Drake sobie poszedł. Spojrzałam na kolesia który miał ręce w górze. Wypadało by go przesłuchać ale nie wiedziałam jakie pytania zadać.
-Przetrzymujecie Quicka?- spytała Rozi.
-Kogo?- spytał zdziwiony.
- 19 lat, ciemne włosy, skórzana kurtka i nazywa się Quick- wyjaśniłam.
-Jest kilka 19- nastolatków, jest kilka ciemnowłosych nawet ciemnoskórych, w skórzanych kurtkach też sporo osób chodzi ale żaden nie ma na imię Quick.- posłusznie wyjaśnił.
-Jesteś pewny?- dopytała Rozi.
-Noo tak.
-Ale na pewno?
-Ile was tam jest?- wtrąciłam się
-Dużo.- odparł krótko.
-Jak dużo- drążyłam temat.
-Może dwieście, trzysta nie liczyłem. Nie zastrzelicie mnie?
-Ile macie broni?- zadałam kolejne pytanie ale chłopak nie odpowiedział zaczął biec przed siebie. Nie wiele myśląc nacisnęłam spust. Jeżeli jeszcze nie wiedzą że tu jesteśmy to on by na pewno im powiedział. A Drake miał racje nie dalibyśmy sobie z nimi rady. Tym bardziej prawdopodobnie go tam nie ma. Nawet nie wiem czy to dobra czy zła wiadomość. Wrócił Drake powiedziałyśmy mu czego się dowiedziałyśmy, czyli nic , ale ten chyba nas nie słuchał. Ruszyliśmy w drogę powrotną. Rozi kilkukrotnie próbowała z nim gadać, bezskutecznie wyszliśmy już z miasta. Przeszliśmy przez las aby ominąć zombie.
-Drake, o co chodzi?- spytałam.
-O nic- odburknął.
-Raczej o coś chodzi.
-Czy ty zawsze musisz coś gadać- warknął i zniżył głos aby Rozi nie słyszała- zabiłem ojca czy możesz już się zamknąć?
Nie wiedziałam że spotka tam swojego ojca, ale wiedziałam jakie to uczucie patrzeć na zmienioną rodzinę i jakie to uczucie musieć tą osobę zabić. Ja sama nie byłam wstanie dobić matki i siostry może wciąż tam chodzą a może ktoś inny je zabił. Złapałam Draka za rękę i splotłam nasze palce o dziwo mnie nie puścił. Doszliśmy do samochodu i dwugodzinną drogę pokonaliśmy w ciszy. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jaką aferę urządzi nam Luke. Mieliśmy wrócić po pięciu godzinach a wrócimy na drugi dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz