- A ty gdzie idziesz? - spytał Drake
- A jak myślisz - fuknęłam
Przy drzwiach minęłam się z Luke'm i wyszłam na zewnątrz. Było ciemno i choć był kwiecień było zimno. Wyszłam zaraz za Quickiem ale jego nigdzie nie było. Na około ogrodzenia stało co najmniej 10 osób. Na pewno ktoś wie gdzie on poszedł. Podeszłam do jednego z nich który stał centralnie przy bramie. Miał około 30 lat i w ręku trzymał karabin.
- Hej - zaczęłam niepewnie - gdzie poszedł Quick?
Ale koleś kompletnie mnie olał. Nawet na mnie nie spojrzał jak bym była powietrzem.
- Aha... - mruknęłam
Za pewne żaden z nich nic mi nie powie. Czułam się nie pewnie wśród wszystkich tych ludzi. Za pewne i tak większość poszła już spać, ale ci co nadal kręcili się po ulicach wystarczyli bym czuła się zagrożona. Przez co, co chwila oglądałam się przez ramię. I na szczęście wpadłam na Mariusza. Za to on chyba nie myślał podobnie.
- Jak mija wieczór - powiedział zmieszany, oglądając się dookoła. Zapewne błagał by ktoś do nas podszedł i uratował go od rozmowy ze mną.
- A jak myślisz? - odparłam po irytowana - jak mijał by dobrze to nie włóczyła bym się raczej po ulicy. Gdzie poszedł Quick, szef czy jak wy go tam nazywacie
- Nie wiem - odparł o wiele za szybko, co zdradziło jego kłamstwo
- Ktoś przecież musiał widzieć gdzie poszedł. - zauważyłam - zresztą wyglądasz na osobę która wie wszystko. Więc gdzie poszedł Quick?
- Szef powiedział żeby nikt mu nie przeszkadzał - odpowiedział
- Na pewno nie miał na myśli mnie - podpuszczałam - powiedz tylko w którą stronę poszedł
- Przykro mi nie mogę udzielić takiej informacji
No super służbista
- To sam do niego idz i powiedz że muszę z nim porozmawiać
- Szef powiedział żeby nikt mu nie przeszkadzał - powtórzył
Podejrzewałam że poszedł do lasu, ale równie dobrze mógł iść gdziekolwiek indziej. Najwidoczniej nie chciał by ktoś go znalazł.
- Okej - wypaliłam - jeżeli szef się pojawi albo się do ciebie odezwie powiedz mu że muszę z nim porozmawiać i że czekam
Odkręciłam się i usiadłam na schodach pierwszego z domów. Jakieś trzy domy od naszego. Mariusz spojrzał na mnie trochę niepewnie. Pewnie wyglądałam śmiesznie w bluzce na ramiączka, krótkich spodenkach i trampkach. Gdy wszyscy wokoło mieli na sobie kurtki. A co jeżeli on nie będzie chciał z nami rozmawiać. Jeżeli aż tak bardzo się obraził. Oparłam się o barierkę i jak na złość zaczął padać deszcz. Powiedział że mnie zostawia... Przecież poniekąd może nie w prost ale powiedział że wyjeżdża. Nie w prost ale cofnął wszystko... całe te zaręczyny. Przynajmniej Amanda się ucieszy przecież mi obiecała... A ja jak idiotka siedzę na tym deszczu po tym jak powiedział że nie chce ze mną być. Sama nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Przecież on właśnie ze mną nie chce gadać.
Nie wiem jak długo tam siedziałam. Wstałam gdy zauważyłam przechodzącego Mariusza chyba miał nadzieje że poszłam do domu.
- Wrócił? - spytałam na wstępie
- Nie - odparł
- I nadal nie powiesz mi gdzie on jest - stwierdziłam - możesz coś mu przekazać? - spytałam
- Po za tym że musi pani z nim porozmawiać i że czeka? - dopytał
- To chyba już nie aktualne - odparłam - oddaj mu to - zdjęłam pierścionek i podałam go Mariuszowi - jest drogi i za pewne chciał by go odzyskać. I powiedz mu że zle mnie zrozumiał. I jeżeli będzie chciał ze mną rozmawiać to wie gdzie mnie znalezć. Powiedz mu że za nim wyjedzie niech przyjdzie do domu
Mariusz był zdezorientowany. I chyba przeklinał się w myślach za to że tu przylazł. Odkręciłam się na pięcie i wróciłam do domu
- I co? - spytał w progu Drake
Nie chciałam z nim gadać. Bez słowa ominęłam go i poszłam na górę do swojego pokoju. Wybuchając płaczem w chwili gdy zamknęłam drzwi do pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz