środa, 27 września 2017

Od Lexi Cd Drake

Po kilku dniach i tysiącach kłótni uzgodniliśmy system głosowania. Każdy mógł poprzeć któryś z pomysłów i większość głosów wygrywała. Ukończyliśmy płot a nawet nazwaliśmy psa. Jako że najczęściej słyszanym przez niego słowem było ,,zombie" tak też psiak zaczął na nie reagować. W celach zostały tylko trzy osoby, Luke twierdził że nam się przydadzą, pomogą przy tym, przy tamtym, albo można będzie się nimi wymienić z Iwanem. Ale obstawiałam że prawdziwym powodem był fakt że ich polubił. Zwłaszcza Julkę. Któregoś dnia Rozi zaproponowała aby dać im pokoje. Wszyscy ją poparli no poza Pati ale ta chyba była zazdrosna. Choć zawsze wydawało mi się że Luke jest dla niej jak brat, ale może kiedy pojawiła się jakaś dziewczyna którą Luke się zainteresował ta dopiero sobie uświadomiła że jej się podoba. A może to chodziło o Julkę bo z tego co słyszałam Pati była biseksualna. Rozi poszła na wartę z Krzyśkiem a Drake zszedł do piwnicy choć mieliśmy zrobić sobie dzień wolny. Luke włączył jakiś film który zaczął oglądać z Julką a Pati się dosiadła i spoglądała cały czas na nich. Creepy grała w jakąś grę planszową z Kubą a Amanda bawiła się z małą Kasią która zaczęła chodzić. Mateusz chodził wokół nich i podziwiał małą. Witek gdzieś znikł, i to nie był pierwszy raz. Nie wiedząc co ze sobą zrobić zeszłam do Drake. Skoro on się wziął za robotę to chyba reszta tez powinna. Miałam zamiar mu pomóc ale jak już kiedyś wspominałam ciężko mi to idzie i pewnie bardziej przeszkadzałam niż pomagałam. Kiedy sprzeczka przerodziła się w kłótnie ten mnie pocałował. W sumie sama nie wiem czy bardziej mnie zdziwił czy wkurzył ale nawet mi się podobało. 
Resztę dnia spędziliśmy w piwnicy na sprzątaniu oczywiście kłóciliśmy się niejednokrotnie. Drake majstrował coś przy tym radiu. W sumie sama nie wiedziałam co robi a już na pewno nie myślałam że ono zadziała a więc kiedy usłyszeliśmy głosy podeszłam bliżej. Mówili po rusku. 
-Mówiłem. Znalazłem też stację na której mówili..
-O kawie- dokończyłam.
-O wymianie.- chwile się nad tym zastanawiałam. Skoro się wymieniają to oznacza że są co najmniej dwie grupy które się dogadują.
-Możemy się jakoś z nimi porozumieć?
-Alex, wydaje mi się że powinniśmy być ostrożniejsi. Podobno Iwan miał kilka grup, muszą mieć ze sobą jakiś kontakt. A to by wyjaśniało. Będziemy słuchać może czegoś się dowiemy. 
Zgodziłam się z nim, przez kilka kolejnych dni sprzątaliśmy piwnicę i nasłuchiwaliśmy radio. 
Z Drake'em wciąż się kłóciliśmy w sumie o wszystko nawet o durny film. Często też się całowaliśmy przez co nasze relacje były dość skomplikowane. 
No i oczywiście jednego pięknego dnia Amanda musiała podnieść wszystkim ciśnienie. Przecież ona wszystko musi wiedzieć. A jej domysły były albo wkurzające albo żałosne. W końcu Witek nie wyrobił i poruszył temat którego wszyscy unikali jak ognia. Zaproponował aby zrobić grób Quickowi. Ale to by oznaczało że uznaliśmy go za martwego a ja po prostu tak nie mogłam. Quick nie mógł umrzeć. Rozi zniosła to jeszcze gorzej. Wyszło że przy stole zastaliśmy ja Drake, Luke, Julka i Pati. Ochotę na jedzenie chyba stracili wszyscy  więc posprzątałam. Luke postanowił mi pomóc zmywać. 
-Ale teraz chyba nie odstraszysz mi dziewczyny?- przerwał tę ciszę. 
-Ja tobie? A kiedy ci jakąś odstraszyłam?- spytałam zgrywając niewiniątko. 
-No choćby Monika. 
-Ta słodka blondyneczka? Na drugi dzień od zerwania z tobą znalazła sobie nowego chłopaka, bardzo szybko się odkochała. 
-Nagadałaś jej że spotykam się z inną.
-I tak cię zdradzała- stwierdziłam.
-No ok a Ewelina?
-Ta ruda, e to akurat nie chodziło o ciebie. Zbiła mi lalkę.
-Tą której się bałaś?
-Bałaś się lalek?- spytała Julka okazało się że wszyscy przenieśli się do kuchni. 
-Tak,- opowiedział Luke za mnie- oglądałem Annabelle a ta się uparła że  obejrzy ze mną miała trzynaście lat a rok wcześniej dostała porcelanową lalkę od ojca. Pamiętam jak przychodziła do mnie w nocy i mówiła że ona nie będzie spać w pokoju bo ta lalka się na nią patrzy. 
-To czemu jej nie wywaliłaś?- spytała Julka
-Bo dostałam ją od ojca, kilka miesięcy pózniej zmarł. No a ta jędza mi ją zbiła.
-Nie mówiłaś mi o tym - zauważył Luke. 
- Sama sobie poradziłam.
-Podpalając jej włosy?
-Ej skąd miałam wiedzieć że lakier jest łatwo palny, tym bardziej tyle go nawaliła jakby miała zamiar sobie hełm z włosów zrobić na wojnę.
-Ej musicie to usłyszeć- zawołał nas Drake który siedział przy radiu. Przeszliśmy do salonu w którym je trzymaliśmy. 
-jeśli ktoś nas słyszy powtarzam jedziemy do Nowego Targu drogą  47 za kilka minut dojedziemy, raz dziennie próbujemy nawiązać kontakt z pozostałymi ocalonymi i podajemy trasę którą jedziemy. 
-To około 20 km i jakieś pół godziny drogi- stwierdził Luke.
-No i szukają kogoś kto przeżył.- dodał Drake- chcą się do kogoś dołączyć.
-No to jedziemy?- spytałam. 
-Można zobaczyć- zgodził się Drake.
Przez chwile się sprzeczaliśmy i ustało na tym że ja i Drake jedziemy poszukać tę grupę. 

Od Amandy Cd ktoś

Któregoś już z kolei dnia przy śniadaniu zauważyłam że Drake Alex, Luke, Pati Julka a nawet Krzysiek nawet jakoś na swój sposób próbował porozumieć się z Rozi znów jedliśmy śniadanie jak co dzień gdy nagle mnie olśniło. Tylko wydedukować czegoś też nie mogłam ale generalnie jak to ja zawsze wpycham się w nie swoje sprawy i jak to mówi mój brat mam nie wyparzoną gębę sama skarciłam się w myślach bo tak jak wszyscy zaczęłam mówić o Quicku w czasie przeszłym. No ale wracając do tematu prosto z mostu zapytałam Alex czy jest z Drake'em ale ona stanowczo pokręciła głową że nie, więc drążyłam temat dalej.
- Kiedyś w nocy jak wychodziłam z łazienki to zauważyłam ciebie Drake'u jak przemykasz się do swojego pokoju i nie sprawiałeś wrażenia jakbyś był u Alex na pogaduchach.- Tych dwoje dziwnie na siebie popatrzyło i natychmiast zapchali się jedzeniem. Zdenerwowałam się i  oczywiście wyżyłam się na biednym Luke'u że on do swojej sypialni powinien dostawić jeszcze jedno łóżku bo we troje jest im ciężko się pomieścić. No chyba że Pati robi za materac. Tamci oczywiście też się nie odezwali.
-A ty Rozi widzę że dużo rozmawiasz z Krzyśkiem mam nadzieję że pomaga ci to zapomnieć o moim bracie a przynajmniej o tym nie myśleć. To nawet fajnie bo jesteśmy taką jedną wielką rodziną.- I wtedy to co z dziwiło nas wszystkich najbardziej to Witek który wstał od stołu o dziwo nie skończywszy jeszcze jeść i powiedział że aż mdli go od tych naszych rozmów i chowania się po kątach. Powiedział również że skoro wspomniałam o swoim bracie i skoro wszyscy mówimy o nim w czasie przeszłym to może powinniśmy zrobić mu jakiś grób. Wtedy na pewno niektórym z nas było by o wiele łatwiej. I po prostu wyszedł.
-A temu co się stało- burknął Drake.
-No popsuł nam tak fajnie zaczęty dzień- stwierdził Luke.
Rozi oznajmiła że dopóki nie zobaczy jego trupa albo nawet Quicka jako zombie bo w końcu pozna go po kurtce i spodniach to żadnego grobu robić mu nie będziemy. Darła się również że to jest mój brat ale Quick nawet jak nie żyje to żyje w niej. I ostentacyjnie wymaszerowała z salonu. Pózniej wszyscy zaczęli się na mnie drzeć. Wiec też sobie poszłam. Zostawiając fantastyczną piątkę samą. Smutne było w tym wszystkim w sumie to że tak naprawdę Witek miał rację. Poszłam go poszukać. I znalazłam go w garażu przy motorze Quicka.
-Co ty robisz?- zapytałam. Witek spojrzał na mnie nie przestając odkurzać motoru jakąś szmatą i mówił.
-Pamiętasz Amandziu jak ja do ciebie przychodziłem jeszcze w tym normalnym świecie i jak czekałem na ciebie na dworze to czasami gdy Quick był w domu to ciągle dłubał przy tym swoim motorze.
-No ale Qicka nie ma- wspomniałam a do oczu napłynęły mi łzy.
-No ale pomyśl Amandziu jak by on tak sobie wrócił tak niechcący sobie wrócił i wszedłby do garażu a jego cacko takie zakurzone.- wybuchłam płaczem i wywrzeszczałam się na niego.
-Czy ty siebie słyszysz. Bredzisz- wrzeszczałam. Wybiegłam z garażu pobiegłam do domu. Pozostali którzy siedzieli w salonie dziwnie na mnie popatrzyli w sumie to byli boga ducha winni ale wywrzeszczałam się na nich.
-A wy co się tak gapicie, ja też mam uczucia i czasami tez się muszę popłakać- nie czekając na żadną odpowiedz pobiegłam na górę i tego dnia na dół już nie schodziłam.

Od Drake do Alex

W sumie mieli rację skoro i tak Luke zaczął ich wypuszczać i traktować na równi czemu nie dać im pokoi. I nie zacząć im ufać. Mieli wystarczająco dużo okazji by uciec. Zresztą wyczuwałem jakieś dziwną atmosferę miedzy trójką: Luke, Julka i Pati. Widziałem że Luke'owi podoba się Julka, ale nie wiedziałem jaką role w tym wszystkim odgrywa Pati? Już od kilku dni próbuję rozszyfrować ten dziwny trójkącik. Trzeba w końcu zacząć ogarniać tę piwnicę. Nie podobało mi się że Rozi poszła na wartę, ale skończyły mi się argumenty by zatrzymać ją w domu. I chociaż zgodnie uznaliśmy że dziś jest dzień odpoczynku. Po śniadaniu poszedłem do piwnicy. A piwnica to jak trójkąt bermudzki znikasz na dobrych parę godzin. Trzeba by było przenieść zapasy do bunkra. W razie czego łatwiej było by nam się w nim schować na jakiś czas. Zacząłem sprzątać w piwnicy. Dużo rzeczy była bez użyteczna więc wrzucałem je do tych pustych pudeł które zastawiały wejście do bunkra. I wśród tych wszystkich bezużytecznych klamotów poprzedniego właściciela znalazłem dobre CB radio stacjonarne i dwa dodatkowe nadajniki. Zacząłem przy nim majstrować. Udało mi się znalezć kilka stacji na jednej nawet ktoś z kimś porozumiewał się po rusku. W pierwszej chwili myślałem że jest to nagrane kiedy przełączyłem na następną stację gdzie znów usłyszałem ludzkie głosy.
- " ...Mieliście już dostawę? " - mówił jeden męski głos
- " Nie " - odpowiedział mu drugi - " Może się spuznią "
- " może, ale właśnie zabrakło nam kawy... macie może na wymianę"
O co chodzi?
- " Ta... wyślij kogoś, wagon fajek za paczkę kawy "
Wyłączyłem radio nie rozumiejąc tego co usłyszałem.
- Co robisz? - spytała Alex schodząca po schodach
- Znalazłem coś ciekawego - odparłem pokazując jej radio
- Wygląda jak przestarzały klamot - skomentowała Lexi
- Przed chwilą usłyszałem czyjąś rozmowę - wyjaśniłem
- I o czym mówili? - spytała nie za bardzo przekonana
- O kawie - odparłem
Lexi długo się śmiała za nim wreszcie powiedziała
- Tak marzysz o kawie że sobie coś uroiłeś... Daj to - powiedziała zabierając mi z rąk radio - to bez użyteczne badziewie
Włożyła do jednego z pustych pudeł.
- Pomogę ci - wyznała - bo jesteś jak dziecko zamiast sprzątać bawi się znalezioną zabawką.
- A co robią pozostali?
- Nie wiem ale Luke, Julka i Pati oglądają film. A raczej Luke i Julka oglądają - sprostowała - Pati patrzy na nich
- Też zauważyłaś ten chory trójkąt - zauważyłem
- Pati jest zazdrosna
- Powiedz mi tylko o kogo? - spytałem rozbawiony
Nie wiem czy nasze sprzątanie szło szybciej skoro co chwila kłóciliśmy się czy coś jest użyteczne czy też nie. I kiedy znalazłem wśród tych śmieci za pewne sprawną mikrofalówkę. Alex znów zaczęła.
- Drake przecież ten złom nie działa - oburzyła się Alex
- Oczywiście że działa - upierałem się
- Wyrzuć to. Jak Witek zobaczy mikrofale to zamiast gotować będzie wszystko odgrzewał to już na pewno będzie nie jadalne  
 I dość długo przerzucaliśmy się argumentami.
- Śmieciarz - warknęła na koniec
- To sprawna mikrofala
- Jak ty mnie denerwujesz - fuknęła
Nie wiem czemu to zrobiłem. Podszedłem do niej i ją pocałowałem. Była zdziwiona ale na szczęście nie dała mi w pysk.

Od Rozi

Dni mijały. Quick nadal się nie znalazł . Naprawdę za nim tęskniłam. Nie dawała mi spokoju ta grupa z Krakowa. Tamten chłopak przecież nie musiał mówić prawdy. Minęło dużo czasu równie dobrze on może już nie żyć. Ta niepewność nie dawała mi spokoju. Ta mała nadzieja, gdy pomyślałam że on może żyć za tym murem spowodowała że jeszcze bardziej się załamałam. Nie pomagał też fakt że pozostali dużo mówili za moimi plecami, wykluczali mnie ze wszystkiego. I choć chciałam też mieć swoją wartę Drake kategorycznie zaprzeczył. Oni nie rozumieli... Musiałam się czymś zająć, coś robić w przeciwnym razie po prostu mi odbijało. Jak pojechaliśmy do Krakowa Luke zaczął robić żywy płot. Trochę potrwało i dopiero parę dni temu udało się go ukończyć. A dookoła ustawiliśmy pułapki.  Pies urósł, a nawet dostał imię. Alex tak długo uczyła go na zombie że tylko na to zaczął reagować, więc tak pies dostał imię Zombie, i stał się bardzo dobrym alarmem. Wysprzątaliśmy bunkier który znalazł Drake. Byliśmy gotowi niemalże na wszystko. Więzniów zostało tylko troje. I co raz częściej przebywali po za celą. Pomagali nam w układaniu pułapek, w sprzątaniu bunkru, a nawet nikt już nie miał problemu by jedli razem z nami.
Zeszłam na dół na śniadanie. I oczywiście zaprosiliśmy na górę Julkę, Krzyśka i Mateusza.
- Może dajmy im pokoje? - wypaliłam - Przecież i tak robią to co my więc niech się wyśpią jak ludzie
- Ma racje - odparł Luke - kto jest za?
No tak to był nasz nowy system aby się nie kłócić. Każdy mógł zagłosować. Wygrywał pomysł który miał większe poparcie. Podniosłam do góry rękę, to samo zrobił Luke. Po chwili zastanowienia Lexi i Creepy też podniosły ręce. Zaraz potem rękę podniósł Drake, Amanda i Witek
- Kto przeciw? - ciągnął dalej Luke
Pati podniosła do góry rękę
- Przegłosowane - zauważył Luke - Postaramy się dać wam własne pokoje
- Co równa się z tym że wam ufamy - dodał Drake - wpiszemy was w grafik. Będziecie mieć własną wartę.
- Najpierw z kimś z nas... - wtrącił Luke
 - Mogę mieć wartę z kimś z nich - przerwałam
- Nie ma mowy - zaprzeczył Drake
- Skoro pozwalacie chodzić na warte im, bez urazy - dodałam szybko patrząc na tamtą trójkę - to dlaczego ja nie mogę? - oburzyłam się
- Rozi ma rację - poparła mnie Lexi - niech idzie na tą wartę. Przecież im ufamy...
Więc stanęło na tym że miałam iść na wartę z Krzyśkiem. Lubiłam go. Rozmawiałam z nim kilka razy i naprawdę wydał się ogarniętym, sympatycznym gościem który potrafi się przystosować a nawet robić kilka rzeczy na raz. Z niecierpliwością czekałam na swoją wartę. W końcu od powrotu z Krakowa mogłam im się na coś przydać. W robieniu płotu, czy pułapek a nawet gdy chciałam pomóc im sprzątać Amanda stała nade mną i wszystkiego mi zabraniała. Z tekstem - " Zaszkodzisz dziecku " I to właśnie przez nią zabraniali mi wszystkiego.
Kiedy nadszedł czas wraz z Krzyśkiem poszliśmy na naszą wartę. I chodz wszyscy mówili że są takie nudne i okropne ja nie narzekałam.
- Czym zajmowałeś się przed tym wszystkim? - spytałam nagle
- A nie będziesz się śmiała? - odparł pytaniem na pytanie
- Nie mów mi że byłeś grabarzem
- No nie - odparł ze śmiechem - pracowałem w McDonaldzie
- Powaga? - dopytałam - jak ja bym zjadła coś z McDonalda
- Ta... nie chce narzekać ale jak widzę żarcie Witka to odechciewa mi się jeść. - wyznał opierając się o drzewo
- Za ciekawie nie wygląda, ale nie jest złe - broniłam Witka chociaż Krzysiek miał racje nie raz odmawiałam obiadu
- Cieszę się że za czeliście nam ufać - powiedział
- Nie daliście nam powodów aby wam nie ufać - odparłam
- Dlaczego chciałaś iść na wartę? - spytał po chwili
- Nie chcę być bezużyteczna. Denerwuje mnie że wszystkiego mi zabraniają.
I jak zaczęłam, mówiłam dalej. W końcu mogłam się wygadać. Powiedziałam mu wszystko co mnie dołowało. Powiedziałam mu że tęsknie za Quickem i że denerwuje mnie to jak traktują mnie pozostali. Pózniej jak już się wypłakałam naprawdę było mi lepiej.

Od Luke Cd ktoś

Nastał ranek a ich wciąż nie było, przyszła Pati i rzuciła mordercze spojrzenie Julce która nie dawno usnęła i opierała głowę mi na ramieniu.
-Żebyś się nie zakochał.
-Chyba nie jesteś zazdrosna.
-O kogo?
-Te pytanie miałem zadać jako drugie.
Chwilę jeszcze pogadaliśmy a kiedy Julka się przebudziła odprowadziłem ją do celi i przesłuchałem kolejną czwórkę. Zrobiło ich się mniej o połowę. Teraz naprawdę przydałaby mi się kawa. Spaliłem zwłoki tak jak wczoraj zrobiła to Pati. Nie dowiedziałem się niczego nowego. Posprzątaliśmy bunkier, ten koleś najwidoczniej zmarł z głodu ale czemu nie wyszedł z tego bunkru podobno Drake zastał tu masę zapasów. A kiedy zamierzaliśmy pojechać z Pati połapać kolejne zombie do płotu, usłyszeliśmy nadjeżdżający samochód. No na reszcie. Pati wyjęła pistolet jak to ona powiedziała na wszelki wypadek.
Przyjechali innym samochodem a więc musiałem uspokoić Pati że to oni i nie musi przebijać im opon bo tak tylko stracimy samochód na chodzie. Dziewczyna uspokoiła się dopiero kiedy wyszli z samochodu. Drake nie wyglądał najlepiej Lexi co chwila rzucała mu zatroskane spojrzenie. No tak skoro przejęła się losem psa to i nawet o Drake'a się nie pokoi.
-Dłużej się nie dało?- spytałem sarkastycznie przytulając siostrę.- Nie odróżniacie pięciu godzin od dwóch dni?
-Nie minęły dwa dni- upierała się Rozi. Ją też przytuliłem.
-Amanda na pewno podliczyła wam czas co do minuty- stwierdziłem rozbawiony za co zarobiłem oburzone spojrzenie Rozi. Drake o dziwo był milczący.
-Jedziecie gdzieś?- spytała Alex.
-Mieliśmy zamiar połapać zombie ale musielibyśmy pojechać kawałek dalej.- Lexi spojrzała na mnie pytająco- tak stwierdziłem że twój cudowny pomysł może wypalić. Trzeba jakoś to ogrodzić a jako że jest zima to jedyny sposób. Okazuje się że ten twój pies reaguje na ich odgłosy a więc jak ktoś podejdzie będziemy o tym wiedzieć. Przesłuchałem też połowę tych z piwnicy.
-I?- odezwał się po raz pierwszy Drake. Powtórzyłem im czego się dowiedziałem i powiedziałem o zapasach ze szpitala. Drake tylko tego wysłuchał i sobie poszedł. I stała się rzecz najdziwniejsza moja siostra poszła za nim. Pytająco spojrzałem na Rozi a ta tylko wzruszyła ramionami. Poszliśmy do domu a ta opowiedziała o ich wyprawie. Musiałem też wymyślić coś co uratuje życie Julce. No i Krzyśkowi.

Od Lexi

Drake sobie poszedł. Spojrzałam na kolesia który miał ręce w górze. Wypadało by go przesłuchać ale nie wiedziałam jakie pytania zadać.
-Przetrzymujecie Quicka?- spytała Rozi.
-Kogo?- spytał zdziwiony.
- 19 lat, ciemne włosy, skórzana kurtka i nazywa się Quick- wyjaśniłam.
-Jest kilka 19- nastolatków, jest kilka ciemnowłosych nawet ciemnoskórych, w skórzanych kurtkach też sporo osób chodzi ale żaden nie ma na imię Quick.- posłusznie wyjaśnił.
-Jesteś pewny?- dopytała Rozi.
-Noo tak.
-Ale na pewno?
-Ile was tam jest?- wtrąciłam się
-Dużo.- odparł krótko.
-Jak dużo- drążyłam temat.
-Może dwieście, trzysta nie liczyłem. Nie zastrzelicie mnie?
-Ile macie broni?- zadałam kolejne pytanie ale chłopak nie odpowiedział zaczął biec przed siebie. Nie wiele myśląc nacisnęłam spust. Jeżeli jeszcze nie wiedzą że tu jesteśmy to on by na pewno im powiedział. A Drake miał racje nie dalibyśmy sobie z nimi rady. Tym bardziej prawdopodobnie go tam nie ma. Nawet nie wiem czy to dobra czy zła wiadomość. Wrócił Drake powiedziałyśmy mu czego się dowiedziałyśmy, czyli nic , ale ten chyba nas nie słuchał. Ruszyliśmy w drogę powrotną. Rozi kilkukrotnie próbowała z nim gadać, bezskutecznie wyszliśmy już z miasta. Przeszliśmy przez las aby ominąć zombie.
-Drake, o co chodzi?- spytałam.
-O nic- odburknął.
-Raczej o coś chodzi.
-Czy ty zawsze musisz coś gadać- warknął i zniżył głos aby Rozi nie słyszała- zabiłem ojca czy możesz już się zamknąć?
Nie wiedziałam że spotka tam swojego ojca, ale wiedziałam jakie to uczucie patrzeć na zmienioną rodzinę i jakie to uczucie musieć tą osobę zabić. Ja sama nie byłam wstanie dobić matki i siostry może wciąż tam chodzą a może ktoś inny je zabił. Złapałam Draka za rękę i splotłam nasze palce o dziwo mnie nie puścił. Doszliśmy do samochodu i dwugodzinną drogę pokonaliśmy w ciszy. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jaką aferę urządzi nam Luke. Mieliśmy wrócić po pięciu godzinach a wrócimy na drugi dzień.

Od Drake

Wcale nie podobał mi się pomysł dziewczyn. Nie mieliśmy pewności że on tam jest a nawet gdy byśmy mieli nie mieliśmy z nimi szans. To była duża, zorganizowana grupa, o czy świadczył sam mur. A my?.. Trzy osoby z paroma pistoletami z nie pełnym magazynkiem. Nie to bardzo zły pomysł... Nawet gdybyśmy wrócili tu z całymi naszymi siłami i arsenałem oni bez problemu by nas po wybijali. Nie wierze jak one mogą być tak bezmyślne. Mieliśmy przyjechać tu tylko po papiery ojca.
Droga od domu do instytutu nie była długa. Lecz po ulicach krążyły zombie, a najlepsza droga prowadziła przez środek miasta gdzie mieli obóz.
- W instytucie też wcale łatwo nam nie pójdzie - oznajmiłem
Zdawałem sobie sprawę z tego że w środku będzie masa zombie. Pracowało tam 1/3 wszystkich mieszkańców. Gdy zrobiło się gorąco ojciec nie wrócił do domu zapewne nikomu nie pozwolili. A z tych dwóch nie będę miał prawie żadnego pożytku. Obie zakodowały się na samobójczą misję. Czasem po prostu trzeba odpuścić. Dotarliśmy na miejsce, dookoła było dość spokojnie.
- Byłem tu kilka razy - wypaliłem - musimy pójść na trzecie piętro, a żeby dojść do schodów trzeba przejść przez całe piętro
- Łatwizna - odparła Alex - idziemy parterem do schodów potem na trzecie piętro...
- Zwolnij - przerwałem - Ojciec, trzy miesiące przed wybuchem epidemii nie wracał do domu podejrzewam że wszyscy pracownicy nadal tam są
- Ile było tych pracowników? - dopytała Lexi
- Dużo
Podszedłem do drzwi. Sam nie wiem czego się spodziewałem ale drzwi były zamknięte, a szyby kulo odporne więc ciężko będzie się tam dostać. Próbowałem na wszystkie sposoby, nawet z łamaniem kodu przy drzwiach, ale to była kombinacja 8 cyfr.
- A może by tak kluczem? - wtrąciła Rozi
Wyciągnęła z kieszenie malutki kluczyk. Nie wiem skąd ona go wzięła ale to wszystko ułatwiało. Kluczykiem można było zresetować czytnik przez co można było ustalić nowy kod.
- Skąd ty to masz? - spytałem
- Z szafki ojca - odpowiedziała jak by to była najbardziej logiczna rzecz na świecie
Tylko nasz ojciec nie mógł mieć tego klucza. Z kluczem otworzenie drzwi nie potrwa dłużej niż 5 min.
- Mamy problem - wypaliła nagle Alex
- Znowu którejś zachciało się siku? - spytałem - w środku jest łazienka
- Drake - fuknęła Rozi
Odkręciłem się by zobaczyć 2 facetów z wymierzonymi w naszą stronę spluwami. Jeden z nich wyglądał na około 40 lat drugi był znacznie młodszy. No nie wierze znowu...
- Co jest - warknąłem
- Rzucić broń i ręce do góry - warknął jeden z nich
I mają swój plan na uwolnienie Quicka, ciekawe kto uwolni nas... Nie miałem nastroju aby drugi raz zostać postrzelonym. Jeszcze nie przestało mnie boleć poprzednie. Rzuciłem broń, jeden z nich miał mnie nadal na muszce a drugi podszedł by mnie przeszukać. Całe szczęście teraz mieliśmy przewagę, no chyba że było ich więcej a pozostali wrócili by oznajmić to swojemu przywódcy. Jeżeli tak, nie mieliśmy zbyt dużo czasu. A ja naprawdę chciałem wrócić już do domu. Kiedy podszedł ten młodszy by mnie przeszukać bez zastanowienia przywaliłem mu prosto w ryj. Miałem tylko nadzieje że dziewczyny dadzą sobie radę z tym drugim który już chyba piąty raz powtórzył że będzie strzelać. Wszystko wydarzyło się szybko nawet nie wiem która z nich strzeliła ale ten starszy leżał chyba martwy, a młodszego bez większego problemu udało mi się rozbroić.
- Jeszcze raz ktoś wyceluje we mnie broń - warknąłem strzelając go po raz kolejny w pysk.
- Zapewne są z tej grupy - zauważyła Lexi
- Trzymajcie go na muszce - polecił - idę teraz do środka po dokumenty, a wy możecie zrobić z nim co chcecie.
- Nie możesz iść sam - oburzyła się Alex
Zdziwiło mnie to że akurat ona to powiedziała.
- Dam sobie radę - powiedziałem - Jedna osoba będzie ciszej. Z reszto mogło być ich więcej i zaraz wpadnie tu ze 20 osób.
Wszedłem do środka, zostawiając je i mając nadzieje że coś z niego wyciągną.
Powili szedłem korytarzami uważając gdy przechodziłem przy drzwiach. Jak nigdy żadna z nich się ze mną zbyt długo nie sprzeczała. Było coś nie tak, przecież to nie możliwe by nie usłyszały strzału. Parter był cały opustoszały. Na drugim piętrze spotkałem dwóch zombie w ubraniu ochroniarza. Korytarz trzeciego piętra był pusty, ale gdy przechodziłem przy drzwiach zombie mało co nie zjadało szyby. Ojciec wraz z ośmioma współpracownikami pracował w gabinecie na końcu korytarza. Znałem kod do tych drzwi, i byłem przygotowany na zombie, ale chyba nie da się przygotować na to że trzeba zabić własnego ojca który chce cię pożreć. Nawet jeżeli nie ma się dobrych stosunków. Nie do końca przyswoiłem jak udało mi się ich zabić. Nie wiem jak znalazłem laptop ojca i masę papierów. Nie wiem nawet czy są na temat którego szukamy. I nie wiem jak wróciłem na dół... Obie coś mówiły ale nawet nie słyszałem co.

Od Lexi Cd Drake, Rozi

Chwilę się zastanawiałam nad tym co powiedziała Rozi. Sama nie wiedziałam co myśleć na ten temat. Chciałam by Quick żył ale w tej sytuacji samo chcenie nie wystarczy. Ale może miała racje ,może to ci z Krakowa go mają. Ale jeśli nie, jeśli będziemy tak ryzykować a go tam nie będzie? A dodatkowo Drake jest w kiepskim stanie. Quick na pewno nie chciałby byśmy aż tak ryzykowali. Ale na pewno też by nas szukał.
-Drake jest ranny, i jest nas tylko troje a oni są lepiej zorganizowani niż ci ze szpitala. Musimy wziąć te notatki i wrócić do domu, przyjadę tu z powrotem z Lukiem i Pati.- zadecydowałam.
-Powrót zajmie nam masę czasu a my go nie mamy, musimy iść tam teraz.- upierała się Rozi.
-Niech będzie ale musimy wymyślić dobry plan, no i jak przekonamy Drake'a?
Tak to będzie bardzo ciężkie. Ale nie ma rzeczy nie możliwych a więc stwierdziłyśmy że musimy najpierw wymyślić plan a pózniej go przedstawić Drake'owi i go przekonać że to bardzo dobry pomysł. Niestety, siedziałyśmy kilka minut w pokoju i nic nie zdołałyśmy wymyślić. Przyszedł Drake i ruszyliśmy do tego instytutu.
Miałyśmy coraz mniej czasu i zero pomysłów. Spojrzałam pytająco na Rozi a ta przecząco pokręciła głową.
-Drake...- nie bardzo wiedziałam jak to jemu powiedzieć, a plan był bardzo beznadziejny.
-Czego?- spytał zirytowany.
- Uważamy że oni mogą przetrzymywać Quicka- powiedziałam prosto z mostu, Drake się zatrzymał i spojrzał na mnie morderczym spojrzeniem.
-Pozwoliłem ci jechać ale miałaś nie sprawiać kłopotów a przez ciebie nie dość że zostałem postrzelony to teraz karzesz nam iść na grupę liczącą cholera wie ile osób? Czy cie do reszty powaliło...
-Uważamy Drake- powtórzyła Rozi z naciskiem na my- a to że zostałeś postrzelony wcale nie było jej winą.
-A więc Rozi już przekonałaś? I co myślisz że to coś zmieni?- spytał wkurzony.
-Drake to ja wpadłam na ten pomysł i to ja ją przekonałam- próbowała mu wytłumaczyć Rozi.
-A skąd możecie wiedzieć że go tu przetrzymują a może on w ogóle nie żyje?
-Musi żyć- upierała się Rozi- a my musimy go poszukać. Drake, proszę.
-Mowy nie ma.
-Mamy plan- wtrąciłam się.
-Tak samo genialny jak ostatnio?
-W tedy nie potrzebowaliśmy planu a ten jest bardzo dobry- zapewniłam.- Chwilę poobserwujemy, może uda nam się dowiedzieć ile ich jest, jak są uzbrojeni ,czy go trzymają i gdzie.
-A jeśli się nie dowiemy?- no tak i to ta gorsza część planu.
-To damy się im złapać. Sami go znajdziemy i wydostaniemy.
- Nie no pewnie może od razu dajmy im się zastrzelić. Nawet nie mamy pewności czy on żyje. A nawet niech już będzie, żyje i tam jest. Znajdziemy go, to jak się pózniej wydostaniemy?
-No ten plan trochę jest nie dopracowany- przyznałam się. Drake ciężko westchnął.
-Załóżmy że ja wymyślę lepszy plan. Czy warto ryzykować, idziemy w ciemno. Możemy nie przeżyć a go może tam nawet nie być.
-Warto- powiedziałyśmy w tym samym czasie.