śpi, więc możesz powiedzieć to mi
- Nie bardzo - odparł
- Borys - zaczęłam - po prostu powiedz i będzie z głowy
- Przyszedł ktoś do domu - powiedział zmieszany
- Kto? - dopytałam - nadal tu jest?
- Tak - odparł Borys - przyszedł mężczyzna, Pani doktor go zna.
- Amanda? - dopytałam zdziwiona
Borys pokiwał głową.
- Dziękuje - powiedziałam
I poszłam do tej łazienki. Wróciłam do pokoju i nie mogłam spać bo cały czas myślałam co to za mężczyzna. Może Amanda znalazła sobie kochanka. Tak mnie to rozbawiło że musiałam się powstrzymywać by się nie roześmiać. W końcu zasnęłam.
Rano obudził mnie płacz Damona, zrobiłam mu mleko ale za nim się ostudziło Quick już się obudził. Nakarmiłam go za to Quick zmienił mu pieluchę.
- Sprawdzasz się w tej roli lepiej niż ja - przyznałam obserwując go jak zajmuje się Damonem
- Idziemy na śniadanie? - spytał Quick
- No oczywiście - odparłam - przecież babcia zapłacze się jak nie ujrzy swojego Czarusia
Chwilę pózniej zeszliśmy na dół na śniadanie. I było wszystko normalnie po za tym że na śniadaniu mieliśmy gościa. Czy to o tym facecie gadał Borys.
- Wiesz Roz... Dostałem kopa aż mnie zabolało ał. Kochanie to jest ojciec Amandy - wskazał na mężczyznę - i jednocześnie mój Pan Ojciec
Co takiego... Spojrzałam na niego pytająco
- Naprawdę
Był spięty i odruchowo stanął przede mną. On się go boi. Wcale się nie dziwię, to nie jest ojciec. Nienawidziłam tego człowieka. Quick mówił o ojcu nie ciekawe rzeczy. I jego pojawienie się tutaj nie wróży nic dobrego. Powinien być martwy tak jak go uważaliśmy. Niech powie czego chce i spada stąd. Zeszliśmy ze schodów i usiedliśmy jak co dzień, ale chyba nikt nie czół się swobodnie. Drake patrzył na mnie uważnie i pytająco, Amanda triumfowała a Quick próbował zachowywać się swobodnie ale znałam go na tyle by dostrzec że nie bardzo mu wychodzi. Drake'owi nawet udało się rozładować tę gęstą atmosferę. Ale jak by inaczej to przecież Drake gwiazdor. Nowa osoba nowe pole do popisu.
- Z czego się śmiejesz - powiedział
- Z ciebie - odparłam - i masz racje musimy zakręcić się wkoło jakiś tabletek bo Damon w zupełności nam wystarczy
Pocałowałam go
- Tylko żadnych księżniczek - przypomniałam
- Słoneczko przecież...
- I żadnych innych bab - ciągnęłam - John nie chce byś zostawił mnie dla jakieś wywłoki. Za bardzo cię Kocham. I wybacz ale oprócz twojego życia gwiazdy i tego że powinnyśmy zacząć się zabezpieczać nic więcej nie zrozumiałam. A nie poprawka zrozumiałam jeszcze że jednak ci się podobam
- Bo mi się podobasz słońce
- Ale na ulicy wątpię byś się za mną obejrzał. W tamtych czasach mijał byś ładniejsze dziewczyny.
- Większość była by sztuczna - odparł
- Jak byłeś starszy też grałeś w reklamie? - dopytałam
Ja nie wierze moim chłopakiem jest model.
- Słońce nie ciągnij tego tematu - poprosił
I zaczął mnie całować
- Nauczyłeś się tego od Drake'a - mruknęłam - uciszasz mnie bym przestała gadać
- No skąd słoneczko lubię jak mówisz
- Tak w szczególności jak zaczynam gadać jak automat - wypaliłam
- Wtedy też - powiedział - chociaż czasem trudno jest zapamiętać wszystkie te twoje pytania
- Ale dajesz sobie radę - odparłam uśmiechając się - zapamiętujesz wszystkie a pózniej jak się uspokoję nawet mi na nie odpowiadasz. Wiesz że się o ciebie bałam, myślałam że cię zjadły
- Mówiłem że to załatwię, i nie dam się zjeść byle zimnemu
Pocałowałam go i się do niego przytuliłam. Musiał być zmęczony bo szybko zasnął. Ma dużo na głowie i wszyscy czegoś od niego oczekują. Damon też spał. Ci dwoje byli dla mnie najważniejsi i zrobię wszystko by żadnego z nich nie stracić. Wyszłam cicho do łazienki kiedy wychodząc z pokoju wpadłam prosto na Borysa. Facet był zmieszany i odkręcał się już by sobie iść
- Borys poczekaj - powiedziałam - co tam chciałeś?
- Znaczy ja do szefa - odparł
- Do szefa - powtórzyłam - szef śpi, więc możesz powiedzieć to mi
- Nie bardzo - odparł
- Borys - zaczęłam - po prostu powiedz i będzie z głowy
- Przyszedł ktoś do domu - powiedział zmieszany
- Kto? - dopytałam - nadal tu jest?
- Tak - odparł Borys - przyszedł mężczyzna, Pani doktor go zna.
- Amanda? - dopytałam zdziwiona
Borys pokiwał głową.
- Dziękuje - powiedziałam
I poszłam do tej łazienki. Wróciłam do pokoju i nie mogłam spać bo cały czas myślałam co to za mężczyzna. Może Amanda znalazła sobie kochanka. Tak mnie to rozbawiło że musiałam się powstrzymywać by się nie roześmiać. W końcu zasnęłam.
Rano obudził mnie płacz Damona, zrobiłam mu mleko ale za nim się ostudziło Quick już się obudził. Nakarmiłam go za to Quick zmienił mu pieluchę.
- Sprawdzasz się w tej roli lepiej niż ja - przyznałam obserwując go jak zajmuje się Damonem
- Idziemy na śniadanie? - spytał Quick
- No oczywiście - odparłam - przecież babcia zapłacze się jak nie ujrzy swojego Czarusia
Chwilę pózniej zeszliśmy na dół na śniadanie. I było wszystko normalnie po za tym że na śniadaniu mieliśmy gościa. Czy to o tym facecie gadał Borys.
- Wiesz Roz... Dostałem kopa aż mnie zabolało ał. Kochanie to jest ojciec Amandy - wskazał na mężczyznę - i jednocześnie mój Pan Ojciec
Co takiego... Spojrzałam na niego pytająco
- Naprawdę
Był spięty i odruchowo stanął przede mną. On się go boi. Wcale się nie dziwię, to nie jest ojciec. Nienawidziłam tego człowieka. Quick mówił o ojcu nie ciekawe rzeczy. I jego pojawienie się tutaj nie wróży nic dobrego. Powinien być martwy tak jak go uważaliśmy. Niech powie czego chce i spada stąd. Zeszliśmy ze schodów i usiedliśmy jak co dzień, ale chyba nikt nie czół się swobodnie. Drake patrzył na mnie uważnie i pytająco, Amanda triumfowała a Quick próbował zachowywać się swobodnie ale znałam go na tyle by dostrzec że nie bardzo mu wychodzi. Drake'owi nawet udało się rozładować tę gęstą atmosferę. Ale jak by inaczej to przecież Drake gwiazdor. Nowa osoba nowe pole do popisu.
Od Amandy
Akurat karmiłam Kasie gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Ten cały Borys je otworzył bo mój braciszek pojebany robił sobie co chciał. Ale się zdziwiłam gdy zobaczyłam w nich tatę. Borys go wpuścił w sumie to nie wiem dlaczego. Ale rzuciłam się mu na szyje.
- Tatku jak dobrze że cię widzę
- Amanda co ty tu robisz? - zdziwił się ojciec - a co to za dzieciak?
- To jest Kasia moja córka tato
- Cieszę się że udało ci się przetrwać Amanda - powiedział ojciec - najwidoczniej ten twój Witek to nie jest taka ciapa jak myślałem. Powiedzieli mi że tu jest ten cały Czarny Koń i chcę go widzieć mam dla niego propozycję
- No tak - powiedziałam - tylko nie wiem tato jak ci to powiedzieć ale to John jest Czarnym Koniem. I on teraz jest w pokoju i Damon wrzeszczał więc pewnie ma to w dupie że on krzyczy i mimo tego że powiedziałam że jej nie wolno. To pewnie John rżnie tą swoją małolatę.
- Kto to jest Damon i o jakiej małolacie mówisz córko. I co ty do mnie mówisz że ten śmierdziel ma taką władzę... I w ogóle o jakim diable ty do mnie mówisz dziecko. Mów normalnie jeszcze piekła mi tu brakuje.
- Chodzi tato na górę ja ci wszystko opowiem. Lepiej żeby John cię nie widział.
- Ale nie rozumiem co z diabłem, Johnem i koniem ma to wspólnego
Zaciągnęłam ojca na górę i powiedziałam Witkowi żeby nic nie mówił. I poszedł ojcu zrobić coś jeść. Ojciec zachwycał się Kaśką a ja byłam dumna jak opowiadałam że sama ją urodziłam, sama sobie poradziłam. A tato mnie tylko głaskał i mówił że zawsze we mnie wierzył. I że Kasia jest taka fajna i udana i że już mówić coś zaczęła.
- Dobra ale powiedz mi co w tym wszystkim robi John. On w ogóle żyje? I w ogóle co tam się dzieje w tym pokoju na rogu?
- No właśnie to jest pokój Johna, a raczej Rozi
- Johna powiadasz - podchwycił ojciec - on zawsze był inny. Więc już teraz rozumiem czemu te jedne drzwi są inne. A kto to jest Rozi?
- No to ta jego gówniara
- Czemu gówniara? - zapytał ojciec
- Bo ma 16 lat i urodziła Damona
- Jak? Diabła? - zapytał ojciec
- Nie no tato to wcześniak. To jest syn Johna
- Chcesz mi powiedzieć że on z jakąś gówniarą - ojciec się zdenerwował
Pokiwałam głową
- Tak tato
- Ja mu zaraz pójdę i dam - ojciec wstał z krzesełka
- Tato nie to Czarny Koń
- A co Czarny Koń ma wspólnego z Johnem, diabłem i upodobaniem do jakiś małolat. On trzęsie połową europy. A John zapewne dla niego pracuje na zlecenie a ja mu kiedyś obiecałem, że jak jakaś będzie z brzuchem to ja już go załatwię i widzisz Amanda spuścisz gnoja z oczu a ten już jakiegoś diabła spłodzi. Ale dzieci urodzone uważam za nie byłe i pogadam o tym z Czarnym Koniem
- To będziesz miał ciężką rozmowę tato
- A czemu? Podobno z nim można się dogadać, powiem mu że ma zlikwidować tę gówniarę i tego bachora i mu zapłacę mam szwajcarskie konto.
- Tato ja ci próbuje powiedzieć że John jest Czarnym Koniem
Ale ojciec chyba nie przyswoił tak bardzo chciał rozmówić się z Quickiem że ledwie go powstrzymałam żeby tego nie robił. Obiecałam mu że rano będzie miał niespodziankę przy śniadaniu, że John. Naskarżyłam na niego jak bardzo był dla mnie nie dobry. Ojciec powiedział że przy śniadaniu się z nim rozmówi. I zapytał czy mieszka tu Czarny Koń i czy będzie na śniadaniu. A ja powiedziałam że tak bo ojciec chyba nie zrozumiał. I że wszyscy u nas zbierają się na wspólne posiłki.
- I to dotyczy też Czarengo Konia - skwitował ojciec
- Tak tato przynajmniej stara się bywać na posiłkach.
- No tak ja rozumiem zajęty człowiek w końcu to nie byle kto to Czarny Koń. A ja jemu chcę zaoferować pomoc. No wiesz w polityce jestem mocny córko przydam się.
- Oj tato - stwierdziłam - jak ty nic nie rozumiesz
- Dobrze Amanda nie mów już. Daj zjeść i spać mi się chce ta podróż była tak męcząca.
I rano mina John była bezcenna. Ojciec siedział przy stole. W sumie to już wszyscy wiedzieli oprócz Rozi i Johna że ojciec tu jest.
- I w końcu Rozi i John zaszczycili nas swoją obecnością na śniadaniu
Schodzili powoli na luziku całując się. Rozi trzymała to dziecko i wtedy ojciec się odezwał, a w zasadzie wrzasnął
- Co ja ci mówiłem synu
John to chyba usłyszał i zarejestrował nawet ale nie dowierzał, bo odruchowo powiedział
- Witam, witam i o zdrowie pytam
Jednocześnie cofając Roz za siebie.
- Ooo... Pan ojciec zaszczycił nas swoją obecnością.
Cofnął się lekko
- Wiesz Roz... Dostałem kopa aż mnie zabolało ał. Kochanie to jest ociec Amandy - wskazał na ojca - i jednocześnie mój Pan Ojciec
Roz się zdziwiła,
- To jest Rozalia moja narzeczona, a to Damon mój syn
- A co ja ci mówiłem - wrzasnął ojciec aż John podskoczył jeszcze raz
A pózniej to ja już nie poznałam swojego brata. Potrząsnął lekko głową jak by obudził się z jakiegoś letargu. Pocałował tą swoją Rozi na oczach ojca no nie wierze.
- Daj kochanie Damona i zjedz spokojnie i coś mi tam na ruszt wrzuć.
- Ty to widzisz Amandą - oburzył się ojciec
Wszyscy podnieśli głowy z nad talerzy nawet profesor.
- Chyba nie wiesz pan z kim tańczysz - stwierdził Drake. - chciałeś pan widzieć Czarnego Konia to: ta dam. Chcesz pan to masz pan Czarny Koń stoi przed panem.
- Jeszcze - dodał Quick siadając
- No nie wierze - powiedział ojciec - to ty zabiłeś tylu ludzi? Ważnych ludzi?
- Pierwsze primo odpowiem ci na pięć pytań. Drugie primo możesz pogadać ze mną prywatnie jeżeli się umówisz i Borys wbije cię w mój grafik i trzecie to mamy tutaj pewne zasady. U Drake'a w domu nie załatwia się spraw prywatnych i służbowych przy posiłkach. To jest czas dla rodziny. I to jest moja piorytetowa zasada u Drake'a w domu. Tak wiec jeżeli już jakimś cudem tu jesteś to jedz i podziękuj bogu że masz co i mi tu nie filozofuj. Bo dobre rady to stara oglądała.
- Dostaniesz za tą małą obiecałem ci już kiedyś - powiedział ojciec
- Jesteś u Drake'a w domu i jesteś na moich zasadach. Więc albo się pilnuj, albo cię stąd w pierdole. A twoja jebana córeczka nie jest lepsza ode mnie. Ja przynajmniej jestem odpowiedzialny i moja rodzina ma wszystko czego tylko chce.
- Ale jakim kosztem - powiedział ostro ojciec
- W tym świecie to się nie liczy, liczy się tutaj to co jest na talerzu a nie w jaki sposób to zdobyłeś.
- Roz - próbował rozładować napięcie Drake, podkreślając pozycję mojego brata - pozwolisz naszemu szefowi zagrać w playawkę
Roz chyba podchwyciła bo jego siostra zawsze jakoś dziwnie powiązana z nim była
- Jasne będziemy grać na takich zasadach Drake
- Eee czekajcie jak są zasady - wtrącił Quick - to zagrajmy w pokera
A Drake oczywiście podchwycił bo przecież on zawsze musi zabłysnąć
- Okej - powiedział - rozbieranego
Quick popatrzył na niego nie pewnie a ten wyjaśnił mu zasady
-No jak ja przegram to ściąga coś Al, a jak ty przegrasz to ściąga coś Roz
- Okej powiedział mój brat ale muszą ubrać się na cebulkę bo jak cię ogram to moja Różyczka będzie nie pocieszona że zobaczyłem nagą Al. A jak przegram to ja będę wściekły że ktoś zobaczył Roz przede mną. No wiesz szwagier - ciągnął dalej tą parodię
Zobaczyłam wtedy z szokowaną minę własnego ojca pierwszy raz go takim widziałam.
- Ja wiem że ty widziałeś Roz nago bo brat jej jesteś normalka no ale wprowadziłeś godzinę policyjną. I ja to pierwszy raz ją zobaczyłem i jedyny wiesz w tym dołku. I to była maskara bracie.
Już ojciec go zablokował
- Co ty mówisz John opanuj się
- Słyszycie ludzie - gwiazdorzył dalej Drake - osoba starszy pan śmie się stawiać Czarnemu Koniowi. Panie ojciec obawiam się że nie ma pan wpływu na naszego Bosa ostatnio jak moja siostra próbowała na niego wpłynąć kulką to się skończyło na 100 osobach z karabinami w domu, ale to nie jest ważne. Da pan wiarę panie ojciec że te chuje zastrzeliły mi telewizor.
Chyba Drake zaistniał bo wszyscy bekę zaczęli cisnąć z ojca. I mówili do niego zamiast panie pośle to panie ośle. I w ten gwiazdorski sposób dobrnęliśmy do końca śniadania.
- Tatku jak dobrze że cię widzę
- Amanda co ty tu robisz? - zdziwił się ojciec - a co to za dzieciak?
- To jest Kasia moja córka tato
- Cieszę się że udało ci się przetrwać Amanda - powiedział ojciec - najwidoczniej ten twój Witek to nie jest taka ciapa jak myślałem. Powiedzieli mi że tu jest ten cały Czarny Koń i chcę go widzieć mam dla niego propozycję
- No tak - powiedziałam - tylko nie wiem tato jak ci to powiedzieć ale to John jest Czarnym Koniem. I on teraz jest w pokoju i Damon wrzeszczał więc pewnie ma to w dupie że on krzyczy i mimo tego że powiedziałam że jej nie wolno. To pewnie John rżnie tą swoją małolatę.
- Kto to jest Damon i o jakiej małolacie mówisz córko. I co ty do mnie mówisz że ten śmierdziel ma taką władzę... I w ogóle o jakim diable ty do mnie mówisz dziecko. Mów normalnie jeszcze piekła mi tu brakuje.
- Chodzi tato na górę ja ci wszystko opowiem. Lepiej żeby John cię nie widział.
- Ale nie rozumiem co z diabłem, Johnem i koniem ma to wspólnego
Zaciągnęłam ojca na górę i powiedziałam Witkowi żeby nic nie mówił. I poszedł ojcu zrobić coś jeść. Ojciec zachwycał się Kaśką a ja byłam dumna jak opowiadałam że sama ją urodziłam, sama sobie poradziłam. A tato mnie tylko głaskał i mówił że zawsze we mnie wierzył. I że Kasia jest taka fajna i udana i że już mówić coś zaczęła.
- Dobra ale powiedz mi co w tym wszystkim robi John. On w ogóle żyje? I w ogóle co tam się dzieje w tym pokoju na rogu?
- No właśnie to jest pokój Johna, a raczej Rozi
- Johna powiadasz - podchwycił ojciec - on zawsze był inny. Więc już teraz rozumiem czemu te jedne drzwi są inne. A kto to jest Rozi?
- No to ta jego gówniara
- Czemu gówniara? - zapytał ojciec
- Bo ma 16 lat i urodziła Damona
- Jak? Diabła? - zapytał ojciec
- Nie no tato to wcześniak. To jest syn Johna
- Chcesz mi powiedzieć że on z jakąś gówniarą - ojciec się zdenerwował
Pokiwałam głową
- Tak tato
- Ja mu zaraz pójdę i dam - ojciec wstał z krzesełka
- Tato nie to Czarny Koń
- A co Czarny Koń ma wspólnego z Johnem, diabłem i upodobaniem do jakiś małolat. On trzęsie połową europy. A John zapewne dla niego pracuje na zlecenie a ja mu kiedyś obiecałem, że jak jakaś będzie z brzuchem to ja już go załatwię i widzisz Amanda spuścisz gnoja z oczu a ten już jakiegoś diabła spłodzi. Ale dzieci urodzone uważam za nie byłe i pogadam o tym z Czarnym Koniem
- To będziesz miał ciężką rozmowę tato
- A czemu? Podobno z nim można się dogadać, powiem mu że ma zlikwidować tę gówniarę i tego bachora i mu zapłacę mam szwajcarskie konto.
- Tato ja ci próbuje powiedzieć że John jest Czarnym Koniem
Ale ojciec chyba nie przyswoił tak bardzo chciał rozmówić się z Quickiem że ledwie go powstrzymałam żeby tego nie robił. Obiecałam mu że rano będzie miał niespodziankę przy śniadaniu, że John. Naskarżyłam na niego jak bardzo był dla mnie nie dobry. Ojciec powiedział że przy śniadaniu się z nim rozmówi. I zapytał czy mieszka tu Czarny Koń i czy będzie na śniadaniu. A ja powiedziałam że tak bo ojciec chyba nie zrozumiał. I że wszyscy u nas zbierają się na wspólne posiłki.
- I to dotyczy też Czarengo Konia - skwitował ojciec
- Tak tato przynajmniej stara się bywać na posiłkach.
- No tak ja rozumiem zajęty człowiek w końcu to nie byle kto to Czarny Koń. A ja jemu chcę zaoferować pomoc. No wiesz w polityce jestem mocny córko przydam się.
- Oj tato - stwierdziłam - jak ty nic nie rozumiesz
- Dobrze Amanda nie mów już. Daj zjeść i spać mi się chce ta podróż była tak męcząca.
I rano mina John była bezcenna. Ojciec siedział przy stole. W sumie to już wszyscy wiedzieli oprócz Rozi i Johna że ojciec tu jest.
- I w końcu Rozi i John zaszczycili nas swoją obecnością na śniadaniu
Schodzili powoli na luziku całując się. Rozi trzymała to dziecko i wtedy ojciec się odezwał, a w zasadzie wrzasnął
- Co ja ci mówiłem synu
John to chyba usłyszał i zarejestrował nawet ale nie dowierzał, bo odruchowo powiedział
- Witam, witam i o zdrowie pytam
Jednocześnie cofając Roz za siebie.
- Ooo... Pan ojciec zaszczycił nas swoją obecnością.
Cofnął się lekko
- Wiesz Roz... Dostałem kopa aż mnie zabolało ał. Kochanie to jest ociec Amandy - wskazał na ojca - i jednocześnie mój Pan Ojciec
Roz się zdziwiła,
- To jest Rozalia moja narzeczona, a to Damon mój syn
- A co ja ci mówiłem - wrzasnął ojciec aż John podskoczył jeszcze raz
A pózniej to ja już nie poznałam swojego brata. Potrząsnął lekko głową jak by obudził się z jakiegoś letargu. Pocałował tą swoją Rozi na oczach ojca no nie wierze.
- Daj kochanie Damona i zjedz spokojnie i coś mi tam na ruszt wrzuć.
- Ty to widzisz Amandą - oburzył się ojciec
Wszyscy podnieśli głowy z nad talerzy nawet profesor.
- Chyba nie wiesz pan z kim tańczysz - stwierdził Drake. - chciałeś pan widzieć Czarnego Konia to: ta dam. Chcesz pan to masz pan Czarny Koń stoi przed panem.
- Jeszcze - dodał Quick siadając
- No nie wierze - powiedział ojciec - to ty zabiłeś tylu ludzi? Ważnych ludzi?
- Pierwsze primo odpowiem ci na pięć pytań. Drugie primo możesz pogadać ze mną prywatnie jeżeli się umówisz i Borys wbije cię w mój grafik i trzecie to mamy tutaj pewne zasady. U Drake'a w domu nie załatwia się spraw prywatnych i służbowych przy posiłkach. To jest czas dla rodziny. I to jest moja piorytetowa zasada u Drake'a w domu. Tak wiec jeżeli już jakimś cudem tu jesteś to jedz i podziękuj bogu że masz co i mi tu nie filozofuj. Bo dobre rady to stara oglądała.
- Dostaniesz za tą małą obiecałem ci już kiedyś - powiedział ojciec
- Jesteś u Drake'a w domu i jesteś na moich zasadach. Więc albo się pilnuj, albo cię stąd w pierdole. A twoja jebana córeczka nie jest lepsza ode mnie. Ja przynajmniej jestem odpowiedzialny i moja rodzina ma wszystko czego tylko chce.
- Ale jakim kosztem - powiedział ostro ojciec
- W tym świecie to się nie liczy, liczy się tutaj to co jest na talerzu a nie w jaki sposób to zdobyłeś.
- Roz - próbował rozładować napięcie Drake, podkreślając pozycję mojego brata - pozwolisz naszemu szefowi zagrać w playawkę
Roz chyba podchwyciła bo jego siostra zawsze jakoś dziwnie powiązana z nim była
- Jasne będziemy grać na takich zasadach Drake
- Eee czekajcie jak są zasady - wtrącił Quick - to zagrajmy w pokera
A Drake oczywiście podchwycił bo przecież on zawsze musi zabłysnąć
- Okej - powiedział - rozbieranego
Quick popatrzył na niego nie pewnie a ten wyjaśnił mu zasady
-No jak ja przegram to ściąga coś Al, a jak ty przegrasz to ściąga coś Roz
- Okej powiedział mój brat ale muszą ubrać się na cebulkę bo jak cię ogram to moja Różyczka będzie nie pocieszona że zobaczyłem nagą Al. A jak przegram to ja będę wściekły że ktoś zobaczył Roz przede mną. No wiesz szwagier - ciągnął dalej tą parodię
Zobaczyłam wtedy z szokowaną minę własnego ojca pierwszy raz go takim widziałam.
- Ja wiem że ty widziałeś Roz nago bo brat jej jesteś normalka no ale wprowadziłeś godzinę policyjną. I ja to pierwszy raz ją zobaczyłem i jedyny wiesz w tym dołku. I to była maskara bracie.
Już ojciec go zablokował
- Co ty mówisz John opanuj się
- Słyszycie ludzie - gwiazdorzył dalej Drake - osoba starszy pan śmie się stawiać Czarnemu Koniowi. Panie ojciec obawiam się że nie ma pan wpływu na naszego Bosa ostatnio jak moja siostra próbowała na niego wpłynąć kulką to się skończyło na 100 osobach z karabinami w domu, ale to nie jest ważne. Da pan wiarę panie ojciec że te chuje zastrzeliły mi telewizor.
Chyba Drake zaistniał bo wszyscy bekę zaczęli cisnąć z ojca. I mówili do niego zamiast panie pośle to panie ośle. I w ten gwiazdorski sposób dobrnęliśmy do końca śniadania.
Od Quick'a
Po prysznicu wszedłem do pokoju. A Roz położyła wrzeszczącego Damona i zaczęła oglądać mnie z każdej strony świata.
- Naprawdę nic ci nie jest - stwierdziła nie dowierzając
- Naprawdę słońce - powiedziałem biorąc Damona na ręce i siadając w rogu naszej rogówki - choć do mnie.
Podałem jej Damona
- Wez go słońce
- On krzyczy - powiedziała
- Nie zwracaj na to uwagi. Chodz do mnie muszę mieć wolne ręce żeby was oboje przytulić.
Damon ryczał a ja mówiłem dalej
- Bałem się o was, bardzo się bałem. Nigdy w życiu jeszcze o nikogo się tak nie bałem
Zaczęliśmy się całować
- On nadal płacze - powiedziała Roz
- Zaraz jeszcze chwilkę
Już miałem się ruszyć gdy do pokoju wpadła Julka i prawie z niego wypadła jak nas zobaczyła.
- Jula, Jula powoli - zawołałem - przewinęłabyś Damona proszę
- Jasne i zrobię mu mleko - stwierdziła. - Luke mi opowiadał
- Oj tam czasami trzeba zrobić to co trzeba i naprawdę dzięki
- Spoko nie przeszkadzajcie sobie, ja się nim zajmę jak wam nie przeszkadzam
- Ty nigdy - stwierdziła Roz
- Tak i masz u mnie jakiś gratisik za to
Roz popatrzyła na mnie ostrym wzrokiem
- No słońce te katalogi co oglądałaś. No to ja taki transport szykuje do Włoch. Znaczy może pogadamy o tym pózniej chodzi mi o to żeby garderobę nie co zmienić. W sensie że sobie muszę coś skołować, a i na tobie wszystko wisi. Miałem dla wszystkich ale tylko Amanda na to nie zasłużyła
- I co ty Julce chcesz dać? - ostro za akcentowała
- Oj wiesz jakiś taki ekstra bonus. Coś sobie wybierze. Nie Jula
- Ja to robię bezinteresownie - stwierdziła - lubię Damona
- Fajnie słyszeć - powiedziała Roz - To tak dwa razy ekstra coś
A ja do niej na ucho
- Naprawdę dwa razy ekstra mnie
Popatrzyła na mnie zabójczym wzrokiem
- Ty się nie wychylaj
- A ty mnie nie prowokuj - uśmiechnąłem się
- Damon na karmiony i przewinięty - stwierdziła Julka - to ja spadam
Oddała mi Damona
- Pamiętaj Quick pielucha - powiedziała
- O co chodzi z pieluchą - dopytała Roz
- Jula ma patent na rzyganie. Kładziesz na ramię pieluchę i jak Damon się z rzyga to na tą pieluchę nie na ciebie
- A co mi chciałeś powiedzieć? - dopytała
- Aaa to taka trochę historia nie ciekawa. Padnięty jestem to może się położymy. Widzisz Damon jak jest najedzony i nie ma bomby a i mam patent jak go bierzesz na ręce to blisko serducha musi być czyli po lewej stronie wtedy nie beczy. No to położymy się, przytulimy i ci opowiem.
Zaczynając swoją opowieść nie wiedziałem co czeka mnie rano
- Opowiem ci o mojej matce no i o pewnym moim dlaczego ja. Moja matka była modelką. Zachłysnęła się tą telewizją, popularnością i wtedy poznała mojego ojca. Bo chciała więcej władzy i tu... - zawiesiłem się bo zdałem sobie sprawę że zrobiłem dokładnie tak samo jak mój stary - no - zacząłem mówić dalej - więc poznała mojego ojca, który był już jakimś tam posłem, ale ona chyba chciała więcej władzy i więcej pieniędzy. Więc zaczęła manipulować starym i zaszła w ciąże. I wtedy jak urodziła Amandę to był koniec jej kariery, ale pózniej nadzieje pokładała w Amandzie no i miała jakąś psychozę porodową czy coś tam. I ona trafiła do czubków a Amandą zajmowała się jakaś niańka podobno. Pózniej z tego jakoś wyszła i przyswoiła że Amanda nie spełnia jakiś tam kryteriów i urodziłem się ja. Podobno już na porodówce się mną zachwycali. Nie żebym jakoś chciał za kwitnąć przed tobą słońce bo to takie wstydliwe jest. I stara dostrzegła we mnie to coś. Już podobno brałem udział w reklamach jak byłem niemowlakiem. A pózniej ona bardziej się w to zagłębiała i brnęła. Sama się nie spełniła to mnie próbowała w to wrobić. Stąd znam tyle języków a chemię i fizykę molekularną to lubię to mój konik. Interesuję się też biologią ale w sensie istnienia bytu czyli tak jakby powiązane jest to z historią bo te egipty, faraony, araby te ich kultury też mnie fascynują.
- Księżniczka - wrzasnęła Roz
- No właśnie dlatego było takie wow. Bo pierwszy raz zobaczyłem prawdziwą księżniczkę. Nie że zachwyciło mnie jej piękno tylko to że one są takie bardzo bliskie tej starożytności jakby. Wiesz takie naturalne. Za to cię kocham słońce. Ja nie lubię żadnych plastików, botoksów. No lubię jak laska fajnie wygląda, ma fajne ciuszki, figurkę, delikatny makijaż jakieś tam błyskotki. No a ty właśnie taka jesteś. I ten twój kolor włosów, taki zajebisty. A mówią że blondynki głupie są ale ty jesteś inna. I jak bym cię tak zobaczył na ulicy bo w tamtych czasach też pewnie inaczej się prezentowałaś. I jak by ktoś mnie odblokował tak jak ty i jak bym nie wiedział ile masz lat, a nie wiedziałem to bym się zakręcił za tobą naprawdę. Ja poważnie mówię. Już teraz mnie kręcisz a jak zmienimy te ciuszki. Uuu słońce to będziesz zajebista, znaczy już jesteś. Eee - i zmieniłem temat - a co byś powiedziała na jakieś tabletki, no wiesz bo te dzieci. Znaczy no te cierpienie całe, ta cała ciąża i widzisz przeze mnie Damon urodził się wcześniej ja nie chcę byś tak cierpiała. Ja tego nie zniosę drugi raz. Ale nie zniosę też tego jak będziesz mnie izolować. Coś się ze mną dzieje. Powiem szczerze mam jakiegoś spida na baby i ja cię kocham słońce ale ty mnie nie odstawiaj na bocznice. Bo nie wyrobie, a o tych tabletkach mówię bo nie mogłem patrzeć na twoje cierpienie. I nie że cię szantażuje czy coś tylko ja po prostu sam nie ogarniam siebie. Nikt mi nigdy nie tłumaczył nic ehh... zmęczony jestem chodzimy już spać. Chyba za dużo powiedziałem nie powinienem był przepraszam. I zapomnij o tych tabletkach jakoś się ogarnę.
- Naprawdę nic ci nie jest - stwierdziła nie dowierzając
- Naprawdę słońce - powiedziałem biorąc Damona na ręce i siadając w rogu naszej rogówki - choć do mnie.
Podałem jej Damona
- Wez go słońce
- On krzyczy - powiedziała
- Nie zwracaj na to uwagi. Chodz do mnie muszę mieć wolne ręce żeby was oboje przytulić.
Damon ryczał a ja mówiłem dalej
- Bałem się o was, bardzo się bałem. Nigdy w życiu jeszcze o nikogo się tak nie bałem
Zaczęliśmy się całować
- On nadal płacze - powiedziała Roz
- Zaraz jeszcze chwilkę
Już miałem się ruszyć gdy do pokoju wpadła Julka i prawie z niego wypadła jak nas zobaczyła.
- Jula, Jula powoli - zawołałem - przewinęłabyś Damona proszę
- Jasne i zrobię mu mleko - stwierdziła. - Luke mi opowiadał
- Oj tam czasami trzeba zrobić to co trzeba i naprawdę dzięki
- Spoko nie przeszkadzajcie sobie, ja się nim zajmę jak wam nie przeszkadzam
- Ty nigdy - stwierdziła Roz
- Tak i masz u mnie jakiś gratisik za to
Roz popatrzyła na mnie ostrym wzrokiem
- No słońce te katalogi co oglądałaś. No to ja taki transport szykuje do Włoch. Znaczy może pogadamy o tym pózniej chodzi mi o to żeby garderobę nie co zmienić. W sensie że sobie muszę coś skołować, a i na tobie wszystko wisi. Miałem dla wszystkich ale tylko Amanda na to nie zasłużyła
- I co ty Julce chcesz dać? - ostro za akcentowała
- Oj wiesz jakiś taki ekstra bonus. Coś sobie wybierze. Nie Jula
- Ja to robię bezinteresownie - stwierdziła - lubię Damona
- Fajnie słyszeć - powiedziała Roz - To tak dwa razy ekstra coś
A ja do niej na ucho
- Naprawdę dwa razy ekstra mnie
Popatrzyła na mnie zabójczym wzrokiem
- Ty się nie wychylaj
- A ty mnie nie prowokuj - uśmiechnąłem się
- Damon na karmiony i przewinięty - stwierdziła Julka - to ja spadam
Oddała mi Damona
- Pamiętaj Quick pielucha - powiedziała
- O co chodzi z pieluchą - dopytała Roz
- Jula ma patent na rzyganie. Kładziesz na ramię pieluchę i jak Damon się z rzyga to na tą pieluchę nie na ciebie
- A co mi chciałeś powiedzieć? - dopytała
- Aaa to taka trochę historia nie ciekawa. Padnięty jestem to może się położymy. Widzisz Damon jak jest najedzony i nie ma bomby a i mam patent jak go bierzesz na ręce to blisko serducha musi być czyli po lewej stronie wtedy nie beczy. No to położymy się, przytulimy i ci opowiem.
Zaczynając swoją opowieść nie wiedziałem co czeka mnie rano
- Opowiem ci o mojej matce no i o pewnym moim dlaczego ja. Moja matka była modelką. Zachłysnęła się tą telewizją, popularnością i wtedy poznała mojego ojca. Bo chciała więcej władzy i tu... - zawiesiłem się bo zdałem sobie sprawę że zrobiłem dokładnie tak samo jak mój stary - no - zacząłem mówić dalej - więc poznała mojego ojca, który był już jakimś tam posłem, ale ona chyba chciała więcej władzy i więcej pieniędzy. Więc zaczęła manipulować starym i zaszła w ciąże. I wtedy jak urodziła Amandę to był koniec jej kariery, ale pózniej nadzieje pokładała w Amandzie no i miała jakąś psychozę porodową czy coś tam. I ona trafiła do czubków a Amandą zajmowała się jakaś niańka podobno. Pózniej z tego jakoś wyszła i przyswoiła że Amanda nie spełnia jakiś tam kryteriów i urodziłem się ja. Podobno już na porodówce się mną zachwycali. Nie żebym jakoś chciał za kwitnąć przed tobą słońce bo to takie wstydliwe jest. I stara dostrzegła we mnie to coś. Już podobno brałem udział w reklamach jak byłem niemowlakiem. A pózniej ona bardziej się w to zagłębiała i brnęła. Sama się nie spełniła to mnie próbowała w to wrobić. Stąd znam tyle języków a chemię i fizykę molekularną to lubię to mój konik. Interesuję się też biologią ale w sensie istnienia bytu czyli tak jakby powiązane jest to z historią bo te egipty, faraony, araby te ich kultury też mnie fascynują.
- Księżniczka - wrzasnęła Roz
- No właśnie dlatego było takie wow. Bo pierwszy raz zobaczyłem prawdziwą księżniczkę. Nie że zachwyciło mnie jej piękno tylko to że one są takie bardzo bliskie tej starożytności jakby. Wiesz takie naturalne. Za to cię kocham słońce. Ja nie lubię żadnych plastików, botoksów. No lubię jak laska fajnie wygląda, ma fajne ciuszki, figurkę, delikatny makijaż jakieś tam błyskotki. No a ty właśnie taka jesteś. I ten twój kolor włosów, taki zajebisty. A mówią że blondynki głupie są ale ty jesteś inna. I jak bym cię tak zobaczył na ulicy bo w tamtych czasach też pewnie inaczej się prezentowałaś. I jak by ktoś mnie odblokował tak jak ty i jak bym nie wiedział ile masz lat, a nie wiedziałem to bym się zakręcił za tobą naprawdę. Ja poważnie mówię. Już teraz mnie kręcisz a jak zmienimy te ciuszki. Uuu słońce to będziesz zajebista, znaczy już jesteś. Eee - i zmieniłem temat - a co byś powiedziała na jakieś tabletki, no wiesz bo te dzieci. Znaczy no te cierpienie całe, ta cała ciąża i widzisz przeze mnie Damon urodził się wcześniej ja nie chcę byś tak cierpiała. Ja tego nie zniosę drugi raz. Ale nie zniosę też tego jak będziesz mnie izolować. Coś się ze mną dzieje. Powiem szczerze mam jakiegoś spida na baby i ja cię kocham słońce ale ty mnie nie odstawiaj na bocznice. Bo nie wyrobie, a o tych tabletkach mówię bo nie mogłem patrzeć na twoje cierpienie. I nie że cię szantażuje czy coś tylko ja po prostu sam nie ogarniam siebie. Nikt mi nigdy nie tłumaczył nic ehh... zmęczony jestem chodzimy już spać. Chyba za dużo powiedziałem nie powinienem był przepraszam. I zapomnij o tych tabletkach jakoś się ogarnę.
Od Rozi
Wystraszyłam się, nie byliśmy przygotowani na atak zimnych. Chyba poważnie muszę pogadać z Drake'm aby zaczął bardziej się udzielać. Jak on obserwował stada nigdy nie przyszły wcześniej niż zaplanował. Wycofał się a powinien chociaż raz na jakiś czas robić to co robił jak byliśmy tylko we dwoje. I co ja mam zrobić. Przecież Damon cały czas płacze. Dzieci w tych czasach to naprawdę zły pomysł. Damon ich ściągnie. Próbowałam go uspokoić, nakarmiłam go ale to nic nie dawało on cały czas płakał. Bałam się o Quicka który poszedł walczyć z zimnymi no i bałam się o Drake'a przecież ten zawsze ładuje się w kłopoty.
- Proszę cię bądz grzeczny - mówiłam do Damona - nie krzycz zrób to dla mamusi
Ale przecież dzieci nigdy nie słuchają mamusi więc dlaczego Damon miał by być inny. Próbowałam wszystkiego aby nie płakał ale strzały na zewnątrz musiały go przestraszyć. Zeszłam do salonu. Profesor blady siedział obok swojej żony. Nadal chyba nie pogodził się z tym światem. Julka stała przy oknie, Witka nigdzie nie widziałam pewnie znów grubasek schował się pod stołem. Nie wierze że drugi raz dałam się zamknąć z nimi w domu. Zdecydowanie wolałam walczyć z zimnymi niż bezużytecznie siedzieć w domu. Chociaż nie mogła bym wyjść z domu za bardzo bała bym się o Damona.
- Ucisz go - wrzasnęła Amanda przytulając do siebie Kasie - przez niego zginiemy
- Zamknij się Amanda - warknęłam - nie pamiętasz jak twoja Kasia wrzeszczała
- Pamiętam - fuknęła - a ty nie pamiętasz jak kazałaś mi ją uciszać
- Pamiętam - wypaliłam - ale nie wiem czy pamiętasz że to ja ratowałam ci dupę a twój facet trząsł się pod stołem. Ani on ani ty nie broniliście siebie ani dziecka więc miałam prawo kazać ci ją uspokoić.
- Więc teraz ja każe ci uspokoić te dziecko
- Amanda ostrzegam cię bo kiedyś spełnię tę grozbę i naprawdę cię uduszę. Tak jak mówię jeżeli Damon ściągnie tu zimnych ja będę potrafiła go ochronić a ty Amando potrafiła byś ochronić swoją córkę?
- Ty mała gówniaro - wrzasnęła
- Przestań krzyczeć bo straszysz dzieci - upomniałam - chcę ci przypomnieć że to ja uratowałam wam życie
- Dali byśmy radę
- Oczywiście - mruknęłam - broniąc się patelnią
- Jak widzę teraz też nic nie robisz - warknęła - nawet dziecka nie umiesz uspokoić
- Mam dość słuchania jednej płyty
Wstałam i poszłam do okna gdzie stała Julka.
- Strasznie płacze - zauważyła Jula
- Wiem
- Chłopaki sobie poradzą - zapewniła Julka tylko chyba bardziej siebie niż mnie
Za oknem było ich dużo. I nie widziałam nikogo z naszych.
- Chyba przez kuchenne okno zobaczyli byśmy więcej - podsunęłam
- Tak - zgodziła się - chodzimy
Obie poszłyśmy do okna w kuchni. Damon płakał ale zaczęłam nucić jakąś beznadziejną piosenkę i o dziwo zaczął się uspokajać.
- Umiesz strzelać? - dopytała Jula
- Tak - przytaknęłam - i trafiam do celu
Damon już nawet zaczął przysypiać kiedy zobaczyłam Quicka odciągającego trupy samochodem. Była ich masa i chwile pózniej nie miał już drogi ucieczki. Przestałam nucić a nawet wstrzymałam oddech. Damon na nowo się rozpłakał ale przestałam zwracać na to uwagę. Nie obchodziło mnie to. Znaczy Damon mnie obchodził ale w tej chwili przecież wiedziałam że nic mu nie grozi. Dlaczego Drake mu na to pozwolił. Czekałam żeby wyszedł z samochodu lub zrobił cokolwiek ale zimnych było za dużo. Przestałam już nawet widzieć samochód. Widziałam tylko że na coś się rzucają, że coś jedzą. Nie dam sobie rady bez niego. On nie może mnie zostawić. Robiłam wszystko, zaszantażowałam każdego, zabiła bym nawet księżniczkę tylko by go nie stracić. Już raz go straciłam drugi raz nie przeżyła bym tego. Nawet nie płakałam po prostu tępo patrzyłam w te zasrane okno.
- Proszę cię bądz grzeczny - mówiłam do Damona - nie krzycz zrób to dla mamusi
Ale przecież dzieci nigdy nie słuchają mamusi więc dlaczego Damon miał by być inny. Próbowałam wszystkiego aby nie płakał ale strzały na zewnątrz musiały go przestraszyć. Zeszłam do salonu. Profesor blady siedział obok swojej żony. Nadal chyba nie pogodził się z tym światem. Julka stała przy oknie, Witka nigdzie nie widziałam pewnie znów grubasek schował się pod stołem. Nie wierze że drugi raz dałam się zamknąć z nimi w domu. Zdecydowanie wolałam walczyć z zimnymi niż bezużytecznie siedzieć w domu. Chociaż nie mogła bym wyjść z domu za bardzo bała bym się o Damona.
- Ucisz go - wrzasnęła Amanda przytulając do siebie Kasie - przez niego zginiemy
- Zamknij się Amanda - warknęłam - nie pamiętasz jak twoja Kasia wrzeszczała
- Pamiętam - fuknęła - a ty nie pamiętasz jak kazałaś mi ją uciszać
- Pamiętam - wypaliłam - ale nie wiem czy pamiętasz że to ja ratowałam ci dupę a twój facet trząsł się pod stołem. Ani on ani ty nie broniliście siebie ani dziecka więc miałam prawo kazać ci ją uspokoić.
- Więc teraz ja każe ci uspokoić te dziecko
- Amanda ostrzegam cię bo kiedyś spełnię tę grozbę i naprawdę cię uduszę. Tak jak mówię jeżeli Damon ściągnie tu zimnych ja będę potrafiła go ochronić a ty Amando potrafiła byś ochronić swoją córkę?
- Ty mała gówniaro - wrzasnęła
- Przestań krzyczeć bo straszysz dzieci - upomniałam - chcę ci przypomnieć że to ja uratowałam wam życie
- Dali byśmy radę
- Oczywiście - mruknęłam - broniąc się patelnią
- Jak widzę teraz też nic nie robisz - warknęła - nawet dziecka nie umiesz uspokoić
- Mam dość słuchania jednej płyty
Wstałam i poszłam do okna gdzie stała Julka.
- Strasznie płacze - zauważyła Jula
- Wiem
- Chłopaki sobie poradzą - zapewniła Julka tylko chyba bardziej siebie niż mnie
Za oknem było ich dużo. I nie widziałam nikogo z naszych.
- Chyba przez kuchenne okno zobaczyli byśmy więcej - podsunęłam
- Tak - zgodziła się - chodzimy
Obie poszłyśmy do okna w kuchni. Damon płakał ale zaczęłam nucić jakąś beznadziejną piosenkę i o dziwo zaczął się uspokajać.
- Umiesz strzelać? - dopytała Jula
- Tak - przytaknęłam - i trafiam do celu
Damon już nawet zaczął przysypiać kiedy zobaczyłam Quicka odciągającego trupy samochodem. Była ich masa i chwile pózniej nie miał już drogi ucieczki. Przestałam nucić a nawet wstrzymałam oddech. Damon na nowo się rozpłakał ale przestałam zwracać na to uwagę. Nie obchodziło mnie to. Znaczy Damon mnie obchodził ale w tej chwili przecież wiedziałam że nic mu nie grozi. Dlaczego Drake mu na to pozwolił. Czekałam żeby wyszedł z samochodu lub zrobił cokolwiek ale zimnych było za dużo. Przestałam już nawet widzieć samochód. Widziałam tylko że na coś się rzucają, że coś jedzą. Nie dam sobie rady bez niego. On nie może mnie zostawić. Robiłam wszystko, zaszantażowałam każdego, zabiła bym nawet księżniczkę tylko by go nie stracić. Już raz go straciłam drugi raz nie przeżyła bym tego. Nawet nie płakałam po prostu tępo patrzyłam w te zasrane okno.
Od Quicka
Spałem jak zabity. Totalnie nie rejestrowałem co dzieje się na świecie i o zgrozo nie obudził mnie płacz Damona bo dzięki bogu przyswoiłem że on już jest. Obudził mnie Drake najpierw mną trząchał ale mnie się śniło że jestem na karuzeli. Potem walnął mnie w ryj i wtedy się podniosłem i odruchowo mu oddałem. Ten się pozbierał i wrzeszczy
- Transport przyszedł i zimni za nim idą.
- Ryj - powiedziałem cicho - bo obudzisz Damona. Okej zrozumiałem, przyswoiłem, idz spać Drake tylko nie trzaskaj drzwiami bo...
- Bo obudzę diabła - powiedział Drake - a ty zwijaj dupę i zagęszczaj ruchy - dodał
- Okej, okej zwijaj się stąd
Jak tak sobie już nie spałem a generalnie nie przyswoiłem tego co do mnie mówił. Nachlany był i bredził. Transport sam sobie poradzi. Siedziałem przez chwilę otumaniony na wyrku popatrzyłem trochę na Damona potem na Roz. Rety ja ją tylko raz w życiu widziałem nago. Ale ja jestem do dupy. Patrzyłem tak na nią, Damon spał. Położyłem się z drugiej strony i zacząłem jej dokuczać. Roz się obudziła. Chciała się nawet zerwać z łóżka też chyba trochę nie rejestrowała.
- Damon płacze? - zapytała
- A słyszysz go? - dopytałem - przecież śpi obok ciebie
Popatrzyła na małego.
- Bo on przy tobie to jest w ogóle jakiś inny - stwierdziła
- A ja jestem inny przy tobie
- Chyba nie zamierzasz? - zapytała
- No ale co ja mam zrobić
- Ale ja nie mogę - powiedziała Roz
- Nie możesz się przytulić? No proszę cię nie osłabiaj mnie, to też jest zabronione?
Rozi przytuliła się do mnie, ale mi to nie wystarczało.
- Roz ty wiesz że jesteś śliczna
- Naprawdę ci się podobam? - dopytała
- Już przed mi się podobałaś, a po jesteś zajebista
Przekręciłem się na nią
- Ja naprawdę nie mogę - powiedziała
- Ale ja nic nie robię, ja tylko chciałem tak jak Damon. Poprzytulać się troszkę. Mówiłem ci że jestem zazdrosny. A po za tym obiecałaś że się rozbierzesz, ja ci pokazałem
- Nie wszystko - droczyła się
- E tam bo patrzeć nie chciałaś... Mogę tak tylko troszeczkę - dopytałem
- Amanda mówiła... - zaczęła
- Naprawdę - usiadłem - będziemy gadać o Amandzie
- Chodz John porozmawiamy
- Nie o Amandzie - fuknąłem i usiadłem na fotel
Roz jednak władowała mi się na kolana.
- No popatrz na mnie - ciągnęła - naprawdę po tym wszystkim co widziałeś ja ci się jeszcze podobam
- Ale co widziałem, nic nie widziałem. Godzina policyjna.
- Bo Amanda to mi pocisnęła że Witek to jest na nie odkąd urodziła się Kaśka, a ty też byłeś i się boje że będziesz na nie.
- No co ty bredzisz słońce. Sorry że jak tak brzydko powiem ale Witek jest na nie bo mu siurka nie starcza za brzucha. A pewnie jak zobaczył tą całą krew to strzelił się patelnią i zemdlał
Swoją drogą to w sumie uświadomiłem sobie że podziwiam Amandę. No bo sama urodziła Kaśkę jakoś. No i żyli jakoś do puki Rozi ich nie przyprowadziła. A z tą ciapą to ona musiała sama dbać o Kaśkę jakoś.
- Niunia proszę nie myśl o tym. Ja tobie już mówiłem ty jesteś dla mnie najważniejsza ty i Damon. I ja wszystkim zrobię z dupy jesień średniowiecza w tym domu albo w chuj zbuduję nowy. Nowy będzie lepszy. Ja obstawię cały dom ludzmi. Ja będę musiał iść słońce do roboty. A ciebie nikt nie będzie tu upokarzał, a Damon musi krzyczeć bo jest maleńki. Albo to za akceptują albo won. Chata jest Drake'a on rządzi okej
- Ale Drake zniesie trzech takich Damonów - stwierdziła Rozi
- Ale ja do Drake'a nic nie mam słońce, ale musisz z nim pogadać. Bo nie może tak być że jak ja jestem to jest cacy a jak wychodzę to ryj do ciebie. Jeżeli mama jest spokojna to i dzidziuś grzeczny jest zasady to zasady.
- Quick - wpadł Drake - mówiłem ci kurwa że zimni idą
- Mówiłeś że transport ale nie mówiłeś że zimni. Kurwa a ja na polowaniu nie byłem
- Co robimy? - dopytał Drake
Roz zbladła, Damon się obudził i zaczął wrzeszczeć.
- Trzeba go uciszyć - wrzasnął Drake
- Włączaj płot, zbieraj wszystkich do kupy ja pierdole. Poczekaj Roz zaraz wracam.
Skoczyłem do piwnicy, wyciągnąłem odpowiednią spluwke szybko zakręciłem na nią tłumik i wziąłem cztery magazynki. Roz trzymała na rękach rozkrzyczanego Damona i cała się trzęsła.
- On krzyczy a ja już ich widzę
- Drake co z tym ogrodzeniem? - wrzasnąłem - słońce masz tu dałem jej pukawkę. W kieszenie wkładam ci cztery magazynki, bunkier jest otwarty. Nie myśl o innych, broń siebie i Damona jak coś - pokazałem jej jak wymienić magazynek na wszelki wypadek. Bo z taką spluwą nie miała jeszcze do czynienia. - jak by doszli do okien to uciekaj z Damonem do bunkru nie patrz słońce na innych zamykaj się i tam zostań. Obiecaj mi to
- A ty? - dopytała
- Słońce będzie dobrze ja to załatwię.
- Przecież miałeś iść na polowanie nic nie masz na nich.
- Mam siebie niunia niezły ze mnie okaz.
- To nie jest śmieszne Quick
- Roz zakodowałaś co powiedziałem
- Tak
- To ja będę bronił was, a ty broń Damona, jesteśmy za siebie odpowiedzialni. Pamiętaj że zawsze będę cię kochał. I jak najszybciej zejdz na dół proszę cię.
- Ale Damon krzyczy, ściągnie ich
- Niech się drze, nic wam nie będzie obiecuje ja to załatwię.
Pocałowałem ją i zbiegłem na dół. Zimni niezle nacierali na płot. Drake coś bredził o jakimś przepięciu. Wszyscy byliśmy na podwórku.
- Znaczy że nie mamy napięcia - powiedziałem
- Raczej - stwierdził Drake
- To co pokerek Drake - stwierdziłem
Luke krzyczał że szkolił na zombie ludzi
- Jeżeli tak twierdzisz - powiedziałem - i jesteś tego pewien to dawaj ich tylko pamiętaj jesteś za nich odpowiedzialny ja umywam ręce.
Pózniej nadałem do Mariusza i Grześka że ludzie Luke będą ich ubezpieczać a oni mają na osadę transport przyjąć. Wszystkich trzymać pod bronią żeby nie wrzeszczeli i ryje na kłódki.
- No to jedziemy z tym bałaganem - powiedziałem do Drake - Krzysiek, Creepy, Mateusz, Pati wy bronicie chaty. Ja biorę ich na siebie, spróbuję się jakoś z tego wymiksować no i trzeba pojedynczo.
- Plan jest to do roboty - powiedział Drake
Każdy z nas wyskoczył z innej strony ogrodzenia. Jedyny pomysł jaki miałem to taki to że trzeba odciążyć płot przede wszystkim. Kurwa jebany wiatrak. Wskoczyłem do samochodu, kawałeczek odjechałem, światła, muza, klakson i jedziemy. Wskoczyłem na pakę bo zimnych przyciągnęła ciekawość. Swoją drogą fura ma niezłe głośniki. No i zacząłem ich dzgać. Dziwiło mnie czemu tak się rozproszyli. Nie widziałem tam żadnych Alfredów w sumie w dupie ich miałem ale zebrało się ich tyle dookoła samochodu że miałem wrażenie że zaraz wypierdolą samochód do góry kołami. Przynajmniej zeszły z siatki. Nie nadążyłem ich wybijać, byłem otoczony i osaczony, żadnej drogi ucieczki. Przez jedną chwilę jak by świat przestał dla mnie istnieć. Jak by czas zatrzymał się w miejscu na chwilę. Popatrzyłem na dom żeby tylko im się udało - pomyślałem
I pózniej poczułem pod nogami coś dziwnie miękiego. Zimni już wisieli na samochodzie, mi skończyły się naboje miałem tylko nóż spojrzałem pod nogi. Kurwa to ten jeleń co poroże miałem z niego zdjąć. Chwilę pomyślałem ta... co jest, to trzeba walczyć o lepszy byt. Wyjebałem jelenia z paki i sam wyskoczyłem z paki w momencie gdy zimni poczuli krew i rzucili się na jelenia.
- Pati puszczaj Zombiego i Suprice - wrzasnąłem
Sam zacząłem dzgać trupy.
- Zombiego dajesz ich w kółeczko a ty Supcia tak jak się uczyliśmy
Nie wiem widno się robiło a my jeszcze tańczyliśmy z zimnymi. Ludzie Luke naprawdę się sprawdzili.
- Dobra robota stary - powiedziałem klepiąc go w ramie po całej robocie
- Ja pierdole wziąłeś ich na siebie. Tak się nie robi - wrzeszczał Drake
- Ja mam rodzinę - powiedziałem poważnie - Drake ty jesteś moją rodziną musiałem cię bronić
I wszyscy nawet chłopaki Luke'a zaczęli cisnąć bekę z niego.
- Mamy się Drake'uś - stuknąłem go w ramię
Al oczywiści była nie obecna po wszystkim. Bo próbowała skomunikować się czy Alfredom nic nie jest. Drake zaciągnął ją do domu. Przez krótkofalówkę nadałem że teren jest odminowany, posprzątać barachło i upiec kiełbaski, i otworzyć tiry z ludzmi. To była w chuj długa noc. Wróciłem do domu jako ostatni i nikt nie powiedział Roz co ze mną jest. Stała bidulka cała roztrzęsiona, sama płakała Damon się darł a wszyscy mieli ją w dupie.
- Myślałam że cię zjadły - ryczała już wtulona we mnie
- Słońce nic mi nie jest, jestem cały
- Widziałam jak weszły na samochód
Damon ryczał, Roz była cała upaprana od mojej krwi w sensie że od trupa i jelenia.
- Niunia nie przytulaj się bo ubrudzisz się cały jestem uwalony. Idzcie do pokoju ja wezmę prysznic i zaraz do was wracam. Nawet kurwa włosy mam brudne ja pierdole.
- Dobrze idz szybko Quick, muszę cie obejrzeć czy na pewno nic ci nie jest.
- Jasne obrócę w 5 min ale jak już sobie mnie obejrzysz to sama też musisz się pokazać.
Pocałowałem ją w czubek nosa
- Ale Damon wrzeszczy
- Już nic się nie bój ja go uspokoję. To co umowa? - dopytałem na odchodne
Roz podała mi rękę i powiedziała
- Stoi
A ja do niej
- A żebyś ty wiedziała że jak dotrzymasz umowy to będzie...
- Transport przyszedł i zimni za nim idą.
- Ryj - powiedziałem cicho - bo obudzisz Damona. Okej zrozumiałem, przyswoiłem, idz spać Drake tylko nie trzaskaj drzwiami bo...
- Bo obudzę diabła - powiedział Drake - a ty zwijaj dupę i zagęszczaj ruchy - dodał
- Okej, okej zwijaj się stąd
Jak tak sobie już nie spałem a generalnie nie przyswoiłem tego co do mnie mówił. Nachlany był i bredził. Transport sam sobie poradzi. Siedziałem przez chwilę otumaniony na wyrku popatrzyłem trochę na Damona potem na Roz. Rety ja ją tylko raz w życiu widziałem nago. Ale ja jestem do dupy. Patrzyłem tak na nią, Damon spał. Położyłem się z drugiej strony i zacząłem jej dokuczać. Roz się obudziła. Chciała się nawet zerwać z łóżka też chyba trochę nie rejestrowała.
- Damon płacze? - zapytała
- A słyszysz go? - dopytałem - przecież śpi obok ciebie
Popatrzyła na małego.
- Bo on przy tobie to jest w ogóle jakiś inny - stwierdziła
- A ja jestem inny przy tobie
- Chyba nie zamierzasz? - zapytała
- No ale co ja mam zrobić
- Ale ja nie mogę - powiedziała Roz
- Nie możesz się przytulić? No proszę cię nie osłabiaj mnie, to też jest zabronione?
Rozi przytuliła się do mnie, ale mi to nie wystarczało.
- Roz ty wiesz że jesteś śliczna
- Naprawdę ci się podobam? - dopytała
- Już przed mi się podobałaś, a po jesteś zajebista
Przekręciłem się na nią
- Ja naprawdę nie mogę - powiedziała
- Ale ja nic nie robię, ja tylko chciałem tak jak Damon. Poprzytulać się troszkę. Mówiłem ci że jestem zazdrosny. A po za tym obiecałaś że się rozbierzesz, ja ci pokazałem
- Nie wszystko - droczyła się
- E tam bo patrzeć nie chciałaś... Mogę tak tylko troszeczkę - dopytałem
- Amanda mówiła... - zaczęła
- Naprawdę - usiadłem - będziemy gadać o Amandzie
- Chodz John porozmawiamy
- Nie o Amandzie - fuknąłem i usiadłem na fotel
Roz jednak władowała mi się na kolana.
- No popatrz na mnie - ciągnęła - naprawdę po tym wszystkim co widziałeś ja ci się jeszcze podobam
- Ale co widziałem, nic nie widziałem. Godzina policyjna.
- Bo Amanda to mi pocisnęła że Witek to jest na nie odkąd urodziła się Kaśka, a ty też byłeś i się boje że będziesz na nie.
- No co ty bredzisz słońce. Sorry że jak tak brzydko powiem ale Witek jest na nie bo mu siurka nie starcza za brzucha. A pewnie jak zobaczył tą całą krew to strzelił się patelnią i zemdlał
Swoją drogą to w sumie uświadomiłem sobie że podziwiam Amandę. No bo sama urodziła Kaśkę jakoś. No i żyli jakoś do puki Rozi ich nie przyprowadziła. A z tą ciapą to ona musiała sama dbać o Kaśkę jakoś.
- Niunia proszę nie myśl o tym. Ja tobie już mówiłem ty jesteś dla mnie najważniejsza ty i Damon. I ja wszystkim zrobię z dupy jesień średniowiecza w tym domu albo w chuj zbuduję nowy. Nowy będzie lepszy. Ja obstawię cały dom ludzmi. Ja będę musiał iść słońce do roboty. A ciebie nikt nie będzie tu upokarzał, a Damon musi krzyczeć bo jest maleńki. Albo to za akceptują albo won. Chata jest Drake'a on rządzi okej
- Ale Drake zniesie trzech takich Damonów - stwierdziła Rozi
- Ale ja do Drake'a nic nie mam słońce, ale musisz z nim pogadać. Bo nie może tak być że jak ja jestem to jest cacy a jak wychodzę to ryj do ciebie. Jeżeli mama jest spokojna to i dzidziuś grzeczny jest zasady to zasady.
- Quick - wpadł Drake - mówiłem ci kurwa że zimni idą
- Mówiłeś że transport ale nie mówiłeś że zimni. Kurwa a ja na polowaniu nie byłem
- Co robimy? - dopytał Drake
Roz zbladła, Damon się obudził i zaczął wrzeszczeć.
- Trzeba go uciszyć - wrzasnął Drake
- Włączaj płot, zbieraj wszystkich do kupy ja pierdole. Poczekaj Roz zaraz wracam.
Skoczyłem do piwnicy, wyciągnąłem odpowiednią spluwke szybko zakręciłem na nią tłumik i wziąłem cztery magazynki. Roz trzymała na rękach rozkrzyczanego Damona i cała się trzęsła.
- On krzyczy a ja już ich widzę
- Drake co z tym ogrodzeniem? - wrzasnąłem - słońce masz tu dałem jej pukawkę. W kieszenie wkładam ci cztery magazynki, bunkier jest otwarty. Nie myśl o innych, broń siebie i Damona jak coś - pokazałem jej jak wymienić magazynek na wszelki wypadek. Bo z taką spluwą nie miała jeszcze do czynienia. - jak by doszli do okien to uciekaj z Damonem do bunkru nie patrz słońce na innych zamykaj się i tam zostań. Obiecaj mi to
- A ty? - dopytała
- Słońce będzie dobrze ja to załatwię.
- Przecież miałeś iść na polowanie nic nie masz na nich.
- Mam siebie niunia niezły ze mnie okaz.
- To nie jest śmieszne Quick
- Roz zakodowałaś co powiedziałem
- Tak
- To ja będę bronił was, a ty broń Damona, jesteśmy za siebie odpowiedzialni. Pamiętaj że zawsze będę cię kochał. I jak najszybciej zejdz na dół proszę cię.
- Ale Damon krzyczy, ściągnie ich
- Niech się drze, nic wam nie będzie obiecuje ja to załatwię.
Pocałowałem ją i zbiegłem na dół. Zimni niezle nacierali na płot. Drake coś bredził o jakimś przepięciu. Wszyscy byliśmy na podwórku.
- Znaczy że nie mamy napięcia - powiedziałem
- Raczej - stwierdził Drake
- To co pokerek Drake - stwierdziłem
Luke krzyczał że szkolił na zombie ludzi
- Jeżeli tak twierdzisz - powiedziałem - i jesteś tego pewien to dawaj ich tylko pamiętaj jesteś za nich odpowiedzialny ja umywam ręce.
Pózniej nadałem do Mariusza i Grześka że ludzie Luke będą ich ubezpieczać a oni mają na osadę transport przyjąć. Wszystkich trzymać pod bronią żeby nie wrzeszczeli i ryje na kłódki.
- No to jedziemy z tym bałaganem - powiedziałem do Drake - Krzysiek, Creepy, Mateusz, Pati wy bronicie chaty. Ja biorę ich na siebie, spróbuję się jakoś z tego wymiksować no i trzeba pojedynczo.
- Plan jest to do roboty - powiedział Drake
Każdy z nas wyskoczył z innej strony ogrodzenia. Jedyny pomysł jaki miałem to taki to że trzeba odciążyć płot przede wszystkim. Kurwa jebany wiatrak. Wskoczyłem do samochodu, kawałeczek odjechałem, światła, muza, klakson i jedziemy. Wskoczyłem na pakę bo zimnych przyciągnęła ciekawość. Swoją drogą fura ma niezłe głośniki. No i zacząłem ich dzgać. Dziwiło mnie czemu tak się rozproszyli. Nie widziałem tam żadnych Alfredów w sumie w dupie ich miałem ale zebrało się ich tyle dookoła samochodu że miałem wrażenie że zaraz wypierdolą samochód do góry kołami. Przynajmniej zeszły z siatki. Nie nadążyłem ich wybijać, byłem otoczony i osaczony, żadnej drogi ucieczki. Przez jedną chwilę jak by świat przestał dla mnie istnieć. Jak by czas zatrzymał się w miejscu na chwilę. Popatrzyłem na dom żeby tylko im się udało - pomyślałem
I pózniej poczułem pod nogami coś dziwnie miękiego. Zimni już wisieli na samochodzie, mi skończyły się naboje miałem tylko nóż spojrzałem pod nogi. Kurwa to ten jeleń co poroże miałem z niego zdjąć. Chwilę pomyślałem ta... co jest, to trzeba walczyć o lepszy byt. Wyjebałem jelenia z paki i sam wyskoczyłem z paki w momencie gdy zimni poczuli krew i rzucili się na jelenia.
- Pati puszczaj Zombiego i Suprice - wrzasnąłem
Sam zacząłem dzgać trupy.
- Zombiego dajesz ich w kółeczko a ty Supcia tak jak się uczyliśmy
Nie wiem widno się robiło a my jeszcze tańczyliśmy z zimnymi. Ludzie Luke naprawdę się sprawdzili.
- Dobra robota stary - powiedziałem klepiąc go w ramie po całej robocie
- Ja pierdole wziąłeś ich na siebie. Tak się nie robi - wrzeszczał Drake
- Ja mam rodzinę - powiedziałem poważnie - Drake ty jesteś moją rodziną musiałem cię bronić
I wszyscy nawet chłopaki Luke'a zaczęli cisnąć bekę z niego.
- Mamy się Drake'uś - stuknąłem go w ramię
Al oczywiści była nie obecna po wszystkim. Bo próbowała skomunikować się czy Alfredom nic nie jest. Drake zaciągnął ją do domu. Przez krótkofalówkę nadałem że teren jest odminowany, posprzątać barachło i upiec kiełbaski, i otworzyć tiry z ludzmi. To była w chuj długa noc. Wróciłem do domu jako ostatni i nikt nie powiedział Roz co ze mną jest. Stała bidulka cała roztrzęsiona, sama płakała Damon się darł a wszyscy mieli ją w dupie.
- Myślałam że cię zjadły - ryczała już wtulona we mnie
- Słońce nic mi nie jest, jestem cały
- Widziałam jak weszły na samochód
Damon ryczał, Roz była cała upaprana od mojej krwi w sensie że od trupa i jelenia.
- Niunia nie przytulaj się bo ubrudzisz się cały jestem uwalony. Idzcie do pokoju ja wezmę prysznic i zaraz do was wracam. Nawet kurwa włosy mam brudne ja pierdole.
- Dobrze idz szybko Quick, muszę cie obejrzeć czy na pewno nic ci nie jest.
- Jasne obrócę w 5 min ale jak już sobie mnie obejrzysz to sama też musisz się pokazać.
Pocałowałem ją w czubek nosa
- Ale Damon wrzeszczy
- Już nic się nie bój ja go uspokoję. To co umowa? - dopytałem na odchodne
Roz podała mi rękę i powiedziała
- Stoi
A ja do niej
- A żebyś ty wiedziała że jak dotrzymasz umowy to będzie...
Od Rozi
Kiedy się obudziłam już się ściemniało. Quicka z Damonem nie było. Kurcze ja naprawdę jestem beznadziejna, nie nadaję się na matkę. Naprawdę Quickowi zajmowanie się nim wychodzi lepiej. Dlaczego nie miałam młodszej siostry, albo jakiejś młodszej kuzynki. Dlaczego w mojej rodzinie nikt nie chciał zakładać rodziny. Matka nie miała rodziny, za to ojciec miał trzech braci i wszyscy byli jak klony Drake'a. Ciekawe jakim cudem matce udało się usidlić ojca. Przynajmniej się wyspałam, więc mogę zrobić podejście drugie do Damona. W oczy rzucił mi się jakiś katalog z ciuchami. Złapałam go i zaczęłam przeglądać. Usłyszałam rozmowę Quicka z Julką ale nie bardzo mogłam wyłapać o czym. I chwile pózniej do pokoju wszedł Quick. No nie wierze...
- John - zaczęłam - ja naprawdę ci dziękuje że dałeś mi się wyspać ale jak chciałeś iść pić mogłeś mnie obudzić
- Przecież się nie upiłem
- Nie odpowiedzialnie jest pić i zajmować się dzieckiem. Gdyby MOPS się o tym dowiedział
Podeszłam do niego i go pocałowałam.
- Daj tego potwora - powiedziałam - w ogóle nie jest do mnie podobny, ani z wyglądu z zachowania tym bardziej
- Ja nie płacze - oburzył się Quick dając mi Damona
- On krzyczy - zauważyłam
- Ja też nie krzyczę
- W ogóle... I gdzie ta sarna? - spytałam
- Przynieść ci? - dopytał
- I sobie też jak nie jadłeś - odparłam - tylko ze schodów nie spadnij
- Nie jestem pijany - oburzył się
- Trzezwy też nie jesteś - stwierdziłam
Quick poszedł na dół. Damon patrzył na mnie nie spał ale też nie płakał.
- No proszę robimy postępy. - mruknęłam cicho - dlaczego nie jesteś dziewczynką był byś spokojniejszy...
Usiadłam na łóżku trzymając Damona na rękach.
- Boje się ciebie - powiedziałam - tylko nie płacz
I o dziwo bez żadnych krzyków usnął. Chwile pózniej wrócił Quick, nie wiem ile czasu minęło, ale siedziałam jak by miała wybuchnąć bomba. Nie chciałam żeby się obudził i znów zaczął płakać. Zaczęliśmy jeść naprawdę dobra była ta sarna. Nie spodziewałam się że kiedyś będę jadła mięso i będzie mi tak smakować
- Jutro muszę iść na polowanie - powiedział Quick
- Obiecałeś że będziesz miał wolne przez trzy dni - powiedziałam - tyczyło się to również polowań
- Powiedz to słońce zimnym - wypalił całując mnie w czubek głowy - oni chyba nie przyjmują zwolnień
- Daleko są? - dopytałam
No jeszcze zimnych tu brakowało. Na śmierć zapomniałam o tym stadzie z Krakowa.
- No właśnie, będziemy spodziewać się ich koło wieczora, albo w nocy. Nie wiem jak Drake to robił ale dobrze szacował odległość i tępo w jakim szły. Ostatnio sprawdziło się to idealnie jak zaplanował
- Wchodził na wiatrak - wyjaśniłam - wiedział jak liczne jest stado i jak idą. Nie chcę żebyś szedł, ale rozumiem - powiedziałam - ostatnio twój pomysł się sprawdził, zawaliliście tylko z tymi kodami w piwnicy
- Wiem - przyznał
Pózniej położył się na łóżko i zasnął w zawrotną prędkością. Zrobiłam mleko i nakarmiłam małego. Quickowi przyda się trochę snu zważywszy że szykuje się super noc. Więc zabrałam Damona i zeszłam na dół do salonu.
- Nie idziesz do nas - spytała Jula która wyszła z łazienki
- Jakoś chyba nie mam ochoty - przyznałam - a wam nie starczy już? Jest już dobrze po północy
Zegarek wskazywał prawie pierwszą
- Gadał ze mną Quick - wypaliła siadając
- Coś tam słyszałam - przyznałam
- Mówił że zamierzacie się wyprowadzić - szepnęła - to prawda? Ej ja nic do was nie mam. I nikt do was nic nie ma.
- Jula uspokój się - powiedziałam - nigdzie się nie wybieram. Irytuje mnie tylko Amanda ale z nią też potrafię sobie poradzić sama.
- Więc chodz - poprosiła - jest ciepło, posiedzisz sobie pośmiejemy się. Jest fajnie i nawet mamy czipsy, cole. Jest Mariusz, Grzesiek, Borys, Dawid, Filip i pełno innych.
- Borys? - dopytałam - myślałam że...
- Nie już chyba wrócił, znów będzie siedział pod drzwiami
- Dobra przekonałaś mnie.
Z jej pomocą ubrałam Damona.
- Lubie dzieci - powiedziała - wiesz że dorabiałam sobie jako opiekunka
- Poważnie? - dopytałam - ja w wakacje dorabiałam sobie w sklepie matki, ale przeważnie spędzałam je u dziadków na stadninie
- Tak? Tu pod Krakowem w tej stadninie
- No
Wyszłyśmy na dwór, a Damon od razu zasnął
- Mówiłam że dzieci lubią dwór - wypaliła Julka
- Chyba zacznę mieszkać na podwórku
- Siostra ty żyjesz - mruknął nachlany Drake
- Ale rozczarowanie co - odparłam - Braciszku i gdzie ta moja kawa
- Ja zrobiłem to przez Amandę nie wypiłaś - stwierdził - chodzi tu, ja nie mam z kim grać Roz
- Biedactwo. Przecież ty jak jesteś pijany to można czytać z ciebie jak z otwartej książki... Wtedy nie umiesz blefować
- A oni i tak przegrywają
Usiadłam i posiedziałam z nimi trochę. Julka miała rację naprawdę było fajnie.
- Dobra ja spadam - powiedziałam
- Nie zagrałaś ze mną - poskarżył się Drake - nie zrobię ci jutro kawy
- Zrobisz
Wstałam i zaczęłam iść w stronę domu kiedy nadarzyła się idealna okazja. Borys stał sam z dala od innych, widok z okna był tylko z pokoju Luke i Julki oraz z Drake i Alex.
- Witaj Borys - powiedziałam jak do niego podeszłam.
Nawet mnie nie zauważył. Palił fajka i podskoczył jak mnie usłyszał.
- Spokojnie bo zawału dostaniem - zaczęłam - cieszę się że nic ci nie jest naprawdę - i faktycznie mówiłam szczerze - ale czymś się przejmujesz...
- Nie przyjechał jeszcze transport z Rosji - wypalił
- Miała przyjechać twoja żona
- Ta... i dzieciaki - dodał
- Nie przejmuj się na pewno nic się nie stało. Może po prostu złapali gumę - pocieszyłam - Ale ja nie w tej sprawie. Chciałam ci tylko przypomnieć bo pewnie nie zarejestrowałaś to co mówiłam przy tej księżniczce.
Borys zbladł a łapy zaczęły mu latać
- Pamiętasz? Mówiłam ci że będziesz moją wtyką. Chcę wiedzieć wszystko co robi twój szef. Chcę wiedzieć z kim się spotyka i o czym rozmawia. Chcę wiedzieć kto i co mu przysyła. Rozumiesz? - dopytałam - no wiec Borys powiedz mi coś czego nie wiem
- Yyy... ja nie mogę
- Chyba nie chcesz abym się zdenerwowała. To wszystko twoja wina Borys, gdybyś powiedział mi o tej księżniczce wszystko potoczyło by się inaczej. Chyba nie chcesz stracić życia...
- Szef chodzi często do tych za płota...
- Kim są ci za płota? - dopytałam
- Ci z mafii - odparł - chodzi tam załatwia różne sprawy, ma tam gabinet i pokój...
- Pokój - podłapałam
- tak ale szef nie zabiera mnie tam cały czas
- To twoim obowiązkiem Borys jest chodzić za szefem. Ma pokój... Ma jakąś inną? - dopytałam
- Yyy... ja nie mogę mówić szef mnie zabije...
- Ma inną - podłapałam
- Nie... broń boże - zapewnił szybko
- Chcę Borys wiedzieć kim ona jest. Dobra co dalej z tymi za płota mów żeż człowieku nie mam całej nocy
- Księżniczka to był ich pomysł - wypalił szybko - teraz mają panienkę na celowniku
- Panienkę Borys to masz do towarzystwa - warknęłam - jak nie wiesz jak do mnie mówić to mów po imieniu przecież je znasz. O co ci chodzi że mają mnie na celowniku
- To co mówię ma na myśli - wypalił Borys - postrzeliła...ś szefa oni mają cię na oku. Chcą się ciebie pozbyć i nie wiem czy dosłownie czy w przenośni
- Widzisz Borys jak chcesz to potrafisz... Tylko szef ma nie dowiedzieć się o naszej rozmowie jasne? To będzie taki nasz mały sekret, jak na przykład to że mało co mnie nie postrzeliłeś jak spałeś na warcie. Wiesz Borys z tym że odebrałam ci broń też mogę troszkę zaokrąglić...
Borys był jeszcze bledszy niż poprzednio. Odkręciłam się na pięcie
- A i jeszcze jedno jak by szef widział że rozmawialiśmy to powiedz że cię przepraszałam za to że przeze mnie oberwałeś
I poszłam do domu...
- John - zaczęłam - ja naprawdę ci dziękuje że dałeś mi się wyspać ale jak chciałeś iść pić mogłeś mnie obudzić
- Przecież się nie upiłem
- Nie odpowiedzialnie jest pić i zajmować się dzieckiem. Gdyby MOPS się o tym dowiedział
Podeszłam do niego i go pocałowałam.
- Daj tego potwora - powiedziałam - w ogóle nie jest do mnie podobny, ani z wyglądu z zachowania tym bardziej
- Ja nie płacze - oburzył się Quick dając mi Damona
- On krzyczy - zauważyłam
- Ja też nie krzyczę
- W ogóle... I gdzie ta sarna? - spytałam
- Przynieść ci? - dopytał
- I sobie też jak nie jadłeś - odparłam - tylko ze schodów nie spadnij
- Nie jestem pijany - oburzył się
- Trzezwy też nie jesteś - stwierdziłam
Quick poszedł na dół. Damon patrzył na mnie nie spał ale też nie płakał.
- No proszę robimy postępy. - mruknęłam cicho - dlaczego nie jesteś dziewczynką był byś spokojniejszy...
Usiadłam na łóżku trzymając Damona na rękach.
- Boje się ciebie - powiedziałam - tylko nie płacz
I o dziwo bez żadnych krzyków usnął. Chwile pózniej wrócił Quick, nie wiem ile czasu minęło, ale siedziałam jak by miała wybuchnąć bomba. Nie chciałam żeby się obudził i znów zaczął płakać. Zaczęliśmy jeść naprawdę dobra była ta sarna. Nie spodziewałam się że kiedyś będę jadła mięso i będzie mi tak smakować
- Jutro muszę iść na polowanie - powiedział Quick
- Obiecałeś że będziesz miał wolne przez trzy dni - powiedziałam - tyczyło się to również polowań
- Powiedz to słońce zimnym - wypalił całując mnie w czubek głowy - oni chyba nie przyjmują zwolnień
- Daleko są? - dopytałam
No jeszcze zimnych tu brakowało. Na śmierć zapomniałam o tym stadzie z Krakowa.
- No właśnie, będziemy spodziewać się ich koło wieczora, albo w nocy. Nie wiem jak Drake to robił ale dobrze szacował odległość i tępo w jakim szły. Ostatnio sprawdziło się to idealnie jak zaplanował
- Wchodził na wiatrak - wyjaśniłam - wiedział jak liczne jest stado i jak idą. Nie chcę żebyś szedł, ale rozumiem - powiedziałam - ostatnio twój pomysł się sprawdził, zawaliliście tylko z tymi kodami w piwnicy
- Wiem - przyznał
Pózniej położył się na łóżko i zasnął w zawrotną prędkością. Zrobiłam mleko i nakarmiłam małego. Quickowi przyda się trochę snu zważywszy że szykuje się super noc. Więc zabrałam Damona i zeszłam na dół do salonu.
- Nie idziesz do nas - spytała Jula która wyszła z łazienki
- Jakoś chyba nie mam ochoty - przyznałam - a wam nie starczy już? Jest już dobrze po północy
Zegarek wskazywał prawie pierwszą
- Gadał ze mną Quick - wypaliła siadając
- Coś tam słyszałam - przyznałam
- Mówił że zamierzacie się wyprowadzić - szepnęła - to prawda? Ej ja nic do was nie mam. I nikt do was nic nie ma.
- Jula uspokój się - powiedziałam - nigdzie się nie wybieram. Irytuje mnie tylko Amanda ale z nią też potrafię sobie poradzić sama.
- Więc chodz - poprosiła - jest ciepło, posiedzisz sobie pośmiejemy się. Jest fajnie i nawet mamy czipsy, cole. Jest Mariusz, Grzesiek, Borys, Dawid, Filip i pełno innych.
- Borys? - dopytałam - myślałam że...
- Nie już chyba wrócił, znów będzie siedział pod drzwiami
- Dobra przekonałaś mnie.
Z jej pomocą ubrałam Damona.
- Lubie dzieci - powiedziała - wiesz że dorabiałam sobie jako opiekunka
- Poważnie? - dopytałam - ja w wakacje dorabiałam sobie w sklepie matki, ale przeważnie spędzałam je u dziadków na stadninie
- Tak? Tu pod Krakowem w tej stadninie
- No
Wyszłyśmy na dwór, a Damon od razu zasnął
- Mówiłam że dzieci lubią dwór - wypaliła Julka
- Chyba zacznę mieszkać na podwórku
- Siostra ty żyjesz - mruknął nachlany Drake
- Ale rozczarowanie co - odparłam - Braciszku i gdzie ta moja kawa
- Ja zrobiłem to przez Amandę nie wypiłaś - stwierdził - chodzi tu, ja nie mam z kim grać Roz
- Biedactwo. Przecież ty jak jesteś pijany to można czytać z ciebie jak z otwartej książki... Wtedy nie umiesz blefować
- A oni i tak przegrywają
Usiadłam i posiedziałam z nimi trochę. Julka miała rację naprawdę było fajnie.
- Dobra ja spadam - powiedziałam
- Nie zagrałaś ze mną - poskarżył się Drake - nie zrobię ci jutro kawy
- Zrobisz
Wstałam i zaczęłam iść w stronę domu kiedy nadarzyła się idealna okazja. Borys stał sam z dala od innych, widok z okna był tylko z pokoju Luke i Julki oraz z Drake i Alex.
- Witaj Borys - powiedziałam jak do niego podeszłam.
Nawet mnie nie zauważył. Palił fajka i podskoczył jak mnie usłyszał.
- Spokojnie bo zawału dostaniem - zaczęłam - cieszę się że nic ci nie jest naprawdę - i faktycznie mówiłam szczerze - ale czymś się przejmujesz...
- Nie przyjechał jeszcze transport z Rosji - wypalił
- Miała przyjechać twoja żona
- Ta... i dzieciaki - dodał
- Nie przejmuj się na pewno nic się nie stało. Może po prostu złapali gumę - pocieszyłam - Ale ja nie w tej sprawie. Chciałam ci tylko przypomnieć bo pewnie nie zarejestrowałaś to co mówiłam przy tej księżniczce.
Borys zbladł a łapy zaczęły mu latać
- Pamiętasz? Mówiłam ci że będziesz moją wtyką. Chcę wiedzieć wszystko co robi twój szef. Chcę wiedzieć z kim się spotyka i o czym rozmawia. Chcę wiedzieć kto i co mu przysyła. Rozumiesz? - dopytałam - no wiec Borys powiedz mi coś czego nie wiem
- Yyy... ja nie mogę
- Chyba nie chcesz abym się zdenerwowała. To wszystko twoja wina Borys, gdybyś powiedział mi o tej księżniczce wszystko potoczyło by się inaczej. Chyba nie chcesz stracić życia...
- Szef chodzi często do tych za płota...
- Kim są ci za płota? - dopytałam
- Ci z mafii - odparł - chodzi tam załatwia różne sprawy, ma tam gabinet i pokój...
- Pokój - podłapałam
- tak ale szef nie zabiera mnie tam cały czas
- To twoim obowiązkiem Borys jest chodzić za szefem. Ma pokój... Ma jakąś inną? - dopytałam
- Yyy... ja nie mogę mówić szef mnie zabije...
- Ma inną - podłapałam
- Nie... broń boże - zapewnił szybko
- Chcę Borys wiedzieć kim ona jest. Dobra co dalej z tymi za płota mów żeż człowieku nie mam całej nocy
- Księżniczka to był ich pomysł - wypalił szybko - teraz mają panienkę na celowniku
- Panienkę Borys to masz do towarzystwa - warknęłam - jak nie wiesz jak do mnie mówić to mów po imieniu przecież je znasz. O co ci chodzi że mają mnie na celowniku
- To co mówię ma na myśli - wypalił Borys - postrzeliła...ś szefa oni mają cię na oku. Chcą się ciebie pozbyć i nie wiem czy dosłownie czy w przenośni
- Widzisz Borys jak chcesz to potrafisz... Tylko szef ma nie dowiedzieć się o naszej rozmowie jasne? To będzie taki nasz mały sekret, jak na przykład to że mało co mnie nie postrzeliłeś jak spałeś na warcie. Wiesz Borys z tym że odebrałam ci broń też mogę troszkę zaokrąglić...
Borys był jeszcze bledszy niż poprzednio. Odkręciłam się na pięcie
- A i jeszcze jedno jak by szef widział że rozmawialiśmy to powiedz że cię przepraszałam za to że przeze mnie oberwałeś
I poszłam do domu...
Subskrybuj:
Posty (Atom)