piątek, 20 października 2017

Od Quicka

Spałem jak zabity. Totalnie nie rejestrowałem co dzieje się na świecie i o zgrozo nie obudził mnie płacz Damona bo dzięki bogu przyswoiłem że on już jest. Obudził mnie Drake najpierw mną trząchał ale mnie się śniło że jestem na karuzeli. Potem walnął mnie w ryj i wtedy się podniosłem i odruchowo mu oddałem. Ten się pozbierał i wrzeszczy
- Transport przyszedł i zimni za nim idą.
- Ryj - powiedziałem cicho - bo obudzisz Damona. Okej zrozumiałem, przyswoiłem, idz spać Drake tylko nie trzaskaj drzwiami bo...
- Bo obudzę diabła - powiedział Drake - a ty zwijaj dupę i zagęszczaj ruchy - dodał
- Okej, okej zwijaj się stąd
Jak tak sobie już nie spałem a generalnie nie przyswoiłem tego co do mnie mówił. Nachlany był i bredził. Transport sam sobie poradzi. Siedziałem przez chwilę otumaniony na wyrku popatrzyłem trochę na Damona potem na Roz. Rety ja ją tylko raz w życiu widziałem nago. Ale ja jestem do dupy. Patrzyłem tak na nią, Damon spał. Położyłem się z drugiej strony i zacząłem jej dokuczać. Roz się obudziła. Chciała się nawet zerwać z łóżka też chyba trochę nie rejestrowała.
- Damon płacze? - zapytała
- A słyszysz go? - dopytałem - przecież śpi obok ciebie
Popatrzyła na małego.
- Bo on przy tobie to jest w ogóle jakiś inny - stwierdziła
- A ja jestem inny przy tobie
- Chyba nie zamierzasz? - zapytała
- No ale co ja mam zrobić
- Ale ja nie mogę - powiedziała Roz
- Nie możesz się przytulić? No proszę cię nie osłabiaj mnie, to też jest zabronione?
Rozi przytuliła się do mnie, ale mi to nie wystarczało.
- Roz ty wiesz że jesteś śliczna
- Naprawdę ci się podobam? - dopytała
- Już przed mi się podobałaś, a po jesteś zajebista
Przekręciłem się na nią
- Ja naprawdę nie mogę - powiedziała
- Ale ja nic nie robię, ja tylko chciałem tak jak Damon. Poprzytulać się troszkę. Mówiłem ci że jestem zazdrosny. A po za tym obiecałaś że się rozbierzesz, ja ci pokazałem
- Nie wszystko - droczyła się
- E tam bo patrzeć nie chciałaś... Mogę tak tylko troszeczkę - dopytałem
- Amanda mówiła... - zaczęła
- Naprawdę - usiadłem - będziemy gadać o Amandzie
- Chodz John porozmawiamy
- Nie o Amandzie - fuknąłem i usiadłem na fotel
Roz jednak władowała mi się na kolana.
- No popatrz na mnie - ciągnęła - naprawdę po tym wszystkim co widziałeś ja ci się jeszcze podobam
- Ale co widziałem, nic nie widziałem. Godzina policyjna.
- Bo Amanda to mi pocisnęła że Witek to jest na nie odkąd urodziła się Kaśka, a ty też byłeś i się boje że będziesz na nie.
- No co ty bredzisz słońce. Sorry że jak tak brzydko powiem ale Witek jest na nie bo mu siurka nie starcza za brzucha. A pewnie jak zobaczył tą całą krew to strzelił się patelnią i zemdlał
Swoją drogą to w sumie uświadomiłem sobie że podziwiam Amandę. No bo sama urodziła Kaśkę jakoś. No i żyli jakoś do puki Rozi ich nie przyprowadziła. A z tą ciapą to ona musiała sama dbać o Kaśkę jakoś.
- Niunia proszę nie myśl o tym. Ja tobie już mówiłem ty jesteś dla mnie najważniejsza ty i Damon. I ja wszystkim zrobię z dupy jesień średniowiecza w tym domu albo w chuj zbuduję nowy. Nowy będzie lepszy. Ja obstawię cały dom ludzmi. Ja będę musiał iść słońce do roboty. A ciebie nikt nie będzie tu upokarzał, a Damon musi krzyczeć bo jest maleńki. Albo to za akceptują albo won. Chata jest Drake'a on rządzi okej
- Ale Drake zniesie trzech takich Damonów - stwierdziła Rozi
- Ale ja do Drake'a nic nie mam słońce, ale musisz z nim pogadać. Bo nie może tak być że jak ja jestem to jest cacy a jak wychodzę to ryj do ciebie. Jeżeli mama jest spokojna to i dzidziuś grzeczny jest zasady to zasady.
- Quick - wpadł Drake - mówiłem ci kurwa że zimni idą
- Mówiłeś że transport ale nie mówiłeś że zimni. Kurwa a ja na polowaniu nie byłem
- Co robimy? - dopytał Drake
Roz zbladła, Damon się obudził i zaczął wrzeszczeć.
- Trzeba go uciszyć - wrzasnął Drake
- Włączaj płot, zbieraj wszystkich do kupy ja pierdole. Poczekaj Roz zaraz wracam.
Skoczyłem do piwnicy, wyciągnąłem odpowiednią spluwke szybko zakręciłem na nią tłumik i wziąłem cztery magazynki. Roz trzymała na rękach rozkrzyczanego Damona i cała się trzęsła.
- On krzyczy a ja już ich widzę
- Drake co z tym ogrodzeniem? - wrzasnąłem - słońce masz tu dałem jej pukawkę. W kieszenie wkładam ci cztery magazynki, bunkier jest otwarty. Nie myśl o innych, broń siebie i Damona jak coś - pokazałem jej jak wymienić magazynek na wszelki wypadek. Bo z taką spluwą nie miała jeszcze do czynienia. - jak by doszli do okien to uciekaj z Damonem do bunkru nie patrz słońce na innych zamykaj się i tam zostań. Obiecaj mi to
- A ty? - dopytała
- Słońce będzie dobrze ja to załatwię.
- Przecież miałeś iść na polowanie nic nie masz na nich.
- Mam siebie niunia niezły ze mnie okaz.
- To nie jest śmieszne Quick
- Roz zakodowałaś co powiedziałem
- Tak
- To ja będę bronił was, a ty broń Damona, jesteśmy za siebie odpowiedzialni. Pamiętaj że zawsze będę cię kochał. I jak najszybciej zejdz na dół proszę cię.
- Ale Damon krzyczy, ściągnie ich
- Niech się drze, nic wam nie będzie obiecuje ja to załatwię.
Pocałowałem ją i zbiegłem na dół. Zimni niezle nacierali na płot. Drake coś bredził o jakimś przepięciu. Wszyscy byliśmy na podwórku.
- Znaczy że nie mamy napięcia - powiedziałem
- Raczej - stwierdził Drake
- To co pokerek Drake - stwierdziłem
Luke krzyczał że szkolił na zombie ludzi
- Jeżeli tak twierdzisz - powiedziałem - i jesteś tego pewien to dawaj ich tylko pamiętaj jesteś za nich odpowiedzialny ja umywam ręce.
Pózniej nadałem do Mariusza i Grześka że ludzie Luke będą ich ubezpieczać a oni mają na osadę transport przyjąć. Wszystkich trzymać pod bronią żeby nie wrzeszczeli i ryje na kłódki.
- No to jedziemy z tym bałaganem - powiedziałem do Drake - Krzysiek, Creepy, Mateusz, Pati wy bronicie chaty. Ja biorę ich na siebie, spróbuję się jakoś z tego wymiksować no i trzeba pojedynczo.
- Plan jest to do roboty - powiedział Drake
Każdy z nas wyskoczył z innej strony ogrodzenia. Jedyny pomysł jaki miałem to taki to że trzeba odciążyć płot przede wszystkim. Kurwa jebany wiatrak. Wskoczyłem do samochodu, kawałeczek odjechałem, światła, muza, klakson i jedziemy. Wskoczyłem na pakę bo zimnych przyciągnęła ciekawość. Swoją drogą fura ma niezłe głośniki. No i zacząłem ich dzgać. Dziwiło mnie czemu tak się rozproszyli. Nie widziałem tam żadnych Alfredów w sumie w dupie ich miałem ale zebrało się ich tyle dookoła samochodu że miałem wrażenie że zaraz wypierdolą samochód do góry kołami. Przynajmniej zeszły z siatki. Nie nadążyłem ich wybijać, byłem otoczony i osaczony, żadnej drogi ucieczki. Przez jedną chwilę jak by świat przestał dla mnie istnieć. Jak by czas zatrzymał się w miejscu na chwilę. Popatrzyłem na dom żeby tylko im się udało - pomyślałem
I pózniej poczułem pod nogami coś dziwnie miękiego. Zimni już wisieli na samochodzie, mi skończyły się naboje miałem tylko nóż spojrzałem pod nogi. Kurwa to ten jeleń co poroże miałem z niego zdjąć. Chwilę pomyślałem ta... co jest, to trzeba walczyć o lepszy byt. Wyjebałem jelenia z paki i sam wyskoczyłem z paki w momencie gdy zimni poczuli krew i rzucili się na jelenia.
- Pati puszczaj Zombiego i Suprice - wrzasnąłem
Sam zacząłem dzgać trupy.
- Zombiego dajesz ich w kółeczko a ty Supcia tak jak się uczyliśmy
Nie wiem widno się robiło a my jeszcze tańczyliśmy z zimnymi. Ludzie Luke naprawdę się sprawdzili.
- Dobra robota stary - powiedziałem klepiąc go w ramie po całej robocie
- Ja pierdole wziąłeś ich na siebie. Tak się nie robi - wrzeszczał Drake
- Ja mam rodzinę - powiedziałem poważnie - Drake ty jesteś moją rodziną musiałem cię bronić
I wszyscy nawet chłopaki Luke'a zaczęli cisnąć bekę z niego.
- Mamy się Drake'uś - stuknąłem go w ramię
Al oczywiści była nie obecna po wszystkim. Bo próbowała skomunikować się czy Alfredom nic nie jest. Drake zaciągnął ją do domu. Przez krótkofalówkę nadałem że teren jest odminowany, posprzątać barachło i upiec kiełbaski, i otworzyć tiry z ludzmi. To była w chuj długa noc. Wróciłem do domu jako ostatni i nikt nie powiedział Roz co ze mną jest. Stała bidulka cała roztrzęsiona, sama płakała Damon się darł a wszyscy mieli ją w dupie.
- Myślałam że cię zjadły - ryczała już wtulona we mnie
- Słońce nic mi nie jest, jestem cały
- Widziałam jak weszły na samochód
Damon ryczał, Roz była cała upaprana od mojej krwi w sensie że od trupa i jelenia.
- Niunia nie przytulaj się bo ubrudzisz się cały jestem uwalony. Idzcie do pokoju ja wezmę prysznic i zaraz do was wracam. Nawet kurwa włosy mam brudne ja pierdole.
- Dobrze idz szybko Quick, muszę cie obejrzeć czy na pewno nic ci nie jest.
- Jasne obrócę w 5 min ale jak już sobie mnie obejrzysz to sama też musisz się pokazać.
Pocałowałem ją w czubek nosa
- Ale Damon wrzeszczy
- Już nic się nie bój ja go uspokoję. To co umowa? - dopytałem na odchodne
Roz podała mi rękę i powiedziała
- Stoi
A ja do niej
- A żebyś ty wiedziała że jak dotrzymasz umowy to będzie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz