czwartek, 5 października 2017

Od Amandy

Jedliśmy spokojnie śniadanie ja karmiłam Kasię. Drake już poszedł na wartę cała reszta siedziała przy stole. Babcia krzątała się po kuchni, a dziadek poszedł podobno do tamtych ludzi. Co z moim bratem nie mam pojęcia no i Rozi jeszcze nie zeszła na śniadanie. Może się troszkę zle dziś czuje pomyślałam w sumie to po wyznaniach mojego brata i po całym tym naszym wpadnięciu do pokoju to miała prawo nie chcieć nas widzieć. Co prawda dzisiaj byłyśmy umówione na USG żeby zobaczyć jak tam dzidzia, ale teraz to nie mam bladego pojęcia jak to będzie.
-Alex? - zapytałam niepewnie - może by Krzysiek poszedł do Rozi ze śniadaniem?
-Już chyba poszedł - skomentowała patrzyła na bransoletkę ładna była, złota, gustowna i coś miała wygrawerowane.
- Coś mnie ominęło? - zapytał Luk wychylając nos z talerza.
- No i to wiele dałam się wciągnąć Amandzie w intrygę i podsłuchiwałyśmy co oni tam rozmawiają i powstała niezręczna sytuacja nie chcę o tym gadać zgasiła Luka który miał się właśnie o coś dopytać.
-A to dla tego siedział w deszczu na ganku i mókł?
- Tak - odparła Alex.
- Ładna - próbował rozładować sytuację Luk mówiąc o bransoletce
- Dostałam od Quicka przed całą tą maskaradą.
- Czemu jesteś smutna siostra - dopytywał Luk.
- Bo go lubię a zawiodłam jego zaufanie w sumie to wszyscy zawiedliśmy - mówiła smutno. - Nie ufamy jemu to znaczy ja po tym wszystkim to już tak. On przeszedł piekło a nas nie wydał. Drake się go czepia coś oprócz bójki wczoraj jeszcze miedzy nimi było bo go ludzie Quicka przyprowadzili więc pewnie albo chciał go znów za coś lać albo go nawyzywał. Dodatkowo Drake pozmieniał kody i mamrotał ze go ubije za Rozi. Za to że poszła za Quick'iem wtedy i zmokła .
-Biedna jest ta Rozi - skomentowałam - że też na mojego brata trafić musiała on totalnie jest zielony.
- Jak to u niego z laskami było? - zapytał mnie Luk.
- No kręciły się koło niego ciągle ale z żadną nie był.
- Amanda ty to musisz wiedzieć czy on jest pedałem - chyba sam nie wierzył w to ze wypowiedział te słowo bo się skrzywił.
- Co ty on to chłopaków lubił ale bić a z dziewczynami nie ma obycia nawet zastanawiam się jak on tego dzieciaka zmajstrował.
- Przestańcie - powiedziała Alex - muszę ogarnąć Drake ma przywrócić kody, przeprosić Quicka, powinien mu wybaczyć  tamten był pijany patrzyła na nas błagalnie Alex.
- Wybaczy. Znam go sporo, nigdy nie umie się długo gniewać - skomentował Luke no i jeszcze dodał - o ile się znajdzie i nie wyjechał jeszcze bo w jakimś momencie mi zginął z tego ganku.
- Tak nad ranem był w domu poszedł do Rozi ale przysnęłam i nie wiem kiedy wyszedł mam tylko nadzieje ze się pogodzili bo oboje cierpią - rozmyślała głośno Alex i wtedy zszedł Krzysiek z pełną taca.
-Nawet nie zjadła? - zapytała Alex nim ten zdążył coś powiedzieć - No to klops nie dogadali się i on wyjedzie albo już to zrobił i oboje będą nieszczęśliwi .
- On tu jest - wywrzeszczał się w końcu Krzysiek
- Rozmawiają chociaż czy raczej się kłócą? - Dopytał Luke
- Wy mnie lepiej gdzieś schowajcie bo on mnie zabije że tam wszedłem - ciągnął Krzysiek - jak tylko zejdzie na dół zginę - panikował.
- Mów co się stało. Co widziałeś? - dopytywałam zaciekawiona ale reszta jakby też wyglądała na bardzo zainteresowaną.
- Najpierw zapukałam jak zawsze - zaczął Krzysiek - ale nie otwierała ani nic nie powiedziała to ja powiedziałem że wchodzę ze śniadaniem. Najpierw to pytałem czemu nie zeszła skoro nie śpi, ale ona tylko mnie uciszała. Dopiero pózniej zobaczyłem jego, wiec nie wiem czy rozmawiali bo on kazał mi wyjść oknem i powiedział ze mnie widzi. On mnie zabije za to. Czemu ja tam polazłem - biadolił Krzysiek.
- No mów co widziałeś - dociekałam bo zjadała mnie ciekawość
- No oni jak by to ująć byli razem w tym łóżku. On to myślałem że śpi jak go zobaczyłem ale widział mnie a oczy miał zamknięte. Rozi to się do niego przytulała ale tak naprawdę byli objęci i wtuleni w siebie a na podłodze pełno ciuchów porozwalanych były jego on był chyba goły - stwierdził Krzysiek .
Alex się uśmiechnęła
- No to się udało - skomentowała - teraz tylko ogarniemy Drake i będzie jakaś normalność - i pocałowała z radości Luka
- A ja czym sobie na to zasłużyłem?
- Bo to na zapas - uśmiechnęła się Alex
- Co ty knujesz siostra?
-Ty porozmawiasz z Quickem znasz go najlepiej, a ja ogarnę Drake posłucha mnie bo w końcu jesteśmy razem i będzie trochę normalności - oznajmiła
- To teraz mam tam pójść - dopytał niepewnie
- Zwariowałeś! Nie przeszkadzaj im idz się prześpij a jak zejdą to z nim pogadasz bo kiedyś w końcu muszą.
- A ja co mam robić?
- Ty się nie wtrącaj Amanda a na pewno nie podsłuchuj - powiedzieli oboje.

Od Quicka

Mijały godziny a ja nadal siedziałem na ganku. I obracałem w palcach pierścionek który przekazał mi Mariusz. Zamysłem moim było żeby już nie wchodzić do tego domu ale tą chorą sytuację trzeba wyjaśnić. Przynajmniej Rozi na moje pytanie musi odpowiedzieć. A przynajmniej dlaczego zwróciła pierścionek. Luke był na warcie i już za pewne wszyscy spali. Oprócz dyżurującego przy radiostacji. Miałem nadzieje że to nie będzie Drake. Cały przemoczony zebrałem się w końcu na odwagę. I po cichu wszedłem do domu. Przy radiu zobaczyłem przysypiającą Alex. Starałem się być cicho. Jednak ona odezwała się do mnie
- To co próba numer dwa Quick
Kiwnąłem tylko głową
- Nie spieprz tego proszę cię - powiedziała Alex
- Postaram się
Po cichu wszedłem na górę. Skierowałem się prosto do pokoju Rozi i otworzyłem drzwi. Wszedłem po cichu do środka. Panował tam lekki półmrok a Rozi jak mi się wydawało spokojnie spała. Postanowiłem usiąść i poczekać aż się obudzi. W pewnym momencie odezwała się
- Myślałam że wyjedziesz
- Jeżeli tego będziesz właśnie chciała. To tak zrobię. Chciałem tylko żebyś powiedziała mi czemu zwróciłaś pierścionek? Chciał bym też żebyś go przyjęła z powrotem i potraktowała go chociaż jako prezent. Jeżeli już nie jesteśmy razem. Oboje popełniamy masę błędów a ta wieczorna akcja to już jakieś szaleństwo było znaczy nie żebym miał coś do ciebie Różyczko jakąś pretensje tylko no sama powiedz Amanda na podsłuchu no i wez tu skup się i rozmawiaj normalnie. Więc jeśli byś pozwoliła to ja bym sobie tutaj usiadł i mogli byśmy pogadać. Bo o mnie wiesz wszystko i o tym że się nie zmienię też wiesz. Mogę wyjechać mogę zostać ale jeżeli zostać to tylko z tobą. A nie obok ciebie Jak będzie z Drake'em to ja nie wiem bo sama wiesz jaki jest twój brat. Ja siebie nie wybielam bo lepszy od niego raczej nie jestem. Nawet powiedział bym że gorszy. Ale może w końcu jakoś by przywykł. Co ty o tym myślisz Słonko?
Różyczka usiadła na łóżku
- Długo patrzyłam jak siedzisz na tym tarasie, ale w końcu zimno mi się zrobiło i się położyłam i miałam nadzieje że przyjdziesz porozmawiać
- No fakt zimno to jest i mokro
Wstałem podszedłem do łóżka. I znów ciekawa forma oświadczyn z mojej strony.
- To jak Różyczko na który teraz palec zakładamy ten pierścionek?
- On to chyba tylko na jeden pasuje
- Też tak myślę - stwierdziłem lekko się uśmiechając
Chciała mnie przytulić ale odskoczyła ode mnie. Miałem mokrą kurtkę i do tego zimną.
- Ty to się rozbierz - wypaliła
- Eee... że ja?
- No tak a widzisz tu kogoś jeszcze... mokrego?
- Hehe... Musiałaś to dodać bo powiedział bym że widzę ciebie
- Mogę coś powiedzieć? - zapytała
- Nie musisz mnie pytać o pozwolenie możesz mówić co chcesz
- Muszę bo obawiam się że uciekniesz
- To trzymaj mnie za rękę jak będziesz to mówić
Tym razem Rozi wypaliła
- Jak bardzo jesteś mokry w skali od 1 do 10? No znaczy chodziło mi o to jak bardzo ten deszcz cię zmoczył. Widzisz i już masz dziwną minę. I znów się trzęsiesz.
- No bo nie wiem jak ci to powiedzieć. Trzęsę się bo jest mi trochę zimno, dobra bardzo zimno. A z tą skalą to by było 8 - skrzywiłem się
- Czyli dwie rzeczy masz suche nie licząc butów
- No ale śmiesznie bym wyglądał w gaciach i butach
To moje głupie wyznanie rozbawiło nas oboje i zaczęliśmy się śmiać. Pózniej Rozi uciszała mnie ja próbowałem uciszyć ją. I śmieliśmy się jeszcze głośniej. Wreszcie Rozi zadecydowała
- Wstawaj i się rozbieraj
- No fajnie męski striptiz w moim wydaniu
- Skoro się śmiejesz to chyba nie uciekniesz jak cię puszcze co?
- Nie Różyczko ale tak poważnie to faktycznie muszę się przebrać. To ja skocze wrzucę jakieś suche ciuchy na siebie i zaraz wrócę.
- O nie kochany. Jest już wcześnie zaraz wszyscy się pobudzą a my musimy naprawdę porozmawiać.
- No i co będę tak siedział w gaciach?
Rozi znów się zaczęła śmiać
- No rozbierasz się czy mam ci pomóc?
- No za chwilę
- No to ci pomogę - stwierdziła i wstała z łóżka
O matko i córko pomyślałem sobie. Nie dość że się utopiłem w jej oczach to jeszcze będę paradował w gaciach. Ale Rozi oczywiście nie dała za wygraną normalnie całkiem jak drugi Drake. Najpierw zdjęła ze mnie kurtkę popchnęła mnie na łóżko, ściągnęła ze mnie koszulkę
- Moment Księżniczko resztę to ja już sam zdejmę - zbuntowałem się
I ściągnąłem buty i skarpetki. A potem kurde spodnie
- to ja może przykryję się kocem - powiedziałem nie pewnie
- Ty się wstydzisz - znów się zaczęła ze mnie śmiać
- Co cię tak śmieszy
- No bo to ja cię złapałam teraz już nie uciekniesz
- Ty jeszcze mało o mnie wiesz
- No to jak uciekniesz to i tak wrócisz po ciuchy. Swoją drogą wszyscy będą mieć bekę jak zobaczą cię w samych gaciach. Wskakuj pod kołdrę do mnie a nie w jakieś koce się bawisz. Jesteś ode mnie starszy przyciągnąłeś tu cały szwadron wojska i tych ludzi a boisz się położyć obok dziewczyny. I zachowujesz się jak był byś młodszy ode mnie.
Już nie protestowałem bo nie było sensu. Rozi położyła się od ściany a ja z brzega. Przez chwilę tak leżeliśmy ja gapiłem się na sufit Rozi na mnie chyba. Tak mi się wydaje bo czułem jej wzrok na sobie. I w pewnym momencie wypaliła
- Zawsze bierzesz mnie na kolana i bardziej czuję się jak twoja siostra a nie dziewczyna. Tak się zachowujesz jak byś trzymał młodszą siostrę na kolanach.
- O rety nie myślałem że tak to odbierasz
- Ty się po prostu boisz mnie dotykać Quick. Wtedy w tym samochodzie było tak samo
- Wez tego nie wspominaj proszę cię
- Co uważasz że było zle - dopytała
Jezu jakie to trudne. Podnoszę porażkę za porażką.
- Wiesz co bo jak by tu ale się nie da tego tak ładnie powiedzieć. Jak tak siedziałaś mi na kolanach to nie chciałem cię obmacywać bo byś sobie jeszcze pomyślała że jakiś zboczony jestem. A w tym samochodzie jakoś tak wszystko szybko poszło że ja sam nawet nie wiedziałem kiedy.
- Nie czułeś - weszła mim w słowo
Ludzie ja się za strzele za chwile. O Boże przecież nawet noża nie mam jestem rozbrojony.
- Różyczko czy ty naprawdę musisz wszystko utrudniać... mi utrudniać.
- No to czułeś czy nie czułeś?
- O matko wszystko czułem a ciebie czułem za bardzo. No i tak sobie pomyślałem że jeszcze Amanda nas kapuje. No i te trupy to wszystko taka stresująca sytuacja.
- A teraz to dopiero jesteś odprężony
- To aż tak widać że jestem spięty
- No i to chyba cała bandą spinaczy.
Gdy tak rozmawialiśmy i trwało to czas jakiś. Bo ten temat był trudny i go nie ogarniałem. Zrobiło mi się wreszcie ciepło i oczy powoli zaczęły mi się zamykać. No teraz naprawdę. Tak jak kurwa mówiłem że w huj pójdę spać. Tylko ty Quick będziesz lepszy od swojego ojca bo ty uśniesz przed on zasypiał po. Rozi patrzyła się na mnie i się śmiała... no po prostu się śmiała.
- A ty z czego się tak cieszysz to nie jest śmieszne
- No bo doszliśmy do tego momentu że mógł byś mnie przytulić i tak się śmieje już na zapas bo pewnie pociesznie będziesz wyglądał jak będziesz to robił.
I zaczęła trajkotać...
- Czy rękę położyć tu, czy może tam, a może dotknąć ją tam a może gdzie indziej. A może w ogóle położyć się inaczej.
Nie wytrzymałem i zebrałem się do kupy westchnąłem ciężko. Bo miała rację jak tu się do tego zabrać. I co ją zdziwiło to, to że powiedziałem żeby sama przyszła się do mnie przytulić. Co na szczęście uczyniła już bez komentarzy. Gdy już tak się poplątaliśmy kompletnie i ułożyliśmy w wygodnych dla siebie pozycjach. I ogarnąłem przynajmniej z własnej twarzy jej włosy które plątały się wszędzie. Oboje zasnęliśmy. Jak tak sobie zasypiałem to se pomyślałem Boże jakoś mi się udało. Teraz to już chyba mogę iść spać tato? Już praktycznie spałem kiedy do pokoju wszedł Krzysiek.
- Rozi już 9
Rejestrowałem ale oczy już nie chciały się otworzyć były takie ciężkie.
- Nie schodziłaś to przyniosłem ci śniadanie
Pózniej nie wiem co się działo bo zapadła jakaś cisza
- Jak by ten gość się obudził to mnie tu nie było
Oczu otworzyć nie mogłem ale gębę otworzyć mogłem
- Gościu widzę cię - wyciągnąłem z pod kołdry którąś rękę i pokazałem że go widzę. Ale musiałem chyba pokazać na okno bo ten gość zapytał się czy ma wyjść oknem.
Rozi oczywiście się śmiała.
- Jesteś śmieszny jak tak prawie śpisz
- Aha - mruknąłem - możemy już iść spać. Przytul się do mnie i chodzimy już spać. Tak mi dobrze
- A wiesz że za chwilę będziemy tu mieli przemarsz wojska
- Domyślam się że jak wpadnie tu Drake a zaraz to zrobi - wymamrotałem - to to nie będzie przemarsz wojska tylko całej armii.
Pózniej to już nic nie rejestrowałem. Zaliczyłem zgon. 

Od Quicka

Na dworze już się ściemniało a generalnie było już ciemno. To wszystko co się w okół mnie działo to wszystko jakiś kosmos. Alex wepchnęła mnie do pokoju. Wyciągnęli stamtąd Krzyśka. Rozi siedziała na łóżku. Usiadłem na przeciwko na fotelu. I najspokojniej jak tylko potrafiłem powiedziałem
- Ja nie chcę się czepiać, kłócić ani żadne takie ale co tu do cholery robił Krzysiek
- Po prostu przyszedł mnie pocieszyć. Dobrze że były dziewczyny. Bo pewnie byś go zlał
- Takie masz o mnie zdanie? Drake spotkał mnie na dworze jak szedłem do domu i nawyzywał mnie od pedałów ale nic mu nie zrobiłem. Kazałem odprowadzić go do domu. Gdy Mariusz wyjaśnił mi że mnie szukałaś i że chcesz mnie widzieć i ze mną rozmawiać przyszedłem i znów uruchomiłem Drake tym razem też mu nic nie zrobiłem. Alex nas uspokoiła. I właśnie mnie tu wepchnęła. Więc tak naprawdę to nie wiem czy chcesz mnie widzieć i rozmawiać ze mną.
- Ja po prostu chcę się przebrać
- To ty nadal siedzisz w tych mokrych ubraniach. To w takim razie może porozmawiamy jutro.
Podniosłem się aby opuścić jej pokój. Gdy byłem przy drzwiach zatrzymała mnie mówiąc
- Wystarczy żebyś się odwrócił
- No chyba nie będziesz się przebierała przy mnie
- Przecież jesteś odkręcony - skomentowała - i jeżeli jesteś dżentelmenem to nie będziesz podglądał
- Obiecuję
Rozi chyba się przebierała. Coś tam robiła w sumie to nie wiem. Bo zaciekawiło mnie coś innego. Jakieś szepty pod drzwiami
- Rozi? Ty oglądałaś kiedyś rozmowy kontrolowane
- Nie ale wiem o co ci chodzi. A co?
- Bo właśnie chyba w takich uczestniczymy
- Ale przecież my nic nie mówimy
- No to ci powiem - ciągnąłem dalej nie odwracając się - że tam za drzwiami ktoś czeka abyśmy zaczęli mówić
- Chcesz mi powiedzieć że nas podsłuchują
- Tak mi się wydaje - stwierdziłem
Zrób trzy kroki w tył Quick
- A w jakim celu?
- Bo się skupiasz na tym co nie trzeba.
- Okej a mogę się odwrócić?
- No jak się odwrócisz i będziesz szedł do tyłu to wejdziesz na te osoby
- Myślisz że jest ich dużo?
- Nie wiem może wszyscy
- To logiczne co mówisz. W sensie tych trzech kroków w tył. To wrzucam na wsteczny ale i tak nie wiem w jakim celu
Gdy uczyniłem owe trzy kroki Rozi powiedziała że mogę się odwrócić. Obróciłem się na pięcie spojrzałem na nią zawadziłem się o stolik i runąłem jak długi krzycząc
- O Boże
W tedy drzwi z hukiem się otworzyły a ja jak zaprogramowany stanąłem na równe nogi i jak jakiś ekshibicjonista stanąłem przed Rozi rozpościerając kurtkę i mówiąc
- O kurwa
Do pokoju wpadła Alex i Amanda. Patrzyły na mnie jak na jakieś ufo
- Ona jest naga - wypaliłem
- Jak to naga? - zapytała Alex
- Rozebrałeś ją -zdziwiła się Amanda
- Ja nie wiem jak to się stało
- To kto ma wiedzieć - krzyknęła Alex
- No Rozi
- Rozi ma wiedzieć - dopytała
- No kazała mi się odkręcić bo chciała się przebrać - tłumaczyłem - a pózniej się kazała odwrócić. No i tak sobie stała już. I ja byłem w szoku i się wywaliłem a pózniej wpadłyście wy i tak stoję teraz bo ją zasłaniam.
- Bo to tak jest jak się was samych zostawi. Huku narobiłeś a my weszłyśmy bo myślałyśmy że coś się stało
Ściągnąłem jakiś koc z łóżka nawet się nie odkręcając wyciągnąłem go do Rozi i zaproponowałem żeby się nim okryła. A pózniej speszony całą sytuacją wypaliłem
- To może ja pójdę wy sobie porozmawiajcie
I uciekłem po prostu. Usiadłem na ganku. Rety ale komiczna sytuacja pomyślałem. No to teraz już jestem 100% pedał. Drake raczej się o tym dowie i będzie mnie gnębił. A deszcz padał dalej. No ale co ja miałem zrobić wrócić do salonu i próbować wytłumaczyć zaistniałą sytuację Drake' owi z góry znam jego odpowiedz i w zależności od nastroju albo by stwierdził że jestem pedałem bo przed nagą dziewczyną uciekam albo że chciałem ją wykorzystać. Więc jestem zboczeńcem. O nie zostaje tutaj. Chociaż miał bym zgnić przez ten pieprzony deszcz nie wejdę do tego domu.

Od Quicka

Wyszedłem z lasu bo lał ohydny deszcz. Zresztą obiecałem że wrócę i uwalę się w kącie. I wtedy napadł mnie Mariusz. Znaczy generalnie próbował coś do mnie powiedzieć pokazał tylko pierścionek. I to po prostu było takie błyskawiczne. Generalnie to go pierdolnąłem nim cokolwiek wyjaśnił. A ten biedak rąbnął się o drzewo. Wtedy gwizdnąłem na palcach przyszło kilku ludzi no i jeszcze o bogowie naprawdę on teraz tutaj przekleństwo świata żywych Drake.
- Weście coś zróbcie żeby Mariusz ożył to pilne. Musi mi coś wyjaśnić. Skąd ma?... - bo wtedy oczywiście musiał się odezwać
- Ma stąd że w delikatny sposób powiedziałeś do mojej 16 letniej siostry cytuje w jednym słowie spierdalaj
- O no proszę... proszę Mickiewicz nam się znalazł
- no i tatuś inaczej
-Drake zejdz ze mnie bo mi duszno.
- Dopiero zamierzam na ciebie wejść
- szefie mam go zdjąć - zapytał się Mariusz
- Bez urazy żebym ja nie zdjął ciebie
- Coś się pomyliłeś - zauważył Drake
- A w czym - dopytałem
- Za pewne chciałeś powiedzieć że zdjąć z ciebie tak jak rozebrałeś Borysa
- Co takiego dopytałem
- No ty i Borys w jednej ciężarówce on nago ty nie wiem tak prawie tak brzmi jak razem na zawsze.
- Wiesz co rzygać mi się chce jak to słyszę
- No już chyba z tego zasłynąłeś - stwierdził Drake
- Mało śmieszne. Mariusz zaprowadzcie delikatnie pana do domu jeżeli będzie trzeba zaprowadzcie go mniej delikatnie ale do domu w nie naruszonym stanie
- Szefie a w skali od 1 do 10 jak mało ma być nie naruszony?
- Mariusz czego ty nie rozumiesz w słowie odprowadzić bezpiecznie do domu a jak będzie się stawiał to zanieść? No ludzie jak bym był twoja matką to bym stwierdził że urodziłem debila ale skoro podobno jestem pedałem to mógł bym cię tylko adoptować, ale nasze poprzednie prawo było przeciwne związkom homoseksualnym
Mariusz to musiał się porządnie pizdnąć w czapę i gada
- Chce mi szef powiedzieć...
- Chcę ci powiedzieć że ty i twoja rodzina przez dwa dni nie otrzyma żadnych serków homo... genizowanych
- A co ja takiego zrobiłem? - zapytał zdziwiony
- No właśnie nic nie zrobiłeś a powinieneś
- No tak ale szef był niedostępny
- A co to ja kurwa komórka jestem
- Ja już nic nie rozumiem - powiedział Mariusz
- Niech cie ktoś zmieni a ty idz prześpij się z tym
- Ale z kim?
Rety czy ja mówię w obcym języku.
- Mariusz zwalniam cię na 24 godziny z warty. Prześpij się i zrób to co się robi z żoną i nie wiem zejdz ze mnie
- Szefie ale ja nigdy
- No nie drugi się znalazł. Tak ty nigdy na mnie nie wchodziłeś
Podrzuciłem pierścionek do góry i skierowałem się w stronę chałupy. Otworzyłem drzwi a Borys siedział na kanapie jak królewna i oglądał seriale. Czy to ja uczestniczę w programie mamy cię. No na pewno wszyscy wyskoczą i dadzą mi kwiaty. Oczywiście na mojej drodze musiał stanąć Drake. No kurwa przecież to Ivan miał stworzyć apokalipsę. Więc może nazwę to kolejną wojną światową. I wtedy chyba na jego nieszczęście na moje szczęście zjawiła się Alex. I to nie było objawienie. Normalnie jak treser lwów
- Ty Drake siadaj na dupę i oglądaj ten film
- Oleńka jak miło - powiedziałem
- A ty mi tu nie Oleńkuj tylko zbieraj cztery litery idz na górę do Rozi Siedziała biedulka w podkoszulce i trampkach w deszczu i czekała na ciebie. Bo twoje posągi są nieme.
- Aleksandro tak..tak...tak i teraz będzie nie uruchamiaj mnie.
- Sorry powiedziała - ale nie mamy do ciebie kodów Quick
Rzuciłem jej pudełeczko które miałem dla niej co ją zaskoczyło. i szedłem na górę a ona za mną tylko powiedziała
- Ty mnie pudełeczkami nie zaczarujesz. To co było na palcu ma na niego wrócić
- Okej tylko trafi pewnie na inny palec. Ale na jakimś będzie obiecuję
- Będziecie mieć dziecko - powiedziała Alex
- Powiedziała owca do barana i poszła dalej
- Chcę zauważyć że to właśnie baran idzie na górę.
- Bo może baran pomija akurat tę owcę
- Stado to stado - powiedziała Alex z podniesioną głową - no ale baran jest jeden
- No jak król na włościach nie
- Dobra idz już królu i nie denerwuj mnie.
- Wiesz co Alex już mnie dzisiaj kilka osób popychało od tyłu
- Chyba dzisiaj jest jakiś popyt na barany
I w końcu poszedłem bo już znowu ten rzyg. Średnio mi się ostatnio podobało sprzątanie go z podłogi. Więc uczyniłem powinnoś żołądkową, umyłem zęby bo przecież nie będę walił pawiem. Nim zapukałem do pokoju Rozi to zacząłem śmiać się do siebie jak głupi do sera. Baran walący pawiem. Krzyżówka jak z bajki. Normalnie fajna animowanka. Zapukałem do drzwi nie usłyszałem proszę ale się otworzyły. A w środku stał on Krzysztof. Jak mnie zobaczył to zbladł
- A ty co tu robisz - zapytałem - Co ty kurwa tu robisz. W pierdoloną ciemną noc. No wiem co mi teraz odpowiesz. Ja tylko chciałem uspokoić Rozi. A może ją ogrzewałeś jak tak sobie zmokła.
I wtedy usłyszałem trzy razy Quick, a za mną stała Alex, Amanda i Pati. No i już totalnie zwaliło mnie z nóg
- Czaruś syneczku - starszej pani
Normalnie babiniec. Profesor oczywiście zabrał żonę najszybciej jak potrafił. Pati dosłownie wyciągnęła Krzyśka z pokoju. A Alex wepchała mnie do niego. Normalnie jak konia na rzeż. Przez chwilę stałem niepewnie przy tych drzwiach i słyszę głos mojej siostry o zgrozo.
- Nic nie słyszę Quick
- To może przystaw bliżej ucho
- Ale bliżej już się nie da
I wtedy usłyszałem głos Witka
- Chodz tu Amanda bo przez ciebie to jeszcze ja dostanę.
- Prosiłaś żebym przyszedł Różyczko a więc jestem. 

Od Rozi do Quicka

Jaka ja jestem głupia, on po prostu mnie nie zrozumiał. Przecież oczywiście że mu ufam ale nie ufam tej reszcie. A gdyby nie Drake nie odebrał by tego w ten sposób. Musiałam mu to wyjaśnić. Wykrzyczałam się na brata i wstałam ze schodów kierując się do wyjścia. 
- A ty gdzie idziesz? - spytał Drake
- A jak myślisz - fuknęłam 
Przy drzwiach minęłam się z Luke'm i wyszłam na zewnątrz. Było ciemno i choć był kwiecień było zimno. Wyszłam zaraz za Quickiem ale jego nigdzie nie było. Na około ogrodzenia stało co najmniej 10 osób. Na pewno ktoś wie gdzie on poszedł. Podeszłam do jednego z nich który stał centralnie przy bramie. Miał około 30 lat i w ręku trzymał karabin. 
- Hej - zaczęłam niepewnie -  gdzie poszedł Quick?
Ale koleś kompletnie mnie olał. Nawet na mnie nie spojrzał jak bym była powietrzem. 
- Aha... - mruknęłam 
Za pewne żaden z nich nic mi nie powie. Czułam się nie pewnie wśród wszystkich tych ludzi. Za pewne i tak większość poszła już spać, ale ci co nadal kręcili się po ulicach wystarczyli bym czuła się zagrożona. Przez co, co chwila oglądałam się przez ramię. I na szczęście wpadłam na Mariusza. Za to on chyba nie myślał podobnie. 
- Jak mija wieczór - powiedział zmieszany, oglądając się dookoła. Zapewne błagał by ktoś do nas podszedł i uratował go od rozmowy ze mną.
- A jak myślisz? - odparłam po irytowana - jak mijał by dobrze to nie włóczyła bym się raczej po ulicy. Gdzie poszedł Quick, szef czy jak wy go tam nazywacie 
- Nie wiem - odparł o wiele za szybko, co zdradziło jego kłamstwo 
-  Ktoś przecież musiał widzieć gdzie poszedł. - zauważyłam - zresztą wyglądasz na osobę która wie wszystko. Więc gdzie poszedł Quick?
- Szef powiedział żeby nikt mu nie przeszkadzał - odpowiedział 
- Na pewno nie miał na myśli mnie - podpuszczałam - powiedz tylko w którą stronę poszedł
- Przykro mi nie mogę udzielić takiej informacji 
No super służbista 
- To sam do niego idz i powiedz że muszę z nim porozmawiać
- Szef powiedział żeby nikt mu nie przeszkadzał - powtórzył 
Podejrzewałam że poszedł do lasu, ale równie dobrze mógł iść gdziekolwiek indziej. Najwidoczniej nie chciał by ktoś go znalazł. 
- Okej - wypaliłam - jeżeli szef się pojawi albo się do ciebie odezwie powiedz mu że muszę z nim porozmawiać i że czekam 
Odkręciłam się i usiadłam na schodach pierwszego z domów. Jakieś trzy domy od naszego. Mariusz spojrzał na mnie trochę niepewnie. Pewnie wyglądałam śmiesznie w bluzce na ramiączka, krótkich spodenkach i trampkach. Gdy wszyscy wokoło mieli na sobie kurtki. A co jeżeli on nie będzie chciał z nami rozmawiać. Jeżeli aż tak bardzo się obraził. Oparłam się o barierkę i jak na złość zaczął padać deszcz. Powiedział że mnie zostawia... Przecież poniekąd może nie w prost ale powiedział że wyjeżdża. Nie w prost ale cofnął wszystko... całe te zaręczyny. Przynajmniej Amanda się ucieszy przecież mi obiecała... A ja jak idiotka siedzę na tym deszczu po tym jak powiedział że nie chce ze mną być. Sama nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Przecież on właśnie ze mną nie chce gadać. 
Nie wiem jak długo tam siedziałam. Wstałam gdy zauważyłam przechodzącego Mariusza chyba miał nadzieje że poszłam do domu. 
- Wrócił? - spytałam na wstępie 
- Nie - odparł 
- I nadal nie powiesz mi gdzie on jest - stwierdziłam - możesz coś mu przekazać? - spytałam
- Po za tym że musi pani z nim porozmawiać i że czeka? - dopytał 
- To chyba już nie aktualne - odparłam - oddaj mu to - zdjęłam pierścionek i podałam go Mariuszowi - jest drogi i za pewne chciał by go odzyskać. I powiedz mu że zle mnie zrozumiał. I jeżeli będzie chciał ze mną rozmawiać to wie gdzie mnie znalezć. Powiedz mu że za nim wyjedzie niech przyjdzie do domu 
Mariusz był zdezorientowany. I chyba przeklinał się w myślach za to że tu przylazł. Odkręciłam się na pięcie i wróciłam do domu 
- I co? - spytał w progu Drake 
Nie chciałam z nim gadać. Bez słowa ominęłam go i poszłam na górę do swojego pokoju. Wybuchając płaczem w chwili gdy zamknęłam drzwi do pokoju. 

Od Luke'a

Zdziwiony popatrzyłem na siostrę. Mnie nie posłuchał a jej tak? Oczywiście moja siostra zawsze stawiała na swoim ale to było w normalnych czasach, kiedy ludzie nie mogli się wybijać wzajemnie. 
-A wiec po jaką cholerę stoisz nam przed drzwiami.- spytała go Lexi.
-No bo tak chciał szef- odparł.- A musicie tak nade mną stać?
-To mój dom i mogę stać gdzie chcę- odparła. Typowa jej gadka.
-Jakie polecenia jeszcze otrzymałeś?- spytał Drake.
-To sprawa między mną a szefem.
-Ile jest tu ludzi?- spytałem.
-Po co tu przyjechaliście?- dodał Drake.
-Dlaczego mielibyśmy wam ufać?- powiedziała w tym samym czasie Lexi.
-Powoli, nie jestem robotem jak mam odpowiedzieć na pytanie kiedy wy już zadajecie następne- przerwał nam Borys.
-Fakt, chyba to najgorsze przesłuchanie jakie mogło by być, torturujecie ludzi samym gadaniem - stwierdziła Pati, która jako jedyna dobrze się bawiła. Nawet dziadkowie przyszli.
-Przyjechaliśmy tu bo tak chciał szef. Nie tłumaczy się nam.- odpowiedział Drake'owi na pytanie.- ludzi jest sporo 150 wojskowych i cywile. My chcemy tylko żyć normalnie. Większość jest z polski i do swojego kraju chcieli wrócić. Słuchamy rozkazów szefa skoro mu ufacie to nam też możecie.
-Wszyscy słuchają?- dopytała Lexi- jest 150 wojskowych wystarczy że jedna osoba się zbuntuje a komuś z nas może stać się krzywda.
-Teraz tak. I nikt o buncie nie myśli.
-Co oznacza to teraz?- spytał Drake.
-No bo mi akurat jechać z szefem to Ivan kazał.
-Czyli pracujesz dla Ivana- podsumowałem.
-Teraz nie, jechałem z szefem od samej Moskwy, szef to mi nago kazał jechać, znaczy w majtkach- poprawił się widząc zdziwione spojrzenie Drake- szef nie jest pedałem. Kazał mi się rozebrać bo mi nie ufał. W drodze się poznaliśmy i przekonaliśmy do siebie.
-I to wcale nie brzmi dziwnie- mruknął cicho Drake
- Rozmawiałem z ludzmi. Wierzą w szefa i mu ufają. To oni wybrali go swoim szefem bo to w ogóle był ruch oporu. Szef im pomógł, wywiózł z Rosji oni mają rodziny a Ivan ich wybijał, a wiec teraz oni są coś winni szefowi. Szef obiecał że zbudujemy osadę i będziemy mogli żyć normalnie. Czy mogę już isć, miałem stać przed drzwiami a ja nie chcę zawieść szefa.
-Nie- odparła Lexi- siedzisz w domu jak człowiek a jak coś to możesz powiedzieć że ci przystawiłam broń do głowy. Jeszcze jakieś pytania, zastrzeżenia lub coś? Jeszcze ktoś nie ufa Quick'owi?- spytała, po chwili milczenia kontynuowała- no i fajnie to co obejrzymy w końcu jakiś film.

Od Lexi

W milczeniu oglądaliśmy film który dał nam Quick. Rozi po kilku minutach poszła. W sumie nawet jej się nie dziwiłam. Quick poszedł za jakiś czas za nią. Drake chyba chciał iść za nimi ale złapałam go za rękę. 
-Nie ufam mu- fuknął z powrotem siadając. 
-Przecież nic jej nie zrobi.- stwierdziłam. Julka też odpadła ale zamiast wyjść, stała w progu. Amanda oczywiście zaraz do niej podeszła i zaczęły coś szeptać. Luke już wcześniej zmienił Pati. Krzysiek był przy radiu a Witek i Mateusz wymiksowali się już po pierwszej minucie. Tak więc zostałam z Drake'em i Pati. Po jakimś czasie Julka do nas podeszła 
-Chyba powinniście przyjść- stwierdziła i wróciła na swoje ,,stanowisko". Popatrzyliśmy po sobie ale jak chciała tak też zrobiliśmy. Rozi rozmawiała z Quick'em na schodach. No nie wierzę. Czy oni nie mogą w końcu dać im spokoju. Jak nie Amanda to Drake, jak nie Drake to Amanda. A teraz jeszcze Julka. Ale kiedy usłyszałam o czym rozmawiają zrozumiałam. 
-... i przeprowadzają badania i doświadczenia do tego potrzebne były im kobiety to takie przenośne inkubatory gdzie dzieciom wstrzykują jeszcze w łonie matki jakieś substancje. Nie wiem co to jest. Gdy bym miał was sprzedać czy cokolwiek nie powiedział bym ci tego.
No tego jeszcze nie grali. Quick powiedział jeszcze że musi się przewietrzyć i sobie poszedł. 
-To wszystko przez ciebie- krzyknęła Rozi na Drake'a.- myślisz że on nie widzi że mu nie ufasz, pobiłeś go. Jeżeli on nie wróci to tez będzie twoją winą- w oczach zebrały jej się łzy i ruszyła w stronę drzwi w tym samym momencie co wszedł Luke.
-A ty gdzie idziesz?- spytał Drake.
-A jak myślisz?- fuknęła i sobie poszła. 
-Chyba coś mnie ominęło- zauważył Luke. Wszyscy spojrzeliśmy na Julkę. 
-Ja chciałam pójść do pokoju ale rozmawiali a wiec nie chciałam im przeszkadzać- zaczęła się tłumaczyć speszona- nie chciałam podsłuchiwać....
-Ja też tu stałam i wszystko słyszałam- zapewniła Amanda. Zirytowana westchnęłam.
-No dawaj- ponagliłam ja. 
-No chodzi o to że ten Ivan to rozpoczął i chce jakoś zmutować zimnych. W Rosji nawet nie ma zimnych.- i na tym skończyła. Poważnie. Chyba cuda się jednak zdarzają. Drake wkurzony poszedł do drzwi.
-A ty gdzie?- dopytałam. 
-Nie pozwolę aby moja siostra była z nim sama. Ma pełno ludzi porozstawianych wokół jeszcze coś się jej stanie.
-Drake wyluzuj. Quick nic jej nie zrobi...
-Oboje przestańcie.- przerwał nam Luke- i oboje macie racje. Quick nic Rozi nie zrobi a ona powinna z nim pogadać w końcu sama, ale nie wiadomo co z tymi ludzmi. Ej ty- zwrócił się do tego kolesia przy drzwiach.- jak masz na imię?
-Borys- odpowiedział krótko nawet na nas nie patrząc.
-Możesz wejść.- kontynuował Luke.
-Mi tu dobrze a szef nie wydał żadnych poleceń.
-Borys do domu ale to już- krzyknęłam- albo wchodzisz do domu albo wypad bo cie zastrzelę.
Borys spojrzał na mnie i posłusznie minął próg. Podeszłam do niego, zamknęłam drzwi i popchnęłam kolesia w stronę salonu.
-Siadaj- poleciłam- pogadamy. 

Od Quicka

Długo patrzyłem w nadal pełną szklankę alkoholu i nie odzywałem się. W końcu zacząłem mówić.
-Pan starszy po prostu dogadał się ze mną. O recepturze wiem muszę dostarczyć ją Iwanowi , ale nie tę właściwą tego zrobić bym nie mógł tak samo jak nie puściłem pary z gęby o tym miejscu i o was . Nazywałem was tak ładnie swoją rodziną . A teraz... Teraz wygląda na to że jest nas troje .
-Rozi wytrzeszczyła oczy - Jak troje?
Jesteście wy czyli Alex , Pati , Ty Różyczko i te wszystkie osoby mieszkające w domu no za wyjątkiem dziadków ,po jednej stronie płotu są oni  i po środku ja . Tak wygląda zarys . Tamci mnie słuchają i czczą jak bożka którym nie jestem i nim się nie mianowałem . Natomiast wy mi nie ufacie i ja to czuję i widzę Różyczko . Nawet ty najbliższa memu sercu osoba nie masz do mnie zaufania i to bardzo boli . Staruszkowie są nie grozni . Pani starsza schorowana a profesor tu się urodził i tu chce umrzeć . Co do mnie to ojciec jak jeszcze żył nazywał mnie czarną owcą w rodzinie teraz tylko zwierzę się zmieniło a ja nadal zostałem taki sam . Zawsze byłem buntownikiem, stary trzymał mnie krótko mając 15 lat poznałem Salvatore bawił się mną na początku póżniej wyszkolił na maszynę do zabijania ojciec nieświadomie mu pomógł zabierając mnie na polowania tak zostałem dobrym tropicielem skutecznie zacierałem za sobą ślady dzięki temu byłem nieuchwytny . Co ja będę ci czarował mam krew na rękach zabijałem ludzi i pewnie nadal będę to robił to taki mój sposób na życie . Póżniej poznałem ciebie i ...- zakrztusiłem się i puściłem pawia.
 -Przepraszam nie powinnaś tego oglądać zaraz posprzątam-poszedłem po szmatę sprzątnąłem i kontynuowałem swój monolog puki Rozi jeszcze mi nie uciekła . -Kocham ciebie Rozi i nadal kochał będę  jednak bolesna jest prawda mianowicie taka że skopałem ci życie . Zrobiłem tobie dziecko w sumie to nie wiele o sobie wiedzieliśmy i nadal nie wiemy . Miałem plany związane z tobą z nami jednak w obecnej chwili myślę że powinienem usunąć się z twojego życia nie chcę tego ale zmusza mnie sytuacja . Nie wiem czy mnie kochasz czy po prostu chcesz żeby twój nasz dzidziuś miał ojca . To miał go będzie . Będę wam pomagał tobie i dziecku i nie będę wtrącał się w twoje życie osobiste . Krzysiek coś do ciebie czuje to widać i długo przyglądać się temu nie trzeba . Bo po co mam tutaj być i szarpać wam wszystkim nerwy . Nie zniosę dłużej tych spojrzeń i ciszy gdy wchodzę do domu  i tego że wszyscy patrzą mi na ręce . Nie jestem przeciwko wam czułem raczej przynależność do tej rodziny ale widocznie się pomyliłem i dostałem kopa . Nie zamierzam użalać się nad sobą . Myślę ze w tym całym monologu usłyszałaś to czego chciałaś się dowiedzieć . Nie będę inny Różyczko jestem mafiozą a to raczej nie najlepsza partia dla tak fajnej i pięknej dziewczyny . Twój brat mnie nie trawi i spięcia były by ciągle .Jedno mogę tobie obiecać zabiję Ivana własnymi rekami wyrządził mi tak wiele złego. Ludzie którzy tu przyjechali wcześniej mieszkali w namiotach w lasach. Ruscy strzelali do nich jak do kaczek to całe rodziny. Oni są nieszkodliwi nawet strzelać większość nie potrafi. A Mariusz i reszta to polska armia a raczej to co z niej zostało. Słyszałem że kilku z nich kojarzy Luke podobno na jakiejś misji gdzieś byli razem ale szczegółów nie znam. Tak więc oni też nie są niebezpieczni. Luke nimi pokieruje i będziecie mieli regularną armię, która obroni całą kolonię was wszystkich. Drake z pomocą ludzi po instaluje różne rzeczy wszystko jest w samochodach. Uda wam się. Profesor zostawił tę teczkę tu są kwalifikację poszczególnych osób. Moja rola w tym momencie się kończy. Pojeżdżę uspokoję bojówki i do puki się da będziecie bezpieczni.
- Do puki się da? - powtórzyła jak echo Rozi
- Tak bo Ivan szykuje kolejną apokalipsę jakiejś turbo zombie. Tyle zdołałem się dowiedzieć. Mają już projekt i przeprowadzają badania i doświadczenia do tego potrzebne były im kobiety to takie przenośne inkubatory gdzie dzieciom wstrzykują jeszcze w łonie matki jakieś substancje. Nie wiem co to jest. Gdy bym miał was sprzedać czy cokolwiek nie powiedział bym ci tego. Jeżeli nie masz więcej pytań to odejdę. Muszę odreagować, ta rozmowa była dla mnie bardzo trudna. Chwilę spędzone z wami tylko ranią moje serce. Ciebie kocham ale z Drake mogli byśmy już nie raz się po ubijać. Zawsze ktoś nas rozdziela. Nie chcę żebyś cierpiała przeze mnie, przez moje wybuchy agresji. Ty już wiesz że na ciebie ręki bym nigdy nie podniósł ale ranię ciebie bo nie dogaduję się z Drake'em. A nie lubię i nie można ranić kogoś kogo się kocha, to nie ludzkie. Przejdę się trochę a pózniej się prześpię gdzieś w kącie od kilku dni tego nie robiłam to znaczy nie spałem. 
 Podniosłem się i odchodząc spojrzałem na zszokowaną Rozi i dostrzegłem też całą resztę grupy. Gdy wychodziłem w bramie mijałem się z Luke'em którego pewnie wywołali przez radio by przyszedł do domu.
-Gdzie się wybierasz?- dopytał.
-Idę przewietrzyć głowę.
-Nie wyczuwam alkoholu czyżbyś pokłócił się znów z Drake'em.
-Nic nie zaszło po prostu to nie był odpowiedni moment na picie.
-A nie wiesz czemu mnie wołają?
-Nie mam bladego pojęcia.
-A Rozi? Ona wie że gdzieś idziesz?
-Tak powiedziałem jej.
-Choć Quick pogadamy wszyscy razem, szczerze.
-Jak można rozmawiać szczerze z kimś komu się nie ufa, z kimś w kogo wątpi kobieta która nosi pod sercem dziecko? Ja już pokazałem wszystko i przekazałem to co miałem do powiedzenia, to ile wiedziałem.
-Jesteś jakiś inny- głowił się Luke.
-Zmieniłem się, tak stwierdziliście, nie ufacie mi. Idz już proszę, chcę zostać sam- powiedziałem i ruszyłem ulicą przed siebie. W tamtej chwili było mi tak bardzo zle.
-Naiwny głupek- skarciłem się na głos- kochanek od siedmiu boleści.- ciągnąłem do siebie.- Ojciec miał rację powinien mnie zabić jak się urodziłem, kiedyś tak mi w złości powiedział. Miałem wtedy 12 lat i może dla tego jestem taki jaki jestem.
A może to mój ojciec przez swoje podejście do mnie zrobił ze mnie bandytę? Zawsze wszystko dla Amandy a ja to reklama bankietowa bo ładniejszy byłem i stary więcej spraw politycznych mógł załatwić. Smutne to.- zakończyłem swój monolog w głowie i wszedłem do lasu. Miałem ochotę strzelić sobie w banie.