Kiedy się obudziłam już się ściemniało. Quicka z Damonem nie było. Kurcze ja naprawdę jestem beznadziejna, nie nadaję się na matkę. Naprawdę Quickowi zajmowanie się nim wychodzi lepiej. Dlaczego nie miałam młodszej siostry, albo jakiejś młodszej kuzynki. Dlaczego w mojej rodzinie nikt nie chciał zakładać rodziny. Matka nie miała rodziny, za to ojciec miał trzech braci i wszyscy byli jak klony Drake'a. Ciekawe jakim cudem matce udało się usidlić ojca. Przynajmniej się wyspałam, więc mogę zrobić podejście drugie do Damona. W oczy rzucił mi się jakiś katalog z ciuchami. Złapałam go i zaczęłam przeglądać. Usłyszałam rozmowę Quicka z Julką ale nie bardzo mogłam wyłapać o czym. I chwile pózniej do pokoju wszedł Quick. No nie wierze...
- John - zaczęłam - ja naprawdę ci dziękuje że dałeś mi się wyspać ale jak chciałeś iść pić mogłeś mnie obudzić
- Przecież się nie upiłem
- Nie odpowiedzialnie jest pić i zajmować się dzieckiem. Gdyby MOPS się o tym dowiedział
Podeszłam do niego i go pocałowałam.
- Daj tego potwora - powiedziałam - w ogóle nie jest do mnie podobny, ani z wyglądu z zachowania tym bardziej
- Ja nie płacze - oburzył się Quick dając mi Damona
- On krzyczy - zauważyłam
- Ja też nie krzyczę
- W ogóle... I gdzie ta sarna? - spytałam
- Przynieść ci? - dopytał
- I sobie też jak nie jadłeś - odparłam - tylko ze schodów nie spadnij
- Nie jestem pijany - oburzył się
- Trzezwy też nie jesteś - stwierdziłam
Quick poszedł na dół. Damon patrzył na mnie nie spał ale też nie płakał.
- No proszę robimy postępy. - mruknęłam cicho - dlaczego nie jesteś dziewczynką był byś spokojniejszy...
Usiadłam na łóżku trzymając Damona na rękach.
- Boje się ciebie - powiedziałam - tylko nie płacz
I o dziwo bez żadnych krzyków usnął. Chwile pózniej wrócił Quick, nie wiem ile czasu minęło, ale siedziałam jak by miała wybuchnąć bomba. Nie chciałam żeby się obudził i znów zaczął płakać. Zaczęliśmy jeść naprawdę dobra była ta sarna. Nie spodziewałam się że kiedyś będę jadła mięso i będzie mi tak smakować
- Jutro muszę iść na polowanie - powiedział Quick
- Obiecałeś że będziesz miał wolne przez trzy dni - powiedziałam - tyczyło się to również polowań
- Powiedz to słońce zimnym - wypalił całując mnie w czubek głowy - oni chyba nie przyjmują zwolnień
- Daleko są? - dopytałam
No jeszcze zimnych tu brakowało. Na śmierć zapomniałam o tym stadzie z Krakowa.
- No właśnie, będziemy spodziewać się ich koło wieczora, albo w nocy. Nie wiem jak Drake to robił ale dobrze szacował odległość i tępo w jakim szły. Ostatnio sprawdziło się to idealnie jak zaplanował
- Wchodził na wiatrak - wyjaśniłam - wiedział jak liczne jest stado i jak idą. Nie chcę żebyś szedł, ale rozumiem - powiedziałam - ostatnio twój pomysł się sprawdził, zawaliliście tylko z tymi kodami w piwnicy
- Wiem - przyznał
Pózniej położył się na łóżko i zasnął w zawrotną prędkością. Zrobiłam mleko i nakarmiłam małego. Quickowi przyda się trochę snu zważywszy że szykuje się super noc. Więc zabrałam Damona i zeszłam na dół do salonu.
- Nie idziesz do nas - spytała Jula która wyszła z łazienki
- Jakoś chyba nie mam ochoty - przyznałam - a wam nie starczy już? Jest już dobrze po północy
Zegarek wskazywał prawie pierwszą
- Gadał ze mną Quick - wypaliła siadając
- Coś tam słyszałam - przyznałam
- Mówił że zamierzacie się wyprowadzić - szepnęła - to prawda? Ej ja nic do was nie mam. I nikt do was nic nie ma.
- Jula uspokój się - powiedziałam - nigdzie się nie wybieram. Irytuje mnie tylko Amanda ale z nią też potrafię sobie poradzić sama.
- Więc chodz - poprosiła - jest ciepło, posiedzisz sobie pośmiejemy się. Jest fajnie i nawet mamy czipsy, cole. Jest Mariusz, Grzesiek, Borys, Dawid, Filip i pełno innych.
- Borys? - dopytałam - myślałam że...
- Nie już chyba wrócił, znów będzie siedział pod drzwiami
- Dobra przekonałaś mnie.
Z jej pomocą ubrałam Damona.
- Lubie dzieci - powiedziała - wiesz że dorabiałam sobie jako opiekunka
- Poważnie? - dopytałam - ja w wakacje dorabiałam sobie w sklepie matki, ale przeważnie spędzałam je u dziadków na stadninie
- Tak? Tu pod Krakowem w tej stadninie
- No
Wyszłyśmy na dwór, a Damon od razu zasnął
- Mówiłam że dzieci lubią dwór - wypaliła Julka
- Chyba zacznę mieszkać na podwórku
- Siostra ty żyjesz - mruknął nachlany Drake
- Ale rozczarowanie co - odparłam - Braciszku i gdzie ta moja kawa
- Ja zrobiłem to przez Amandę nie wypiłaś - stwierdził - chodzi tu, ja nie mam z kim grać Roz
- Biedactwo. Przecież ty jak jesteś pijany to można czytać z ciebie jak z otwartej książki... Wtedy nie umiesz blefować
- A oni i tak przegrywają
Usiadłam i posiedziałam z nimi trochę. Julka miała rację naprawdę było fajnie.
- Dobra ja spadam - powiedziałam
- Nie zagrałaś ze mną - poskarżył się Drake - nie zrobię ci jutro kawy
- Zrobisz
Wstałam i zaczęłam iść w stronę domu kiedy nadarzyła się idealna okazja. Borys stał sam z dala od innych, widok z okna był tylko z pokoju Luke i Julki oraz z Drake i Alex.
- Witaj Borys - powiedziałam jak do niego podeszłam.
Nawet mnie nie zauważył. Palił fajka i podskoczył jak mnie usłyszał.
- Spokojnie bo zawału dostaniem - zaczęłam - cieszę się że nic ci nie jest naprawdę - i faktycznie mówiłam szczerze - ale czymś się przejmujesz...
- Nie przyjechał jeszcze transport z Rosji - wypalił
- Miała przyjechać twoja żona
- Ta... i dzieciaki - dodał
- Nie przejmuj się na pewno nic się nie stało. Może po prostu złapali gumę - pocieszyłam - Ale ja nie w tej sprawie. Chciałam ci tylko przypomnieć bo pewnie nie zarejestrowałaś to co mówiłam przy tej księżniczce.
Borys zbladł a łapy zaczęły mu latać
- Pamiętasz? Mówiłam ci że będziesz moją wtyką. Chcę wiedzieć wszystko co robi twój szef. Chcę wiedzieć z kim się spotyka i o czym rozmawia. Chcę wiedzieć kto i co mu przysyła. Rozumiesz? - dopytałam - no wiec Borys powiedz mi coś czego nie wiem
- Yyy... ja nie mogę
- Chyba nie chcesz abym się zdenerwowała. To wszystko twoja wina Borys, gdybyś powiedział mi o tej księżniczce wszystko potoczyło by się inaczej. Chyba nie chcesz stracić życia...
- Szef chodzi często do tych za płota...
- Kim są ci za płota? - dopytałam
- Ci z mafii - odparł - chodzi tam załatwia różne sprawy, ma tam gabinet i pokój...
- Pokój - podłapałam
- tak ale szef nie zabiera mnie tam cały czas
- To twoim obowiązkiem Borys jest chodzić za szefem. Ma pokój... Ma jakąś inną? - dopytałam
- Yyy... ja nie mogę mówić szef mnie zabije...
- Ma inną - podłapałam
- Nie... broń boże - zapewnił szybko
- Chcę Borys wiedzieć kim ona jest. Dobra co dalej z tymi za płota mów żeż człowieku nie mam całej nocy
- Księżniczka to był ich pomysł - wypalił szybko - teraz mają panienkę na celowniku
- Panienkę Borys to masz do towarzystwa - warknęłam - jak nie wiesz jak do mnie mówić to mów po imieniu przecież je znasz. O co ci chodzi że mają mnie na celowniku
- To co mówię ma na myśli - wypalił Borys - postrzeliła...ś szefa oni mają cię na oku. Chcą się ciebie pozbyć i nie wiem czy dosłownie czy w przenośni
- Widzisz Borys jak chcesz to potrafisz... Tylko szef ma nie dowiedzieć się o naszej rozmowie jasne? To będzie taki nasz mały sekret, jak na przykład to że mało co mnie nie postrzeliłeś jak spałeś na warcie. Wiesz Borys z tym że odebrałam ci broń też mogę troszkę zaokrąglić...
Borys był jeszcze bledszy niż poprzednio. Odkręciłam się na pięcie
- A i jeszcze jedno jak by szef widział że rozmawialiśmy to powiedz że cię przepraszałam za to że przeze mnie oberwałeś
I poszłam do domu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz