Długo patrzyłem w nadal pełną szklankę alkoholu i nie odzywałem się. W końcu zacząłem mówić.
-Pan starszy po prostu dogadał się ze mną. O recepturze wiem muszę dostarczyć ją Iwanowi , ale nie tę właściwą tego zrobić bym nie mógł tak samo jak nie puściłem pary z gęby o tym miejscu i o was . Nazywałem was tak ładnie swoją rodziną . A teraz... Teraz wygląda na to że jest nas troje .
-Rozi wytrzeszczyła oczy - Jak troje?
Jesteście wy czyli Alex , Pati , Ty Różyczko i te wszystkie osoby mieszkające w domu no za wyjątkiem dziadków ,po jednej stronie płotu są oni i po środku ja . Tak wygląda zarys . Tamci mnie słuchają i czczą jak bożka którym nie jestem i nim się nie mianowałem . Natomiast wy mi nie ufacie i ja to czuję i widzę Różyczko . Nawet ty najbliższa memu sercu osoba nie masz do mnie zaufania i to bardzo boli . Staruszkowie są nie grozni . Pani starsza schorowana a profesor tu się urodził i tu chce umrzeć . Co do mnie to ojciec jak jeszcze żył nazywał mnie czarną owcą w rodzinie teraz tylko zwierzę się zmieniło a ja nadal zostałem taki sam . Zawsze byłem buntownikiem, stary trzymał mnie krótko mając 15 lat poznałem Salvatore bawił się mną na początku póżniej wyszkolił na maszynę do zabijania ojciec nieświadomie mu pomógł zabierając mnie na polowania tak zostałem dobrym tropicielem skutecznie zacierałem za sobą ślady dzięki temu byłem nieuchwytny . Co ja będę ci czarował mam krew na rękach zabijałem ludzi i pewnie nadal będę to robił to taki mój sposób na życie . Póżniej poznałem ciebie i ...- zakrztusiłem się i puściłem pawia.
-Przepraszam nie powinnaś tego oglądać zaraz posprzątam-poszedłem po szmatę sprzątnąłem i kontynuowałem swój monolog puki Rozi jeszcze mi nie uciekła . -Kocham ciebie Rozi i nadal kochał będę jednak bolesna jest prawda mianowicie taka że skopałem ci życie . Zrobiłem tobie dziecko w sumie to nie wiele o sobie wiedzieliśmy i nadal nie wiemy . Miałem plany związane z tobą z nami jednak w obecnej chwili myślę że powinienem usunąć się z twojego życia nie chcę tego ale zmusza mnie sytuacja . Nie wiem czy mnie kochasz czy po prostu chcesz żeby twój nasz dzidziuś miał ojca . To miał go będzie . Będę wam pomagał tobie i dziecku i nie będę wtrącał się w twoje życie osobiste . Krzysiek coś do ciebie czuje to widać i długo przyglądać się temu nie trzeba . Bo po co mam tutaj być i szarpać wam wszystkim nerwy . Nie zniosę dłużej tych spojrzeń i ciszy gdy wchodzę do domu i tego że wszyscy patrzą mi na ręce . Nie jestem przeciwko wam czułem raczej przynależność do tej rodziny ale widocznie się pomyliłem i dostałem kopa . Nie zamierzam użalać się nad sobą . Myślę ze w tym całym monologu usłyszałaś to czego chciałaś się dowiedzieć . Nie będę inny Różyczko jestem mafiozą a to raczej nie najlepsza partia dla tak fajnej i pięknej dziewczyny . Twój brat mnie nie trawi i spięcia były by ciągle .Jedno mogę tobie obiecać zabiję Ivana własnymi rekami wyrządził mi tak wiele złego. Ludzie którzy tu przyjechali wcześniej mieszkali w namiotach w lasach. Ruscy strzelali do nich jak do kaczek to całe rodziny. Oni są nieszkodliwi nawet strzelać większość nie potrafi. A Mariusz i reszta to polska armia a raczej to co z niej zostało. Słyszałem że kilku z nich kojarzy Luke podobno na jakiejś misji gdzieś byli razem ale szczegółów nie znam. Tak więc oni też nie są niebezpieczni. Luke nimi pokieruje i będziecie mieli regularną armię, która obroni całą kolonię was wszystkich. Drake z pomocą ludzi po instaluje różne rzeczy wszystko jest w samochodach. Uda wam się. Profesor zostawił tę teczkę tu są kwalifikację poszczególnych osób. Moja rola w tym momencie się kończy. Pojeżdżę uspokoję bojówki i do puki się da będziecie bezpieczni.
- Do puki się da? - powtórzyła jak echo Rozi
- Tak bo Ivan szykuje kolejną apokalipsę jakiejś turbo zombie. Tyle zdołałem się dowiedzieć. Mają już projekt i przeprowadzają badania i doświadczenia do tego potrzebne były im kobiety to takie przenośne inkubatory gdzie dzieciom wstrzykują jeszcze w łonie matki jakieś substancje. Nie wiem co to jest. Gdy bym miał was sprzedać czy cokolwiek nie powiedział bym ci tego. Jeżeli nie masz więcej pytań to odejdę. Muszę odreagować, ta rozmowa była dla mnie bardzo trudna. Chwilę spędzone z wami tylko ranią moje serce. Ciebie kocham ale z Drake mogli byśmy już nie raz się po ubijać. Zawsze ktoś nas rozdziela. Nie chcę żebyś cierpiała przeze mnie, przez moje wybuchy agresji. Ty już wiesz że na ciebie ręki bym nigdy nie podniósł ale ranię ciebie bo nie dogaduję się z Drake'em. A nie lubię i nie można ranić kogoś kogo się kocha, to nie ludzkie. Przejdę się trochę a pózniej się prześpię gdzieś w kącie od kilku dni tego nie robiłam to znaczy nie spałem.
Podniosłem się i odchodząc spojrzałem na zszokowaną Rozi i dostrzegłem też całą resztę grupy. Gdy wychodziłem w bramie mijałem się z Luke'em którego pewnie wywołali przez radio by przyszedł do domu.
-Gdzie się wybierasz?- dopytał.
-Idę przewietrzyć głowę.
-Nie wyczuwam alkoholu czyżbyś pokłócił się znów z Drake'em.
-Nic nie zaszło po prostu to nie był odpowiedni moment na picie.
-A nie wiesz czemu mnie wołają?
-Nie mam bladego pojęcia.
-A Rozi? Ona wie że gdzieś idziesz?
-Tak powiedziałem jej.
-Choć Quick pogadamy wszyscy razem, szczerze.
-Jak można rozmawiać szczerze z kimś komu się nie ufa, z kimś w kogo wątpi kobieta która nosi pod sercem dziecko? Ja już pokazałem wszystko i przekazałem to co miałem do powiedzenia, to ile wiedziałem.
-Jesteś jakiś inny- głowił się Luke.
-Zmieniłem się, tak stwierdziliście, nie ufacie mi. Idz już proszę, chcę zostać sam- powiedziałem i ruszyłem ulicą przed siebie. W tamtej chwili było mi tak bardzo zle.
-Naiwny głupek- skarciłem się na głos- kochanek od siedmiu boleści.- ciągnąłem do siebie.- Ojciec miał rację powinien mnie zabić jak się urodziłem, kiedyś tak mi w złości powiedział. Miałem wtedy 12 lat i może dla tego jestem taki jaki jestem.
A może to mój ojciec przez swoje podejście do mnie zrobił ze mnie bandytę? Zawsze wszystko dla Amandy a ja to reklama bankietowa bo ładniejszy byłem i stary więcej spraw politycznych mógł załatwić. Smutne to.- zakończyłem swój monolog w głowie i wszedłem do lasu. Miałem ochotę strzelić sobie w banie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz