środa, 27 września 2017

Od Amandy Cd ktoś

Któregoś już z kolei dnia przy śniadaniu zauważyłam że Drake Alex, Luke, Pati Julka a nawet Krzysiek nawet jakoś na swój sposób próbował porozumieć się z Rozi znów jedliśmy śniadanie jak co dzień gdy nagle mnie olśniło. Tylko wydedukować czegoś też nie mogłam ale generalnie jak to ja zawsze wpycham się w nie swoje sprawy i jak to mówi mój brat mam nie wyparzoną gębę sama skarciłam się w myślach bo tak jak wszyscy zaczęłam mówić o Quicku w czasie przeszłym. No ale wracając do tematu prosto z mostu zapytałam Alex czy jest z Drake'em ale ona stanowczo pokręciła głową że nie, więc drążyłam temat dalej.
- Kiedyś w nocy jak wychodziłam z łazienki to zauważyłam ciebie Drake'u jak przemykasz się do swojego pokoju i nie sprawiałeś wrażenia jakbyś był u Alex na pogaduchach.- Tych dwoje dziwnie na siebie popatrzyło i natychmiast zapchali się jedzeniem. Zdenerwowałam się i  oczywiście wyżyłam się na biednym Luke'u że on do swojej sypialni powinien dostawić jeszcze jedno łóżku bo we troje jest im ciężko się pomieścić. No chyba że Pati robi za materac. Tamci oczywiście też się nie odezwali.
-A ty Rozi widzę że dużo rozmawiasz z Krzyśkiem mam nadzieję że pomaga ci to zapomnieć o moim bracie a przynajmniej o tym nie myśleć. To nawet fajnie bo jesteśmy taką jedną wielką rodziną.- I wtedy to co z dziwiło nas wszystkich najbardziej to Witek który wstał od stołu o dziwo nie skończywszy jeszcze jeść i powiedział że aż mdli go od tych naszych rozmów i chowania się po kątach. Powiedział również że skoro wspomniałam o swoim bracie i skoro wszyscy mówimy o nim w czasie przeszłym to może powinniśmy zrobić mu jakiś grób. Wtedy na pewno niektórym z nas było by o wiele łatwiej. I po prostu wyszedł.
-A temu co się stało- burknął Drake.
-No popsuł nam tak fajnie zaczęty dzień- stwierdził Luke.
Rozi oznajmiła że dopóki nie zobaczy jego trupa albo nawet Quicka jako zombie bo w końcu pozna go po kurtce i spodniach to żadnego grobu robić mu nie będziemy. Darła się również że to jest mój brat ale Quick nawet jak nie żyje to żyje w niej. I ostentacyjnie wymaszerowała z salonu. Pózniej wszyscy zaczęli się na mnie drzeć. Wiec też sobie poszłam. Zostawiając fantastyczną piątkę samą. Smutne było w tym wszystkim w sumie to że tak naprawdę Witek miał rację. Poszłam go poszukać. I znalazłam go w garażu przy motorze Quicka.
-Co ty robisz?- zapytałam. Witek spojrzał na mnie nie przestając odkurzać motoru jakąś szmatą i mówił.
-Pamiętasz Amandziu jak ja do ciebie przychodziłem jeszcze w tym normalnym świecie i jak czekałem na ciebie na dworze to czasami gdy Quick był w domu to ciągle dłubał przy tym swoim motorze.
-No ale Qicka nie ma- wspomniałam a do oczu napłynęły mi łzy.
-No ale pomyśl Amandziu jak by on tak sobie wrócił tak niechcący sobie wrócił i wszedłby do garażu a jego cacko takie zakurzone.- wybuchłam płaczem i wywrzeszczałam się na niego.
-Czy ty siebie słyszysz. Bredzisz- wrzeszczałam. Wybiegłam z garażu pobiegłam do domu. Pozostali którzy siedzieli w salonie dziwnie na mnie popatrzyli w sumie to byli boga ducha winni ale wywrzeszczałam się na nich.
-A wy co się tak gapicie, ja też mam uczucia i czasami tez się muszę popłakać- nie czekając na żadną odpowiedz pobiegłam na górę i tego dnia na dół już nie schodziłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz